feniks i dywan

18
Feniks i dywan Edith Nesbit Przełożyła Irena Tuwim

Upload: siw-znak

Post on 21-Mar-2016

226 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Edith Nesbit: Feniks i dywan Bohaterowie książki "Pięcioro dzieci i coś" powracają Tym razem pomysłowe rodzeństwo odnajduje czarodziejski dywan spełniający trzy życzenia dziennie i niezwykle gadatliwego ptaka Feniksa. Na bohaterów czeka mnóstwo magicznych niespodzianek: egzotyczne podróże, pamiątka z Persji w postaci kilkuset perskich kotów czy koronacja zrzędliwej kucharki na królową słonecznego wybrzeża. Co jednak będzie, kiedy w czarodziejskim dywanie zrobi się dziura?

TRANSCRIPT

Page 1: Feniks i dywan

Feniks i dywan

Edith Nesbit

Przełożyła Irena Tuwim

Nesbit_Feniks i dywan_okladka__DRUK.indd 1 2013-03-18 15:55:54

Page 2: Feniks i dywan
Page 3: Feniks i dywan

Feniks i dywanEdith Nesbit

Przełożyła Irena Tuwim

Kraków 2013

Ilustrowała Maria Orłowska-Gabryś

Page 4: Feniks i dywan
Page 5: Feniks i dywan

- 5 -

R o z d z i a ł I

Jajko

Zaczęło się to wszystko, kiedy Piąty Listo-pada był już prawie za pasem i w czyimś sercu – zdaje się Roberta – zrodziła się

wątpliwość co do gatunku fajerwerków przygo-towanych na uroczystość rocznicy spisku procho-wego*.

* W r. 1605 sprzysiężenie katolickie, którego przywódcą był Guy Fawkes, zawiązało spisek zwany później „procho-wym” przeciwko królowi Jakubowi I: postanowiono wy-sadzić w powietrze gmach parlamentu w Londynie wraz z królem i posłami i w tym celu umieszczono w piwnicy trzydzieści beczek prochu. Dnia piątego listopada spisek został wykryty. Rocznicę tego wydarzenia obchodzi się w Anglii, paląc kukły spiskowców i puszczając fajerwerki.

Page 6: Feniks i dywan

- 6 -

– Są bardzo liche – powiedział ten ktoś (pra-wie na pewno Robert) – i jeżeli w ogóle nie wy-strzelą, to mali Prosserowie z przeciwka dopiero będą się z nas nabijać.

– M o j e są bardzo dobre – odparła Janka. – Wiem na pewno, bo w sklepie mówili, że warte są trzy razy więcej, niż zapłaciłam.

– To, że ktoś mówił – powiedziała Antea – to jeszcze nic nie znaczy.

– Pewnie, że nie – wtrącił Cyryl – ale i to, że ty mówisz, także nic nie znaczy, więc nie bądź taka mądra.

Antea już miała na ustach jakąś bardzo uszczyp liwą odpowiedź, gdy przypomniała so-bie, że dziś cały dzień padał deszcz i chłopcy nie mogli pojechać do Londynu na górnym pomo-ście tramwaju, co mama im obiecała w nagrodę za staranne wycieranie butów przez cały tydzień po powrocie ze szkoły. Postanowiła więc nie od-gryzać się.

– Sam nie bądź za mądry – powiedziała tylko. – A fajerwerki wyglądają na dobre i zostały wam jeszcze pieniądze na tramwaj, więc możecie coś

Page 7: Feniks i dywan

- 7 -

jeszcze za nie dokupić. Za osiem pensów można dostać piękne koło Katarzyny.

– I owszem – rzekł ozięble Cyryl. – Ale te osiem pensów nie są twoje...

– Dobrze już – przerwał mu Robert – mów-my o fajerwerkach. Naprawdę nie możemy się skompromitować wobec tych smarkaczy. Zadzie-rają nosa, bo w niedzielę chodzą w aksamitnych ubrankach.

– Ja bym za żadne skarby nie nosiła takich ak-samitów – powiedziała z pogardą Antea. – Chyba że byłabym królową Marią Stuart.

Ale Robert znów wrócił do swego. Jego wielką zaletą była wytrwałość, z jaką dążył do raz obra-nego celu.

– Myślę, że trzeba je wypróbować – powiedział. – Ach, ty gapo – rzekł Cyryl – fajerwerki to

jak znaczki pocztowe. Można ich użyć tylko je-den raz.

– A dlaczego w ogłoszeniach piszą „Wypróbo-wane nasiona Cartera”?

Zapadło głuche milczenie. Wreszcie Cyryl za-kreślił palcem kółko na czole.

