nowy wgląd
DESCRIPTION
Kwartalnik psychologiczny wydawany przez Polskie Stowarzyszenie Studentów i Absolwentów Psychologii (Biuro Poznań), działające przy Instytucie Psychologii UAM. Wydanie drugie - maj 2013.TRANSCRIPT
nu
mer 2
czerwiec 2
013
Kwartalnik nieregularny Polskiego Stowarzyszenia Studentów i Absolwentów
Psychologii (Biuro Poznań) i Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
NUMER (2) czerwiec 2/2013
W TYM NUMERZE:
CIAŁO
W NASZYCH
UMYSŁACH
Pracoholizm
niejedno ma
imię
Bajka
terapeutyczna
„O jeżyku
Piotrusiu...”
Kwartalnik nieregularny Polskiego Stowarzyszenia Studentów i Absolwentów Psychologii (Biuro Poznań)
i Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Redaktorzy: Bartela Katarzyna, Borek Paula, Guźniczak Róża, Lubikowska Aleksandra, Mazepus Agata, Oprawa Joanna, Prygiel Katarzyna, Skóra
Olga, Szafrańska Klaudia, Tomczak Martyna
Korekta: Guźniczak Róża, Lubikowska Aleksandra
Adres e-mail redakcji: [email protected]
Grafika i skład: Borek Paula
Rysunek na okładce: Joanna Janowicz Grafika do tekstów: Łukasz Rybkowski Projekt winiety: Jan Mokrzecki
Druk: Citiprint ul Szamarzewskiego 89 60-568 Poznań www.citiprint.pl
Samo sedno:
Co w PSSiAP-ie piszczy??
Rubryki stałe
Wstępniak
Cześć!
U Was wszystko w porządku?
To świetnie, bo skoro w po-
rządku, to możecie spokojnie
oddać się lekturze drugiego
numeru Nowego Wglądu. Bę-
dzie to wgląd w ciekawe—w
naszej ocenie– tematy jak na
przykład tekst główny o obra-
zie ciała w ludzkich głowach,
pracoholizm czy ludzka pa-
mięć. Zgodnie z zapowiedzią
mamy też dla Was bajkę tera-
peutyczną wydaną przy okazji
poprzedniej edycji Bajkowych
Spotkań.
Życzę nie tylko miłej lektury,
ale i zapału oraz weny do pisa-
nia. Już po wakacjach trzeci
numer.
Liczę na Was!
Paula Borek
strona 2
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
Ciało w naszych umysłach
Pracoholizm niejedno ma imię O jeżyku Piotrusiu, który zrozumiał
co naprawdę oznacza być jeżem
Grzeszna pamięć
Mistrz drugiego planu
str. 3
str. 5
str. 7
str. 10
str. 11
Inteligentni, inteligentni
MPASZ
Targi Pracy i Rozwoju
Mistrzowie Psychologii
str. 9
str. 14
str. 15
str. 15
Psychokalendarz
Psychokonkret
Psychologiczne abecadło
str. 12
str. 12
str. 13
rysunek: Łukasz Rybkowski
strona 3
W dzisiejszych czasach kultu cielesności, kiedy tyle
mówi się o ciele, tyle myśli się o ciele i tyle robi się z ciałem,
obraz ciała należy do tematów, które warto poruszać. O obra-
zie ciała wiele pisze się w kontekście zaburzeń odżywiania,
gdzie zaburzony sposób spostrzegania własnego ciała stanowi
jeden z objawów tych zawahań. Co więcej, ten psychologicz-
ny konstrukt dotyczy każdego z nas – gdyż każdy z nas posia-
da ciało, które postrzega w określony sposób i do którego ży-
wi pewne emocje. Można zadać sobie pytanie – ile jest praw-
dy w tym, jak postrzegam swoje ciało?
W literaturze można odnaleźć wiele definicji obrazu
ciała i wiele różnych sformułowań, np. wizerunek ciała (body
image), percepcja ciała (body
percept), wyobrażenia o wyglą-
dzie ciała (body concept), sche-
mat ciała (body – scheme). Mó-
wiąc o obrazie ciała, należy
zwrócić uwagę na jego dwa
główne aspekty – ocenę rozmia-
rów ciała oraz emocjonalne usto-
sunkowanie do ciała wyrażające
się w kategoriach zadowolenia vs
niezadowolenia. Definicja Davi-
da Garnera i Paula Garnfinkela
nawiązuje do tych dwóch kate-
gorii. Uważają oni, że jedna z
form zaburzeń obrazu ciała wią-
że się z zaburzeniami percepcji –
osoba nie jest zdolna do prawi-
dłowego ocenienia rozmiarów
swojego ciała. Z kolei druga
forma zaburzenia obrazu ciała
związana jest z postawą emocjo-
nalną w stosunku do własnego
ciała. Inna definicja autorstwa
Thomasa Casha i Thomasa Pru-
zinsky'ego akcentuje trójwymia-
rowy charakter obrazu ciała –
zdaniem autorów istnieje wymiar
poznawczy, czyli myśli dotyczą-
ce ciała, emocjonalny, czyli
uczucia dotyczące własnego cia-
ła i behawioralny, czyli postawy
względem własnego ciała ujmowanego jako całość oraz
względem jego poszczególnych części.
Dla kształtowania się obrazu ciała mają znaczenie
zmiany rozwojowe zachodzące w okresie dzieciństwa. Wska-
zuje się tutaj na trzy osiągnięcia rozwojowe istotne dla tworze-
nia wewnętrznej reprezentacji ciała – nabycie umiejętności
odróżniania siebie od innych (co ma miejsce około 2. roku
życia), nabycie wiedzy o częściach ciała i zdolności do two-
rzenia rysunków figur ludzkich albo trójwymiarowych kon-
strukcji ciała (około 4.-5. roku życia) oraz nabycie zdolności
do adekwatnej oceny rozmiarów własnego ciała (w 9. roku
życia). Okres dojrzewania staje się czasem szczególnego zain-
teresowania wyglądem i funkcjonowaniem ciała. Jest to także
okres, kiedy kształtuje się emocjonalny stosunek do własnego
ciała.
Z obrazem własnego ciała najczęściej wiążą się emo-
cje takie jak zadowolenie, akceptacja, satysfakcja lub niezado-
wolenie z własnego ciała (lub jakiejś jego części), lęk przed
przytyciem – dotyczy głównie przyrostu tkanki tłuszczowej w
dolnych częściach ciała- wstręt, dyskredytacja czy chęć zmia-
ny. Emocje nie tylko powstają w odpowiedzi na to, jak spo-
strzegamy własne ciało, ale także wpływają na to, jak je widzi-
my. Na emocjonalne ustosunkowanie do własnego ciała mają
wpływ cechy osobowościowe oraz czynniki społeczno–
kulturowe. Wskazuje się, że na powstanie niezadowolenia z
własnego ciała wpływają negatywne komentarze ze strony
rodziców oraz rówieśników, wpływ mediów, płeć, wskaźnik
masy ciała, niski poziom autonomii czy skoncentrowanie na
rozmiarach oraz wadze ciała. Autorzy badań dotyczących nie-
zadowolenia z własnego ciała posługują się często rysunkami
poszeregowanych sylwetek (od najszczuplejszej do otyłej),
które różnią się kształtami oraz proporcjami. Taki sposób ba-
dania niezadowolenia z własnego ciała wiąże się z jego opera-
cyjną definicją – otóż przyjmuje się, że niezadowolenie z wła-
snego ciała wyraża się
„rozbieżnością między
idealną a aktualnie po-
strzeganą własną sylwet-
ką”. Na przeżywanie ne-
gatywnych emocji w sto-
sunku do własnego ciała
ma wpływ nie tylko rze-
czywiście istniejąca nad-
waga, ale również prze-
konanie, że jest się gru-
bym. Badania pokazują,
że z takim zjawiskiem
można często spotkać się
wśród osób, które kiedyś
miały nadwagę, a potem
schudły. Inaczej zopera-
cjonalizował pojęcie nie-
zadowolenia z ciała
David Garner, autor In-
wentarza Zaburzeń Odży-
wiania – według niego
niezadowolenie z ciała
przejawia się
„niezadowoleniem z
kształtu oraz części ciała,
które zazwyczaj spostrze-
gane są jako otyłe i budzą
silne obawy u osób z za-
burzeniami odżywiania –
głównie brzuch, uda, po-
śladki, biodra”. Dodatkowo podkreśla on fakt, że samo nieza-
dowolenie z ciała samoistnie nie wywołuje zaburzeń odżywia-
nia. Niezadowolenie z ciała można jedynie rozpatrywać jako
czynnik ryzyka odpowiedzialny za pojawienie się i utrzymy-
wanie się zachowań, których celem jest kontrolowanie wagi
ciała, a co w konsekwencji może przyczynić się do rozwoju
zaburzeń odżywiania.
Kiedy próbuje się wyjaśnić tendencje osoby do nie-
prawidłowego oceniania rozmiarów własnego ciała, najczę-
ściej można spotkać się z odwołaniami do teorii rozbieżności
Ja Edward Tory Higginsa. Higgins wyróżnił trzy obszary Ja
należące do wymiaru przedmiotowego: Ja realne, które odnosi
się do atrybutów, zdaniem osoby, przez nią posiadanych, Ja
idealne odnoszące się do cech, które człowiek chciałby posia-
dać oraz Ja powinnościowe dotyczące cech, które osoba uwa-
ża, że powinna posiadać. Aspekt podmiotowy dotyczy per-
spektywy, z jakiej osoba patrzy na siebie, może to być per-
spektywa własna, czyli co sama osoba myśli na swój temat i
perspektywa osób znaczących, czyli jak jej zdaniem postrze-
gają ją i oceniają inni ludzie.
Ciało w naszych umysłach - Katarzyna Pyrgiel N
OW
Y W
GL
ĄD
(2) c
zerw
iec 2
/2013
rysunek: Łukasz Rybkowski
TEKST NUMERU
„Ciało w naszych umysłach” zwyciężyło w konkursie na główny temat drugiego wydania Nowego Wglądu i
nadało styl okładce.
Gratulujemy autorce– pani Katarzynie Prygiel.
Ten artykuł może składać się
z 100-150 wyrazów.
Artykuł możesz poświęcić
innowacjom, trendom finanso-
wym lub prognozom; możesz
skomentować wdrożone pro-
cedury lub ulepszenia bądź
scharakteryzować tempo roz-
woju firmy.
W aktualizowanych kolum-nach możesz zawrzeć list od
wydawcy, porady dla czytelni-
ków, recenzję książki lub pre-
zentację nowych pracowników
albo cennych klientów.
„Aby przykuć uwagę czytelników,
umieść tutaj interesujące zdanie lub
ciekawy cytat z artykułu.”
W ten sposób patrząc na pojęcie wizerunku ciała,
można powiedzieć, że składa się on z przekonań o własnym
wyglądzie, o tym, jak chciałoby się i jak powinno się wyglą-
dać, a rozbieżności między tymi stanami wiążą się z przeży-
waniem określonych negatywnych emocji.
Wyniki badań dotyczących obrazu ciała pokazują, że
nastolatki mają bardziej zaburzony obraz własnego ciała w
porównaniu z młodymi kobietami. Widoczna jest rozbieżność
w strukturze Ja o charakterze życzeniowym (rozbieżność mię-
dzy Ja realnym a Ja idealnym). Im kobiety są starsze, tym są
bardziej świadome rzeczywistego wyglądu własnego ciała –
adekwatniej oceniają swoje ciało i poszczególne jego części.
