głębia. powrót - marcin podlewski - fragment

36

Upload: fabryka-slow

Post on 01-Aug-2016

247 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Głębia powraca! Wieści o zakazanym ładunku "Wstążki" docierają do najwyższych władz Zjednoczenia. Machina Triumwiratu idzie w ruch. Skokowiec kapitana Myrtona Grunwalda staje się najbardziej poszukiwaną jednostką we Wszechświecie. Ale jego załoga ma znacznie poważniejsze problemy niż ścigająca ją Flota Kooperacyjna. Nadchodzi bowiem coś, co raz na zawsze odmieni Wypaloną Galaktykę… i to na dobre. Bohaterowie Podlewskiego powracają w drugiej odsłonie wyśmienitej space opery, odzwierciedlającej z niezwykłą dbałością kształt i sektory Drogi Mlecznej, zniszczonej przez serię potwornych wojen z Obcymi i Maszynami. Powróć na pokład "Wstążki" wplątanej w międzygwiezdną aferę. Powróć na "Krzywą Czekoladkę" Tartusa Fima i "Ciemny Kryształ" Kirke Bloom. Powróć do fantastycznych planet i wypalonych, gwiezdnych sektorów... Powróć do Głębi.

TRANSCRIPT

Page 1: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment
Page 2: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment
Page 3: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Lublin 2016

T O M d r u g i

P O w r ó T

Page 4: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

wybrane sektory wYPALONEJ gALAKTYKi zaznaczone w dwóch pierwszych tomach „głębi” z uwzględnieniem ich rzeczywistych lokalizacji. dodatkowe informacje na temat drogi Mlecznej i jej sektorów: www.thinkastronomy.com/M13/

w YPALONA gAL AK T YK A

Page 5: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment
Page 6: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Blaski odblaski powódź pozłoty Krzyże południa I gwiezdny pył Stosy diamentów Co zimnym światłem Będą się palić Do kresu dni

Nadciąga noc komety Ognistych meteorów deszcz Nie dowiesz się z gazety Kto przeżyje swoją śmierć

Budka Suflera, Noc komety

Cykl :

1. Skokowiec

2. Powrót

3. Napór (w przygotowaniu)

4. Bezkres (w przygotowaniu)

Page 7: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment
Page 8: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Zwyciężają ci, którzy z wyprzedzeniem przeprowadza-ją w swojej kwaterze kalkulacje, uwzględniając jak naj-większą liczbę czynników. Pobieżne kalkulacje oznaczają porażkę. A co dopiero ich brak!

Sun Zi, Sztuka wojenna Sun Zi, biblioteki historyczne Klanu Naukowego, zapis datowany na okres 544–496 p.n.e.

(okres wchodzący w skład ET – czyt. Ery Terrańskiej (ET), umiejscowionej przed Ekspansją Galaktyczną (EG)

i późniejszą Erą Imperialną – (EI). Czasokres ET i EG określa się także jako czasokres PEI – Przed Erą Imperialną

[patrz ocalałe zapisy Sieci Galaktycznej])

Page 9: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

1r AdA

P laneta płynęła w Mare Stellaris, morzu gwiazd. Z racji jej umiejscowienia w Jądrze, w samym

centrum Bliskiego Ramienia Trzech Kilopar-seków, nigdy nie zapadała na niej noc. Gdy olbrzymie słońce systemu chowało się za horyzontem, nadchodził czas nocnego blasku. Miliony gwiazd, składających się na ochrzczone językiem maszynowym morze, spowijały ją łagodnym światłem. Błękit, planeta-stolica Zjednocze-nia, wyglądał wówczas jak drogocenny klejnot – praw-dziwa perła Wypalonej Galaktyki, olbrzym większy po-nad dwadzieścia razy od legendarnej Terry.

Głębiej od Błękitnego Systemu znajdowało się jeszcze wiele zamieszkałych układów, dryfujących wokół Ga-laktycznego Centrum – Sagittariusa A, supermasywnej czarnej dziury, serca Wypalonej Galaktyki – ale to Błę-kit stanowił ostatni, strategiczny bastion ludzkości po zniszczeniu Terry, kolebki cywilizacji, i umiejscowione-go w centrum Galaktyki Edenu – dawnej stolicy galak-tycznej.

Page 10: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Według legend w ostatniej fazie Wojny Maszynowej dowodząca Maszynami Jedność odkryła, gdzie znajdu-je się kwatera główna ludzkiego ruchu oporu. Ponieważ wcześniejsze meldunki o zniszczeniu Błękitu okazały się nieprawdziwe, Jedność odwróciła swój wzrok od pozosta-łych przy życiu układów i ruszyła wielką armadą w sektor Mare Stellaris. Na czele gigantycznej floty płynął dum-nie „Nihilum” – gwiezdny okręt klasy tytan, na którego tle śmiesznie wyglądały i trzydziestokilometrowe kolo-sy. Jedność posiadała tylko jeden tak wielki statek, który był nie tyle okrętem, co żeglującą w przestrzeni Bronią.

Wydawało się, że wybiła ostatnia godzina ludzkości. Ale Armada Zagłady nigdy nie dotarła do Bliskiego

Ramienia Trzech Kiloparseków. Miała wykonać właś-nie skok głębinowy z poziomu Ramienia Oriona, gdy lu-dziom udało się wreszcie złamać kody języka maszyno-wego. W zainfekowaną przez Maszyny Sieć Galaktyczną wprowadzono wirusa, który unicestwił wszystkie zsyn-chronizowane z nią jednostki.

Fala programowego zniszczenia przetoczyła się po Wypalonej Galaktyce niczym legendarna Plaga, a naj-większa armada Jedności, migocząc od przerwanego skoku głębinowego, zanurzyła się w swe własne, utwo-rzone dawniej Wypalenie, które – tak wiele lat wcześniej – zniszczyło leżący w Orionie Układ Słoneczny i piętnaście lat świetlnych w jego obrębie.

Kontroler Everett Stone, sekretarz członka Rady Błękitu Eklema Stotena Gibartusa, Głównego Kontrolera i Pana Nadzorców, nie miał kompletnie ochoty na zaplanowa-ne spotkanie.

10 rozliczenie

Page 11: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Cała ta sprawa śmierdziała. Wiedział to już od mo-mentu pobieżnego zapoznania się z aktami w swoim apar-tamencie, mieszczącym się nieopodal słynnego Budynku Rady Błękitu. I nie chodziło o to, że zamieszana w nią była Kontrola, Stripsowie czy jakieś zapomniane Księstwo Gra-niczne. Starcie z sektą? Takich incydentów były dziesiąt-ki. Trzeba to oczywiście zatuszować i wrzucić na zwykłą płaszczyznę negocjacyjną. Ale Stripsowie byli zbyt cen-ni dla Klanu, żeby nie wybaczyć im drobnych potknięć. A Księstwo Graniczne? Niech się cieszą, że nad ich syste-mem nie wisi już ekspedycja karna. To się zresztą jeszcze zobaczy... Kontrola? Cóż, z tym było nieco gorzej... I siły militarne Zjednoczenia? Tu już robiło się nieciekawie.