Page 8: Feniks i dywan

- 8 -

– Tutaj mu coś nawala – rzekł. – Zawsze niepo-koiłem się o naszego biednego Roberta. Niby to zdolny, niby ma piątki z algebry, a swoją drogą...

– Nie wygłupiaj się! – zawołał ze złością Ro-bert. – To ty nic nie rozumiesz. Nasion też nie można wypróbować w s z y s t k i c h. Bierze się tylko parę na próbę i jeżeli coś z nich wyrasta, to z innych także powinno wyrosnąć. Tak mówił ojciec. Czy nie warto wypróbować w ten sposób fajerwerków? Zamkniemy oczy i każde wyciąg-nie po jednym.

– Ale deszcz leje jak z cebra – zauważyła Janka. – A Napoleon umarł – odparł Robert. Wszy-

scy byli w bardzo złych humorach. – Przecież nie musimy po to wychodzić na dwór. Wystar-czy odsunąć stół, a fajerwerki podpalić na sta-rej blaszanej tacy. Nie wiem, co wy o tym my-ślicie, ale mnie się zdaje, że już najwyższy czas, żeby coś z tym zrobić. Bo wtedy będziemy wie-dzieli, czego się spodziewać, a tak może się uda, a może i nie.

– Myślę, że jednak trzeba to zrobić – przyznał po pewnym zastanowieniu Cyryl.

Page 9: Feniks i dywan

- 9 -

Odsunięto więc stół, przy czym wylazła w ca-łej okazałości dziura w dywanie, która przedtem, nim dywan obrócono, wypadała przy oknie.

Ale Antea zakradła się do kuchni, przyniosła tacę i nakryła nią dziurę.

Wtedy ułożono na stole wszystkie fajerwerki, a dzieci mocno zacisnęły oczy, wyciągnęły ręce i każde coś chwyciło. Robert miał petardę, Cy-ryl i Antea – świece rzymskie, a tłusta łapka Janki chwyciła największy klejnot całego zapasu – wspa-niałą rakietę z wyskakującym diabełkiem. Ktoś – nie powiem kto, bo później ten ktoś żałował – po-wiedział, że Janka wiedziała, co robi. W każdym razie wszyscy byli bardzo niezadowoleni. Nic dziw-nego. We wszystkich grach i zabawach dzieci trzy-mały się niewzruszonej, żelaznej zasady, że wszel-kim wynikom losowania trzeba bezwzględnie się poddać, choćby to nikomu się nie podobało.

– Nic podobnego! – wykrzyknęła Janka nie-omal z płaczem. – Ja o niczym nie wiedziałam. Ale mogę pociągnąć jeszcze raz...

– Wiesz doskonale, że nie możesz – rzekł z go-ryczą Cyryl. – Stało się, przepadło. Wyciągnęłaś

Page 10: Feniks i dywan

- 10 -

rakietę z diabełkiem i musimy wszyscy to uznać. Trudno. Zresztą, jeszcze przed piątym dostaniesz na kieszonkowe wydatki. Tylko diabełka wystrze-limy na samym końcu, żeby przynajmniej była z tego jakaś przyjemność.

Podpalono więc najpierw petardę i świece rzymskie. Ale kiedy przyszła kolej na diabełka, ten – jak wyraził się Cyryl – po prostu kpił sobie ze wszystkich w żywe oczy, siedząc nieruchomo na tacy. Próbowano zapałek, a potem płonącego papieru, znaleziono nawet trochę prochu w my-śliwskiej kurtce ojca – ale nic nie pomogło. Wte-dy Antea zakradła się do ciemnej komórki pod schodami, gdzie znajdowały się najrozmaitsze rzeczy: miotły i szczotki, kosze na śmieci i ży-wiczne drzewo na podpałkę, stare gazety, wosk, terpentyna, ohydne, zesztywniałe ścierki używa-ne do czyszczenia mebli i mosiądzu, a także naf-ta do lamp. Antea wróciła z małym słoiczkiem, w którym kiedyś była galaretka z porzeczek. Ale galaretkę dawno już zjedzono i Antea nabrała do słoika nafty. Weszła do pokoju i wylała naf-tę na tacę w chwili, gdy Cyryl usiłował podpalić

Page 11: Feniks i dywan

- 11 -

diabełka dwudziestą trzecią zapałką. Diabełek ani drgnął, ale wysoki płomień nafty w jednej chwili skoczył prawie pod sufit, opalił rzęsy Cy-ryla i osmalił twarze całej czwórki, nim ktokol-wiek zdążył się cofnąć. Dopiero wtedy dzieci od-skoczyły bezwiednie do tyłu aż pod samą ścianę, a wysoki słup ognia i dymu dosięgnął sufitu.

