lawendowy dom jesień 2011 / numer 4

109
Najsmaczniejszy kwartalnik w sieci 27 JESIENNYCH PRZEPISÓW Jesień 2011 Numer IV MĘSKIE GOTOWANIE Jesienny TexMex Najsmaczniejszy kwartalnik w sieci Retro kuchnia www.lawendowydom.com.pl D o w y g r a n i a b l e n d e r P rzePis na 5! KONKURS

Upload: lawendowy-dom-sp-z-oo

Post on 16-Mar-2016

222 views

Category:

Documents


3 download

DESCRIPTION

Najsmaczniejszy kwartalnik w sieci

TRANSCRIPT

Page 1: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Najsmaczniejszy kwartalnik w sieci

27JESIENNYCHPRZEPISÓWJesień 2011

Numer IV

MĘSKIE GOTOWANIE

Jesienny TexMex

Najsmaczniejszy kwartalnik w sieci

Retro kuchnia

www.lawendowydom.com.pl

D

o w

ygra

nia

blen

der

PrzePis na 5!KON KU R S

Page 2: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Lawendowy DomW i e c e j i n s p i r a c j i n a b l o g u : w w w . l a w e n d o w y d o m . b l o g s p o t . c o m

...od kuchni

Page 3: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

„Lawendowy Dom” otwiera drzwi

Twórcy

Specjalność „Lawendowego Domu”

Prywatna Piekarnia

Slow Food – smakuj powoli

Robótki ręczne

Butik

Sabatnik i babciny przepis na chleb...

Nasza Cukiernia

Męskie gotowanie

Smaki Świata

Co na targu?

Konkurs „Moja jesień”

Temat Numeru

Konkurs „Przepis na 5!”

Rozwiązanie konkursu „Przepis na 5!” – III edycji

Śniadanie Numeru

Co słychać w świecie diet?

Laboratorium Flory

Kącik malucha

Pomysł na...

Od kuchni

spis treści

4

6–7

8–9

10–12

14–15

16–17

18–21

24–29

30–35

37–45

46–51

54–59

60–61

62–73

74–77

76–79

80–81

82–87

90–91

94–95

96–105

106–107

3 Lawendowy Dom 2011

Page 4: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Piszę te słowa w jeden z ostatnich ciepłych wieczorów lata. Siedzę na tarasie i obserwuję pierwsze żółte liście, spadające z drzew. Słońce powoli chyli się ku zachodowi, barwiąc niebo na ciepły odcień różu. Łany przekwitłej lawendy dają oszałamiający zapach, który wciąż, nieodmiennie kojarzy mi się z podróżami. Dalekie i bliskie podróże towarzyszyły nam, twórcom „Lawendowego Domu”, przez cały okres przygotowań jesiennego wydania.

O tych dalekich przeczytacie w felietonie Celiny Małgorzaty Dziedziny, która czaruje nas niezwykłymi opowieściami. Tym razem popłyniemy wraz z nią w daleki rejs, by przekonać się, czy łatwo jest spełnić marzenie o słodkim lenistwie na wakacjach.

Za sprawą skromnego człowieka, który przybył do nas z dalekich Himalajów, przeniesiemy się w kulinarną podróż, pełną niezwykłych smaków i aromatów. Przepisy na dania, które pobudzą Wasze zmysły znajdziecie w „Temacie Numeru”.

Bliskie podróże są w zasięgu ręki. Czasa-mi kilkadziesiąt kilometrów wystarczy, by przenieść się w świat spełnionych prag-nień. Tak stało się z ekipą reporterską, która wyruszyła, by zrealizować materiał o chlebie i nieoczekiwanie odkryła, że chleb powszedni, ten najprostszy, zwykły, może stać się sposobem na życie.

Czasem podróż w głąb siebie daje zaska-kujące wyniki. Oto nagle, nie wiedzieć skąd, przychodzi myśl, by zrobić coś

niezwykłego, dla siebie. Włóczka we wprawnych dłoniach staje się wyrazem osobowości, pomysłem na życie, wierną towarzyszką. Koniecznie zajrzyjcie do rubryki „Pomysł na...”, a przekonacie się, że przedstawione tam prace udowadniają, jak niezwykła może być ludzka wyobraź-nia, wystarczy tylko spojrzeć w głąb siebie.

W jesiennym wydaniu „Lawendowego Domu” pojawia się nowa rubryka. „Męskie gotowanie” oddajemy w męskie władanie i z ciekawością czekamy, co z tego wyniknie. Tym razem skończyło się na niespodziewanym obiedzie dla dziesieciu osób, nie licząc psa. Było głośno, wesoło i bardzo smacznie. Dziękujemy!

Oto za chwilę jesienny numer „Lawendowego Domu” trafi w Wasze ręce. Mam nadzieję, że lektura będzie dla Was inspiracją do dalekich i zupełnie bliskich podróży. Na przekór słocie i jesiennej sza-rudze, życzę Wam dużo słońca. Wystarczy wnikliwie spojrzeć w głąb siebie.

Lawendowy Dom otwiera drzwi

4 Lawendowy Dom 2011

Page 5: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4
Page 6: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Alexei Sidelnikov

Pochodzi z miasta Lenina – Ulia-nowska. Grafik z wykształceniem fotograficznym, miłośnik dobrej muzyki, dizajnu i kuchni. Wiecznie zatopiony w pracy, dlatego stara się prowadzić zdrowy tryb życia. Lubi drobne przyjemności i ceni spontaniczność.sidelnikov.pl

Lawendow y Dom współtworzą...

Lubomir Lipov

Fotograf z zamiłowania i wykształ-cenia. Jego zdjęcia pojawiają się w prasie, książkach i reklamach na całym świecie, a reprezentuje go największa agencja z branży food photography – STOCK FOOD, a także Food Centrale, Profimedia, ISTOCK i Getty Images. W ubiegłym roku wziął udział w drugiej edycji Międzynarodowe-go Festiwalu Fotografii Kulinarnej (Festival International de la Pho-tographie Culinaire) w Paryżu, jako przedstawiciel Bułgarii i Polski. Prywatnie mąż Beaty i tata ich trzech córek.

Agnieszka Hermann

Od 5 lat prowadzi bloga kulinarne- go, z mocnym akcentem na pie-czenie chleba i podróże dla smako-szy. Z zawodu jest lekarzem, spec-jalizuje się w chorobach wewnę-trznych i nefrologii. Rodowita gdańszczanka, od 10 lat mieszka-jąca w Portugalii. Tutaj pracuje i ciągle poznaje kulturę Półwyspu Iberyjskiego. Tęskni jednak za Pol- ską i stara się w kraju jak najczęś-ciej bywać. Wielbicielka literatury historycznej i fantasy, nałogowo kolekcjonuje książki (nie tylko ku-charskie). Jej hobby, poza oczy-wiście kulinariami, to podróże, fotografia i narty. Te ostatnie trzy pasje dzieli z mężem Maciejem i synem Łukaszem.kuchnianadatlantykiem.com

Beata Lipov

Pisze, gotuje, wymyśla, planuje, organizuje, wychowuje. Wciąż w biegu, choć jeszcze bez zadysz-ki. Autorka książek kulinarnych, poradników, założycielka bloga „Lawendowy Dom... od kuchni”. Tym razem otwiera drzwi Lawendowego Domu bardzo szeroko i zaprasza serdecznie.

Kornelia Bułanow

Początkujący fotograf, hobbisty-cznie stylistka oraz grafik. Uwiel-bia klasykę w postaci Helmuta Newtona, Richarda Avedona, ale także wariacje Davida LaChapelle’a oraz Tima Walkera. Wielbicielka karmelowego caffe latte, bywalczyni miejsc niebanal- nych. Prywatnie zakochana w swo- im narzeczonym, psie i kocie.korabulanow.blogspot.com

Agnieszka Kręglicka

Agnieszka Kręglicka – warszawska restauratorka. Wraz z bratem Marcinem prowadzi sześć restau-racji: meksykańską El Popo, grec-kie tawerny Meltemi i Santorini, włoską Chianti, Piątą Ćwiartkę na Zamku Królewskim, bistro-księ-garnię Opasły Tom PIW-u oraz zabytkową Fortecę. Ekspert w dziedzinie kulinariów i żywienia. Autorka książek kulinarnych oraz programu telewizyjnego „Para w kuchni” dla Kuchni TV. Felieto-nistka „Wysokich Obcasów” oraz miesięcznika „Dziecko”. Członkinii propagatorka Slow Foodu.