U dziewcząt w stadium adolescencji dominuje idealistyczne
nastawienie w stosunku do własnego ciała, co można tłuma-
czyć uwarunkowaniami rozwojowymi związanymi z przecho-
dzonym przez nie kryzysem adolescencji, a także można od-
nieść do społeczno – kulturowych wymagań związanych z
„kultem piękna i wychudzonej sylwetki”. Niską świadomość
rzeczywistego wyglądu ciała, czyli Ja realnego, można tłuma-
czyć również w kontekście teorii samoobiektywizacji. Zgod-
nie z nią, ciało kobiety staje się obiektem społecznej obserwa-
cji – ciało jest stale monitorowane i sprawdzane pod kątem
tego, czy spełnia obowiązuje standardy. Ciało jako jeden z
elementów Ja jest wystawione na obserwacje innych – inni
mogą je oceniać, komentować, nawet w sytuacji, kiedy osoba
sobie tego nie życzy. W efekcie kobiety uczą się ciągłej kon-
centracji na wyglądzie, uprzedmiatawiają swoje ciało, co po-
woduje trudności z odbieraniem sygnałów pochodzących z
wnętrza ciała. W rezultacie zmniejsza się świadomość wnętrza
ciała, a dla osoby najważniejszy staje się wygląd zewnętrzny.
Uświadomienie sobie rozbieżności między własnym wyglą-
dem a lansowanym ideałem kobiecej figury powoduje przeży-
wanie silnych negatywnych emocji, np. lęku czy wstydu.
Przeżywanie negatywnych uczuć w stosunku do wła-
snego ciała, bycie niezadowolonym z jego wyglądu i dążenie
do uzyskania wymarzonej, idealnej sylwetki charakteryzuje
osoby chore na jadłowstręt psychiczny. Jednak takie ustosun-
kowanie wobec własnego ciała może występować także u
zdrowych jeszcze nastolatek i kobiet – w takim przypadku
można mówić o „ukrytej jeszcze w schematach myślenia i
uczuciach anoreksji”.
Obraz ciała w zaburzeniach odżywiania
Osoby chore na anoreksję nie dostrzegają swojej chu-
dości mimo widocznego dla innych wychudzenia. Patrząc w
lustro, dostrzegają zupełnie inną sylwetkę – wciąż za grubą.
Jedne z badań pokazały, że kobiety chore na anoreksję -
częściej niż kobiety chore na bulimię- postrzegają własne cia-
ło jako zupełnie nieatrakcyjne. Zdaniem niektórych naukow-
ców internalizację ideału bardzo szczupłej sylwetki można
postrzegać jako jądro niezadowolenia z własnego ciała w
przypadku osób chorych na anoreksję oraz bulimię psy-
chiczną. Często niezadowolenie ze swojego ciała i silne skon-
centrowanie na swoim wyglądzie fizycznym bezpośrednio
poprzedza rozwój zaburzeń odżywiania, jakkolwiek nie moż-
na upatrywać w niezadowoleniu z własnego ciała jedynego
czynnika predysponującego do pojawienia się zaburzeń łak-
nienia. Wyniki badań pokazują, że osoby chore na anoreksję
są bardziej niezadowolone z różnych części ciała: z bioder,
nóg, talii, piersi, twarzy w porównaniu z ich zdrowymi rówie-
śniczkami. Doświadczają one także istotnie większej ilości
negatywnych odczuć związanych ze swoją cielesnością niż
zdrowe osoby. Wobec swojego ciała czują złość, nie lubią
siebie, stale pochłonięte są myślami na temat swojego ciała i
odchudzania. Od tego, jak oceniają swoje ciało, zależy ich
samoocena. Podtrzymują dysfunkcjonalne przekonania mó-
wiące o tym, że wartość człowieka zależy od tego, czy jest się
szczupłym, że bycie szczupłym równoznaczne jest z umiejęt-
nością samokontroli i samodyscypliny. Jednym z istotnych
wyznaczników niezadowolenia z własnego ciała jest aktualna
waga ciała. Jednak trudno jest wyjaśniać emocjonalne usto-
sunkowanie do ciała jedynie przez posiadaną przez osobę wa-
gę – szczególnie trudne wydaje się to w przypadku chorych na
anoreksję, będących w chronicznym stanie choroby, kiedy to
wyniszczone ciało jest powodem do dumy, satysfakcji, cho-
ciaż osoba cały czas może uważać, że w niektórych miejscach
jest jej „za dużo”.
Do zaburzonego obrazu ciała w obrazie klinicznym
anoreksji wchodzi w skład nierealistyczna ocena rozmiarów
własnego ciała i rozbieżności między tym, jak osoba postrzega
własne ciało a jak go doświadcza i jakie emocje w niej wywo-
łuje - „zdaję sobie sprawę, że jestem bardzo szczupła, ale kie-
dy patrzę na siebie nie czuję tego. Widzę, że jestem za gruba”.
Chore wyolbrzymiają swoje rzeczywiste rozmiary, nadmiernie
koncentrują się na pewnej części ciała, np. uważają, że wciąż
nie mają wystarczająco płaskiego brzucha, pragną uzyskać
nierealistyczny ideał bardzo szczupłej sylwetki, podzielają
błędne przekonania dotyczące konsekwencji jedzenia, stoso-
wania diet, aktywności fizycznej, struktury oraz kształtu ciała.
Charakteryzuje je również depersonalizowanie ciała, czyli
doświadczanie go tak, jak gdyby nie należało do nich, jak gdy-
by było obce. Jednak nierealistyczne ocenianie rozmiarów
ciała nie dotyczy już innych – rozmiary ciała i wagę innych
kobiet, a także innych chorych na anoreksję osób oceniają
właściwie.
Jak tłumaczyć to, że większość pacjentów cierpią-
cych na zaburzenia odżywiania zniekształca rozmiary własne-
go ciała? Jedne z wyjaśnień odwołują się do czysto wizualne-
go zniekształcania, opierającego się na posiadanym w pamięci
obrazie siebie jako osoby grubszej niż w rzeczywistości. Kie-
dy ocenia rozmiary własnego ciała, ze swojej pamięci wzroko-
wej „importuje” wizerunek siebie jako osoby otyłej i na pod-
stawie tego przywołanego obrazu oszacowuje swoje aktualne
rozmiary. Dla wyjaśnień zniekształceń w postrzeganiu roz-
miarów własnego ciała bazujących na obrazie ciała przecho-
wywanym w pamięci szuka się podłoża mózgowego – możli-
we, że podłożem dla braku adekwatnej oceny własnego ciała
przez osoby cierpiące na anoreksję jest nieprawidłowa łącz-
ność między półkulami mózgowymi lub uszkodzenie ośrodka,
który jest odpowiedzialny za przechowywanie wzrokowej
reprezentacji ciała. Można to zjawisko tłumaczyć również
nieprawidłową współpracą między obiema półkulami, co po-
woduje zmniejszenie możliwości aktualizacji wizerunku swo-
jego ciała. Z kolei inne wyjaśnienie ujmuje przeszacowywanie
rozmiarów ciała jako artefakt związany z obiektywną
„małością” rozmiarów ciała, co oznacza, że kobiety, które
charakteryzują się drobną budową ciała mogą być podatne na
postrzeganie swojego ciała jako większego niż jest w rzeczy-
wistości. Wiąże się to z faktem, iż trudniej jest oszacować
rozmiar małej rzeczy niż dużej rzeczy. Zniekształcenia roz-
miaru ciała można wiązać również z zakłóceniami w przetwa-
rzaniu informacji, wówczas przeszacowywanie nie byłoby
jedynie percepcyjnym zjawiskiem.
Jakkolwiek wiele jest wyjaśnień tego specyficznego
zjawiska nieadekwatnego szacowania rozmiarów własnego
ciała w zaburzeniach odżywiania, wciąż wiele kwestii pozo-
staje niewyjaśnionych. Postrzeganie własnego ciała jest tema-
tem tak szerokim jak i trudnym do zrozumienia. To, jak siebie
widzimy opiera się na naszych subiektywnych spostrzeże-
niach, które -jak się okazuje- nie zawsze muszą być prawdzi-
we.
Bibliografia:
Brytek – Matera, A. (2008). Obraz ciała – obraz siebie. Warszawa: Difin, s. 10 – 17, 70 – 79.
Izydorczyk, B., Rybicka – Klimczyk, A. (2008). Diagnoza psychologiczna
poznawczych i emocjonalnych aspektów obrazu ciała u dziewcząt i młodych kobiet polskich. Problemy Medycyny Rodzinnej, X, 4, s. 24 – 35.
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
strona 4
strona 5
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
Dominującym zjawiskiem ostatnich czasów stały się
uzależnienia. Najbardziej znane i opisywane w literaturze
nałogi np. alkoholizm czy uzależnienie od narkotyków i niko-
tyny były przedmiotem szerokich analiz i badań. Również
zjawisko pracoholizmu, zaniedbane wcześniej przez literaturę,
zaczyna być obiektem szerokich opracowań. Wayne Oates to badacz który jako pierwszy w latach
siedemdziesiątych termin „pracoholizm” wprowadził do litera-
tury naukowej. Skonstruował je analogicznie do pojęcia
„alkoholizm”, sugerując podobieństwo tych dwóch uzależ-
nień. Według tego badacza, „głód pracy” nie różni się zbytnio
od „głodu alkoholowego”. Stwierdził również, że nie nadmiar
pracy czyni człowieka „uzależnionym”, lecz podejście
„wewnętrzne” czyli ustosunkowanie jednostki do wykonywa-
nego zajęcia, które ma charakter przymusu.
Naukowcy oceniając zjawisko pracoholizmu zgadzają
się, że nie ma jednego modelu uzależnienia od pracy. W litera-
turze przedmiotu można spotkać bardzo różne klasyfikacje
tego uzależnienia. Jedni badacze za punkt wyjścia przyjmują
dominującą potrzebę jaką ma zaspokajać nadmierna praca,
inni dzielą pracoholików na postawie ilości czasu spędzanego
w pracy. Prób podziału pracoholików dokonuje się również na
podstawie paradygmatów obecnie funkcjonujących w psycho-
logii. Jednym z najpopularniejszych badaczy tego zjawiska
jest Bryan Robinson, amerykański badacz, psycholog i psy-
choterapeuta. Zaproponował on nowe spojrzenie na to uzależ-
nienie. Dokonał podziału pracoholików na podstawie dwóch
wyodrębnionych przez niego wymiarów: inicjowanie pracy i
zakończenie pracy, a następnie wyodrębnił na ich podstawie
pięć rodzajów pracoholizmu.
WIP – wysokie zaangażowanie w inicjowanie pracy
NIP – niskie zaangażowanie w inicjowanie pracy
WZP – wysokie zaangażowanie w zakończenie pracy
NZP – niskie zaangażowanie w zakończenie pracy
Źródło: Robinson [1998], za: Wojdyło K., Pracoholizm – perspektywa po-
znawcza.
