w pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/gim/teksty_i_dokumenty/pisarstwo 22.06... · 2017. 6....

53
W pogoni za przeznaczeniem Prolog ,,Wieczna wojna" Stary świat płonie. Wieczne wojny rozdarły sojusze na wiele części. Każde państwo zmaga się z innymi wrogami, a czas ucieka. Na północy armie Chaosu planują kolejny najazd na ziemie żywych. Co w tych trudnych latach dzieje się na kontynencie? Pozwólcie, że zostanę waszym przewodnikiem. W Karaz-a- Karak, Wielki Strażnik Uraz, Thorgrim gromadzi armie krasnoludów do ataku na ziemie Zielonoskórych, czyli orków. Pod jego rządami zbierają się wszystkie klany. Krasnoludzka armia składa się nie tylko z niezwykle doświadczonych wojowników, ale również z zabójczych machin wojennych takich jak żyrokoptery czy czołgi parowe. Król jest pewny swego zwycięstwa, a za cel honoru stawia sobie oczyszczenie Wielkiej Księgi Uraz i wypędzenie najeźdźców z starych twierdz. Kiedy armia ta wyruszy w końcu z Wiecznego Szczytu, stanie się młotem na swych wrogów. Naprzeciw Thorgrimowi staną żądni krwi i walki orkowie. Jest to luźna gromada istot, których jedynym celem jest mordowanie, palenie i łupienie. Nie mają oni po prawdzie swojego przywódcy, ale tym mianem okrzyknął się niedawno wódz Czarnych Orków, Grimgor Żelazna Dłoń. Zebrał on pod swoim panowaniem ki lka orkowych i goblińskich klanów, a sobie podobnych wyniósł do rangi generałów. Jego armię zasiliły również niektóre olbrzymy, które sieją strach w szeregach wrogów. Oczywiście nie wszystkie plemiona poparły nowego dowódcę i postanowiły same objąć kontrolę nad czekającymi siłami. Jeśli nie zmienią oni swojej decyzji, zostaną zniszczeni przez Grimgora, który nie zna litości nawet dla potencjalnych, nowych niewolników. Głównym jego celem jest ostateczne wygonienie krasnoludów z ich twierdz i całkowita anihilacja ich rasy. Centrum Starego Świata to z kolei teren podzielonego Imperium. Imperator Karl Franz podejmuje pierwsze kroki ku zjednoczeniu innych ludzkich frakcji. Musi on zmierzyć się z buntownikami, którzy pragną przejąć władzę w stolicy, czyli w Altdorfie. Ponadto musi odnowić stare traktaty i przypomnieć sojusznikom o ich obietnicach względem korony. Niestety, na wschodzie jego terenów budzą się dawno pokonani wrogowie, wampiry. Przed władcą trudne zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy i szybcy niczym błyskawica kawalerzyści. Nie obejdzie się też bez Wybrańców Świętego Grala ani ludzkich machin wojennych udoskonalonych przez wybitnych krasnoludzkich wygnańców. Jak wspomniałem powyżej, głównym przeciwnikiem Imperium są wampiry. Prastare stworzenia, które dzięki potężnej magii ponownie budzą się do życia. Na ich czele stanie znany i szanowany niegdyś ród von Carsteinów. Do bitwy poprowadzą ich Mannfred i Vlad, którzy są nieodwołalnie najpotężniejszymi przedstawicielami tej rasy. Wskrzeszają oni już nowe zastępy szkieletów oraz zombie, ale też o wiele potężniejsze istoty takich jak Varghulfy czy ich straże przyboczne zwane Czarną Gwardią. Za ich pomocą zamierzają odebrać to, co stracili i zemścić się na tych, którzy posłali ich na wieczny odpoczynek. Jednak pomimo wspólnego wroga wampiry są podzielone. Naprzeciw rodowi Carsteinów stanie zbuntowany nekromanta zasiadający w zamku Waldenhof. Gdyby tego było mało, w górach znajduje się twierdza krasnoludów, która z pewnością

Upload: others

Post on 03-Jan-2021

2 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

W pogoni za przeznaczeniem

Prolog ,,Wieczna wojna"

Stary świat płonie. Wieczne wojny rozdarły sojusze na wiele części. Każde państwo zmaga

się z innymi wrogami, a czas ucieka. Na północy armie Chaosu planują kolejny najazd na ziemie

żywych. Co w tych trudnych latach dzieje się na kontynencie? Pozwólcie, że zostanę waszym

przewodnikiem.

W Karaz-a-Karak, Wielki Strażnik Uraz, Thorgrim gromadzi armie krasnoludów do ataku na

ziemie Zielonoskórych, czyli orków. Pod jego rządami zbierają się wszystkie klany. Krasnoludzka

armia składa się nie tylko z niezwykle doświadczonych wojowników, ale również z zabójczych

machin wojennych takich jak żyrokoptery czy czołgi parowe. Król jest pewny swego zwycięstwa,

a za cel honoru stawia sobie oczyszczenie Wielkiej Księgi Uraz i wypędzenie najeźdźców z starych

twierdz. Kiedy armia ta wyruszy w końcu z Wiecznego Szczytu, stanie się młotem na swych

wrogów.

Naprzeciw Thorgrimowi staną żądni krwi i walki orkowie. Jest to luźna gromada istot,

których jedynym celem jest mordowanie, palenie i łupienie. Nie mają oni po prawdzie swojego

przywódcy, ale tym mianem okrzyknął się niedawno wódz Czarnych Orków, Grimgor Żelazna

Dłoń. Zebrał on pod swoim panowaniem kilka orkowych i goblińskich klanów, a sobie podobnych

wyniósł do rangi generałów. Jego armię zasiliły również niektóre olbrzymy, które sieją strach

w szeregach wrogów. Oczywiście nie wszystkie plemiona poparły nowego dowódcę i postanowiły

same objąć kontrolę nad czekającymi siłami. Jeśli nie zmienią oni swojej decyzji, zostaną

zniszczeni przez Grimgora, który nie zna litości nawet dla potencjalnych, nowych niewolników.

Głównym jego celem jest ostateczne wygonienie krasnoludów z ich twierdz i całkowita anihilacja

ich rasy.

Centrum Starego Świata to z kolei teren podzielonego Imperium. Imperator Karl Franz

podejmuje pierwsze kroki ku zjednoczeniu innych ludzkich frakcji. Musi on zmierzyć się

z buntownikami, którzy pragną przejąć władzę w stolicy, czyli w Altdorfie. Ponadto musi odnowić

stare traktaty i przypomnieć sojusznikom o ich obietnicach względem korony. Niestety, na

wschodzie jego terenów budzą się dawno pokonani wrogowie, wampiry. Przed władcą trudne

zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy i szybcy niczym

błyskawica kawalerzyści. Nie obejdzie się też bez Wybrańców Świętego Grala ani ludzkich machin

wojennych udoskonalonych przez wybitnych krasnoludzkich wygnańców.

Jak wspomniałem powyżej, głównym przeciwnikiem Imperium są wampiry. Prastare

stworzenia, które dzięki potężnej magii ponownie budzą się do życia. Na ich czele stanie znany

i szanowany niegdyś ród von Carsteinów. Do bitwy poprowadzą ich Mannfred i Vlad, którzy są

nieodwołalnie najpotężniejszymi przedstawicielami tej rasy. Wskrzeszają oni już nowe zastępy

szkieletów oraz zombie, ale też o wiele potężniejsze istoty takich jak Varghulfy czy ich straże

przyboczne zwane Czarną Gwardią. Za ich pomocą zamierzają odebrać to, co stracili i zemścić się

na tych, którzy posłali ich na wieczny odpoczynek. Jednak pomimo wspólnego wroga wampiry są

podzielone. Naprzeciw rodowi Carsteinów stanie zbuntowany nekromanta zasiadający w zamku

Waldenhof. Gdyby tego było mało, w górach znajduje się twierdza krasnoludów, która z pewnością

Page 2: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

nie będzie w spokoju obserwować postępów wampirzego spaczenia i niedługo ruszy w kierunku

siedzib wampirów.

Na zachodzie do niedawna panował spokój. Krasnoludy z gór centralnych nauczone

błędami poprzedników, trzymały się z dala od lasu Athel Loren, który jest domem Leśnych Elfów.

Dawno temu prastarzy przedstawiciele rasy kolonizującej te góry, czyli prastare krasnoludy,

postanowiły wyciąć ten Święty Las. Spotkały się jednak z silnym oporem z strony samej roślinności

jak i sprzymierzonych mieszkańców Lasu, czyli elfów. Po wyczerpujących próbach spalenia czy

zniszczenia tego miejsca napastnicy zaniechali swych zamiarów i wycofali się do górskich twierdz.

Od tego czasu między dwoma stronami panowało zawieszenie broni. Jednak po wielu latach

odpoczynku i poznawania sekretów tego tajemniczego miejsca, elfy postanowiły zemścić się za

krzywdy niegdyś im wyrządzone. Na czele swych wojsk do walki wyrusza elficki władca, który

prowadzi zastępy doskonale wyszkolonych łuczników, sprytnych wojowników i cichych zabójców.

Drugim dowódcą jest ogromny prastary drzewiec, obudzony z kilkuwiecznego snu, który łaknie

jedynie krwi swych wrogów, a na polu walki zasiewa w sercach przeciwników strach i niepewność.

Niestety opisane przeze mnie wojny są tylko nic niewartymi sprawami śmiertelników

w porównaniu z nadchodzącym z północych ziem. W odległych zimnych krainach nordyckie

plemiona i spaczone krasnoludy wielbią mrocznych bogów chaosu. Przez portal przechodzą nowe

zastępy potwornych kreatur, które nie znają ani bólu ani litości. Do swej armii Archaon

Wszechwybraniec rekrutuje również potężnych wojowników z północnych plemion i uzdolnionych

krasnoludzkich magów z spaczonych twierdz. Póki co są to tylko przygotowywania to ataku na

ziemie żywych, ale już teraz każdy odczuwa mroczną energię napływającą z nieznanego kierunku.

Wiatry magii, które w ostatnich latach były przedmiotem gruntownych badań, stały się obecnie

bardzo niespokojne i często dochodzi do nieoczekiwanych zdarzeń. Kiedy jednak armia Chaosu

wyruszy, zniszczy wszystko na swej drodze i tylko połączone siły dawnych sojuszników, i wrogów

będą w stanie powstrzymać lawinę zła i mroku, nieubłaganie wlewającą się na Stary Świat.

Oczywiście wspomniałem tutaj tylko o najważniejszych wydarzeniach z opisywanego

przeze mnie kontynentu. Pomiędzy nimi odgrywają się również mniej znaczące starcia. Zaliczyć

możemy do nich np. niekorzystną sytuację Królestwa Granicznego, które obecnie toczy wojny

z orkami, krasnoludami z gór centralnych i wampirami. Warto napomknąć również o najazdach

zwierzoludzi, czyli spaczonych rozumnych zwierząt, którzy pod wpływem spaczenia przeistoczyły

się w potworne bestie. Nie mają ani rozumu ani serca, a ich jedyny cel to palenie napotkanych

wiosek i tocznie wojen z napotkanymi rasami. Na obecna chwilę są uważani za nieskończone

źródło problemów, jednak legendy głoszą, że prastare trakty prowadzą do ich legowisk i pozwalają

permanentnie wyeliminować zagrożenie z ich strony. W ciekawych wiadomościach możemy

zamieścić również los Wurzaga, maga orków z plemienia Krwawej Dłoni. Poznał on tajniki

władania olbrzymami, co pozwoliło wynieść jego współplemienników ponad inne klany. Niektórzy

powiadają również o latającej bestii, potężnej wiwernie, która jest na jego wezwanie.

Jeśli podczas czytania tego prologu w twojej głowie pojawiło się wiele pytań na tematy

poruszone przeze mnie lub chciałbyś poznać więcej szczegółów związanych z poszczególną rasą, to

pragnę zapewnić cię, drogi czytelniku, że w miarę rozwoju opowieści i odwiedzania nowych miejsc

poruszę jeszcze raz to, o czym jak dotąd tylko wspomniałem i zaspokoję twoją ciekawość.

Skończmy jednak ten wstęp, bo oto na jałowych pustkowiach budzi się nasz główny bohater.

Page 3: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Nie zna celu swoje wyprawy ani miejsca obecnego pobytu. Jedyna rzecz z jakiej zdaje sobie sprawę

to przygoda, która na niego czeka. Przygoda pełna niebezpieczeństw i ukrytych tajemnic.

Rozdział 1 ,,Rozległe pustkowia"

Leżał w piasku. W głowie czuł rozdzierający ból. Nic nie pamiętał. Skąd przybył? Gdzie jest?

W którą stronę powinien się udać? Te i inne pytania zaprzątały jego myśli. Postanowił wstać

i rozejrzeć się po okolicy. W promieniu kilku mil nie dostrzegł niczego interesującego. Jedyna rzecz

warta uwagi to kilka wyschniętych drzew rysujących się w oddali. Postanowił udać się w ich

kierunku. Może dawały odrobinę cienia, a może wskazywały kierunek podróżnym. Tego nie

wiedział, lecz był pewny siebie i miał zamiaru umierać w tym miejscu.

Był mężczyzną w średnim wieku o brązowych, krótkich włosach i lekkim zaroście. Jego

oczy był przenikliwe, a ich błękitny kolor tylko dodawał mu tajemniczości. Był wysoki, ale chudy,

co raczej nie wskazywało na jego zainteresowania wojaczką. Pasowało bardziej do uczonego lub

maga. Jednak nawet jeśli posiadał magiczne zdolności, nie znał żadnych użytecznych czarów.

Ubrany był w biało-niebieski strój wędrowcy, który posiadał niebywale wielką liczbę kieszeń, które

na jego nieszczęście nic nie zawierały. Oprócz tego miał na sobie ciemnobrązową pelerynę

z kruczoczarnym futrem u góry. Na głowę zarzucony był kaptur. Gdyby ktoś zobaczył go w tym

ubiorze, prawdopodobnie uznałby go za jakiegoś czarnoksiężnika, lecz przecież w okolicy nie było

Page 4: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

nikogo, kto mógł wyciągnąć takie wnioski. Jedynym jego dobytkiem była dębowa laska

niewiadomego przeznaczenia. Nie mogła służyć mu do podpierania się, bo poruszał się sprawnie.

Jaki więc był cel zabrania jej ze sobą? Tego póki co nie wiedział.

Po godzinnej wędrówce, która zdawała się nie mieć końca, dotarł w końcu do martwych

drzew. To, co spostrzegł za wydmą, na której stały, przerosło wszelkie jego oczekiwania. Zobaczył

pole bitwy. Krwawej rozprawy między dwoma obcymi mu rasami. Albo nawet trzema. W piasku

leżały trupy niższych o płowę względem niego ludzi. Byli ubrani w zakrwawione zbroje, a obok

nich leżały ich topory. Drugimi stworzeniami, a raczej trupami, jakie dostrzegł, byli zieloni

wojownicy. Nosili ubranie w barwach wojennych, wokół nich leżały wielkie bronie takie jak

miecze i maczugi, a ich martwe spojrzenie wzbudzało strach nawet teraz. Tym, czego początkowo

nie zauważył, były małe, chude, zielonkawe stworzonka, przyodziane tylko w prowizoryczne skóry

i posiadające za oręż tylko włócznie. Walka musiała odbyć się stosunkowo niedawno, gdyż krew

poległych nie została całkowicie wchłonięta przez podłoże.

- Być może pozostało trochę zapasów - pomyślał nasz bohater i począł przeszukiwać ciała

w poszukiwaniu przydatnego ekwipunku. Początkowo jego starania nie były zbyt udane, lecz

w końcu przy jednym z martwych niziołków, tak ich sobie nazwał, znalazł w połowie pełny bukłak

z wodą. Ochoczo przystąpił do wypicia zawartości, jednak po chwili za jego plecami usłyszał ciche

kaszlnięcie. Gwałtownie się odwrócił i spostrzegł wojownika, który pomimo odniesionych ran

jeszcze oddychał. Ostrożnie podszedł, a gdy tamten wyciągnął rękę po skórzane naczynie, pozwolił

się mu napić. Gdy opróżnił już bukłak, rzekł do wędrowca w języku, który o dziwo nasz bohater

znał.

- Dziękuje ci, nieznajomy - jego głos był słaby. Widać było, że nie wyliże się z tego stanu.

- Wiem, że umieram, ale moja misja nie może pójść na marne. Czy mógłbyś przekazać

namiestnikowi moją wiadomość? To sprawa honoru mojego i mojej rodziny.

- Tak. Zrobię to. Powiedz mi tylko, gdzie mam się udać

- Do Dok Karaz. To na północ stąd. Podróż zajmie ci niecałe dwie godziny. Wszystkie krasnoludy

z fortu będą ci niezmiernie wdzięczne - na chwile przerwał, by wypluć trochę krwi. Gdy

z powrotem zaczął przemawiać, z jego ciała umykały ostatnie siły witalne.

- Powodzenia nieznajomy. Niech ci się wiedzie - z tymi słowami na ustach wyzionął ducha.

Nasz podróżnik zabrał z jego stygnącego już ciała zapieczętowaną wiadomość, topór do

samoobrony i kilka twardych, ale pożywnych sucharów. Następnie przestąpił do oględzin reszty

pola bitwy, lecz nie ustalił ani nie znalazł niczego przydatnego. Po tych poszukiwaniach skierował

się w wskazanym przez krasnoluda kierunku. Teraz przynajmniej znał swój nowy cel i wiedział,

kim są mieszkańcy tych ziem. Postanowił dowiedzieć się więcej o tych istotach.

Wojownik miał rację. Droga do wioski zajęła naszemu bohaterowi około dwie godziny.

Jednak to, co ujrzał po przybyciu na miejsce, wprawiło go w osłupienie. Spodziewał się wioski

pełnej zwykłych cywili, a trafił na fort warowny, strzeżony przez co najmniej dwa tuziny

krasnoludów, uzbrojonych po zęby i wyglądających jakby w każdym momencie spodziewali się

ataku. Powoli zbliżył się do bramy wejściowej. Został zatrzymany przez strażnika, który krzyknął

do niego z muru.

Page 5: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Kim jesteś i czego chcesz? - miał donośny głos, który pewnie poniósłby się echem w górach.

- Przynoszę wiadomość dla dowódcy tego miejsca - rzekł przybysz i wyciągnął ku górze list.

- Hmmm. Wchodź - rzekł wartownik i rozkazał otworzyć bramę.

Gdy wejście otwarło się z hukiem, nasz wędrowiec wkroczył do środka. Fort dzielił się na

trzy części. Pierwszą z nich były najprawdopodobniej koszary i sypialnia dla załogi fortu. Stamtąd

można się było dostać na mur i wieżę. Drugim budynkiem była drewniana, duża chata. Gospoda

zapewne. Z środka rozlegały się pijackie pieśni i kłótnie dzisiejszych bywalców. Nad wejście wisiał

szyld z nazwą lokalu.

- ,,Pod pustynnym lisem" - przeczytał podróżnik, ale swój wzrok skierował do ostatniego budynku.

Był nim wysoki ratusz, zbudowany z zielonego drewna, a kolumny przy wejściu zdobione były

symbolami wykonanymi z innego rodzaju materiału. Wejście było szerokie i strzeżone przez dwóch

strażników z dwuręcznymi toporami. O dziwo wpuścili go do środka. Znalazł się w ogromnej hali,

z której rozchodził się drzwi do sześciu innych pomieszczeń. Nie miał pojęcia, co się tam znajduje,

ale w pomieszczeniu, w którym przebywał było pełno krasnoludów czekających na swoją kolej.

Podszedł on do blatu naprzeciw drzwi, za którego wystawała głowa krasnoludki z blond włosami

i życzliwym uśmiechem.

- Dzień dobry. Czym mogę służyć? - zapytała.

- Mam ważną wiadomość do przywódcy.

- Od kogo? - pytała dalej.

- Nie jestem pewien. Na południe stąd rozegrała się jakaś bitwa. Jeden z ocalałych wręczył mi ten

list i poprosił o dostarczenie go.

- Mogę go zobaczyć?

- Proszę - rzekł i wyciągnął zza peleryny przesyłkę.

Krasnoludka przez chwilę zapoznawała się z jego treścią, a następnie kazała skierować się

posłańcowi do drugich drzwi po lewej. Dodała, że nie powinien przejmować się kolejką. Pomimo

ciągłego uśmiechu jej głos spoważniał, a jej mimika twarzy stała się bardziej nieodgadniona. Zrobił

jak poleciła i ku ogromnemu niezadowoleniu oczekujących gości przekroczył próg gabinetu

namiestnika. Miejsce to było surowo urządzone. Pod niewielkim oknem stało biurka i dwa krzesła.

Po lewej stronie od drzwi znajdowały się drzwi do części mieszkalnej, czyli zapewne sypialni

i łazienki. Z drugiej strony znajdowała się szafka, służąca do przechowywania różnego rodzaju

papierów i teczek. Przy biurku zasiadał poszukiwany dowódca całego fortu. Był to wysoki, jak na

krasnoluda, mężczyzna z długą czarną brodą i krzaczastymi brwiami. Właśnie zapisywał coś

w jednym z wielu zeszytów, leżących tu i ówdzie. Gdy ujrzał wchodzącego gościa, podniósł na

niego swoje ciekawskie spojrzenie.