Tomasz Skorupa

Z wykształcenia hotelarz. Obsesyj-ny łakomczuch i obżarciuch. Po godzinach gotuje, fotografuje, rysuje, maluje. Marzy o wydawa-niu książek kucharskich. Wciąż poszukuje swojego miejsca na Ziemi i kompromisu w odpowiedzi na pytanie mieć czy być?weekendwkuchni.blogspot.com

Jędrzej Radzikowski

Z wykształcenia niedoszły ekono-mista. Uzależniony od kuchni i gotowania. Studiował między innymi na uniwersytecie w Bolonii, gdzie poza wykładami uczestni-czył w wielomiesięcznym kursie dla kucharzy. Miłośnik dalekich i smacznych podróży, kawy es-presso i nieskrępowanego relak-su. Amator tatara wołowego, miłych rozczarowań w polskich restauracjach i niezawracania sobie głowy cholesterolem. Jeden z niewielu członków Slow Food Polska, który nie gardzi hamburgerem. Świeżo upieczony motocyklista, żeglarz, ratownik, gawędziarz. W chwilach wolnych zajmuje się dystrybucją urządzeń KitchenAid w Polsce.6 Lawendowy Dom 2011

Page 7: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Karolina Kisielińska-Tomczakdietetyk

Promuje dietę śródziemnomorską jako profilaktykę chorób cywiliza-cyjnych. Swoim pacjentom oferuje wsparcje i pomoc w podtrzymaniu motywacji. Pracuje również z dzieć-mi i młodzieżą. Do każdego zada-nia podchodzi z niezwykłym zaan-gażowaniem. Uosobienie taktu i delikatności. Prywatnie miłośnicz-ka teatru, filmu oraz koncertów jazzowych w kameralnych klubach.karolinia.pl

Paulina Martela

Redaktor, korektor, miłośniczka słów pisanych, sennych rytmów i żywiołowych tańców. Czytając książkę, w myślach przestawia przecinki i święcie się oburza na literówki. Czasami jednak n i e czyta, a podróżuje, spaceruje lub sadzi rośliny.

Katarzyna KostiukSylwester Kędzierski

Re-forma to firma, która zajmuje się rewolucjami meblowymi i wnętrzarskimi. Kreujemy nowe meble według własnego projektu, ale również odnawiamy te, które na pierwszy rzut oka wydają się już bezwartościowe. Nasze pro-dukcje wypożyczamy do kreacji scenografii, zaaranżowania sesji zdjęciowych i pokazów. Nasza praca jest naszą pasją, co spra-wia, że nie ma dla nas ograniczeń. Dzięki kreatywności, doświadcze-niu i zaangażowaniu jesteśmy w stanie sprostać nawet najtrud-niejszym zadaniom. re-forma.waw.pl

Małgorzata Dzięgielewska

Kulinarna blogerka. Z zapałem miesza w garnkach, piecze i gotuje. Z zawodu architekt, z zamiłowaniem wykonujący swoją pracę. W wolnych chwilach, hobbystycznie – fotograf amator. Trudno oderwać ją od obiektywuaparatu. Nałogowo czyta książki, jeździ na rowerze, uwielbia górskie wycieczki, kawę i lody. W domu po prostu mama dwójki dzieci i żona, która próbuje wszystkie swoje obowiązki i pasje zmieścić w zbyt krótkiej dobie.pieprzczywanilia.blogspot.com

Barbara Błaszczyk

Absolwentka studiów na Wydziale Ogrodniczym UR, ze specjalizacją roślin ozdobnych. Autorka licz-nych publikacji prasowych, zdjęć, audycji radiowych dotyczących roślin i florystyki oraz bloga Laboratorium Flory, na którym pokazuje swoje rozmaite pasje oraz inspiracje. Obecnie zajmuje się projektowaniem zieleni (przede wszystkim dekoracjami ślubnymi), w ktore wkłada całe swoje serce.floraservice.blogspot.com

Kazimierz Niciński

Dziennikarz, publicysta zajmują-cy się problematyką społeczną. Ostatnio fascynuje się ochroną zabytków i dziedzictwa narodo-wego. Ekspert i konsultant w dziedzinie ochrony zabytków w sytuacjach nadzwyczajnych zagrożeń. Współautor książek „Misja w ruinach Babilonu” oraz „Misja Babilon”, autor i współ-autor poradników o planowaniu ochrony zabytków. Opublikował wiele artykułów na temat zasad ochrony zabytków na łamach fachowych pism, m.in. „Ochrona Zabytków” i „Spotkania z Zabyt-kami”. Redaktor „Biuletynu Pol-skiego Komitetu Doradczego” i „Informatora Polskiego Komite-tu Narodowego Błękitnej Tarczy” oraz kwartalników „Saper”i „Piłsudczyk”.zabytkomania.blogspot.com

Celina Małgorzata Dziedzina

Fotografik pasjonat; uzupełnia swoje zdjęcia pisaniem. Z zamiło-wania stylistka. Zafascynowana kulturą tybetańską i buddyzmem. Swoje życie dzieli między dwie pasje – podróżowanie i prowadze-nie oryginalnego Bed & Breakfast „Villa Toscana” w Murzasichlu. W sercu Tatr wraz ze swoim mężem stworzyła Toskanię, którą czuć we wnętrzach, klimacie i kuchni. Dla podróży porzuciła karierę kor-poracyjną. Żyje według własnego credo. villatoscana.pl

7 Lawendowy Dom 2011

Page 8: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

SPECJALNOŚĆLawendowego

Domu

TEKST BEATA LIPOV ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV

TikwenikJesienny przysmak rodem z Bułgarii, w prawdziwie domowej wersji. Ręcznie wałkowane ciasto, dyniowy farsz wzbogacony dodatkiem prażonych orzechów i cynamonu. Od lat nasz numer jeden w Lawendowym Domu!

8 Lawendowy Dom 2011

Page 9: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST BEATA LIPOV ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV 38 Lawendowy Dom 2011

NADZIENIE:1 kg dyni3 łyżki cukrułyżka mielonego cynamonu garść obranych orzechów włoskich 100 ml olejucukier puder do oprószenia

CIASTO:200 g mąki pszennej typ 500łyżka olejułyżka octu jabłowegoszczypta soli

Przygotowanie domowych kori za banica, popularnego w Bułgarii cieniutkiego ciasta z mąki i wody, znanego w Grecji pod nazwą filo, a w Turcji yufka, może wydawać się karkołomne.

Przyznaję, że sama korzystam najczęściej z wersji kupnej, lecz jeśli mam ochotę na coś wyjątkowego, sięgam po prostu po cienki wałek, mąkę i zaczynam zabawę. Pokażę Wam sposób najprostszy, stosowany z powodzeniem przez wiele kobiet w krajach bałkańskich. Trudną sztukę rozciągania ciasta zostawimy sobie na inną okazję.

Mąkę przesiać do miski. Dodać olej, ocet i sól oraz tyle ciepłej wody, by powstało dość twarde, zwarte ciasto. Wyrobione ciasto owinąć folią spożywczą i zostawić na pół godziny. Następnie podzie-lić na 4 części. Dwie zostawawić pod przykryciem, aby zabezpieczyć przed wysychaniem. Trzecią część ciasta uformować w dłoniach w płaski placek, ułożyć na posypanej mąką stolnicy i rozpocząć wałko-wanie. Najlepiej używać do tego cienkiego, długiego wałka. Wałkować od środka w kierunku brzegów, kształtując ciasto w okrąg. Wbrew pozorom nie jest to trudne, wymga jedynie nieco cierpliwości i uwagi. Gotowy płat ułożyć na rozłożonej na blacie ściereczce. Ciasto ma być tak cienkie, że wzór na ścierce powinien przez nie prześwitywać. Podobnie postąpić z pozostałymi kawałkami.