Pracoholicy nieustępliwi (niestrudzeni) - ten typ pracoholi-
zmu najbardziej odpowiada powszechnym wyobrażeniom na
temat tego uzależnienia. Charakteryzuje ich wysokie zaanga-
żowanie w inicjowanie pracy oraz wysokie angażowanie w
zakończenie pracy. Takie osoby pracują noc i dzień, całymi
tygodniami, bez żadnej przerwy. Pracują oni szczegółowo,
dokładnie ale dosyć szybko. Dalekie terminy wykonania pro-
jektów, w ich perspektywie spostrzegane są jako bardzo bli-
skie. Jest to być może sposób na utrzymanie dość wysokiego
poziomu napięcia, potrzebnego do realizacji działań. Stawiają
prace wyżej niż rodzinę czy przyjaciół, ale często to są doce-
niani przez przełożonych jako osoby na których można pole-
gać, ponieważ ich produktywność i osiągnięte sukcesy wybija-
ją się na tle innych współpracowników.
Pracoholicy bulimiczni – charakteryzują się niskim angażo-
waniem w wykonanie pracy oraz wysokim zaangażowaniem
w zakończenie pracy. Ich zachowanie w stosunku do pracy
bardzo przypomina zachowania bulimiczne odnośnie jedzenia.
Pracoholik bulimiczny czeka do ostatniej chwili z rozpoczę-
ciem wykonania zadania, aż następnie rzuca się w wir szaleń-
czej pracy. Po kilku dniach olbrzymiego wysiłku następuje
okres przemęczenia, unikania pracy, niechęci. W tych okre-
sach mimo niepodejmowania żadnych działań związanych z
pracą, osoby te cały czas o niej myślą. Zjawisko unikania
pracy oraz niechęci do niej, ma być może związek z perfekcjo-
nistycznym nastawieniem do wykonania zadania. Obawa że
nie podoła się temu zadaniu, że nie sprosta się oczekiwaniom,
które samemu sobie się nałożyło sprawia, że tacy pracoholicy
będą do ostatniej chwili odwlekać zadanie z obawy przed po-
rażką.
Pracoholik z deficytem uwagi – ten typ pracoholizmu cha-
rakteryzuje się wysokim zaangażowaniem w rozpoczęcie pra-
cy oraz niskim zaangażowaniem w zakończenie pracy. Chęt-
nie inicjuje wiele działań naraz, ale pospiech i szybkie poczu-
cie nudy powodują pozostawienie projektów niedokończo-
nych oraz rozpoczęcie nowych zadań. Charakterystyczny wg
Robinsona jest ich brak koncentracji na pracy, ciągły pospiech
oraz potrzeba ciągłej intensywnej stymulacji na optymalnym
dla nich poziomie.
Pracoholizm niejedno ma imię-Olga Skóra
Pracoholiczna „Oda do pracy”
* Tworzę z Tobą harmonijny związek.
* Nie ma dla mnie nic tak ważnego, jak związek z Tobą.
* Kiedy czegoś potrzebuję, mogę na Tobie polegać.
* Kiedy Ty czegoś potrzebujesz, możesz na mnie polegać.
* Chce się z Tobą dzielić sobą i wszystkim, co mam.
* Czuje że jesteś mi bliska.
* Jak tylko Cię widzę, wzruszam się, podniecam.
* Często w trakcie dnia myślę o Tobie.
* Nie mogę sobie wyobrazić, aby inna osoba uczyniła mnie
tak szczęśliwa, jak Ty to uczyniłaś.
* Wole być bardziej z Tobą niż z kimkolwiek innym.
* Kiedy oglądam romantyczny film lub czytam romantyczna
książkę, to myślę o Tobie.
* Śnisz mi się.
* Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
* Dlatego że jestem Ci oddany, nie pozwoliłbym, aby ktokol-
wiek wkroczył między nas.
* Nie potrafię sobie wyobrazić, że miałbym związek z Tobą
zakończyć.
* Jestem przekonany, że moja miłość do Ciebie będzie trwała
do końca życia.
Źródło: Wojdyło K., Pracoholizm – perspektywa poznawcza
Osoby takie nie zastanawiają się nad działaniem, nie projektują
jego etapów, tylko od razu przechodzą do jego realizacji co czę-
sto powoduje ze ich praca jest chaotyczna i niezorganizowana.
Pracoholik rozkoszujący się praca – ich styl pracy charaktery-
zuje się niskim zaangażowaniem w inicjowanie pracy oraz ni-
skim zaangażowaniem
w wykonanie pracy.
Pracują oni powoli,
bardzo dokładnie, sta-
rannie projektują każ-
dą czynność. Perfek-
cjonistyczne podejście
do pracy pracoholika
bulimicznego powodu-
je, że trudno jest im
zakończyć jakieś
przedsięwzięcie, po-
nieważ ciągle znajdują
w swojej pracy jakieś
niedociągnięcia, które
wg nich dyskwalifiku-
ją cały ich trud. Po-
nieważ skupiają się oni
na szczegółach trudno
pracuje się z nimi
zwłaszcza w zespole,
gdyż opóźniają często
jego prace skupiając
się na niepotrzebnych
detalach.
Pracoholik opiekuńczy (troskliwy) –Jest to piąty typ pracoho-
lizmu, który nie został uwzględniony na schemacie typów pra-
coholizmu Robinsona. Jest to spowodowane faktem, ze ten typ pracoholizmu może współwystępować z każdym z czterech po-
zostałych typów. Pracoholicy opiekuńczy są zaangażowani w
pracę która dotyczy głównie działań na rzecz innych ludzi. Re-
prezentują oni głównie takie zawody, które pozwalają na bez-
pośrednią pracę z innymi ludźmi, np. nauczyciele, zakonnice,
pielęgniarki. Osoby takie uważa-
ją ze poświęcają się swojej pro-
fesji „dla dobra innych”. Wg
Robinsona może być to związa-
ne z budowaniem w ten sposób
poczucia własnej wartości. Należy pamiętać, że pracoho-
lizm występuje coraz po-
wszechniej. Coraz powszech-
niejsze w Japonii
„karoshi” („śmierć z przepraco-
wania”) zmusiło rząd japoński
do przeciwdziałania temu zjawi-
sku. Brak snu, nie przywiązywa-
nie wagi do prawidłowego odży-
wiania się, brak czasu na odpo-
czynek i relaks musza wpływać
ujemnie na zdrowie psychofi-
zyczne pracownika. Stres wpły-
wa również na brak satysfakcjo-
nujących kontaktów z innymi
ludźmi. Pracoholizm to nieudane
próby radzenia sobie z własnym
niepokojem. Nie warto jednak
uzależniać swojego poczucia wartości tylko i wyłącznie od suk-
cesów zawodowych, zwłaszcza tych przypłaconych wielogo-
dzinną pracą.
strona 6
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
Przypisy:
1. Frąszczak A. (2002) Pracoholizm, w: M. Strykowska (red.), Współczesne organizacje. Wyzwania i zagrożenia. Perspektywa psychologicz-
na(s.211 – 234). Poznań. Wydawnictwo fundacji Humaniora. S. 215
2. Ibidem, s. 216
3. Hornowska E., Paluchowski J. (2007) Praca – skrywana obsesja. Poznań. Bogucki Wydawnictwo Naukowe., s. 17
4. Frąszczak A. (2002) Pracoholizm, w: M. Strykowska (red.), Współczesne organizacje. Wyzwania i zagrożenia. Perspektywa psychologicz-
na(s.211 – 234). Poznań. Wydawnictwo fundacji Humaniora. S. 217
Bibliografia:
1. Frąszczak A. (2002) Pracoholizm, w: M. Strykowska (red.), Współczesne organizacje. Wyzwania i zagrożenia. Perspektywa psychologiczna(s.211 – 234).
Poznań. Wydawnictwo fundacji Humaniora.
2. Golińska L. (2008) Pracoholizm – uzależnienie czy pasja. Warszawa. Wydawnictwo Difin
3. Hornowska E., Paluchowski J. (2007) Praca – skrywana obsesja. Poznań. Bogucki Wydawnictwo Naukowe.
4. Wachowiak J., Funkcjonowanie pracowników w sytuacji wymuszonego związania z pracą w: S. Strykowska Funkcjonalne i dysfunkcjonalne zjawiska organiza-cyjne (s. 131 – 160). Poznań: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im Adama Mickiewicza 5. Wojdyło K.(2010),Pracoholizm – perspektywa poznawcza. Warszawa. Wydawnictwo Difin
rysunek: Łukasz Rybkowski
rysunek: Łukasz Rybkowski
strona 7
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
Pod dużym kamieniem, w najbardziej zacienionym miejscu
starego szumiącego parku zadomowiła się zeszłej jesieni ro-
dzina rezolutnych jeży. Z pozoru dzieciom odwiedzającym
park razem z panią wydawać się mogło, że to kolejna zwyczaj-
na jeżowa rodzina. Lecz ten, kto patrzył uważniej, potrafił
dostrzec coś więcej. Coś, co było w tej małej rodzinie wyjąt-
kowego. Coś, co sprawiło, że jeżowa rodzinka spod parkowe-
go kamienia dała początek tej niezwykłej historii.
Jeżowa Mama z niepokojem oczekiwała tej jesieni poja-
wienia się kolejnych maleństw
w sporej już gromadce. Jeżowy Tata doglądał zmartwionej
małżonki i z niepokojem myślał
o zbliżającej się zimie. Czy maleństwa
zdążą podrosnąć i nabrać siły, zanim mróz
przykryje szronem opadające w parku
kolorowe liście? Dużo zmartwień jak na
takie małe śmieszne stworzonka, które
każdego dnia z uśmiechem maszerowały
po parku, zbierając do swojej spiżarni
skarby odchodzącego lata. Dużo pracy,
bardzo dużo, ale ile radości w oczekiwa-
niu na kolejne dzieci. Starsze jeżątka co-
dziennie dopytywały Mamę, czy może
już, może to już właśnie dziś? I codzien-
nie, kiedy Mama z uśmiechem kiwała
przecząco głową, zasmucone odchodziły
w cichy kącik jeżowego mieszkanka, w
którym czekały już posłania dla przyszłe-
go rodzeństwa. Najstarszy z gromady –
Szymek – pocieszał młodsze rodzeństwo,
pamiętając, jak sam czekał z niecierpliwo-
ścią na ich pojawienie się na świecie:
- Nie martwcie się, jeszcze może tylko
kilka dni. A potem to dopiero się zacznie.
- I rzeczywiście już wkrótce zaczęło się, i
to tak, że żaden z jeżowych braci ani żadna jeżowa siostra nie
były w stanie tego pojąć…
Właściwie to zaczęło się całkiem zwyczajnie. Jeżowy
Tata zabrał któregoś ranka całą swoją gromadkę na wyprawę
na drugi koniec parku, mrugając porozumiewawczo w stronę
uśmiechniętej i promiennej tego dnia Mamy. Dzień był wyjąt-
kowo słoneczny. Babie lato przyklejało się do małych jeżo-
wych pyszczków, a na kolce spadały miękko złote i czerwone
liście. Jeżyki były zachwycone. Tata z Szymkiem jak zawsze
opowiadali magiczne historie o dalekich podróżach poza park.
