bezmyślnik - numer 5(22)

44

Upload: marcin-zbigniew-blicharz

Post on 07-Mar-2016

253 views

Category:

Documents


13 download

DESCRIPTION

Najnowszy, kwietniowy numer Gazety Młodzieżowej bezMyślnik. Został wydany w 200 egzemplarzach drukowanych, które zostały rozprowadzone na terenie I LO oraz Radzynia Podlaskim. Teraz publikujemy wersję online. Miłej lektury!

TRANSCRIPT

Page 1: bezMyślnik - numer 5(22)
Page 2: bezMyślnik - numer 5(22)

w numerze

Wiosna, ach to ty!... Ostatnio widać ją wszędzie. Czujemy ją w powietrzu. Nawet mamy za sobą pierwszą wiosenną burzę. Redakcja bezMyślnika

postanowiła odpowiedzieć na zmiany w przy-rodzie. Skoro stopniał śnieg, a ptaki na dobre rozśpiewały się radośnie, czas wydać nowy nu-mer. Wiosenny! Ma być kolorowo i wesoło. W dodatku są powody do radości. 18. edycja Ogólnopolskiego Konkursu MAM Forum Pisma-ków okazała się dla naszych dziennikarzy wyjąt-kowo szczęśliwa. bezMyślnikowi wręczono nagro-dę dla najlepszej gazetki szkolnej w kategorii szkół ponadgimnazjalnych. Warsztaty dziennikarskie i gala finałowa tegorocznego forum odbyły się w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni. Warto było wyruszyć w drogę, choć, jak się okazało, redakcje z Wałbrzycha i Rzeszowa musiały pokonać dłuższą trasę. Jesteśmy szczęśli-wi i dumni z osiągnięcia. To ukoronowanie nie za-wsze łatwej i przyjemnej pracy. Ale takie nagrody nadają sens trudom i wyrzeczeniom. Przed nami ciężka praca, bo konkurencja depcze po piętach i łatwo spocząć na laurach. Zatem oddajemy nowy numer z nadzieją, że i tym razem nie zawie-dliśmy.

izabelaświć

Opiekun: Izabela ŚwićRedaktor naczelna: Magdalena ŁubaKorekta: Aśka JastrzębskaPiszą dla nas: Magdalena Łuba, H&M, Anita Kniaziewicz, Aleksandra Mańko, Iwona Mazgaj, Agata Tyczyńska, Tomasz Paciorowski, Mateusz Rosiński, Aleksandra Ładna, Marcin Zbyszek Blicharz, Cezary Szyma, Ewa Zbaracka, Joanna Parysek, Anna Belniak, Paula Zielińska, Aśka Jastrzębska, Patryk Głowienko, Aleksandra Golecka, Katarzyna Duk, Kubuś Soczek, Monika Fijałek, Małgorzata MazurekSkład i łamanie: Anna Szczęch, Marcin Zbyszek BlicharzProjekt okładki: Marcin Zbyszek Blicharz, Druk: AWA-Druk, Radzyń PodlaskiNakład: 150 egzemplarzy

3 Wygraliśmy! Magdalena Łuba

spis treści

4 Ona i On H&M

6 Kim są Żydzi? Anita Kniaziewicz&Aleksandra Mańko

7 Sabaton Iwona Mazgaj

11 Have no fear! Agata Tyczyńska&Tomasz Paciorowski

12 Miasto pieszych Mateusz Rosiński

16 Przyjemne hobby Aleksandra Ładna

18 If you can... Marcin Zbyszek Blicharz

20 Recenzje Cezary Szyma

22 Żołnierze Wyklęci Ewa Zbaracka

24 Z rewizytą w Niemczech! Joanna Parysek

25 Tydzień Kultury II Anna Belniak

GAZETA MŁODZIEŻOWA - ISSN: 2299-1905NUMER 5 (22) - KWIECIEŃ 2013

Wydawca:I Liceum Ogólnokształcąceul. Partyzantów 8, 21-300 Radzyń Podlaski

Kontakt:www.facebook.com/[email protected]

WYWIAD Z MAGDALENĄ ŚWIDERSKĄ

26 Radosne życie z mukojędzą Paula Zielińska

28 Minitraktat o rozsyłaniu uśmiechów Aśka Jastrzębska

29 Z historią za pan brat Anonim

30 Przy okazji Aśka Jastrzębska

31 Nie przeklinaj, do cholery! Patryk Głowienko

WYWIAD Z EWĄ ZBARACKĄ

32 Trafić na główną Magdalena Łuba

34 Piątek trzynastego Natalia Bogusz&Maciek Kopeć

35 Metro Aleksandra Golecka

36 Nastał Świt Paula Zielińska

37 Co gramy? Katarzyna Duk

38 Pierwszy Jagiellon na polskim tronie Kubuś Soczek

40 Józef Ignacy Kraszewski Monika Fijałek

41 O Majach przy ognisku Małgorzata Mazurek

Szczególne podziękowania dla Pana Józefa Korulczyka, prezesa stowarzyszenia RASiL, za wsparcie finansowe.

Page 3: bezMyślnik - numer 5(22)

3bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

relacja

Kolejna edycja MAM Forum Pismaków, czyli ogólnopolskiego konkursu na najlepszą gazetkę szkolną - udział bezMyślnika obowiązkowy.

W ubiegłym roku stanęliśmy na podium, w tym mamy nadzieję na powtórkę z rozrywki lub na bezkonkurencyjną wygraną. Spadek w rankingu nie wchodzi w grę.

Wygraliśmy!

W

oczekiwniu na wiado-mość od ko-misji kon- kursu poja-

wiały się momenty zwątpienia, jednak niepotrzebnie, bo je-steśmy w grze! Tytuł laureata mamy w kieszeni! Teraz zosta-je nam wyruszyć do Gdyni po nagrodę.

Pogoda nie zachęcała do wy-jazdów, jednak pałająca energią i optymizmem redakcja lice-alnej gazetki wyruszyła nad morze. Po 8 godzinach jazdy, która upływała w cudownej atmosferze dowcipów Marci-na Blicharza, opowieści Sorki Izabeli Świć i dziwnych, niezro-zumiałych dla innych historii Magdaleny Łuby, dotarliśmy na miejsce. Kamienny Potok w Sopocie o godzinie 3.00 w nocy przy-witał swoich gości. Drewniany domek z numerem 10 miał być redak-cyjną dwudnio-wą ostoją. Spać! Łóżko naszym przyjacielem. Wszystko by-łoby wspa- niale, gdy-by nie… Jak to w ogóle możliwe? ŚNIA-

DANIE O 7 RANO?! bezMyśl-nik nie ma sobie równych, więc i z tym wyzwaniem dał radę. Po posiłku chwila odpoczynku i wyjazd do Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Gdyni. W jednej z sal orga-nizatorzy konkursu przywitali wszystkich adeptów dzienni-karstwa wraz z opiekunami i przedstawili plan dwudniowe-go pobytu nad morzem. Mło-dzież i nauczycieli podzielono na trzy grupy i przeprowadzano warsztaty. Ja i Marcin braliśmy udział w warsztatach komuni-kacyjnych, które miały na celu poznanie tajników porozumie-wania się. Czy telefon i Facebo-ok są ważniejsze od środków werbalnych? W jaki sposób nadawca ma przekazać wiado-mość odbiorcy? Odpowiedzi na pytania poznaliśmy właśnie podczas szkolenia. Obiad i pla-ny małego shoppingu siedziały nam teraz w głowie. Po szalo-nych zakupach przespacero-waliśmy się do pensjonatu i chwilę potem

udaliśmy się do Sopotu. Środek tygodnia, a tyle ludzi? Oczom nie wierzyłam. Przechadzka po molo, piękne, choć pochmurne widoki, pamiątkowe zdjęcia. Nazajutrz, w dniu podsumo-wania 18. edycji MAM Forum Pismaków, w Parku Nauko-wym odbyły się wideokonfe-rencje, między innymi z Ewą Drzyzgą a także wykłady na te-mat wolnego oprogramowania. Nadeszła wiekopomna chwila... o 13.00 odbyła się gala finało-wa tegorocznej edycji przeglą-du gazetek szkolnych. Wcze-śniej nagrodzono twórców wywiadów, reportaży, recenzji i zdjęć. W kategorii FOTO-GRAFIA niezwyciężoną oka-zała się Katarzyna Krupa. Jak na razie Radzyń prowadzi. Poznaliśmy również najlepszą gazetkę szkolną w kategorii szkół podstawowych i gimna-zjów. Czas na licea. Nie trze-cie, nie drugie jak rok temu, a pierwsze miejsce wędruje do

bezMyślnika! Pokona-

liśmy gazetkę Batorak z II LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Stefana Batorego w War-szawie. Nareszcie. bezMyślnik najlepszy w Polsce! Całą dro-gę powrotną nie mogliśmy się oswoić z tą szokującą wiado-mością. Wysiłek się opłacił i ciężka praca została nagro-dzona. Wracając do Radzynia, zwiedziliśmy galerię handlową w Toruniu i tę iście rozpierają-cą nas radość przełożyliśmy na to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli zakupy. Redaktor naczel-na z Gdyni przywiozła trzy pamiątki - złoto za najlepszą w Polsce gazetę szkolną, torby z zakupami i chorobę. Pogoda w Gdyni nie była zbyt przyjem-na, jednak Radzyń przywitał zwycięzców słońcem i bez-chmurnym niebem.

MAGDALEnAłuba

fot. archiwum bezMyślnika

Page 4: bezMyślnik - numer 5(22)

4 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

felieton

Ona i On,czyli jak rozgryźć drugą połówkę?

Stało się to pewnego letniego wieczora, kiedy koleżanka podsunęła mi jej numer. Myślałem, że nic z tego nie będzie, ale co mi szkodzi spróbować.

Kilka SMS-ów na początek, żeby się poznać. W końcu wpadła do mnie na przejażdżkę rowerową.

fot. by Zack Sheppard/flickr.com

bezMyślnik nR 5 (22) KWIECIEŃ 20134

Page 5: bezMyślnik - numer 5(22)

5bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

RozgRyźć Ją

Jak z nią wytrzymać? To całkiem proste, choć kobiety są dość skomplikowanym stworze-niem - coś na kształt pogody: zmienna, nie-przewidywalna. Tak też jest z nią. Z mojego męskiego punktu widzenia przetrwanie z taką osobą jest uzależnione od zaspokaja-nia jej potrzeb wszelkiego rodzaju. Głów-nie na tym trzeba się skupić. Jeżeli chodzi o mnie, to staram się jej dogadzać. Jej potrze-by to np. całodobowy wypad do centrum handlowego, plotki, ploteczki z najlepszą przyjaciółką i co jej wychodzi najlepiej - po-trzeba fochania się. Z ostatnim bardzo ła-two sobie poradzić. Odrobina uśmiechu i mały całus niweczą focha. Z tymi pierwszy-mi potrzebami trudniej dać sobie radę. A tak na serio to każda kobieta potrzebuje wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, które facet powi-nien jej dać. Ja się staram, ale oczywiście róż-nie to wychodzi, bo takie jest życie. Kocham ją i myślę, że to podstawowy warunek prze-trwania z kobietą.

H&M

RozgRyźć Jego

Teraz podyskutujmy o nim. Pomijając fakt, że ko-cha mnie, ubóstwia również szachy.

W każdej wolnej chwili jeździ na turnie-je szachowe i - tak jak ja - potrzebuje wspar-cia. Każdy mężczyzna w głębi serca jest po-tulny jak baranek. Facetów również trzeba rozgryźć. Czasem jest wesoły, a czasem siedzi i potocznie mówiąc, zamula. I jak tu takiego zro-zumieć? Mężczyźni są bardzo zamknięci w sobie i nigdy nikomu nie powiedzą, że coś ich trapi lub że mają jakiś problem. Zawsze trzeba ciągnąć ich za język, żeby się czegokolwiek dowiedzieć. Aby wy-trzymać z chłopakiem 4 lata, trzeba mieć do nie-go dużo cierpliwości i wyrozumiałości, a przede wszystkim trzeba go kochać.

Przyjęło się, że tylko kobiety są skomplikowanym stworzeniem. Drodzy panowie! Pod tym wzglę-dem jesteście do pań bardzo podobni. Reasumując, aby dwa różne charaktery mogły wytrwać ze sobą w związku dość długo, potrzeba tylko dużo cier-pliwości i oczywiście miłości, czego wszystkim zakochanym życzymy.

felieton

Początek znajomości zapowiadał się niewinnie. Po jakimś czasie nasze rozmowy stały się coraz śmielsze i luźniejsze. Spotykaliśmy się u niej w domu, a kiedy ją przytuliłem na pożegnanie, poczułem, że z tej niewinnej znajomości może wyjść coś całkiem poważnego. no i tak się stało. Teraz jesteśmy parą z 4-letnim stażem i coś już na temat miłości wiemy.

bezMyślnik nR 5 (22) KWIECIEŃ 2013 5

Page 6: bezMyślnik - numer 5(22)

6 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

ankieta

Uczniowie klasy IIF: Paulina Zielińska, Magdalena Zając, Aleksandra Mańko, Anita Kniaziewicz i Mateusz Rosiński

6 lutego 2013 r. na ulicach naszego miasta przeprowadzili ankietę, dotyczącą wiedzy na temat kultury i historii narodu żydowskiego. W ten sposób uczniowie chcieli uczcić Dzień Pamięci o Holokauście.

Datę obchodów wyznaczono na 27 stycznia – rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz–Birkenau w 1945 roku przez 100 Lwowską Dywizję Piechoty, którą dowodził generał major Fiodor Krasawin.

Kim są Żydzi?

Nad całym wyda-rzeniem czuwała pani mgr Monika Ostasiewicz. Lice-aliści zadawali py-

tania losowym przechodniom. Było to trudne, ponieważ nie każdy chciał rozmawiać na ten temat lub śpieszyło mu się do sądu czy do pracy. A najśmiesz-niejszą wymówką była ta, w której jedna z pań powiedzia-ła, że jest bardzo spocona. Jed-nak większość osób chętnie od-powiadała na zadane im pytania i dodawała także coś od siebie. Odpowiedzi udzielały różne osoby – ludzie starsi, w śred-nim wieku, a także uczniowie z naszej szkoły. Wielkie zdzi-wienie wywołało to, że mło-dzież wykazała się wiekszą wie-dzą na ten temat niż dorośli.

Starsi często nie chcieli zabierać głosu.

W ankiecie wzięło udział 40 osób, zaś pytań było 14. Respondenci najlepiej od-powiedzieli na trzy pytania: Czym zajmowali się Żydzi przed wojną? Wymień głów-ne obozy koncentracyjne. Co to jest judaizm? Największą trudność sprawiały im pytania takie jak: Kiedy obchodzimy dzień pamięci o Holokauście? Jaki procent stanowili Żydzi w przedwojennym Radzyniu? Gdzie w nasyzm mieście znaj-dowało się getto? Jakie znasz sławne osoby pochodzenia ży-dowskiego?

Na podstawie przeprowa-dzonej sondy ulicznej można stwierdzić, że Polacy w więk-szości nadal są antysemitami.

Samo słowo Żyd kojarzy im się negatywnie. Jak wynika z badań, Polacy obok Niemców i Węgrów są największymi an-tysemitami w Europie. Czują wielką niechęć do wyznawców judaizmu. Uważają, że Żydzi mają zbyt duży wpływ na to, co dzieję się na świecie. Nie podo-ba im się ich kultura i sposób zachowania.

Najbardziej zaskakujące od-powiedzi: Czym dla Pana jest Holocaust? - Ja się tak nie ba-wię. Jaki procent stanowili Żydzi w przedwojennym Radzyniu? – Boże, daj mi spokój. Skąd ja mam takie rzeczy wiedzieć? Mało, bo przecież ich powybi-jali. Co to jest judaizm? - Nie wiem, pierwszy raz to słyszę. Z czym ci się kojarzy słowo „Żyd”? – Nie wiem, z człowie-

kiem? Z wyznawcą islamu; Ze złodziejem; Jak co sobotę nie mogą jeść, to nie mogą. Czy powinniśmy uczyć się o Holocauście? – Nie, bo po co nam to? Nie chcę o takich rze-czach rozmawiać. Czy Polacy są antysemitami? – Nie wiem, co oznacza to słowo. Jasne. Ko-muniści, Żydzi, wszystkie te partie!

AnITAkniaziewicz

ALEKSAnDRAmańKO

fot.by beggs/flickr.com

Page 7: bezMyślnik - numer 5(22)

7bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

relacja

SABATON

Chyba lepiej mi idzie pisanie relacji z koncertów niż felietonów o tematyce politycznej. Tak też będzie. 2 marca na deskach (a raczej blachach, bo scena była ze stali)

warszawskiej hali sportowej Koło wystąpił szwedzki (i cóż, że ze Szwecji - nawet nie wiecie, ile osób nie umie tego wymówić)

zespół powermetalowy Sabaton. I ja tam byłam, piwo z sokiem piłam, a to, co tam widziałam, niżej opisałam.

IWONAMAZGAJ

kroki. Przez calusieńką drogę zastanawiałam się, czy wsia-dłam do właściwego autobusu. Na szczęście zobaczyłam kilku długowłosych panów stojących niedaleko mnie, więc morale mi trochę podskoczyło. We-dług instrukcji siostry miałam wysiąść za ileś tam przystan-ków (dziś już nie pamiętam ile), a gdy zobaczyłam, że długowło-si też tam wysiadają, byłam już zupełnie spokojna. Weszłam do

galerii. Po dwukrot-nym zgubieniu

chyba całą opo-wieść trzeba za-cząć od opisu moich przygoto-wań. Jako że moja

znajomość Warszawy zaczyna i kończy się na przejściu od Pa-łacu Kultury do Hard Rock Cafe (to po przeciwnej stronie ulicy), nerwy były dość spore. Dostałam instrukcje od siostry (dzięki, Kasiu!), gdzie i w jaki autobus mam wsiadać, spisałam sobie wszyst-ko dokładnie. I co z tego, skoro i tak kartkę zgubiłam? No, ale jakoś mi się udało wszyst-ko zapamiętać za pierwszym razem, więc sobie poradzi-łam. Poza tym i tak instrukcje okazały się niepotrzebne, ale o tym później.

Pierwszym celem do osiągnięcia było centrum handlo-we Blue City, gdzie miało miejsce spo-tkanie z zespołem i podpisywanie płyt. Ponieważ ostatnio zaopatrzyłam się w najnowszy krążek grupy Carolus Rex, tam właśnie s k i e r o w a -łam swoje

się i niewłaściwym odczytaniu mapy odnalazłam odpowiedni sklep (nie powiem jaki, żeby nie robić pseudoreklamy), a moim oczom ukazała się naj-większa kolejka ever. Ponieważ ludzie byli ubrani w czerń oraz gdzieniegdzie zieleń, pomyśla-łam: to tu. Po dotarciu na ko-niec kolejki (czyli po przejściu jakiegoś kilometra) usiadłam na podłodze, gdzie zagadnął mnie pewien przyglądający mi się długowłosy chłopak o uroczym

uśmiechu. Praktycznie w ogóle się nie przesuwaliśmy, dopiero 15 min. później rozległy się brawa i wiwaty - to przyszli panowie z Sabatonu (widzia-łam czubek głowy Joakima)! Kilkakrotnie wyraziłam nieza-dowolenie z powodu długości kolejki. Wtedy mój rozmówca powiedział:- Nie przejmuj się, tamci mają gorzej.- Jacy "tamci"?