Orzechy podpiec na suchej patelni, aż zaczną wydzielać kuszące zapachy. Dynię zetrzeć na tarce o dużych oczkach i poddusić na małym ogniu pod przykryciem, aż będzie miękka. Na samym początku warto do garnka dodać ze 2 łyżki wody, żeby dynia się nie przypaliła. Gdy jest miękka, zdjąć pokrywkę i odparować nadmiar płynu. Do dyni dodać cukier i cynamon. Orzechy dość grubo posiekać. Płat ciasta skropić olejem, posypać równomiernie czwartą częścią orzechów, posmarować farszem i zrolować. Układać w okrągłej formie wysmarowanej olejem, zaczynając od środka i zawijając jak ślimaka. Kontynuować do wyczerpania składników. Całość polać pozostałym olejem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 190ºC i piec ok. 35 minut. Deser powinien być złocisty. Po przestudzeniu posypać cukrem pudrem.

Page 10: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST I ZDJĘCIA AGNIESZKA HERMAN10 Lawendowy Dom ❀ 2011 TEKST I ZDJĘCIA AGNIESZKA HERMAN

AGNIESZKA HERMANN

10 Lawendowy Dom 2011

Page 11: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

AGNIESZKA HERMANN

Jesień to nostalgiczna pora. Udręczona upała-mi zieleń żółknie, rudzieje i brązowieje. Sady i ogrody powoli pustoszeją, ogołacane przez za-

pobiegliwie gospodynie, i całe ich bogactwo ląduje w kuchniach i spiżarniach. Robi się coraz chłodniej, dni są już krótsze i zaczynamy mieć ochotę na cięż-sze, kojące, domowe przysmaki. A cóż jest lepsze-go na powitanie jesieni niż pachnące cynamonem drożdżowe ciasto, wyjęte prosto z pieca? Ta aroma-tyczna przyprawa bardzo kojarzy mi się z obecną porą roku, chyba dlatego, że tak świetnie pasuje do późnych owoców – jabłek, śliwek, gruszek czy pigw. Cynamonowe poduszeczki drożdżowe to kwintesencja „comfort food”, nazywanego też bardziej swojsko „je-dzeniem na pocieszenie”. Nie ma przecież nic lepszego na poprawę humoru niż przywołujące wspomnienia z dzieciństwa i pachnące domowym zaciszem potrawy.

Odrywane maślane bułeczki, lekkie i puszyste jak poduszki, obtaczane są w cynamonowym cukrze i pie-

czone w tortownicy. Niezwykle łatwo je zrobić. Tym razem nie potrzebujemy żadnych zakwasów, kamieni do pieczenia, ani skomplikowanych technik piekarni-czych. Nasze poduszeczki to zwykłe ciasto drodżowe, wzbogacone jajkiem, masłem i odrobiną cukru. Cały urok tkwi w formowaniu kuleczek, zanurzaniu ich w roztopionym maśle i obtaczaniu w mieszance cukru i cynamonu. Pieczemy je w tortownicy. Gdy urosną, pięknie się połączą, ale będziemy mogli wygodnie oderwać każdą wybraną bułeczkę. Przypominają mi one trochę tradycyjne buchty, tyle że mają nad nimi przewagę pod postacią chrupiącej cynamonowej sko-rupki.

Znakomite na śniadanie lub podwieczorek. Można je smarować masłem lub jeść z konfiturami. Ja je jednak najbardziej lubię bez niczego, jedynie w towarzystwie szklanki zimnego mleka. Powitajmy więc radośnie jesień w cukrowo-cynamonowym obłoku aromatów unoszących się z naszej prywatnej piekarni.

Page 12: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

12 Lawendowy Dom ❀ 201112 Lawendowy Dom ❀ 2011

Cynamonowe poduszeczki drożdżowe

tortownica o średnicy 25 cm175 ml mleka1 duże jajko30 g (2 łyżki) masła1 g (⅛ łyżeczki) soli40 g (3 łyżki) cukru325 g (2 i ⅓ szklanki) mąki4 g (1 i ¼ łyżeczki) suszonych drożdży instant100 g (⅔ szklanki) białego lub jasnego brązowego cukru1,5 g (½ łyżeczki) mielonego cynamonu

METODA MANUALNA:Mleko wlać do rondelka, wsypać cukier i wrzucić do niego masło. Lekko podgrzać, aż masło się rozpuści, a mleko będzie letnie. Dodać jajko, sól i lekko roztrzepać. Mąkę w dużej misce wymieszać z solą i drożdżami. Zrobić zagłębienie w mące i dodać płynne składniki. Wyrabiać, aż ciasto będzie miekkie i sprężyste. Zostawić przykryte do wyrośnięcia aż podwoi objętość ok. 1 godziny.

MASZYNA DO CHLEBA:Nastawić na cykl wyrabiania ciasta, dodając składniki według instrukcji. Ciasto ma utworzyć w maszynie mięciusieńką sprężystą kulę. Pozostawić ciasto w maszynie do zakończenia cyklu (ok. 1 godziny rośnięcia ciasta).

NASTĘPNIE:Tortownicę wysmarować masłem i wysypać bułką tartą. Wymieszać cukier z cynamonem i wsypać do małej miseczki. Masło roztopić i wlać do innej miseczki.

Wyjąć ciasto na wysypany mąką blat. Lekko spłaszczyć dłońmi i uformować kulę. Podzielić na ok. 16 równych części (po ok. 35–40 g) i uformować z nich małe kulki. Zanurzać każdą w rozpuszczonym maśle, a następnie obtaczać ze wszystkich stron w cukrze z cynamonem. Układać w jednej warstwie w tortownicy, tak aby było między bułeczkami odrobinę przestrzeni (powinny się jednak nieco stykać, jak urosną – połączą się, a po upieczeniu będzie je można fajnie odrywać). Zostawić do ponownego rośnięcia do podwojenia objętości, na mniej więcej 30 minut. W tym czasie nagrzać piekarnik do 190ºC. Piec przez ok. 25–30 minut. Jeśli pieczemy z brązowym cukrem, może być konieczne przykrycie tortownicy pod koniec folią aluminiową, aby poduszeczki się zbytnio nie zrumieniły.

12 Lawendowy Dom 2011

Page 13: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Willa Lawendaul. Słoneczna 1257-350 Kudowa Zdrójkom: +48 784 075 125tel: +48 748 661 079fax: +48 748 661 079e-mail: [email protected]

W 2010 roku nasz obiekt zajął I miejsce w kategorii pensjonatów w ogólnopolskim konkursie “Hotel Przyjazny Rodzinie”

Zapraszamy do Willi Lawenda

Magicznego miejsca, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Stuletni dom i bogata w atrakcje okolica

z pewnością są warte odwiedzenia.