Żadne z jeżątek nie odważyło się jeszcze samo wypuścić dalej
niż do starego mądrego dębu, który w porozumieniu z wiatrem
śpiewał najpiękniejsze kołysanki. Ale każde z nich wiedziało,
czuło, że poza granicami parku, tam daleko, gdzie nie widać
już ani kamienia, ani starego dębu, ani znajomej ławki pod
jarzębinowym drzewkiem, tam daleko jest coś zupełnie nie-
zwykłego. Coś, co któregoś dnia każde z nich odważy się od-
kryć. Stamtąd właśnie przywędrował Tata, tam któregoś dnia
poznał Mamę. Tam urodził się Szymek. A teraz są tu – w naj-
piękniejszym jesiennym parku, wypełnionym ciepłym świa-
tłem słońca i oczekiwaniem na pojawienie się jeżykowego
rodzeństwa. Małe jeżowe serduszka biły tego dnia spokojnie,
w rytm jesiennej słonecznej ballady. Spokojne, szczęśliwe,
najszczęśliwsze pod słońcem.
Tymczasem w domku pod kamieniem działy się rzeczy
jeszcze bardziej niezwykłe. Jeżowa Mama urodziła trzy ślicz-
ne maleńkie jeżątka. Spały teraz spokojnie, przytulone do jej
ciepłego brzucha, wsłuchane w pierwszą historię, jaką słyszą
ich małe uszka. W jeżowych rodzinach jest bowiem taka tra-
dycja. Tradycja przekazywana z dziada pradziada jeża, strze-
żona pilnie przez wszystkich jeżowych rodziców. Kiedy na
świecie pojawia się kolejny jeżyk, jego Mama szepcze mu do
ucha wyjątkową historię. Jest to historia jeżowego rodu, z któ-
rej mały jeżyk dowiaduje się, dlaczego jeże mają kolce, po co
zbierają zapasy na zimę, dlaczego wolą wychodzić z domu
pod osłoną nocy, dlaczego czasem muszą chować się przed
ludźmi. Tego dnia Mama trzy razy opowiedziała po cichutku
tę historię. Wyszeptała ją z miłością i matczyną troską do
uszka Karolki, Helenki i najmniejszego uszka najmłodszego z
rodzeństwa – Piotrusia. Posłuchajcie, co
usłyszał Piotruś, kiedy pierwszy raz otwo-
rzył swoje małe jeżowe oczka – guziczki i
zobaczył uśmiechniętą buzię jeżowej Ma-
my:
- Piotrusiu, czekaliśmy na Ciebie,
przez bardzo długi czas. Jestem Twoją Ma-
mą, będę się o Ciebie troszczyć, martwić
się, kiedy odejdziesz zbyt daleko, będę o
Tobie myśleć i tęsknić, kiedy wybierzesz
się z rodzeństwem w daleką wyprawę w
świat. Wiesz, co to jest świat? To miejsce,
do którego zaprosiłam Cię razem z Twoim
Tatą. To miejsce, w którym będziesz rósł,
w którym poznasz swoje rodzeństwo, to
miejsce, które wkrótce pokochasz. Jesteś
jeżem. Wyjątkowym, niepowtarzalnym
stworzeniem, które słynie w całym świecie
ze swoich kolców. Wkrótce i Ty będziesz
je z dumą nosił na swoim grzbiecie. Kolce
są potrzebne, dadzą Ci ciepło w chłodne
dni, pomogą w zbieraniu jedzenia, ale prze-
de wszystkim – ochronią Cię, zawsze wte-
dy, kiedy będziesz się czegoś bał lub kiedy nie bę-
dziesz chciał z kimś rozmawiać. Kolce są bardzo potrzebne.
Nosił je Twój dziadek, nosi Twój ojciec, będziesz nosił i Ty.
Dzięki nim wszyscy poznają, że jesteś jeżem. Będziesz z nich
dumny. Wkrótce poznasz całą naszą rodzinę – Tatę, Szymka,
resztę jeżowego rodzeństwa. Wszyscy mamy kolce. Jesteśmy
jeżami. Dzięki nim. Wkrótce też dowiesz się, że życie jeża
wypełnione jest ciężką pracą. Jesienną porą zbieramy zapasy
na zimę, najczęściej pod osłoną nocy wybierając się na poszu-
kiwania do parku. W dzień bywa niebezpiecznie. Ale nie
martw się mój maleńki. Na wszystko przyjdzie w życiu czas.
Teraz zapamiętaj jedno – czekałam na Ciebie, jesteś częścią
mnie i kocham Cię ponad wszystko. Rośnij zdrowo i bądź
dumny ze swoich kolców. A teraz śpij, śpij Piotrusiu, a ja za-
nucę Ci jeżową kołysankę – usypiankę.
I zanuciła, a Piotruś zamknął swoje małe węgielkowe
oczka zmęczone długą podróżą w nowy nieznany mu świat.
Był spokojny, czuł ciepły zapach jeżowej Mamy i nie wiedział
jeszcze, że to, co właśnie wypełnia mu światłem małe jeżowe
serduszko nazywa się szczęściem i nadzieją.
O jeżyku Piotrusiu, który zrozumiał, co naprawdę oznacza
być jeżem -Katarzyna Bartela
rysunek: Marco Cavara
Tekst opublikowany po raz pierwszy w książce gromadzą-
cej bajki terapeutyczne powstałe w ramach programu
„Bajkowe pisanie” (Poznań, 2012)
Ten artykuł może składać się
z 100-150 wyrazów.
Artykuł możesz poświęcić
innowacjom, trendom finanso-
wym lub prognozom; możesz
skomentować wdrożone pro-
cedury lub ulepszenia bądź
scharakteryzować tempo roz-
woju firmy.
W aktualizowanych kolum-nach możesz zawrzeć list od
wydawcy, porady dla czytelni-
ków, recenzję książki lub pre-
zentację nowych pracowników
albo cennych klientów.
„Aby przykuć uwagę czytelników,
umieść tutaj interesujące zdanie lub
ciekawy cytat z artykułu.”
Jesień w jeżowym domku upłynęła bardzo szybko, dni
wypełniła praca, zbieranie zapasów, doglądanie maluchów.
Szybko też zaczęło się robić chłodniej, jeżyki coraz rzadziej
wychodziły spod kamienia, wolały przykryte liściową kołderką
wsłuchiwać się w opowieści wiatru albo snuć marzenia o pla-
nowanej wiosną wyprawie pod stary dąb. Maluchy rosły jak na
drożdżach, karmione ciepłym spojrzeniem Mamy i troską Taty.
Prawie cały czas spały, ale wszyscy wiedzieli, że to normalne –
kiedy dzieci rosną, muszą dużo spać, bo tylko w czasie ich snu
pojawiają się twarde kolce, niezbędny jeżowy atrybut. Starsze
rodzeństwo spoglądało z uśmiechem na śpiące maluchy i ma-
rzyło o tym, żeby w końcu pobawić się razem w jeżowego ber-
ka. Ale dzieci spały, budziły się tylko po to, żeby uśmiechnąć
się do Mamy i poprosić o kolejną porcję mleka. Jeżowa rodzin-
ka była tej jesieni bardzo szczęśliwa, najbardziej w świecie.
Któregoś dnia, kiedy śnieg już na dobre przykrył kamień w
parku puchową kołderką, wszyscy zapadli na dobre w zimowy
sen. W jeżowym domku nastała długa cisza, przerywana raz po
raz głośnym chrapaniem jeżowego Taty.
Mijały tygodnie, dzieci biegały po parku, hałasując przy
lepieniu bałwana i rzucając śnieżkami do celu, jakim stał się
jeżowy kamień. Kto z nich mógł przypuszczać, że celuje do
najprawdziwszego jeżowego domku? Któregoś dnia dzieci
przemaszerowały przez park prowadząc za rękę dziwnie smut-
ną kukłę marzanny. Wkrótce nieśmiałym krokiem przydreptała
do parku wiosna. Najpierw po cichutku, żeby nie przestraszyć
małych jeży, a później coraz głośniej i odważniej maszerowała
parkowymi alejkami, budząc po kolei kolejne kwiaty.
- Wstawajcie, czas otworzyć oczy! – usłyszał któregoś dnia
Piotruś i chociaż nie znał jeszcze głosu wiosny, poczuł, że
rzeczywiście już czas. Już czas, żeby w końcu poznać świat, o
którym tyle pięknych rzeczy opowiadała Mama.
Piotruś otworzył małe jeżowe oczka i z lekkim strachem
rozejrzał się wokół siebie. Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegł w
ciemnościach domku pod kamieniem, była uśmiechnięta twarz
jeżowej Mamy:
- Witaj skarbie, czekałam na Ciebie.
Świat był rzeczywiście najpiękniejszym miejscem, jakie
można było sobie wyobrazić. Pachnąca wilgocią porannej rosy
trawa, czarna ziemia, w której aż roiło się od smakowitych
dżdżownic, niebo, które zdawało się nie mieć końca. Piotruś
maszerował wokół kamienia jak zaczarowany, dreptając w ślad
za odważnymi krokami Szymka i słuchając jego opowieści.
Kręciło mu się w głowie od zapachu pierwszych kwiatów,
oczy bolały od nadmiaru słońca. Ptaki już nie szeptały; one
hałasowały jak oszalałe, budując gniazda i próbując nadrobić
towarzyskie zaległości całej długiej zimy. Piotruś czuł pierw-
szy raz w życiu, że to wielkie szczęście być takim małym je-
żem i maszerować sobie razem z bratem wokół kamienia.
Wielkie szczęście.
Bywały jednak takie dni, kiedy nie miał siły wstać z liściowe-
go posłania i nie rozumiał dlaczego. Czuł, że serce wyrywa się
do wiosny i zapachu parku, ale łapki nie mają siły ponieść ciała
na spacer. W takie dni najczęściej zostawał sam w jeżowym
domku, a Mama mocniej niż zawsze przytulała go do snu. Pio-
truś zastanawiał się też czasem, dlaczego reszta rodzeństwa nie
chce przyłączyć się do niego i Szymka, tylko spogląda nie-
śmiało w ich kierunku, jakby bojąc się podejść. Nie wiedział
też dlaczego, kiedy jest mu tak źle, Tata znika gdzieś na całe
dnie, a Mama, chociaż mówi, że tak bardzo go kocha, ukrad-
kiem ociera łzy. On jeszcze nigdy nie płakał, ale zapytał Szym-
ka, co to oznacza. Szymek zrobił się wtedy bardzo poważny i
powiedział, że dorosłe jeże płaczą bardzo rzadko – tylko wte-
dy, gdy są bardzo szczęśliwe lub gdy bardzo się czymś mar-
twią. Czy jeżowa Mama była taka szczęśliwa, czy może czymś
tak mocno się martwiła? Tego Piotruś nie potrafił jeszcze zro-
zumieć.
W domach jeży nie ma luster. Jeże ich nie potrzebują, bo
przecież każdy jeż wygląda tak samo. Wystarczy, że spojrzy na
buzię swojego brata czy siostrzyczki i dokładnie wie, jak sam
wygląda. Jednak pewnego dnia w domku pod kamieniem poja-
wiło się lustro. Przyniósł je Tato i postawił na samym środku
dużego pokoju. To był śliczny wiosenny dzień. Jeżątka biegały
wesoło goniąc się po parku. Mama krzątała się po kuchni, go-
tując zupę z dżdżownic dla całej gromadki. Tylko Piotruś z
niepokojem zerkał w stronę Taty, niosącego na grzbiecie dziw-
nie błyszczący przedmiot.
- Lustro… – wyszeptał z zachwytem Szymek, ciągnąc Piotru-
sia w stronę domku pod kamieniem. W domku nastała cisza.