Gibartus się wścieknie, tym bardziej że w trakcie akcji wysadziło jedną z jego ukochanych jednostek ekspery-mentalnych, dowodzoną przez Vermusa Tarma. A skoro dowodził Vermus, to w sprawę musiała być zamieszana Madella Nox. Nadzorczyni Sektora Kontroli. Co ona tam robiła? I czy naprawdę widział wśród danych specyfika-cję Kontrolera Waltera Dinge’a, tego nawiedzonego wa-riata ględzącego wciąż o widmach głębinowych?

Co tu się nawyprawiało? Czyżby wszyscy zginęli? Biedny Gibartus. Może tym razem obejdzie się bez za-

wału, pomyślał z przekąsem Stone, odpieczętowując ko-pertę numer dwa z napisem: „dodatkowe dane – ściś-le tajne / wył. do ok. członkom Rady Błękitu”. Ostanie wydarzenia na granicy Federacji i Państwa o mało nie wyprawiły staruszka na tamten świat, i to pomimo mo-nitorującego jego zdrowie personala. No dobrze. Tylko dla Członków Rady? Interesujące.

Przestało takie być, gdy tylko otworzył kopertę, wy-ciągnął kremowy papier i zobaczył widniejące na nim specyfikacje. A  konkretnie jedną, która sprawiła, że

1 : rada 11

Page 12: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

zakrztusił się podanym przez Cydię naparem, czując, że jego jądra kurczą się do rozmiarów rodzynek.

Hub Tansky. Plagowy magik komputerowiec! Na Tych, Którzy

Odeszli... Nie było wątpliwości – to był przeklęty Hub, człowiek, który wykasował się ze Strumienia! Człowiek, sprecyzował w myślach Stone, którego sprawą zajmo-wałem się na Srebrze. I którego wypuściłem z powodu nacisków Klanu Naukowego... ale i to tylko dlatego, że pozmieniał mi co nieco w rejestrach i wyczarował prze-skok po szczeblach biurokratycznej drabinki. Było to zaledwie drobne pchnięcie... cóż, może nie tak drobne... które ustawiło mnie nieco dalej na szachownicy i zagwa-rantowało obecną pozycję. Pchnięcie, które może teraz sporo kosztować.

Nie wierzę w to, stwierdził, wybałuszając oczy na elektroniczny papier. Po prostu w to nie wierzę.

– Wszystko w porządku, kochanie? Zbladłeś. – To nic takiego – skłamał odruchowo, nie patrząc na

żonę. – Niedobrze mi nieco po wczorajszym. – Ja myślę – zgodziła się z przekąsem. Istotnie, nieco

się wczoraj zabawił w ekskluzywnym, błękitnym Cen-trum Zbioru, przeznaczonym jedynie dla urzędników i polityków wysokiego szczebla. Cydia mogła tego nie aprobować, ale wiedziała, na co się zgadza, podpisując dekadowy kontrakt małżeński. – Chcesz coś mocniejsze-go? – spytała. – Mam chyba jakiś drobiazg z Ramienia Krzyża. Prawdziwy alkohol z Państwa.

– Nie, nie – zaprzeczył. – Będę miał spotkanie – do-dał głosem, który coraz wyraźniej pobrzmiewał lękiem.

Animowana, widniejąca na elektronicznym papierze ikona pulsowała zegarem odliczającym czas do nadzwy-

12 rozliczenie

Page 13: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

czajnego zebrania Rady w Sali Spotkań. Tuż obok zegara migotała cyfra 1. Kod pierwszy?

To jakieś szaleństwo. – Gdybyś mogła... – zaczął, ale Cydia nie była głu-

pia. Już wychodziła, żegnając go kurtuazyjnym cału-sem w policzek. Nie zareagował, czekając, aż zamykane drzwi zapiszczą sygnałem nałożonej blokady podsłu-chowej i wygłuszacza strumieniowego. Dopiero wtedy wyciągnął płytkę personala i wybrał komendę kontaktu z nadzorem Sali. Płytka pisnęła i wypluła niewielką kul-kę holo z twarzą opiekunki Sali Spotkań.

– Sekretarz Stone – powitała go urzędniczka. – Cze-go pan sobie życzy?

– Witam  – rzucił zdawkowo.  – Właśnie otrzyma-łem... eee... wezwanie. Sygnatura... – zerknął na kartkę – 32C? – Z reguły sygnatury nawiązywały do fragmentu wiadomości, ale tym razem nazwa mówiła mu niewiele. – Orientuje się pani może, kto przybędzie?

– Chwileczkę. – Głowa opiekunki zniknęła na mo-ment. Everett oblizał wargi. Być może mały drink nie był głupim pomysłem? Gdyby tylko...

Urzędniczka wróciła do holoemitera. – Przepraszam, panie sekretarzu – zaczęła niepew-

nie – ale coś się chyba nie zgadza. To znaczy... jeszcze chwileczkę, przepraszam... – Opiekunka zniknęła, by po chwili powrócić. – Raz jeszcze przepraszam – powtórzy-ła – to po prostu bardzo rzadko się...

– Nie rozumiem. – No więc... przybędą wszyscy. Stone zamrugał. – Jak to: wszyscy? – spytał niepewnie. Opiekunka

uśmiechnęła się, próbując zatuszować swoją wcześniejszą

1 : rada 13

Page 14: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

niepewność, ale uśmiech przypominał raczej nerwowy grymas.

– Mam tu potwierdzenie ze strony Yrta Sode, sekre-tarza Starszego Radcy Klanu Naukowego Yberiusa Ma-timusa – zaczęła. – Starszy Radca nie zjawi się osobiście, ale Sode będzie na miejscu. Nie licząc jego i pana, pojawi się też sekretarz reprezentujący Stripsów, pan... – urzęd-niczka zawahała się na moment – Hacks... nie mam nie-stety pełnej specyfikacji...

– Cyborg? – zaciekawił się Everett. – Nie – zaprzeczyła kobieta. – To człowiek wynajęty

przez sektę i reprezentujący jej interesy... chyba praw-nik. – Opiekunka zniknęła na sekundę z wizji, sprawdza-jąc coś w komputerze. – Czy mam kontynuować?

– Tak, proszę. – Na spotkanie Rady Błękitu przybędą także jej głów-

ni członkowie wraz ze swoimi doradcami – podjęła. – Będą to przedstawiciele Triumwiratu Zjednoczenia: Pani Alais Tyhne z Ligi, Hegemon Państwa Akihito Showa i doradcy Federacji – Zen Kartua wraz z Misterie Artez. Wczoraj przybyła także Przedstawicielka Zbioru, która nie chciała podać swojej specyfikacji, prosząc o tytuło-wanie jej „Przedstawicielką”. Została oczywiście spraw-dzona genoczytnikiem i – podobnie jak pan Hacks – posiada pełne uprawnienia, by przemawiać w imieniu sekty. – Urzędniczka znowu nerwowo się uśmiechnęła. Odchrząknęła, podnosząc oczy na Stone’a. – Spotkanie zostało ograniczone tylko do tych osób i ich zaufanych współpracowników. Zostało ono także zamknięte dla Zakonu Pustki i przedstawicieli Księstw Granicznych. Poprowadzi je, jak zwykle, Mówca Eterion.

– Zamknięte dla Zakonu? Mistrz Ojciec Thero nie będzie zadowolony... A Marszałkowie Próżni?

14 rozliczenie

Page 15: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

– Nie zjawią się. Rada podkreślała, że spotkanie nie ma charakteru wojskowego.

Everett kiwnął głową, mamrocząc niewyraźne po-dziękowania. Opiekunka pożegnała się i zgasła.