- Z czym przychodzisz? - miał bardzo senny i znużony głos. Być może dużo pracował, a być może

coś spędzało mu sen z powiek.

- Mam dla ciebie wiadomość - rzekł nieznajomy i wręczył namiestnikowi list. Ten szybko go

Page 6: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

rozwinął i zaczął odczytywać na głos zapisaną treść.

,,Wiadomość do namiestnika Dok Karaz. Zostaliśmy rozbici w bitwach pod Kopalnią

Bitterstone, a później pod Wieżą Kopalni Kamienia. Nasze wojska są w rozsypce. Armią

zielonoskórych dowodzi czarny ork noszący przydomek Stalowy Topór.

Doszły nas słuchy od małym oddziale ścigającym niedobitki, więc ten list może nigdy do

ciebie nie dotrzeć. Jeśli jednak go otrzymasz, to musisz wiedzieć, że ofensywa Grimgora porusza się

w zastraszającym tempie i niedługo dotrze do twojego fortu, a niedługo potem do twierdzy Barak

Varr. Musisz ostrzec naszego władcę. Tam, gdzie my zawiedliśmy, ty możesz zmyć plamę z naszego

honoru.

Powodzenia

Dowódcy Trzeciej Armii"

- Kim jesteś i jak weszłeś w posiadanie tej wiadomości? - rzekł namiestnik, gdy list się zakończył.

Nasz bohater przedstawił mu pokrótce całą historię, a zaciekawiony krasnolud rzekł:

- Dziękuję ci przybyszu za dostarczenie tej ważnej przesyłki. W ramach wdzięczności udostępnię ci

pokój i posiłek w naszej gospodzie, oczywiście na mój koszt. Skoro jesteś nowy w tych stronach

powinieneś odwiedzić twierdzę Barak Varr, stolicę handlu nadmorskiego krasnoludów. Jutro rano

wyrusza stąd karawana w tamtym kierunku, więc niegłupim pomysłem byłoby się z nimi zabrać.

Jeszcze raz dziękuję za twoją pomocy i życzę ci powodzenia w przyszłych podróżach. Żegnaj.

- To miło z twojej strony. Do widzenia. - odrzekł podróżnik i udał się do wyjścia. Wychodząc

usłyszał tylko wołanie namiestnika, by jak najszybciej stawił się u niego przywódca jutrzejszej

wyprawy. Bohater opuścił ratusz skierował swe kroki do karczmy, gdzie miał spędzić noc.

Wystrój wnętrz budynku nie odstawał od reszty forty. Znaczy to, że był ubogi. Naprzeciw

drzwi frontowych stał barek i kelnerka obsługująca gości. Obok baru znajdowały się schody do

pokoi sypialnych, a obok nich było przejście do kuchni, z której unosiły się zachęcające zapachy.

Reszta gospody wypełniona była stołami i ławami, przy których zasiadały krasnoludy i ludzie.

Wśród tłumu wyróżniał się jeden gość. Był nim mężczyzna niższy o głowę od tutejszych, który

miał fioletowe włosy, wąsy i brodę. Był to gnom, ale nasz bohater jeszcze tego nie wiedział.

Omawiana jegomość popijała browar z drewnianego kufla i była całkowicie pochłonięta dyskusją

z innym bywalcem tawerny. Podróżnik minął całe to towarzystwo i skierował się do dziewczyny

pracującej za ladą.

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

- Jestem gościem namiestnika - przedstawił się nieznajomy.

-Ach, to ty. Twój pokój znajduje się na końcu korytarza po prawej. Kolacja zostanie natomiast

podana na około godzinę. Możesz w tym czasie się rozgościć lub czegoś napić. Dzisiaj wszystko na

nasz koszt.

- A gdybym chciał dowiedzieć się pary rzeczy?

- W takim wypadku trafił pan do złej osoby. Proszę popytać w większym mieście. Tam zawsze

Page 7: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

znają najświeższe informacje.

- Dobrze. Poproszę kufel dobrego piwa.

- Proszę bardzo.

Wędrowiec zabrał naczynie z sobą i usiadł przy jednym ze stolików. Pomału popijał czerwonawy

napój i starał się podsłuchać trochę informacji od rozmawiających przejezdnych. Jednak hałas był

tak wielki, że wszystkie jego próby skończyły się fiaskiem. Gdy minęła godzina, na stoły

wzniesiono półmiski z jedzeniem. Wśród nich znalazły się takie przysmaki jak smażony dzik,

nadziewane rogi byka, czy sałatka z pustynnych roślin. Do popicia zaserwowano jasnobrązowy

trunek. Wszystko to smakowało wyśmienicie. Po skończonym posiłku podróżnik udał się do swego

pokoju. Standardowo wyposażony dawał chwilę wytchnienia. W skład mebli wchodziło łóżko,

szafa i dwa krzesła. Zmęczony nieznajomy położył się i zapadł w głęboki sen. Sen, którego od tak

dawna potrzebował.

Page 8: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Rozdział 2 ,,Morskie wrota"

Karawana wyruszyła z samego rana. Na jej czele stali dwaj bracia bliźniacy, którzy od

samego początku drogi kłócili się o różne mało istotne sprawy. W jej skład, oprócz nieznajomego,

wchodzili dwaj inni przedstawicieli fortu Dok Karaz, gnom i człowiek, bacznie rozglądający się

wokoło. Wyglądał jakby cały czas oczekiwał zasadzki. Początkowo wędrowali przez jałowe

pustkowia, lecz po pewnym czasie zza horyzontu zaczęły się wyłaniać góry, a teren stawał się

bardziej przyjazny. Coraz częściej widywali miejscowe faunę i duże skupiska roślinności. Z czasem

pustynia stała się tylko wspomnieniem. Podróżując, natrafili na brzeg morski, który stał się ich

wskaźnikiem ku twierdzy Barak Varr. Podróż trwała pół dnia, a gdy w końcu dotarli do celu,

wszyscy byli zachwyceni. Nie miało znaczenia, który raz odwiedzało się to miejsce. Zawsze

wzbudzało zachwyt i zapierało dech w piersiach.

Był to gigantyczny port połączony z standardową twierdzą krasnoludów. Zbudowana była

z kamienia, chociaż, prawdę mówiąc, jej większa część znajdowała się w wydrążonej jaskini. Do

środka prowadziły cztery bramy lądowe i jedna morska. Bramy te nosiły nazwy: Brama Thorgrima,

Brama Przodków, Brama Najemników, Bram Smocza. Wszystkie były mocno ufortyfikowane

i stanowiły razem z grubym murem, pierwszą linię obrony na wypadek najazdu orków czy

goblinów. Oprócz tego do środka prowadziła Morska Brona. Była to wielka zatoka, do której

wpływały statki handlowe i dostawały się do portu. Tutaj również stacjonowała flota krasnoludów,

która chociaż była mała, to mało kto był w stanie pokonać ją w otwartym starciu. Krasnoludzcy

marynarze byli bowiem rekrutowani z elity swojego klanu i perfekcyjnie panowali nad swoimi

działami, nawet podczas niesprzyjających warunków pogodowych. Każda z bram była tak

naprawdę osobnym kasztelem, w którym mieszkała załoga każdego z wejść. Sama twierdza dzieliła

się na kilka poziomów. Wszystkie ono połączone były szerokimi, równymi drogami prowadzącymi

od jednego domu do drugiego budynku. Po wjechaniu do środka ich oczom ukazał się targ

połączony z portem i magazynami spółek handlowych. Swoich przedstawicieli miało tu Księstwo

Graniczne, krasnoludy z innych twierdz, a nawet elfy. Miejsce to jest głównym zapleczem

gospodarki i najłatwiej dostać tu krasnoludzkie wyroby takie jak pancerze, broń, armaty czy rudy

wydobywane pod Barak Varr. Należy do nich przede wszystkim żelazo i węgiel. Ponad placem

znajduje się część mieszkalna. Wszystkie domy budowane są z kamienia i kryte dachówką.

Popularne jest ozdabiane ich wzorami geometrycznymi lub podobiznami znanych mieszkańców

i robotników. Mimo iż twierdza jest silnie ufortyfikowana i nigdy w historii nie została zdobyta,

każdy z budynków posiada wzmacniane drzwi i okna. Przypomina to mieszkańcom o ciągłych

próbach zielonoskórych. Natomiast poniżej poziomu morza znajdują się różnego rodzaju

składowiska towarów różnych. Obok części otwartej dla wszystkich odwiedzających znajdują się

koszary, zbrojownie i porty dla marynarki. Jest to miejsce całkowicie niedostępne dla zwykłych

przejezdnych. Przejście oddziela żelazna kurtyna, strzegąca segmentu dzień i noc. Tutaj wstęp mają

tylko krasnoludy i wysoko postawieni szlachcice, którzy otrzymali pozwolenie króla. Ostatnią

częścią jest oczywiście port i stocznia. To tutaj pracują najwybitniejsi szkutnicy i rzemieślnicy,

Page 9: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

którzy potrafią czynić cuda jeśli chodzi o naprawę statków. Zajmują się mały statkami rybackimi,

kanonierkami oraz wielkim galeonami. Wystarczy uiścić odpowiednią opłatę, którą płaci się z góry.

Próby dyskusji z brodaczami kończą się porażką i same w sobie obrażają tutejszych. Ktoś, kto

głośno będzie wyrażał swoje niezadowolenie, może być pewien, że już nigdy nie zostanie

wpuszczony to środka. Wśród krasnoludów krąży nawet takie powiedzenie, że jeśli oni czegoś nie

naprawią to albo nie jest zepsute, albo już leży na dnie morza. Jak już wspomniałem do portu

wpływa się przez Morską Bronę. Jest to wyrzeźbiona w skale głowa brodacza, której oczy

nieustanie płoną, wskazując drogę statkom. Na tej rzeźbie ustawione są działa i katapulty tworzące

kształt diademu. Cała przystań znajduje się w ogromnej jaskini, której sufit jest praktycznie

niewidoczny. Pod poziomem twierdzy znajdują się tylko tunele kopalniane i szyby.

Gdy nasza karawana wjeżdżała do miasta, zatrzymał ich mytnik. Zadawał on każdemu

pytania o cel ich podróży. Dwaj krasnoludzcy bracia twierdzili, że przybyli w interesach. Gnom

mówił coś o eksperymentach i golemach, a człowiek pokazał list mytnikowi i ten zaniechał

jakichkolwiek pytań. Nareszcie nadeszła kolej na naszego bohatera.

- Skąd przybywasz? - zapytał mytnik.

- Z fortu Dok Karaz - rzucił szybko rozmówca. Nie chciał odpowiadać na zbędne pytania. Chciał

jak najszybciej zakończyć rozmowę.

- Jaki jest twój cel? - pytał dalej mytnik.

- Zwiedzam.

- Pierwszy raz w Barak Varr?

- Tak.

- Zatem powodzenia - przesłuchanie dobiegło końca i nasz podróżnik znalazł się sam w bardo

tłocznej twierdzy. Nie wiedział, gdzie się udać, ale jednego był pewny. Nie miał przy sobie ani

grosza, a to mogło się dla niego źle skończyć.

Ruszył przed siebie. Na drogowskazie znajdowało się ogłoszenie reklamujące karczmę,

która oferuje wszystkim przejezdnym jedną darmową noc. To mógł być dobry punkt zaczepienia.

Gdy przechodził ulicami, z każdej strony dobiegały do niego odgłosy sklepikarzy przekrzykujących

się nawzajem i oferujących wspaniałe towary i unikatowe przedmioty. Dosyć często zdarzali się

niezadowoleni klienci, którzy tylko utwierdzali w przekonaniu, że nawet w tym świecie żyje wiele

oszustów i kanciarzy. Dotarł on w końcu do reklamowanego budynku, który w niczym nie

przypominał odwiedzonej wcześniej karczmy. Była do kamienna grota, która w środku wyglądała

bardziej na biedną knajpę, a nie elegancką tawernę. ,,Lepsze to niż nic" - pomyślał nasz bohater

i podszedł do stojącego za ladą mężczyzny.

- Witam pana. Ja w sprawie tej darmowej nocy.

- Tak - zanotował coś w dzienniczku - pierwsze drzwi po lewej. Otwarte od dwudziestej.

- Dziękuję. Zatem do zobaczenia.

- Mhmm.

Page 10: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Wychodząc zastanawiał się, jaki będzie jego kolejny cel. Chciał zwiedzić jak największą

część miasta i poznać kulturę krasnoludów. Na tablicy informacyjnej przeczytał o Mauzoleum

Dimnira Chrobrego, które prawdopodobnie służyło jako tutejsze muzeum. Miał nadzieję, że wstęp

jest darmowy i będzie mógł spędzić resztę dnia, czytając o eksponatach. Ruszył zatem we

wskazanym kierunku. Poruszał się żwawym krokiem, pokonując kolejne ulice i omijając stragany

wypchane po brzegi różnościami. Wkroczył do części mieszkalnej, pokonał kilka uliczek i dotarło

do niego, że zabłądził. Zdesperowany postanowił wejść do pierwszego budynku i poprosić

o wskazanie drogi. Spostrzegł dwóch strażników strzegących bramy, na której wyrysowane były

różne runy. Podszedł do nich i kiedy chciał wypowiedzieć pierwsze słowo, znaki zabłysły na

zielono i drzwi otworzyły się. Był on równie zdziwiony zaistniałą sytuacją co pilnujący gwardziści.

Niedługo potem zza wejścia wyłonił się stary krasnolud. Na jego twarzy malowało się nieukrywane

zdziwienie. Gdy podszedł, obaj strzegący pokornie skłonili się.

- Kto otworzył te wrota? - jego głos był zdecydowany. Najwyraźniej mocno zależało mu na

poznaniu prawdy.

- To ten człowiek - odrzekł jeden z strażników, nawet nie podnosząc głowy. - Tylko podszedł,

a brama sama się otwarła.

- Jak to zrobiłeś? - następne pytanie było skierowane do naszego bohatera.

- Nie wiem. Chciałem tylko zapytać o drogę.

- Jesteś magiem? Skąd pochodzisz?

- Tego również nie wiem. Obudziłem się sam na pustyni. Niczego nie pamiętam.

- Interesujące. Doprawdy nawet bardzo. Chodź ze mną. Musimy pomówić - rzekł i razem weszli do

środka. Poruszali się długim korytarzem, który wchodził w głąb ziemi. Po bokach

w równomiernych odstępach stały żelazne humanoidy.

- Naprawdę niczego nie pamiętasz? - kontynuował rozmowę starzec.

- Naprawdę. Nie wiem nawet gdzie teraz jestem i nie znam waszej ani innej rasy. Jedyne, co wiem,

to fakt, że jesteś krasnoludem, a to jest twierdza Barak Varr.

- Dobrze więc. Ja jestem Valnir, a to moja pracownia, w której razem z kowalami run pracuję nad

stworzeniem golemów idealnych.

- Kim są kowale run?

- To elitarna kasta krasnoludów, zajmująca się wykuwaniem i nakładaniem na oręż i pancerze

specjalnych znaków pozwalających na zwiększenie szans wojownika w starciu z określonym typem

stworów. Odpowiednio zainstalowane i połączone runy pozwalają tchnąć życie w martwe

konstrukty i zmusić je do wykonywania poleceń ich stworzycieli. Niestety są one jedynie

niemyślącymi kukłami, które nie odróżniają przyjaciół od wrogów. Ponadto znaki mogą

zapieczętować wejścia i chronić istoty żywe i przedmioty przed różnymi klątwami. Każda runa

inaczej reaguje na dany typ magii.

- To co w takim wypadku stało się przed wejściem?

Page 11: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Tego nie wiem. Prawdopodobnie drzemie w tobie nieokiełznana magiczną moc. Jeśli uda ci się ją

opanować, możesz stać się najpotężniejszym z ludzkich magów.

- Samemu?

- Podstawowej wiedzy na tematy związane z magią krasnoludów możesz nauczyć się ode mnie.

Jednak po szczegółowe wykształcenie powinieneś wybrać się do Imperium albo do Karaz-a-Karak.

Tam z pewnością znajdą się jacyś kompetentni czarownicy.

- Nie jestem pewny, czy to dobrze, że posiadam ten dar, ale skoro nie mogę się go pozbyć, to twoja

pomoc będzie wielce pomocna.

Kiedy nasz bohater kończył wypowiadać ostatnie zdanie, jego oczom ukazała się główna

hala w pracowni. Było to bardzo rozległe pomieszczenie. Wszędzie stały stoły, na których leżały

kawałki żelaza i gliny. Stały przy nich krasnoludy, które w pocie czoła eksperymentowały na

ożywionych już golemach oraz tych znajdujących się jeszcze w fazie nakładania run. Same znaki

były różne. Znaleźć można było obrazki kilofa, miecza czy młota kowalskiego. Wszystkie one

mieszane były z nieznanymi literami pisanymi w nieznanym języku. Czasami jakieś źle dobrane

runy, po złączeniu, eksplodowały. Valnir zatrzymywał się co jakiś czas, by omówić wyniki

z pojedynczymi zaklinaczami. Był to czas, kiedy nasz wybraniec mógł w spokoju przyglądać się

pracy innych. Pozostałe krasnoludy nie były mu dłużne i ciągle zerkały na niego swoimi bacznymi

spojrzeniami. W końcu dotarli oni do biblioteki, wypełnionej po brzegi tomami i grubymi księgami.

Niektóre z nich miały swoje tytuły, inne zaś był tylko ponumerowane.

- To największy zbiór wiedzy w tej części świata. Jedyne dwa, które mogą się z nim równać

znajdują się w Wiecznym Szczycie i w Altdorfie. Możesz dowolnie czerpać z tych tytułów. Polecam

ci zacząć od takich tytułów jak ,,Podstawowe rodzaje magii" i ,,Pobieżny rzut okiem po Starym

Kontynencie". Obie książki pozwolą ci nabyć niezbędnej wiedzy jak na początek twojej przygody.

A teraz muszę cię opuścić. Porozmawiamy później.

Chwilę trwało odnalezienie polecanych pozycji, ale ich lektura była zajmująca i, na swój

sposób, pozwoliła zapomnieć o otaczających problemach.

Specjalnie dla ciebie drogi czytelniku, zamieszczę tu wycinek z pierwszej księgi, byś i ty

mógł dowiedzieć się czegoś o czarach i ich rodzajach.

Page 12: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Rozdział 3 ,,Historia czarów"

Czym właściwie jest magia? Skąd pochodzi i jak powstała? Dlaczego znalazła się w naszym

świecie? Na te pytania nie ma prostej odpowiedzi. Wiatry magii wieją z północy i południa, gdyż to

tam znajdują się tajemnicze wrota, przejścia dla istot chaosu. Magia rodzi się właśnie tam.

Powstaje w wymiarze, który jest domem dla bogów mroku i niewyobrażalnie potężnych stworzeń.

Pojawia się więc pytanie, czy magia jest narzędziem demonów? Tu zaczynają się schody. Pomimo iż

pochodzi ona ze złego wymiaru, sama nie jest w żadnym stopniu związana z innymi tworami

tamtego miejsca. Podsumowując powyższy akapit, wiedz, że ta siła jest z natury neutralna.

Pojawia się ona w naszym świecie za pomocą wiatrów. Jest ich osiem typów i do każdego

przypisany jest inny rodzaj rzucanych zaklęć. W zależności od ruchów spaczenia w mrocznym

wymiarze, wiatry mogą wiać silniej lub słabiej i wspierać w większym stopniu dany typ. Jest to

jednak całkowicie losowe, a przynajmniej nikt nie odkrył siły, która może za tym stać. Teraz

postaram się przybliżyć wszystkie możliwości.

Zacznijmy od Kolegium Płomienia zwanym w niektórych kręgach Jasnym Kolegium. Jest to

najbardziej ofensywny rozdaj magii. Osoby władające tą szkołą władają płomieniem i potrafią

naginać go do swej woli. Rzucają takie czary jak: Kula Ognia, Ściana Gorąca czy Słup Spopielenia.

Dzięki swym umiejętnościom potrafią przechylić szale zwycięstwa na swoją korzyść. Z tego powodu

można spotkać piromanów trenujących z oddziałami żołnierzy i uczących się aktywnie wspierać ich

na polu bitwy. Niestety, wszystko ma swoje skutki uboczne. Zbyt długie wykorzystywanie tej magii

naraża użytkownika na poważne zmiany w mózgu, co prowadzi do przemiany w psychopatę

palącego żywcem wioski. Nawet wtedy stanowią oni wielkie wyzwanie dla innych magów.

Drugim rodzajem jest Kolegium Światła. Skupia ono spokojnych magów chcących

w odosobnieniu studiować zapomniane tajniki czarnoksięstwa. Charakteryzuje się ona czarami

zwiększającymi mądrość właściciela, poprawiającego intuicję i cierpliwość. Nie bez powodu zwą

się Zakonem Mędrców. Niezwykle rzadko spotykamy maga światła walczącego w bitwie. Korzysta

on wtedy z czarów takich jak: Oślepienie, Świetlisty Błysk czy Kula Oświecenia. Ten ostatni czar

jest wyjątkowo ciekawy, bo tworzy ruchomy obiekt nagrywający wszystko wokół. W ten sposób

magowie mogą dowiedzieć się o ruchach wroga i wyprzedzać ich o krok. Nie znamy jak dotąd

żadnego czarodzieja, która na skutek wykorzystywania Kolegium Światła doznał jakichś zmian

psychicznych. Wiemy jednak, że wysoko postawieni magowie tej szkoły mogą zaklinać przedmioty,

przelewając część swojej mocy i sprawiając, że zaklęta broń będzie ze zdwojoną siłą razić wszystkie

stwory nieumarłe i siły chaosu.