Mama jeżowa i jeżowy Tata z troską w węgielkowych oczach
patrzyli na Piotrusia, który z drżącym serduszkiem zbliżał się
w kierunku lustra, mocno trzymając za rękę Szymka. Złowrogo
błyszcząca tafla lustra zdradzała odpowiedzi na wszystkie py-
tania, jakie ostatnio krążyły po małej głowie Piotrusia. Czuł, że
nie czuje się najlepiej, że coś złego się z nim dzieje, chociaż
nie potrafił ani nazwać tego, ani zapytać o to Mamy. Z niepo-
kojem zerknął w stronę rodziców.
- Będzie dobrze synku – uspokoił go głos Mamy, która próbu-
jąc ukryć łzy, mocno przytuliła go do siebie. Czuł, jak mocno
bije jej serce, czuł, jak bardzo go kocha, ale czuł też, że nie
zasługuje na tę miłość. Czuł to wszystko, bo wiedział, zobaczył
to na własne oczy. Z lustra spoglądała na niego dziwnie wyglą-
dająca postać jeża bez kolców.
- Czy to na pewno ja? A gdzie moje kolce? Gdzie? Czy ja na
pewno jestem jeżem? Przecież to nasza duma, nasza tradycja,
coś, co sprawia, że
jesteśmy kim jeste-
śmy. Kolce… Kol-
ce, których nie
mam? Dlaczego?
Skąd? Nie rozu-
miem… - I rozpła-
kał się, pierwszy
raz
w swoim krótkim
jeżowym życiu.
Płakał, czując na
pozbawionej kol-
ców głowie ciepłą
rękę Taty. Płakał
tak, jakby już nie
mógł nigdy prze-
stać. Tak długo, aż
zasnął ukołysany
niespokojnie biją-
cym sercem jeżo-
wej Mamy.
Śniło mu się,
że na plecach wy-
rosły mu nie tylko kolce, ale i
skrzydła. Mógł latać, wysoko, prawie pod samo błękitne niebo
pełne brzęczących owadów. Z góry spojrzał na cały park, na
cały swój jeżowy świat. Dostrzegł też całą swoją rodzinę –
roześmiane podczas zabawy rodzeństwo, rozmawiającego z
Tatą Szymka i uśmiechającą się do niego Mamę. Pomachała
mu i zawołała na obiad. Uśmiechnął się i powoli sfrunął na
polankę pod kamienny jeżowy domek. - Mój skarb… – wy-
szeptała do ucha jeżowa Mama i przytuliła go mocno do siebie.
- Jestem z Ciebie dumna, z Ciebie i z Twoich najpiękniejszych
jeżowych kolców. Takie same nosił Twój dziadek, takie same
ma Twój Tato. Mój wspaniały jeż, najwspanialszy.
strona 8
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
rysunek: Marco Cavara
strona 9
N
OW
Y W
GL
ĄD
(2) c
zerw
iec 2
/2013
I wtedy się obudził, po uśmiechu Mamy nie został żaden
ślad, kolce też zniknęły bezpowrotnie. Wokół była tylko ci-
sza nocy i strach, ciemny, samotny. Piotruś wypełnił go swo-
im cichym płaczem w liściową poduszkę.
Od tego dnia w jeżowym domku wiele się zmieniło.
Coraz częściej zdarzały się dni, kiedy Piotruś nie wstawał z
łóżka, przestał wychodzić na dwór. Prawie nic nie jadł, miał
ochotę zniknąć albo zasnąć na bardzo długo. Któregoś dnia
przestał w ogóle mówić. Mama codziennie przytulała go
przed snem i szeptała bajki. Tata jak co wieczór przychodził
opowiadać o tym, co dziś robił, co upolował, kogo spotkał
podczas przechadzki po parku. Szymek snuł swoje opowieści
o dalekiej wyprawie za dąb. A maluchy, nie rozumiejąc, dla-
czego Piotruś tylko śpi i nie chce się z nimi bawić, wyczeku-
jąco spoglądały w jego stronę. Ale on wcale nie chciał tylko
leżeć; chciał biegać z nimi, chciał ścigać się z wiatrem, szu-
kać przygód w zakamarkach parku. Tylko brakowało mu sił,
brakowało mu odwagi. Wiedział, że bez kolców naraża się na
duże niebezpieczeństwo podczas każdej zabawy. Czuł, że tak
niewiele go chroni. Powoli zaczynał mieć tego dość. Wszy-
scy zachowywali się co najmniej dziwnie, tak jakby nic się
nie zmieniło, a przecież zmieniło się wszystko. Tylko dlacze-
go nikt z nim o tym nie rozmawiał? Dlaczego nikt nie potrafił
mu wytłumaczyć, dlaczego nie ma kolców tak jak wszystkie
jeże? Dlaczego? „Kolce służą do obrony. Są bardzo ważne.
Bez nich ktoś mógłby Cię łatwo zranić, zrobić Ci krzywdę.
Dzięki nim jesteś jeżem” – słowa Mamy brzmiały teraz bar-
dzo głośno w jego maleńkiej głowie, kiedy co wieczór ze
łzami
w oczach próbował poskładać w całość swoją jeżową histo-
rię. „Czy ja jestem prawdziwym jeżem?”
Zbliżało się lato. Dni zaczął wypełniać leniwy upał.
Jeże coraz częściej chowały się przed prażącym słońcem w
cieniu kamiennego domku. Piotruś tego dnia postanowił
wyjść przed domek, czuł, że musi wyjść, po prostu musi być
teraz sam. Po cichutku wymknął się z pokoju i wyszedł pro-
sto w smugę jasnego czerwcowego światła. Przez chwilę
rozkoszował się ciepłem promieni słonecznych, ale jego ra-
dość nie trwała długo. Nagle poczuł, że zaczyna mu się krę-
cić w głowie, tak jakby stado motyli postanowiło urządzić
wyścigi i za tor obrało sobie przestrzeń w Piotrusiowej głów-
ce. Powoli zamknął oczy i osunął się w zimną i ciemną prze-
paść. Spadał, bardzo szybko, czuł strach i przerażającą pręd-
kość. Był coraz bliżej dziwnego chłodu, odbierającego wszel-
ką radość i światło. Nie chciał tego chłodu, jedyne o czym
teraz marzył, to być z powrotem w kamiennym domku i moc-
no przytulić się do jeżowej Mamy. I wtedy, nie wiedzieć
skąd, poczuł, że trzyma go czyjaś silna łapka. Łapka, która
nie pozwoli mu spaść, ta, która go uratuje, która pomoże mu
wrócić do domku. I usłyszał głos najstarszego brata. Tak! To
był Szymek:
- Piotruś, obudź się! Piotruś, musimy zejść ze słońca, szyb-
ciutko, idziemy do domu! - Poczuł tylko, jak silne łapki
Szymka podnoszą go ku górze i prowadzą do miejsca, gdzie
znowu poczuł się bezpiecznie.
Wieczorem, kiedy Piotruś odzyskał siły, długo rozma-
wiał z Mamą i Tatą. Pierwszy raz miał odwagę zadać im te
wszystkie pytania, które od zawsze krążyły w jego małej
główce. A oni pierwszy raz próbowali mu na nie odpowie-
dzieć.
- Mamusiu, dlaczego ja?
- Piotrusiu, tak się czasem dzieje. Czasem jest tak, że jedni
rodzą się silni, tak jak Szymek, inni rodzą się sprytni, tak jak
Karolka, a jeszcze inni rodzą się zupełnie wyjątkowi – tak jak
Ty, skarbie.
- Ale co to znaczy?
- Pamiętasz pierwszą historię, jaką wyszeptałam po Twoich
narodzinach?
- Pamiętam, ale… Ale Mamo, ja nie mam kolców…
- Tak, synku. Ale to wcale nie znaczy, że już nigdy nie bę-
dziesz ich miał. To nie znaczy też, że jesteś z tego powodu
gorszy, brzydszy, mniej wartościowy.
- Ale mówiłaś…
- Mówiłam, że Cię kocham i czekałam na Ciebie…
To była długa noc dla rodziny jeżów. Noc, podczas której
padło jeszcze więcej trudnych pytań, na które rodzice Piotru-
sia nie zawsze potrafili znaleźć odpowiedzi. Wtedy Mama
mocno przytulała synka do siebie, a Tata głaskał po głowie.
Piotruś pierwszy raz od bardzo dawna znowu czuł, że jest
kochany i bezpieczny.
- Zabierzesz mnie ze sobą na wyprawę daleko, daleko za
korzenie starego dębu? – przed zaśnięciem zdążył jeszcze
zapytać Szymka.
- Pewnie, że Cię zabiorę, bracie. Przecież nie odważyłbym
się za żadne skarby świata pójść tam sam…
W dniu 19 kwietnia 2013 roku odbyła się II Ogólnopolska Konferencja Naukowa pt. „ Inteligentni Inteligentni”. Wykład
inauguracyjny pt.: Dlaczego inteligencja człowieka mierzona ilorazem inteligencji jest wysoce cenioną wartością? wygłosił je-
den z najwybitniejszych psychologów – prof. dr hab. Jan Strelau. Konferencja cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem, udział w niej wzięło około 300 osób. Tematyka referatów za-
prezentowanych podczas Konferencji była bardzo zróżnicowana. Prelekcje dotyczyły m.in. inteligencji emocjonalnej, roli wcze-
snodziecięcej inteligencji w dorosłym życiu, procesów poznawczych czy inteligencji zwierząt. Podczas Konferencji odbyły się wybory najciekaw-
szych wystąpień. Laureatami nagród zostali:
* mgr Kasper Kalinowski za referat pt. "Wpływ wczesnodzie-
cięcej inteligencji na dorosłe życie. Dlaczego ludzie inteligentni
chorują rzadziej, żyją dłużej, a i ich nasienie ma wyższą ja-
kość ?”
* Marcin Janczyk za referat pt. "Obniżanie się ludzkiej inteli-
gencji
genotypowej, a przyszłość cywilizacji. Wpływ dysgenicznego
rozmnażania się na inteligencję"
* lic. Konrad Solarz za referat pt. "Wpływ przezczaszkowej
stymulacji prądem elektrycznym (tDCS) na uczenie".
Co w PSSiAP-ie piszczy? „Inteligentni, inteligentni”- Ola Lubikowska
fotografia: Agata Mazepus
strona 10
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
Pamięć, czyli zdolność do przechowywania, magazy-
nowania i odtwarzania informacji jest jedną z podstawowych
funkcji poznawczych naszego umysłu. Wyszczególniono wie-
le rodzajów pamięci, rozpatrywano ją z rozmaitych stron np.:
ze względu na czas trwania (pamięć długotrwała i krótkotrwa-
ła), ze względu na rodzaj kodowania (pamięć sensoryczna,
pamięć semantyczna), ze względu na dostęp, jaki do niej ma-
my (pamięć jawna i niejawna) i wiele innych. Jednakże pomi-
mo tego pamięć, a przynajmniej wiele jej aspektów, nadal
stanowi dla nas tajemnicę...