Wszyscy. Najpotężniejsi ludzie w Wypalonej Galakty-ce, może nie licząc Marszałków. I sekty. Brakowało tylko przedstawiciela Elohim... ale oni nigdy nie interesowali się zbytnio poczynaniami Rady. Tak czy owak, chodzi o coś większego, zdecydował Stone. Coś się z tego wy-kluje. Czyżby kolejny konflikt zbrojny?

Ostatnie walki w Wypalonej Galaktyce nie dotyka-ły Federacji, rozciągającej się od 250 do 110 stopnia ga-laktycznego obrębu, zwanego także Obrębem Północ-nym, w którego centrum mieścił się sektor terrańskiego Układu Słonecznego, pokaźna część Bliskiego Ramie-nia Trzech Kiloparseków, Ramienia Oriona, Ramienia Perseusza i Ramienia Zewnętrznego. Błękit znajdował się na umownej granicy przecięcia wpływów Federacji i Ligi – na tak zwanej Linii Zachodniej na 250 stopniu, tuż przed obszarem Obrębu Zachodniego, należącego do Ligi i ciągnącego się aż do stopnia zerowego (oznacza-nego także na mapach jako stopień 360) na domyślnym południu galaktycznym. To, co pozostało – czyli Obręb Wschodni, zajmujący obszar od zerowego do 110 stop-nia – zajmowało już Państwo.

Ostatnie walki, z  tego, co pamiętał Everett, toczy-ły się na południu galaktycznym, w obszarze Strzelca – w resztkach jego Ramienia i w połowie Ramienia Krzy-ża, pomiędzy żarłoczną Ligą i wygłodzonym Państwem. Cóż... było o co walczyć. Poszczególne obszary Trium-wiratu Zjednoczenia – określane mianem Sektorów bądź Obrębów – były może nierówne pod kątem wielkości, ale nie chodziło tu o wielkość, a o ilość nadających się do

1 : rada 15

Page 16: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

życia systemów; a w tym konkretnym sektorze było ich sporo i część ocierała się niemal o ustaloną na Linii Po-łudniowej granicę.

Dobrze, zróbmy to na spokojnie. Najpierw powinien dokładnie zapoznać się z dokumentami. Jedno było pew-ne: chodziło o jakiś łakomy kąsek.

Tansky, zdecydował. Nie wytrzymał, chociaż obiecał, że zostawi gmeranie w Strumieniu. Na pewno to on coś namieszał! Mieliśmy go kontrolować, a on zwiał sobie gdzieś do Systemów Zewnętrznych. Co nawyprawiał ten galaktyczny kretyn? Poprzestawiał lokalizację Obrębów?!

Na Tych, Którzy Odeszli... jeśli ten świr naprawdę coś nawyczyniał, a Kontrola tego nie monitorowała, to je-stem bardziej niż skończony... Wyciągną moje pocho-dzenie i ekstradują mnie do Państwa, do systemów wię-ziennych w Krzyżu, a Cydia wyląduje w jakimś burdelu na Granicy Galaktycznej!

Tylko spokojnie, stwierdził, przecierając spocone nag-le czoło. Tylko spokojnie.

Po pierwsze, to może być przypadek. Z materiałów wynika, że niejaki Myrton Grunwald, kapitan skokow-ca „Wstążka”, przejął nielegalnie jakiś technologiczny re-likt z Wojny Maszynowej. Zrobił to w układzie Hades w Ramieniu Zewnętrznym, podlegającym pod jurysdyk-cję Księstwa Granicznego Gatlark... w obszarze wpły-wów Federacji, gdzieś na Północy Galaktycznej. Zjawiła się tam Nox, która rzekomo wiedziała o relikcie (czyżby Dinge coś jednak odkrył?!), i jakiś zawieruszony nisz-czyciel Księstwa. „Wstążkę” zaatakowano... zaraz, a po co? Stone zagłębił się w dokumenty. Ach tak. Wygląda na to, że Kontrola usiłowała ją przejąć i Grunwald sko-czył wtedy do pobliskiego, wypalonego sektora 32C. Cóż, przynajmniej wyjaśniła się sygnatura papierów... Tak czy

16 rozliczenie

Page 17: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

owak, okazało się, że byli tam Stripsowie – i zrobiło się nieprzyjemnie.

Sekta zainteresowała się artefaktem, tak samo jak nisz-czyciel Kontroli i siły militarne Zjednoczenia, przybyłe na miejsce w postaci krążownika i niszczyciela. Oba okrę-ty miały sygnatury jurysdykcji federacyjnej. Przeskoczył tam też ten cały niszczyciel Gatlarku... i wtedy się zaczęło.

Doszło do potyczki pomiędzy zmobilizowanymi siła-mi Księstwa, Kontroli i Zjednoczenia a siłami Stripsów. W trakcie całego zamieszania Grunwald zwiał do sektora NGC 1624, w którego obrzeżach obecna była dziura głębi-nowa, prowadząca w głąb Ramienia Perseusza – a dokład-nie do NGC 637, Tranzytu Perseusza, znajdującego się około ośmiu tysięcy lat świetlnych od centralnego punk-tu wszelkich wyliczeń galaktycznych, legendarnej, wypa-lonej Terry. Sprawa wydawała się zatem załatwiona, bo w Tranzycie czekały już na Grunwalda siły Zjednoczenia.

Problem polegał tylko na tym, że „Wstążka” nigdy nie dotarła do NGC 637.

Wleciała do dziury głębinowej w NGC 1624, ale wy-glądało na to, że zagubiła się w Głębi. Sprawa utknęła tym samym w martwym punkcie. Oczywiście zrobiło się solidne zamieszanie. W trakcie akcji zginęli ludzie – między innymi zniszczeniu uległ statek Nadzorcy Kon-troli, wyposażony w eksperymentalne działo tunelowe.

No pięknie. Po co zatem spotkanie, skoro sprawa jest już za-

mknięta? Plotki, doczytał Stone. Niepotwierdzone informacje

o pojawieniu się „Wstążki” w Ramieniu Perseusza. Spra-wę prześwietlono i wznowiono. Z priorytetem. Ciekawe...

No dobrze, uznał. Nie ma czym się denerwować. Naj-ważniejsze, że raport wszędzie podaje: Grunwald, Grun-

1 : rada 17

Page 18: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

wald, Grunwald. Nigdzie nie ma Tansky’ego jako głów-nego sprawcy zamieszania. Po prostu był członkiem załogi tego całego skokowca. Nie ma zatem powodów do niepokoju. Jeśli tylko umiejętnie to rozegram, to może sprawa rozejdzie się po kościach. Nawet jeśli skokowiec się odnajdzie, wyśle się go w nicość razem z tym przeklę-tym komputerowcem, a relikt maszynowy wpisze w ta-belkę „straty”. Jakoś się to przyklepie. Jeśli tylko...

Ale to nie był koniec. Dokument urywał się w poło-wie, a na karcie migotały wesołe, komputerowe literki:

Następna część raportu zostanie ujawniona po podaniu kodu dostępowego CRB.

Kod dostępowy? W ściśle tajnym dokumencie? Czy wszyscy powariowali? Everett wzruszył ramionami i po-pukał palcami w wyrysowaną na kartce klawiaturkę, która błysnęła na zielono, ujawniając kolejną część tekstu.