Wstałam i przeszłam jesz-cze kawałeczek w stronę

końca ciągle powięk-szającego się ogonka. Gdy tu przychodzi-łam, przeoczyłam

jedną rzecz. Sklep był rozlokowany

na dwóch pię-trach. Tam były schody w dół. Na schodach ludzie. Na

dole jesz-cze więcej lu-dzi. Zeszłam i patrzę - dru-gie tyle kolej-ki. Nie mamy tak źle, po-m y ś l a ł a m i wróciłam na swoje m i e j s c e . Po godzi-nie na-d e s z ł a m o j a

kolej, aby

fot. flickr.com/possan 7

Page 8: bezMyślnik - numer 5(22)

8 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

ujrzeć panów z Sabatonu. Na miękkich nogach podeszłam do stołu, gdzie siedzieli. Uści-snęłam dłoń Chrisowi (gi-tarzyście), powiedziałam coś w stylu, że to fajnie, że w koń-cu mam okazję ich zobaczyć na własne oczy, że do zobaczenia wieczorem itd. W sumie to nie bardzo pamiętam, co mówi-łam, ani czy cokolwiek zrozu-mieli, taka byłam zestresowana. Dałam swojego Carolusa, coś tam na nim nabazgrał i podał Parowi. Par to basista, wiecznie uśmiechnięty. Trochę mi dodał otuchy tym uśmiechem, dzięki czemu łatwiej mi było stanąć przed Joakimem, wokalistą. Dlaczego się tak bałam? Bo miałam do niego sprawę. Jak pewnie niektórzy wiedzą, tro-chę rysuję.- Joakim, mam coś dla ciebie - mówię.- Tak? Co? - pyta, taki oderwa-ny od podpisywania.Drżącymi dłońmi wyjęłam z torby teczkę, a z teczki rysunek.

- Proszę, to dla ciebie. Taki pre-zent ode mnie - mówię i czuję, że głos mi się łamie.- Wow. Ty to narysowałaś? Dzię-ki! Dziękuję bardzo! - tu Joakim wstaje i wyciąga do mnie ręce. Myślałam, że serce mi wysko-czy gardłem. Joakim Broden mnie przytulił! Otrząsam się, jakoś idę dalej. Widzę, że Thob-be (drugi gitarzysta) patrzy wciąż na portret Joakima.- Ty to rysowałaś?- Ja. Jeśli chcesz, to i tobie nary-suję - śmieję się.- Okej - odpowiada zupełnie poważnie i podpisuje moją pły-tę. Podchodzę do perkusisty.- Cześć Snowy! Podoba ci się w Polsce? - pytam. Gwoli wy-jaśnienia Snowy Shaw gra z Sabatonem tylko tymcza-sowo, bo ich właściwy pałker jest na urlopie macierzyń-skim. To jego pierwsza wizyta w naszym kraju.- Taak, jest ok! - mówi i wycią-ga do uściśnięcia wytatuowaną rękę.

- O, widziałam jak się chwaliłeś na Facebooku tym tatuażem! - uśmiecham się do niego.- Tak, ale już trochę zbladł... - odpowiada. Żebyście wiedzie-li - metalowy perkusista ma na palcach prawej dłoni wytatu-owane litery ABBA. Zabieram swoją płytę, czekam na kolegę z kolejki i na miękkich nogach udajemy się w stronę fastfoodo-wego baru.

Po przesiedzeniu godziny przy jedzeniu, zajęcia miejsca w niewłaściwym autobusie, przegapieniu 3 przystanków, w tym jednego na żądanie, szukaniu hali z GPS-em, po-znaniu jeszcze nowych zna-jomych, którzy też się zgubili, dotarliśmy wszyscy na miejsce. Odstaliśmy swoje w kolejce (i przegapiliśmy połowę wystę-pu Wisdom, zespołu supportu-jącego), aż w końcu dostaliśmy się do hali. Budynek jest trochę większy od naszej hali spor-towej. Pierwszą moją myślą było: A gdyby tak Sabaton grał u nas i miał przebieralnię w damskiej szatni? A propos szatni - zostawianiu rzeczy

w depozycie towarzyszył za-bawny epizod:- No to co tam masz? - pyta szat-niarz, zabierając kurtki.- Pranie, (cenzura) - odpowiada nasz kolega.

Doszliśmy do wniosku, że i tak Wisdom już prawie za nami, więc poszliśmy na lody. Poznaliśmy tam historię życia Koksa, nowo poznanego czło-wieka, który cały czas chodził w charakterystycznej czapce. Podprowadził ją chyba Jankowi Kosowi z Czterech Pancernych. Na salę główną wróciliśmy, gdy drugi support (Eluveitie) kończył swój występ. Widzia-łam ich już na Metalfeście, i tak samo mi się nie podobali jak i wtedy. Przy pomocy łok-ci (ludu było sporo, bilety się wyprzedały) przemieściliśmy się trochę bliżej sceny. Rychło w czas, bo z głośników płynę-ło już Final Countdown grupy Europe. To tak jak Maideni mają swoje Doctor Doctor do puszczania przed koncertem, Metallica ma Ecstasy Of Gold, a Sabaton ma Final Countdown. Mimo iż piosenka była pusz-czana z playbacku, nie prze-szkodziło nam to rozkręcić małego mosh pitu. Ale w końcu rozległy się upragnione słowa:

relacja

8

Page 9: bezMyślnik - numer 5(22)

9bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

- WE ARE SABATON AND THIS IS GHOST DIVISIO-OOOOOOOOOOON!!!I cały zespół wyskoczył na scenę. Z tego kawałka płynnie przeszli w Gott Mit Uns, pocho-dzący z promowanego właśnie Carolusa. Z tej płyty zagrali jesz-cze utwór tytułowy – Carolus Rex, Poltavę, Carolean's Prayer oraz Lion From The North. Na szczególną uwagę zasługują dwie ostatnie piosenki. Carole-an's Prayer zagrano w szwedz-kiej wersji językowej noszącej tytuł Karolinens Bon. Taki sobie pomysł - według mnie - sam Joakim powiedział, że słabo zna szwedzkie słowa i że liczy na naszą pomoc. Lion From The North z kolei był jednym z mocniejszych momentów wieczoru, przede wszystkim dlatego, że to chyba najlepszy kawałek na całej płycie. Za-brakło mi mojego ulubione-go Long Live The King ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Wynagrodzili mi to Cliffs Of Gallipoli, piosenką od której zaczęłam słuchać Sabatonu. Po-doba mi się, gdy śpiewają to na dwa głosy. To znaczy gitarzyści i basista śpiewają tę główną ścieżkę wokalu, a Joakim do-daje drugi głos. Joakima to w ogóle trzeba pochwalić, bo pomiędzy piosenkami usta mu się praktycznie nie zamykały:

- ...Bo widzicie, to niby jest nasz koncert, ale bez was by to się nie odbyło.- Yeeeeeaaaaa!!- I dlatego zapytam was, co chcecie, żebyśmy zagrali.I tu wrzask:- Uprising!- 40 to 1!- Metal Crue!- Swedish Pagans!I ogólnie chyba wszystkie znane kawałki Sabatonu. Co ciekawe, nie czekając na reakcję, sami zaczęliśmy śpiewać charakte-rystyczne intro Swedish Pagans. W sumie to śpiewaliśmy je po każdej piosence. - Eee, niee, tak nie może być! Dam wam propozycje, ok?- Yeeeaaaaaaa!!- No to możemy zagrać „Into The Fire” albo „Attero Domina-tus”. Co wy na to?Znowu wrzask:-Atterooooo!!!-Fireeee!!!- Into The Fire!- Swedish Pagans!- Atterooo!- Nie, nie, nie. Zrobimy tak. Ja powiem „Into The Fire” i krzy-czą ci, co chcą „Into The Fire”. A reszta cicho. A jak „Attero”, to ci co chcą „Attero”, dobra? No to „Into The Fireeeee”!- YEAAAAAA!!!- Atteroooo!!!- YEAAAAAA!!!Ku mojej rozpaczy wygrało Into The Fire.

Potem była jedna z dwóch ballad w dorobku zespołu – The Hammer Has Fallen. Utwór sam w sobie ładny, ale na kon-certach nie za bardzo się broni - bardzo dołujący. Poza tym Joakim siedzący za syntezato-rem wyglądał mało poważnie. Jednak dla tak pięknej solówki - warto było. Po piosence zno-wu śpiewaliśmy intro Swedish Pagans, ale część darła się Up--ri-sing! Up-ri-sing!. Joakim to zauważył.- Co wy się tak na tę operę uwzięliście? Ciągle tylko śpiewaj operę! Śpiewaj operę! (Opera sing! Opera sing! - przyp. Ma-zgaj) Chcecie? To macie! Figa-ro Figaro Figarooooooooooo!!! - zaśpiewał. My w śmiech, ale znowu:- Up-ri-sing! Up-ri-sing!- Ech. Niech wam będzie.Tu się rozległ taki charaktery-styczny szum...- WARSAW, RIIIIIISE!!!I runęli z Uprsing. Coś strasznie ustępliwi się zrobili, bo potem ku uciesze wszystkich zebra-nych zagrali Swedish Pagans.

Sabaton ma taki ciekawy zwyczaj picia piwa na każdym koncercie. Zazwyczaj wygląda to tak, że Thobbe mierzy czas stoperem, a Joakim pije (obec-ny rekord wynosi chyba 2 i pół sekundy na półlitrowy kubek). Tym razem pili wszyscy razem, a tym co nie wypili, oblali publi-

kę. Następnie wrócili do nowe-go materiału – Carolean's Pray-er i Lion, a później sięgnęli po utwór tytułowy z albumu Art Of War. Potem na scenę wyszło kilku panów. Jak się po chwili okazało, byli to przedstawicie-le stowarzyszenia Wizna 39. Owo stowarzyszenie, wraz z ministrem obrony postano-wiło odznaczyć Sabaton za pe-wien utwór. Dostali statuetkę, odśpiewaliśmy im Sto lat, pa-nowie poszli, ktoś z technicz-nych zabrał statuetkę. Co mieli począć?- Ćśśśśśś....- Yeaaaaa!!- Poland, seriously.- Yeeeaaaa!!- Wiecie, że Polska jest jedynym krajem na świecie, gdzie muszę mówić publiczności, żeby się, do cholery, zamknęła?- Yeeeeaaaa!- A teraz poważnie, cicho.- ...- Are you ready for „40:1”?- YEAAAAA!!!!- ARE YOU READY FOR „40:1”?!!!- YEAAAAA!!!!- Baptised in fire, forty to one-eeee...!I poszło przed chwilą nagro-dzone 40:1. No cóż, zostały już same killery do odegrania. Najpierw pierwszy przebój Sabatonu – Primo Victoria. Przysięgam, Joakim zaśpiewał tylko pierwszą linijkę: Thro-ugh the gates of the hell...!.

relacja

fot. by possan/flickr.com

bezMyślnik nR 5 (22) KWIECIEŃ 2013 9

Page 10: bezMyślnik - numer 5(22)

10 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

relacja

Resztę publiczność. Coś tam jeszcze Joakim pogadał, mię-dzy innymi o tym, że tylko w Polsce ludzie crowdsurfu-ją, nawet gdy nie ma muzyki. Potem zrzucił swoją charakte-rystyczną kamizelkę oraz ko-szulkę i zaprezentował mięsień piwny, którego nie powstydzi-

liby się stali bywalcy Oktober-festu. Sam zresztą powiedział, że jest w ciąży. Z piwem.

Podziękowali za wspania-ły wieczór i wyrazili nadzieję szybkiego powrotu, po czym zagrali ostatni już kawałek –Metal Crue. Według mnie jest to absolutne arcydzieło pod

względem tekstu, ponieważ słowa są złożone z nazw naj-różniejszych zespołów metalo-wych (ja znalazłam niecałe 40), a mimo to wciąż mają sens! Wtedy dane mi było dotknąć Joakima po raz drugi. Facet wziął i zeskoczył ze sceny do fosy, podszedł do nas (ja byłam

wtedy już w drugim rzędzie), i wyciągnął rękę. Co robimy? Wciągamy! Aha, już, wciągnę-liśmy. Gość był tak spocony, że nie mogliśmy go nawet zła-pać! Ale na szczęście dwóch ochroniarzy go podsadziło i sekundę później już płynął na fali. Nie popłynął za daleko, bo każdy kto go chwycił, nie chciał puszczać. Dlatego po chwili był z powrotem na scenie i śpiewał końcówkę Metal Crue.

Po odegraniu całości, zespół grzecznie się ukłonił i rzucił publice pałki i kostki. Joakim nawet rzucił swoje okulary - lu-strzanki. Prawdopodobnie ktoś w walce o nie stracił oko. Roz-legło się Masters Of The World, kawałek z pierwszego demo Sa-batonu, muzycy zeszli ze sceny. Pozostało tylko czekać w ko-lejce po kurtki. (Ja się oczywi-ście zdążyłam jeszcze pokłócić z dźwiękowcem, żeby mi oddał swoją setlistę. Nie oddał.)

Ogólne wrażenia? Pełen czad. Sabaton będzie znowu grał w Polsce w maju, w Krako-wie. Mam ochotę się tam wy-brać, zwłaszcza że muszę oddać Thobbemu jego portret.

Nie, poważnie, szczerze po-lecam tę grupę. Może i albumy są trochę nudnawe, ale na kon-cercie cały czas coś się działo. Brzmienie też niczego sobie, dźwięk czysty i wyraźny. Pro-blemem na koncertach metalo-wych jest to, że jeśli nie jesteś zbyt wysoką osobą, a stoisz w tłumie, słyszysz wszystkich ludzi naokoło oprócz... siebie i wokalisty. Dlatego dość często byłam na fali. (Później odkry-łam, że za guzikiem od jeansów mam zaplątany spory kosmyk ludzkich włosów).

Na sam koniec jak zwy-kle podziękowania. Przede wszystkim dla Kasi, mojej ko-chanej siostry za instrukcje i przenocowanie po koncercie. Poza tym dla Rexa, przyjaciela z kolejki, za... uczynienie tego koncertu dużo ciekawszym. Także dla panów ochroniarzy za uratowanie mi życia, czyli bezpieczne zdjęcie z fali. No i oczywiście dla samego Saba-tonu za fantastyczny wieczór. Do następnego! ■

fot. by possan/flickr.com

Page 11: bezMyślnik - numer 5(22)

11bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Have no fear!

Na korytarzach szkolnych czuć atmosferę tak gęstą, że można by ją ciąć nożem. Nauczyciele dają Wam do zrozumienia, jak bardzo są z Was niezadowoleni,

nie mówiąc już o tym, że w domu też nie macie chwili wytchnienia. Za Wami setki, może tysiące obliczeń, przeczytanych streszczeń,

a czujecie, że wiecie mniej niż przed rokiem. To tylko jedne z wielu znaków mówiących o nadciągającej maturze…

W pogoni za zdobyciem ś r e d n i e g o wykształce-nia szukacie

metod, jak skutecznie i szybko utrwalić materiał. Jest kilka uniwersalnych sposobów na efektywniejsze przyswajanie języka angielskiego.

1. Otocz się językiem an-gielskim. Włącz BBC, an-gielskojęzyczną telewizję czy nawet głupie amerykańskie seriale – niech angielski będzie wszechobecny.

2. Ucząc się nowych słó-wek, zawsze umieszczaj je w kontekście. Nawet jedno przykładowe zdanie może dużo zmienić. Nauka słow-nictwa przyjdzie Ci wtedy z łatwością.

3. Nie polegaj wyłącznie na swoim słowniku. Najpierw sam spróbuj wydedukować znaczenie danego słówka, do-piero później upewnij się, się-gając po słownik.

4. Rób regularne przerwy. Dłużej wcale nie znaczy lepiej.

5. Czytając, skup się na ogólnym znaczeniu, nie martw się o każde pojedyncze słówko. Nawet Anglicy nie rozumieją każdego wyrazu, który czytają.

6. Używaj angielskiego, kie-dy tylko możesz.

7. Zachowaj pozytyw-ne nastawienie, choć czasa-mi wydaje Ci się, że stoisz w miejscu. Jeśli tylko chcesz, osiągniesz swój cel.

8. Pomyśl o swoich moc-nych i słabych stronach. Skup się na tych słabych.

9. Idiomy są trudne do zapa-miętania, ale mogą urozmaicić Twoje wypowiedzi. (Variety is the spice of life, isn’t it?)

10. Korzystaj z róż-nych pomocy dydak-tycznych dostępnych w Internecie. Naukę uła-twić Ci może między in-nymi englishcentric.com

Nie pozostaje już nic innego jak życzyć Wam powodzenia. Wszystko jest teraz w Waszych rę-kach!

AGATA tyczyńska

ToMASZ pacioRkow-ski

felieton

10 niezawodnych sposobów na zdaną maturę z angielskiego

fot. by James Willamor/flickr.com

11

Page 12: bezMyślnik - numer 5(22)

12 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Miasto pieszychSpośród wszystkich miast Ameryki to właśnie Nowy Jork najlepiej się zwiedza, chodząc pieszo.

Miasto, które nigdy nie zasypia.

miasto zosta-ło właściwie stworzone dla pieszych – po-kryty siecią

rozciągających się od rzeki do rzeki ulic plan Manhattanu za-projektowano tak, aby wszyst-kie ważne obiekty znajdowały się blisko pozostałych punktów miast. Umożliwiło to rozwój bogatego życia ulicznego – za każdym rogiem czekają kolejne różnorodne przyjemności.

Na historię miasta składa-ją się okresy wcześniejsze, niż można było wnioskować z widocznych dzisiaj pozosta-łości – zmieniło się tu wszyst-ko poza samą geografią wyspy. Przez tysiące lat nosiła ona na-zwę Manna Hatta, pochodząca z języka Indian północnoame-rykańskich, której dokład-ne znaczenie nie przetrwało. Prawdopodobnie ta nazwa odnosi się do skalistego i nie-gościnnego charakteru wyspy (obecnie można to najlepiej za-obserwować w Central Parku).

Pierwszymi osadnikami z Europy byli pracownicy Ho-lenderskiej Kampanii Zachod-nioindyjskiej, która w 1621r. utworzyła tutaj faktorię fu-trzarską oraz kolonię o nazwie Nowe Niderlan-dy. Jej stolica – Nowy Am-

sterdam – zajmowała tereny położone w części Manhattanu zlokalizowanej poniżej Wall Street. W 1664r. Holendrzy skapitulowali przed wojskami Jerzego , księcia Jorku , a nazwę miasta zmieniono, aby oddać cześć nowemu królewskiemu zwierzchnikowi. Nowy Jork był pierwszą stolicą Stanów Zjednoczonych. Gdy w 1970r. politycy przenieśli stąd swo-ją siedzibę, miasto pozostało finansowym centrum kraju i nigdy nie straciło swej funkcji. W XIX w. Nowy Jork zyskał znaczącą pozycję jako naj-ważniejszy port i najważniej-sze miasto w Ameryce oraz główny cel podróży imigran-tów – najpierw Irlandczy-ków i Niemców, a następnie, w czasach Wyspy Ellis, Żydów z Europy Wschodniej oraz mieszkańców południa Włoch. W XX w. miasto włączyło w swoje granice otaczające je rejony wiejskie: Queens, Bro-oklyn, Staten Island oraz Bronx. Zaczęli prze-bywać tu imigranci ze wszystkich krajów świata.

Wiek XXI rozpoczął się zniszczeniem Word Trade Centre, a tragedia ta jeszcze przez wiele lat będzie kształto-wać przyszłość miasta.

DOlNy maNhattaN

Spacer po Dolnym Man-hattanie jest jak podróż do początków Nowego Jorku – niegdyś całe miasto zajmowało tylko ten obszar. Ulice przywo-łują opowieści o splątających się losach wielu narodowości zamieszkujących Manhattan.

Na długo przed przyby-ciem tu Henry’ego Hudsona w 1606 r. Indianie przemierzali szlak Wickquasgeck prowadzą-cy w głąb porośniętej bujną ro-ślinnością wyspy. W latach 20. XVII w. holenderscy osadnicy utworzyli tu miasto Nowy Am-sterdam i nazwę szlaku zmie-niono na Heere Straat (Ulica Mężczyzn). Szerokość ulicy

spowodowała, że nazwano ją potem Breede Wegh (Szeroka Droga), a gdy w 1664 r. angiel-scy żołnierze zdobyli miasto o imieniu księcia Jorku, nazwę zmieniono na Broadway. Pod panowaniem brytyjskim Nowy Jork prosperował znakomicie do czasu, gdy amerykańska wojna o niepodległość podzie-liła mieszkańców na lojalistów i patriotów. Po wygranej patrio-tów część nazw ulic zmieniono – np. położoną na północ od Wall Street Crown Strret prze-mieniono na Liberty.

felieton

fot. by wwarby/flickr.com

bezMyślnik nR 5 (22) KWIECIEŃ 201312

Page 13: bezMyślnik - numer 5(22)

13bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

w cieniu wież

W okolicy, której charakter kształtowały niegdyś głównie strzeliste BLIŹNIACZE WIE-ŻE, odkryć można historię się-gającą czasów kolonialnych.