Kolejną szkołą magii jest Kolegium Bursztynu. Jest ono w całości poświęcone zwierzętom.

Jej praktycy zazwyczaj żyją w odosobnieniu w głębokich puszczach, a za swoich jedynych przyjaciół

uważają mieszkańców tych dzikich krain. Ich podopieczni wykonają wiele czynności domowych, ale

w trakcie walki potrafią stawać się nieocenionymi pomocnikami. To właśnie w tym drzemie siła tego

rodzaju zaklęć. W walkach osobistych stosują oni takie czary jak: Niedźwiedzi Pazur, Bycza Szarża

czy Krwawy Szał. Ostatnia wymieniona pozycja pozwala magowi kontrolować swoje ciało,

wzbudzać agresję i zwiększać swoje możliwość koncentracji.

Czwarte Kolegium nosi nazwę Jadeitowego. Są oni pod pewnymi względami podobni do

Page 13: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

poprzedniej szkoły, z tą różnicą, że studiują życie i rośliny. Panują nad żywiołami natury, ale

również są od niej w dużym stopniu uzależnieni. Na ich mocy warunkuje pora roku. Wiosną ich

moce rosną, latem osiągają pełnię możliwości, jesienią stopniowo maleją, a zimą zanikają prawie

całkowicie. Druidzi, bo tak są zwani, potrafią zmieniać pogodę, zsyłać na swych wrogów porywiste

wiatry, strzelać odłamkami ziemi czy zatruwać trucizną roślin. Warto rzec również o odłamie

Druidów, którzy porzucili stare traktaty mówiące o tym, że magia jest tylko dla wybranych.

Mieszkają teraz w wioskach chłopów i służą im pomocom, gdy chodzi o zmianę pogody lub

zwiększenie plonów. Oficjalnie nie są pochwalani przez swoich braci, jednak jeszcze nikt ich nie

zaatakował. Można by powiedzieć, że między nimi a innymi czarodziejami został zawarty bardzo

nietrwały pokój.

Piątym już rodzajem magii jest Kolegium Cienia. Bardzo posępna sztuka. Jej użytkownicy

toczą nieustany bój ze złem próbującym przejąć nad nimi kontrolę. Dzieje się tak dlatego, że na tym

wietrze magii swoje piętno odcisnął jeden z władców chaosu. Zaklęcia stają się narzędziem dla

złodziei i morderców, bo w ich skład wchodzą takie perełki jak: Niewidzialność, Mroczny Błysk lub

Wzrok Cienia. Nie jest to jednak reguła. Rzadko, ale jednak można spotkać magów, którzy nie

poddali się spaczeniu. Zwą siebie Mrocznymi Strażnikami i za cel życia podjęli się

odpowiedzialności za eliminowanie spaczonych Magów Cienia. Wypełniają swą misję bez cienia

litości ani współczucia. Natomiast nieliczne plotki głoszą o Kapitule Cienia, która podobno ma

kierować działaniami zarówno pierwszych jak i drugich. Jest to mało prawdopodobna wersja,

jednak z własnego doświadczenia wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Przechodzimy teraz do drugiego niepokojącego rodzaju magii jakim jest Kolegium Ametystu,

specjalizującym się w Śmierci. Mogę was uspokoić, że na stan naszej dzisiejszej wiedzy, możemy

z całą dozą pewności stwierdzić, że nikt nie kontroluje tej szkoły. Sami czarodzieje są owiani złą

sławą, często występując w opowiastkach wieśniaków, gdzie pokazywani są jako kościści ludzie

chodzący w czarnych płaszczach z kosą w ręku. Obraz ten nie odbiega zbytnio od prawdy. Ulubioną

bronią tych magów jest rzeczywiście kosa. Posępni Żniwiarze, bo pod taką nazwą są znani,

posługują się takimi czarami jak: Ostrze Krwi, Palce Śmierci czy Trupia Zagłada. Prawdą jest

jednak, że nie wszyscy są tak okrutni. Niektórzy posiedli moc wskrzeszania zmarłych i za

odpowiednią opłatą służą pomocą zwykłym ludziom. Dzięki ich praktykom można pożegnać się

z bliskim, którzy zginął w wypadku lub wybaczyć błędy staremu przyjacielowi. Wniosek jest taki, że

nie taka śmierć straszna jak ją malują.

Przedostatnią szkoła jest Kolegium Niebios. Studiują oni gwiazdy i z ich energii czerpią moc

do działania. Zwani są Astrologami i zażarcie strzegą swych sekretów. Spotyka się ich niezwykle

rzadko, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że rzadziej niż Mędrców Światła. Kiedy badałem tę sztukę

magii, udało mi się dotrzeć to ich przedstawiciela, więc to od niego mam wiedzę, którą przekazuję

tobie. W czasie pojedynku używają oni takich czarów jak: Deszcz Meteorytów, Lodowa Kometa lub

Gwieździste Porażenie. W ramach pewnej ciekawostki mogę powiedzieć wam, że pracują na

teleportem na inną planetę, a ich badania są podobno na bardzo wysokim poziomie zaawansowania.

Ostatnim Kolegium na naszej liście jest Szkoła Metalu. Pracują oni w kuźniach i dzięki

materiałom z głębin świata kują wspaniałe oręża, które przekazują wybranym. Badają oni strukturę

naszego świata, a swą wiedzą często dzielą się z kowalami run. Są mistrzami w sztuce wytwarzania

golemów i innych konstruktów. Nikt dokładnie nie wie, gdzie znajduje się ich kryjówka. Niektórzy

mówią, że w głębi wulkanu, inni że na lodowych pustkowiach, jeszcze inni że w wielkich jaskini pod

Page 14: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

nami. Jednak są to tylko hipotezy i nikt nie zdołał ich potwierdzić. Gdy są zmuszeni do walki,

korzystają z wykutych broni i pancerzy, które wspomagają takimi czarami jak: Kamienna Skóra,

Piekielne Ostrze czy Kowalski Łomot.

Na koniec warto rzec o elitarnych czarach. Są to umiejętności wyjątkowe dla każdego

czarodzieja. Gdy osiąga on pełnię swoich możliwości, odkrywa zaklęcie zdolne masakrować szeregi

wrogów lub leczyć całe miasta. Obrana Szkoła często charakteryzuje otrzymany dar, ale zdarzały

się przypadki całkowitego oderwania od tradycji.

Oprócz magii czarnoksięstwa istnieje również magia kapłańska. Jest ona bardziej

bezpieczna, bo opiera się o modlitwę do Boga o dany dar np. Nekromanci. Korzystający z niej

magowie zazwyczaj nie tracą duszy ani nie popadają w obłęd.

I tak dotarliśmy do końca tego rozdziału. W następnych dokładnie omówię każde zaklęcie

i ich odmiany. Mam nadzieję, że wszystko, czego się dowiedziałeś, zostanie przez ciebie

wykorzystane w rozsądny sposób. Jeśli dopiero rozpoczynasz swoją przygodę w świecie magii, to

pozwól, że będę twoim przewodnikiem, a na start życzę ci powodzenia.

Rozdział 4 ,,Mauzoleum Dimnira Chrobrego"

Minęło kilka godzin. W tym czasie nasz bohater zajmował się studiowaniem poleconych

ksiąg. Zajęcie to pochłonęło go bez reszty. Nawet nie zauważył, kiedy do biblioteki wrócił Valnir.

Był on wyraźnie zaniepokojony, ale również wydać po nim było, że planuje już kolejny ruch.

- Skończyłeś już? - zapytał. Nie czekał jednak na odpowiedź. - Jeśli tak, to zapraszam ze mną.

- Gdzie idziemy? - zainteresował się nasz podróżnik.

- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Zanim jednak wyruszymy, musimy nadać ci imię. Po

naradzie z moimi kolegami postanowiliśmy tytułować cię Molnar, co w naszym języku

oznacza ,,tajemniczy, nieznany". Podoba ci się?

- Jest w porządku.

- Zatem ruszajmy.

Page 15: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Wyszli z pracowni i skierowali się w stronę północnego wyjścia z miasta. Przy samej bramie

skręcili w lewo i weszli po schodach, z których roztaczał się niesamowity widok na Czarną Zatokę.

W końcu doszli do budynku, którego strzegli uzbrojeni strażnicy, ale drzwi były otwarte na oścież

i każdy chętny mógł zwiedzić to miejsce. Po drodze cały czas rozmawiali, a to mały wycinek ich

konwersacji.

- Jaki typ magii najbardziej do ciebie przemawia? - rzekł krasnolud.

- Jeszcze nie wiem. Bursztyn i Jadeit są zbyt spokojne i opanowane. Światło i Niebiosa są z kolei

niezmiernie tajemnicze. Cień i Ametyst to sztuki zła, więc również nie zachęcają. Chyba najbardziej

odpowiada mi Kolegium Płomienia i Metalu.

- Dobre połączenie.

- Słucham?

- Niektóre sztuki magii łączą się z innymi. Tworzą w ten sposób mocniejsze zaklęcia. Oczywiste

jest, że Jadeit nie połączy się z Ogniem, a Światło z Cieniem. Jednak Metal z Płomieniem to co

innego. Dzięki temu będziesz w stanie stworzyć ognisty ekwipunek i wspomagać się potężnymi

czarami bojowymi.

- Jak mógłbym rozpocząć naukę?

- Wszystko w swoim czasie, moje dziecko. Na wszystko przyjdzie pora.

Weszli do budynku. Zbudowany był na planie prostokąta, otoczony przez kolumnadę.

Stworzony został z zamysłem postawienia grobowca dla wielkiego bohatera bitwy o Czarną Zatokę,

lecz w czasem przerodził się w muzeum. Pod ścianami stały pancerze i bronie krasnoludzkich

wojowników, którzy w jakiś sposób zapisali się w historii twierdzy. Podłoga wyłożona było

sztandarami i flagami zatopionych statków, a u sufitu wisiał kopie taranów. Część podłogi zrobiona

była z głów pokonanych ras, a każdy czerep symbolizował jedną wygraną bitwę. Każdy więc, kto

chciał wejść do muzeum, musiał zdeptać wrogów brodaczy. Na końcu sali stał sarkofag Dimnira

Chrobrego, wielkiego zwycięzcy bitwy o Czarną Zatokę i pogromcy skavenów. Za nim stał dziwny

piec pokryty różnymi runami. Wokół niego stali strażnicy pilnujący dostępu do czaszek poległych

smoków, bazyliszków lub chimer. Nasi rozmówcy minęli wartowników i podeszli do kuźni. Gdy

tylko się zbliżyli, runy zajarzyły się zielonym blaskiem, później czerwonym, a na koniec szarym.

- Interesujące, doprawdy nawet bardzo - powtarzał ciągle Valnir. Nagle w powietrze uniósł się dym

koloru szarości i znikąd pojawił się mag.

- Co się dzieje? - krzyknął krasnolud. - Straż!

Następne wydarzenia potoczyły się w zastraszającym tempie. Przybysza zaatakowali strażnicy, lecz

on wykonał szybki unik i za pomocą kilku czarów pozabijał wszystkich walczących. Następnie

zbliżył się do pieca, a gdy jego drogę zagrodził Valnir, chwycił go za gardło i odrzucił. Swój wzrok

skierował na Molnara. Podniósł lewą rękę do góry i wyczarował sobie wielką kosę. Nasz bohater

szybko chwycił stojący obok miecz i sparował pierwszy cios. Wykonał szybkie cięcie i uskoczył

przed odpowiedzią ze strony przeciwnika. Ten, wyraźnie zirytowany, wystawił dłoń przed siebie

i krzyknął ,,Mroczny Szpon". Momentalnie w przód poleciał mroczny pocisk, który chybił tylko

o centymetr. Nasz bohater próbował przypomnieć sobie jakieś zaklęcia, ale w jego głowie

Page 16: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

znajdowała się jedynie pustka. Wtedy stało się coś niesamowitego. Leżące na ziemi kości poległych

potworów uformowały się w jedno stworzenie, które w szale zabijania rzuciło się na maga.

Szarpało jego płaszcz, a po chwili zmusiło do ucieczki. Gdy ten wyteleportował się z muzeum,

stwór na powrót rozsypał się w garść pobielałych kości.

- Co to było?! - zadał gwałtowne pytanie krasnolud, który pomału podnosił się z podłogi.

- Nie… nie wiem - odpowiedział Molnar, który sam znajdował się w niemym osłupieniu.

- Jak udało ci się wyczarować tą bestię?

- Naprawdę nie mam pojęcia.

- Musimy zachować spokój - rzekł krasnolud po kilku minutach milczenia. - Co możemy

wywnioskować po tym zdarzeniu? Kim on był i czego pragnął?

- To mag Ametystu. Poznaję po kosy. W dodatku chyba dość potężny. Zmasakrowanie strażników

nie zajęło mu dużo czasu. Najprawdopodobniej pożądał pieca lub jego fragmentu. Może jakieś runy?

Celu nie osiągnął, więc prawdopodobnie spróbuje jeszcze raz.

- To ma sens. Jedyny problem to taki, że w tych rejonach od dawna nie widziano żadnych magów

śmierci.

- Na pewno? W księdze pisali o tym, że ten rodzaj magii upodobały sobie wampiry. Może o jakimś

słyszałeś.

- Nie. Raczej nie. Chociaż może.

- Tak?

- Krążą plotki, że władca księstwa Somjek jest powiązany z wampiryzmem.

- Na jakiej podstawie tak twierdzicie?

- Wszystkie portrety królów tego państewka przedstawiają tę samą osobę, a ich pierwszy monarcha

rządził bardzo dawno temu.

- W takim razie wyruszam do Somjeku. Muszę poznać odpowiedzi na pytania, które dzisiaj padły

na tej sali.

- Poczekaj. Sprawa nie jest tak prosta jak może się wydawać. U sąsiadów wybuchła rebelia pod

wodzą mrocznego elfa. Pojmał on rodzinę królewską i zaprowadził rządy chaosu oparte na

niewolnictwie. Pod swą komendą zgromadził liczne bandy pirackie i wygnańców.

- Rozumiem. Coś jeszcze?

- Zanim wyruszysz, musimy udać się do naszego króla. Może on mieć przydatne informacje.

Odwiedza go obecnie mag z Karaz-a-Karak, który może nauczyć cię kilku czarów. Oprócz tego na

pewno otrzymasz wierzchowca i prowiant.

- Niech będzie. Prowadź do swego władcy.

Po tych słowach opuścili budynek muzeum, przed którym zgromadziła się już liczna grupka

Page 17: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

zainteresowanych. Valnir nakazał pobliskich patrolom strzec wejścia do budynku i nie wpuszczać

nikogo, aż na miejscu nie zjawią się kowale run. Następnie ruszyli w stronę najwyższych

kondygnacji twierdzy. Znajdowały się tutaj wykwintne restauracje, drogie sklepy i szkoły. Na

końcu szerokiej ulicy znajdowało się wejście do królewskiego pałacu, w którym zamieszkiwał

obecny władca Brak Varr, czyli Zamnil Grundisson, który był wielkim kolekcjonerem sztuki. Pałac,

chociaż krasnoludy nigdy tak nie nazwą tego miejsca, składał się z kilku pięter. Na parterze

znajdowała się ogromna sala biesiadna. Na środku stał stół dla co najmniej dwustu osób,

zastawiony obecnie pustymi talerzami i półmiskami. Z sufitu zwisały fioletowe sztandary,

przedstawiające symbol krasnoludów mieszkających w tej twierdzy. Na końcu stołu widać było

podest dla grajków i innych błaznów, którzy zabawiali gości. Pierwsze piętro było miejscem dla sali

królewskiej. To tutaj w zwyczajnych okolicznościach król przyjmował posłańców, rozmawiał

ze swoim ludem i przekazywał rozkazy dowódcom floty i armii. Pod jedną ze ścian stał wielki stół

przedstawiający mapę całych terenów krasnoludzkich, z znaczonymi ruchami wojsk sojuszników,

orków i księstw granicznych. Na końcu sali znajdował się pozłacany tron, którego oparcia były

bogato zdobione i wykonane przez prawdziwych mistrzów w swoim fachu. Na następnym piętrze

znajdowały się komnaty prywatne najbliższej służby króla, jego generałów i rodziny. Na ostatniej

kondygnacji zamieszkiwał sam monarcha. To właśnie tam udali się Molnar i Valnir. Zastali władcę,

który z niepokojem rozmawiał z czarodziejem. Komnata, do której wkroczyli, byłą umeblowana

w iście królewski sposób. Meble wykonane zostały z drogiego drewna i zostały w nich wyrzeźbione

wspaniałe wzory. Na ścianach wisiały piękne portrety, a w rogach stały popiersia władców. Po lewej

stronie znajdowały się drzwi do łazienki, a po prawej do prywatnej sypialni. Zamnil był dość

grubym krasnoludem, ubranym z filetowe szaty. W ręku dzierżył berło, a jego twarz zdobiła długa

biała broda. Z kolei gość, wspomniany mag, nosił ogniste szaty, a w ręku trzymał kostur. Spojrzenia

obu jegomości szybko spoczęły na przybyłych, co na chwilę oderwało ich od kłótni na temat

wydarzenia w Mauzoleum.

- Witaj Valnirze. Kim jest twój towarzysz i co sprowadza cię w moje progi w ten jakże

nieszczęśliwy dzień?

- Ten człowiek zwie się Molnar – rzekł, wskazując ręką na bohatera. - Przychodzimy w sprawie

ataku na Mauzoleum.

- Słyszałem o tym. Co nowego możecie wnieść do tej sprawy?

- Byliśmy przy tym - odpowiedział krasnolud.

- I to dzięki nam magowi się nie udało - dodał Molnar.

- Co o tym sądzisz Nefirze?

- Niech mówią. Od tego chłopaka bije jakaś dziwna energia.

- Opowiadajcie więc.

- Kiedy podeszliśmy do pieca hutniczego, by runy mogły ocenić Molnara, runy zabłysły. Wtedy

pojawił się… - zaczął Valnir.

- Czekaj! Pamiętacie jakie to były barwy? - przerwał mu mag.

- A czy to ma jakiś sens? - zapytał nasz bohater. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z obecności

Page 18: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

króla twierdzy i prawdopodobnie wysoko postawionego maga. Nefir jednak się tym nie przejął

i spokojnie odpowiedział na zadane pytanie.

- Runy wyczuwają typ magii i różne piętna nałożone na jej użytkowników. Dzięki temu możemy

lepiej poznać naszego przeciwnika. Rozumiesz już?

- Tak - Molnar rzekł cicho, gdyż nie był pewny czy miał się w ogóle odzywać.

- Pamiętasz te kolory?

- Na początku był to czerwony, następnie zielony. Na końcu szary. Tej samej barwy był gęsty dym,

który pojawił się w pomieszczeniu.

- Dwa pierwsze odnoszą się do ciebie.

- Słucham? Przecież ja nie potrafię czarować!

- Ale masz wielki potencjał. Czuję to ja, wyczuł to również piec. Ale o tym porozmawiamy później.

Wracając do tematu. Ostatni kolor wskazuje na naszego przeciwnika. To niewątpliwie mag

Kolegium Ametystu. Ponadto opary pokazują, że obecne było silne wampiryczne spaczenie. Macie

jakiś trop, skąd mógł pochodzić?

- Podejrzewamy, że pochodzi od królestwa Somjek - zaproponował kowal run.

- Słusznie. Dochodzą mnie z stamtąd różne wieści od czasów rebelii - zgodził się Zamnil.

- Opowiedzcie, co się wydarzyło później - powiedział Nefir.

- Gdy pojawił się wrogi czarodziej, cały pokój wypełniony był duszącym dymem- zaczął Molnar. -

Wróg szybko pozabijał wartowników i zranił Valnira. Zaczął podchodzić do pieca, kiedy swój

wzrok skupił na mnie. Zaatakował mnie kosą i Mrocznym Szponem. Byłem krok od śmierci,

kiedy kości poległych bestii, które zostały złożone w muzeum, ożyły i uformowały się w dziwne

stworzenie, które rzuciło się na maga. Zmusiło go do ucieczki, a następnie z powrotem przemieniło

się w kupkę martwych przedmiotów - zakończył opowiadać.

- Niesłychane! - w glosie Nefira słychać było zdziwienie.

- O co chodzi? - zapytał bohater.

- To, co tam się stało, jest ewenementem na skalę światową. Obronił cię strażnik maga. Każdy

z potężnych czarodziejów posiada swojego wartownika. Niesłychany jest fakt, że

najprawdopodobniej uratował cię ochroniarz wrogiego maga.

- Czy to w ogóle możliwe?

- Do tej pory uważałem, że nie. Ale po tym, co usłyszałem, zmieniam zdanie. Jesteś kimś bardzo

ważnym dla naszego świata. Właśnie dlatego proponuję ci naukę pod moimi skrzydłami.

Oczywiście jeśli nasz król wyrazi na to zgodę.

- Niech tak będzie - odpowiedział po chwili król. - Waszym pierwszym zadaniem będzie udanie się

do królestwa Somjek i odnalezienie tego wampira. Jeśli się uda, możecie pomóc ruchowi oporu.