Uwaga! Kolejna informacja została sygnowa-na pierwszym stopniem tajności! Aby zapoznać się z jej treścią, proszę ponownie wprowadzić kod do-stępowy CRB oraz przyłożyć kciuk w oznaczone miejsce w celu sprawdzenia genowego.

To jakieś szaleństwo, pomyślał Stone. Nagle zrobiło mu się zimno. Na Tych, Którzy Odeszli! Tansky, w co ty mnie wpakowałeś? Ręka zaczęła mu lekko drżeć, gdy ponownie wprowadził kod i przyłożył palec do zain-stalowanego w dokumencie genoczytnika. Klawiatur-ka zniknęła, a zamiast niej pojawiła się masa drobne-go druku poprzedzonego wersalikami, od których serce Everetta szarpnęło się w piersi niczym ptak uwięziony w klatce.

Potwierdzone Ryzyko Maszynowe – głosił napis. A Obcy podskoczyli i zagrali na skrzypkach, pomy-

ślał przerażony Stone.

18 rozliczenie

Page 19: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

To koniec mojej kariery, zrozumiał. Zaczną wszystko badać, i to dogłębnie, a wtedy wyjdzie sprawa z Tanskym. Jeśli sprawa tyczy się ryzyka maszynowego... moment... aktywowanej Maszyny z czasów Wojny Maszynowej?! W Wypalonej Galaktyce lata gdzieś prawdziwa, pieprzo-na Maszyna?! I to czwartego stopnia?!

Zjednoczenie tego nie odpuści, zrozumiał w nagłym, bolesnym przebłysku. Zrobią wszystko, by dorwać to urządzenie. Triumwirat zaryczy jednym głosem, a Klan dostanie, cóż, szału. Wszyscy wielcy tego świata nie do-puszczą, by komuś ze „Wstążki” spadł choćby włos z gło-wy. Wszystko po to, by ich ująć i dokładnie przeskano-wać im mózgi.

Najpierw, na mocy podpisanych porozumień, dorwie się do nich Kontrola, a potem Klan Naukowy. Jeśli będą mieli szczęście, zostaną szybko zutylizowani. Jeśli nie, do końca życia będą poddawani badaniom jako obiek-ty, które miały bliską styczność z aktywowaną Maszyną. Nie mówiąc już o tym, że będą potencjalnie niebezpiecz-ni jako świadkowie przejęcia Maszyny przez Zjedno-czenie. Bo co jak co, ale jednego można się spodziewać: Rada zrobi wszystko, by ją przejąć. I by utrzymać spra-wę w sekrecie.

Paragrafy karne mówiły jasno: ryzyko maszynowe karane jest śmiercią. Jeśli ktoś zamierzał stworzyć nie-wykastrowaną Sztuczną Inteligencję czy Maszynę zbyt podobną do dawnych egzemplarzy, czekała go utylizacja. Ale sprawa była zupełnie inna, jeśli chodziło o prawdzi-wą Maszynę z czasów Wojny. Autentyczna technologia stworzona przez Jedność! Jedyna taka w całej Wypalonej Galaktyce! Bezcenna... jeśli się ją schwyta i przebada. Ta-jemnice, które skrywała, mogły wpłynąć na równowagę sił Triumwiratu.

1 : rada 19

Page 20: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Wątpliwe, czy uda mi się dorwać jednego członka za-łogi, jeśli Zjednoczenie przejmie skokowiec, zrozumiał Everett.

Jeśli nie chcę, by konszachty z komputerowcem się wydały, muszę doprowadzić do zniszczenia tej całej

„Wstążki”. Świetnie. Tylko jak? Sprawa Tansky’ego była wysoce niewygodna dla Kon-

troli i dla Klanu. Pomijając własny mój z nim układ, wy-puszczając komputerowca, zagraliśmy w zbyt ryzykow-ną grę. Klan chciał go monitorować w jego „naturalnym środowisku”, by dowiedzieć się, jak dokonał kasacji swo-ich danych ze Strumienia. Tego samego chciała Kontrola. Każdy specjalista w Wypalonej Galaktyce twierdził, że wykasowanie się ze Strumienia jest absolutnie niemożli-we. Tuż po tym, gdy analiza PsychoCyfrem wykazała, że komputerowiec nie ugnie się i nic nie powie, a skan umy-słu może doprowadzić go do szaleństwa i utraty cennych danych, wypuściłem go na prośbę Klanu, który dogadał się z Kontrolą. Problem polegał tylko na tym, że wypuś-ciłem go bez monitoringu. A zrobiłem to w zamian za ciepłą posadkę, którą mi załatwił. Potem pozostawało tylko wzruszyć ramionami. Umknął? Tak, ale cóż moż-na zrobić, jeśli ma się do czynienia z komputerowym ge-niuszem...? To wyjaśnienie zadowoliło i Klan, i Kontrolę. Co mieli zrobić? Wszyscy byli tak samo umoczeni w tę sprawę, która wywołała reperkusje, ale nie naruszyła ich wewnętrznego porozumienia.

Sekretarz odłożył dokumenty i stanął na chwiejących się lekko nogach. Zaproponowany przez Cydię alkohol chłodził się w automatycznym barku. Stone doczłapał do niego, zatrzymał się przed pulpitem i nacisnął przycisk, czekając, aż do niewielkiej, podstawionej pod dozownik

20 rozliczenie

Page 21: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

szklaneczki wleją się trzy centymetry zbawczego płynu. Złapał i wypił wszystko jednym haustem.

Trunek był mocny – przez sekundę zobaczył przed oczami swoje własne Mare Stellaris. Potrząsnął głową. Cokolwiek było w barku, spełniło swoje zadanie. Spra-wiło, że zaczął trzeźwiej myśleć.

Zebranie w Sali Spotkań zaplanowano za niecałe dwie błękitne godziny. To mało czasu, by obmyślić skuteczną strategię, ale wystarczająco dużo, by uchronić się przed jakimiś rażącymi błędami. Mam jeszcze czas, stwierdził sekretarz, odstawiając szklankę. Mam jeszcze czas.

Wracając do czytania dokumentów, odnosił jednak niepokojące wrażenie, że dysponowanie czasem było w jego sytuacji pojęciem wyjątkowo względnym.

Niecałe dwie godziny później do personala sekretarza wpłynęło żądanie otworzenia łącza strumieniowego od przebywającego na drugiej półkuli Błękitu Eklema Sto-tena Gibartusa.

To, że Główny Kontroler i Pan Nadzorców pragnie ob-serwować spotkanie Rady bez oficjalnego w nim uczest-nictwa, zmroziło i tak już wystraszonego Stone’a. Gibartus rzadko zjawiał się na spotkaniach i – podobnie jak Starszy Radca Klanu Naukowego Yberius Matimus – wolał posy-łać na nie swoich sekretarzy, ale ta konkretna sprawa wy-glądała zupełnie inaczej niż typowe rozgrywki politycz-ne pomiędzy Przedstawicielami Triumwiratu. Gibartus musiał wyczuć, że rzecz cuchnie, i zapewne wolał, by go z nią nie kojarzono. Wiedział przecież, jak wyglądało wy-puszczenie Tansky’ego. Czyżby szukał kozła ofiarnego?