Daniel Schacter- harwardzki psycholog w swojej
książce „Siedem grzechów pamięci”, opartej na najnowszych
badaniach naukowych, stara się „rozjaśnić niektóre z ciem-
nych plam” niewiedzy. Opowiada o wadach pamięci, które
utrudniają nam codziennie życie, ale nie zapomina i o dobrych
stronach. Defekty pamięci nazywa grzechami. Wyróżnia ich
siedem: nietrwałość (osłabienie lub tracenie pamięci z cza-
sem), roztargnienie (zakłócenie powiązań pomiędzy pamię-
cią a uwagą), blokowanie
(chwilowy brak dostępu do
danych zakodowanych w pa-
mięci), błędna atrybucja
(przypisanie pamiętanej infor-
macji niewłaściwego źródła),
tendencyjność (wpływ posia-
danej wiedzy oraz przekonań
na informacje na temat prze-
szłości), uporczywość
( nieustanne powracanie jakie-
goś wspomnienia).
Myślę, że wszyscy
znamy wierszyk dla dzieci o
panu Hilarym gubiącym okula-
ry i po długich poszukiwaniach
znajdującym je na własnym
nosie i o tym właśnie chciałam
opowiedzieć, bo każdy z nas
ma w sobie troszeczkę Hilare-
go. Czy zdarzały Wam się sy-
tuacje, że wbiegając na chwilę
do domu rzucaliście klucze w
pozornie oczywiste miejsce, w
pośpiechu zabieraliście po-
trzebne Wam dokumenty, zer-
kając w przelocie na zegarek, aby nie spóźnić się na autobus i
nagle- o ironio!- klucze wyparowały ? Rozpoczynaliście go-
rączkowe przeszukiwanie domu i znajdowaliście klucze w
miejscu, gdzie wcale nie przypominaliście sobie, że je kładli-
ście ? Duchy ?- Niekoniecznie... Oto działanie grzechu roztar-
gnienia.
Zapamiętanie informacji zależy od stopnia i rodzaju
rozbudowanego kodowania. Jedną „z dróg” niedopuszczenia
do rozbudowanego kodowania jest zakłócenie lub odwrócenie
uwagi podczas nabywania nowej informacji. Badacze pamięci
sądzą, że warto wyróżnić dwa rodzaje pamiętania o wydarze-
niach przeszłych: wspomnienia i wrażenia znajomości. Te
drugie nie wymagają głębokiego kodowania, ale co za tym
idzie, nie są nośnikiem szczegółowych informacji. Przykłado-
wo mijając kogoś na ulicy możesz stwierdzić: „Oo skądś go
znam...” ale nie będziesz w stanie stwierdzić skąd czy też kim
jest ta osoba. Być może jest to osoba którą mijasz na uczelni,
albo ostatnio kupowałeś koło niej piwo w pubie, ale nie zwró-
ciłeś na nią uwagi- szczegółów brak. Gdy wbiegłeś do domu-
zdenerwowany wystąpieniem, które zaraz masz wygłosić nie
myślałeś o kluczach lecz o dokumentach potrzebnych do pre-
zentacji, powtarzałeś w myślach tekst. Dzieląc uwagę pomię-
dzy dokumenty i powtarzanie wystąpienia, na klucze już nie-
wiele pozostało- rzuciłeś je byle gdzie. Wg badaczy u osób
starszych występuje coś na kształt chronicznego stanu po-
dzielności uwagi.
„Dziury” w uwadze powodujące roztargnienie wystę-
pują najczęściej przy czynnościach rutynowych. Na początko-
wych etapach wykonywania skomplikowanych czynności
bardzo mocno się przy nich skupiamy, przykładamy do nich
wiele uwagi np. prowadzenie samochodu- pierwsza jazda jest
bardzo ostrożna, uwaga skupiona. Jednakże wraz ze zdobywa-
niem wprawy, a co za tym idzie stopniową automatyzacją,
jesteśmy w stanie prowadzić samochód układając plany na
wieczór czy też rozmawiając ze współpasażerem. I nagle oka-
zuje się, że już dojechaliśmy do domu, nie pamiętając w ogóle
przebytej drogi. Automatyzacja oszczędza nasze zasoby po-
znawcze, niestety kosztem pamięci.
Dzięki nowoczesnym technikom obrazowania mózgu
takimi jak PET czy fMRI
wiadomo, że aktywacja
dolnego rejonu lewego pła-
ta czołowego podczas ko-
dowania wiąże się z póź-
niejszym pamiętaniem in-
formacji. Wg badań gdy
uwaga jest podzielona ob-
szar ten nie jest aktywowa-
ny (lub jedynie w niewiel-
kim stopniu), co wiąże się z
zapominaniem. Istnieją
wyniki badań, które pozwa-
lają przypuszczać, że ob-
szar ten związany jest także
z automatyzmem (im bar-
dziej zautomatyzowana
czynność tym mniejszy
stopień aktywacji).
Z grzechem roztargnienia
wiąże się również tzw. zja-
wisko ślepoty na zmianę.
Daniel Levin i Daniel Si-
mons postanowili zbadać je
w życiu codziennym. Jeden
z eksperymentatorów pytał
o drogę którąś z osób idą-
cych przez campus akademicki. W czasie rozmowy pomiędzy
nimi przechodziło dwóch ludzi (w tym drugi eksperymenta-
tor) niosąc drzwi. Za drzwiami obaj mężczyźni wymieniali się
i kiedy ludzie niosący drzwi odchodzili, osobą pytającą o dro-
gę był już drugi eksperymentator. Jedynie siedmiu z piętnastu
badanych odnotowało zmianę ! Powierzchowne kodowanie,
skutkuje zapamiętaniem mniejszej ilości szczegółów, a co za
tym idzie podatnością na „ślepotę na zmianę”.
Jeśli zauważyliście działanie grzechu roztargnienia w
swoim życiu i chcielibyście dowiedzieć się jak z nim walczyć,
albo dowiedzieć się w jaki sposób funkcjonują pozostałe grze-
chy, odsyłam i gorąco polecam książkę Daniela Schactera
„Siedem grzechów pamięci”.
Bibliografia:
Daniel L. Schacter, Siedem grzechów pamięci, Państwowy Instytut Wydaw-niczy, Warszawa 2003
Grzeszna pamięć—Martyna Tomczak
rysunek: Łukasz Rybkowski
Mistrz drugiego planu-Joanna Oprawa N
OW
Y W
GL
ĄD
(2) c
zerw
iec 2
/2013
strona 11
Mam kilka marzeń. Tak jak każdy. A miałam ich
kiedyś jeszcze więcej. Mówią, że życie weryfikuje wiele pla-
nów i nadziei. Każdy ma tu swoje podszyte smutkiem dno,
ale… puenta będzie optymistyczna. Czy ktoś kiedyś spojrzał
na swoje niespełnione marzenia z drugiej strony? Nawet nie z
dozą chłodu i zupełnie na trzeźwo. Po prostu z innej perspek-
tywy. Skąd wiadomo, że to czego pragniemy, a nie otrzymu-
jemy, jest rzeczywiście tym, co byłoby dla nas najlepsze?
Skąd ta pewność, że to do czego uparcie dążymy, to nasze i
tylko nasze pragnienie, a nie powtórka z tego, czego chcieli-
by czy czego oczekują od nas inni? Czym są marzenia? Te
prawdziwe…
Świat pędzi do przodu. Dzień za dniem, tydzień za
tygodniem, miesiąc za miesiącem. To, co się liczy, to czas i
sukces. W końcu jedno i drugie to pieniądz. Krótka piłka,
proste pytanie - skąd przyszedłeś i dokąd zmierzasz? Czy
jesteś szczęśliwy? Co
daje Ci radość?
Ok. Nie będę
może piąć się po
szczeblach kariery w
ogromnej korporacji.
Nie zostanę też wielką
uczoną, zakręconą
zgłębianiem swojej
dziedziny. Podobnie
jak nie stanę się duszą
towarzystwa, atrakcją
wieczorów i znakomitą
mówczynią. Nie stwo-
rzę firmy roku i nie
zbiję na tym majątku. I
może całe szczęście.
Nikt nie wie na pewno,
czy szczyt szczytów
naprawdę nim jest.
Przeważnie zawsze jest
coś, co jest jeszcze
wyżej. Na początek
może po prostu będę.
Na początek posłu-
cham siebie. Zapytam, czy to, czego nie mam, jest tym czego
bezwzględnie potrzebuję. Często się zastanawiam… a gdyby
tak zatrzymać kilka pędzących, zapracowanych osób w poło-
wie drogi na tramwaj i zapytać, bez wstępów, czy żyją swoją
własną pełnią życia? Jakkolwiek irracjonalnie i nierozsądnie
to brzmi - w rzeczywistości kryzysu, wyzysku i ciągłej walki
o przetrwanie, gdzie nikt się przesadnie nie zastanawia, tylko
robi swoje. Tak, wiem. Mimo wszystko, zaryzykujmy choć
raz i nie stójmy na ziemi zawsze tak twardo, nie tak do bólu.
Życie i tak nas dogoni w najmniej oczekiwanym momencie.
Mechanizm sprzężony. Jeśli będziesz się stroszył, niemal
wbijał stopy w ziemię i za wszelką cenę próbował być gó-
rą… to ono Ci odpowie. Ależ oczywiście. Tym samym. W
końcu życie to my, to ja i Ty. Walcząc z życiem, walczymy
ze sobą.
Człowiek - istota społeczna. O, tak! Oni się spieszą,
to i Ty się spieszysz. Jeśli Ty się spieszysz, to z pewnością
zacznę i ja. Samonakręcająca się machina. Odmiana czasow-
ników w pierwszej osobie: chcę, muszę, potrafię, pokażę.
Całkiem pokaźny tłum, który goni przeważnie w jedną stro-
nę, nie będąc jednak jedną drużyną. Rozpychamy się łokcia-
mi, choć naprawdę nawet nie wiemy kim jest człowiek, który
idzie obok. Jeśli nie masz siły, to zostajesz z tyłu, spychają
Cię na bok. No przecież na to nie pozwolisz! Ludzie jak sa-
motne planety krążące po różnych orbitach, miliony kilome-
trów od siebie. Tak blisko i tak daleko. Trasa w stronę słoń-
ca, bliżej i bliżej, a tak naprawdę wciąż tylko wokół. Tylko i
aż. Kto jednak wytrwale dotarł do słońca, ten wie jak wiele
może mieć ono twarzy i jak można się spalić. A przecież to
życie. Wszystko wokół to życie. To ja i Ty. Jeszcze możesz
zawrócić.
Czasem zwolnienie kroku, a nawet zawrócenie, to
nie tchórzostwo - to dowód prawdziwej odwagi. Nie sztuką
jest iść ślepo za tłumem. Sztuką jest znaleźć w sobie taką siłę
i taką motywację, by pójść własną drogą. Nikt nie obiecał, że
będzie łatwo, ale z pewnością będzie prawdziwie. Jeśli więk-
szość życia spędzasz na tym, co musisz, czego się od Ciebie
wymaga i oczekuje, jeśli czasem czujesz coś naprawdę, ale
nie masz kiedy o tym
pomyśleć, bo to nie-
rentowne, nierozsąd-
ne, za mało innowa-
cyjne… stój! Zostań
mistrzem drugiego
planu, ale takim który
ma pasję, który kocha
życie, który patrzy za
siebie i nie żałuje, że
żył za mało, za krót-
ko, za szybko. Ra-
chunki nie zapłacą
się same, tak jak w
Twoim portfelu nie
nastąpi cudowne roz-
mnożenie. Jeśli jed-
nak będziesz żył ze
sobą w zgodzie, słu-
chał siebie, zauważał
innych ludzi, szukał
swojej pasji - nie
zginiesz. Szczęśli-
wych szczęście znaj-
duje łatwiej. Sam
majątek i pozycja jesz-
cze nikogo nie zaprowadziły do tego słońca, które nie spala,
a oświetla łagodnie ciepłem swoich promieni. Wbrew temu,
co widzisz wokół i jak bardzo czujesz, że nie masz na to
wpływu - Twój los i Twoje życie zależą tylko od Ciebie.