Ten wrogi elf staje się coraz większym zagrożeniem. Powodzenia.

Page 19: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Żegnaj królu - pożegnał się Nefir.

- Do zobaczenia przyjacielu - rzekł Valnir.

Molnar ograniczył się tylko do lekkiego ukłony. Kiedy wszyscy opuścili pokój, nowy

mentor postanowił omówić ze swoim uczniem jeszcze jedną sprawę.

- Czy wiesz, jakich typów magii chcesz się uczyć?

- Ognia i Metalu.

- Jesteś pewny?

- Tak.

- Dobrze więc. Bądź jutro przy północnej bramie. Pytaj o zajazd ,,Pod Zakrzywionym Toporem".

Nie spóźnij się. Będę czekał punktualnie o ósmej z naszym wyposażeniem - gdy skończył mówić,

odszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Natomiast nasz bohater udał się do gospody, którą odwiedził w południe. Przeszedł przez

bogatą część miasta, minął pracownię Valnira i pokonał targ, który pomału stawał się coraz bardziej

pusty. Jeszcze gdzieniegdzie uparci sprzedawcy chcieli sprzedać swoje towary, lecz był to zbędny

trud. Wkroczył do karczmy i rzekł:

- Ja w sprawie darmowej nocy.

- Pierwsze drzwi po lewej.

Skręcił we wskazanym kierunku. Pokój był szeroki, a pod wszystkimi ścianami stały

dwupiętrowe łóżka. Znajdowało się tu paru krasnoludów, dwóch ludzi i elfka. Przedstawicielkę tego

ostatniego widział po raz pierwszy. Były wyższa od reszty towarzystwa. Miała blady odcień skóry

i długie, spiczaste uszy. Zajął ostatnie miejsce po prawej. Chciał już usnąć, lecz po chwili po

pokoju wkroczyło pięciu uzbrojonych chłopaków. W rękach dzierżyli kolczaste pałki, topory

i miecze. Ich głowy chroniły żelazne hełmy, wyraźnie złupione z martwych ciał.

- Oddawać wszystkie kosztowności! - krzyknął ich szef.

Wszyscy potulnie wyciągnęli swoje cenne przedmioty. Nasz bohater postanowił nie

wszczynać awantury, bo i tak nie posiadał niczego ważnego. Zresztą jego szanse i tak były mizerne.

Bandyci okradli wszystkich, ale kiedy przyszła pora na elfkę, okazało się, że nie posiada żadnych

pieniędzy ani biżuterii. Wtedy jeden z rozbójników zaczął zdzierać z niej ubranie. Ona krzyczała

i błagała o litości, oni natomiast śmiali się do rozpuku. Tego było już za dużo. Molnar wstał,

chwycił kij i rzekł:

- Zostawcie ją!

- Bo co? - odwrócili się - Tykniesz mnie swoją laską, dziadku?

Molnar nie wiedział co robić. Mimo to coś w jego sercu kazało mu walczyć i się nie

poddawać. Wyobraził sobie ognisty miecz, który trzymał. Wtedy jego kij się wyostrzył i buchnął

krwawym płomieniem. Napastnicy początkowo się wystraszyli, ale po chwili zdali sobie sprawę

Page 20: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

ze swojej przewagi liczebnej. Pierwszy z nich, nie czekając na wsparcie reszty, rzucił się do przodu,

wymachując mieczem. Nie zdążył nawet podejść. Molnar szybkim cięciem skrócił go o głowę.

Krew obryzgała ściany i podłogę. Wystraszeni cywile z krzykiem wybiegli z pokoju. Następny

z przeciwników znał się trochę na walce mieczem. Ciął od dołu, ale Molnar sparował.

W odpowiedzi zaatakował silnym ciosem, lecz jego napastnik zrobił szybki unik i pchnął. Nie trafił.

Trafił natomiast nasz bohater. Miecz przeszedł przez ludzkie ciało bez żadnych oporów. Pozostała

trójka nie chciała podzielić losu towarzyszy, więc ruszyli razem. Pierwszy zginął szybko, niestety

kolejny ciął od tyłu i zranił Molnara w prawe ramię. Popłynęła szkarłatna ciecz, a po ciele rozszedł

się kujący ból. Został zignorowany. Kontratakował. Kolejny z bandytów padł martwy na ziemię.

Ostatni z nich rzucił się do ucieczki. Nie zdążył. Jego głowa poturlała się po podłodze. Było

po wszystkim. Na ziemi leżało pięć trupów. Miecz zgasł i na powrót przemienił się w kij. Molnar

podszedł do elfki.

- Dziękuję ci - rzekła ocalona.

- Nie ma za co.

- Właśnie, że jest. Ta grupa terroryzowała tutejszych od kilku tygodni. Ktoś musiał w końcu zrobić

z nimi porządek. Jeszcze raz dziękuję i życzę ci powodzenia.

Do pokoju wbiegli strażnicy. Gdy zobaczyli miejsce masakry i porównali je z opisami

wzywających, szybko pochwycili Molnara, skuli go i zaprowadzili do lochu, gdzie spędził resztę

nocy. Z samego rana w więzieniu pojawił się król, który dowiedział się o całej sytuacji.

- Debile! - krzyczał. - Zrobił coś, co wam nie udawało się od tygodni. Poza tym jest moim gościem

i ma immunitet. Wypuście go natychmiast i oddajcie jego rzeczy!

Wartownicy wykonali polecenia i kilka minut później nasz bohater był gotowy do drogi.

- Dziękuję, panie.

- Ruszaj już. Kiedy dowiecie się więcej o tym magu, twój dług wdzięczności zostanie spłacony.

i lepiej się pośpiesz. Nefir nie lubi czekać.

Rozdział 5 ,,U bram Somjeku"

Wyruszyli kilka chwil po ósmej. Molnarowi przypadł biały rumak o czarnej grzywie.

Początkowo sprawiało mu trudność utrzymanie się w siodle, ale musiał się do tego przyzwyczaić.

Natomiast mag podróżował na karłowatym koniku. Była to rasa hodowana specjalnie dla

Page 21: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

krasnoludów. Pomimo tego krasnoludzki jeździec był czymś rzadko spotykanym i wzbudzał ogólne

zainteresowanie. Oprócz tego zabrali ze sobą prowiant na kilka dni. Zapasy wody, suszone mięso

i rzeczy codziennej potrzeby. Brali pod uwagę możliwość, że spędzą parę nocy pod bramami, zanim

zostaną wpuszczeni do miasta. Sama podróż miała im zająć jeden dzień ciągłej podróży. Brak

postojów doskwierał podróżnikom. Jednak mimo to Nefir nalegał, na niepozostawanie na pustyni

ani chwili dłużej niż to było potrzebne.

Pierwsza połowa drogi minęła im z milczeniu. Podziwiali krajobraz. Ogrom niczego

w promieniu kilkunastu kilometrów był przytłaczający. Od czasu do czasu napotykali na

opuszczone obozowiska, najczęściej ograbione już przez tutejsze gobliny. Nie było tu żadnych

roślin, co niepokoiło Molnara. Wydawało mu się, że nawet na pustyni powinny żyć jakieś

stworzenia. Kilka godzin po południu usłyszeli krzyki. Początkowo były to tylko piski, później

jednak przerodziły się w przeraźliwy skowyt.

- Co to jest? - zapytał człowiek.

- Gobliny.

Następnie do ich uszy dotarł potężny ryk. Coś ciężkiego uderzyło w piach. Coś, co wywołało

wstrząsy w okolicy.

- A to?

- Dobre pytanie. Ruszajmy dalej.

- Nie chcesz tego sprawdzić?

- Nie.

- Ale…

- Ruszamy dalej.

Reszta drogi była spokojna. Dojechali do bram, kiedy słońce znikało już za horyzontem.

Widok był majestatyczny. Wrota były ogromne. Żelazne kraty zdobione przez głowy poległych

w natarciu krasnoludów i orków. Po obu stronach stały dwie wysokie wieże zbudowane z czarnej

cegły. Zwisały z nich poszarpane, szkarłatne sztandary. Pod bramami rozłożone były namioty,

różnego koloru obozowiska postawione wokół małej chatki. Jasne było, że nikt już dzisiaj nie

dostanie się do miasta. Podróżnicy postanowili popytać oczekujących i rozeznać się w sytuacji.

Najrozsądniej było zacząć od domku. Minęli obóz krasnoludów, którzy popijając browar

opowiadali swoje historie wojenne. Następny namiot należał do dwójki gnomów, a przy samych

drzwiach obozował rycerz. Ubrany był w pełną zbroję znaczoną herbem, na którym znajdował się

dziwny czerwony symbol na czarnym tle.

- Uważaj. To symbol wygnanych krwiopijców - szepnął Nefir.

- Wampir - powtórzył w myślach Molnar.

W oknach świeciło się światło. Drewniane drzwi zdobiła kołatka z wyrzeźbionym smokiem.

Zapukali po raz pierwszy. Nic. Po raz drugi. Dalej nic. Mieli już odejść, kiedy wejście się otwarło.

Wyjrzał z nich stary człowiek. Ubrany był w fioletową szatę. Jego długa, siwa broda sięgała do

Page 22: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

bioder, a twarz pokryta była licznymi zmarszczkami. Spojrzenie miał początkowo zmęczone,

jednak kiedy zobaczył gości, rozpromienił się i ruchem ręki zaprosił ich do środka.

- Nareszcie ktoś odpowiedni - powtarzał pod nosem.

Mieszkanie było skromnie urządzone. Pod ścianami stały obdrapane meble. Stara szafa, stół,

kilka krzeseł i łóżko. W kuchni gotowała się zupa. Dziadek mieszkał sam.

- Co was do mnie sprowadza? - zapytał. Równocześnie gestem wskazał, żeby usiedli.

- Chcemy dowiedzieć się, jak dostać się do miasta - początkowo mówił Nefir.

- Ciężka sprawa. Teraz jest to wyjątkowo trudne. Strażnicy wpuszczają tylko podróżnych z glejtem.

- Glejtem?

- Tak. Podpisany przez króla lub generała.

- Trudno go dostać?

- Ci na dworze czekają już kilka tygodni. Ale tak się składa, że posiadam jeden.

- Jaka jest cena?

- Dlaczego od razu założyłeś panie, że jest na sprzedaż.

- Gdyby nie był, w ogóle byś o nim nie wspomniał.

- Prawda. Na pustyni mieszka olbrzym. Czasami napada na podróżnych i kradnie towary.

- Mamy go zabić? - Molnar nie był przekonany do tego pomysłu.

- Niekoniecznie. Zależy mi tylko na skrzyniach oznaczonych zielonym drzewem.

- Co w nich jest? - ciekawość wzięła górę nad ostrożnością.

- Jaki wścibski chłopak. Towary z lasu długouchych. To jak będzie? Bierzecie tą robotę?

- Zgoda - obaj zdawali sobie sprawę z wagi tego zadania. Był to jedyny na chwilę obecną sposób

dostania się do miasta.

- Świetnie. Wspaniale. Radzę udać się na północ. Podobno tam znajduje się jego kryjówka.

Pożegnali się i wyruszyli. Ruszyli pieszo. Konie byłyby niepotrzebnym obciążeniem

podczas pokonywania bezdroży. Nie musieli iść długo. Do ich uszu znowu dobiegł pisk goblinów

i ciężki łomot.

- Znaleźliśmy go. Chcemy z nim walczyć czy idziemy szukać skrzyń? - zapytał swego nauczyciela

Molnar.

- A ty co byś zrobił? - w jego słowach kryła się pierwsza lekcja dla naszego bohatera.

- Zabił go.

Page 23: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Dlaczego?

- Usuniemy problem. Nie będzie więcej napadał na podróżnych. Ponadto będziemy mieć spokój

podczas przeszukiwania jego leża.

- Zatem do roboty. Zajmij go czymś. Ja w tym czasie przygotuję potężne zaklęcie. Jak pewnie wiesz,

nie będzie to łatwa walka.

Podeszli bliżej. Ujrzeli pole bitwy. Bitwy, która dalej trwała. Z jednej strony stał olbrzym.

Potężna homoidalna istota, o wzroście równym dwóm basztom. W ręku dzierżył maczugę, a raczej

wyrwane z korzeniami drzewo. Właśnie w swych dłoniach miażdżył jednego z przeciwników. Po

drugiej stronie stałą gromada orków, która była już mocno przetrzebiona. Wokół leżało co najmniej

kilkadziesiąt trupów. Reszta, prawie dwudziestu, dzierżyła w rękach topory, a w ich oczach płonął

gniew. Nie mieli zamiaru się poddać. Wierzyli w swoją wygraną. Olbrzym nic sobie nie robił z ich

ataków.

- Bierzmy się do dzieła. Potrzebuję czasu na wykonanie zaklęcia.

Molnar zeskoczył ze skarpy. W jego ręku płoną już miecz. Zaatakował. Trudno stwierdzić,

co zwróciło uwagę stwora. Czy lekkie, jak dla niego, ukłucie czy poparzenie. Nie miało to jednak

znaczenia, bo maczuga już leciała. Szybki unik wykonany w ostatniej chwili uratował życie.

Orkowie wyczuli okazję. Ruszyli razem. Uderzali z wszystkich stron, dotkliwie raniąc, ale również

denerwując olbrzyma. Zaryczał. Ziemia się zatrzęsła i z powstałych dziur wyskoczyły brązowe

stworki. Przypinały gobliny, ale miały inny kolor, a na twarzach nosiły plemienne paski. W rękach

trzymali włócznie i sztylety. Piski i krzyki ostrzegły wojowników o nadchodzących wrogach.

Jednak małych ludzików było bardzo wiele. Jeden z nich rzucił dzidą w orka. Zginąłby, ale Molnar,

w przypływie dziwnej energii, wystrzelił Kulę Ognia, która zamieniła pocisk w popiół. Stanęli

ramię w ramię. Ork i człowiek. Dwie nienawidzące się rasy. Walczyli dzielnie. Kiedy jeden parował

ciosy, drugi kontratakował. Walka była naprawdę epicka. Kolejni przeciwnicy padali martwi u ich

stóp. Jednak goblinów nie ubywało. Ciągle przychodziły nowe, a machający drzewem olbrzym

wcale nie ułatwiał zadanie. Nie trwało to długo, kiedy zostali na polu walki sami. Sytuacja była

beznadziejna. Pomimo to walczyli dalej. Wtedy ork potknął się o martwego towarzysza, a próbując

utrzymać równowagę pociągnął za sobą Molnara. Gigant był coraz bliżej. Był pewny swojej

wygranej, więc nie spieszył się z wykończenie wojowników. Powoli się zbliżał, a każdemu jego

krokowi towarzyszyły wstrząsy i wrzaski stworków. Nagle z ziemi wystrzeliły długie korzenie.

Chwyciły one olbrzyma na nogi, unieruchamiając go. Kolejne ciernie raniły gobliny, a ich

tchórzliwi towarzysze szybko umknęli do podziemnych tuneli. Przeciwnik szarpał się na lewo

i prawo, wyrywając trzymające go rośliny. To była ich szansa. Podnieśli się i zaczęli wspinać po

jednej z łodyg. Było to męczące zadanie, ale żaden z nich nie przejmował się teraz bólem. Gdy

dotarli na szczyt, znajdowali się na wysokości jego oczu. Skoczyli. Jednym machnięciem ręki

strącił orka, którego upadek został zamortyzowany przez wyrastający mech. Molnar natomiast

doleciał. Wbił swoje płonące ostrze w oko giganta. Ten zaryczał przeraźliwym głosem. Początkowo

był to kolejny ryk gniewu, po chwili przeistoczył się jednak w skowyt bólu. Odczuł on bowiem

ogień, który powoli wypalał jego skórę. Chłopak odbił się i wrócił na łodygę. Uniósł rękę ku górze

i wypowiadając ,,Ognisty Pocisk" wystrzelił w stronę drugiego oka kilka płomienistych kul.

Uderzyły one we wskazany cel. Ryk nasilił się, ale tylko na chwilę. Niedługo po tym olbrzym

przestał oddychać i osunął się na zimie. Molnar zszedł z rośliny i podszedł do orka. Do nich zbliżał

Page 24: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

się powoli Nefir. Był wyraźnie wyczerpany. Pierwszy odezwał się zielonoskóry.

- Dobra walka - miał zachrypnięty głos. Co chwilę sapał, wskazując na zmęczenie bitwą, w której

brał udział.

- Prawda - odpowiedział Molnar. - Jak ci na imię?

- Grubuk.

- Skąd jesteś?

- Nie mam plemię. Olbrzym zniszczyć wioska.

- Co teraz zamierzasz?

- Nie wiedzieć. Walczyć i dobrze zginąć.

- Zaczekaj chwilę - podszedł do maga. - Nefir. Może przyda nam się kolejny kompan?

- Ten ork? Ufasz mu?

- Nic tak nie wyrabia zaufania, jak walka u swego boku.

- Niech będzie. Tylko niech nie atakuje wszystkich napotkanych ludzi i krasnoludów.

- Grubuk! Chodź tu na chwilę! - zawołał uczeń. Ork się zbliżył.

- Chcesz do nas dołączyć. Mamy ważną misję. Potrzebujemy dobrego woja. Ja jestem Molnar, a to

mój mistrz, Nefir. Co ty na to?

- Dobra. Ja iść z wami. Wy dać mi dobra walka.

- Tylko nie atakuj każdego spotkanego podróżnika, ok?

- Taa.

- Chodźmy poszukać kryjówki tego olbrzyma - zarządził krasnolud.

Poszli na północ. Międzyczasie ork został w skrócie zaznajomiony z obecną sytuacją.

Wydawał się wszystko rozumieć, jednak z przedstawicielami tej rasy nigdy nic nie wiadomo. Po

godzinie doszli do wielkiej jaskini. Gigant prawdopodobnie pokonywał tę drogę w ciągu kilku

minut. Wkroczyli do środka. Nefir wyczarował trzy białe świetliki. Umiejscowił je nad ich głowami

i wszyscy mogli wkroczyć w ciemność groty. Przeszli kawałek i dotarli do wielkiego składowiska

skrzyń. Było ich tam kilka tysięcy. Zaczęli przeszukiwać je w poszukiwanie oznaczonych zielonym

drzewem paczek. Po chwili ork krzyknął:

- Tutaj! - wykrzyknął niespodziewanie Grubuk.

- To nie te - odrzekł Molnar. Na skrzyniach wymalowany był bowiem symbol Złotej Wieży.

- Czekaj. To nie są zwykle towary - zatrzymał go mag. - Otwórzcie je.

W środku znajdowały się pakunki owinięte skórami i płótnem. Otworzyli pierwszy. Ujrzeli

dwuręczny topór z wyrzeźbionymi na uchwycie wężami. Ostrze było zaostrzone i lśniło białym

Page 25: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

blaskiem. Ork chwycił oręż, zważył go w dłoni i zarzucił na plecy, uprzednio pozbywając się starej

broni. Druga paczka zawierała miecz. Ale nie jakiś zwyczajny. Emanowała od niego magiczna moc.

Tak jak poprzednio był perfekcyjnie wykonany i wyostrzony. Perfekcyjnie leżał w dłoni Molnara.

Ostatnia skrzynia ukrywała srebrny kostur. Jego szczyt zdobiony był klejnotami, a napis na

rękojeści wykonany był w nieznanym języku. Zrobiony na miarę krasnoluda, więc wiadomo komu

przypadł. Następnie zaczęli szukać dalej. Znaleźli trochę złota, kilka skór rzadkich zwierząt i parę

mikstur. W końcu dokopali się do poszukiwanych zgub. Wykonane były z ciemnego drewna

i rzeczywiście miały namalowane zielony dąb.

- Otworzymy jedną? - ciekawość zżerała człowieka.

- Nie. Nie będziemy ryzykować straty glejtu. To zbyt ważne.

Zabrali je ze sobą. Były ciężkie, ale w środku nic się nie przesuwało. Nawet ork miał lekkie

problemy z doniesieniem towarów na miejsce. Kiedy dotarli z powrotem pod chatkę, wszystkie

spojrzenia zwrócone były na Grubuka. Krasnoludy chwyciły za swoje topory, gnomy umknęły do

namiotu, a rycerz uważnie spoglądał na nieznajomego. Powszechnie znane było, że zielonoskórzy

nie myślą i jedyne co czynią to mordowanie. Nie odróżniają sprzymierzeńców od wrogów, a na

polu bitwy potrafią robić za jednoosobową armię. Zapukali do drzwi. Otworzył im ten sam starzec.

Początkowo ucieszył się na widok skrzyń, ale kiedy spostrzegł dodatkowego gościa, podskoczył ze

strachu.

- Kto… kto… kto to? - ledwo wydukał kilka słów.

- To Grubuk. Jest z nami - spokojne odpowiedział Nefir. - Jakiś problem?

- Nie, nie, nie. Chyba - ostatnie słowo powiedział tak jakby do siebie.

- Bardzo dobrze.

Weszli do środka. Skrzynie położyli w przedpokoju, a następnie usiedli przy stole.

- Wykonaliśmy swoją część umowy. Teraz twoja kolej - mówił krasnolud.