1 : rada 21

Page 22: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

A niech go wszyscy Obcy wezmą...! – Stone? – wychrypiał personal ustami Everetta. Kon-

taktowe łącze strumieniowe było wyjątkowo bezpieczną formą komunikacji, ale zawsze wywoływało nieco schi-zofreniczne wrażenie: głos rozmówcy przejmował częś-ciowo aparat głosowy odbiorcy. – Jesteś tam, Stone?

– Na miejscu – wymamrotał sekretarz. – Nie wychylaj się – zarządził Gibartus. – Cokolwiek

zrobią, maszynowa technologia i tak musi przejść przez Kontrolę. Nie da się tego uniknąć. Trzymaj więc rękę na pulsie. Jedyne, co masz robić, to nie pozwolić nam tego wyrwać.

– Oczywiście. – I uważaj na sprawę Tansky’ego. Jeśli będą kłopoty,

zrzucisz wszystko na Klan. Niebawem otrzymasz odpo-wiednie instrukcje. Zespół kryzysowy już nad tym pracuje.

– Tak jest – wybełkotał Stone. Zespół kryzysowy? Pięknie. – Mam pewną koncepcję – zaczął nieśmiało, zbliża-

jąc się do hali Budynku Błękitu, w której znajdowało się wejście do Sali Spotkań. – Jeśli pan pozwoli, chciałbym...

– Nie – uciął Pan Nadzorców. – Żadnych koncepcji, Stone. Czekaj. Na razie wszystko jest w ruchu, a wynik jest niepewny. Jeśli zaczną podskakiwać, opóźniaj wszel-kie decyzje Rady. Powtarzaj, że wciąż nie mamy pewno-ści co do pojawienia się Grunwalda w Perseuszu.

– Będą chcieli sprawdzić to sami... – Nie mogą nic zrobić bez Kontroli. – Zrobią, przecież pan wie... – zaprzeczył Everett. – Ta

Maszyna... potracą rozum! – Nie wiedzą, jak głęboko Kontrola infiltruje Stru-

mień. Jeśli wykonają jakiś ruch bez ustaleń całego Trium-wiratu, dojdzie do incydentu, który może zakończyć się

22 rozliczenie

Page 23: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

konfliktem galaktycznym. Nikt nie chce kolejnej wojny. Podszczypują się tylko na Liniach Obrębów, ale prawdzi-wy konflikt to coś kompletnie innego. Nie są na to gotowi. Jeszcze nie. Na Tych, Którzy Odeszli, Stone, myśl! Myśl!

Staruszek coraz mniej nad sobą panuje, odnotował Everett.

– Oczywiście – zgodził się skwapliwie. I tak niewiele zdziałasz, pomyślał ze złośliwą satysfakcją. Nie z pozio-mu mojego personala. – Postaram się dostosować do sy-tuacji – dodał, świetnie wiedząc, że taka obietnica może oznaczać wszystko. Gibartus wszakże umilkł: zapewnie-nie odniosło skutek i sekretarz wszedł do Sali Spotkań bez uczucia, że Główny Kontroler dyszy mu nad uchem – może i ślepy i głuchy na to, co dzieje się w Sali, ale wciąż niepotrafiący wyzbyć się potrzeby kontroli.

Tak jak Stone się spodziewał, przybył ostatni. Salę Spotkań Rady Błękitu urządzono niemal asce-

tycznie. W centrum sporego, okrągłego pomieszczenia stał wielki holostół z holorzutnikiem, przy którym usa-dowiła się już cała Rada. Obecni ledwo zauważyli przy-bycie sekretarza – może z wyjątkiem zarządzającego spotkaniem Mówcy Eteriona, siedzącego na najwyższym krześle w domyślnym centrum stołu, pomiędzy wyta-tuowaną, łysą Panią Alais w lekkiej zbroi Ligi i tłustym Hegemonem Akihito w towarzystwie chudego tłumacza, co już samo w sobie stanowiło dziwaczny anachronizm.

Doradcy Federacji usadowili się z drugiej strony. Jak zwykle elegancki Zen Kartua zaszczycił Everetta krótkim, porozumiewawczym spojrzeniem, tak samo jak starsza od swego kolegi o co najmniej dwie dekady, krótko ostrzyżo-na, białowłosa Misterie Artez. Siedzący nieopodal, ubra-ny na szaro urzędnik w średniowiecznych prostokątnych okularkach musiał być sekretarzem Klanu Naukowego,

1 : rada 23

Page 24: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Yrtem Sode. Jego akurat Stone nie znał, co – biorąc pod uwagę poczynania Yberiusa – specjalnie go nie dziwi-ło: podobno Starszy Radca Klanu Naukowego wymieniał sekretarzy regularnie po upływie kilku lat. I te okulary! Ile kosztowało wyleczenie wzroku? Dwadzieścia jedów? Absurd. Chyba że okularki nie były tylko tym, na co wy-glądały. Czyżby jakaś nowa forma personalowych gogli?

Naprzeciwko urzędnika przycupnął tajemniczy Hacks – sekretarz Stripsów o aparycji drobnego, nerwo-wego karła. Całości obrazu dopełniała odziana w zwiewną szatę starsza Przedstawicielka Zbioru o długich, białych włosach. Siedziała obok Hacksa i zdawała się drzemać.

Miejsce tuż obok niej było wolne i to tam udał się Stone, prześlizgując się oczami po emitowanej nad sto-łem holomapie. Była ona wyjątkowo drobiazgowa... i na swój sposób piękna.

Mapa unosiła się tuż nad blatem: ruchomy obraz Wy-palonej Galaktyki z jej wszystkimi Ramionami. Emitu-jący ją Kryształ Galaktyczny był na stałe wpięty w Stru-mień, tak więc wszelkie wyświetlane dane – plamki słońc i gwiazd, trajektorie TransLinii i dziury głębinowe, gra-nice systemów, mgławice, czarne dziury, jasne plamki supernowych czy nawet widoczne trójkąciki flot – były aktualizowane na bieżąco. Obszar dysputy, czyli Ramię Perseusza, wyglądał na jaśniejszy – system podświetlił go nieco i zasypał mrowiem dodatkowych danych. Patrząc na zobrazowany ogrom, roziskrzony miliardem gwiazd, można było odczuć swą małość, ale i upadek ludzkości – poszczególne ocalałe światy były tu niczym garść piasku rzuconego do oceanu martwych gwiazd.

Oni już tego nie widzą, pomyślał Everett. Dla nich to tylko mapa obszarów terytorialnych pomiędzy mackami Wypalenia. Jeszcze kilka periodów... i zacznę patrzeć tak

24 rozliczenie

Page 25: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

samo. Gwiazdy znikną – ważne będą tylko linie trans-portów i kółka systemów. Wypalona Galaktyka stanie się wtedy prawdziwym Wypaleniem... ale będzie ono już nie w niej, a we mnie. Usiadł, pocierając czoło i uśmiechając się życzliwie do Mówcy Eteriona, który chrząknął donoś-nie, przygotowując się do oficjalnego otwarcia.

Tak jak Stone przypuszczał, wszyscy zaczęli się kłócić zaledwie piętnaście minut od wprowadzenia wygłoszo-nego przez Mówcę.

– Nic mnie to nie obchodzi – ogłosiła Pani Alais. – Hegemon ma po prostu opuścić Salę! Dopuszczenie Państwa do tej sprawy w obliczu niewybaczalnych ak-tów agresji jest...