W 2001 r. okolice Word Trade Centre zwiedzano tylko dodatkowo w ramach wizy-ty w słynnym, położonym na sto dziesiątym piętrze tarasie widokowym. Chociaż w obec-nych czasach turystów przycią-ga tu głównie STREFA ZERO (nazwa znana z mediów, ale niemal nigdy nie używana w Nowym Jorku), ulice odcho-dzące od WTC pełne są uwagi architektonicznym i historycz-nym skarbom.

W miejscu zniszczonych podczas ataków z 9 września 2001 roku bliźniaczych wież World Trade Center powstaje dziś otoczony parkiem nowy kompleks biurowców, muzeum i miejsce pamięci ofiar zama-chu. Wokół nich rosną aparta-mentowce.

Nowe wieże WTC zapro-jektował Polak, architekt Da-niel Libeskind oraz Ameryka-nin David Childs.

żydowska LoweR east side

Sto lat temu była to najwięk-sza dzielnica żydowska na świecie, a zabytki

związane z jej bogatą przeszło-ścią można tu znaleźć na każ-dym kroku.

Wielka fala emigracyjna mieszkańców Europy Wschod-niej do Ameryki w ostatnim dwudziestoleciu XIX w. spra-wiła, że na Lower East Side osiedliły się miliony Żydów, a Nowy Jork stał się miastem z największą na świecie po-pulacją ludzi pochodzenia ży-dowskiego. Wcześniej na tych terenach znajdowały się duże majątki ziemskie należące do zamożnych rodzin. Pod koniec XVIII w. posiadłości podzie-lono na działki i sprzedano, a okolicę wypełniły rezydencje miejskie klasy średniej.

Gdy w latach 40. XIX w. do Nowego Jorku przybyli nie-mieccy i irlandzcy imigranci, zbudowano tu dla nich kamie-nice czynszowe. Kiedy mówią-cy w jidysz i po rosyjsku Żydzi zaczęli wypierać wcześniej-szych imigrantów, Lower East Side była jednym z najgęściej zaludnionych miejsc na świecie, w którym na niecałe pół hektara powierzchni przypadały tysiące osób. Chociaż obecnie społecz-nośc żydowska przeniosła się w inne części miasta, okolica zachowała ślady przeszłości.

spotkanie wschodu i zachodu, czyLi chinatown ny

W tej tętniącej życiem dzielnicy imigrantów teraź-niejszość przeplata się z prze-szłością. Spacerując ulicami największej chińskiej dzielnicy w Ameryce, poznamy historię irlandzkich imigrantów.

Podobieństwa pomiędzy zamieszkującymi ulice Five Po-ints w XIX w. irlandzkimi imi-grantami a żyjącymi tu obecnie Chińczykami są uderzające. Przedstawciele obydwu grup pochodzą głownie ze wsi, są dość biedni, angielski znają bardzo słabo lub wcale i wy-znają religie postrzegane przez wiele osób jako obce. Pomimo tych przeszkód Irlandczycy prosperowali w Nowym Jorku znakomicie i ostatecznie zinte-growali się całkowicie z amery-kańskim stylem życia. Chociaż chińscy emigranci zamieszkują Nowy Jork niemal tak długo jak Irlandczycy, to w ich przypad-ku proces integracji dopiero się rozpoczyna. Nowy Jork jest najpopularniejszym celem po-dróży dla imigrantów z Chin, a w ciągu ostatnich czterdziestu lat Chinatown oderwało się od

swojej przyszłości i skupiło na teraźniejszości. Teraz całe mia-sto zaczyna odczuwać wpływy chińskiej kultury. Największy ruch panuje tu w niedzielę po południu, dzień tygodnia, któ-ry przez wielu uważany jest za dzień targu. Jest to najlepsza pora na wizytę, jeśli chcemy zobaczyć dzielnicę w całej oka-załości.

wzdłuż 42nd stReetod, „cRossRoads of the woRLd” do okazałeJ siedziby ONZ

Przez większą część XIX w. 42nd Street w była najlepszym przypadku uważana za kło-potliwą ulicę. Pociągi komo-dora Vanderbilta przywoziły pasażerów na dworzec Grand Central, a stajnie i pomieszcze-nia dla powozów przepełniały Longacre Square. Jednak wraz z nadejściem XX w. wszystko uległo zmianie. Stary dworzec zburzono, by mógł powstać Grand Central Terminal, a na Piątej Alei rozpoczęto pracę nad imponującym gmachem biblioteki publicznej. Jest ona być może najbardziej olśnie-wającym budynkiem Nowego

felieton

bezMyślnik nR 5 (22) KWIECIEŃ 2013 13

Page 14: bezMyślnik - numer 5(22)

14 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

ne wieżowce w Nowym Jorku, a być może także na świecie. Są one odpowiedzialne za każdą szklaną ścianę ochronną, jaką zbudowano od tamtych cza-sów. Mimo że Midtown stało się dzielnicą biznesową dopie-ro po II wojnie światowej, naj-ciekawsze wieżowce powstały tu w czasach eksperymentów z art deco. Do tej grupy nale-ży również Rockefeller Center, największy kompleks wieżow-ców na świecie. Zwiedzanie tej okolicy pośród zgiełku dnia powszechnego sprawia, że bu-dynki będą postrzegane tak, jak tego chcieli ich twórcy (pa-rafrazując Le Corbusiera: jako maszyny, w których się pracuje).

centRaL paRk

Central Park zaprojektowa-ny przez architektów Frederic-ka Lawa Olmasteda i Calverta Vauksa i wybudowany w latach 1857 – 1873 to najważniejszy park miejski w Mareyce i je-den z najokazalszych przykła-dów architektury krajobrazo-wej w historii. Rociąga się na powierzchni ponad 337 ha, od 59th do 110th Street i od Fi-fth Avenue do Eighth Avenue. Początkowo park zbudowano

po to, by dawał odrobinę wy-tchnienia zatłoczonemu mia-stu, które nie sięgało wówczas dużo dalej niż 14th Street. Miał też zapewnić klasie robotniczej, w większości składającej się z imigrantów, dostęp do pięk-nej natury. Jednak bardzo wcześnie stało się jasne, że sama przyroda nie wystarczy, by przyciągnąć biedniejszych nowojorczyków do parku, i po-jawiły się spięcia dotyczące tej funkcji.

Czy chodziło o to, aby stwo-rzyć tylko piękną scenerię, czy też jednocześnie dostarczać mieszkańcom rozrywki?

Wszystkie zbiorniki w par-ku są sztuczne, dzięki czemu Olmsted i Vaux mogli dobrać odpowiednio elementy do ich ozdoby.

W pierwszych latach istnie-nia parku wiele osób przycho-dziło tu głównie w zimie, kiedy poziom wody w stawie zmniej-szono do kilkunastu centy-metrów i po jej zamarznięciu można było jeździć na łyżwach.

W miarę postępu pracy nad parkiem Olmsted i Vaux doszli do wniosku, że aby przynieść prawdziwy pożytek społeczno-ści nowojorskich imigrantów, potrzeba będzie czegoś więcej

Jorku a Longacre Square prze-mianowano na Times Square, by uczcić jego nowego miesz-kańca, którym był słynny New York Times. Wszystko to umożliwił najbardziej ambitny projekt tamtej epoki – budowa metra, które połączyło miesz-kalne okolice Upper West Side z Financial District linią bie-gnącą ze wschodu na zachód wzdłuż 42nd Street. Przed po-wstaniem metra 42nd Street była zwyczajną drogą, ale po jego otwarciu stała się wrota-mi do zupełnie nowej dzielnicy Midtown, która wkrótce stała się motywem przewodnim mu-sicalu oraz symbolem typowe-go dla Nowego Jorku blichtru i luksusu.

times squaRe (pLac times)

Plac na Manhattanie w No-wym Jorku znajdujący się na skrzyżowaniu Broadwayu i alei Siódmej, rozciągający się od ulicy 42 do ulicy 47.

empiRe state buiLding

W momencie otwarcia w 1931 r. Empire State Building był nie tylko najwyższym bu-dynkiem świata, ale także naj-większym biurowcem w historii – miał ponad dwa razy większą powierzchnię do wynajcięcia niż rywalizujący z nim Chry-sler Duilding. Aby uniknąć oskarżeń o popisywanie się bezużyteczną iglicą, architekci Empire State Building ogłosili, że iglica ich budynku będzie pełniła funkcję masztu dla cu-mującego statku powietrznego. Był to oczywiście żart – in-żynierzy lotnictwa doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że przywiązanie sterowca do budynku byłoby niemożliwe. Nie powstrzymało to jednak specjalistów od reklamy przed zorganizowaniem dostawy ga-zet za pomocą statku powietrz-nego na pokaz dla twórców kronik filmowych. Wkrótce po otwarciu nazwę budynku przekształcono na Empty State (ang. empty – pusty). Chociaż

Wielki Kryzys umożliwił obni-żenie pensji wypłacanej archi-tektom z firmy Stahreve, Lam-b&Harmon, był też przyczyną trudności ze znalezieniem ren-towych najemców. Przez wiele lat jedyną lukratywną częścią budynku było położone na 86. piętrze obserwatorium, które wciąż jest jednym najpopu-larniejszych miejsc turystycz-nych w Nowym Jorku. Obec-nie zwiedzający mogą również wjeżdżać na 102. piętro.

nowoczesne midtown

Najbardziej charaktery-styczną cechą Nowego Jorku jest jego panorama. Skoncen-truję się teraz na największej biznesowej dzielnicy w Amery-ce i na drapaczach chmur, które zmieniły oblicze współczesnej architektury.

Tempo życia na środko-wym Manhattanie sprawia czasem, że trudno skupić się na jego architekturze. To wła-śnie na tym niewielkim terenie znajduje się wiele ważnych wie-żowców w mieście. Seagram Buildnig (1958) i sąsiadujący z nim Lever House (1952) to dwa najważniejsze powojen-

fot. by wwarby/flickr.com

Page 15: bezMyślnik - numer 5(22)

15bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

MATEuSZRosiński

wywiad

niż tylko miejsca, w którym można podziwiać skarby natu-ry. Utworzyli więc część parku przeznaczoną tylko dla dzieci, a w jej centrum postawili budy-nek Dairy. W mleczarni znaj-dowały się krowy dojone przez przebrane w kostiumy dójki, aby dzieci zawsze miały do-stęp do darmowego, zdrowego mleka.

Niestety, ze względów finansowych budynek prze-kształcono na restaurację. Obecnie w tym miejscu w par-ku znajduję się ośrodek infor-macji i sklep z upominkami.

Central Park nazwano niegdyś ożywionym pejza-żem. Projektanci Cetral Parku Frederick Law Olmsted i Ca-lvert Vaux zostali wybrani ze względu na to, że ich pomysł zagospodarowania tego terenu w malowniczy sposób łączył ze sobą elementy sielankowe i formalne. Jako spadkobier-cy teorii kształtowania krajo-brazu takich projektantów jak Capability Brown, architekci (zwłaszcza Olmsted) uważa-li, że spacer po Central Parku powinien sprawiać wrażenie podróży do wnętrza obrazy o różnorodnej, naturalistycznej scenerii. Wiązało się to z tworze-

niem spokojnych, idyllicznych jezior, rozległych zielonych łąk, terenów leśnych oraz z wprowadzeniem elemen-tów architektury parkowej, tj. rustykalne szałasy oraz położony na jednym z naj-wyższych wzniesień parku miniaturowy zamek.

seRce paRku

Bethesda Terrace to ofi-cjalne serce parku i jedno z najbardziej eleganckich i okazałych miejsc w Nowym Jorku. Głównym autorem projektu był asystent Vauksa Jacob Wrey Mould, który za podstawę estetyki swojego planu przyjął reali-zowaną przez twórców parku koncepcję kształtowania przy-rody.

Schody zdobią motywy roślinne – każda balustrada przedstawia inną porę roku, a każda roślina różni się od pozostałych. Na suficie ar-kady znajduję się pieczołowi-cie zrekonstruowana dekoracja z płytek Mintona.

Na środku tarasu stoi rzeźba Angel of the Waters autorstwa Emmy Stebbins (1872), pierwsze wykonane

przez kobietę dzieło sztuki publicznej w Nowym Jorku. Posąg symbolizuje uzdrowi- cielską moc wody i upamiętnie-nia żołnierzy Unii, którzy zgi-nęli na morzu podczas wojny secesyjnej.

ciekawostki

- Stolicą stanu Nowy Jork jest Albany, a nie jak sądzi wiele osób Nowy Jork.- Nowy Jork jest największym miastem USA.- Tylko 44% mieszkańców NYC stanowią biali.- Miasto odwiedza prawie 40 milionów turystów w roku.- W mieście znajduje się 1700 parków.- Zawracanie samochodów na prywatnych posesjach jest na-ruszeniem prywatności. Wła-ściciel posesji ma prawo nawet do użycia broni.

atRakcJe tuRystyczne

Statua Wolności – za-projektowana przez Fre-derica-Augusta Barthol-diego. Stoi na Wyspie Wolności. Jest darem Francu-zów, upamiętniającym przy-

mierze z XIX wieku pomię-dzy narodem amerykańskim a francuskim. Stanowi symbol nie tylko Nowego Jorku, ale i całej Ameryki.

Most Brooklyński – to je-den z najstarszych wiszących mostów na całym świecie. Ma długość 1834 m. Łączy Man-hattan i Brooklyn, które roz-dziela East River.

Wyspa Ellis – leży w por-cie Nowego Jorku. Należy do listy Pomników Narodowych, znajduje się na niej muzeum budynków centrum imigra-cyjnego.

Wall Street – ulica w Dol-nym Manhattanie. Stanowi miejsce Nowojorskiej Gieł-dy Papierów Wartościo-wych, Nowojorskiej Han-dlowej Giełdy Papierów Wartościowych, Nowojorskiej Komisji Handlu oraz Amery-kańskiej Giełdy Papierów War-tościowych. Utożsamiane jest z całym amerykańskim ryn-kiem finansowym.

Siedziba ONZ – otwarto ją w 1951 roku. Jest moderni-stycznym kompleksem bu-dynków położonym jest po-między East River Drive a 1st Avenue.

Katedra św. Patryka – sta-nowi siedzibę arcybiskupa oraz kościół parafialny. Jest największą neogotycką kato-licką świątynią Ameryki Pół-nocnej. Stoi naprzeciw Cen-trum Rockefellera.

Rockefeller Center – to największy kompleks budyn-ków na świecie, położony jest między Piątą i Szóstą Aleją. Wybudowała go rodzina Roc-kefellerów. W 1987 roku mia-nowano go Narodowym Po-mnikiem Historycznym.www.przewodniki24.pl

Page 16: bezMyślnik - numer 5(22)

16 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Przyjemne hobby

Radzyń, choć to niewielka powiatowa mieścina, jest niewątpliwie wylęgarnią najróżniejszych talentów.

Tym razem na łamach bezMyślnika prezentujemy pewną młodą, zdolną, pełną zapału i chęci do tego, co robi oraz bardzo skromną dziewczynę, której największą pasją jest fotografia.

Ekskluzywnie dla bezMyślnika, wywiadu zgodziła się udzielić dobrze prosperująca fotograf – Magdalena Świderska.

Zacznijmy od pytań najprostszych, szlagierowych, których dosłownie każdy się może spodziewać. Jak zrodziła się twoja pasja do fotografowania? może ktoś cię nią zaraził czy to samorodek?Zainteresowałam się fotografią na poważnie, gdy mój tata

4 lata temu kupił sobie własną lustrzankę, która, gdy ją zobaczyłam, była dla mnie na początku jakimś wielkim po-tworem z milionem pokręteł i guziczków, których za nic w świecie nie mogłam rozszy-frować. Jednak coraz częściej podkradałam aparat i po prostu robiłam zdjęcia: psom, kapiącej wodzie, rodzicom, na-wet znakom drogowym...Tak bardzo artystycznie...(śmiech). Metodą prób i błędów odkry-wałam coraz to nowe moż-liwości sprzętu, starałam się obserwować otoczenie wokół mnie i nieświadomie, gdy na

przykład szłam ulicą, na widok grupki dzieci pod lodziarnią myślałam kurczę, szkoda, że nie mam ze sobą aparatu!

dlaczego zainteresowałaś się właśnie fotografią? W końcu jest tyle innych dziedzin, w których można się realizować.Hmm...może to dlatego, że na co dzień nie zwracamy szcze-gólnej uwagi na drugą osobę, natomiast na fotografii można dostrzec naprawdę inną stronę człowieka. Może to brzmi banalnie, ale tak jest. Ponadto robiąc zdjęcia przez te kilka lat

poznałam tak wielu wspania-łych ludzi, których zapewne nie dane by mi było poznać, gdyby nie fotografia.

co uznajesz za swój największy sukces w dotychczasowej przygodzie z fotografią?Nie mam szczególnych osiągnięć na swoim koncie, ale uważam, że moim dużym sukcesem jest to, że moje zdjęcie zostało dodane przez fotografów edytorów z Vogue do mojego portfolio, a także to, że w przeciągu bodajże 24 godzin moja strona na Facebooku miała ponad 100 lajków... ach, ci kochani znajo-mi (śmiech). Jednak najwięk-szym osiągnięciem jest to, że ludzie swoimi miłymi słowami wspierają mnie w mojej pasji. Wtedy myślę, że rzeczywiście to, co robię ma sens.

Kto jest twoją najwięk-szą inspiracją w zakresie fotografowania?Nie mam swojego guru w zakresie fotografii, głównie na portalu maxmodels szukam swoich inspiracji. Doświad-czeni fotografowie z techniką opanowaną w 110%, model-ki, których twarze potrafią się diametralnie zmieniać, amatorzy fotografii, których wyobraźnia nie zna granic. Staram się to wszystko jak naj-szybciej wchłonąć i przenieść to na swoje ujęcia. Jednak gdybym miała wybierać, to uwielbiam zdjęcia Marty-

ALEKSAnDRAłaDNa

wywiad

fot. by Magdalena Świderska

Page 17: bezMyślnik - numer 5(22)

17bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

ny Czarnynogi oraz Natalii Żygłowicz. Zachwycam się także pojedynczymi zdjęciami zagranicznych fotografów, ale nie mam głowy, aby spamiętać te wszystkie nazwiska i pseu-donimy.

czy w jakiś sposób wiążesz swoje zawodo-we plany na przyszłość z fotografią? czy też pozostanie ona w sferze przyjemnego hobby?Fotografia zawsze będzie dla mnie ważna, ale jako przy-jemne hobby jak to określiłaś. Swoją przyszłość wiąże raczej z biologią i chemią, w końcu klasa zobowiązuje! (śmiech) Sprzęt fotograficzny zawsze będzie ze mną gdziekolwiek bym nie była, jak to mówię: aparat mi się przykleił do ręki i nic ani nikt tego nie zmieni!