- Oczywiście - wstał i podszedł do stojącej zanim szafy. Pogrzebał chwilę w szufladzie i wyciągnął

trzy kawałki papieru. - Co prawda nie planowałem dawać wam trzech, ale dobrze wykonaliście

swoje zadanie, więc niech stracę. Proszę - wręczył im wszystkie glejty. Dzięki nim mogli dostać się

do środka zamku - Jest dopiero północ. Musicie poczekać do rana. Bramy otwierają o dziewiątej.

- Dziękujemy - pożegnał się Nefir i cała kompania opuściła chatkę. Chcieli się przespać.

Jednak nie to było im pisane. Kiedy przekroczyli drzwi, ich drogę zagrodziła grupa

krasnoludów. Ubrani byli w pełne zbroje i w rękach dzierżący topory. Molnar sięgnął ręką po swój

miecz, ale gestem powstrzymał go mistrz. Podobnie Grubuk został zahamowany przed chwycenie

za broń.

- Stój! - krzyknął pierwszy z nich. Miał czarną brodę i co chwilę czkał. - Ty zdradziecki pomiocie! -

zwrócił się do maga. - Kumplujesz się z orkiem! Tym bezmózgim stworem!

- Właśnie! - dołączył się drugi o włosach barwy żółtej. Tak jak reszta swojej kompanii był mocno

upity - Oni mordowali naszych braci!

Page 26: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Choć tu baranie! - trzeci przemawiał prosto do Grubuka. - Zabijemy cię, a twój czerep nabijemy

na pal!

- Spokojnie - Nefir nie tracił opanowania. - Nie chcemy z wami walczyć. Już jutro nas tu nie będzie.

- Oczywiście, że nie! - pierwszy nie ustawał. - Zostaniecie spaleni, a wasze popioły rozwieje wiatr!

- Grubuk, nie atakuj. Jeśli dasz się sprowokować, całą wina spadnie na nas, a nie możemy się

rzucać w oczy. - Prawdą jest, że oskarżany już kipiał ze złości. Normalny ork już by mordował, on

jednak starał się zachować spokój w zaistniałej sytuacji.

- Koniec tej gadki! - nie wytrzymał kolejny krasnolud. - Wyciągajcie bronie! Nasz jest sześciu was

tylko trzech. Nie macie szans!

- Teraz już czterech - po stronie bohaterów stanął wampir. W ręku dzierżył miecz.

- Ty się w to nie mieszaj, blaszaku! - zignorowali go napastnicy. - Do broni, bracia!

Zaatakowali. Pierwszy wpadł centralnie w orka. Ten chwycił go za szyję, podniósł i rzucił

w dal.

- Pamiętajcie - ostrzegł ich Nefir. - Zero trupów.

Molnar sparował cios kolejnego krasnoluda. Wykręcił się w piruecie i uderzył płaską częścią

miecza. Ogłuszony oponent padł na ziemię. Dwóch kolejnych rzuciło się na rycerza. Otoczyli go

i stopniowo miażdżyli w żelaznym uścisku dwóch ostrzy. Sytuacja wyglądała dla niego

beznadziejnie. Grubuk jednym susem pokonał dzielącą ich odległość, silnym ciosem powalił

napastnika i ruszył z rykiem na kolejnych. Wampir wyrwał się z pułapki i kontratakował. Ciął

z góry, odcinając prawą dłoń. Był to kulminacyjny moment. Wśród podróżnych podniósł się krzyk

i popłoch. Krasnoludy cofnęły się o krok, chyba dotarło do nich, na co się pisały. Nefir schował

kostur, Molnar zrobił podobnie z mieczem. Ork zatrzymał się i cofnął do towarzyszy. Bramy się

otwarły i wybiegli z nich strażnicy. Uzbrojeni w ostrza niosące wielkie cierpienie, w zbrojach, które

zdobione były przez krew poległych istot i znaki rozpoznawcze różnych band pirackich.

Zatrzymywali każdego z uciekających i kuli ich, przy okazji smagając batami. Drzwi chatki się

otwarły.

- Szybko. Tutaj - zawołał ich dziadek. Wbiegli za nim do domku. Starzec podszedł do starej kalpy

w podłodze, otworzył ją i kazał zejść pod ziemię.

- Co jeśli to pułapka? - Molnar miał wątpliwości.

- Jeśli was znajdą, skończycie na szubienicy. To chyba gorsza opcja, co? - argument był

przeważający. Dołączył do reszty.

Piwniczka była wystarczająco duża. Jedyne światło dawała tu mała pochodnia, więc Nefir,

ku ogólnym zadowoleniu, wyczarował płomyk. Pod ścianami stały słoje z pożywieniem, skrzynie

z narzędziami i trochę ubrań. Usiedli na podłodze, oczekując na rozwój wydarzeń. Usłyszeli

rozmowę.

- Szukamy orka, krasnala i człowieka - mówił jeden z dowódców. Miał szorstki głos, ale wyraźnie

nie chciał rozzłościć mieszkańca. Nasuwało to pytanie, kim jest dobrodziej.

Page 27: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Nie. Nikogo tu nie wpuszczałem. Nie mam zamiaru ryzykować dzidą w głowę.

- Dobrze. W takim razie my już pójdziemy.

Po chwili kroki ucichły, ale klapa się nie otwierała. Byli zamknięci.

- Wiedziałem, że to zbyt podejrzane.

- Skubany. Ja mu walnąć. Co teraz?

- Spokojnie, panowie. Znajdziemy jakieś wyjście. Rozejrzyjmy się.

Zaczęli przewracać półki i przesuwać skrzynie. Po chwili znaleźli kolejną klapę.

- Cholera. Ta też zaryglowana.

- Sunąć się - Grubuk podszedł i jednym tupnięciem rozwalił deski. - Proszę. Ty pierwszy.

Molnar razem z świetlikiem wkroczył do ukrytego tuneli. Kolejny poszedł Nefir, a tyły

zamykał wojownik. Znajdowali się w korytarzu, zbudowanym bardzo dawno temu. Biały kamień

pokryty był mchem. Obok nich płynęła mała rzeczka. w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach.

- Ścieki - jednocześnie rzekli Molnar i Grubuk.

Szli dalej. Tunel wydawał się nie mieć końca. Może było tak dlatego, że w podziemiach

czas płynie inaczej i każda podróż wydaje się trwać wiecznie. W końcu doszli do drabiny. Wspięli

się i wyszli z tego obskurnego miejsca. Znaleźli się na zapleczu jakieś karczmy. Wszędzie

poustawiane były worki z mąką i suszonym mięsem. Gdzieniegdzie stały dzbany z winem. Zza

pierwszych drzwi słychać było codzienny gwar i kelnera obsługującego klientów. Drugie wyście

było więc lepszą opcją. Powoli je uchylili. Weszli do kolejnego pokoju. Był pusty, a przynajmniej

tak im się wydawało. Momentalnie coś uderzyło ich, powalając na ziemie i ogłuszając.

Page 28: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Rozdział 6 ,,Ruch oporu"

Obudził się. Znajdował się w celi. Spod sufitu zwisały łańcuchy, a w rogu leżał trup.

Pobielałe kości dawały nikłą nadzieję na ucieczkę. Jemu definitywnie się nie udało, a stało się to

z pewnością kilkaset lat temu. Nie wiedział, gdzie zabrali Nefira i Grubuka, ani kto ich zabrał.

Postanowił powoli przeanalizować sytuację. Był w opuszczonych lochach. Czy mogły one należeć

do okupanta? Jeśli prowadził on rządy chaosu i niewoli do raczej wszędzie powinni być inni

więźniowie i cała masa strażników. Inna opcja. Może załapali go buntownicy. Może wszedł na

ukryte spotkanie. Jeśli tak, to wzięli go za szpiega. Jedyne, na co miał w tym momencie nadzieję, to

bezpieczeństwo swojej kompanii. Usłyszał kroki. Tupot żelaznej zbroi o kamienną posadzkę. Przed

jego celą stanął znajomy wampir, który pomógł im podczas spotkania z bandą pijanych

krasnoludów. Teraz nie krył swojej twarzy pod hełmem, a przy pasie nie miał broni. Jego twarz była

znaczona kilkoma bliznami, a w oczach płonął głód krwi. Dawno nie spożywał posiłku. To

napełniło naszego bohatera strachem. Co, jeśli stanie się bankiem krwi? Chodzącym naczyniem.

I co jeśli jego przyjaciele zostali już wypici? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

- Nareszcie wstałeś - w jego głosie niewyczuwalny był gniew ani niecne zamiary. - Chyba trochę za

mocno oberwałeś. Wstawaj. Zaprowadzę cię do reszty - Molnar wstał i ruszył za nim.

- Kim jesteś? - zebrał się w końcu na pierwsze pytanie.

- Za chwilę się wszystkiego dowiesz. Nie chciało mi się odpowiadać każdemu z was z osobna, więc

zadacie mi, w sumie nam, pytania razem.

- Nam?

- Już niedługo.

Weszli do ogromnej sali. U sufitu zwisały złote żyrandole. Na środku stały dwa długie stoły

i ławy do nich przyległe. Trwała właśnie uczta. Na tacach leżały upieczone mięsa, różnokolorowe

owoce i ryby z najgłębszych zakamarków morza. Wszędzie siedzieli lub stali ludzie, a raczej

wampiry, którzy jedli, pili i rozmawiali. Przy jednym ze stołów Molnar wypatrzył swoich

towarzyszy. Nefir z gracją kończył zjadanie krewetek, Grubuk natomiast, jak to ork, pochłaniał

kolejnego dzika. Obydwoje byli traktowani jak goście. Na końcu stali stał tron, a przynajmniej coś,

co go przypominało. Ten sam kształt, ale wykonany z drewna i marmuru. Zasiedli naprzeciw

ucztujących. Molnar został powiadomiony, żeby się nie hamował. Nałożył sobie porcję dziczyzny

i nalał trochę niebieskiego alkoholu.

- Witaj uczniu. Nareszcie do nas dołączyłeś - powitał go nauczyciel.

- Witać - rzekł Grubuk między kolejnymi gryzami.

- Teraz jest ten czas, kiedy mogę odpowiedzieć na wasze pytanie, a wy na moje - mówił gospodarz,

popijając wino albo krew. Trudno było to odróżnić.

- Kim jesteś? - ponowił pytanie Molnar.

- Wilhelm Wygnaniec, do usług. Syn i następca Wilhelma Dostojnego, zamordowanego w wyniku

zamieszek.

Page 29: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Jesteś uderzająco podobny do swojego ojca - zauważył mag.

- Prawda. Jest tak dlatego, że tata przewidział swoją śmierć, a nie chciał wprowadzać zamętu, więc

płynnie miałem zająć jego miejsce. Nikt, oprócz jego najbliższej służby, by się nie zorientował.

- Sprytne.

- Po co nas tu sprowadziłeś? - pytał dalej ciekawy Molnar.

- Widziałem, co zrobiliście pod bramą. Skoro dziadek dał wam glejt, znaczy to, że zabiliście

olbrzyma, a to nie lada wyczyn. Zaimponował mi fakt, że u waszego boku stał ork. Bardzo

inteligentny ork. Oczywiście jak na ich standardy. Chcielibyśmy otrzymać od was pomoc

w obaleniu uzurpatora i przywrócić mnie na tron.

- Swoją drogą czy wszyscy z twojej służby to wampiry? - teraz pytał Nefir.

- Nie. Oczywiście, że nie. Tylko ja i moja żona. Reszta to ludzie, którzy znają naszą tajemnicę i nie

przeszkadza im to. Musie wiedzieć, że ani ja ani mój poprzednik nie pijemy krwi ludzkiej. Tylko

specjalnie robiony wywar z krwi zwierzęcej.

- Ciekawe. Muszę o to zapytać Czy planujesz atak na twierdzę Barak Varr?

- Też nie. Planuję zacieśnić nasze stosunki. Stworzyć stabilny sojusz oraz sieć handlową. Na

początku jednak muszę na powrót odzyskać władzę. Sam jednak nie dam rady. Nie mam

wojowników ani armii. Za to wy jesteście trzyosobowym odziałem, który może zniszczyć mojego

wroga. Oczywiście, dostaniecie odpowiednie wynagrodzenie. Czego tylko będziecie chcieli.

- Powiedzmy, że się zgodzimy. Czego będziesz wymagał? - kontynuował Nefir.

- Wykonacie dla mnie kilka zadań. Nie mogę powiedzieć więcej, dopóki się nie zgodzicie.

- A jeśli odmówimy?

- To puszczę was wolno. Oczywiście najpierw ogłuszę, ale później zostawię gdzieś na pustkowiu

z małym zapasem wody i jedzenia. Chociaż patrząc na to jak żarłoczny jest Grubuk, to może wam

szybko braknąć pożywienia.

- Dzik? - ork rozglądał się wokół. Właśnie skończył pożeranie jednego zwierza i wzrokiem

poszukiwał następnego.

- O tym mówię - zaśmiał się Wilhelm. - Kelner! Jeszcze jeden talerz dla tego pana! - krzyknął

wskazując na woja. Chwilę później Grubuk pałaszował już kolejną porcję.

- Chłopcze, co o tym myślisz?

- Szczytny cel. Według mnie możemy mu pomóc.

- A ty co o tym sądzisz? - Nefir zwrócił się do zielonoskórego.

- Tak. On dobry. Ja pomóc.

- W takim razie się zgadzamy. Ale najpierw odpowiesz na więcej pytań.

Page 30: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Nie ma problemu.

- Gdzie właściwie jesteśmy? - zaczął Molnar.

- W podziemnej sali tronowej. Pod całym zamkiem ciągną się tunele starego elfickiego zamku. To

właśnie tutaj się ukrywamy, gdyż ten nocny elf nie ma pojęcia o tym miejscu.

- Topór? - ork oderwał się od zajęcia.

- Karol! Przynieś ekwipunek! - zawołał wampir.

- Przejdźmy do ważnej kwestii. Przybywamy tu z pewną misją. Potrzebujemy informacji. - Nefir

przeszedł do sedna. - Na twierdzę napadł mag Ametystu. W dodatku był to wampir. Poszukujemy

go.

- Hmmm. Nie znam nikogo takiego, ale popytam swoje kontakty. Jeśli czegoś się dowiem,

będziecie pierwszymi osobami, które się o tym poinformuję.

- Robota? - Grubuk skończył jeść.

- Dobrze mówi - zgodził się Molnar. - Bierzmy się do pracy. Jaki jest nasz pierwszy cel?

- Musimy przedrzeć się przez wewnętrzną bramę. Jeśli uda wam się pozbyć garnizonu i ją wysadzić,

rozsieczony tłum ruszy na zamek i ograniczy wpływy okupanta.

- Gdzie ten budynek?

- Mój sługa poprowadzi was do odpowiedniego wyjścia. Uważajcie jednak. Ci najemnicy może nie

są dobrze zorganizowani, ale walczyć potrafią.

- Macie tu bibliotekę? - przerwał Nefir.

- Mamy. Dam ci pełen dostęp.

- Dobrze. Wręcz wspaniale. Molnarze, razem z Grubukiem idźcie zrobić trochę zamieszania. Do

wysadzenia wież świetnie nada się Płomienisty Wybuch. Powodzenia.

- Powodzenia - do życzeń dołączył się Wilhelm.

Ruszyli za wyznaczonym sługą. Poprowadził ich długim tunelem, na którego końcu

znajdowała się drabina i drewniana klapa. Otrzymali swoją broń i opuścili podziemny korytarz.

Znajdowali się w ciemnej uliczce. Wszędzie unosił się zapach świeżego trupa. Z jednej strony stał

sklep z różnego rodzaju starociami. Z drugiej natomiast stał dwupiętrowy kamienny budynek. Miał

małe okna i wieżę na szczycie. Gdzieniegdzie świeciły się światła, ale nawet one powoli gasły.

Przeszli kawałek i dotarli do bocznego wejścia. Pilnował ich jeden strażnik, który oparty o ścianę

wtapiał się w okolicę. Nasi bohaterowie go nie zauważyli.

- Kto? Co wy tu robicie? Ork? Str… - nie zdążył dokończyć. Grubuk skręcił mu kark.

- Jak to robimy? Wchodzimy na ostro czy powoli i metodycznie?

Ork nic nie odpowiedział. Chwycił tylko topór i wyważył drzwi jednym kopnięciem. Wpadł

do środka z rykiem i zaatakował pierwszego spotkanego bandytę. Ten nie zdążył nawet sięgnąć po

Page 31: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

miecz.

- Czyli na ostro. Niech będzie i tak - podpalił ostrze, które zalśniło jasnym płomieniem.

Wkroczył do wnętrza i trafił w samo centrum rozróby. Przeciwko orkowi stało już co

najmniej dwudziestu najemników, kolejnych pięciu leżało już martwych. Dołączył do swojego

towarzysza i zaczęła się rzeź. Bandziory nacierały. W rękach dzierżyli kolczaste pałki, buzdygany,

miecze, topory, włócznie, nawet parę kusz się znalazło. Ubrani w stalowe zbroje, które jednak nie

stanowiły żadnej przeszkody dla nowych broni. Przechodziły one przez pancerz równie gładko jak

przez ludzkie mięso i kości. Jeden z nich próbował flankować. Jego wnętrzności przyozdobiły sufit

i ściany, kiedy niefortunnie dostał się pod ostrze Molnara. Głowy spadały równo, a piratów było

coraz mniej. Wtedy jeden z nich rzucił się na schody. Inni zagrodzili drogę pościgu za nim.

Najwyraźniej dostał ważne zadanie.

- Biegnie wezwać wsparcie! Goń go! - krzyczał chłopak pomiędzy kolejnymi cięciami i unikami.

- Dobra! - ryknął ork i ruszył szarżą. Z łatwością przebił się przez tarczę i pobiegł za uciekającym.

Tymczasem Molnarowi przypadło w udziale pokonanie resztek strażników. Zostało ich tylko

czterech, ale odczuli nową nadzieję, kiedy Grubuk zniknął. Zaatakowali dwójkami. Wspierali siebie

nawzajem. Silne ciosy poleciały równocześnie od góry i boku. Jedynie piruet uratował Molnara od

poważnych ran. Pchnął i przebił się przez jednego z oponentów. Jego kompan cofnął się, żeby

druga para mogła atakować. Ciężka pałka uderzyła w głowę człowieka, na chwilę wytracając go

z równowagi. Właśnie ten moment wykorzystali najemnicy uderzyli równocześnie. Byłby to koniec,

gdyby nie mały ognisty smoczek, który pojawił się znikąd i wbił się prosto w oczy wojownika

z toporem. Przepalił się przez niego. Ten upadł i jeszcze chwilę wił się w okropnych męczarniach,

dopóki nie wyzionął ducha. Po tym stworzenie wyparowało. Zaskoczeni bandyci nie zauważyli

Molnara, który odzyskał świadomości i ciął z obrotu, pozbawiając głowy napastnika. Ostatni

w popłochu rzucił się do ucieczki, ale doścignęły go ogniste pociski, które podpaliły jego skórę.

Bohater postanowił oszczędzić mu cierpienia, podszedł do niego i precyzyjnym ciosem przebił mu

serce. Nie był to jednak koniec walki, bowiem zza drzwi wyłonił się napakowany dowódca.

Przewyższał Molnara o dwie głowy. W każdej ręce trzymał długi miecz, a spod zbroi w każdym

możliwym miejscu wychodziły mięsnie. W jego oczach widoczny był gniew. Zakręcił ostrzami, by

po chwili jednym skokiem pokonać dzielącą ich odległość. Skrzyżowali miecze.

Tymczasem Grubuk dobiegł za rozbójnikiem na szczyt wieży. Stał tam wielki, biały róg

wojenny. Uciekający zdążył zadąć tylko raz, bo ork chwycił go z zrzucił z wieży. Niestety było już

na późno. W jego stronę zmierzał żyrokopter, sterowany przez jednego z krasnoludzkich

wygnańców. Pojazd wyposażony był w karabinki i wyrzutnię ognistych beczek. Kiedy był

odpowiedni blisko, rozpoczął ostrzał, ale słabej jakości kule nic nie robiły twardej orczej skórze.

Niezrażony pilot podleciał nad swoją ofiarę i otworzył klapę w podwoziu. Na orka poleciała

płonąca baryłka wypełniona łatwopalną cieczą. Grubuk uskoczył w bok, ale po uderzeniu połowa

wieży stanęła w płomieniach. Wpadł on jednak na pewien pomyśl. Chwycił róg i wyrwał go

z podłoża. Wycelował i rzucił. Żyrokopter nie był gotowy do manewru wymijającego i został

trafiony z tylne śmigło. W powietrze uniósł się czarny dym, a machina zaczęła gwałtownie obniżać

swój lot. Uderzyła dokładnie z jedną z wież wewnętrznej bramy. Grubuk uśmiechnął się pod nosem

i ruszył na dół. Dochodził go bowiem odgłos zawziętej walki.

Page 32: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Na parterze natomiast Molnar toczył pojedynek z generałem. Chociaż to trochę za dużo

powiedziane. Dowódca miał przewagę i z łatwością parował ciosy w niego wymierzone.

Równocześnie sam atakował z siłą parowozu, więc jego przeciwnik słabł z każdym momentem.

Walka ta zaczynała wyglądać coraz gorzej, kiedy chłopak został przepchnięty do rogu

pomieszczenia. Sparował ostatnie uderzenie i był gotowy na swój koniec, ale zamiast ataku

dowódca upuścił obie bronie, upadł na kolana, a chwile później leżał już bez życia. Stało się tak

dlatego, że w jego plecach znajdował się topór Grubuka.