– Hegemon przypomina, że to samo można powie-dzieć o posunięciach Ligi – przerwał jej tłumacz Hege-mona. Akihito Showa szeptał coś do swojego personala, połączonego zapewne z personalem podwładnego. – Kon-flikty na Linii Południowej ciągną się od czasu próby przejęcia przez Ligę systemów gromady kulistej Terzana 4.

– Tuż po utworzeniu tam więziennej planety dla uchodźców z Ligi! Co z przejętymi flotami graniczny-mi? Nigdy nie zgodzę się na opcję przekazania Państwu danych technologii maszynowej!

– Jeśli mamy rozmawiać szczerze, to sporadyczne konflikty graniczne są i na Linii Zachodniej, i Wschod-niej – wtrącił nieco rozbawiony doradca Federacji, Zen Kartua. – Nastawiona na handel Federacja wciąż musi się bronić przed atakami obu członków Triumwiratu. Jeśli więc ktoś miałby opuszczać pomieszczenie...

– Hegemon pyta, na co wam w takim razie tak za-awansowana technicznie flota?  – szybko wtrącił tłu-macz.  – Czy przypadkiem w  raporcie nie ma mowy o działach tunelowych?

1 : rada 25

Page 26: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

– Działo tunelowe należało do statku Kontroli – wtrą-ciła doradczyni Federacji, Misterie Artez.

– Raczej odłamu Kontroli pod jurysdykcją Federa-cji – prychnęła Pani Alais. – Wszyscy wiemy, jak wygląda sprawa militaryzacji kontrolnych jednostek. Czy dobrze doczytałam, że należącą do Kontroli „Nianię” wsparły siły Zjednoczenia w postaci okrętów Federacji?

– To bezpodstawne oskarżenia – rzucił kąśliwie Sto-ne. – Nie jest naszą winą, że widmo maszynowe poja-wiło się w Obrębie Północnym, a więc w sektorze, gdzie tylko jednostki Federacji mogły udzielić nam wsparcia. Równie dobrze mogło pojawić się w Obrębie należącym do Ligi czy Państwa. Przypomnę też – dodał znacznie głośniej – że próba przechwycenia skokowca po pierw-sze rozegrała się nie tylko przy współudziale Kon troli czy Zjednoczenia, ale i  statku Księstwa Granicznego niezrzeszonego ze Zjednoczeniem. Już to samo dowo-dzi, że działania Kontroli wychodziły poza partykular-ne interesy poszczególnych Obrębów. Po drugie, nie jest rzeczą Kontroli interesować się podziałami polityczny-mi Zjednoczenia. Kontrola działa w obszarze galaktycz-nym, nie obrębowym. I po trzecie, jeśli ktokolwiek powi-nien opuścić tę salę, to obecny tu przedstawiciel Stripsów, pan sekretarz Hacks!

– Z tym mogę się zgodzić – stwierdziła Pani Alais.– Liga nie pojmuje, dlaczego Stripsowie zostali dopuszcze-ni do jakiejkolwiek dysputy. Na Tych, Którzy Odeszli: ich krążownik zaatakował siły Zjednoczenia!

– To bezpodstawne oskarżenia – pisnął Hacks. Mały człowieczek zamachał papierami i płytkami pamięcio-wymi. – Niejaki Myrton Grunwald zwrócił się do sekty z propozycją zawarcia układu handlowego. Sekta przy-stała na niego w dobrej wierze. Wyremontowała mu sta-

26 rozliczenie

Page 27: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

tek. A następnie została zaatakowana bez żadnych pod-staw! Zaatakowano także jej kontrahenta.

– Mieliście informację, że Grunwald przejął niele-galnie technologię maszynową – zaczął Zen Kartua, ale przedstawiciel Stripsów jeszcze gwałtowniej zamachał rękami.

– Jaką informację?! Jaką informację?! Mam tu zapisy świadczące o tym, że ową technologię uważała za swo-ją własność zarówno Kontrola, Zjednoczenie, jak i księ-stwo Gatlark! Nie licząc samego Grunwalda! – Wybuch musiał być zaplanowany wcześniej, ale i  tak wyszedł świetnie. Sekretarz Stripsów ponownie zamachał doku-mentem, tak jakby zawarte w nim litery stanowiły po-twierdzenie jego słów. – Czy nie jest zresztą prawdą, że technologia została zabrana przez skokowiec w obsza-rze niepodpadającym pod terytorium Federacji, a więc i Zjednoczenia?!

– Nie chodzi tu o kwestie terytorialne – wtrącił Eve-rett. – Ta technologia, tak jak każda nosząca znamiona nielegalności, podpadała pod Kontrolę.

– Kontrolę, która zaatakowała legalnego kontrahenta Stripsów, jak i samych Stripsów! Czy nie tak to wyglą-dało?! Czy tak załatwia się interesy w Zjednoczeniu?! Za pomocą brutalnej siły?!

– I mówią to Stripsowie „nawracający” bezbronne statki? – zauważyła Misterie. – Zmuszający do „zbawie-nia technicznego”?

– Szanowni członkowie Rady... – zaczął Mówca Ete-rion, ale sekretarz Stripsów nie dał mu skończyć.

– Widzę, że Zjednoczenie prześciga się w atakach niemających żadnego poparcia w rzeczywistości! – za-piał. – A gdzie dowody? Sekta nie przybyła tu po to, by ją obrażano! Jesteśmy tu dlatego, ponieważ to sekta, a nie

1 : rada 27

Page 28: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Zjednoczenie, znajduje się w posiadaniu danych związa-nych z prawdopodobnym miejscem pobytu Grunwalda.

– Proszę o zachowanie spokoju! Powaga tego miej-sca... – zaczął Mówca, ale Stone już nie słuchał.

A więc jednak: to stąd owe plotki i przecieki. Stripso-wie. Skąd wiedzieli, gdzie jest Grunwald? Warto się temu przyjrzeć... o ile będzie na to czas.

Co do napiętej sytuacji na spotkaniu, zdążył się już do tego przyzwyczaić. Być może niegdyś Rada Błękitu skła-dała się z samych światłych umysłów niepodlegających emocjom, te dobre czasy dawno jednak minęły. Państwo funkcjonowało od wieków jako pokłosie Starego Impe-rium, z Hegemonami na miejsce pradawnych Imperato-rów, a matriarchistyczna Liga przypominała monarchię konstytucyjną zmieszaną z elementami jakiegoś staro-żytnego, terrańskiego Rzymu – a takie ustroje, prędzej czy później, wytworzą politykę siły i odpowiednich dla owej siły reprezentantów. Nawet Federacja – będąca nie-typowym skrzyżowaniem neodemokracji anarchistycz-nej, zbioru korporacji i państwa policyjnego – od dawna była zainteresowana jedynie dbaniem o własne interesy, a nie dobrem galaktycznego ogółu. Było to widać w trak-cie przemowy Mówcy: na tle napiętej jak struna Pani Alais i patrzącego na wszystko z pogardą Hegemona do-radcy Federacji zerkali to w lewo, to w prawo, analizując, skąd powieje najkorzystniejszy wiatr.

– Sekta zgodzi się udzielić wszelkich informacji, jeśli otrzyma oficjalne zezwolenie na działania w obrębie inte-resującego nas fragmentu Ramienia Perseusza i później-szy udział w zyskach – ogłosił w końcu Hacks.