Oferujemy:- 47 miejsc w wygodnych i stylowych pokojach 1-, 2-, 3- oraz 4-osobowych

- przepyszne śniadania w formie szwedzkiego stołu- saunę i kameralną salę kominkowa z biblioteczką

i grami planszowymi- dla najmłodszych: salę zabaw, gry i zabawki

- dla rodziców najmłodszych: łóżeczka dla niemowląt, foteliki, naczynka, wanienki, podgrzewacze

- rowery, sanki, kijki Nordic Walking do wypożyczenia na miejscu- przepiękny ogród z małym placem zabaw

- monitorowany parking

Page 14: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

AGNIESZKA KRĘGLICKA

14 Lawendowy Dom 2011

Page 15: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

T o opaczny efekt sukcesu rynko-wego. Chleby, sery, wędliny, przygotowane pieczołowicie,

szybko stają się przebojami. Gdy popyt rośnie, producent chce go zaspokoić, aby temu sprostać, musi zwiększyć produkcję. I często, niestety, robi to kosztem jakości. Uderzającym przykładem takiej zmiany są ostatnio sery korycińskie. Dojrzewające, wiej-skie sery z Podlasia podbiły Warszawę. Ale ser, który kiedyś dawał się długo przechowywać i z czasem nabierał głębi i szlachetności, teraz na drugi dzień gorzknieje i staje się oślizgły. Producenci kupują byle jakie mleko i byle jak je przerabiają, a żeby pokryć niedostatki, dodają przypraw. Dziś śmietankowy koryciński występuje w sześciu wersjach smakowych i z oryginałem mało ma wspólnego. Podobnie mogło się zdarzyć z kieł-basą lisiecką. Specjalność masarzy z podkrakowskiej wsi Liszki, gruba kiełbasa, o plasterkach średnicy pięciu centymetrów, zwinięta w charaktery-styczny wianek, szybko zyskiwała na rynku dobrą renomę. Zachwycał się nią papież Jan Paweł II, królowała w krakowskich delikatesach. Nie trzeba było długo czekać, by nazwa „lisiecka” pojawiła się przy tańszych imitacjach. To wzbudziło bunt Staszka Mądre-go, masarza, dla którego tradycyjna receptura lisieckiej to rzecz uświęcona rodzinną tradycją. Skrzyknął kolegów z okolicy i postanowili założyć konsor-cjum producenckie, stojące na straży jakości. Sami narzucili sobie wyśrubo- wane normy i zgłosili produkt do

nadania europejskiego znaku, chronią-cego regionalne specjalności. Dziś, by kiełbasa mogła nazywać się „lisiecką” musi być zrobiona z szynki wieprzowej, pokrojonej ręcznie w grube kawałki, związanej „klejem” z karkówki, zmie-lonej z czosnkiem, pieprzem i solą. Kiełbasa musi być wędzona odpowied- nim drewnem i powoli dojrzewać. I wolno ją produkować wyłącznie w gminach Liszki i Czernichów, gdzie wieki wcześniej powstała jej receptura. Wyśmienite wędliny Staszka otrzymały rekomendację Slow Food Polska, nim kiełbasa lisiecka stała się oficjalnym produktem z „chronionym oznacze-niem geograficznym” i odpowiednim unijnym znaczkiem. I bez niego Sta-szek nie pozwoliłby sobie na fuszerkę. Zwierzył się niegdyś mojemu mężowi, że kiedy budzi go w nocy bezsenność, to idzie wtedy do masarni... popatrzeć na kiełbasy. I kiedy smakuje się wędli-ny od Staszka, to czuć, że on w swoją pracę wkłada serce i jest z niej dumny. Lisiecka idealnie wpisuje się smakiem w klasyczny wzór wędlin polskich. Dobrze uwędzona, kusi błyszczącą, brązową skórką, kruchym, pełnym dorodnych kawałków szynki środkiem, wyraźnym czosnkowym aromatem. Jest idealna z żytnim chlebem i kiszo-nym ogórkiem, sprawdza się też w bardziej złożonych kompozycjach. Kosztuje 49,50 zł za kilogram (www.ekozakupy24.pl). To sporo, ale w przy-padku jedzenia, kryterium ceny nie może być decydujące. Tu najważniejsza jest jakość.

Zdarza się to powszechnie. Odkrywamy wyśmienity produkt, zachwyca-my się nim, dołączamy do listy zakupów, by któregoś dnia nieoczekiwanie stwierdzić, że to już nie to, że jego smak się zmienił, ewidentnie zepsuł. Sprawdzamy skład na etykiecie i z niedowierzaniem zauważamy „E”lementy, których dawniej być nie mogło.

WARTO ZAJRZEĆ

www.slowfood.plwww.slowfoodwarszawa.ning.comwww.slowfoodfoundation.org

AGNIESZKA KRĘGLICKA

Kiełbasa lisiecka

TEKST AGNIESZKA KRĘGLICKAZDJĘCIE LUBOMIR LIPOV

Zapiekanka z kiełbasą lisiecką

200 g mąki80 g masła70 ml zimnej wodyłyżka czarnuszkiszczypta soli300 g kiełbasy lisieckiej2 cebule2 jajka½ szklanki śmietany 18%½ łyżeczki kminkuolej do smażenia

Mąkę z solą przesiać na stolnicę. Dodać posiekane masło, czarnuszkę i rozetrzeć je z mąką na kruszonkę. Dolać wodę, za-gnieść ciasto, uformować je w kulę, owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez ok. 30 minut. Kiełbasę i cebulę po- kroić na plasterki. Na patelni rozgrzać olej, podsmażyć na złoto kiełbasę, przełożyć na talerz, a następnie na tym samym tłuszczu usmażyć na złoto cebulę. Doprawić ją solą i kminkiem.

Ciasto rozwałkować na okrągły placek grubości ½ cm. Przełożyć go na blachę. Na cieście ułożyć nadzienie, zostawiając ok. 2 cm brzegu. Pierwszą wyłożyć cebulę, następnie kiełbasę. Brzeg ciasta zawinąć do środka. Piec w piekarniku nagrzanym do 190ºC przez ok. 45 minut.

Page 16: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST KATARZYNA KOSTIUKREALIZACJA KATARZYNA KOSTIUK, SYLWESTER KĘDZIERSKIZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV

KATARZYNA KOSTIUKSYLWESTER KĘDZIERSKI

Page 17: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

1 Pierwszym krokiem przy renowacji mebla jest zdjęcie starej tapicerki i oczyszczenie drewna. Jest to czasochłonne i mało

wdzięczne zajęcie, jednak mogę zapewnić, że później będzie już tylko lepiej. Pracę zaczynamy od usunięcia starych gwoździ tapi-cerskich i zszywek. Po ich podważeniu za pomocą śrubokręta wy-ciągamy je kombinerkami.

2 Kolejnym krokiem jest usunięcie starego materiału, gąbki i pasów tapicerskich, tak by została goła konstrukcja. Wszel-

kie powłoki pozostające na drewnie możemy usunąć za pomocą środka do tego przeznaczonego (dostaniemy go w każdym skle-pie budowlanym). Środek należy nałożyć na drewno za pomocą pędzelka, odczekać parę minut i ściągnąć za pomocą szpatułki. Jeśli w drewnie jest wiele zakamarków, dobrze jest wyszczotkować całość szczotką miedzianą. Po takim oczyszczeniu pozostaje tylko

przetrzeć konstrukcję papierem ściernym o gramaturze 80, a na- stępnie 160 i mebel jest gotowy do malowania.

3 Aby nadać barwy meblowi najlepiej użyć farby akrylowej przeznaczonej do drewna. Farbę nanosimy równomiernie

miękkim pędzlem.

4 Po skończeniu „brudnej” roboty jesteśmy gotowi do budowania siedziska. Zaczynamy od przymocowania pasów tapicerskich

i gąbki (dostępnych w każdym sklepie tapicerskim). Używamy do tego zszywacza, tzw. takera. Przybijamy pas z jednej strony i prze-ciągamy jak najbardziej napięty na drugą stronę. Nadmiar odcina-my. Czynność powtarzamy aż do uzyskania szachownicy.

5 Następnie wycinamy gąbkę o wielkości naszego siedziska i rów-nież przybijamy brzegi takerem.

6 Ostatnim krokiem jest przybicie materiału obiciowego. Po wymierzeniu potrzebnej ilości tkaniny przybijamy ją za po-

mocą takera, podwijając pod spód jej nadmiar. Po równomiernym naciągnięciu i jej przybiciu z każdej strony można udekorować rant dekoracyjnym sznurkiem dostępnym w każdej pasmanterii. Sznu-rek można przymocować za pomocą kleju na gorąco bądź takera.

Po wykonanej pracy pozostaje nam już tylko podziwiać i cieszyć się naszym meblem w nowej postaci :)

POTRZEBNE RZECZY:material obiciowy, gąbka tapicerska, pasy gumowe, sznurek do wykończeń, akrylowa farba do drewna, środek do usuwania powłok, pa-pier ścierny, szczotka miedziana, pędzel, taker, zszywki, klej na gorąco, pistolet, śrubokręt, kombinerki.