- Dzięki. Było naprawdę blisko.

- Nie ma sprawa. My śpieszyć się. Ja zniszczyć jedna wieża. Tera ty druga.

W pośpiechu pokonali dzielący ich dystans do drugiej wieży strażniczej. Molnar wszedł do

środka i krzyknął:

- Ognisty Wybuch.

Pod wieżą zebrała się mała kulka ognia, która jednak z każdą chwila rosła i odrywała

kolejne elementy ściany i fundamentów. Na miejsce zaczęli zbiegać się gapiowie, a w oddali

słychać było nadciągające posiłki. Ork i człowiek umknęli do ciemnej uliczki, ale zanim zeszli do

tunelu, zobaczyli ogromny wybuch, który dosłownie zmiótł z powierzchni ziemi wieżę i bramę.

Zadowoleni z wykonanego zadania zeszli pod ziemię i udali się korytarzem w stronę jadalni.

Chcieli powiadomić Wilhelma o wykonanym zadaniu oraz dowiedzieć się, co Nefir znalazł pod ich

nieobecność.

Tymczasem

- Daliście się pokonać dwójce wojowników! Całe koszary nie dały radę zatrzymać orka i człowieka

- cały kipiał ze złości. - Macie ich znaleźć i wyeliminować albo możecie zapomnieć o zapłacie. Nie

ma pieniędzy za spartoloną robotę! - wstał z tronu i spojrzał im prosto w oczy. - Co wy tu jeszcze

robicie!? Wynocha!

Został sam w wielkiej sali tronowej. Z nieba zwisały jego sztandary, po ulicach chodzili jego

żołnierze, a w skarbcu znajdowały się jego bogactwa. Miał wszystko, czego zawsze pragnął. Ale

mimo to nie czuł się spełniony. Zawsze czegoś mu brakowało. Zawsze życie rzucało mu kolejne

przeszkody. I zawsze, kiedy przychodziło do rozwiązania konfliktu, zostawał sam.

Page 33: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Rozdział 7,,Okrucieństwo ponad miarę"

- Witajcie z powrotem - powitał ich Wilhelm, który oczekiwał w sali biesiadnej. Kręciło się tam

tylko kilku służących sprzątających po zakończonym posiłku. Siedział przy jednym ze stołów,

popijaąc wino z kieliszka. Na jego twarzy walkę toczyły dwie odmienne emocje. Smutek i radość.

- Siadajcie - Molnar od razu wyczuł, że coś jest nie tak.

- Coś nie tak? - uprzedził dalsze słowa wampira.

- Tak. Podjąłem złą decyzję. Teraz będą cierpieć niewinni.

- Jakieś konkrety?

- Po waszym ataku wyższy rangą dowódcy nakazali wyciągnięcie z cywilów informację na temat

mojego pobytu i miejsca kryjówki ruchu oporu. Wiedzieli, że nikt po dobroci nie zdradzi naszego

sekretu. Zarządzili więc brutalne egzekucje i otwarte tortury.

- Auć. Możemy jakoś pomóc.

- Nie! - krzyknął, ale szybko się poprawił. - Przepraszam za to. Nie róbcie nic, bo to jeszcze

bardziej rozwścieczy okupantów. Udajcie się tym korytarze do Nefira - wskazał ręką odpowiedni

korytarz. - Mówił, że chce was widzieć.

- Niech będzie. Grubuk, chodź.

Kiedy oddalili się kawałek, ork niespodziewanie rzekł:

- Tchórz.

- Słucham?

- Tchórz. Jego bracia cierpieć. My zacząć. On musieć skończyć. On tchórz i zły wódz. Dobry wódz

nie zostawiać lud swój.

- Masz rację. Ale co możemy zrobić bez jego wyraźniej zgody.

- Nie wiedzieć. Jeszcze.

- Jeszcze?

Page 34: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Wojownik nic nie odpowiedział, więc towarzysz nie drążył tematu. Doszli do drewnianych

drzwi, ozdobionych starą klamrą z wyrzeźbionymi drzewami i innymi roślinami. Za nimi

znajdowała się ogromna, dwupiętrowa biblioteka wypełniona po brzegi regałami z różnymi

książkami. Ich wiek sięgał początków życia w tej krainie. Na końcu siedział Nefir. Pochylał się na

grubym tomem, którego okładka wykonana była na kształt paszczy bestii. Podeszli do niego.

Wydawał się całkowicie pochłonięty lekturą, z której nic nie byli w stanie wywnioskować, bowiem

napisana była w dziwnym języku. Dopiero po chwili ich spostrzegł, oderwał się na chwilę i kazał

ich spocząć obok niego.

- Jak misja? Udało się? - pytał jakby nie słyszał żadnych wieści od co najmniej kilku tygodni.

- Tak. A ty? Co dla nas masz? - Molnar był wyraźnie zaciekawiony stanem, w jakim zastali jego

mistrza.

- Myślę, że coś znalazłem. Te ruiny były początkowo więzieniem dla potężnego czarnoksiężnika.

Wydaje mi się, że był nieśmiertelny i posiadł najwyższą wiedzę w dziedzinie magii Ametystu.

- Ale pokonałem go. Nie mógł być tak potężny.

- Niekoniecznie. Spędził wiele wieków w zamknięciu. Stracił część mocy, a piec był możliwością

jej odzyskania. Pytanie tylko, kto go uwolnił?

- Może w jego celi znajdziemy odpowiedź.

- Dobry pomysł. Nie wiem jednak, gdzie dokładnie był więziony. Potrzebuję jeszcze trochę czasu.

Pomóżcie w tym czasie Wilhelmowi.

- I tu jest pewien problem. On nie chce kontynuować walki. Wystraszył się okrucieństwa, jakim

wrogowie darzą cywilów. Chce na razie odpuścić.

- Działacie więc na własną rękę. Musi być jakiś sposób.

- Broń - ciszę przerwał Grubuk. - Dajmy im broń.

- Jak? - Nefir i Molnar byli zaskoczeni błyskotliwym pomysłem orka.

- Muszą mieć zbrojownia. My pomóc ludziom odebrać broń. Oni walczyć z wrogiem.

- Dobry pomysł. Do roboty.

- Powodzenia - pożegnał ich krasnolud i wrócił do lektury.

Opuścili bibliotekę i skierowali się do głównej sali. Nie zastali tam Wilhelma, co nawet im

pasowało. Zatrzymali jednak jednego z sług i zapytali o drogę na powierzchnię. Ten, nieświadomy

ich zamiarów, wskazał tunel prowadzący do karczmy, w której zostali ogłuszeni. Udali się

we wskazanym kierunku, wspięli się na drabinę i byli już w gospodzie. W sali zastali przerażonych

kucharzy, którzy gdy tylko ujrzeli orka, zaczęli błagać o litość.

- Nie zjadaj nas. Proszę! - wołali jeden za drugim. Nie byli w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie,

a ich wrzaski zwabiły właściciela, który zdawał sobie sprawę z obecności ruchu oporu, ale, tak jak

reszta obsługi, nie spodziewał się Grubuka.

Page 35: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Czego chcecie? - starał się opanować drżenie.

- Wiesz, gdzie najemnicy trzymają swoją broń? - mówił Molnar.

- Tak. W mieście znajdują się dwa składy. Arnold. - zwrócił się do jednego z przerażonych

pracowników. - Przynieś mapę - gdy sługa powrócił, kontynuował swój monolog, czując coraz

większy spokój w obecności orka. - Jeden znajduje się tutaj. Znajdują się tam wszystkie bronie

ręczne, czyli miecze, topory, maczugi itd. Natomiast tutaj trzymają oni machiny. Żyrokoptery,

czołgi parowe i wyrzutnie. Oba miejsca są silnie bronione.

- Dzięki.

Wyszli i swe kroki skierowali w stronę pierwszego oznaczonego punktu. Poruszali się

bocznymi uliczkami, by nie wzbudzać niepotrzebnej paniki. Gdy spotykali bezdomnych lub

ukrywających się mieszczan, nakazywali im milczanie. Dotarli do kamiennego budynku, przed

którym odbywała się egzekucją. Na dwóch stosach wisieli kobieta i młody chłopak. Pod nimi stał

generał, wygłaszający mowę do zebranych gapiów. Ostrzegał ich, że jeśli nie wydadzą zdrajców

i spiskowców, podzielą los skazanych.

- My musieć coś zrobić - zatrzymał się ork.

- Co chcesz robić. Nie możemy wpaść w sam środek tłumu i wyrżnąć oprawców. Zakradnijmy się

od tyłu do magazynu i wyswobodźmy go, a damy nadzieję i możliwość walki.

- Dobra. Twoja racja.

Ominęli scenę i skierowali się do bocznego wejścia. O dziwo nikt go nie pilnował, ale nasi

bohaterowie tłumaczyli to egzekucją i oddelegowaniem strażników w inne miejsce. Powoli

otworzyli drzwi i wkroczyli do zanurzonego w półmroku pokoju. Nie było tu nikogo. Rozejrzeli się,

a kiedy nie spodziewali się już żadnego oporu, spokojnie zaczęli przeszukiwać magazyn, z sufitu

spadły na nich siatki, które skutecznie unieruchomiły ich ruchu. Z cieni wyłonili się żołdacy i ich

przywódca. Jego twarz szpeciła wielka blizna przechodząca przez lewe oko.

- Ha ha ha! - śmiał się, kiedy powoli zbliżał się do uwięzionych. - Niby tacy sprytni, a dali się

złapać w najprostszą pułapkę. Żałosne. Doprawdy bardzo żałosne - był coraz bliżej Grubuka. - Taki

wielki ork i dał się pokonać. Naprawdę nie sądziłem, że tak po prostu was załapię. Teraz mój szef…

- nie dokończył, bo gdy tylko znalazł się w odległości chwytu, wojownik wpadł w dziki szał,

rozerwał więzy, chwycił dowódcę i rzucił nim z taką siła, że na ścianie pozostała tylko czerwona

plama.

Reszta chwyciła za broń i zaatakowała. Każdy z nich walczył z zapałem, bowiem wiedzieli,

że teraz ten, który pochwyci rebeliantów, zostanie nowych generałem. Jednak nie mogli równać się

z Grubukiem, który w szale mordowania masakrował kolejnych przeciwników. Gruchotał ich kości,

jakby zginał papier. Rozrywał ich ciała jak kawałki upieczonego mięsa. Bardzo krwistego mięsa. Po

niedługiej chwili pokój wypełniony był morzem trupów, krwi i wnętrzności. Molnar przez ten czas

cierpliwie czekał, aż ork ochłonie, a gdy to nastąpiło, skierował swe kroki pod jedną ze ścian.

- Ognisty Wybuch - wyskandował zaklęcie i w murze powstałą wielka wyrwa. Za nią po raz kolejny

ujrzeli wcześniejszą egzekucję, która zbliżała się do końca. Krzyki skazanych się nasiliły, kiedy kat

chwycił pochodnie i zaczął podchodzić się do ognisk, wypowiadając winy i potwierdzając wyrok

Page 36: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

śmierci. Teraz nasi bohaterowie mogli już działać. Obaj chwycili swoje bronie i ruszyli przed siebie.

Gdy szli, tłumy robiły im przejście, a żołnierze w pośpiechu chwytali za broń. Człowiek i jego

towarzysz zbliżyli się do wykonującego wyrok i jeden z nich rzekł:

- Chciałeś nas wiedzieć - mówił z całkowitym spokojem, natomiast na twarzy jego rozmówcy

malował się nieopisany strach.

- Jesteście oskarżeni... - jąkał się. Najwyraźniej próbował wymówić nauczoną wcześniej formułkę.

- …o zdradę naszego łaskawie panującego pana i zostajecie skazani na… - wokół platformy zebrali

się już wszyscy wartownicy z okolicy. Byli gotowi do obezwładnienie zatrzymanych

i przetransportowania ich do pałacu królewskiego. W tym samym czasie bardziej ogarnięci cywile

zaczęli nawoływać swoich braci i siostry do walki, a za powód swej odwagi wskazywali otwarty

magazyn broni. Zgromadzeni gapie coraz liczniej dołączali do protestujących, którzy uzbrojeni byli

w oręż z prawdziwego zdarzenia.

- …na śmierć przez powieszenie - dokończył kat. Spływały po nich potoki potu wywołane

przeraźliwą paniką. - Poddajcie się dobrowolnie albo… - nie był w stanie dokończyć tego zdania.

- Albo co? - ponaglił go Molnar.

- Albo co? - dołączył do niego ork.

- Albo zostaniecie pojmani siłą.

Na ten sygnał otaczający ich strażnicy zaczęli podchodzić coraz bardziej, ograniczając im

pole do manewru. Było ich kilka tuzinów, ale na ich twarzach nie było ani pewności siebie ani

odwagi. Wręcz przeciwnie. Bali się przeciwników, gdyż wszyscy słyszeli o wydarzeniu

w koszarach. Wiedzieli, że ich zleceniodawca jest na coraz gorszej pozycji i wielu z nich rozważało

już zerwanie kontraktu i odejście, zanim sytuacja osiągnie punkt kulminacyjny. Nie zdążyli jednak

wykonać żadnego poważniejszego ruchu, bowiem ze zbrojowni wybiegła pierwsza grupa chłopów.

Za nim podążali kolejni, wszyscy dzierżyli zdobytą broń, a ich cel był jasny. Bardziej tchórzliwi

najemnicy na ten widok rzucili się w popłochu w stronę ostatnich barykad pod samym zamkiem

królewskim. Pozostali może i chcieli walczyć, ale zostali stratowani przez nadbiegający tłum. Ich

krótkie urwane krzyki były tylko początkiem prawdziwej rewolucji, która właśnie się zaczynała.

Powstańcom brakowało jednak cięższej maszynerii. Dlatego celem naszych bohaterów stał się

warsztat. Teraz już nie musieli się ukrywać. Cały element zaskoczenia przestał już istnieć. O dziwo

nikt nie przejmował się orkiem, który kroczył wśród nich. Byli zbyt zajęci mszeniem się za tyle

miesięcy strachu i okrucieństwa. W porównaniu do tego co przeszli, Grubuk nie wydawał się ani

straszny ani groźny dla ich społeczeństwa. Kiedy tłum skręcał w kierunku wrót, przy których

umocnili się obrońcy, przyjaciele dotarli do budynku zbudowanego z czarnego kamienia. Było

jednak w nim coś dziwnego. Molnar czuł emanująco mroczną magię. Wypełniała on jego głowę,

a ponure podszepty doprowadzały do szaleństwa.

- Mroczne krasnoludy - za ich pleców rozległ się głos. Gwałtownie się odwrócili, jednak nikogo nie

zastali.

- Jak? - obaj byli w ciężkim szoku.

- Mroczna magia - głos był cichy, ale zdawało się, że odchodzi z każdej strony.

Page 37: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Wyłaź! - ryknął ork.

- Mroczni wojownicy - szepty wypełniały ich głowy.

- Mroczne machiny - ucichły.

- Co to było? - jeszcze chwilę stali bez ruchu przed budynkiem. Jedyne, czego byli pewni, to fakt,

że w środku znajdą odpowiedzi. Zbliżyli się. Nie wiedzieli wejścia, więc chcieli wysadzić ścianę

i wkroczyć z hukiem do środka.

- Ognisty Wybuch - nic się nie stało.

- Ognisty Wybuch! - przed nimi otworzył się mroczny portal.

- Problem - ork dzierżył topór.

- Co ty nie powiesz.

Tymczasem

- Przemawia przez ciebie strach. Jesteś przywódcą. Oni szukają w tobie ratunku i nadziei na lepsze

jutro.

- A co jeśli się nie uda?

- Jeśli nie podejmiesz ryzyka, tylko stracisz w ich oczach.

- Nie. Nie mogę.

- Możesz.

Do sali wbiegł sługa.

- Zaczęło się - ledwo łapał oddech. - Ludzie chwycili za broń.

- Jak?

- Grubuk i Molnar rozpętali powstanie.

- Teraz musisz coś zrobić, Wilhelmie.

Z portalu zaczęła wyłaniać się dziwna bestia. Było zrobiona ze szlamu, czarnej mazi,

z której wyłoniły się kolce i pyski, pełne ostrych kłów. Kiedy w całości opuściła przejście, była

o kilka głów wyższa od Grubuka. Jedna z jej głów wystrzeliła w ich kierunku. Uskoczyli, ale na jej

miejsce wyrastały kolejne. Molnar ciął swoim ognistym ostrzem, ale klinga nie wyrządziła żadnej

krzywdy. Atakowanie maszkary porównywalne było do próby pocięcia wody. Znajdowali się

w beznadziejnej sytuacji. Żaden czar nie działał. Ogniste pociski przechodziły na wylot przez bestię.

Robili uniki, ale w końcu jedna z macek chwyciła orka i uniosła go w powietrze. Machała nim

w jedną i drugą stronę. Kiedy wydawało się, że nadszedł ich koniec, w potwora uderzyła kula

światła. Wyraźnie zabolało to przeciwnika i wypuścił on wojownika. Na polu bitwy pojawił się

Nefir. Dzierżył on srebrzysty kostur, z którego raz za razem wylatywało pociski. Było to jednak za

Page 38: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

mało. Bestia zbliżała się do nich.

- Grubuk! - krasnolud próbował przekrzyczeć ryki. - Dawaj topór!

Kompan zrobił, co kazał mag, a rezultatem tego było nałożenie kilku run na oręż. Zabłysła

ona białym blaskiem. Teraz mieli szanse. Molnar zaatakował od frontu, próbując skupić na sobie

uwagę. Podziałało. Macki spadały na niego po kolei. Z trudem parował kolejne, ale jego przyjaciel

był już na pozycji. Wbił się w plecy potwora. Jego topór odcinał głowy, a na ich miejscu

pozostawały tylko kikuty. Po chwili walki z maszkary pozostała tylko kupka szlamu, która

rozpłynęła się w powietrzu.

- Co to było? - kiedy już ochłonęli, Molnar zwrócił się do mistrza.

- Manifestacja czystego zła. Wyjątkowo rzadkie stworzenie. Pojawia się tylko przy miejscach

otoczonych aurą mroku i nieodwracalnego spaczenia. Cokolwiek dzieje się w środku, nie może

ujrzeć światła dnia. Musimy pozbyć się tego miejsca i jego zawartości.

- Jak? - nie dowierzali, że Nefir chce zrównać warsztat z ziemią.

Podniósł kostur w górę. Biały błysk starał się coraz jaśniejszy. Niedługo musieli zamknąć

oczy, bo światło było oślepiające. Zaklęcie było tak potężne, że ziemia zatrzęsła się pod nimi.

- Czystka! - wypowiedział czar i wielkie wybuch pochłonął okolicę. Kiedy wszystko się uspokoiło,

przyjaciele otworzyli oczy i to, co ujrzeli, wprawiło ich w osłupienie. Budowli nie było na jej

miejscu. Pozostał tylko płaski teren. Na ziemi siedział krasnolud, zbierając siły po wyczerpującym

zadaniu. Oprócz tego nic się nie zmieniło. Tłum dalej nacierał na barykady, tak jakby nikt nie

zauważył wybuchu światła i walki z monstrum.

- Idźcie - ciszę przerwał mag. - Wilhelm zebrał ruch oporu i szykuje się do ostatecznego ciosu.

Pomóżcie mu oswobodzić zamek.

- Wszystko w porządku? - Molnar był zaniepokojony stanem mistrza.

- Tak. Muszę tylko odpocząć. Idźcie już.

- Molnar - ork położył rękę na jego ramieniu. - Oni potrzebować nasza pomoc.

- Dobrze. Skończmy to.

Zabrali swoje bronie i ruszyli w stronę wrót, gdzie trwałą już walka. Musieli to zakończyć

i nareszcie powrócić do swojej misji. Nie zdawali sobie sprawy, że to dopiero początek ich długiej

podróży. Długiej przygody, której celem będzie ratunek tego, co znają i kochają.

Page 39: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Rozdział 8 ,,Szturm"

Gdy dotarli na miejsce, sytuacja byłą patowa. Silne umocnienie obrońców, ich

zdeterminowanie i maszyny bojowe skutecznie odpierały natarcia chłopów. Wilhelm postanowił

wstrzymać natarcie. Z każdym bezsensownym trupem morale jego ludzi słabło. Nie mógł sobie

pozwolić na przegraną. To było ostatnia bitwa. Walka o wszystko. Nie było tutaj innej opcji. To

mogło skończyć się tylko masowym mordem na cywilach albo pokonaniem okupanta. Stał on teraz

przy drewniany stole i omawiał taktykę ze swoim dowódcami. Spostrzegł on nadchodzących

towarzyszy. Ruchem ręki przywołał ich do siebie.

- Dobrze, że jesteście. Na początek chciałem was przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie.

Cieszę się, że mnie nie posłuchaliście, jednak nasza sytuacja nie jest już taka różowa. Co z naszą

ciężką artylerią?

- Nie ma - Grubuk szybko ugasił jego nadzieje.

- Rozumiem - nie drążył tematu. Zdążył już przekonać się, że Molnar i jego towarzysz potrafią

dokonać niemożliwego, więc jeśli czegoś nie dokonali prawdopodobnie nie miał na to szans nikt

inny.