A zatem obszar jest monitorowany, odnotował Eve-rett. Inaczej dawno byście już tam byli. Musi tam rezy-dować flota Zjednoczenia... albo przynajmniej siły Kon-

28 rozliczenie

Page 29: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

troli. Czyżbyście stwierdzili, że gra was jednak przerasta? Ciekawe.

Pozostali pomyśleli chyba o tym samym, bo po sło-wach Hacksa atmosfera nieco się rozluźniła.

– A co wiemy o tym całym Grunwaldzie? – spytała nieoczekiwanie Pani Alais. – Co może powiedzieć na jego temat Kontrola?

– To nikt istotny – powiedział Stone, podkreślając niedbałym tonem swoją wypowiedź. – Po prostu przy-padkowy człowiek w niewłaściwym miejscu i czasie.

– Naprawdę? – wtrąciła się doradczyni Federacji, Mi-sterie. – Grunwald... słyszałam już wcześniej tę specyfi-kację. Sprawa tyczyła się czegoś związanego z Błękitem. Może Kontrola raczy oświecić nas w tym względzie?

– Z raportu wynika, że Grunwald jest chory na cho-robę pogłębinową – dodał niespodziewanie tłumacz Aki-hita. – Czy to prawda?

– Jest taka możliwość – przyznał niechętnie Stone. – Ale wiemy to tylko z zapewnień niejakiego... – zawahał się, zerkając na leżący na stole dokument – Tartusa Fima.

– Tego samego, który uciekł z „Niani”? – spytał Zen Kartua.

Everett kiwnął głową. – Tak, chodzi o tego samego człowieka. Ale nie mo-

żemy niestety upewnić się co do jego zeznań. Raport po-daje, że Fim zginął w Wypaleniu. Co do – chrząknął – samego Grunwalda, to tak, znamy plus minus jego losy. Reszta załogi „Wstążki” nie ma znaczenia – zaznaczył szybko, modląc się, by zebrani skupili uwagę wyłącznie na kapitanie. – Z tego, co wiemy, Grunwald pochodzi z rodziny wysokich urzędników Błękitu, którzy zginęli w trakcie ataku terrorystycznego na Budynek Rady wie-le lat temu. – Przerwał, robiąc efektowną pauzę. – Nie

1 : rada 29

Page 30: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

ukrywam, że upatrujemy w  tym szansy dla Błękitu. Grunwald powinien czuć się z nami w pewien sposób związany, a tym samym chętniejszy do współpracy.

– Nie wyglądał raczej na chętnego – zauważyła kąś-liwie Pani Alais. – Nie w momencie, kiedy zaatakowały go jednostki Federacji.

– Nie Federacji, a Zjednoczenia – poprawił ją szybko Zen Kartua. – I nie jego, a statek przejęty przez aktywo-waną Maszynę. Wszystko po to, by unieruchomić sko-kowiec, przejąć go i uratować załogę.

– Bardzo szlachetnie – prychnął Hacks. – Przypo-mnę tylko panu, że Erin Hakl nadała później transmi-sję o przejęciu statku z powrotem przez załogę.

– Transmisję, którą próbowaliście zagłuszyć i którą odczytaliśmy dopiero po całym konflikcie!

– A co do samego „uratowania”: czy to samo pró-bowano zrobić z eskortującymi „Wstążkę” myśliwcami Stripsów?

– A w ramach tejże eskorty konieczne było otworze-nie ognia do statków Zjednoczenia? – prychnął Kartua.

– Pax! – ku zdumieniu Everetta Mówca Eterion po-służył się językiem maszynowym. – Błagam! Niech na-stanie pokój w tej Sali pamiętającej czasy, gdy wypalona ludzkość podnosiła się z kolan!

– Dobrze by było – mruknął ledwie słyszalnie Kar-tua – by niektórzy zostali w tej właśnie pozycji.

– Wszystko zostało przewidziane. To ucięło szmery, a nawet wzburzenie Mówcy. Człon-

kowie Rady popatrzyli po sobie, by wreszcie skierować wzrok na Przedstawicielkę Zbioru, niknącą nieco za ho-lomapą Wypalonej Galaktyki. Przez sekundę wydawało się, że jej oczy przysłoniły wyświetlone przez Kryształ gwiazdy.

30 rozliczenie

Page 31: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

– Cudownie – zauważyła Pani Alais. – Brakowało nam tu tylko nawracania.

– Wszystko zostało przewidziane  – powtórzyła Przedstawicielka. – Dlatego konflikty nie mają sensu. Nie w momencie, gdy rodzi się nowa przyszłość. Pozostaje nam tylko otworzyć się na owe narodziny.

– Mamy zatem poddać się stagnacji – skrzywiła się Misterie – w imię jakichś niejasnych przepowiedni?

– Zbioru nie interesują sprawy Triumwiratu – powie-działa niezrażona jej słowami Przedstawicielka. – Nie interesują go dążenia Kontroli, Klanu Naukowego czy pragnienia sekty, która, podobnie jak Elohim, zbłądzi-ła w poszukiwaniu sensu istnienia ludzkości. Zbiór nie jest także zainteresowany technologią ani reprezentują-cą ją Maszyną – zaznaczyła. – Nie ona jest naszym ce-lem. Wesprzemy wszakże działania i decyzje Zjednocze-nia zmierzające do jej przejęcia, a także udostępnimy mu talenty naszych Prognostyków. Tego pragnęłaby Potęga.

– I niczego nie chcecie? – zainteresował się Zen Kar-tua. Przedstawicielka zmierzyła go swoimi spokojnymi, czarnymi oczami.

– Jest prawdą, że Zbiór czegoś pragnie. Nie jest to wszakże sprzeczne z interesami Rady. Zbiór jest zain-teresowany wymienionymi w raporcie siłami Gatlarku, a konkretnie niszczycielem „Płomień” i jego załogą.

– „Płomień” został zniszczony – zauważył Stone. – Statek uległ krążownikowi „Jehannam” w trakcie walki w pobliżu dziury głębinowej.

– To prawda. „Płomień” został pokonany, nie został jednak doszczętnie zniszczony. Jego wrak wraz z częś-cią ocalałej załogi został przejęty przez Klan Naukowy.

– Przedstawicielka Zbioru żartuje – zaperzył się Yrt Sode, sekretarz Klanu. – Na co Klanowi stary wrak?

1 : rada 31

Page 32: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

– Los Gatlarku interesuje Zbiór od dawna – powie-działa Przedstawicielka Zbioru. – Tak jak i jego poszcze-gólne jednostki kosmiczne. Wiemy zatem dobrze, że

„Płomień” został przejęty przez Klan. Do wraku, po zda-rzeniu w Przedpokoju Kurtyzany, została wysłana stan-dardowa ekipa ratunkowa. Odesłano ją wszakże, a na jej miejsce zjawiły się siły Klanu Naukowego.

– To niedorzeczne – zaczął Sode, ale Przedstawicielka położyła na stół niewielką kostkę holoemitera i nacisnę-ła przycisk. Mapa Wypalonej Galaktyki przygasła, a nad stołem ukazał się krążący w przestrzeni wrak „Płomie-nia” wraz z otaczającymi go statkami Klanu. Przekaz nie został sfabrykowany: widać było na nim przepływający u dołu, programowy znacznik obrazu strumieniowego przepuszczonego przez filtr wykastrowanej SI.