Jesteś fotograficznym samoukiem, a może uczestniczyłaś w specjalistycznych kursach i wertowałaś profesjonalną literaturę?Byłam dwa razy na obozie fotograficznym, ale była to raczej zabawa niż nauka. Wiele razy kupowałam magazyny dla fotografów, ale zamiast czytać jakieś treściwe artykuły o pra-widłowym ustawianiu balansu bieli, wolałam oglądać zdjęcia, które tam umieszczono. Naj-więcej nauczyłam się od ludzi, którzy także interesują się fotografią i niekiedy dawali mi przydatne wskazówki.

obserwując twoje poczynania, niewpraw-nym okiem laika, zauwa-żam zdecydowany pro-gres. co twoim zdaniem, obok praktyki, z amatora czyni mistrza?Praca, praca i jeszcze raz praca, a także serce do tego, co się robi. Zdobywanie do-świadczenia jest także bardzo ważne, ponieważ gdy patrzę na swoje zdjęcia sprzed 4 lat, gdy pierwszy raz miałam kontakt z osobą przed swoim obiekty-wem, wybucham śmiechem, ewentualnie myślę czy ja

naprawdę zrobiłam kiedyś coś TAKIEGO? Przede mną jeszcze długa, bardzo długa droga, abym w końcu była z siebie i z efektów swojej pracy w pełni zadowolona, ale z po-zytywnym nastawieniem mam nadzieję na doskonalenie tego, czego już się nauczyłam.

niebiosa zesłały nam internet. działasz tam dosyć aktywnie. zdradź, ile osób odwiedza twoje profile na różnych stronach oraz ile czasu dziennie zajmuje ci prowadzenie tych stron?Mam stronę na Facebooku, konto na fotoblogu od dłuż-szego czasu, publikuję swoje fotografie na maxmodels oraz od niedawna mam swoje upra-gnione portfolio na Photovo-

gue. Nie osiągam na żadnym z tych portali rekordów oglądalności, nie mam kilku tysięcy lajków na Facebooku, działam dosyć kameralnie, ale kto wie, może kiedyś się to zmieni... (śmiech) Prowadzenie tych wszystkich stron zajmuje trochę czasu, ale jest to czysta przyjemność.

Kiedy możemy spodziewać się prezentacji twoich prac szerszej publiczności, niż przechadzającej się po szkolnym korytarzy obok pokoju nauczycielskiego?Nie dostałam na razie żadnej propozycji, aby pokazać swoje zdjęcia szerszej publiczności, ale nie ukrywam: marzę o wła-snej wystawie z prawdziwego zdarzenia od dawna!

na koniec bardziej szansa niż pytanie. otóż możesz bezkarnie wypromować się na łamach bezMyślnika. Do dzieła! Promować? Chciałabym bardziej zachęcić do obejrze-nia moich prac w Internecie, chociażby na mojej stronie na Facebooku 50mm Magdalena Świderska. Jeżeli fotografie przypadną do gustu, można kliknąć łapkę w górę i być na bieżąco! (w tym momencie na twarzy Magdy pojawił się piękny uśmiech).

Dziękuję za rozmowę.

www.facebook.com/ 50MmMagdalenaSwiderska

wywiad

fot. by Magdalena Świderska

Page 18: bezMyślnik - numer 5(22)

18 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

…ponieważ uważam, że powinienem napisać kilka słów wyjaśnienia.Ale tego jednego - nie żałuję!

If you can...MARCIn ZBySZEKbLichaRz

co by było gdyby...

Pamiętam swój pierwszy dzień w li-ceum. Padał deszcz. Oficjalna aka-demia rozpoczęcia roku szkolnego w kurniku, usiadłem w jednym z pierwszym rzędów, ponieważ większość miejsc była już za-jęta i oczywiście na około 200 osób siedzących w sali tylko na mnie padały krople deszczu z przeciekającego dachu. Przy-wykłem już jednak do takich sy-tuacji serwowanych mi przez los. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, bo i nie mogłem wiedzieć, ile wspaniałych osób poznam przez 3 lata swojej edukacji na Partyzan-

tów, ile wspaniałych chwil prze-żyję, jak wielu ważnych rzeczy się nauczę, ile błędów popełnię, a ile sukcesów.

Przez całe gimnazjum wybiera-łem się do zaprzyjaźnionej szkoły, która nie wie, po co gra, jak matu-ry i tak nie zda, do technikum, aby w maju roku pamiętnego pew-ni bardzo mądrzy ludzi powie-dzieli: Marcin, ty musisz iść na Partyzantów! I poszedłem, bo wiem, że mądrych ludzi warto słu-chać. Nie mam pewności, jak by potoczyły się losy Zbyszka, gdyby poszedł do technikum, ale czu-ję, że to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.

Teraz jestem spokojny, kil-kanaście dni przed maturą, co przeczy logice, bo prze-cież powinienem się stresować i wyrywać sobie włosy z gło-wy. Jednak przez te trzy lata tyle ich straciłem, że szaleństwem byłoby przyspieszać proces łysienia. Jestem spokojny i usa-tysfakcjonowany tym, że przeży-łem 3 lata liceum, próbując wy-korzystać każdą minutę, i oprócz wiedzy wyniosłem o wiele więcej: cenne doświadczenie, znajomo-ści i wspomnienia. Wymagało to oczywiście dużego poświęcenia i wiadomo, nie zawsze było pięknie.

felieton

fot. by nigelhowe/flickr.com

bezMyślnik nR 5 (22) KWIECIEŃ 201318

Page 19: bezMyślnik - numer 5(22)

19bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

woLność, Ludzie, NauKa

Cenię sobie tę szkołę dlatego, że dała mi możliwość rozwija-nia się. Po gimnazjum, w którym wszystkiego mi zabraniano, sta-nąłem przed niespotykaną nigdy wcześniej wolnością wyboru, po-dejmowania inicjatyw oraz two- rzenia, ograniczoną jedynie siłą woli, zaparciem, kreatywnością i czasem. Z perspektywy wiem, że wszystkie przeszkody da się prze-skoczyć, obejść czy zburzyć.

Pamiętam, jak w pierw-szym semestrze 1 klasy odby-wało się otwarcie nowej hali, wydarzenie na skalę miasta i jako że miałem kilku znajomych z sekcji taekwondo, załapa-łem się do pomagania chłopa-kom podczas występu. Pamię-tam, jak podziwiałem najlepsze dziewczyny liceum występują-ce w tej akademii i wspominam to z pewnym uśmiechem, bo z większością z nich znam się teraz bardzo dobrze i utrzy-muję z nimi dobry kontakt. Je-żeli ktoś by mi powiedział, że tak się stanie, wyśmiałbym go w swoim stylu! Z całą odpowie-dzialnością stwierdzam, że są nie tylko piękne, ale również bardzo miłe i inteligentne!

Teraz wiem, jak ważni są lu-dzie, których spotykasz w swo-im życiu. To dzięki nim, dzięki nauczycielom, przyjaciołom czy przypadkowo napotkanym lu-dziom można osiągnąć naprawdę bardzo dużo! To ludzie inspiro-wali mnie do tego, aby podczas bycia prezydentem wypełnić mo-notonne szkolne życie wieloma akcjami, imprezami itd. Widzia-łem, jaka moc w nich drzemie, dlatego musiałem to wykorzystać. I najważniejsze – za co przeuwiel-biam to liceum, chodzili i chodzą do niego ludzie różni, każdy inny, specyficzny, z różnym podejściem do życia i nikt nie próbuje ich ograniczać, pozostają sobą. Przy-pomina mi się, gdy na począt-ku wszystkim się przejmowałem i to stanowczo zbyt mocno, aż do momentu, gdy poznałem człowie-ka, który potrafił jednym słowem, gestem, zachowaniem zrujnować cały misternie przygotowany plan. Wtedy trzeba było improwizować,

podejmować spontaniczne decy-zje i co najciekawsze - tamte wy-darzenia były najlepsze!

chcieć to móc!

Lekcja niemieckiego. Sor Juszczyński jako opiekun Sa-morządu Uczniowskiego mu-siał przygotować akademię z okazji Dnia Nauczyciela. Skarżył się, że nie ma ludzi do grania w ske-czu, a więc wstałem i powiedzia-łem przygotowany tekst Nie no, ja się uczyłem, ale wie Pan, jak to jest w akademiku… Tekst pamiętam do dzisiaj tak samo jak stres, który mi wtedy towarzyszył.

Byłem ubrany w spodnie moro, czarną koszulkę, a na głowie miałem mniej włosów, ale tylko dlatego, że byłem krótko ścięty, gdy podszedłem do Pauliny Ma-zurek (ówczesnej redaktor naczel-nej) bezMyślnika i jej przyjaciółki Moniki Budziszewskiej, które stały ukryte za tablicą naprzeciwko po-koju nauczycielskiego, koło szklar-ni. Zaproponowałem pomoc, jako że jestem grafikiem i mam kilka ciekawych pomysłów. Miałem zgłosić się na spotkanie redakcji, a więc tak też zrobiłem, bo jak wspo-minałem - wiem, że mądrych ludzi warto słuchać. Gdy powiedziałem, co miałem powiedzieć, cała redak-cja bez wyjątku patrzyła na mnie, jakbym urwał się z choinki i pró-bował wmówić, że to, co sobie uro-iłem i przed chwilą powiedziałem, można w jakikolwiek sposób zre-alizować. No cóż, udało nam się… A owo spotkanie pamiętam, jak gdyby odbyło się zaledwie wczoraj - nadchodziła wiosna…

Potrzebuję kogoś do pomo-cy, trzeba będzie pomóc mi ze sprzętem, pomógłbyś mi, Mar-cin? Ależ oczywiście, że tak. I pamiętam, jak z panią Dyrek-tor objeździliśmy cały powiat, aby zachęcić gimnazjalistów do przyjścia na Partyzantów. I pamiętam, jak wszyscy myśle-li, że jestem nauczycielem, a nie uczniem i byli bardzo zdziwie-ni, gdy zaczynałem opowiadać o liceum, przedstawiając się jako Marcin Zbigniew, uczeń ILO.

Potrzebujemy kogoś, kto za-gra w teatrze szkolny i zagrałem. Chociaż wcześniej tylko raz wystę-powałem przed większą publicz-

nością, to wtedy jeszcze musiałem zagrać na deskach teatru! I pamię-tam pierwszą próbę w Oranżerii, gdy nie potrafiłem poprawnie wy-powiedzieć imienia Baptista, ale udało się... Cóż to były za czasy!

Chcieć to móc! To nie są puste słowa. Jeżeli zrozumiesz ich wagę, to przeżyjesz wiele ciekawych przy-gód, poznasz wielu ludzi, będziesz spokojny… chociaż do matury już tylko kilkanaście dni.

pRzez Różowe OKulaRy

Wszyscy jesteśmy inni. Byłem świadomy tego, że nawet poświę-cając się nauce w stu procentach, zawsze będzie wiele osób lepszych ode mnie, bo mają do tego talent. Należą się ogromne podziękowania za wyrozumiałość nauczycielom, którzy użerali się ze mną przez te wszystkie lata. Jednak moje spe-cyficzne podejście do nauki nie było podyktowane lenistwem, ale świadomym wyborem innej drogi, której wyboru nie żałuję. Było wie-le niemiłych sytuacji, ale nic to w stosunku do ogromu pozytywnych rzeczy, których doświadczyłem. Wszystkie one sprawiły, że gdybym miał podjąć decyzję, w jakiej szkole osiągnę pełnoletność, to wybrał-bym PARTYzantów, bez wahania.

Jestem świadomy tego, że ów tekst jest mocno subiektywny, można powiedzieć, że momenta-mi przekolorowany, aczkolwiek dla mnie prawdziwy. Mógłbym pisać o rzeczach mniej przyjem-nych, ale mądrzy ludzie mówili mi, aby we wszystkim doszukiwać się rzeczy pozytywnych, złe emo-cje obracać w dobre, a ja lubię słu-chać mądrych ludzi. Jestem spo-kojny. Pisząc ten tekst, widzę, że za oknem jest już ciemno, zimno, a ziemia pokryta jest śniegiem (choć jeszcze kilka dni temu poja-wiły się pierwsze objawy wiosny, cieplutko), a jednak czuję wiosnę. Niedługo koniec mojej przygody z Partyzantów, ale będę pamiętał, bo mam co pamiętać. Młodzi, an-gażujcie się, dajcie sobie szansę, wstańcie i zmieńcie świat! Nie mó-wię tu o wielkim świecie… Zmie-niajcie świat, który doskonale zna-cie, który jest mniejszy, ale równie ważny. Jak się chce, to można wszystko. Peace!

felieton

■bezMyślnik nR 5 (22) KWIECIEŃ 2013 19

Page 20: bezMyślnik - numer 5(22)

20 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

poRadnik pozytywnego

myśLenia

Recenzje filmów przygotował Cezary Szyma

J ak żyć, co robić, gdy życie daje nam solidnego kopa i zostajemy z niczym? Oczy-

wiście EXCELSIOR, czyli złota postawa głównego bo-hatera filmu. Zbierz wszyst-kie negatywne emocje i prze-kuj je w coś pozytywnego - to jego słowa. Pat Solitano to właśnie ktoś, kto po fatal-nym wydarzeniu znalazł się na życiowym zakręcie. Kie-dy jego żona zdradziła go z jego znajomym z pracy, a on w napadzie furii omal nie za-tłukł go na śmierć (w sumie nie ma co się dziwić) stracił wszystko: żonę (no, oczywi-ste), pracę, dom oraz repu-tację. A do tego wylądował w szpitalu psychiatrycznym. Z jednej strony wyszło mu to na dobre, bo przeszedł tam duchową przemianę. Do-wiedział się też, że cierpi na chorobę dwubiegunową (tak w skrócie: chwiejność nastro-jów potęgowana przez stres). Postanowił więc walczyć z nią, stać się lepszym czło-wiekiem i wrócić do żony... Po ośmiu miesiącach wychodzi ze szpitala. Mieszka u rodzi-ców, czyta dużo książek, cho-dzi na terapię i wciąż ślepo wierzy, że uda mu się odbu-dować małżeństwo. Właśnie w tym momencie życia spoty-ka na swojej drodze Tiffany. Ta dziewczyna to dopiero ma problemy... Jest klasycznym w komediach przykładem mocno postrzelonej bohater-ki, która wprowadza sporo

zamieszania. Tiffany, po-dobnie jak Pat, jest po trau-matycznym przeżyciu. Po-czątkowo on jest przeciwny ich znajomości, gdyż chce być wierny żonie. Ona na-tomiast jedynie szuka przy-jaciela i liczy, że znajdzie w Patricku oparcie.

Reżyser sięga po stare fil-mowe schematy, jak na przy-kład wewnętrzna przemiana, rodzinne spory czy przewija-jąca się co chwila nauka: życie daje ci w kość? Olej to i myśl pozytywnie. Jednak tutaj nie jest to przedstawione w tak banalny sposób. I nie prze-szkadza nam, że to już było w innych filmach.

Na szczególną uwagę za-sługują aktorzy i ich kreacje na czele z Jennifer Lawrence (Igrzyska śmierci) w roli wy-żej opisanej Tiffany, za którą to zgarnęła swojego pierw-szego Oscara. Nieźle radzi sobie też Bradley Cooper (Kac Vegas), dla którego taka rola jest zupełną nowością, nareszcie nie gra czarujące-go cwaniaka, wpadającego w tarapaty, ma zadanie bar-dziej wymagające.

W filmie pełno jest ko-micznych momentów, jed-nak występują też zarów-no niezręczne sytuacje, jak i wzruszające chwi-le. Fabuła jest ciekawa - z niezłym scenariuszem; cały film przyjemnie się ogląda.

Gdybym miał zabawić się w kinokrytka, wystawiłbym uczciwą ocenę 7/10.

recenzje

fot. the4threel.com

Page 21: bezMyślnik - numer 5(22)

21bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

OK, zmieniamy diametralnie tematykę, bo oto w kolejnej komedii występuje najbardziej szalony pluszak, jakiego wi-dział ten świat. Przed wami Teddy!

A wszystko zaczęło się daw-no, dawno temu w Bostonie. W Boże Narodzenie mały, niemający przyjaciół John wy-powiada świąteczne życzenie. Pragnie, by jego nowy prezent – pluszowy miś – ożył. Jak ujaw-nia przed nami narrator, nie ma na ziemi niczego potężniejsze-go od dziecięcego życzenia. Na-stępnego ranka, ku zdziwieniu samego Johna, okazuje się, że marzenie się spełniło. Jednak kogoś takiego jak gadający mi-siek nie można długo ukrywać. Gdy świat się o nim dowiaduje, Ted staje się bardziej popularny niż Justin Bieber. Nie opuszcza jednak swojego przyjaciela Joh-na Benneta, któremu obiecuje, że już zawsze będą razem. Obaj więc dorastają i przeżywają

nowe przygody, wciąż pozo-stając nierozłącznymi. Jednak przez ciągły kontakt z Tedem 35-letni John (Mark Wahl-berg) wciąż jest dużym chłop-cem, któremu w głowie tylko picie wódki i palenie zielska z pluszakiem. Zaczyna to prze-szkadzać jego dziewczynie Lori (Mila Kunis). Z dnia na dzień coraz bardziej denerwuje ją obecność zdemoralizowanego miśka. John w końcu zrozumie, że czas dorosnąć, choć nie robi tego tak szybko jak powinien.

Reżyserski debiut Se-tha MacFarlane'a, mistrza naprawdę ciętego dowcipu. Film jest pełen niepopraw-nych żartów. Pluszowemu bohaterowi nie kończą się ani na chwilę rasistowskie i seksistowskie teksty. Kto wi-dział chociaż kilka odcinków Family Guy'a, wie, o czym mowa. Reżyser po raz kolej-ny pokazuje, że nie zna gra-nic jajcarstwa, a jego styl jest

dosyć odważny i oryginalny. Minusem w tym przypadku jest to, że niestety nie wszy-scy zrozumieją te żarty. Nie-które grypsy wymagają tego, by widz był na bieżąco z tym, co dzieje się np. w świecie fil-mu, mody itp. Co więcej - film nie jest oczywiście kierowa-ny do wszystkich. Wielu ludzi będzie go uważało po prostu za prostacki, chamski i obraź-liwy. Ale właśnie na tym po-lega jego... urok. Za to ludzie w naszym wieku z pewnością polubią ten nieprzyzwoity humor. I właśnie młodzieży go polecam.

W filmie przedstawiony jest (chociaż nie w tak jasny spo-sób) dylemat, który odczuwa z pewnością wielu zabawowych ludzi. Główny bohater John chciałby być stałym bywalcem szalonych melanży, mimo że czas już spoważnieć. Nato-miast miś Ted ciągle pcha go w tę złą stronę. Jest on właści-

wie uosobieniem negatywnych i zwariowanych cech Johna. Ale nie myślcie, że jest w peł-ni tym złym. W kilku ważnych momentach pokazuje, że po-trafi być prawdziwym przyja-cielem. I przecież za ten cięty język nie można go nie lubić.

Moja ocena: 6/10

Ten film powinien zobaczyć chyba każdy imprezowicz. Głównie po to, by przez cały seans zastanawiać się: dlacze-go mnie tam nie było?! Histo-ria największej i najbardziej zwariowanej domówki wszech czasów, ukazana jest za po-mocą kilku kamer cyfrowych. Thomas Kubb, przeciętny uczeń liceum, w swoje osiem-naste urodziny - podjudzony przez kumpli - postanawia zyskać popularność przez zor-ganizowanie właśnie takiej balangi. Czterech kolegów zamieszcza adres i informa-cję w Internecie, stacji radio- CEZARy

SZyma

wej, szkole itd. Wieczorem do domu przybywają setki uczniów, absolwentów, stu-dentów oraz mnóstwo przy-padkowych osób, na przykład karzeł-twardziel, który na końcu ląduje w piekarniku. Jak to wszysko wygląda i jak się kończy? To trzeba po pro-stu zobaczyć. Gdybym miał jednak znaleźć jedno słowo na opisanie tego, co dzieje się przed obiektywem kamery, byłby nim CHAOS, bo zabawa szybko wymyka się spod kon-troli.

Uświadamianie widzom następstw takiej imprezy nie

jest jedynym z celów krę-cenia tego film, to ma po prostu śmieszyć. Więc je-śli ktoś przysłowiowo wy-łączy umysł i daruje sobie półtoragodzinną rozkminę o konsekwencjach przedsta-wionych wydarzeń, będzie świetnie się bawił.

Moja ocena: 6/10

ted

pRoJekt X

recenzje

Page 22: bezMyślnik - numer 5(22)

22 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

hiostoria

Młodzi ludzie, dojrzali żołnierze, oficerowie generałowie - herosi XX w. broniący Boga, honoru i Ojczyzny.