– No! – zawołał Cyryl z przejęciem. – Ładnie teraz będziemy wyglądać!

Płomień rozrastał się pod sufitem niczym róże ognia w przejmujących powieściach Rider Hag-garda*. Robert i Cyryl zdali sobie sprawę, że nie ma ani chwili do stracenia. Podnieśli rogi dywa-nu, wrzucili go kopniakami na tacę. Słup ognia, odcięty, znikł nagle, pozostawiając tylko dym i okropny zapach za silnie przykręconych lamp. Wszyscy rzucili się teraz na ratunek dywanu, któ-ry przedstawiał widok opłakany. Nagle u ich stóp rozległ się ostry trzask i nasi strażacy stanęli jak wryci. Nowy trzask – i dywan poruszył się, jakby

* Henry Rider Haggard (1856–1925) – pisarz angielski, twórca fantastycznych powieści.

Page 12: Feniks i dywan

- 12 -

zawinięty był w niego kot: diabełek dał się wresz-cie zapalić i strzelał rozpaczliwie w zwojach dy-wanu.

Robert z taką miną, jakby to on jeden wiedział, co trzeba robić, rzucił się, by otworzyć okno. An-tea wrzasnęła. Janka wybuchła płaczem, a Cyryl zwalił stół do góry nogami na skłębiony dywan. Ale fajerwerk dalej strzelał, pryskał i hałasował, nawet pod stołem.

W tym momencie wbiegła do pokoju mama, zaniepokojona wrzaskami Antei, a zaraz potem fajerwerk uspokoił się i zapadła grobowa cisza. Dzieci stały w milczeniu, popatrując na swoje po-czerniałe twarze i zerkając na białą twarz mamy.

To, że dywan został zniszczony, nie zdziwiło nikogo, jak również w wyniku awantury zapę-dzenie wszystkich do łóżek. Mówi się, że wszyst-kie drogi prowadzą do Rzymu. Może to i prawda. Ale z jeszcze większą pewnością można powie-dzieć, że wszystkie drogi, zwłaszcza w dzieciń-stwie, prowadzą do łóżka.

Reszta ogni sztucznych uległa konfiskacie i ku niezadowoleniu mamy ojciec zapalił je wszystkie

Page 13: Feniks i dywan

- 13 -

po kolei w ogródku za domem, wyjaśniając, że nie ma innego sposobu, aby się ich pozbyć.

Ale ojciec zapomniał, że dzieci są w niełasce i że okna dziecinnego pokoju wychodzą na ogródek. Wskutek tego mogły one podziwiać zarówno fa-jerwerki, jak i zręczność, z jaką puszczał je ojciec.

Nazajutrz wszystko zostało przebaczone i za-pomniane. Tylko pokój dziecinny trzeba było gruntownie sprzątnąć (niczym w porze wiosen-nych porządków), a sufit pobielić.

Mama wyszła na miasto, a w czasie podwie-czorku zjawił się jakiś człowiek ze zwiniętym dywanem. Ojciec zapłacił temu człowiekowi, a mama powiedziała:

– Jeżeli dywan nie okaże się w dobrym stanie, to spodziewam się, że go pan wymieni.

– Nic mu nie brakuje, psze pani – odparł czło-wiek. – Ani jednej nitki. To prawdziwa okazja i sprzedaję go tylko z musu. Bo czego się nie robi dla pań? Prawda, psze pana? – Mrugnął w stro-nę ojca i wyszedł.

Dywan rozłożono w dziecinnym pokoju i rze-czywiście nie było w nim ani jednej dziurki.

Page 14: Feniks i dywan

- 14 -

Kiedy dzieci już prawie kończyły rozwijanie dywanu, wypadło coś twardego i z hałasem po-toczyło się po podłodze. Dzieci rzuciły się wszyst-kie naraz. W końcu Cyryl chwycił to coś i obejrzał przy gazowej lampie. Miało to kształt jajkowaty, było żółte, błyszczące i na wpół przezroczyste, a mieniło się w świetle coraz to innym kolorem.

Page 15: Feniks i dywan

- 15 -

Wyglądało jak kamienne jajko o bladoognistym żółtku, które ledwo przeświecało przez skorupkę.

– Mogę to sobie zatrzymać, prawda, mamo? – spytał Cyryl.