– Zbiór monitoruje od lat każdą gatlarkową jednostkę. Także i tę, która znalazła się w polu zainteresowań Kla-nu – wyjaśniła Przedstawicielka Zbioru. – Stąd wiemy o waszej operacji.

– To zastrzeżone informacje  – odezwał się chłod-nym głosem Yrt Sode, patrząc zimno na Przedstawiciel-kę zza swoich prostokątnych okularków. – Zaszyfrowane na mocy układu Klanu ze Zjednoczeniem. Nasza praca niekiedy wymaga dyskrecji, w celu zachowania równo-wagi sił Triumwiratu.

– Chyba że sprawa tyczy się ryzyka maszynowego – wtrącił, ku zdumieniu zebranych, Hegemon Akihito Showa. Jego galaktyczny był słaby i wydawał się łamać, ale brzmiał na tyle twardo, by sekretarz Klanu lekko się wzdrygnął. – Sore wa kikendeshita ka? Czy to było takie ryzyko?

– Nie – odpowiedział szybko Yrt Sode. – Nic nam o tym nie wiadomo. Obejrzeliśmy jednak dokładnie zapis z walk w Wypaleniu i ten okręt nie miał prawa przetrwać.

32 rozliczenie

Page 33: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Był na granicy zniszczenia i nagle... – sekretarz zawahał się na ułamek sekundy – pobrał skądś energię pomimo skrajnego wyczerpania rdzenia – podjął. – Musieliśmy to sprawdzić. Został gruntownie przebadany, a nawet odtwo-rzony, na podstawie jego starych, zreperowanych części.

– Ale nie znaleźliście niczego – stwierdziła Przedsta-wicielka Zbioru. – Nie przedstawia on więc dla was żad-nej wartości. Zbiór pragnie wszakże tego statku, jak i ca-łej jego załogi.

– W jakim celu? – Będziemy szukać tam, gdzie zawiedliście – wyjaś-

niła Przedstawicielka. Sekretarz wydął wargi. – To nie wchodzi w grę. – Zatem Zbiór nie udostępni Prognostyków. Zjedno-

czenie będzie musiało działać na oślep bez procentowe-go przewidywania zdarzeń, obejmującego interesujący je czasokres galaktyczny. Prognostycy nie wspomogą także działań nawigacyjnych, których celem będzie dotarcie do

„Wstążki”, a sam Zbiór nie będzie w stanie zagwaranto-wać dyskrecji spotkania tej Rady. Byłoby szkoda – do-dała po chwili przeciągającej się ciszy – gdyby wszystko, o czym dziś rozmawiano, zostało ujawnione.

Na sali zawrzało. Nie przypominało to już słownych przepychanek.

Pani Alais Tyhne z Ligi wstała ze swojego krzesła i prawie krzyczała, wygrażając Przedstawicielce pięścią. Uniósł się i Hegemon Państwa, który ponownie zapomniał języka galaktycznego i rzucał oskarżenia w kierunku całej Rady. Była ona jego zdaniem muno – niekompetentna i prze-siąknięta duchem goman – arogancji. Yrt Sode zapienił się, rzucając pełne oburzenia piski do Przedstawicielki Zbioru, która uśmiechała się lekko, patrząc prosto w oczy wściekłego sekretarza.

1 : rada 33

Page 34: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

Doradcy Federacji, podobnie jak Mówca Eterion, pro-sili o spokój, ale widać było, że maska pozornego opano-wania zaczęła już pękać – za chwilę i oni wybuchną, a wte-dy wszystko zabierze Plaga razem z Tymi, Którzy Odeszli.

Teraz, zdecydował Stone. Teraz albo nigdy. Wstał z krzesła. Nie zamierzał czekać. Wiedział, że któ-

raś z funkcjonujących tu sił, jeśli będzie działała osobno, przejmie Grunwalda i jego załogę – i to wcześniej niż póź-niej. A jeśli tak się stanie, Kontrola utraci szansę na opa-nowanie sytuacji... i tym samym straci ją także on. Praw-da o Hubie wyjdzie wtedy na jaw i problemy Kontroli czy Klanu będą wówczas jego najmniejszym zmartwieniem.

Jeśli jednak na razie będą działali razem, to ich walka zacznie się zapewne dopiero w momencie, gdy będą już mieli w ręku „Wstążkę” wraz z załogą. Tak przecież po-stępują. Walczą. Walczą przez cały czas. Będą się zatem szarpać pomiędzy sobą o ten nieszczęsny, maszynowy ochłap. A wtedy...

A wtedy wszystko może się zdarzyć. – Flota... – zaczął. – Flota... – podjął, znów bez skut-

ku. Pozwolił sobie więc na krzyk: – Flota, na przeklętą Plagę! Flota!

Fakt, że przedtem zachował względny spokój, sprawił, iż udało mu się ich uciszyć. Spojrzeli na niego zaskoczeni, ale milczący. Odchrząknął.

– Flota – powtórzył. – Flota to nasze jedyne wyjście. To oczywiste, że inaczej nie dojdziemy do porozumienia. Flota kooperacyjna. Funkcjonująca pod czasową jurys-dykcją Kontroli.

– Kontroli? – zaczęła Pani Alais, ale Stone nie pozwo-lił się jej wtrącić.

– Oczywiście – przytaknął. – Chyba że Liga pragnie wysunąć inną kandydaturę, która nie byłaby odebrana

34 rozliczenie

Page 35: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment

przez Radę jako konflikt interesów Wypalonej Galak-tyki – dodał, widząc, jak Przedstawicielka Ligi zamyka usta. – W skład owej floty weszłyby podstawowe jednostki militarne każdego z członków Triumwiratu, statki Strip-sów, statki Klanu czy ewentualne jednostki Zbioru. Na ich czele znajdowałby się głównodowodzący okręt Kontroli. Taka flota wyruszyłaby we wskazany przez Stripsów sektor w celu przejęcia Maszyny. Bo to o nią nam przecież cho-dzi. Nie interesuje nas Grunwald czy stary gatlarski wrak, któremu przez przypadek zadziałał jakiś transformator.

– Mamy wysyłać całą flotę, by przejąć marny skoko-wiec? – zaprotestował Zen Kartua.

– Nie – zaprzeczył Everett. – To nie jest jakiś tam sko-kowiec. To skokowiec, na którego pokładzie znajduje się prawdziwa, funkcjonująca Maszyna. Demon sprzed wie-ków, i to czwartego stopnia! Co mamy innego zrobić? – dodał, pozwalając sobie na to, by w jego oczach błysnęła wcześniej skrywana pogarda. – Mamy wysyłać najem-ników? Kilka skokowców? Krążownik z  eskortą my-śliwców? Nie. Jeśli chcemy to zrobić dobrze, zróbmy to dokładnie, nie popełniając ponownie błędu, jakim było wysłanie jednego krążownika Zjednoczenia i niszczycie-la Kontroli. I zróbmy to szybko, zanim „Wstążka” odleci z Perseusza tak daleko, że w jej odnalezieniu nie pomogą nam wszyscy Prognostycy Zbioru.

– Co do tego ostatniego, panie Stone – odezwał się znie-nacka Hacks – to nie ma powodów do niepokoju. Grunwald nigdzie się już nie ruszy. Cała Rada ma na to moje słowo.

facebookuPolub nas na

kup teraz

Premiera 17 czerwca

1 : rada 35

Page 36: Głębia. Powrót - Marcin Podlewski - fragment