- Jak wygląda sytuacja? Dokładnie - Molnar ze stoickim spokojem postanowił zapoznać się

z szansami na zwycięstwo.

- Mają silną obronę. Żaden z naszych dotychczasowych ataków nie powiódł się. Wystarczy, że ich

czołgi uderzą kilka razy w tłum i wieśniacy rzucają się do ucieczki. Jest nas co prawda więcej, ale

to oni mają przewagę terenu.

Page 40: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Jakieś alternatywne wejścia?

- Wszystkie zablokowane. Zasypane grubą warstwą kamieni lub zapieczętowane czarną magią.

- Czarno to widzę. Naszą jedyną szansą jest frontalny atak. Musimy rzucić przeciw nim wszystko

co mamy. Nie może się zatrzymać, inaczej cały misterny plan straci swój sens.

- Ludzie się boją. Zbyt wiele ich krewnych i przyjaciół już poległo.

Kiedy Molnar i Wilhelm kombinowali nad inną strategią, Grubuk postanowił wziąć sprawy

w swoje ręce. Wskoczył na podest i zwrócił się w stronę odpoczywających i przerażonych chłopów.

- Ludzie! - ryknął na całe gardło. Zwrócił ich uwagę.

- Chcecie być niewolnikami!? Chcecie być sługami!? - pytał ich.

- Nie! - krzyczeli coraz kolejni. - Chcemy być wolnymi ludźmi! - dołączyli się do nich wojownicy

Wilhelma i jego słudzy.

- Chcecie mieszkać w cieniu!? - ork kontynuował.

- Nie!

- Brać broń! Brać honor! Ruszać na wroga! - podniósł topór ku górze. W jego ślady podążyli inni.

Ich krzyki zwróciły uwagę Molnara i Wilhelma. Na widok zmotywowanego tłumu

i przewodniczącego im orka na ich twarzach pojawił się uśmiech.

- Dobry jest ten ork.

- Miałem rację, biorąc go do drużyny.

Zbliżył się do nich.

- Ruszajcie więc do boju. Walczcie i zwyciężajcie w moim imieniu - błogosławił ich Wygnaniec.

- Nie - zatrzymał go ork.

- Słucham? - równocześnie zapytali pozostali rozmówcy.

- Ty być wódz. To być twój klan - ręką wskazał czekających na sygnał ludzi. - Prawdziwy wódz

prowadzi swój klan.

- Masz rację - do Wilhelma dotarło, że jest przywódcą i ciąży na nim odpowiedzialność za tych

ludzi. Przywdział on swoją zbroję, chwycił za miecz i stanął na czele swojej armii. W jego boku

gotowi byli już Grubuk i Molnar i ze swoim płonącym mieczem.

- Za wolny Somjek! - krzyknął przywódca ruchu oporu.

- Za wolny Somjek! - zawtórowali mu pozostali generałowie.

- Za wolny Somjek! - z tymi słowami na ustach wszyscy ruszyli do przodu.

Ich wrogowie byli przegotowani na kolejny atak, ale nie spodziewali się tak licznego

natarcia. Doszli jednak do wniosku, że kilka kul z czołgów parowych powinno rozgonić

Page 41: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

powstańców. Wystrzelili. Pierwszy z ognistych pocisku zmierzał na lewą flankę. Gdyby trafił,

zatrzymałby impet, niszcząc kawałek ziemi i tworząc głęboką dziurę. Nie można było na to

pozwolić. Grubuk podjął śmiałą decyzję. Skoczył na tor lotu pocisku i przyjął cały impet uderzenie.

Energia była tak wielka, że poleciał w stronę tłumu, ale został zatrzymany przez nacierających

chłopów. Pomogli mu wstać i razem ruszyli dalej. Drugi pocisk kierował się prosto w Wilhelma.

Nie miał on szans na przeżycie spotkania z płonącą kulą. Wtedy wokół niego pojawiła się czerwoną

bariera, wyemitowana przez Molnara. Zatrzymała on zagrożenie, przy okazji pozbawiając się

wielkich pokładów mocy. Nie było jednak czasu na odpoczynek, gdyż w ich stronę leciał jeszcze

jeden pocisk. Brakowało im kolejnego wyjścia. Ale Grubuk i chłopak nie byli w stanie zatrzymać

ostatniego wybuchu. Zbliżał się, a kiedy wiedzieli już, że to koniec, z nieba spadła chmara

ognistych żywiołaków, które ich zasłoniły. Chwilę później zniknęły. To wystarczyło.

Rozwścieczony tłum był przy barykadach, łamiąc je i nacierając na obrońców. Molnar Ognistym

Wybuchem wysadził czołg parowy, a ork i wampir poprowadzili ludzi na najemników. Ci stawiali

twardy opór. Byli zdyscyplinowani i organizowani. Stawiali na siłę, nie na liczebność. Cięli

i parowali, ale na każdego z nich przypadało ponad dziesięciu chłopów. Kiedy została ich tylko

piątka, wrota się otworzyły i wyłoniły się krasnoludy. Mroczne krasnoludy całkowicie pochłonięte

tajnikami śmierci. Jeden z nich posiadał potężne moce magiczne, reszta była wojownikami

uzbrojonymi z broń i zbroje wykute z tego samego kamienia co warsztat. Czarnoksiężnik uderzył

kosturem, który na końcu wszczepiony miał rubin, w ziemię i utworzył pole siłowe, które

wyeliminowało tłum z walki. Tak oto sytuacja zmieniała się błyskawicznie. Naprzeciw maga pięciu

najemników i siedmiu krasnoludzkich wojowników stali tylko Grubuk, Wilhelm i Molnar. Nie mieli

jednak zamiaru się poddać. W ich sercach płonął ogień, który nie pozwalał się odpuścić. Człowiek

stanął przeciwko magowi, a pozostali skierowali swój wzrok na grupę wojowników i bandytów.

Topór zawirował w powietrzu i obaj ruszyli do przodu. Dwóch z najemników cięło synchronicznie

od dołu i boku, ale oba ciosy zostały sparowane. Najemnicy cofnęli się, by dać pole do popisu

krasnoludom. Jeden z nich ruszył szarżą na Grubuka, który chwycił go na głowę i zmiażdżył.

Bandyci z powrotem atakowali, tym razem z dwóch stron. Kiedy nie trafili i próbowali się wycofać,

nadziali się na miecz rycerza. Przeciął on pierwszego na pół, a drugiego skrócił o głowę. Kolejne

trzy krasnoludy zaatakowały swoimi ciężkimi buławami i powaliły wampira na ziemię. Kiedy

pozostali osaczyli Grubuka, oni okładali Wilhelma coraz silniej i szybciej. Ork wiedział, że musi

mu pomóc. Podniósł jednego z przeciwników, zakręcił nim jak młotem i rzucił. Trafił, co na krótką

chwilę rozkojarzyło katów. Wystarczyło. Wampir rozpruł jednemu brzuch, sprawiając, że jego

wnętrzności znalazły się wszędzie, tylko nie na swoim miejscu. Wykonał piruet i następny

krasnolud nie mógł już nic trzymać. Upadł z wielkim rykiem, a po chwili się wykrwawił. Ostatni

sparował pierwszy cios i pchnięcie w brzuch. Nie podniósł jednak pałki dostatecznie szybko.

Kolejne uderzenie zmiażdżyło mu krtań i całe gardło. Padł na ziemi, kaszląc krwią. Trwało to

zaledwie kilka chwil. Natomiast Grubuk nie patyczkował się z najemnikami. Kiedy sparowali jego

cios, zamachiwał się jeszcze raz i przy potężnym ataku każda klinga pękała w pół. Bez broni

przeciwnik był tylko słabą ofiarą, którą Grubuk szatkował na drobne kawałki. Takim sposobem na

polu bitwy nie pozostał już nikt żywy oprócz naszych towarzyszy.

Tymczasem Molnar walczył z magiem. Początkowo obronił się przed kilkoma ciosami

kostura, ale po każdym z nich kontratakował. Nieskutecznie. Szybko przerzucili się na magię.

Chłopak korzystał z Ognistych Pocisków, natomiast krasnolud z Szponów Śmierci. Oba zaklęcia

spotykały się pośrodku, zderzały się i wybuchały. Sytuacja była patowa. Wtedy mag narysował

w powietrzu runę i za jego pleców wyłonił się samuraj. Składał się tylko z pobielałych kości

Page 42: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

i żelaznej zbroi. W ręku dzierżył dwuręczną katanę. Molnar zaryzykował. Wymalował identyczną

runę. Obok niego pojawił się kolejny wojownik. Ten zamiast piszczeli miał płomienie.

- Nieźle - usłyszał głos czarnoksiężnika - jak na nowicjusza.

Przywołani starli się. Obaj atakowali z niezwykła precyzją, jednak wyraźną przewagę miał

bardziej doświadczony samuraj mroku. Uporał się on ze swoim oponentem i ruszył ku Molnarowi.

Wystawił przed siebie dłoń, z której wystrzeliła czarna smuga. Owinęła ona chłopaka i zaczęła

wysysać z niego energię życiową. Płomienisty miecz upadł na ziemię, a duch Molnara był siłą

wyrywany z ciała. Wtedy dotarł do nich ryk. Grubuk wpadł prosto w samuraja, przerywając

zaklęcie. Człowiek upadł na ziemię. Samuraj zawirował i ciął wojownika po brzuchu. Chlusnęła

krew i zaatakowany osunął się na ziemię.

-Nieeeeeee! - w uczniu zapłonęła żądza zemsty.

Chwycił broń, która emanowała bardziej niż kiedykolwiek. Ciął w krasnoluda. Atakował

szybko, nie pozwalając na odpoczynek albo kontratak. Tymczasem Wilhelm dopadł do samuraja.

Stanął pomiędzy nim a rannym przyjacielem. Skrzyżowali klingi, odsunęli się od siebie i po raz

kolejny uderzyli. Wampir nie miał najmniejszy szans. Jego przeciwnik się nie męczył ani nie

odczuwał bólu. Mimo to walczył do końca. Siły dodał mu widok martwego mrocznego maga, który

nie wytrzymał natarcia Molnara. Bariera zniknęła, ale chłopi zbyt bardzo bali się podejść. Wtedy

z nieba spadł kolejny samuraj. Ten jednak emitował jasny blask. Był szybszy niż jego przeciwnik,

ale nawet to nie zapełniło mu wygranej. Tym, kto zakończył pojedynek, był Nefir, który

niespodziewanie pojawił się na polu bitwy. Jego obecność wzmocniła jasnego wojownika

i pozwoliła mu usunąć zagrożenie.

- Grubuk! - Molnar uklęknął przy przyjacielu. Ten ledwo co dychał.

- Jego stan jest krytyczny - Nefir ocenił ranę orka.

- Pomóż mu!

- Nic nie mogę zrobić. To rana śmierci. Nikt tu nie pomoże.

- Musi istnieć wyjście!

- Przykro mi.

- Czekajcie! - przerwał im Wilhelm. - A fontanna życia? - zwrócił się do krasnoluda.

- Hhm. Może. Ale one zaginęły bezpowrotnie.

- Pod zamkiem jest jedna. Mój ojciec korzystał z niej, kiedy zbliżał się jego koniec.

- Musimy się pośpieszyć - w Molnarze zapłonęła nowa nadzieja. - Gdzie jest przejście?

- W sali tronowej. Ale na naszej drodze stanie jeszcze elitarna gwardia mrocznego elfa oraz on sam.

- Wilhelmie. - Nefir postanowił ratować orka. - Zbierz kilku silnych chłopów i zabierzcie go do

fontanny. My powstrzymamy wroga.

- Tak jest.

Page 43: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Wkroczyli do środka. Chłopcem kierowało coś więcej niż tylko rządzą zemsty. W swoim

sercu odczuwał przywiązanie i odpowiedzialność za swoich towarzyszy. Los się do nich wreszcie

uśmiechnął. W sali tronowej zastali tylko mrocznego elfa. Siedział na tronie, a jego wzrok wyrażał

wielki smutek. Nie trzymał broni, nie miał zamiaru stawiać opór.

- Chodźcie. Zabijcie mnie już. - Żal i rozpacz przemawiała przez niego. Pogodził się z swoim

przeznaczeniem.

- Odsuń się! - krzyknął Molnar.

Wstał i powoli zmierzał w ich kierunku.

- Skończcie moje cierpienie.

- O czym ty mówisz? - minęli ich chłopi i Wilhelm, zmierzający do fontanny.

- Mam dość bycia jego poddanym.

- Kogo? - w powietrzu odczuwalne było napięcie. Coś się zbliżało.

Pomieszczenie wypełnił szary dym. Kiedy widoczność się poprawiła, stała przed nimi

zakapturzona postać. W ręku trzymała kostur, ale pomimo okrytej twarzy Molnar od razu ją

rozpoznał.

- Ty. To z tobą walczyłem w Mauzoleum.

- Jesteś nie lada przeciwnikiem. A raczej twoi towarzysze są nie lada problemem - miał chrapliwy

głos. - Ani manifestacja ciemności, ani krasnoludy, ani elf nie podołał. Czas wziąć sprawy w swoje

ręce.

Złożył ręce w dziwny znak. Podmuch powietrza odrzucił Nefira. Obok wroga pojawiły się

dwa cerbery. Jeden z nich przygwoździł krasnoluda, drugi zatrzymał Wilhelma, który pojawił się na

sali.

- Ja przeciwko tobie. Walcz!

Skrzyżowali ostrza. Jego miecz wystrzeliwał języki ciemności. Nikt nie wątpił w potęgę

wrogiego wampira, ale to, co wydarzyło się później, przerosło jakiekolwiek oczekiwania. Na polu

walki pojawił się kościsty bies. Ten sam, który uratował Molnara przy ich pierwszym spotkaniu.

Teraz jednak miał inne zamiary. Rzucił się na chłopaka, powalając go na ziemię. Szarpał, gryzł

i drapał. Dotkliwie ranił.

- Ha ha ha! I co teraz, dzieciaku. Role się odwróciły. Teraz ty jesteś ofiarą.

Krzyknął. Bardziej ryknął. Okrzyk bólu świdrował w uszach wszystkich obecnych

w pomieszczeniu. Bies cofnął się i zamienił w kupkę pobladłych kości. Cerbery rozpłynęły się

w powietrzu.

- Jeszcze się z tobą policzę - syknął przez zaciśnięte zęby i zamienił się w szary dym. Na ziemię

upadł topór, który jeszcze przed chwilą tkwił głęboko w jego plecach. Molnar podniósł się

Page 44: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

z podłogi.

- Dziękuję, przyjacielu. Gdyby nie ty, mogło być krucho.

- Nie ma sprawa - na twarzy orka malowało się szczęście z powrotu do akcji.

- Za to ja chcę podziękować wam w imieniu całego królestwa Somjek - uroczyście zwrócił się do

nich Wilhelm Wygnaniec. - Jesteście tu zawsze mile widziani. Każę urządzić dla was ucztę.

- Dzik - Grubuk z zainteresowaniem patrzył na resztę towarzyszy. Szukał w ich spojrzeniu zgody na

poczęstunek.

- Z pewnością weźmiemy w niej udział - uspokoił go Nefir. - Najpierw jednak musimy zbadać

kryptę pod zamkiem. Ruszajmy. Nie czasu do stracenia.

- Oczywiście. Wasza misja jest na pewno bardzo ważna. Arnold - przywołał sługę - zaprowadź ich

do odpowiedniego przejścia. Uważajcie jednak. Nikt tam od dawna nie schodził. Nie wiemy, jakie

kreatury mogły się tam zamieszkać. Powodzenia.

- Czekajcie - powstrzymał ich mroczny elf skuty już przez strażników. - Oto klucz do

wewnętrznych tuneli. Przyda wam się.

- Dzięki - Molnar nie wiedział, jak zachować się w obecnej sytuacji. - Co go teraz czeka? - zwrócił

się do wampira.

- Przesłuchamy go, a później zastanowię się. Pomógł wam, więc nie jest tak zły. Jeśli tamten

czarodziej go kontrolował, to nie zasługuje na śmierć.

Nefir, Grubuk i Molnar ruszyli za Arnoldem. Weszli do ciemnego tunelu, który prowadził

ich prosto do serca krypty. Musieli odszukać jakieś odpowiedzi i wskazówki, gdzie udać się

w następnej kolejności.

Rozdział 9 ,,Więzienie"

Wkroczyli w dawno zapomniany mrok podziemnego królestwa. Początkowo schody prowadziły

prosto w dół, jednak niedługo potem ścieżka rozgałęziła się na dwa korytarze. Problemem był fakt,

iż na ścianach wypisane były runy, których nie byli w stanie rozczytać. Znaki napisane w elfickim

języku. W dodatku w starszej mowie, która zaginęła wiele wieków temu. Być może jakiś mędrzec

z lasu Athel Loren mógłby im pomóc, jednak elfy żyły w odizolowanym królestwie i nie pomagali

obcym. Po krótkim namyśle postanowili skręcić w lewo. Szli przed siebie, a jedynym źródłem

światłą były ogniki. Nagle usłyszeli krzyk.

Page 45: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Co to było? - Molnar przystanął. - Brzmiało jak wołanie o pomoc.

- Czekaj - chłopca powstrzymał Nefir. - Nikogo nie powinno tu być. To może być potwór, który

chce zwabić nas w pułapkę.

- A jeśli to naprawdę jakiś zagubiony człowiek. Nie możemy go zostawić.

- Ryzykujemy. Musisz zrozumieć, że nie uratujesz wszystkich.

- Ale to mogę sprawdzić. Grubuk, idziemy.

- Stójcie! To ja tu dowodzę i będziecie mnie słuchać - pierwszy raz wydzieli tę stronę Nefira.

- Dobrze. Ruszajmy dalej - Molnar postanowił odpuścić, gdyż kłótnia ta nie zmierzała do żadnego

porozumienia.

- Czego dokładnie szukamy? - po chwili milczenia uczeń chciał poznać szczegóły ich misji.

- Na początek musimy odnaleźć wewnętrzną część zamku. Tam poszukamy więzienia tego wampira,

gdzie, mam nadzieję, znajdziemy jakieś wskazówki.

- Stać! - ork zagrodził im drogę. - Coś śledzić nas.

- Słucham? A skąd takie wnioski? - krasnolud podirytowany był kolejnym postojem.

- Intuicja woja.

- Trudno. Nie zatrzymujmy się. Im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej.

Szli dalej. Co jakiś czas mijali zawalony tunel lub drzwi prowadzące to komnat. Nie chcieli

jednak zbaczać z obranej ścieżki. Lekki strach potęgował fakt, że Grubuk ciągle miał wrażenie, że

ktoś ich obserwuje.

- Jakich konkretnie podpowiedzi szukamy? - Molnar powrócił do wcześniejszej rozmowy.

- Czegokolwiek, co da nam punkt zaczepienia. Kim jest ten wampir, skąd pochodzi i co zamierza.

Może dokąd udał się w pierwszej kolejności.

- Problem - ork znowu przerwał im konwersację.

- Co? Grubuk, przestań przeszkadzać! - mag był coraz bardziej zdenerwowany.

Jednak jego złość znikła w momencie, w którym zobaczył to samo co wojownik. Przed nimi

stałą grupa uzbrojonych szkieletów. Chociaż słowo uzbrojonych powinniśmy wziąć w cudzysłów.

Z ich kości zwisały resztki zbroi, niektóre dzierżyły pokryte rdzą miecze, inne pałki. Jedyną

niepokojącą rzeczą były oczy. Płonęła w nich żądza zemsty. Szukali winnych za wyrwanie ich

z wiecznego spoczynku i zmuszenie to tułaczki po tych zapomnianych korytarzach.

- Przejście wampira musiało obudzić dawno zmarłych mieszkańców tego miejsca - krasnolud

z spokojem ocenił sytuacje.

- Więc poślijmy ich z powrotem do krainy śmierci - Molnar ruszył do przodu, kręcąc w powietrzu

mieczem.

Page 46: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Walka nie była długa. Szkielety nie stanowiły większej przeszkody. Ich kości pękały od

płomieni przy kontakcie z ostrzem chłopaka, a świetlisty topór Grubuk wyrządzał im niebywałe

krzywdy. Minęła krótka chwila i wszystkie trupy leżały już na ziemi.

- Łatwo - skomentował ork.

- To jeszcze nie koniec. Nie wiemy, co jeszcze obudziło się w tych korytarzach - Nefir nakazał

dalszy marsz.

Przez około pół godziny był spokój. W szybkim tempie pokonywali kolejne zakręty, nie

napotykać żadnego oporu. Dotarli do wielkiej komnaty. Cała oblepiona była wielkim pajęczynami,

co zaniepokoiło podróżników.

- Nie podoba mi się to miejsce - Molnar nigdy dotąd nie widział tak wielkich sieci.

- Sufit! - ryknął Grubuk i uskoczył w bok.