Page 18: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Fartuszek Martha Green Gate – 89 złwww.wonderhome.pl

Retrokuchnia

18 Lawendowy Dom 2011

Page 19: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Porcelanowy kubek z zaparzaczem – 38 złwww.formdeco.com Fromageries plakaty – 78 zł

www.allposters.pl

Puszka vintage – 27 złwww.freshhome.pl

Misa do sałatek Wendy Green Gate – 132 złwww.wonderhome.pl

Wykonane ręczne sito – 45 złwww.camomille.pl

Ręcznie malowany wieszaczek – 50 złwww.formdeco.com

Pojemnik Utility Cream – 99 złwww.bellemaison.pl

Waga kuchenna – 177 złwww.redonion.pl

Cyferki – 39 złwww.freshhome.pl

Page 20: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Słoik szklany – 13 złwww.freshhome.pl

Pojemnik cermiczny w kształcie muffinka – 69 złwww.brocante.pl

Zestaw koszy Sense&Flair – 194 złwww.scandidecor.pl

Nożyczki Retro – 12 złwww.bellemaison.pl

Podkładka pod talerz Kristine blue Green Gate – 49 złwww.wonderhome.pl

Miseczki miarki (3 sztuki) – 45 złwww.zpotrzebypiekna.com

Kosz druciany wiszący – 109 złwww.scandidecor.pl

Page 21: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Koszyczek na jajka – 61 złwww.camomille.pl

Zestaw kuchenny Matilda Melaminewww.zarahome.com

Średnie naczynie do zapiekania z serii Włoska Ceramika – 179 złwww.zpotrzebypiekna.com

Zestaw puszek Cakes – 62 złwww.bellemaison.pl

Rękawiczki kuchenne vintage

z kokardką – 59,90 złwww.sklep.furnicouture.eu

Tabliczka na drzwi – 18 złwww.brocante.pl

Szczotka kuchenna Retro – 20 złwww.bellemaison.pl

Page 22: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Kolor to życiowa filozofia Bożeny Wiślickiej i Marcina Witkowskiego.

Razem stworzyli pracownię ceramiczną BMW – miejsce, gdzie powstają przedmioty

artystyczne o codziennym przeznaczeniu. Nasycone barwy, których próżno szukać

w szarej rzeczywistości łączą się idealnie z surową formą gliny. Ich pracownia to

miejsce, które od dawna widnieje na mapie najciekawszych zakątków sztuki użytkowej.

Po prostu trzeba tam wpaść.

Page 23: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4
Page 24: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST KAZIMIERZ E. NICIŃSKI ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV

KAZIMIERZ E. NICIŃSKI

Sabatnik i babciny przepis na chleb…

24 Lawendowy Dom 2011

Page 25: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

AGNIESZKA GAJDA–SOKOŁOWSKA

W szystko zaczęło się nieomal jak w baśni… Od marzenia o paj-dzie prawdziwego wiejskiego chleba, jaki piekły babcia,

a później mama w domu rodzinnym. Pamięć zmysłów przechowuje do dziś ten magiczny za-pach i smak z czasów dzieciństwa oraz ciepło chrupiącej brązowobrunatnej skórki. Mama żegnała chleb znakiem krzyża, nim napoczęła nowy bochen… Taki obraz stanął mi pewnego dnia przed oczyma – wspomina Agnieszka Gajda-Sokołowska – I najzwyczajniej w świecie postanowiłam samodzielnie upiec chleb. Było to niedługo po tym, jak wyszła za mąż i wy-

prowadziła się od mamy. Opuściła rodzinny Wypychów koło Zelowa i bez żalu rozstała się z pracą w wyuczonym zawodzie dyplomowa-nej krawcowej. Idąc za głosem serca, wraz z mężem Jarosławem Sokołowskim osiadła na jego dziesięciohekta-rowym gospodarstwie agroturystycznym w Stoczkach Porąbkach. Dom teściowej, położo-ny w małej wiosce po-śród pól i lasów, stał się dla młodych enklawą ciszy i spokoju. I kto by pomyślał, że zaledwie

trzydzieści kilka kilometrów na północny wschód od Wypychowa i piętnaście kilometrów na południe od Pabianic w łódzkiem, gdzie się poznali z mężem, znajdą odpowiedni klimat do pracy i spełniania skrywanych pragnień.

Mogła bez kłopotów odwiedzać mamę Cecylię Gajdę i przywozić od niej świeży chleb pieczony w sabatniku, który, tak jak dawniej, wypiekała raz w tygodniu. Nie lubiła jednak chodzić na skróty, ambicja i chęć pokazania, że potrafi sobie radzić, wzięły górę…

Kiedy mąż zajmował się gospodarstwem, troszcząc się o uprawy i hodowlę skromnego inwentarza zwierząt domowych, do którego należą koń, stadko rasowych owiec, króliki i kilka dorodnych świnek, nie licząc psów i ko-

tów, Pani Agnieszka myślała o pracy dającej jej możliwość kontaktu z ludźmi i przysparzającej korzyści domowi. Wtedy właśnie postanowiła spróbować tego, co wydawało się jej naturalną koleją rzeczy: przenieść tradycyjny wypiek chleba wiejskiego, oparty na przepisie babci, w nowe warunki. Teściowej, Józefie Sokołow-skiej, którą pasjonuje uprawianie ekologiczne-go warzywniaka i niedużego ogródka, pomysł przypadł do gustu. Udostępniła synowej swój własny piec chle-bowy, który, choć używany tylko od czasu do czasu, nadal był sprawny i po przeczyszczeniu nadawał się do wypieku. Konstrukcją przypo-minał nawet babciny szabaśnik w rodzinnym domu i też pamiętał dawne czasy, kiedy jeszcze mama pani Józefy piekła w nim sześć bochen-ków chleba jednorazowo.

– Pierwszy wypiek, jak sobie przypomi-nam, udał się nad wyraz – Uśmiecha się moja rozmówczyni na to wspomnienie. Sprawdziła się stara receptura babci, niezawodny okazał się też szabaśnik opalany drewnem. Chleb, zrobiony na zakwasie, z żytniej mąki z niewiel-kim dodatkiem mąki pszennej, wody, mleka, nasion słonecznika, maku i soi oraz przypra-wiony solą i cukrem smakował domownikom wybornie. I chociaż staraliśmy się tę piekar-niczą próbę utrzymać w tajemnicy, to jakoś się wydało i trzeba było podzielić się nowym domowym produktem z sąsiadami. Oczywi-ście gratulacji nie było końca, ale pojawiły się także pierwsze zamówienia… I tak to jakoś się zaczęło. Można powiedzieć, że znalazłam swój sposób na życie…

Page 26: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Piekarnia z prawdziwego zdarzeniaW ciągu kilku lat zbudowali z mężem dom i piekarnię z prawdziwego zdarzenia. Od siedmiu lat pani Agnieszka zarządza firmą piekarniczą „Prawdziwy chleb”, wprawdzie niezbyt dużą, ale własną. I, co najważ-niejsze, chleb wypiekany w trzech piecach, ogrzewanych drewnem olchowym lub brzozowym, jest prawdziwym wiejskim chlebem żytnim na zakwasie…

Aby się o tym przekonać, po ponad dwóch godzinach jazdy ze stolicy, nie bez kłopotów z odnalezieniem ukrytej pośród sielskiego pejzażu wioski Stoczki Porąbki, docieramy z ekipą „Lawendowego Domu” na miejsce. – Czujecie ten zapach? – zwraca się do mnie i fotoreportera Lubomira Lipova naczelna internetowego kwartalnika Beata Lipov. Rzeczywiście, ledwie wysiedliśmy z samochodu i już na podwórku czuje się dyskretny zapach chleba… Kiedy właścicielka firmy, sympatyczna młoda kobieta, wita nas ciepłym uśmiechem w swym małym królestwie, wydaje się, jakby emanował na wszyst-kich nastrój pogody i wewnętrznej radości. Jej dumą jest też kilku-nastoletni syn Hubert, którego przedstawia. Młodzieniec, zapalony żeglarz, który kształci się w liceum ekonomicznym w Pabianicach, ma zamiar pójść w ślady mamy.