Mama, oczywiście, powiedziała, że nie. Że trzeba to oddać człowiekowi, który przyniósł dywan, ponieważ zapłaciła mu tylko za dywan, a nie za kamienne jajko z ognistym żółtkiem. Potem wytłumaczyła dzieciom, gdzie znajdu-je się sklep, dokąd trzeba pójść. Sklepik okazał się mały i skromny, a jego właściciela zastali na chodniku przy ustawianiu mebli w tak sprytny sposób, by jak najmniej było widać, że są poła-mane. Poznał dzieci od razu i z miejsca zakrzy-czał je, nie dając im dojść do słowa.

– Nic z tego! – wołał. – Nie przyjmuję z powro-tem żadnych dywanów, jak je okazyjnie sprzeda-łem. Okazja to okazja i nie ma żadnych reklamacji.

– Nie przychodzimy w sprawie dywanu – rzekł Cyryl – ale coś w nim znaleźliśmy.

– To u was musiało się stać – odparł z obu-rzeniem właściciel sklepiku – bo wszystko, co ja sprzedaję, zawsze jest czyste jak łza.

Page 16: Feniks i dywan

- 16 -

– Wcale nie powiedziałem, że dywan nie jest czysty – rzekł Cyryl – ale...

– Ach, jeżeli to mole – zawołał właściciel skle-piku – to łatwo je wytępić naftaliną. Ale to chyba jakiś przypadkowo się zaplątał. Mówię wam, że dywan jest czysty jak łza. Nie widziałem mola od nie wiem już kiedy... tak samo jak jajka.

– Ależ to właśnie jajko – przerwała Janka. – Jajko było w dywanie.

Właściciel sklepiku zrobił minę, jakby chciał rzucić się na dzieci.

– Wynoście się – wrzasnął – bo zawołam poli-cję! Ładne rzeczy! Przychodzić tu i wmawiać, że w moich towarach znajduje się coś paskudnego. Wynoście się, bo wam pourywam uszy! Hej, pa-nie władzo...

Dzieci uciekły i ich zdaniem, a także zdaniem ojca, nic innego nie mogły zrobić. Mama miała o tym własne zdanie. Ale ojciec powiedział, że mogą zatrzymać jajko.

– Sprzedawca na pewno nie wiedział o nim, kie-dy przyniósł dywan – oświadczył – tak samo jak i my. Więc mamy takie samo prawo do jajka jak on.

Page 17: Feniks i dywan

- 17 -

Umieszczono więc jajko na kominku, skąd rzu-cało blask na cały ponury pokój dziecinny. Po-kój był ponury, gdyż znajdował się w suterenie, a okna wychodziły na sztuczny ogródek skalny, w którym było dużo glazurowanej cegły, gdzie nic prawie nie rosło prócz aksamitek i nic nie żyło prócz małych ślimaków.

W opisie domu, kiedy go wynajmowano, po-kój ten figurował jako „dogodny pokój kreden-sowy w suterenie” i nawet za dnia był dość ciemny. Wieczorem, kiedy zapalano gaz, nie sprawiało to większej różnicy. Ale właśnie wieczorem karaluchy robiły się bardzo towa-rzyskie, wyłaziły z niskich szaf, umieszczonych po obu stronach kominka, który obrały sobie za mieszkanie, i usiłowały zawrzeć znajomość z dziećmi. Tylko że dzieci nie lubiły takich zna-jomości.

Piątego listopada rodzice poszli do teatru, a dzieci siedziały smutne, gdyż nie miały wcale ogni sztucznych, a Prosserowie mieli ich mnó-stwo. Dzieciom nie pozwolono nawet rozpalić ogniska w ogródku.

Page 18: Feniks i dywan

- 18 -

Pięcioro dzieci powraca! Tym razem pomysłowe rodzeństwo odnajduje czarodziejski dywan spełniający trzy życzenia dziennie i niezwykle gadatliwego ptaka Feniksa. Na bohaterów czeka mnóstwo magicznych niespodzianek: egzotyczne podróże, pamiątka z Persji w postaci kilkuset perskich kotów czy koronacja zrzędliwej kucharki na królową słonecznego wybrzeża. Co jednak będzie, kiedy w czarodziejskim dywanie zrobi się dziura?

EDITH NESBIT to wybitna, obok Beatrix Potter i F.H. Burnett, przedstawicielka „złotego wieku powieści dla dzieci” w Wielkiej Brytanii.

Klasyczna opowieść w genialnym przekładzie Ireny Tuwim.

To jedna z ulubionych książek mojego dzieciństwa.ANDRZEJ MALESZKA, autor serii Magiczne Drzewo

Cena 34,90 zł

Nesbit_Feniks i dywan_okladka__DRUK.indd 1 2013-03-18 15:55:54