To jedyne i niepowtarzalne osoby, wpisujące się w historię naszego narodu, o których pamięć przetrwała do dziś.

Żołnierze Wyklęci

Nie różnili się ni-czym od nas. To młodzi ludzie, tworzący swój świat, mający

pasje, zainteresowania. Byli szczęśliwi. Spędzali wolne chwile z przyjaciółmi. Czuli się beztrosko, nie mieli kło-potów i zmartwień. Chwyta-

ewazbaRacka

li każdy dzień, przeżywając go dobrze i ze świadomością nadejścia jeszcze lepszych. W końcu nadszedł taki, który odebrał nadzieję na następne.

Jest 01.09.1939 r., ranek. Słychać ogromny huk, po nim piski, krzyki, jęki. Wi-dać czarne kłęby dymu, ogień. To atak Niemców na Polskę.

Ludzie panikują, nie wiedzą, gdzie mają się podziać i co ro-bić. Niektórzy są lekko ranni, a jeszcze inni stracili jakąś część ciała w wyniku spadają-cej i rozbijającej się w mgnie-niu oka bomby. Słychać bijące kościelne dzwony. Jednak nie wszyscy poddają się okupanto-wi. Walczą o przyszłość, polski

język, tradycję, kulturę, naród. Powstaje Służba Zwycięstwu Polski, później przekształco-na w Związek Walki Zbrojnej, następnie w Armię Krajową - jej głównym komendantem został generał Stefan Rowecki. Młodzi chcą odzyskać utraco-ną polskość, dlatego działa-ją. Tworzą podziemne szkoły. Wyższe uczelnie kształcą po-lonistów, historyków, lekarzy. W czasie wojny studia kończy prawie 10 tysięcy młodych lu-dzi. Poza tym w prywatnych mieszkaniach lub piwnicach wystawiane są dramaty Sło-wackiego czy Wyspiańskiego. Organizuje się nawet wieczory poetyckie. AK coraz bardziej nasila swoje działania. Niszczy nawet niemieckie posterunki. Represje w stosunku do oby-wateli są straszne. Za jednego zabitego Niemca hitlerowcom wolno rozstrzelać kilkudzie-sięciu Polaków - coś okropne-go.

Nie do pojęcia było cier-pienie i żal rodzin po stracie bliskich. W 1947 r. ogłoszono w Polsce amnestię, która ozna-czała, że każdy, kto przyznał się do działalności antyko-munistycznej, miał być uła-skawiony. Wielu skorzystało z tej oferty. Pewien pułkow-nik i żołnierz powiedział do oddziału partyzanckie-go: Amnestia jest dla złodziei, a my jesteśmy Wojsko Polskie. Wypowiedział je Hieronim Dekutowski, pseudonim Za-

fot. ksiazki.ie

Page 23: bezMyślnik - numer 5(22)

23bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

pora - dowódca oddziałów partyzanckich Armii Krajo-wej. Ci, którzy przyznali się do działalności przeciw komuni-zmowi, prędzej czy później byli aresztowani i rozstrzeliwani. Dekutowski otrzymał przy-dział do Kedywu Okręgu AK Lublin. Uratował wielu Żydów ściganych przez Niemców. W 1944r. został szefem Kedy-wu w Inspektoracie Rejono-wym AK Lublin-Puławy i jed-nocześnie dowódcą oddziału Kedywu. Brał również udział w akcji Burza. Jedną z ważnych postaci związanych z Armią Krajową i WiN był ksiądz Lu-cjan Niedzielak. Był tam kape-lanem i przybrał pseudonim Głóg. Z powodów politycznych był prześladowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Przychodziły do niego listy, w których UB podszywało się pod organiza-cję podziemną. Podczas jednej z nocy wybito szyby w oknach na plebanii. Księdza pojmano i rozstrzelano w 1947 r. przez radzyńskie UB. Miał zaledwie trzydzieści trzy lata. Był kawa-lerem Srebrnego Krzyża Zasłu-gi. Los walczących był straszny. Żołnierzy wyklętych przetrzy-mywano np. w Zamku w Lu-blinie czy w obozie koncentra-cyjnym na Majdanku. Byli bici, torturowani bez umiaru. Oba-wiała się ich władza ludowa. Ich groby nie mogły być miej-scem pamięci. Stawały się nimi lasy, bory, a nawet bezimien-ne mogiły, szamba czy doły z wapnem. W obozach zagła-dy poniosło śmierć ok. 20 000 żołnierzy wyklętych. Ostatnim z nich był Józef Franczak, pseu-donim „Lalek” zabity przez UB działające na Lubelszczyźnie. Wieści o tych bohaterach były zacierane, nieudostępniane, szczególnie w czasach PRL--u. Myślę, że każdy chciałby, aby po śmierci pamięć o nim pozostała. W Kąkolewnicy znajduje się mogiła poświę-cona poległym żołnierzom w lesie „Baran”. Uroczysko zwa-ne jest również Małym Katy-niem, ponieważ dokonano tu masowej zbrodni na polskich oficerach i żołnierzach AK czy WiN-u. Co roku odbywa-

ją się tu uroczystości mające na celu wspomnienie poległych za suwerenność i niepodległość naszego kraju. Od dwóch lat 1 marca jest dniem poświęco-nym żołnierzom podziemia antykomunistycznego. Obcho-dzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Właśnie tego dnia w mokotow-skim więzieniu rozstrzelano członków IV Zarządu Zrze-szenia Wolność i Niezawisłość.

Myślę, że nie zabraknie mło-dych ludzi, którzy będą inte-resowali się wojną i okupacją. Nowe pokolenie zgłębia infor-macje dotyczące męczeństwa i walki narodu o niepodle-głość podczas ostatniej wojny. Polacy oceniają postawy swo-ich przodków, ich patriotyzm i umiłowanie ojczyzny. Wy-ciągają wnioski z najbardziej tragicznego okresu w dziejach naszej historii. Stoczone wal-

„Pamięta las wystrzałów trzask i partyzanckie pieśnii dzisiaj znów przypomni nam o bohaterach leśnych…” (z pieśni partyzanckiej)

źró

dło

: dzi

wn

awo

jna

.pl

ki, ludzkie tragedie i bezgra-niczne bohaterstwo wszyst-kich, którzy polegli w lasach, uroczyskach i moczarach lub zostali bestialsko pomordo-wani w niemieckich obozach śmierci niech będą wzorem gorącego patriotyzmu. Niech słowa partyzanckiej pieśni przypominają nam o bohate-rach, których krwią przesiąkły polskie lasy.

fot. tma.org.pl

historia

Page 24: bezMyślnik - numer 5(22)

24 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

reportaz.

Z rewizytą w Niemczech!

Wyjazd odbył się w dniach 09.03-17.03.2013 r. W wymianie miedzy naszym liceum a Gimnazjum im. O. Hahna w Tuttlingen

wzięło udział 18 uczniów oraz 3 opiekunów. Podróż trwająca 2 dni była bardzo męcząca, ale naprawdę było warto.

Niedzielny postój odbył sie w Dreź-nie. W czasie spa-ceru mieliśmy okazję zobaczyć

tamtejsze zabytki oraz po-znać ich krótką historię. W poniedziałek niemieccy go-spodarze w skrócie przedsta-wili nam historię Niemiec oraz oprowadzili nas po Tuttlin-gen. Byliśmy także w muzeum AESCULAP. Wielką atrakcję stanowiło dla nas zobaczenie historycznych narzędzi chirur-gicznych oraz poznanie mat-ki radzyńskiej firmy B-Broun. W następnych dniach pogoda nas nie rozpieszczała. Chociaż był w tym jeden plus... Otóż na jednej z wycieczek zaplanowany był basen. Po wejściu okazało się, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a najczęściej wybierany był BASEN NA DWORZE! Tak więc kąpiąc się, mieliśmy gło-wy pokryte padającym śnie-giem. Ostatniego dnia kazano nam wejść milionami schodów, przemierzyć tysiące stromych kilometrów, aby dostać się do zamku Hohenzollernów. Towarzyszył nam dobry humor i jakoś udało się nam poko-nać tę trasę. Mimo, że uczymy się języka niemieckiego już parę lat, zwiedzanie nie było-by takie proste bez dokładnego

tłumaczenia pani Dyrektor.Mimo mrozu i śniegu, zosta-

ły nam miłe wspomnienia oraz

miliony zdjęć, które za każdym razem wywołują uśmiech na twarzy. Z całego serca zachęcam

do brania udziału w tego typu akcjach. I nie myślcie sobie, że barierą jest język!JOANNA

PARYSEK■

fot. archiwum Liceum

Page 25: bezMyślnik - numer 5(22)

25bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

relacja

Mimo że Tydzień Kultury był dawno (4.02 – 8.02.2013), warto zatrzymać się, przeczytać i miło wspomnieć, co się działo.

Tydzień Kultury II

Zarówno w tamtym roku, jak i w tym Tydzień Kultury okazał się strza-łem w dziesiątkę.

W końcu skrócone lekcje i jedna mega długa przerwa, na której codziennie przez tydzień coś się dzieje, muszą być ode-brane przez uczniów pozytyw-nie.

Pierwszego dnia odbyła się Bitwa na Głosy, która również rok temu była punktem pro-gramu. Na ten świetny pomysł wpadł były prezydent Marcin Blicharz. Zdrowa rywaliza-cja miedzyklasowa pozwoliła uwolnić energię licealistom. Do wspólnego śpiewania ka-raoke przyłączyli się nawet nauczyciele! Zgodnie z licz-nikiem aplauzu wygrała klasa 2g(!).

Drugiego dnia atrakcją był Talent Show. W tym roku pre-zydent Mateusz Kania postano-wił wyjść z inicjatywą w miasto i

zaprosił do nas uczniów radzyń-skich gimnazjów. Na scenie I LO każdy mógł zaprezentować swój talent. Gościliśmy w skromnych progach naszego liceum kapelę z gimnazjum nr 2 z wokalistką Kingą Sawicz na czele, zobaczy-liśmy niesamowitego Człowie-ka Gumę (!) Kamila Staniaka z gimnazjum nr 1 oraz z tej sa-mej szkoły śpiewającego Adama Dudka. Nasi uczniowie również się popisali: pełnego życia jive’a zatańczyli nam Natalia Bogusz i Patryk Mańko, wystąpił Sak-sofon Band w składzie: Marcin Matuszewski, Ewa Sierocińska, Jakub Kotowski, Arkadiusz Lipiński. Uroczymi głosami oczarowały nas Beata Chromik oraz Małgorzata Chilimoniuk. W zespole zaśpiewały uczennice z kl. 1d: Magda Kalicka, Pauli-na Zemła, Agnieszka Wierz-bicka, Kinga Gomółka, Ewa Sójka, Karolina Podgajna. Na akordeonie zagrał Kacper Troć. Na koniec mogliśmy usłyszeć

duet Jacka i Michała Musia-towiczów. Koncert był niesa-mowitą odskocznią od nauki i lekcji.

W środę mogliśmy nauczyć się pierwszej pomocy dzięki pokazowi zorganizowanemu przez Mirosława Tchórzew-skiego. Później Grzegorz De-mucha prowadził warsztaty taneczne. Miła, aktywna forma rozrywki. W czwartek był kon-kurs muzyczno-filmowy.

Na zakończenie Tygodnia Kultury odbyła się uroczysta gala rozdania Złotych Kani za produkcje filmowe uczniów naszej szkoły, na której zagrali Korniszon i Tawar Laer.

Złotą Kanię otrzymali: - Emanuela Gadzała - za naj-lepszą grę aktorską,- klasa Ib za wykonanie i mon-taż,- klasa Ia za makabryczne i bru-talne sceny,- klasa IIa film publiczności, najlepszy scenariusz i pomysł,

- klasa IIb za najlepszą parodię.Od godziny 20:00 szkoła

przyjmowała każdego na ca-łonocny Maraton Filmowy. Już po raz drugi cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Wszyscy przybyli ze śpiwora-mi i poduszkami, by wspólnie oglądać filmy m.in. Yuma, Pulp Fiction i Fight Club. O północy w przerwie wszyscy bawiliśmy się przy karaoke, którego nie mogliśmy skończyć - przecież wojna dziewczyny kontra chło-paki może się ciągnąć w nie-skończoność.

Mam nadzieję, że przyszły prezydent pociągnie nową tra-dycję I LO!

AnnAbeLniak

fot. by Magdalena Świderska

Page 26: bezMyślnik - numer 5(22)

26 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

wywiad

Radosne życie z mukojędzą

Długo zastanawiałam się, o czym napisać. Stwierdziłam, że najlepiej na temat, który jest mi bliski, dlatego dzisiaj chciałabym

Wam przedstawić niesamowitą pietnastolatkę. Poznajcie Natalię Stosik, dziewczynkę, a właściwie już nastolatkę,

która na co dzień zmaga się z nieuleczalną chorobą, jaką jest mukowiscydoza...

Jesteś jedną z prawie 1500 chorych na mukowiscydozę w polsce. czym się objawia ta choroba?Ludzie, słysząc nazwę choroby, zazwyczaj robią wielkie oczy, mówią muko…co? Mukowiscy-doza jest chorobą genetyczną nieuleczalną – na dziś. Powo-duje ją mutacja genu CFTR, który odpowiada za regulację przepływu jonów chlorkowych przez błony komórek nabłon-kowych w organizmie. U chorego zaburzenie to wywołuje nadmierne produko-wanie przez organizm lepkiego i gęstego śluzu, który zatyka i zaburza funkcjonowanie układu oddechowego i pokarmowego.

w jaki sposób wykryto u ciebie chorobę?Można powiedzieć, że mia-łam szczęście w nieszczęściu, ponieważ chorobę wykryto u mnie w 2 miesiącu życia. Dosyć często chorowałam, aż w końcu trafiłam do szpitala w Bydgoszczy. Tam, zupełnie przypadkowo, zaopiekował się mną lekarz zajmujący się na co dzień chorobami genetycz-nymi. Po konsultacji z mamą uznał, że są to właśnie objawy – jak się ją nazywa potocznie - mukojędzy. Po wykonaniu szeregu badań diagnoza nieste-ty potwierdziła się.

Jak wygląda twój

dzień, różni się w jakiś sposób od dnia zwykłego nastolatka?Wstaję codziennie o 5.30 i pierwszą czynnością, którą wykonuję, są trzy inhalacje, zajmują mi około półtorej godziny. W tym czasie wy-konuję także rehabilitację za pomocą specjalnego sprzętu. Kiedy skończę te czynności, jem śniadanie oraz szykuję się do szkoły, która jest oddalo-na o jakieś 5 km od mojego domu. Ze szkoły do domu wracam ok. godziny 15.00 i powtarzam wszystkie inha-lacje i rehabilitacje. Następnie jem obiad i odrabiam lekcje oraz się uczę. Po tym mam wolną chwilę dla siebie, ale tylko do kolacji, ponieważ po niej muszę po raz trzeci wykonywać wymienione już czynności. Myślę, że mój dzień jest podobny do dnia innych nastolatków.

Pomimo tej monotonii jesteś bardzo pozytywną dziewczyną. Skąd bierzesz tyle sił do walki z chorobą?Dużo energii daje mi to, że mogę normalnie uczęszczać na zajęcia w szkole. Mam tam wielu przyjaciół, którzy nie zwracają uwagi na to, że jestem chora. Traktują mnie jak zdrowego człowieka i to mi się podoba - nie wyróżniam się, jestem taka sama jak oni. Często robimy szalone rzeczy fot. archiwum Pauli Zielinśkiej

Page 27: bezMyślnik - numer 5(22)

27bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

– to i listy, które często dostaję od obcych ludzi za pośrednic-twem Marzycielskiej Poczty, są źródłem mojej siły.

co piszą ludzie w listach, które dostajesz? W listach można odnaleźć wiele miłych i ciepłych słów. Zawsze piszą, że wszystko bę-dzie dobrze oraz żebym się nie przejmowała chorobą. Lubię dostawać takie wesołe listy, takie jak twoje! Gdy je czytam, zapominam o tym, że we-wnątrz mnie jest „mukojędza”, i moja buzia śmieje się do kart-ki. Myślę, że także ten uśmiech daje dużą siłę i motywację do dalszego działania.

czy marzycielska poczta dała ci coś jeszcze oprócz listów

i wsparcia?Oczywiście, dała mi bardzo wiele! Przede wszystkim zro-zumiałam, że nie jestem z moją rodziną sama w walce z chorobą. Dowiedziałam się również o chorobach innych dzieci, które często są jeszcze bardziej przerażające niż moja i dzięki temu przestałam ciągle pytać samą siebie, dlaczego to właśnie ja muszę być chora. Ale oczywiście Marzycielska Poczta to wspaniali ludzie, my-ślę, że niektórych z nich mogę nazwać moimi przyjaciółmi, z którymi wiążą się cudowne wspomnienia oraz marzenia, które dzięki nim mogły się spełnić.

możesz wymienić kilka z tych wspomnień?Kilka? (śmiech) Na przykład

PAuLAzieLińska

wakacje, podczas których kilka osób z MP przyjechało do mnie, było świetnie! Objadali-śmy się żelkami, które uwiel-biam, łapaliśmy kury i robili-śmy inne szalone rzeczy. Nigdy nie zapomnę też spotkania w Warszawie, podczas którego poznałam na żywo niektóre z osób piszących do mnie oraz Nikolę, która także należy do Marzycielskiej Poczty.

Jak myślisz, jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś nie dołączyła do marzycielskiej Poczty?Myślę, że do tej pory w mojej głowie krążyłoby pytanie dlaczego ja choruję, za jakie grzechy? Nie miałabym przy-jaciół, którzy mnie wspierają. Pamiętam jeszcze dzień, kiedy dołączyłam do MP. Były wtedy

urodziny mojego taty. Mama oznajmiła nam wszystkim, że został już dodany mój profil na stronie. Od razu stałam się weselsza i z dnia na dzień czułam, że uzależniam się od MP. Bo Marzycielska Poczta to nie tylko akcja charytatywna, to styl życia.

masz jakieś motto, któ-rym kierujesz się na co dzień? Marzenia się spełniają, tylko musisz w nie bardzo mocno wierzyć.

fot. archiwum Pauli Zielińskiej

Page 28: bezMyślnik - numer 5(22)

28 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Minitraktat o rozsyłaniu uśmiechów

Ludzie są najpiękniejsi, kiedy się uśmiechają. Właśnie uśmiechem najłatwiej przeprosić, podziękować, ukazać sens życia i zaskarbić sympatię.

Nawet amerykańscy naukowcy nie odkryli, co takiego w tym uśmiechu jest – przecież to zwykła prezentacja zębów, a jednak cenniejsza od najdroższej protezy.

Wiedział o tym chłopak z mojego ulubionego gimnazjum, który za każdym razem, przy wszystkich okazjach powtarzał:

Jeden uśmiech ponad wszystko do życia zachęca. I czy nie miał racji?

felieton

od pieRwszego weJRzenia

Jestem podejrzliwa. Kiedy więc dostrzegam znajomą twarz na mój widok dziwnie rozświetlo-ną uśmiechem od ucha do ob-casa, myślę: oto ta osoba będzie ode mnie coś chciała. Czy mam rację? Rzadko. Są po prostu oso-

by, które sympatię okazują już na wstępie. Może warto wziąć z nich przykład? Jeśli chcesz okazać komuś życzliwość - nie uśmiechaj się. Pozwól, żeby twoja twarz wręcz zamieniła się w słońce, i to bardzo szczodrze rozpromienione.

zawsze to bezpiecznieJ

Zdarza się jednak, że ten, kto uśmiecha się już z daleka, pla-nuje o coś poprosić. Jeśli jest to osoba, która ostatnio podpa-dła, być może liczy na łagodny wymiar kary. Uśmiech często

wykorzystuje się do tworzenia gruntu pod interesy, zmylania przeciwnika bądź zmiękczania rozmówcy. Jak na to reagować? Spokojnie. Kiedyś takie zacho-wania działało mi na nerwy, ale teraz patrzę na nie przez palce. Może dlatego, że sama prze-konałam się, że zawsze to bez-pieczniej, kiedy zaczyna się od uśmiechu. Przecież on nigdy nie przeszkadza.

wyRaża więceJ niż tysiąc słów

Są sytuacje, w których się nie mówi… z różnych przyczyn.