Szybko znajdujemy porozumienie z domownikami i wymieniając wrażenia z podróży oraz pierwsze spostrzeżenia o przyjaznym oto-czeniu, spośród przedstawionej propozycji spędzenia wizyty w gospodarstwie wybieram na początek obiekt, przed którym stoimy: cel podróży…

Piekarnię pamiętam z dzieciństwa jak przez mgłę. W pomieszcze-niu panował półmrok i było bardzo ciepło, piekarze w ciągłym ruchu, w białych spodniach i fartuchach oraz wysokich białych czepcach i drewnianych trepach na bosych stopach. Jedni miesili ciasto i for-mowali bochenki, ciągle posypując stół mąką, a inni wyjmowali chleb z pieca, po kilka bochenków naraz, taką długą drewnianą szuflą… Robili to tak sprawnie jak żonglerzy w cyrku… Ludzie czekali na swo-ją kolejkę w milczeniu i podziwiali… Wtedy, w mrocznych latach pięć-dziesiątych, chodziło się po chleb prosto do piekarni, bo w sklepach państwowych go przeważnie brakowało. Sytuację ratowały prywatne piekarnie, których w mieście było kilka. Wypiekały chleb z mąki, tak zwanej przydziałowej, a gdy jej zabrakło, to z powierzonej przez młynarzy i bogatych chłopów posiadających mąkę z własnego ziarna…

Szefowa, jak nazywają uroczą właścicielkę piekarze (słów „urocza właścicielka” pierwsza użyła naczelna), przedstawia mi trzech mło-dych mężczyzn. (Znajdujemy się w bardzo ciepłym pomieszczeniu Ciastowni, o czym dowiaduję się z tabliczki na drzwiach). Po chwili dodaje, że zatrudnia ich od dość dawna, bo są prawdziwy-mi piekarzami i ludźmi pracowitymi oraz wesołymi, a takim można zaufać. Przywitawszy się, pytam ubranych na biało pracowników, jak odróżnić prawdziwych piekarzy od tych, którzy prawdziwymi nie są… I wzbudzam tym pytaniem radosny śmiech…

Page 27: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Powołanie do zawodu– Bo widzi pan – próbuje wyjaśnić Przemysław Owczarek,

który jak się okazało, przybył tutaj do pracy aż spod Złocieńca na Pomorzu Zachodnim – ja lubię swój zawód, ale żeby być prawdzi-wym piekarzem, trzeba mieć do piekarstwa powołanie. A tego się nie wie, to się czuje…

– To prawda, Przemek dobrze mówi – dodaje Mariusz Bechler, już żonaty, który zawodu piekarza uczył się, podobnie jak trzeci z nich, Andrzej Kowaliński, w Pabianicach. – Starzy instruktorzy piekarnictwa mówili nam, że prawdziwym piekarzem może być tylko osoba wytrzymała i z powołaniem. – I znów wszyscy gruch-nęli śmiechem…

– A my trzej – dodaje, śmiejąc się nadal Andrzej - spełniamy te warunki, dlatego mamy prawo być prawdziwymi piekarzami…

Tak rozmawiając ze mną, piekarze rozchodzą się do swoich zajęć bez słowa ani żadnej komendy. Andrzej i Przemek kończą wyrabiać ciasto z wyrośniętego i rozdzielonego wcześniej na trzy drewniane dzieże zaczątku (lub też zakwasu – jak mówią inni). Kiedy opuszczamy z Mariuszem Ciastownię, jego koledzy z kęsów ciasta formują i wkładają do wiklinowych form pierwsze bochenki chleba.

– To jest pomieszczenie Garowni, gdzie uformowane bochny „garują” w temperaturze około 30–33ºC. Mówiąc wprost, chleb w tym pomieszczeniu rośnie przed włożeniem do pieca. A dalej jest Piecownia i panuje tam jeszcze wyższa temperatu-ra, w której, jak pan pamięta, wymiękają miastowi – śmieje się Mariusz. – Właściwie to mogę rozpalać piec, bo na moje wyczu-cie już kończą formować pierwszą porcję… Musi się nagrzać do temperatury około 200–210ºC. Wychodzę z nagrzanego pomiesz-czenia, w którym dostrzegam trzy symetrycznie rozmieszczone gardziele pieców piekar- niczych, a przy jednym z nich krząta się Mariusz. W Garowni rzeczywiście już stoi wózek z drewnianymi półkami, na których są uło-żone na tackach kształtnie uformowane okrągłe bo-chenki chleba, wyrobione z ciasta według babcinego przepisu.

– Będą teraz „garować” jakieś 30–35 minut – informuje mnie Andrzej, ale pan już chyba zna całą procedurę od Mariusza… – Zgadza się – potakuję. – Zawsze jednak dobrze jest upewnić się u prawdziwe-go piekarza – rzucam na odchodne, czym wznie-cam śmiech.

Page 28: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Drugie marzenie szefowejAby nie tracić czasu, nim chleb się

upiecze, nasza ekipa daje się zaprosić na degustację przygotowaną przez asystentkę właścicielki. Ukryci w przyjemnym cieniu altany, możemy przy herbacie spokojnie po- wrócić do przerwanego dyskursu, w trakcie którego pani Agnieszka zdradza nam drugi ze swoich sposobów na życie, trzymany dotąd w tajemnicy. Otóż dowiadujemy się, że od zawsze marzeniem jej było prowadze-nie restauracji i chociaż dotychczas nie udało się go spełnić, zadowala się na razie uruchomieniem na początku roku własnego baru ekologicznego nad Zalewem Sulejow-skim we Włodzimierzowie.

– Dania, wyroby wędliniarskie, ser i pie-czywo serwowane w barze – mówi z satys-fakcją – to zdrowa żywność wytwarzana w warunkach domowych z naszych ekologicznych surowców i produktów. Mamy salę bankietową na 40 osób, organi-zujemy przyjęcia okolicznościowe, uroczy-stości komunijne i bankiety z innych okazji rodzinnych.

Tymczasem na stole pojawiają się te same wyroby, jak zapewnia szefowa, które figurują w menu baru. Asystentka, pani Gabrysia Papuga zachęca, żeby się częstować pysznie wyglądającą kiełbasą wiejską, kaszanką,

salcesonem oraz opalanym w słomie serem a la Feta, specjałem teściowej robionym z krowie-go mleka. I jeszcze ten prawdziwy chleb żytni na zakwasie… Aż ślinka cieknie! Słucham opowieści naszej gospodyni i z podziwem spoglą-dam na fotorepor-tera, zaprzysięgłego wegetarianina, który jakby nieco zawstydzony próbuje pysznej kiełbaski i kaszanki, zagryzając opalanym serem i pajdką chleba…

– Prawdziwa uczta! – śmieje się Lubomir – Nie mogłem się oprzeć tym wiejskim sma-kołykom – jakby chciał się usprawiedliwić swojej małżonce Beacie i reszcie towarzy-stwa…

– Jak smakuje, to trzeba degustować – włącza się do rozmowy pani Gabrysia. – Przy jedzeniu nie ma przymusu, ale nie ma też powodu do krygowania się, jak coś smakuje.

– Gabrysia to żywa reklama naszej firmy – chwali asystentkę szefowa. Potrafi zadbać

o sprawy produkcji, przygotowania towaru do wysyłki, nie wspominając o reklamie produktów, na kiermaszach i festiwalach kulinarnych wespół ze Stowarzyszeniem Doliny Rzeki Grabi.

Z niepokojem udaję się do piekarni i wchodzę wprost do Piecowni, gdzie jest jeszcze goręcej, a Mariusz i Andrzej kończą „usadzać” w otwartej gardzieli pieca wyjęte po pewnym czasie bochenki, aby właściwie usadzone dobrze się wypiekły.