Spadł na nich wielki pająk. Składał się w połowie z ciała młodej kobiety, ale posiadał sześć

nóg i wielki odwłok. Syczała z wściekłością i strzelała w nich lepką siecią. Ze ścian zaczęły

schodzić jej dzieci. Małe futrzaste stworzonka gryzące i plujące jadowitym jadem. Nie były

w żaden sposób opancerzone, więc szybko padały nabite na broń. Jednak jej królowa była nie lada

wyzwaniem. Ledwo co udawało mi się parować ostre pchnięcia jej nóg. Z każdą chwilą wpadał

jeszcze większy gniew. Jedyną możliwością był atak z kilku stron. Ork ruszył frontem. Ciął na

oślep, odciągając uwagę potwora. W pewnym momencie trafił w jedną z odnóży. Odcięta upadłą

gdzieś obok, a równowaga królowej została zachwiana. Nefir wywołał świetlisty wybuch, który

dodatkowo oślepił przeciwnika. Molnar wykorzystał sytuację. Wskoczył na monstrum i wbił miecz

w połączenie między dwoma częściami ciała. Pająk na wszelki możliwy sposób próbował go

zrzucić, ale chłopak ciął coraz głębiej i w końcu przepołowił przeciwnika na pół. Ten jeszcze chwilę

wił się w okropnych spazmach, by po chwili wyzionąć ducha. Reszta małych stworzonek uciekła

w popłochu. Nefir podszedł do truchła i zebrał trochę jadu z jego kłów.

- Ja nienawidzić pająki - Grubuk cieszył się z zakończonego pojedynku.

- Po co to zbierasz? - uczeń zwrócił się do mistrza

- Może się kiedyś przydać. Mniejsza z tym. Ruszajmy dalej. Tam są drzwi.

- Zamknięte - Molnar bez skutku szarpał klamkę.

Grubuk podszedł i wyważył je jednym kopnięciem.

- Otwarte - uśmiechnął się pod nosem.

Ruszyli głębiej. Z każdym krokiem tunel stawał się coraz mroczniejszy. Cały czas czuli, że

coś ich obserwuje, ale nie potrafili stwierdzić co i skąd.

- Spróbujmy podsumować, to co już mamy - zaproponował Molnar.

- Dobry pomysł. Zebranie informacji w jednym miejscu pomoże nam zrozumieć, z kim walczymy.

- Mamy do czynienia z potężnym wampirem.

Page 47: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Wyjątkowo starym. W swoim czasie był kimś bardzo złym, skoro został uwięzionym w tym

miejscu.

- Korzysta z magii Ametystu. Potrafi przywoływać biesy i cerbery. Na swoich usługach ma mroczne

krasnoludy i dziwne manifestacje ciemności.

Do ich uszu dotarł długi syk. Przed nimi stał wielki wąż, korzystający z kamuflażu. Był

zielony z szarymi plamami, co upodobniało go do ścian.

- Wy nie przerywać - stwierdził Grubuk. Zaatakował. Potwór początkowo robił szybkie uniki, kiedy

jednak był w odpowiedniej odległości, przerzucił się na precyzyjne uderzenia ogonem. Starał się

owinąć orka i udusić go. W pewnym momencie był już bardzo blisko, ale jego ciało spotkało się

z ostrzem. Topór przeszedł z łatwością z ciało. Wojownik kontynuował natarcie. Ciął i kroił

monstrum, które po chwili było już tylko nieżywą kupką segmentów.

- Szuka wielkich skupisk mocy - rozmówcy nie przerywali konwersacji.

- Dlatego chciał posiąść piec hutniczy. Kiedy go pokonałeś, zmusiłeś go do poszukiwania innego

sposobu.

- Gdzie jeszcze może znaleźć podobne miejsca?

- Niech się zastanowię. Na dalekiej północy i południu znajdują się portale Chaosu. W Altdorfie też

się coś znajdzie. Odpowiednio potężne zaklęcie pozwoli mu wsysać energię życiową z pradawnych

istot i pożywić się nią. No i oczywiście elfy, a raczej ich las może dać mu to, czego żąda.

- Sporo możliwości.

- Nie - ork dołączył się.

- Co masz na myśli? - Nefir postanowił wysłuchać wojownika.

- Elfy i ludzie mieć armia. On być sam. Jeśli on chcieć ich atakować, on musieć zebrać armia.

- Prawda. Więc jego przystankiem mogą być zimie von Carsteinów - Molnar rzucał kolejne

pomysły.

- Obaj macie rację. Wampir prawdopodobnie będzie chciał przejąć władzę nad hordami umarłych.

- Ruszajmy za nim. Pokonajmy go - Chłopak rwał się do boju.

- Nie. Jest zbyt potężny. Skoro w przeszłości nikt go nie zabił, a on potrafi przeżyć wbity w plecy

topór i atak biesa, oczywista jest jego potęga, nawet teraz, kiedy jest osłabiony.

Wkroczyli do kolejnej komnaty. Wdepnęli w coś lepkiego.

- Tylko nie to - skwitował Molnar.

- Nie… - dołączył się ork.

Po ścianach, suficie i podłodze spływał ten sam szlam, z którego zbudowana była kreatura,

którą spotkali przed warsztatem krasnoludów. Kiedy tylko weszli, zaczął on formować się

w podobnego stwora. Jedyną różnica była taka, że ten był większy i już na start posiadał więcej

Page 48: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

głów. Nie czekali na koniec powstawania. Grubuk atakował w lewą część, natomiast Nefir i Molnar

z przeciwnej strony. Było to jednak za mało. Stwór odradzał się szybciej niż byli w stanie go

zabijać. Musieli wymyślić coś innego. Człowiek wpadł na pewien ryzykowny plan, ale obecnie nie

mieli niczego innego. Wycofali się do drugiego wyjścia. Kiedy byli już przy drzwiach, uczeń

i mistrz podłożyli dwa Ogniste Wybuchy. Zawaliły one strop na potwora, a nasi bohaterowie

umknęli do korytarza. Jak się okazało, znajdowali się w ślepym zaułku. Za nimi zawalona komnata,

przed nimi lita skała.

- Z deszczu pod rynnę - załamał się Molnar.

- Musi tu być jakiś ukryte przejście - nie poddawał się krasnolud. - Szukajcie.

- Mam. Dziura - po chwili poszukiwań Grubuk natrafił na małą, wyrzeźbioną dziurkę od klucza.

- Świetnie. Może pasuje ten klucz do mrocznego elfa - włożył przedmiot.

Ściana się przesunęła, odsłaniając dla nich kolejny korytarz. Ten jednak bardziej

przypominał już więzienie. Widać było, że opuszczają tę przytulną część zamku i wkraczają do

miejsca, które miało na zawsze pozostać zapieczętowane. Mijali celę, w której już dawno nikt nie

przebywał. Nawet stare kości rozpadły się już w proch. I ta niepokojąca cisza. Ustało nawet uczucie

obserwacji. Tak jakby nawet potwory bały się wkraczać na ten teren. Nie napawało to optymizmem.

Do dłuższym marszu dotarli nareszcie do celu podróży. Znajdowali się w wielkiej sali, u której

szczytu zwisała klatka. Teraz była otwarta, a łańcuchy zwisały luzem. Pod ścianami stały stare

regały, a na nich nieliczne księgi i pergaminy. Naprzeciwko nich znajdowały się narzędzia do tortur

i wyciągania informacji z więźniów. Wszędzie wyryte były starożytne runy chroniące ten teren

zaklęciami. Były one od pewnego czasu nieaktywne. Oprócz tego na niektórych ścianach wypisane

były teksty i inskrypcje w starszej mowie elfów. Nefir nie potrafił nic z nich rozczytać. Powróciło

jednak uczucie dziwnego mrowienia. Coś ich obserwowało. Czyżby coś mieszkało w tej sali lub

zostało pozostawione jako strażnik tego miejsca. Już niedługo mieli się przekonać, z czym przejdzie

się im zmierzyć. Początkowo usłyszeli cichy chichot. Dochodził ze wszystkich stron. A raczej

szybko zmieniał kierunek, z którego pochodził. Przerodził się on w kobiecy głos.

- Mój pan kazał przywitać was z odpowiednimi honorami - był delikatny i bardzo uspokajający.

Hipnotyzował naszych bohaterów.

- Mam wam zaoferować wszelkie wygody i rozkosze. Spędzicie tu bowiem sporo czasu.

Pojawiał się przed nimi. Była nagą, młodą dziewczyną o kruczoczarnych włosach. Jej

piękne, błękitne oczy i smukła sylwetka sprawiły, że miecz Molnara sam wypadł mu z ręki. Nefir

nie potrafił oderwać oczu do zwoju, który trzymała w delikatnej dłoni. Zauważyła to.

- Tak. To zwój z Zakazanej Biblioteki Karaz-a-Karak. Tylko dla ciebie - nie byli w stanie oprzeć się

jej urokowi.

- Dla ciebie mam wspaniałe pożywienie - zwróciła się do Grubuka. - Nektar i ambrozja.

- Dzik? - ork myślał tylko o jednym.

- Co? - zaskoczyło ją to. - Nie mam dzika. Będziesz jadł nektar i ambrozję.

Page 49: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

- Nie - ryknął i chwycił za topór. Teraz już wiedział, że to tylko iluzja i pułapka.

- Ty niewdzięczniku - jej skóra się pomarszczyła i zmieniła kolor na szary. Oczy się rozszerzyły, a

z ust wyrosły ostre kły. Zwój zamienił się w proch. Stała przed nimi wampirzyca, której podstęp się

nie udał i teraz miała zamiar siłą pozbawić ich krwi.

Niestety Molnar i Nefir dalej znajdowali się w amoku. Potrzebowali dłuższej chwili, by

dotarło do nich, co się wydarzyło. Był sam przeciwko niezwykle szybkiej i drapieżnej kobiecie.

Skakała po ścianach i atakowała ze wszystkich stron. Cięła ostrymi pazurami i starała wgryźć się

w odsłonięte fragmenty ciała. Grubuk w odpowiedzi odpychał ją i ciął, ale nie trafiał. Był zbyt

wolny. Walczył jednak dalej. Liczył na błąd. Coś, co rozproszy jej uwagę albo sprawi, że stanie się

zbyt pewna siebie. Ta ostatnia myśl była pewnym sposobem. Opuścił na chwile gardę, udając, że

musi zaczerpnąć tchu. Wykorzystał to i doskoczył, ale jedyną rzeczą, jaką napotkała było ostrze.

Grubuk bowiem szybko uderzył i zranił potwora. Na ziemię trysnęła ciemnofioletowa krew.

Wampirzyca doskoczyła do Molnara, z zamiarem spożycia go i odzyskania siły witalnych. Nie

pozwolił jej na to ognik, który pojawił się przy chłopcu. Języki ognia oparzył przeciwnika. Ta

cofnęła się i natrafiła prosto na Grubuka. Jednym silnym ciosem przepołowił ją na pół. Taki był

właśnie koniec potężnej wampirzycy poddanej poszukiwanego wampira.

- Molnar - potrząsnął przyjacielem. - Obudź się.

- Nefir. To być tylko iluzja - spróbował z drugim towarzyszem.

Minęła dłuższa chwila zanim obydwoje odzyskali świadomość. Grubuk krótko streścił im,

co się wydarzyło.

- Podsumowując to, co mówisz, uratowałeś nam życie - podziękował Nefir.

- Ma rację. Dzięki.

- Nie ma sprawa.

- Teraz w spokoju rozejrzyjmy się po sali. Musimy coś znaleźć. Molnar, spuść tu klatkę. Grubuk,

zobacz tamte narzędzia. Ja przejrzę zapiski.

Chłopak pociągnął na dźwignię i więzienie, z zgrzytem zardzewiałych mechanizmów,

zsunęło się na podłogę.

- Macie coś? - zapytał krasnolud.

- Tylko zakrzepła krew. Nic interesującego.

- Pusto - dodał wojownik.

- A ty? - Molnar wrócił do mistrza.

- Pergamin, na którym zapisano wszystkie inskrypcje z tego pokoju. Niestety są w starszej elfiej

mowie. Jedyna rzecz, jakiej jestem w stanie dowiedzieć się w tym monecie, jest faktem, że ścigany

przez nas wampir zwie się Morkvarg.

- Nic na to nie poradzimy. Musimy wyruszyć do Athel Loren. Tylko tam mogą nam pomóc. -

Page 50: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Molnar powiedział na głos to, o czym wszyscy myśleli.

- To nie będzie łatwa podróż. Jesteście pewni, że chcecie ruszać ze mną? - Nefir nie chciał pakować

ich tak wielką przygodę. - Wilhelm na pewno was ugości i pozwoli zostać.

- Jestem twoim uczniem. Nie mam zamiaru cię opuszczać. Z resztą już podpadłem temu

Morkvargowi, więc wątpię, czy tak po prostu mi odpuści.

- Wy być dobry klan. Wy być dobry przyjaciele. Ja iść z wami.

- Świetnie. Nasza drużyna znowu w komplecie. - Nefir był wyraźnie zadowolony z przebiegu

zdarzeń. - Zacznijmy do znalezienia wyjścia z tego miejsca.

- Tutaj - przywołał ich ork.

Tak się złożyło, że podczas walki coś przykuło jego uwagę. Było to identyczna dziurka od

klucza. Idealnie pasował prezent od mrocznego elfa. Przed nimi otworzyły się wrota. Ujrzeli schody

prowadzące na powierzchnię. Każdy z naszych podróżników niezmiernie radował się z promieni

księżyca, które padały na ich twarze i lekko grzały. Wyszli i znaleźli się w ogrodach królewskich.

Sługa, który ich dostrzegł, początkowo się wystraszył, ale rozpoznał w nich przyjaciół króla.

Poprosili go, by prowadził na ucztę. Musieli porządnie odpocząć i zebrać prowiant. Chcieli

pożegnać się z Wilhelmem Wygnaniem i królestwem Somjek. Zdawali sobie sprawę, że ich podróż

dopiero się zaczyna, ale postanowili tej nocy cieszyć się biesiadą. Kto wie, kiedy następnym razem

będą mogli w spokoju zjeść i się wyspać.

Page 51: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Epilog ,,Pożegnanie"

Wkroczyli do wielkiej sali, w której w najlepsze trwała uczta. Wszyscy radowali się

z odzyskania spokoju i wolności. Na stołach stały najróżniejsze dania, dzisiaj nikt nie przejmował

się kosztami, a tak się złożyło, że mroczny elf sprowadził tu smakołyki z innych królestw

i krasnoludzkich twierdz. Na naszych bohaterów czekały specjalnie zarezerwowane miejsca obok

tronu i Wilhelma. Powitał ich z uśmiechem na twarzy i od razu zaprosił do posiłku. Słudzy wnieśli

egzotyczne owce morza, dania najwybitniejszych kucharzy i, oczywiście, dzika, a raczej całą dziczą

rodzinę. Pomiędzy kęsami popijali wino i piwo.

- Czego się dowiedzieliście? - zagadał wampir.

- Bardzo niewiele. Wiemy, że zwie się Morkvarg. I w sumie tyle. Cała reszta zapisana była w elfim

języku. Dokładnie w starszej mowie.

- Co teraz planujecie?

- Ruszamy do Athel Loren. Musimy odszyfrować te zapiski.

- Czeka was długa podróż. Podziwiam upór.

- Jak nie my, to kto - Molnar uniósł się dumą.

- Ale zanim odejdziecie, jest jeszcze jedna rzecz - wstał i zwrócił się do wszystkich gości.

- Moi poddani. Z wszystkich obowiązków, jakie ciążą na mych barkach, ten jest najbliższy memu

sercu. Chcę wręczyć tym bohaterom order Granicznych Gwardzistów. Jest to najwyższe

odznaczenie, jakie mogą nadać władcy królestw granicznych. Powstańcie.

Przerwano posiłek. Bohaterowie powstali. Wilhelm w pierwszej kolejności podszedł do

Nefira.

- Nadaję ci tytuł Granicznego Gwardzisty. Za służenie mi radą i odkrycie przede mną prawdy na

temat mojego przeznaczenia. Niech ta odznaka przypomina ci o niesieniu światła i rozwiewaniu

mroku, gdziekolwiek się udasz - symbol wykonany był z litego złota, a widniał na nim symbol

królestwa Somjek i kropla krwi.

- Nadaję ci tytuł Granicznego Gwardzisty - zwrócił się do Grubuk. - Za walkę w imieniu mojego

królestwa i poprowadzeniu rewolucji ku zwycięstwu. Niech ta odznaka będzie symbolem

zdobytego honoru i niech zawsze przypomina ci o odpowiedzialności za twój klan. Broń ich

i prowadź ku wygranej.

- Nadaję ci tytuł Granicznego Gwardzisty - ostatni był Molnar. - Za to, że nie pozostałeś obojętny

na cierpienia zwykłych ludzi. Niech ta odznaka daję ci siłę do odkrycia swojego przeznaczenia

i pokonania swych wrogów. Niech przypomina ci mocy, którą zostałeś obdarzony i pozwoli ci

pokonać Morkvarga.

- Dzięki tym symbolom nigdy nie zapomnicie o naszym królestwie, a my nigdy nie pozwolimy, by

wiedza o waszych osiągnięciach zaginęła między kartami historii. Każdy król w księstwach

Page 52: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

granicznych powinien udzielić wam odpowiedniej pomocy. Pamiętajcie, że tutaj zawsze znajdziecie

ciepły dom i mury obronne. A teraz cieszmy się ucztą.

Zasiedli do przerwanej uczty. Spędzili ten czas rozmawiając o mało ważnych rzeczach.

Dowiedzieli się między innymi, że mroczny elf przyjął rolę generała armii i został bardzo wiernym

sługą. Wilhelm wysłał już posłańców do twierdzy Barak Varr, by poinformować Zamnila

o wydarzeniach i zaoferować mu sojusz handlowy. Był to według niego pierwszy krok do zawarcia

trwałego porozumienia wojskowego. Najemnicy uciekli lub zostali wymordowani, a wszyscy,

którzy stracili kogoś bliskiego w starciach, otrzymają odpowiednie wynagrodzenie. Bramy znów

stanęły otworem dla podróżnych, a drzwi wszystkich cel otwarły się. Każdy bowiem zasługuję na

drugą szansę. Po kilku godzinach pożegnali się. Zabrali ze sobą odpowiednie wyposażenie, sporo

prowiantu i rzeczy codziennego użytku.

Szli pustymi ulicami miasta Somjek. Ich drogę oświetlał księżyc, a zza pleców dochodziły

dźwięki zabawy i radości. Sztandary zostały pozrywane i zastąpione odpowiednimi flagami.

Zniknęły znaki ostrzegawcze i publicznie powieszone trupy. Miejsce to na powrót nabierało

swojego dawnego charakteru. Już niedługo, z pewnością, powróci do swoich dni chwały i bogactwa,

a jeśli nic się zmienni prawdopodobnie osiągnie swoją złotą erę. A to wszystko dzięki naszym

bohaterom.

Wyjechali tą samą bramą, którą zobaczyli kilka dni temu. Zmierzali na północnyzachód,

gdyż to właśnie tam znajdowało się Athel Loren.

- Jeszcze jedna rzecz - Molnar zatrzymał się.

- Tak? - Nefir zastanawiał się, co jeszcze zaprzątało głowę chłopaka.

- Dziadek - wskazał ręką na chatkę. Wszyscy pamiętali, jak uwięził ich w piwnicy.

- Racja. Nastraszmy go trochę.

Grubuk przyjął minę wkurzonego orka, w ręku człowieka zapłonął miecz, a Nefir zachował

swój stoicki spokój. Podszedł do drzwi i zapukał. Otworzyły się. Stanęła w nich dobrze znana im

osoba. On też ich pamiętał.

- Witaj. Ja nic do ciebie nie mam, ale moi towarzysze chcą zamienić z tobą parę słów.

- Co… - był śmiertelnie przerażony.

- Jesteś naprawdę nic nie warty - Molnar splunął mu prosto w twarz. - Nie mam zamiaru marnować

na ciebie czasu ani brudzić sobie rąk. Ale jak dobrze wiesz, orkowie nie lubią być więzieni.

- Co… - stanął przed nim Grubuk. - Nie, nie, nie! Proszę! Nieee!

- Zaczekać chwila - wojownik wszedł do środka i pociągnął za sobą dziadka. Drzwi zatrzasnęły się

z hukiem. Słychać było za nich krzyki i wrzaski starca oraz łomot i uderzenia. Po chwili wszystko

ucichło.

- Myślisz, że go zabił? - Nefir zwrócił się go Molnara. Byli w końcu przyjaciółmi.

- Raczej nie. Raczej.

Page 53: W pogoni za przeznaczeniemszkola.tbg.net.pl/GIM/Teksty_i_dokumenty/Pisarstwo 22.06... · 2017. 6. 22. · zadania, ale pod jego rządami staną najlepsi rycerze, wyszkoleni strzelcy

Po chwili z drzwi wyłonił się Grubuk. W ręku trzymał skrzynie, które wcześniej odzyskali

do olbrzyma.

- Patrzeć - otworzył pierwsze wieko. W środku znajdowały się kryształy i nasiona.

- To niemożliwe. - Nefirowi zabrakło słów.

- Co to jest? - Molnar nie rozumiał zachwytu nauczyciela.

- Skradzione dobra. To nasza przepustka do Athel Loren. Grubuk, dawaj to na konia. Ruszamy.

- Swoją drogą. Co stało się z dziadem? - chłopak zagadał do orka, gdy byli już kawał drogi od bram

miasta.

Ork nic nie odpowiedział. Tylko zaśmiał się pod nosem. Molnar nie drążył tematu. Cieszył

się, że ma takich towarzyszy. Cieszył się, że wyrusza na kolejną przygodę, podczas której pomoże

w ratowaniu tego świata i być może dowie się, kim jest i skąd pochodzi.

KONIEC

Pisał:

Kacper Solarski