Po prostu głos więźnie w krtani, nie ma sił na słowa, odległość jest za duża, tempo za szybkie, cisza zbyt magiczna, chrypa zbyt nieznośna. Tutaj uśmiech ma pole do popisu i ukaza-nia swojej wielofunkcyjności. Często wystarcza lekkie ugię-cie warg, całkiem niewidoczne dla pobocznego obserwatora, aby odbiorca wiedział, o co chodzi i odwzajemnił się tym samym. Nie obawiaj się, że ktoś cię nie zrozumie, uśmiechaj się bez ograniczeń. To przecież nic nie kosztuje, a ogranicza wielu trudów i powoduje dużo radości.

AŚKAJastRzębska

fot. by Katarzyna Krupa

Page 29: bezMyślnik - numer 5(22)

29bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

coś, co waRto mieć zawsze pRzy sobie

Znam wiele mądrych zdań, które nawołują do hojnego rozsyłania uśmiechów. Popularność tego poglądu świadczy o tym, że fak-tycznie choć jeden warto nosić ze sobą. Najbardziej podziwiam oso-by, które uśmiechają się mimo łez, mimo bólu, mimo weltschmerzu i braku sensu życia. Takie uśmiechy są najpiękniejsze, ale i najcięższe do udźwignięcia, często nie miesz-czą się w naszych kieszeniach. Zawsze jednak należy próbować, bo jak napisał G. G. Márquez – nigdy nie wiesz, kto może zakochać się w twoim uśmiechu.

esd

Być może kiedyś ten skrót rzucił ci się w oczy, a jeśli nie literki – to może ich sens. Otóż idziesz ulicą. Masz gor-szy dzień, wszystko jest bez sensu, więc wyżywasz się, kopiąc nieduży kamyk. Świat nie jest godzien twojego spojrzenia, toteż głowę masz spuszczoną. Problem pojawia się przy przejściu przez ulicę, bo tu jednak warto się rozej-rzeć. Choć życie tego dnia wcale nie jest piękne, pod-nosisz wzrok i dostrzegasz szeroko uśmiechniętego czło-wieka, który zdaje się patrzeć

w twoim kierunku. Przyglą-dasz mu się, ale dobrze wiesz, że widzisz go pierwszy raz. Czujesz się jakoś nieswojo, ale to mija, kiedy odwza-jemniasz uśmiech. Mimo że jest już wieczór, ty właśnie dostrzegasz, że świeci słońce i szkoda energii na kopa- nie kamyka. Co się sta-ło? Ktoś przesłał ci ESD – Eksperymentalny Sygnał Do-bra.

do dzieła

Teraz musisz się odwdzię-czyć, a ku temu jest mnó-stwo wymarzonych okazji.

Wszystko w twoich rękach. Może ktoś ze znajomych ma kiepski dzień? Może kole-żanka z ławki rano musiała gonić autobus? Może na-uczyciel wstał lewą nogą? Nie denerwuj się na nich, każdy ma święte prawo do bycia nie w humorze. Podnieś rozsypane kartków-ki – czy to takie ważne, że na twojej widnieje czerwona dwója? Powiedz coś miłego. Uśmiechnij się. Tak niewiele potrzeba, by dodać ludziom skrzydeł.

Z historią za pan bratWYWIAD Z EWą ZBARACKą

1 marca 2013 r. w Mu-zeum Południowego Podlasia w Białej Podla-skiej odbyła się uroczy-sta gala podsumowania

konkursu o bohaterach polskiego Podziemia. Ta data jest charakte-rystyczna, ponieważ obchodzimy wtedy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Hono-rowy patronat nad konkursem sprawowali senator RP Grzegorz Bierecki, IPN, stowarzyszenie zrzeszające byłych żołnierzy AK i NSZ. Konkurs był zorganizo-wany dla uczniów szkół ponad-gimnazjalnych z kilku powiatów. Można było nadesłać prezentację multimedialną, pracę pisemną, słuchowisko radiowe, film lub projekty strony internetowej do-tyczące Żołnierzy Wyklętych. Jury oceniło prace z całego re-gionu. Pierwszą nagrodę zdobyła Ewa Zbaracka z naszego liceum, a jest nią tygodniowy pobyt we Władysławowie.

Jak się dowiedziałaś o konkursie?O konkursie dowiedziałam się z Tygodnika Podlaskiego oraz

plakatu wywieszonego w szkole. Temat zaciekawił mnie od pierwszego wejrzenia, ponieważ interesuję się tym okresem w polskiej historii. Postanowiłam, że napiszę pracę o żołnierzach polskiego Podziemia.

w jaki sposób i ile czasu się do niego przygotowywałaś?Napisaniu pracy poświęciłam sporo czasu. Opierałam się o treści z różnych książek, nawet

z takich, których nie mogłam wypożyczyć, ale skorzystać tylko na miejscu.

ile osób wzięło udział w konkursie?Prace napływały ze szkół po-nadgimnazjalnych z powiatów parczewskiego, radzyńskiego, bialskiego i miasta Biała Podla-ska. Zainteresowanie konkursem było duże, co można wywnio-skować ze sporej obecności młodych ludzi na uroczystej gali.

co wygrałaś?Nagrodą jest tygodniowy pobyt dla dwóch osób we Władysła-wowie, oraz gadżety, które będą przypominały mi o konkursie. Dostałam również pamiątkowy dyplom oprawiony w ramkę. Nie tylko ja zostałam obdaro-wana, ale też nasza szkoła, która otrzymała mapę historyczną z oznaczonymi miejscami sta-cjonowania oddziałów żołnierzy AK z okolicznych powiatów.

wywiad

fot. archiwum Liceum

Page 30: bezMyślnik - numer 5(22)

30 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Przy okazji

Rzadko chodzę na spotkania z ciekawymi ludźmi, ale jak już na jakieś wyruszę, okazuję się to strzałem w dziesiątkę. Nie inaczej było 16 marca.

Na spotkanie z Markiem Łubą, marynarzem z Radzynia, które odbyło się w Kofi&Ti, poszłam z dwójką znajomych.

Mnie się podobało, a im? Pewnie też, skoro z zapałem dyktowali, o czym obowiązkowo muszę napisać w relacji.

Relacja ze spotkania z Markiem Łubą jedynym człowiekiem w Radzyniu, który spotkał Chucka Norrisa (i przeżył).

relacja

inaczeJ

Marek Łuba rozpieszczał fak-tami, o których nie wspomi-na encyklopedia. Uczestnicy spotkania dowiedzieli się, że Sfinks nie jest wcale taki duży, jak zazwyczaj się go pokazuje, ale i Chuck Norris ma mniej wzrostu, niż nasze o nim wyobrażenie. Dzika Ama-zonka rzeczywiście jest mniej nieokiełznana od tej z opo-wiadań teoretyków. Bardzo podobały mi się porównania nadające swojski charakter wykładowi – np. to, że Jordan jest taki jak Białka: wąski. Pan Marek często opowiadał o różnych wydarzeniach z perspektywy marynarza. Dzięki temu wiem, jak wy-gląda tsunami, kiedy obser-wuje się je ze środka oceanu, co zrobić, by złowić rekina,

oraz jakich słów warto nauczyć się w języku arabskim.

pamiątki

Jak to zwykle bywa po podró-żach, do domu przywozi się rozmaite pamiątki. Można ku-pić pocztówkę czy magnes na lodówkę, ale równie dobrze można przywieźć krokodyla… Na szczęście wypchanego. Ra-dzyński wilk morski w dalekie kraje wyruszał ze swoim mary-narskim worem, który zabrał też na spotkanie. Był przepast-ny i wzbudzał ciekawość. Co zostanie z niego wyciągnięte? Najpierw maska – olbrzymia, ciężka i kolorowa, za którą pan Marek zapłacił m.in. trzema koszulami. Innym, co mieliśmy okazję zobaczyć, był najpraw-dziwszy Koran napisany w ory-ginalnym języku. Co jeszcze?

Nieduży drewniany bumerang. Niewątpliwie jedną z najwięk-szych atrakcji stanowiły azja-tyckie specjały, których moż-na było próbować – sake oraz wódka z wężem. Zawartość z pozoru zwyczajnego worka na długo pozostanie w pamięci.

opowieści maRyNaRZa

Pan Marek odpowiadał na wie-le pytań. Okazało się, że był na wszystkich kontynentach oprócz Antarktydy, a miejscem, do którego najchętniej wraca, jest… Radzyń Podlaski. Do-wiedziałam się, że w marynar-ce pracuje mało kobiet i wybór przez nie tego zawodu nie jest najszczęśliwszy, a w Ameryce atrakcyjni i szczupli są tylko celebryci, w Brazylii transwe-stytyzm jest ostatnim krzykiem

AŚKAJASTRZęBSKA

mody – może o tym poświad-czyć kolega radzyniaka, który miał wątpliwą przyjemność przekonania się o tym z bliska. Liczne zdjęcia ukazywały, jak wyglądały Chiny 15 lat temu, a jak wyglądają dziś i że zawsze warto mieć aparat bądź kolegę z aparatem.

pRzy okazJi...

Dlaczego taki tytuł? Bardzo po-dobało mi się to, w jaki sposób mówił pan Marek: luźno, swo-bodnie, zabawnie i spokojnie. Kiedy pokazywał nam zdjęcia czy pamiątki, często dodawał: Przy okazji tego zdjęcia…, Przy okazji krokodyla…, po czym opowiadał jakąś ciekawą hi-storię. Radzynianin już na po-czątku prezentacji wspomniał też o tym, że jest podróżnikiem przy okazji. Opisywał przeróż-ne wycieczki, ale przypisywał je zawodowi, który wykonuje. Każdy marynarz ma szansę zwiedzić miejsce, w którym statek przybija do portu, ale nie każdy ma na to ochotę. Pan Marek po prostu korzystał z okazji, dzięki czemu w tam-ten sobotni wieczór grupa osób mogła przenieść się do świata widzianego zupełnie inaczej.

fot. archiwum Marka Łuby

Page 31: bezMyślnik - numer 5(22)

31bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Nie przeklinaj,do cholery!

Chyba każdy z nas może z czystym sumieniem potwierdzić, że nasz język ojczysty jest całkiem bogaty, jeśli chodzi o wulgaryzmy. Nie musimy wkładać wiele wysiłku, aby obficie przyozdobić naszą wypowiedz tzw.

łaciną podwórkową. Wystarczy chwila nieuwagi, stres, podekscytowanie i już niemal automatycznie sięgamy po brzydkie słowa. Spróbuję się zastanowić,

dlaczego ich używamy i czy nie robimy tego zbyt często.

Na początek przyj-rzyjmy się przy-kładom płynącym z góry. Spójrzmy na polityków. Re-

prezentanci narodu, elita kra-ju, ludzie inteligentni... Czy na pewno? Ostatnio w mediach pojawiło się sformułowanie ję-zyk nienawiści i nie powstało ono z niczego. Wystarczy obej-rzeć kawałek jakiegoś progra-mu informacyjnego, by przeko-nać się, że wielu z nich nie może służyć jako przykład dla innych obywateli. Ich wypowiedzi są zwykle pełne nie tylko niewy-szukanych określeń, kolokwia-lizmów ale także zwykłych wulgarnych słów. Naprawdę niepokojące jest to, że osobom aspirującym do miana repre-zentantów naszego kraju zdarza się używać potocznego czy wul-garnego słownictwa. Wydaje mi się, że dopóki nas to oburza i mamy świadomość, że pod-stawowa kultura wymaga inne-go wysławiania się, jest w po-rządku, ale gdy przywykniemy do przekleństw i całej reszty niewyszukanych słówek, wul-garyzmy mogą stać się czymś normalnym i powszechnie ak-ceptowanym.

Spójrzmy teraz na to, co słyszymy w TV. Włączamy te-lewizor i już za chwilę jeste-śmy częstowani inwektywami. Od jakiegoś czasu właściwie normalne jest, że w progra-mach telewizyjnych nie unika się wulgaryzmów. Mało komu

przeszkadza fakt, że zuboża-nie języka polskiego i niemal brak dbałości o niego jest w wielu programach na porząd-ku dziennym. Coraz częściej mamy także do czynienia z błędami stylistycznymi, po-tocznym językiem i dialogami na poziomie mało rozgarnięte-go gimnazjalisty. Nawet skecze poczciwych kabareciarzy coraz częściej niepotrzebnie obfitu-ją w wulgaryzmy. Można po-wiedzieć, że to taki tani chwyt w stylu: Powiem ku**a, to będzie śmiesznie. Takie podejście ujaw-nia chyba brak kreatywności i pomysłu na rozbawienie pu-bliki. Czy jest to niemożliwe bez używania wulgaryzmów? Jasne, że nie, ale zazwyczaj jest po prostu łatwiej sięgać po wul-garyzm. Wydaje mi się, że od-biorca wiele na tym traci. Zasta-nówmy się czy ta tendencja ma jakieś wytłumaczenie. Dlaczego ordynarny język coraz częściej

wdziera się do naszego życia?Pierwszym wytłumacze-

niem, jakie przychodzi mi na myśl, jest fakt, że jak wynika z danych Biblioteki Narodowej, 56 proc. Polaków nie przeczyta-ło w ciągu roku żadnej książki. Ta sytuacja na pewno nie zwięk-sza naszego zasobu słów i nie ułatwia rozmowy. Nie czytając, popadamy w stagnację - o ile nie cofamy się w rozwoju, jeśli chodzi o nasz zbiór słownictwa. Skutkuje to zwyczajnym bra-kiem określeń i przymiotników do opisania naszych odczuć. Może dlatego później swoje emocje najłatwiej przychodzi nam wyrażać wulgaryzmami, które zwykle nasuwają się nam jako pierwsze.

Ale czy inwektywy są czymś do reszty złym? Może jednak są dla nas czasem użyteczne? Spójrzmy na zjawisko, na które każdy cierpi raz w większym, a innym razem w mniejszym

stopniu - stres. Tutaj może-my się doszukać pozytywnego wpływu nieparlamentarnych słówek na nasze samopoczu-cie. W szkole średniej i w póź-niejszym okresie naszego życia zdarzają się różne sytuacje, w których stres towarzyszy nam dosyć często. Nieraz chce się rzucić wszystko i powiedzieć kilka nieładnych słówek. Chy-ba każdy ma uczucie ulgi po puszczeniu w eter paru soczy-stych wulgaryzmów. Pozwala to w jakiś sposób doraźnie zredu-kować poziom napięcia i po-czuć delikatną ulgę.

Reasumując, należy przy-znać, że każdy czasem wypo-wiada się ostrzej niż normalnie. Chyba nie ma ludzi, którzy nie przeklinają. Uważam, że wulga-ryzmy są - choć być może nie-pożądaną przez niektórych - ale mimo wszystko częścią języka polskiego i nie należy ich trak-tować jako coś niesamowicie złego. Najważniejsze jest, aby każdy umiał panować nad tym, co mówi, i nie kaleczył swojego ojczystego języka ogromną licz-bą dosadnych przekleństw. We wszystkim powinniśmy znaleźć ten złoty środek. Myślę, że war-to jest pracować nad naszym sposobem mówienia i ciągle doskonalić wyrażanie naszych myśli, emocji i uczuć. Trzeba starać się, abyśmy umieli zapa-nować nad tym, co mówimy, i czasem skorzystali z piękna i bogactwa języka polskiego.

felieton

PATRyK głowienko

fot. by garryknight/flickr.com

Page 32: bezMyślnik - numer 5(22)

32 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Trafić na główną

Czy ktoś z Was myślał kiedykolwiek o byciu sławnym? Czerwony dywan, miliony rozwrzeszczanych fanów, tysiące autografów,

błyski fleszy, okładki kolorowych magazynów... Zalet jest wiele. Kwejk, Demotywatory, Wiocha, Fabryka Memów, Mistrzowie, Komixxy...

Dzięki tym portalom internetowym również można osiągnąć sławę. Ale czy na takiej popularności nam zależy?

Zaczęło się od serwi-su Demotywatory.pl. Został on za-łożony przez Ma-riusza Składanow-

skiego w 2008 roku na wzór plakatów porozwieszanych w amerykańskich korporacjach mających na celu motywowa-nie pracowników do wysiłku. Demoty przedstawiają obrazki, które dotyczą polityki, szkoły, pracy, życia codziennego, ro-dziny. Coraz częściej w sposób ironiczny ukazują problemy ze służbą zdrowia, bezrobociem, budową dróg - oczywiście w Polsce. Obrazek z charakte-rystyczną czarną ramką i bły-skotliwy tekst to elementy od-różniające Demotywatory od pozostałych tworów. W 2009 roku powstał kolejny - przez wielu nazywany kopią pierw-szego polskiego serwisu z hu-morem – portal: Kwejk.pl. Sta-

nowi on esencję wszystkiego, co słabe, tandetne, kiczowate, sztampowe, obleśne i wulgar-ne. Od czasu do czasu jakiś użytkownik zamieści zdjęcie słodkiego rudego kota ze Shre-ka czy lemura z wybałuszo-nymi oczami dla rozluźnienia atmosfery. Przeglądając kwej-kowe strony, można natknąć się na: słodkie zwierzaczki, roznegliżowane kobiety, butel-ki Jacka Danielsa, wesołe gify, dziwactwa z wymownym na-pisem PARTY HARD, rymo-wanki, wierszyki, rasistowskie treści, obrazki z serii Jestem studentem. Nie mam pienię-dzy. Gotuję parówki w czajni-ku. W niedzielę pojawiają się obelgi dotyczące poniedziałku, a w czwartek pokłony w stronę piątku i melanżowego week-endu. Nic nowego. W chwili, gdy jakiś polityk czy celebryta popełni gafę, wiedz, że na ser-wisach internetowych nie zazna spokoju. Szalenie pomysłowi miłośnicy technologii rozpocz-ną wyścig o wykonanie naj-lepszego obrazka i zabawnego podpisu dotyczącego błędów ortograficznych Prezydenta RP,

szczawiu i mirabelek czy pod-wyższenia VAT-u. Takie kwiatki siedzą na Kwejku przez dłuższy czas z nadzieją na rozbawienie przeciętnego gościa. Trafić na główną chciałoby wielu, jednak udaje się to tylko nikczemnym osobnikom z pomysłem na ar-cydzieło. Typowy użytkownik serwisu kocha Nutellę, wyzna-je zasadę Chipsy, cola, gramy w LoLa, nie cierpi poniedziałków, uwielbia słodkie psiaczki, udaje, że nie śmieszą go suchary i za-zwyczaj chodzi do gimnazjum. Obecnie większość portali in-ternetowych przesycona jest memami, czyli powtarzaniem motywów, elementów, melodii. Do najpopularniejszych należą: Krzysztof Kononowicz, Podry-wacz Wyrywacz, Chuck Norris, Nicolas Cage-oh really?, Gan-gnam Style, Nyan Cat, Rickroll, Jarosław Kaczyński, Człowiek Suchar, Gimnazjalistka, Bab-cia, Wróżbita Maciej. Do po-zostałych polskich memów za-liczamy: to je amelinum, lubię placki, karmel, ciastko, czeko-lada, daj kamienia, co się stao?, bijcie masterczułki, ale urwał, parabole tańczą, panie, daj pan

spokój. Można by wymieniać w nieskończoność, tyle się tego namnożyło. Ludzkie pojęcie i granice głupoty przechodzi portal Wiocha.pl. Wstyd! Lu-dzie robią sobie słodkie zdjęcia w zbożu, siedząc na sedesie, ściskając bezbronne dziecko i zamieszczają je na NK czy Fa-cebooku. Inni wyszukują lub całkowicie przypadkiem trafia-ją na takie okazy i wstawiają na serwisie. Nie brak też zdjęć mężczyzn w damskiej bieliźnie, z dzióbkiem i focią w brudnym lustrze, z żelem na włosach. ŻE-NA-DA!