– Jeszcze z pół godzinki – wyjaśnia Ma-riusz – i chlebek będzie upieczony. Pozo-stanie tylko go wyjąć z pieca, odpowiednio wystudzić, aby długo trzymał świeżość. Kiedy wystygnie zapakować w foliowe worki, nakleić banderole i przygotować do trans-

28 Lawendowy Dom 2011

Page 29: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

portu w koszach po dziesięć bochenków. Nasza piekarska rola na dziś się kończy. A jutro zaczynamy od początku… Dyżur ma Przemek, przychodzi rano, trzy godziny wcześniej i przygotowuje zakwas na nowy chleb, korzystając z zaczątku pozostawionego dzisiaj.

Przed Wydawką, magazynem gotowego pieczywa, spoty-kam dobrze ubranego mężczyznę, który pakuje kilkanaście, a może więcej bochenków ułożonych w koszach, do nowego BMW. Odpowiada, że przyjechał po chleb dla siebie i znajo-mych z Grabicy, 15 km stąd i co kilka dni odbywa taki kurs do piekarni.

– Bo ten chleb, dodaje, jest bardzo dobry i wszystkim smakuje…

Rozmowie przysługuje się uśmiechnięta pani Agnieszka – i to właśnie lubię, po prostu cieszy mnie, kiedy ludzie zajadają się naszym chlebem. Jest specjalnie produkowany dla osób z kłopotami żołądkowymi i na diecie bezglutenowej. Takich indywidualnych klientów jest kilku, kilkunastu, którzy zama-wiają pieczywo na telefon. A raz w tygodniu, jeśli są zamówie-nia, wypiekamy bułki, drożdżówki, a nawet możemy upiec ciasto na specjalną okazję.

Dokument odpowiedniej wagiJa też się raduję, zdobywam się na komentarz, bo jadąc

tutaj, chcieliśmy się przekonać, dotknąć, a nawet, jak się da, posmakować… I udało się, poznaliśmy ludzi, kochających to, co robią i oddanych swej pracy i firmie. Doświadczyliśmy prawdy o magii i pracy piekarniczej przy produkcji zdrowego, prawdziwego żytniego chleba z tradycjami.

– Znalazłem nawet dowód – Szefowa patrzy na mnie z zaciekawieniem i wreszcie rzeczowo pyta, nie przystając się uśmiechać: – Nie wiem, do czego Pan zmierza?

– Można nie ufać urzędnikom, ale ten dokument mówi sam za siebie i ma odpowiednią wagę. – Ach, ma pan zapewne na myśli wpisanie naszej firmy „Prawdziwy Chleb” w 2010 roku na „Listę Produktów Tradycyjnych” prowadzoną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi?

W rzeczy samej, taki wpis to niemała satysfakcja. Ale to nie z powodu tego wpisu chleb wypiekany w tej piekarni znajduje nabywców w wielu miastach i miejscowościach w kraju pomiędzy Dolnym Śląskiem, Wielkopolską, Mazow-szem… Daleko od Zelowa, Pabianic i Łodzi, gdzie trafił do sklepów ze zdrową żywnością w pierwszej kolejności.

– Dowiedzieliśmy się sporo, jak powstaje dobry, wyjątkowy produkt. Warto też zauważyć, że bez babcinego przepisu ani rusz.

– A przy wypieku chleba, jak by powiedziała moja mama, nie można się kłócić, bo chleb się nie uda – dodaje pani Agnieszka uśmiechając się ciepło.

– Teraz wreszcie rozumiemy – konstatuje na pożegnanie naczelna – dlaczego w firmie panuje taka spokojna i życzliwa atmosfera.

CHLEB PANI AGNIESZKI GAJDY MOŻESZ ZAMÓWIĆ TU:

www.chleb.strefa.pl

SABATNIK – PIEC DO PIECZENIA CHLEBA. Synonim: szabaśnik.

29 Lawendowy Dom 2011

Page 30: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Gruszka jak marzenie

Soczysta gruszka z delikatnym, prawie kremowym wnętrzem. Jesienią gruszki są jak piękne kobiety – kuszą i trudno im się oprzeć.

Zresztą spróbujcie sami...

TEKST BEATA LIPOVZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV

GRUSZKI W WINNEJ GLAZURZE

30 Lawendowy Dom 2011

Page 31: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

BUŁECZKI DROŻDŻOWE Z KORZENNYMI GRUSZKAMI

Page 32: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

CHRUPIĄCA TARTA Z KREMEM PATISSIÈRE I GRUSZKAMI

Page 33: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

29 Lawendowy Dom ☀ 2011

SZAFRANOWE CIASTO Z GRUSZKAMI I KARMELEM

33

Page 34: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Bułeczki drożdżowe z korzennymi gruszkami

400 g mąki pszennejopakowanie drożdży instant120 ml mleka2 łyżki cukru pudrujajko2 łyżki roztopionego masłaszczypta soli

nadzienie:4 gruszkiszklanka czerwonego wina3 łyżki miodułyżeczka cynamonułyżka soku z cytryny

dodatkowo:siekane migdałyżółtko do posmarowania

Przesiać mąkę i sól do dużej miski, dodać drożdże wymieszane z ciepłym mlekiem, cukier oraz jajko. Ciasto wyrabiać do uzyskania jednolitej konsystencji, następnie powoli dolewać masło i wyrabiać do momentu, aż składniki się połączą. Ciasto przykryć i odstawić w ciepłe miejsce, by podwoiło swoją objętość. W tym czasie przygotować nadzienie: gruszki obrać ze skórki, pokroić w dużą kostkę. Do rondelka wlać wino, miód, dodać cynamon oraz sok z cytryny. Gdy się zagotuje, wrzucić pokrojone gruszki i gotować przez 20 minut. Wyjąć, odsączyć na sitku. Wyrośnięte ciasto ponownie zagnieść, następnie rozwałkować na grubość 1 cm. Pokroić na kwadraty o boku 7 cm i przełożyć na blachę do pieczenia. Nałożyć po łyżce farszu na środek każdego kwadratu i złożyć rogi do środka, żeby je zamknąć. Zlepić końce razem. Odstawić, żeby urosły w ciepłym miejscu przez 45 minut. Rozgrzać piekarnik do 180ºC. Posmarować bułeczki żółtkiem i posypać posiekanymi migdałami. Piec przez 30 minut, aż dobrze się zrumienią.

Gruszki w winnej glazurze

4 duże, twarde gruszkisok i starta skórka z 1 cytrynyszklanka czerwonego, wytrawnego winaszklanka soku z granatówowoc granatuszklanka miodukawałek cynamonu2–3 goździki2–3 łyżki drobno posiekanych migdałów

Gruszki obrać, skropić sokiem z cytryny. Zagotować wino z cynamonem, goździkami, otarką skórką z cytryny, miodem i sokiem z granatów. Do wrzącego wywaru włożyć gruszki, gotować 15 minut, wyjąć delikatnie, przełożyć do kompotierek, a sos gotować dalej, aż zgęstnieje. Tuż przed końcem gotowania dodać obranego granata. Gotowym sosem polać gruszki.

34 Lawendowy Dom 2011

Page 35: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Szafranowe ciasto z gruszkami i karmelem

250 g cukru30 g masła 250 g mąki pszennej łyżeczka proszku do pieczenia 4 jajka opakowanie cukru waniliowego 3 gruszki¼ łyżeczki szafranu

Na dnie formy (użyłam okrągłej, o średnicy 30 cm) rozsypać równomiernie pół szklanki cukru i skropić go 4 łyżkami wody. Formę postawić na gazie, podgrzewać do uzyskania złotego karmelu. Odstawić z ognia, posypać pokrojonym na małe kawałki masłem. Na maślano-karmelowym sosie ułożyć pokrojone w plasterki lub cząstki gruszki. Szafran włożyć do miseczki, zalać łyżką gorącej wody, odstawić na 5 minut. Jajka ubić z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę. Dodać stopniowo oba rodzaje mąki wymieszanej z proszkiem do pieczenia i wodę z szafranem. Ciasto wymieszać i wylać na owoce, wstawić do piekarnika nagrzanego do 200ºC na ok. 30 minut. Upieczone ciasto wyjąć z piekarnika, zostawić na 3 minuty, żeby odpoczęło i wyłożyć „do góry nogami” na paterę.