Postawmy wielokropek w tym miejscu. Opowieść
dopiero się zaczyna. Dla nas wszystkich razem i dla każdego
z osobna. Odłóż gazetę, komputer, wyjmij słuchawki z uszu.
Widzisz, słyszysz, czujesz? Przyszła wiosna. Uśmiechnij się
do siebie i do tego, kto stoi obok Ciebie. W myśl tytułu zna-
nej książki - Jedz, bo masz co, Módl się, bo masz do kogo,
Kochaj - bo zawsze jest ktoś, kto potrzebuje Twojej miłości.
Jak to się mówi - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
i totalnie nieważne jest to, którego planu jesteś mistrzem. Tak
naprawdę plan jest tylko jeden i dla każdego jest w nim miej-
sce.
rysunek: Łukasz Rybkowski
Ten artykuł może składać się
z 100-150 wyrazów.
Artykuł możesz poświęcić
innowacjom, trendom finanso-
wym lub prognozom; możesz
skomentować wdrożone pro-
cedury lub ulepszenia bądź
scharakteryzować tempo roz-
woju firmy.
W aktualizowanych kolum-nach możesz zawrzeć list od
wydawcy, porady dla czytelni-
ków, recenzję książki lub pre-
zentację nowych pracowników
albo cennych klientów.
„Aby przykuć uwagę czytelników,
umieść tutaj interesujące zdanie lub
ciekawy cytat z artykułu.”
Psychokalendarz - Martyna Tomczak
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
strona 12
1
kwietnia
1908
urodził się Abraham Maslow, amerykański psycholog, autor teorii hierarchii potrzeb. Jeden z najważniejszych
przedstawicieli nurtu psychologii transpersonalnej i psychologii humanistycznej, będącą alternatywą wobec
szkół ortodoksyjnej psychoanalizy z jednej, a behawioryzmu z drugiej strony.
11
kwietnia
1906
zaczyna się korespondencja między Sigmuntem Freudem, a Carlem Jungiem, kiedy to „ojciec psychoanalizy”
w pierwszym liście dziękuje za podarowanie książki autorstwa Junga, gdzie opisane są badania potwierdzające
teorie o neurozie Freuda.
8
maja
1940
pojawił się pierwszy raport o pozytywnych efektach terapii szokowej wykorzystującej wstrząsy insulinowej w
leczeniu pacjentów z przewlekłymi zaburzeniami psychicznymi. Terapia polegała na wywoływaniu powta-
rzanych stanów ciężkiej hipoglikemii i śpiączki przy użyciu wstrzyknięć insuliny, obecnie uznana za niebez-
pieczną, nie ma już miejsca w medycynie.
15
maja
1889
Charles-Édouard Brown-Séquard, 72 letni profesor medycyny Kolegium Francuskiego wstrzykuje sobie hor-
mony pobrane z jąder świnek morskich twierdząc, że jego „eliksir” odmładzać seniorów i przedłużać ludzkie
życie.
6
czerwca
1921
13
czerwca
1886
Hermannowi Rorschach’owi udaje się namówić (po 8nieudanych próbach) szwajcarskie wydawnictwo na opu-
blikowanie jego Testu Plam Atramentowych, który wnioskuje się o nieświadomych treściach psychicznych,
cechach osobowości i zaburzeniach psychicznych, w jego książce Psychodiagnistik.
Ludwig II, (Szalony Ludwig, Bajkowy Król), król Bawarii skacze z mostu do jeziora Starnberg wraz ze swym
psychiatrą, Bernardem von Gudden. Oboje mężczyźni zginęli. Oczywiście wypadek miał miejsce w czasie,
kiedy to nawet lekarze nie byli sobie w stanie poradzić z przeniesieniem w terapii psychologicznej.
Psychokonkret– Klaudia Szafrańska
NAGRODA BEZ ALKOHOLU
„Sądzimy, że to pierwszy eksperyment, który wykazał, że już sam smak napoju alkoholowego, bez wpływu alkoholu, zwięk-
sza aktywność dopaminy w centrach nagrody w mózgu” - mówi profesor neurologii David A. Kareken. Uczeni z Indiana Univer-
sity School of Medicine przeprowadzili badania, w których brało udział 49 mężczyzn. Badanych dwukrotnie poddano pozytrono-
wej tomografii emisyjnej (PET). Po raz pierwszy po spożyciu piwa, po raz drugi po spożyciu napoju energetycznego Gatorade.
Naukowcy szukali dowodów na podwyższony poziom dopaminy.
Badania wykazały, że po spożyciu piwa aktywność dopaminy była znacznie wyższa niż po Gatorade. Co więcej, efekt ten
był wyraźniejszy u osób, które miały alkoholików w rodzinach których. Większa aktywność dopaminy u osób z historią alkoholi-
zmu w rodzinie może zaś wskazywać na prawdopodobieństwo, że jest to dziedziczny czynnik ryzyka zapadnięcia na alkoholizm. Osobom biorącym udział w badaniu podawano 15 ml ich ulubionego piwa, które spożywali przez 15 minut. Mogli dzięki
temu cieszyć się smakiem, jednak nie dochodziło do żadnych wykrywalnych zmian poziomu alkoholu we krwi, alkohol nie miał
też żadnego wpływu na organizmy badanych. Co więcej, badani informowali, że po próbowaniu piwa mieli ochotę na więcej.
Efektu tego nie zaobserwowano po spożyciu napoju, mimo iż wielu z nich mówiło, że Gatorade smakował im bardziej niż piwo.
Źródło: http://medicine.iu.edu/
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
strona 13
FACEBOOK UNIESZCZĘŚLIWIA Czy nam się to podoba, czy nie, serwisy społecznościowe stały się platformą porównań społecznych. Bycie (mimowolnym)
świadkiem wspaniałego rozwoju czyjejś kariery zawodowej czy imponujących podbojów miłosnych wywołuje nie tylko zawiść,
ale i uczucie samotności czy niespełnienia.
Profesor Peter Buxmann, dr Thomas Widjaja i Helena Wenninger z Technische Universität Darmstadt oraz dr Hanna Kra-
snova z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie badali użytkowników Facebooka. Pytali ich o uczucia po odwiedzeniu platformy.
Okazało się, że u ponad 1/3 wystąpiły przede wszystkim negatywne emocje, np. frustracja, złość czy spadek zadowolenia z wła-
snego życia. Niemieccy badacze stwierdzili, że podstawową przyczyną tego stanu była zazdrość w stosunku do znajomych z ser-
wisu. "Z naszych obserwacji wynika, że część sfrustrowanych osób odchodzi z Facebooka albo przynajmniej ogranicza częstość
odwiedzin" - opowiada Krasnova. Najsilniejszą zawiść okazały się wzbudzać zdjęcia z wakacji (odpowiadały one za ponad połowę odnotowanych przypad-
ków zazdrości). Na drugim miejscu uplasowały się kontakty społeczne. Użytkownicy Facebooka mogli bowiem np. z łatwością
porównać, ile osób złożyło życzenia urodzinowe im oraz innym znajomym. Podobnie miały się sprawy ze zliczaniem znaczni-
ków "lubię to" w przypadku umieszczanych zdjęć i postów. Ludzie w wieku ok. 35 lat najbardziej zazdrościli innym życia rodzinnego, a kobiety przeżywały frustrację na punkcie
atrakcyjności fizycznej. U niektórych osób nasilało to tendencję do przechwalania się, zwiększało też pokusę, by prezentować się
w lepszym niż dotąd świetle. Mężczyźni skupiali się wtedy na informacjach dot. osiągnięć, a panie kładły nacisk na dobry wy-
gląd i życie społeczne. Choć respondenci [a było ich 584] z oporami przyznawali się do facebookowej zawiści, często zakładali, że zazdrość może
stać za frustracją innych użytkowników serwisu [...]. Dostęp do licznych pozytywnych wiadomości i profili pozornie szczęśli-
wych ludzi sprzyja porównaniom społecznym, prowadząc do szybkiego narastania zawiści. Offline trudno byłoby zdobyć tyle
informacji. Jednostki nieangażujące się w żadną aktywność, które za pośrednictwem serwisów społecznościowych dowiadują się
o nowinkach (czytają posty znajomych, przeglądają ostatnie zdarzenia i zdjęcia), najczęściej doświadczają negatywnych emocji. Psycholodzy zauważyli, że gdyby przeanalizować przyczyny (sieciowe i pozainternetowe) odczuwanej ostatnio zawiści, Facebo-
okiem można by wyjaśnić aż ok. 1/5 tego typu sytuacji. Ponieważ zazdrość nasila chęć ulepszania swojego profilu, a w rezultacie
wywołuje to zawiść pozostałych, Niemcy zaczęli się posługiwać sformułowaniem "spirala zawiści". Niemcy zaznaczają, że choć niekiedy facebookowa zawiść zagraża osobistemu szczęściu i prowadzi do unikania serwisu,
do tej pory nie badano dynamiki tego procesu. Stąd pomysł na 2-częściowe studium. W pierwszym etapie oceniano skalę, zakres
tematyczny i naturę incydentów zazdrości. W drugim określano, jak w zależności od intensywności biernego śledzenia losów
znajomych zawiść wpływa na zadowolenie z życia. Na przełomie lutego i marca badacze przedstawią uzyskane wyniki na konfe-
rencji w Lipsku.
Źródło: http://www.hu-berlin.de/
BIERNE PALENIE USZKADZA PAMIĘĆ PROSPEKTYWNĄ Bierne palenie uszkadza pamięć prospektywną, która dotyczy czegoś, co ma być wykonane w przyszłości. W eksperymencie
naukowców z Northumbria University udział 83 osoby. Dwudziestu siedmiu palaczy porównywano z 2 grupami niepalących
ochotników. Przedstawiciele jednej (27) regularnie kontaktowali się z palaczami: mieszkali z nimi lub spędzali w ich towarzy-
stwie sporo czasu. Jak wyliczyli Brytyjczycy, oznaczało to bierne palenie przez 25 godzin tygodniowo średnio na przestrzeni 4,5
roku. Reszta (29) nie miała nigdy kontaktu z dymem tytoniowym. W ramach Testu Pamięci Prospektywnej Cambridge (Cambridge Prospective Memory Test, CAMPROMPT) wszyscy styka-
li się z zadaniami opartymi na czasie (w ramach których trzeba pamiętać, by zrobić coś, np. wyjść z domu, po upływie jakiegoś
czasu) i na czynności (odnoszą się one do pamięci przyszłych intencji i działań, np. "Obejrzę po południu mecz, ale najpierw mu-
szę napisać esej"). Podczas analiz psycholodzy brali poprawkę na wiek, iloraz inteligencji, inne stosowane używki/leki oraz na-
strój. Okazało się, że w porównaniu do biernych palaczy, 100 % "abstynentów" przypominało sobie znacząco większą liczbę za-
dań bazujących na czasie. Z kolei bierni palacze wypadali lepiej od aktywnych palaczy. Jeśli chodzi o zadania oparte na czynno-
ści, nie odnotowano istotnych statystycznie różnic między niepalącymi grupami, jednak zarówno bierni palacze, jak i w ogóle
niepalący znowu zdeklasowali palaczy. Źródło: http://www.sci-news.com/
Abecadło psychologiczne - Martyna Tomczak
ARNUMA EFEKT- nazwa pochodzi od przedsiębiorcy, organizatora, a zarazem szarlatana- P.T. Barnuma,
najbardziej znanego z aforyzmu „Co chwila przychodzi na świat nowy naiwniak”. Istota efektu polega na tym,
że wielu ludzi łatwo akceptuje jako trafny opis, każdy sprytnie ułożony zestaw cech, oparty na ogólnych, ste-
reotypowych sądach. Na tym bazują oszustwa astrologów tworzących horoskopy, wróżbitów, jasnowidzów.