Od początkowego zamiaru, jakim było niewymuszone roz-bawienie gości takowych por-tali internetowych, do totalnej wtopy. Dziwne, bo Kwejk i cała reszta nadal cieszy się ogromną popularnością i wielką rzeszą fanów, która uważa, że dzień bez przeglądu kilku stron me-mów jest dniem straconym. Ludzie utożsamiają się z wsta-wianą treścią, bo przecież do-tyczy ona Nas - Polaków. Sku-szę się na zalążek tego, co na Kwejku - Keep calm and read bezMyślnik.

MAGDALENAŁUBA

felieton

Page 33: bezMyślnik - numer 5(22)

33bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Page 34: bezMyślnik - numer 5(22)

34 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

opinia

Piątek trzynastego

W dzisiejszych czasach daje się zauważyć, że ludzie coraz większą wagę przywiązują do wierzenia w przesądy. Chcielibyśmy położyć kres takiemu myśleniu. Mu uważamy to za błąd. Stwierdzamy, że jednak nie warto być

przesądnym, ponieważ przesądy nie są prawdziwe, a wierząc w nie, możemy popaść w paranoję. Aby potwierdzić naszą tezę podamy kilka argumentów, które dokładniej odsłonią wam istotę tego problemu.

MACIEKkopeć

tutaj na myśli wszechobec-ną panikę, której skutkiem będą masowe wycieczki do sklepów po zapasy żywno-ści. Niewątpliwie wzboga-cają się na tym właściciele sklepów. Tak nie można! Każdy racjonalnie myślący i przede wszystkim wie-rzący człowiek wie, że tylko Bóg może podjąć decyzję, kiedy zakończy nasze ziemskie życie. Nie dajmy się ponieść emo-cjom i sensacyjnym do-niesieniom mass mediów na temat końca świata. Nie czekajmy na jego spekta-kularny koniec, bo według nas takiego nie będzie. Dla

każdego czło-

wieka będzie to jego wła-sna śmierć, lecz wierzymy, że ten koniec okaże się po-czątkiem nowego życia.

Z własnego doświad-czenia wiemy, że bardzo łatwo jest poddać się ma-gii przesądów. Chyba zgo-dzicie się z nami, że każdy z was chociaż jeden raz w swoim życiu przestraszył się czarnego kota przebie-gającego przez ulicę, bądź omijał szerokim łukiem wszelkiego rodzaju słu-py wysokiego napięcia. Są też wśród nas tacy, którzy w piątego trzynastego boją się wyjść z domu, ponieważ są świę-cie przekonani o tym, że dzień ten wiąże się z fa-tum. Jest to kolejny przy-kład na to, że za władcę

tego świata uważamy nadprzyrodzone

moce, co jest irracjonal-

ne.

Każdy chrześcijanin zna dokładnie Dekalog i wie, że jednym z jego przykazań jest: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Rażący jest brak sza-cunku do tej wskazówki danej nam przez Boga. Czy właściwe jest więc my-ślenie, że istnieją ludzie, którzy potrafią przepowia-dać przyszłość? Przyszłość jest nieodgadnionym okre-sem naszego życia i może ją przewidzieć jedynie Bóg, a jako istoty słabe wierzymy w to, co mówią karty i horoskopy, wiernie trzymając się swoich ma-rzeń o poznaniu przyszło-ści.

Nie możemy poddawać się negatywnemu wpły-wowi otoczenia, związa-nego z przesądami, tylko pozytywnie postrzegać każde wydarzenie i nie chwytać się w roztargnie-niu za guzik, gdy zoba-czymy kominiarza, tylko iść przez życie zgodnie z prawami naszej religii i światopoglądu, ponieważ nie warto zaprzątać sobie głowy takimi błahostka-mi jak przesądy, bo to do niczego dobrego nie pro-wadzi. Dziękujemy za uwagę i mamy nadzieję, że dokładnie przedstawi-liśmy wam naturę tego problemu.

J ak dokładnie wiecie, w obec-nym czasie naj-modniejszą te- orią jest przepo-

wiednia Majów na temat końca świata. Dla wielu ludzi stało się to okazją do wywołania medialnego szumu i sensacji. Mamy

■źRóDŁo: InDIGEnA.EDu.PL

nATALIAbOguSZ

Page 35: bezMyślnik - numer 5(22)

35bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Metro

Gdy zmęczy cię obcego miasta ulic szum Gdzie nie dla ciebie są towary na wystawach Nie możesz przebić się przez obojętny tłum

Do metra zejdź, tam całkiem inne rządzą prawa(Metro sł. Janusz Stokłosa)

Spektakl opowiada historię młodych ludzi, szukających swojego miejsca w świecie, próbu-

jących zaistnieć jako artyści. Każdy z nich ma inny powód, dla którego szuka sławy, jednak czy jest to chęć zrobienia na przekór rodzicom, czy marze-nia, szaleństwo, pasja – spoty-kają się razem na korytarzach metra i biorą udział w castin-gu do nowej sztuki dla pasa-żerów. Główny bohater - Ja-nek, outsider, z wyboru żyjący w podziemiach miasta, pewne-go dnia spotyka tę grupę, pełnej zapału młodzieży, i razem two-rzą spektakl budzący sensacje. Wkrótce otrzymują propozycję współpracy z komercyjnym te-atrem.

Poruszające teksty utwo-rów śpiewane z pełną eks-

presją, głośna muzyka i cała scenografia tworzą wyjątkowy klimat, bardzo bliski szczegól-nie młodzieży (choć podobno nasze pokolenie się nie bun-tuje). Przynajmniej powinien być bliski, nie myślimy przecież o przyszłości (może czasem) i szukamy chwili szczęścia (nie-którzy). Musical porusza tema-ty, które są ważne od pokoleń, takie jak władza pieniądza, bunt przeciw panującym konwe-nansom. Bohaterowie gardzą bezuczuciową codziennością, stereotypami, przymusową rutyną wykształconą przez cy-wilizację. Śpiew aktorów prze-pełniony emocjami zmusza do refleksji, jednak barwny i cieka-wy spektakl pozostaje przyjem-nym do oglądania. Co ciekawe, Metro jest uaktualniane - około miesiąc temu na spektaklu by-łam świadkiem mistrzowskiej

parodii Ona Tańczy Dla Mnie, oczywiście śmiech na sali, a je-den z aktorów nosił koszulkę z nadrukiem okładki najnow-szej płyty Coldplay. Musical Janusza Józefowicza to w Pol-sce zjawisko niemal kultowe, to także wielkie osiągnięcie w skali światowej. Sztuka jest idealną dźwignią dla debiutan-tów, co udowodnione jest przez fakt, że wyłoniła z tłumu takie gwiazdy jak Robert Janowski (grający Janka), Edyta Górniak, Katarzyna Groniec. Na scenie jednak spotykamy osoby w róż-nym wieku.

Podobnie jak na widowni: czy to dzieci z podstawówki, czy siwe emerytki - cała sala wypełniona jest po brzegi, łącz-nie ze studentami czyhającymi na wyłapanie tańszego biletu w najgorszym miejscu. Zgryź-liwi powiedzą, że Metro jest

przereklamowane czy kiczo-wate, taniec kiepski (odsyłam na sztukę baletową), a afisze z Broadwayu zostały zdjęte po paru dniach. Mimo to 22 lata po premierze spektakl grany jest regularnie w Teatrze Buf-fo, a bilety nadal trzeba re-zerwować z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, co świadczy o jego ponadczasowości. Mu-sical powstał, gdy Polska nie otrząsnęła się jeszcze do końca po zmianie ustroju, dzięki nie-mu usłyszał o nas cały świat, co podkreśla etykietkę kultowego polskiego dzieła teatralnego. Jeśli jeszcze nie widziałaś/łeś tego spektaklu - szczerze go polecam.

felieton

ALEKSAnDRAgoLecka

fot. naszemiasto.pl

Page 36: bezMyślnik - numer 5(22)

36 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Nastał Świt

Pan Profesor Rudolf Probst, pseudonim Świt, pomagał innym podczas wojny, narażając przy tym własne życie…

Artykuł ten umieszczamy na łamach bezMyślnika z okazji 90. rocznicy urodzin bohatera narodowego.

biografia

R udolf Probst uczył się w gim-nazjum męskim im. królowej Zofii w Sanoku.

Po wybuchu wojny pracował w miejscowym tartaku, gdzie jego ojciec był kierownikiem zmiany. W 1940 roku wstąpił do Związku Walki Zbrojnej. Do 1943 roku był łącznikiem i kolporterem prasy konspi-racyjnej. Dom Probstów stał się miejscem spotkań konspi-racyjnej ZWZ. W maju 1943 Rudolf Probst nawiązał kon-takt z komendantem obwodu AK Adamem Winogrodzkim. Został następnie zaprzysiężo-ny i wyznaczony do pełnienia funkcji agenta w siedzibie sanockiego Gestapo. Jako członek konspiracji pełnił rolę wtyczki - przekazywał in-formacje o zagrożeniach, za-bezpieczał organizację przed infiltracją donosicieli, zdraj-cami i konfidentami.

Następnie zrealizowano pomysł zatrudnienia w sie-dzibie Gestapo w Sanoku zakonspirowanego przedsta-wiciela AK w celu przechwy-tywania informacji o plano-wanych aresztowaniach czy łapankach. Wybór padł na Probsta z uwagi na jego zna-jomość języka niemieckiego oraz podpisania przez jego ojca volkslisty. W Gestapo podjął pracę w listopadzie 1943 roku, pełniąc służbę w randze kaprala jako tłu-macz korespondencji, dono-sów, pism oraz przesłuchań w placówce kierowanej przez SS-Obersturmführera Karla Luxa. Obsługiwał m.in. te-

lefony i odbierał informacje z dalekopisu. W maju i czerw-cu 1944 roku tuż przed zbliża-jącym się frontem radzieckim był jednym z konwojentów sanockiego archiwum pod-czas ewakuacji placówki Ge-stapo do Tarnowa. W tym czasie działał pod pseudo-nimem Weksler, przekazując zdobyte informacje do AK.

Dzięki jego pracy uratowa-no dziesiątki osób związanych z polskim ruchem oporu. Rozpracował oraz przekazał polskiemu podziemiu całą gestapowską placówkę oraz listę osób zajmujących się polskim ruchem oporu, m.in. dane dotyczące Johana Linde-go, Alfreda Hoenecke, Johana Bertholda Backera, Ottona Kratzmana, Ottona Grossa, Ottona Haferkorna.

W czerwcu 1944 roku, w bezpośredniej obawie przed ujawnieniem jego podwój-nej roli oddalił się z miejsca pracy, uciekając pociągiem (zabrał ze sobą także listę

polskich konfidentów-infor-matorów gestapo). Ukrywał się w browarze w okolicach Zarszyna, po czym zmienił swoje dane na Zygmunt Pa-nek i został przeniesiony do Rymanowa.

Po wkroczeniu wojsk ra-dzieckich tymczasowo był tłumaczem między miejscową ludnością a rosyjskimi urzęd-nikami. Po nadejściu NKWD i fali aresztowań żołnierzy AK zdecydował się wyjechać, uprzednio składając w sądzie wojewódzkim w Jaśle oskar-żenie, donosząc przeciwko sobie, iż podczas wojny służył w Gestapo na rozkaz AK. Po roku wydano mu zaświadcze-nie z sądu w Rzeszowie, że nie pracował dla Niemców, po czym w 1945 roku wyjechał do Siedlec, gdzie odnalazł rodziców. W 1946 roku za-mieszkał w Lublinie, zdał ma-turę i w 1947 roku rozpoczął studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej

w Lublinie. Podczas studiów i po nich był stale kontrolo-wany i inwigilowany przez Urząd Bezpieczeństwa.

W 1949 roku podjął pracę w liceum w Tarnogórze, jako nauczyciel biologii i chemii. W 1951 roku został przenie-siony do Liceum Ogólno-kształcącego w Grabowcu, gdzie był nauczycielem bio-logii do 1955 roku, a od 1954 roku dyrektorem. Następnie przeniósł się do Radzynia Podlaskiego, gdzie rozpoczął pracę w liceum. Był nauczy-cielem biologii, języka nie-mieckiego i pełnił funkcje dyrektora szkolnego (1959-1963) oraz szefa Szkolnego Koła Krajoznawczo-Tury-stycznego PTTK). W latach 80-tych przeszedł na emery-turę.

Pan Rudolf Probst jest przykładem człowieka szla-chetnego, odważnego i ho-norowego. Podczas wojny nie bał się pomagać, pracując w samym sercu niemieckie-go aparatu władzy miejskiej. Po wojnie miał odwagę przy-znać się do swojej działalno-ści i ponieść konsekwencje czynów. Bez wątpienia jest to człowiek godny naśladowania dla nas, młodych ludzi, któ-rzy zatracili już dawne war-tości, takie jak Bóg, honor, ojczyzna.

AnGELIKAOWORuSZKO

fot. by Robert Mazurek

Page 37: bezMyślnik - numer 5(22)

37bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Co gramy?Wraz z odejściem zimy sezon koncertowy rozpoczął sie na dobre.

Coraz więcej zagranicznych artystów potwierdza swoje występy w Polsce. Jakie zatem atrakcje nas czekają?

felieton

ciekawą propozy-cją na spędzenie weekendu ma-jowego jest wro-cławski Asym-

metry Festival, który z każdym kolejnym rokiem rośnie w siłę. Na tegorocznej - piątej już - edycji gościć będą takie gwiaz-dy, jak: Mayhem, Shining, Cult of Luna i polski Vader. Po raz pierwszy w Polsce wy-stąpi amerykański, kultowy już kwartet Agalloch. Festiwal jest bogaty w naprawdę różno-rodne brzmienia, więc znajdą tu coś dla siebie zarówno fani ciężkiego black metalowego grania, jak i elektronicznych czy alternatywnych brzmień.

Atrakcji warto szukać tak-że na studenckich festiwalach. W Krakowie pojawią się zespo-ły: White Lies, Within Tempta-tion i Sabaton. Ursynalia posta-wiły w tym roku na metalowe i metalcore'owe brzmienia, w stolicy zagrają więc między innymi Bullet for My Valenti-ne, Motörhead, HIM, Soilwork czy Five Finger Death Punch. Z kolei w Lublinie zapowia-dają się trzy tygodnie świetnej zabawy w rytmach reggae-ska--rap-rock. Podczas tegorocz-nych Lubelskich Dni Kultury Studenckiej wystąpią jedynie polscy wykonawcy, jednak ku uciesze nie tylko studentów niemal wszystkie koncerty będą darmowe.

Imponująco wygląda line--up tegorocznej edycji Impact Festival. 4 czerwca zagrają miedzy innymi Rammstein, Korn, Behemoth i Slayer, na-tomiast następnego dnia wy-stąpią IAMX, Asking Alexan-dria, 30 Seconds to Mars czy Paramore. Na lotnisku Bemo-

wo z pewnością zgromadzi się ogromna publiczność.

Wielu młodych ludzi wy-bierze się także do Jaworzna. Na Metalfeście zaprezentuje się w tym roku ponad pięćdzie-sięciu wykonawców, w tym Helloween, Accept, Unearth, a także fińskie zespoły folk metalowe: Finntroll i Turisas.

Entuzjaści indie rocka nie pożałują pobytu na Open'erze, gdzie zobaczą i usłyszą miedzy innymi Kings of Leon, Arctic Monkeys i Crystal Castles.

Wielbicieli muzyki go-tyckiej nie może zabraknąć na 20. edycji Castle Party, której pierwszą gwiazdą bę-dzie formacja Lacrimosa. Festiwal odbędzie się zgod-nie z tradycją na zamku w Bolkowie.

W ramach swojej trasy koncertowej w łódzkiej Atlas Arenie zagra Iron Maiden, a także System of a Down, zaś na warszawskim Torwarze za-prezentuje się amerykańska wokalistka Lana Del Rey oraz brytyjskie trio The xx. Praw-dziwym świętem dla fanów muzyki elektronicznej będzie koncert zespołu Depeche Mode na Stadionie Narodo-wym w Warszawie.

Pierwszego sierpnia tysią-ce młodych ludzi udadzą się na Przystanek Woodstock. Jak co roku wystąpi wiele polskich kapel grających od metalu po punk rock, reggae i ska. Go-śćmi z zagranicy będą trance-core'owa grupa Enter Shikari, Anthrax, zaliczany obok ze-społów: Metallica, Slayer oraz Megadeth do wielkiej czwórki thrash metalu, czy brytyjska indie rock'owa formacja Ka-iser Chiefs.

Dla tych, którzy nie sko-rzystają z letnich festiwali, pozostaje równie interesują-cy listopad. Fani elektroniki ucieszą się z koncertów Hurts i IAMX. Jesienne występy formacji Crystal Fighters to z kolei świetna okazja dla pechowców, którzy nie do-stali się na ten majowy, jako że bilety zostały wyprzeda-ne w błyskawicznym tempie.

Ucztą dla wielbicieli melodic death metalu będą zaś koncer-ty zespołu Children of Bodom, w ramach trasy koncertowej promującej nowy, świetnie zapowiadający się album Finów.

KATARZynADuK

27 IV 20132-4 V 20138-26 V 201314 V 201317-18 V 201321 V 2013 25-26 V 201325 V 201331 V-2 VI 20132 VI 2013 4-5 VI 201311 VI 201318 VI 201320-22 VI 201325 VI 2013 3-6 VII 20133 VII 2013 4 VII 20136 VII 2013 11-14 VII 201311-14 VII 201312 VII 2013 19-21 VII 201325 VII 201330 VII 20131-3 VIII 20131-4 VIII 20138-10 VIII 20139-10 VIII 201311 VIII 201313 VIII 201320 VIII 2013 22-25 VIII 20137 XI 2013 11 XI 2013 12 XI 2013 22 XI 2013 23 XI 2013 24 XI 2013 25 XI 2013

Punky Reggae Live 2013Asymmetry Festival 5.0Lubelskie Dni Kultury Studenckiej 2013The xxKrakowskie Juwenalia - Czyżynalia 2013Bring Me the Horizonorange Warsaw Festival 2013Crystal Fightersursynalia 2013 - Warsaw Student FestivalLana Del ReyImpact Festival 2013Amon AmarthGreen DayMetalfest open Air Poland 2013Sigur RósHeineken open’er Festival 2013

Iron Maiden: Maiden England World TourJoe SatrianiCastle Party 2013Seven Festival Music & More 201310th Anniversary 2013 Eu TourJarocin Festiwal 2013Depeche ModeDeep PurplePrzystanek Woodstock 2013oFF Festival 2013Mazury Hip-Hop Festiwal Giżycko 2013Coke Live Music Festival 2013TriviumSystem of a DownRoger Waters: The Wall LiveCieszanów Rock Festiwal 2013HurtsCrystal FightersChillout EveningIAMX

Halo of Blood over Europe 2013

WarszawaWrocławLublinWarszawaKrakówKrakówWarszawaWarszawaWarszawaWarszawaWarszawaWrocławŁódźJaworznoWarszawaGdynia

ŁódźGdańskWarszawaBolkówWęgorzewoWrocławWarszawaWrocławKostrzyn nad odrąKatowiceGiżyckoKrakówWarszawaŁódźWarszawaCieszanówWarszawaWarszawaKrakówKraków

Warszawa

Page 38: bezMyślnik - numer 5(22)

38 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Pierwszy Jagiellon na polskim tronie

Wzrostu był mizernego, twarzy ściągłej, chudej, u brody nieco zwężonej. Głowę miał małą, prawie całkiem łysą, oczy czarne i małe, niestatecznego wejrzenia i ciągle biegające.

Uszy duże, głos gruby, mowę prędką, kibic kształtną, lecz szczupłą, szyję długą. Tak Jan Długosz w swych kronikach opisuje najdłużej panującego króla Polski.

Władysław II Jagiełło sprawował rządy przez 48 lat.

pochodzenie

Zanim został królem, był wielkim księciem litewskim, urząd ten objął w 1377 roku w wieku 26 lat. Wcześniej jed-nak musiał ten wiek osiągnąć. A stało się to na dworze ojca – Olgierda, także wielkiego księcia litewskiego. Ale żeby Jagiełło mógł osiągnąć jaki-kolwiek wiek, musiał się uro-dzić. Przyszedł na świat w roku 1351 za sprawą wspomnianego już Olgierda i jego małżonki – księżniczki ruskiej z rodu Ru-rykowiczów o imieniu Julian-na. Co ciekawe Jagiełło miał dwadzieścioro rodzeństwa, z czego jedenaścioro pochodzi-ło ze związku Olgierda z Julian-ną. Nie był wykształcony. Nie umiał czytać ani pisać. Znał tylko jeden język obcy, którym był ruski.

DROga Na tRON

Gdy Jagiełło został wielkim księciem nie miał łatwo. Musiał zmierzyć się z wieloma proble-mami. Litwa była w trudnej sy-tuacji wewnętrznej i zewnętrz-nej. W państwie pojawiały się tendencje do jego podziału. Ponadto przeciwko Jagielle intrygowali jego krewni. Stryj Kiejstut uwięził księcia, ale wkrótce po tym zwolennicy Ja-giełły przywrócili go do władzy obalając rządy księcia w Wil-nie. Kolejnym problemem były

konflikty z sąsiadami, głównie z Zakonem Krzyżackim i Mo-skwą. Z kolei król Ludwik Wę-gierski zajął, należące do Litwy, Podole i Wołyń. W 1379 roku Jagiełło zawarł rozejm z Krzyża-kami na 10 lat i utworzył sojusz z chanem tatarskim Mamajem, co miało zapewnić bezpieczeń-stwo przed Moskwą. Po śmierci Kiejstuta jego syn Witold stał się największym przeciwni-kiem w polityce wewnętrznej Jagiełły. Witold przyjął chrzest od Krzyżaków i obiecał im, że złoży hołd lenny Zakonowi, je-śli zostanie królem na Litwie. Skutkiem tego była wyprawa wojsk Zakonu na Litwę 1383, jednak to przedsięwzięcie za-kończyło się fiaskiem, a Jagiełło przekonał krewnego, aby po-wrócił na Litwę. W następnych latach Witold wielokrotnie próbował przejąć tron litewski. W gruncie rzeczy Jagiełło wy-szedł obronną ręką z trudnej sytuacji na Litwie.

Królem Polski Jagiełło zo-stał w wyniku układu w Krewie (1385 r.), gdzie postanowiono, że w zamian za rękę Jadwi-gi, książę i cała Litwa przyjmą chrzest, Jagiełło odzyska tereny utracone przez Polskę, uwolni wszystkich chrześcijan znajdu-jących się w litewskiej niewoli oraz włączy ziemie Litwy do Korony Królestwa Polskiego. W 1386 roku Jagiełło przybył do Polski. W Krakowie odbył się jego chrzest, gdzie przy-

jął imię Władysław, a następ-nie miała miejsce koronacja. W krótkim czasie po objęciu tronu, zgodnie z postanowie-niami układu w Krewie, Jagieł-ło rozpoczął chrystianizację Litwy. Ze względu na brak ka-płanów znających litewski sam niejednokrotnie prowadził ka-techezy. Udzielano masowych chrztów osobno kobietom i mężczyznom. Każdej grupie nowo ochrzczonych nadawano jedno imię. Ścięto święte gaje i wybito czczone przez Litwi-nów węże. Chrystianizacja była długotrwałym i mozolnym procesem. W niektórych odle-głych zakątkach kraju wierze-nia pogańskie przetrwały do XVI wieku.

poLityka

Największym problemem podczas sprawowania rzą-dów w Polsce z pewnością byli Krzyżacy. Ponieważ Zakon zawarł w 1343 roku tzw. wie-czysty pokój z Polską, w latach dziewięćdziesiątych XIV wie-ku głównym przeciwnikiem Krzyżaków była Litwa. W 1390 roku doszło do wojny litew-sko – krzyżackiej, w wyniku której Zakon zagarnął Żmudź. W 1409 roku doszło do wybu-chu tzw. wielkiej wojny z Zako-nem Krzyżackim. W lipcu 1410 roku wojska polskie wkroczyły na ziemie zajęte przez Zakon. Po kilku drobnych potyczkach

doszło do rozstrzygającej bi-twy pod Grunwaldem. Tam król Władysław II Jagiełło wypowiedział słynne słowa: Mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmujemy jako wróżbę zwycięstwa, które mi sam Bóg przez wasze ręce zsyła. Słowa te miały być odpowiedzią na poselstwo krzyżackie, które przybyło do króla przed bitwą przesyłając dwa nagie miecze. Miały one skłonić władcę do rozpoczęcia walki. Do wyjścia z lasu na równinę, gdzie miała odbyć się bitwa. Po zwycięstwie pod Grunwaldem, gdzie Jagieł-ło stał na czele wojsk polsko – litewskich, oblegał Malbork – siedzibę wielkiego mistrza. Zamku nie udało się zdobyć. Wojna zakończyła się pokojem w Toruniu w roku 1411. Jagielle udało się zniszczyć potęgę mi-litarną Zakonu, a tym samym zakończyć jego ekspansywną politykę.

Kiedy w 1424 roku wład-cy urodził się syn, Władysław starał się zapewnić mu i jego następcom sukcesję tronu polskiego. Aby otrzymać od polskiej szlachty zgodę, wydał przywileje: brzeski, jedlnień-ski i krakowski. Stworzyły one fundamenty demokracji szla-checkiej w Polsce. Dotyczyły ograniczenia obowiązków po-datkowych oraz wojskowych szlachty, oraz ograniczenia praw króla w zakresie nada-wania urzędów i majątków.

historia

bezMyślnik nR 5 (22) KWIECIEŃ 201338

Page 39: bezMyślnik - numer 5(22)

39bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Szlachta za czasów panowania króla Władysława II Jagieł-ły otrzymała także przywilej określany jako neminem cap-tivabimus nisi iure victum (łac. nikogo nie uwięzimy bez wyroku sądowego). Zgodnie z tym przywilejem król ani jego urzędnicy nie mogli uwięzić szlachcica, o ile nie został on skazany przez sąd. Władysław sprawował rządy w dość niety-powy sposób. Cały czas podró-żował po kraju, odwiedzając różne regiony. Sprzyjało to cen-tralizacji państwa i umacnianiu władzy królewskiej.

pieRwsza, dRuga, tRzecia, czwaRta...

Król miał w sumie cztery żony. Pierwszą była Jadwiga Andegaweńska. Gdy Jagiełło się z nią żenił miał 35 lat, co w tamtych czasach uchodziło za wiek zaawansowany, nato-miast Jadwiga miała około 13 lat, a więc była dużo młodsza. W 1399 roku Jadwiga urodziła córkę – Elżbietę Bonifację, któ-ra niedługo po porodzie zmar-ła. Kilka dni później zmarła także jej matka. W 1402 roku drugą żoną Władysława zosta-ła Anna von Cilly, zwana tak-że Anną Cylejską. O zawarciu związku zadecydowały kwestie polityczne. Poprzez to małżeń-stwo Władysław umocnił swoją pozycję i prawa do tronu pol-skiego, gdyż Anna była wnucz-ką Kazimierza Wielkiego. Jedy-nym dzieckiem z tego związku była Jadwiga. W czasie trwania małżeństwa z Jagiełłą królowa była kilkakrotnie posądzana o niewierność mężowi. Zmar-ła w 1416 roku. Trzecią żoną została w 1417 roku Elżbieta z Pilczy Granowska. Jagiełło był jej czwartym mężem. Małżeń-stwo wywołało sprzeciwy moż-nych i szlachty. Jeszcze większe oburzenie wywołała koronacja Elżbiety. Wielkopolanie twier-dzili, że nawet jakby na głowę założyć jej pięć koron, to i tak nie uznają jej za swoją królo-wą. Jej pochodzenie, mimo że szlachetne, było powodem wie-lu złośliwych plotek. Sekretarz królewski Stanisław Ciołek na-

pisał nawet bajkę, w której lew (Władysław) poślubia świnię (Elżbietę) po tym, jak ta rzuciła na niego czar. Królowa jednak z pewnością nie była brzydka. Helżbieta, córka Ottona, była za Granowskim; ta potem bę-dąc wdową, dla pięknej urody, acz w leciach podeszła, szła za Jagiełłę. 200 lat po jej śmier-ci, gdy usuwano jej szczątki z Wawelu Marcin Bielski pi-sze, że z kości znać jeszcze było, że ta białogłowa musiała być subtelna i cudna. Najprawdo-podobniej brak królewskiego pochodzenia Elżbiety był po-wodem szyderstw. Zmarła na gruźlicę w 1420 roku na Wawe-lu w obecności męża. Dwa lata później, w 1422 roku Włady-sław poślubił w Nowogródku Zofię Holszańską, księżniczkę litewską, córkę księcia An-drzeja Holszańskiego. Jagieł-ło miał wówczas 71 lat, zaś Zofia 17. Koronacja czwartej i ostatniej żony króla odbyła się dwa lata po ślubie. Z tego związku Jagiełło doczekał się trzech synów: Władysława (ur. 1424), Kazimierza (ur.1426) i drugiego Kazimierza (ur. 1427). Dwóch z nich było póź-niej królami Polski. Zofia była fundatorką kaplicy św. Trójcy w katedrze wawelskiej oraz zleciła trwające niemal 30 lat tłumaczenie Biblii na język polski. Królowa przeżyła męża i zmarła w 1461 roku za czasów panowania swojego syna Kazi-mierza Jagiellończyka.

słabości i upodobania

Król Władysław lubił owo-ce, nie przepadał jednak za jabłkami. Jak pisze Jan Dłu-gosz: jabłek i ich zapachu nie-nawidził, dobre jednak i słodkie gruszki po kryjomu jadał. Po posiłkach król zwykle udawał się na drzemkę. Nie lubił wcze-śnie wstawać i, jak na tamte czasy, bardzo dbał o higienę. Mył się raz na trzy dni. Nie lubił dzielić swoich rzeczy z innymi, nie chciał, aby ktoś dotykał jego szat, mebli,

konia itp. Najdziwniejszym chyba upodobaniem króla było oglądanie bujającej się huśtawki. Najczęstszą roz-rywkę władcy stanowiły po-lowania. Król nie miał w nich umiaru. Nawet w podeszłym wieku wyprawiał się na łowy. W wieku 75 lat podczas polo-wania na niedźwiedzia w Pusz-czy Białowieskiej król złamał nogę. Władysław był bardzo zabobonnym i przesądnym człowiekiem: wyrywał włosy z brody i powplatawszy mię-dzy palce wodą ręce obmywał; zawsze nim z domu wyszedł trzy razy obracał się wkoło, i słomkę na trzy części złama-ną rzucał na ziemię. Pomi-mo tego, że praktykował te prawdopodobnie po-

gańskie zwyczaje, był bardzo pobożny. Kilka razy dziennie uczestniczył we mszy świę-tej, co nawet w średniowieczu było powyżej normy. W 1419 roku król został nawet trafiony przez piorun. Zginęło wtedy dwóch dworzan i cztery ko-nie ciągnące karetę z królem oraz siedem koni rycerzy ja-dących w orszaku. Zostało to powszechnie uznane jako kara za grzechy. Mimo że był pasjo-natem polowań, dbał o przyro-dę. Ustanowił okres ochronny dla zwierzyny łownej trwający od 23. kwietnia do końca żniw. Zwrócił też uwagę na ochronę starych dębów i cisów. Wpro-wadził nawet ograniczenia w eksporcie drewna cisowego.

Władca zmarł 1. czerwca 1434 roku w Gródku. Przy-czyną śmierci było najpraw-dopodobniej przeziębienie. Został pochowany na Wawelu.

Za czasów jego panowania państwo polsko - litew-

skie było największym królestwem świa-ta chrześcijań-skiego. Król,

który miał pro-ste serce, ale jedno- cześnie był pełen ma-jestatu. Tą sentencją Jan Długosz bardzo celnie podsumo-

wał osobę władcy. Pierwszego Jagiel-

lona na polskim tronie.

KuBuŚsoczek

historia

39

Page 40: bezMyślnik - numer 5(22)

40 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Romanowa

Józef Ignacy Kraszewski był polski pisarzem, działaczem społecznym, publicystą, historykiem, autorem z największej liczbą wydanych utworów w historii polskiej literatury.

Napisał m.in.: Trylogię Saską, Dzieje Polski, Dziennik Serafiny, Dziecię Starego Miasta. Znany jako m.in.: Kleofas Fakund Pasternak, Bogdan Bolesławita, Dr Omega.

urodził się 28 lipca 1812 r. w Warsza-wie. Jego rodzice Jan i Zofia z Malskich byli właścicielami

majątku Dołhe koło Prużany. Pi-sarz był najstarszy z pięciorga ro-dzeństwa, jego najmłodszy brat Kajetan również zajmował się lite-raturą. Kraszewski wychowywał się w Romanowie u swoich dziadków, Anny i Błażeja Malskich. Wielki wpływ na twórcę i jego zaintere-sowania wywarła także prababka Kraszewskiego, Konstancja Nowo-miejska nazywana białą babką.

W latach 1822-1826 uczył się w Białej Podlaskiej, w 1827 r. w Lublinie, następnie przeniósł się do Świsłoczy, gdzie w 1829 r. zdał maturę. We wrześniu tego samego roku wyjechał do Wilna i podjął studia na wydziale lekarskim Uni-wersytetu Wileńskiego, przeniósł się jednak na literaturę. Studiów nie ukończył, ponieważ 3 grudnia 1830 wraz z grupą studentów zo-stał aresztowany. Z więzienia wy-szedł w 1832 r.

Od roku 1837 był współpra-cownikiem Tygodnika Petersbur-skiego. 10 czerwca 1838 r. ożenił się z Zofią Woroniczówną i osiadł na Wołyniu. Wkrótce urodziło mu się czworo dzieci. W latach 1841–1851 redagował wileńskie Atheneum, a od roku 1851 Gazetę Warszaw-

ską. W 1853 r. pisarz przeniósł się do Żytomierza, gdzie mieszkał do 1860, pracując jako kurator szkol-ny.

W 1859 został redaktorem Ga-zety Codziennej Leopolda Kronen-berga, a w roku 1860 zamieszkał w Warszawie. Został także wtedy honorowym członkiem Poznań-skiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.

W 1863 r. Kraszewski został zmuszony do opuszczenia Warsza-wy i wyjechał do Drezna.

W roku 1879 w Krakowie od-był się jubileusz pięćdziesięciolecia pracy literackiej pisarza. W 1883 Kraszewskiego aresztowano go w Berlinie pod zarzutem działal-ności na rzecz Francji. Na procesie w Lipsku został on skazany na trzy i pół roku więzienia w Magdebur-gu, jednak z powodu choroby płuc został on w 1887 r. wypuszczony za kaucją.

Józef Ignacy Kraszewski zmarł w dniu swoich imienin 19 marca 1887 r. w Genewie, 18 kwietnia został pochowany w krypcie zasłużonych na Skałce w Krakowie.

Romanów

W 1802 r. Romanów nabyli dziadkowie Józefa Ignacego Kra-szewskiego, Anna i Błażej Malscy.

Rozebrali oni stary drewniany dwór i na jego sklepionych piw-nicach wybudowali nowy klasy-cystyczny dom pański. Obecny kształt dworu odpowiada okresowi drugiej połowy XIX w., po dziadku Malskim i ojcu Janie Kraszewskim majątek objął najmłodszy brat pi-sarza, Kajetan.

W 1958 r. Wojewódzka Rada Narodowa w Lublinie zdecydo-wała o utworzeniu w Romanowie muzeum Józefa Ignacego Kraszew-skiego.

W latach 1962-1991 w kilku etapach odbudowano zabytek pod-palony w 1943 r. przez sowieckich partyzantów.

W muzeum zgromadzono kompletny zbiór książkowych edycji dzieł pisarza, bogatą kolek-cję XIX-wiecznych czasopism, do których pisywał, rękopisy i XIX--wieczne wydania powieści Kra-szewskiego, jego akwarele, rysunki oraz pamiątki rodzinne.

Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego organizuje dwu-etapowy konkurs czytelniczy obejmujący znajomość biografii twórcy i treści dwóch jego powieści. W tym roku 19 marca odbyła się jego XXXIII edycja.

MonIKA fiJałek

biografia

Page 41: bezMyślnik - numer 5(22)

41bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

Arkady Radosław Fiedler – syn legendarnego podróżnika, również zapalony obieżyświat – odwiedzi Radzyń i opowie o podróżniczych

i kolekcjonerskich pasjach rodzinnych. Spotkanie odbędzie się 18 czerwca (wtorek) o godz. 18.00 w I Liceum Ogólnokształcącym w Radzyniu Podlaskim.

O Majach przy ognisku

a

rkady Radosław Fiedler – syn le-gendarnego po-dróżnika, również zapalony obieży-

świat – odwiedzi Radzyń i opowie o podróżniczych i ko-lekcjonerskich pasjach rodzin-nych. Spotkanie odbędzie się 18 czerwca (wtorek) o godz. 18.00 w I Liceum Ogólnokształcącym w Radzyniu Podlaskim.

Rodzina Fiedlerów to rodzi-na podróżników, a imię Arkady przechodzi z ojca na syna – imię to nosił ojciec naszego gościa, a obecnie nosi syn oraz jego wnuk – powiedział nam Robert Mazu-rek, na zaproszenie którego Arka-dy Radosław Fiedler przyjedzie do Radzynia. – Podczas wizyty w na-szym mieście opowie on m.in. o po-dróżach ze swoim ojcem. Przeniesie wszystkich w odległe regiony Syberii i Ameryki Południowej, ale rów-nież opowie ciekawe historie z życia ojca. Będzie też relacja z podróży do Peru, której owo-cem jest książka „Majowie re-

aktywacja”, wydana w 2011 r. przez Wojciecha Cejrowskiego w serii „Biblioteka Poznaj Świat”. Dowiemy się m.in. o tym, jak Ar-kady Radosław Fiedler poznawał ludność jednej z wiosek Majów i jak mieszkańcy pokazywali mu swoje obyczaje oraz codzienne życie – doda-je Mazurek.

Spotkanie będzie miało charakter biesiady turystycznej przy ognisku. Uczestnicy, słuchając opowieści Ar-kadego Radosława Fiedlera, będą piekli i spożywali kiełbaskę, przygo-towaną przez organizatorów. Tylko w przypadku złej pogody spotkanie zostanie przeniesione do szkoły.

Po spotkaniu będzie możliwość nabycia książek z autografem autora.

Organizatorami piątej edycji Ra-dzyńskich Spotkań z Podróżnikami są: Szkolne Koło Krajoznawczo-Tu-rystyczne PTTK Nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim, Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych oraz Stowarzyszenie Radzyń.

MAŁGoRZATA mazuRek

z ArkAdym SyNem ArkAdegO

arkady Radosław fiedlerur. 23 marca 1945 w Londynie – polski polityk, samorządowiec, poseł na Sejm V, VI i VII kadencji.Jest synem podróżnika i przyrodnika Arkadego Fiedlera, towarzyszył ojcu w sześciu podróżach. Podjął studia z zakresu geografii z wychowaniem fizycznym, których nie ukończył. Kształcił się w Studium nauczycielskim. W 1974 założył (razem z bratem Markiem i jego żoną Krystyną) Mu-zeum – Pracownię Literacką Arkadego Fiedlera wraz z ogrodem Tolerancji w Puszczykowie. Został także prezesem Fundacji im. Arkadego Fiedlera.

zapowiedz,

Page 42: bezMyślnik - numer 5(22)

42 bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

rys. Katarzyna Cap

Page 43: bezMyślnik - numer 5(22)

43bezMyślnik NR 5 (22) KWIECIEŃ 2013

rys. Katarzyna Cap

Page 44: bezMyślnik - numer 5(22)