Ten artykuł może składać się
z 100-150 wyrazów.
Artykuł możesz poświęcić
innowacjom, trendom finanso-
wym lub prognozom; możesz
skomentować wdrożone pro-
cedury lub ulepszenia bądź
scharakteryzować tempo roz-
woju firmy.
W aktualizowanych kolum-nach możesz zawrzeć list od
wydawcy, porady dla czytelni-
ków, recenzję książki lub pre-
zentację nowych pracowników
albo cennych klientów.
„Aby przykuć uwagę czytelników,
umieść tutaj interesujące zdanie lub
ciekawy cytat z artykułu.”
strona 14
NO
WY
WG
LĄ
D (2
) czerw
iec 2
/2013
LIŹNIAKA KONTROLNEGO METODA- procedu-
ra eksperymentalna, w której kontroluje się czynniki
dziedziczne. Jedno z bliźniąt jednojajowych poddawa-
ne jest manipulacji eksperymentalnej, a drugie zaś nie.
Wykorzystywano ją np., przy badaniu inteligencji- na
ile determinują ją geny a na ile środowisko.
RADYGLOZJA- nienormalne spowolnienie mowy.
ULIMIA NERWOWA- (bulimia nervosa) żarłoczność psychiczna, zespół zaburzeń odżywiania się, dla którego
charakterystyczne są nawracające epizody przejadania się, po których następuje nadużywanie środków przeczysz-
czających i wywoływanie u siebie wymiotów. W klasycznej postaci zespołu szybko zjadane są, prawie bez prze-
żuwania, olbrzymie ilości wysokokalorycznych pokarmów. Epizodom zwykle towarzyszy depresja z poczuciem
winy i niskie poczucie własnej wartości.
URZA MÓZGÓW (brainstorming)- technika rozwiązywania problemów grupowych, polegajaca na siadaniu
w kręgu i przedstawianiu najrozmaitszych poglądów i rozwiązań dotyczących omawianego zagadnienia.
RAK FLUENCJI- termin ogólny, określający każdy rodzaj zaburzenia płynności mowy, np. jąkanie.
Co w PSSiAPie piszczy? „MPASZ” Agata Mazepus
To była już czwarta edycja konferencji Między psychologią a sztuką. Pierw-
szego dnia konferencji, 18 maja, na Wydziale Nauk Społecznych UAM-u artyści,
psycholodzy, znawcy sztuki, reklamowcy i terapeuci wygłaszali referaty oraz
przedstawili plakaty dotyczące szeroko rozumianej kwestii sztuki w psychologii i
psychologii w sztuce. Wyróżniono pięć referatów: mgra Kaspra Kalinowskiego,
mgr Anny Nowotnik, mgr Mai Stańko-Kaczmarek, mgra Adama Zamełki oraz Ad-
ama Zasińskiego i Agaty Mazepus. Wykład inauguracyjny wygłosił gość honorowy Konferencji – profesor Wie-
sław Karolak, który opowiedział o
tym, jak wyglądają prowadzone
przez niego warsztaty Land Artu.
Ci, których referat zainteresował, mogli przekonać się, jak wyglądają te warszta-
ty w praktyce, podczas drugiego, warsztatowego dnia konferencji, który odbył się
w Pałacu w Wąsowie. Oprócz warsztatu z zakresu sztuki ziemi, odbyły się rów-
nież warsztaty muzykoterapii, choreoterapii czy fotoedycji. Konferencja cieszyła
się sporym zainteresowaniem. Organizatorzy zapowiadają, że przyszłoroczna,
jubileuszowa edycja konferencji będzie jeszcze bardziej wyjątkowa.
rysunek: Łukasz Rybkowski
fotografia: Agata Mazepus
fotografia: Agata Mazepus
NO
WY
WG
LĄ
D (I2
czerw
iec 2
/2013
strona 15
25. kwietnia na Wydziale Nauk Społecz-
nych odbyły się II Wielkopolskie Targi Pracy i
Rozwoju ps!kariera zorganizowane przez
PSSiAP we współpracy z WNS.
Na oficjalnym otwarciu przemówienia wygłosi-
li prof. dr hab. Ryszard Cichocki i Zastępca
Dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w
Poznaniu Michał Stuligrosz.
Wydarzenie to miało na celu stworzyć
platformę spotkania między studentami naszego
wydziału a ich potencjalnymi pracodawcami, pomóc im w ukierunkowaniu swoich zainteresowań, dowiedzieć się więcej o
specyfice pracy w poszczególnych sektorach rynku, wreszcie o możliwościach zatrudnienia w interesujących ich firmach po
lub jeszcze w trakcie trwania studiów.
Targi Pracy i Rozwoju poprzedziło wykonanie internetowej ankiety, za pomocą której przebadano 245 studentów WNS.
W badaniu pojawiły się pytania dotyczące firm, które studenci chcieliby spotkać podczas Targów oraz interesujących ich
warsztatów.
W efekcie, na terenie uczelni pojawiło się 18 wystawców z różnych branż, począwszy od poradni psychologicznych,
przez firmy zajmujące się HR, po agencje reklamowe. Spotkać można było przedstawicieli m.in. : Imperial Tobacco, BMSS,
Wielkopolskiego Centrum Onkologii, czy Centrum Inicjatyw Młodzieżowych Horyzonty. Studenci mieli okazję porozmawiać
z przedstawicielem pracującym w interesującej ich branży, rozwiać ewentualne wątpliwości oraz, co najważniejsze, otrzymali
szansę na zdobycie stażu i praktyk.
Oprócz części wystawowej , w dniu Targów odbyło się 5 warsztatów, do udziału w których mógł zgłosić się każdy chęt-
ny student naszego Wydziału. Zostały one przeprowadzone przez naszych wystawców, m.in. przez firmy Imperial Tobacoo,
czy Eureka HR. Była to kolejna okazja do jeszcze lepszego zapoznania się z warunkami pracy w poszczególnych firmach.
Kolejnym elementem składowym Targów były panele dyskusyjne „Student WNS idzie do pracy”, które odbywały się co ty-
dzień, przez miesiąc po wydarzeniu. Na każdy panel zaproszono troje specjalistów, praktyków, których praca związana jest z
kierunkami studiów na WNS. Studenci mogli spotkać się m.in. z psychoterapeutami, psychoonkologami, psychologami bizne-
su, osobami kierującymi instytucjami kulturalnymi, czy prowadzącymi agencje reklamowe. Podczas tych spotkań opowiadali
oni o swojej ścieżce kariery, dzieli się swoim doświadczeniem, jak najlepiej wejść na rynek pracy, na co zwracać uwagę pod-
czas ubiegania się o konkretne stanowisko i przede wszystkim odpowiadali na wszystkie pytania i wątpliwości studentów. Pa-
nele cieszyły się dużym powodzeniem, w sumie wzięło w nich udział ponad 160 studentów naszego wydziału. II edycja Targów Pracy i Rozwoju, rozszerzona na wszystkich studentów WNS, była dużym przedsięwzięciem organiza-
cyjnym, podczas którego studenci chcieli ułatwić swoim koleżankom i kolegom dostęp do praktyków i potencjalnych praco-
dawców, co wydaje się być dzisiaj jednym z największych problemów młodych ludzi.
Co w PSSiAPie piszczy? Targi Pracy i Rozwoju –Róża Guźniczak
Mistrzowie psychologii to nowy projekt poznańskiego biura PSSiAP-u.
Co w PSSiAPie piszczy? Mistrzowie Psychologii –Paula Borek
Na dobry początek 14 maja na Wy-
dziale Nauk Społecznych odbył się
wykład profesora doktora habilito-
wanego Dariusza Dolińskiego pod
tytułem „Bezrefleksyjność - zdro-
wie, edukacja, wpływ społeczny”.
Wizyta profesora Dolińskiego była
ważnym wydarzeniem, ponieważ
w ocenie organizatorów, a także
uczestników na nasz Uniwersytet
przyjechał prawdziwy mistrz.
Traktujemy to jako zapowiedź, że
kolejne wykłady będą na podob-
nym poziomie, bowiem po spotka-
niu odbył się konkurs w ramach
którego dostaliśmy wiele cieka-
wych sugestii i pomysłów na kolej-
nych gości. Uczestnicy konkursu
mogli zdobyć
dwie książki
„Psychologiczne
mechanizmy
reklamy” z pod-
pisem autora.
Już teraz
zapraszamy czy-
telników Nowe-
go Wglądu do
udziału w kolej-
nych wykładach
z mistrzami psy-
chologii. Wraca-
my tuż po waka-
cjach!
fotografia: Róża Guźniczak
Studencie, studentko! Weź udział w jednym z dwóch konkursów i wygraj dwa bilety na wybrany film
w Multikinie.
PO PIERWSZE: Zapraszamy do wzięcia udziału w naborze tekstów do kolejnego numeru Nowe-
go Wglądu. Prace można przesyłać na adres [email protected] do 03.09.2013r.
Czekamy na teksty dwóch rodzajów: a) felietony o tematyce „okołopsychologicznej”, niewymagające cytowania źródeł i nie dłuższe
niż 5000 znaków ze spacjami; b) artykuły naukowe o tematyce psychologicznej lub kognitywistycznej, wymagające rzetelności
merytorycznej oraz podania bibliografii; krótki artykuł do 6500 znaków ze spacjami lub długi -
do 13000 znaków ze spacjami.
PO DRUGIE: Zachęcamy do udziału w konkursie na okładkę najbliższego numeru Nowego
Wglądu. Temat rysunku ogłoszony zostanie 15.09.2013 r. -po wyborze teksu numeru- na stronie
PSSiAP-u na facebooku: http://www.facebook.com/PsSiapPoznan?fref=ts
Pamiętaj, że to także Twoja gazeta - dołóż więc swoją cegiełkę do jej powstania.
Szczegóły konkursów na http://www.poznan.pssiap.org/
28 maja 2013 roku wybraliśmy nowy zarząd poznań-
skiego biura PSSiAP-u i tak:
*prezesem została Róża Guźniczak [email protected] *wiceprezesem do spraw finansowych - Olga Skóra [email protected] *specjalistą do spraw PR - Michał Misiak [email protected] *specjalistą do spraw HR został Adam Zasiński [email protected] *sekretarzem została Katarzyna Forembska [email protected]
Zachęcamy do współpracy!