Chrupiąca tarta z kremem patissière i gruszkami

100 g ciasta kadaifi (kataifi)70 g roztopionego masła

krem:150 ml mleka2 żółtka30 g cukrułyżka cukru z prawdziwą wanilią15 g mąki kukurydzianejłyżka śmietany 30%

gruszki:2 dojrzałe gruszkiszklanka soku pomarańczowego½ szklanki cukru2 goździki

Formę wysmarować masłem. Wyłożyć równomiernie ciastem i skropić pozostałym masłem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180ºC i piec ok. 25 minut, aż ciasto ładnie się zrumieni. W tym czasie przygotować krem. W garnku zagotować mleko. Żółtka utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym do białości. Do miski z żółtkami przesiać mąkę, dokładnie wymieszać. Do masy żółtkowej wlać stopniowo gorące mleko, cały czas mieszając. Krem podgrzewać na małym ogniu, nie przerywając mieszania, aż stanie się gładki I gęsty. Zestawić z ognia, dodać śmietanę, dokładnie wymieszać. Przełożyć do szklanej miski, przykryć folią spożywczą i odstawić w chłodne miejsce na godzinę.Gruszki obrać, pokroić w cząstki. Do pła-skiego rondla wlać sok, dodać cukier i goździki. Włożyć gruszki i gotować na silnym ogniu, aż owocę staną się szkliste, a sos zgęstnieje. Na upieczonym spodzie rozsmarować krem i ułożyć owoce. Deser podawać schłodzony.

35 Lawendowy Dom 2011

Page 36: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4
Page 37: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Jesienny TexMexTEKST JĘDRZEJ RADZIKOWSKIZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV

JĘDRZEJ RADZIKOWSKI

37 Lawendowy Dom 2011

Page 38: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

38 Lawendowy Dom 2011

Page 39: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

O pochodzeniu chili traktuje niejedna legenda. Wiadomo, że było to danie ubogich i powstało na pograniczu Meksyku i Teksasu, w krainie rewolwerowców i Gringo. Jedna z wersji

mówi, że wędrowcy przygotowywali sobie na podróż paczuszki – coś jak dzisiejsze gotowe dania – suszonych produktów: łoju wołowego, papryki, suszonego mięsa i konserwującej je soli. Takie paczuszki wystarczyło wrzucić do kociołka nad ogniskiem i długo gotować.

Przepis na chili con carne (papryczkę chili z mięsem) opiera się, jak sama nazwa wskazuje, na mięsie – ja użyłem dobrej jakości chudej wołowiny – ale można ją zastąpić innym, wedle uznania i budżetu. Kolejnym składnikiem są papryczki chili. Od ich odmian i ilości zależeć będzie smak naszego dania.Użyjemy także fasoli. Nie z puszki, jak chce większość przepisów w sieci, ale na-szej, domowej. Będziemy też chili długo dusić. No i postaramy się nie spałaszować go od razu, bo najlepsze jest chili odgrzewane. Z kwaśną śmietaną, tortillą i startym cheddarem.

W tym numerze „Lawendowego Domu“ przygotujemy dwa przepisy na bardzo syte i rozgrzewające chili – to jest paprykowo- -fasolowe gulasze rodem z USA. Latem mieliśmy okazję przetestować je w iście jesiennej aurze, mamy więc pewność, że doskonale sprawdzą się też w paździer-niku, listopadzie i przez całą zimę. Dodają sił, sycą, zachwycają kompozycją energetyzujących aromatów. No i składników jest na tyle dużo, że nasza praca nie zostanie zjedzona na jednym posiedzeniu. Chociaż, kto wie... Do dzieła!

Namaczanie i gotowanie fasoli na nasze potrzeby jest proste. Ćwierć kilo fasoli zalać dużą ilością zimnej wody. Odstawić na noc. Następnego dnia zebrać pływające nasiona, zmienić wodę na świeżą, koniecznie nieosoloną. Można dodać ząbek czosnku. Na wolnym ogniu gotować przez godzinę. Wyłączyć i pozostawić na kuchni na następną godzinę. Gotowe.

Page 40: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

CHILI CON CARNE

Page 41: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

BIAŁE CHILI

Page 42: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

125 g fasoli fioletowej 125 g fasoli czarnej* 600 g chudego, grubo mielonego

mięsa wołowego (z łopatki lub udźca) 1–10 czerwonych papryczek chili 300 ml bulionu wołowego

(np. z 100 g pręgi) 2 czerwone papryki 300 ml gęstego przecieru

duża biała cebula 8 ząbków czosnku 4 goździki 3–4 łyżeczki kminu rzymskiego 5 ziarenek pieprzu białego 5 ziarenek pieprzu czarnego 2 łyżeczki soli morskiej 2 łyżeczki papryki ostrej 2 łyżeczki pieprzu cayenne

2 łyżeczki papryki słodkiej łyżeczka brązowego cukrupo pół doniczki supermarketowej

oregano, tymianku i kolendry oliwa z oliwek do smażenia masło

*mowa o fasoli suchej, 125 g to mniej więcej 1 puszka fasoli konserwowej

Chili con carne

Page 43: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Fasolę namoczyć dzień wcześnej, ugotować i odcedzić. W moździerzu rozcieramy czosnek z solą morską i suchymi przyprawami. Zioła z doniczek na razie nie będą nam potrzebne – dodamy je na sam koniec gotowania. Powstanie z tego ostra pasta przyprawowa. Paprykę i cebulę kroimy w 1-centymetrową kostkę. Papryczki chili kroimy wzdłuż, wyjmujemy pestki i tniemy na cienkie plasterki. Należy uważać, by sok nie dostał się nam do oczu. Osobom o delikatnej skórze polecam użycie do krojenia rękawiczek jednorazowych. Gotować będziemy wszystko w jednym garnku (jakie to przyjemne!). Rozgrzewamy oliwę z masłem i smażymy na niej całe mięso mielone z powstałą pastą przyprawową. Czekamy, aż masa zrobi się szara. Następnie dodajemy odcedzoną fasolę, pokrojoną cebulę, paprykę, chili i zalewamy bulionem

wołowym oraz przecierem. Zróbmy to z umiarem – chili con carne nie ma być ani zupą, ani kotletem. Całość można gotować w nieskończoność. Im dłużej, tym lepiej. Największą przeszkodą jest wspaniały zapach, który nie pozwala kucharzowi zostawić dania na powolne bulgotane pod przykryciem. Chili dobrze jest ostudzić, nawet wstawić do lodówki i potem odgrzać. Wtedy jest najpyszniejsze. Można je też zjeść świeże – tak jak niecierpliwie zrobiliśmy to u Beaty. Przed podaniem siekamy świeże zioła, mieszamy je z chili, pozostawiając odrobinę do przybrania. Trzeba też skontrolować, czy potrawa jest wystarczająco słona. Danie podajemy ze startym serem, nachosami i ew. białą śmietaną, która najlepiej zabija ostry smak. Ostrości nie zabije bowiem żadna woda, a jedynie tłuste produkty mleczne.

Page 44: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Przepis ten jest arcyprosty, typowy, bez specjalnej dozy kreatywności. W takim spectrum smaków i zapachów aż chce się pokombinować. Dodać gorzkiego kakao, podlać coca-colą lub piwem, zrezygnować z pomidorów, przetesto-wać różne odmiany papryczek chili i przypraw, a także podmienić mięso i dodać kilka innych ulubionych składników. W Stanach mówią, że tyle odmian chili con carne, ile domów. Oczywiście tych domów, w których jeszcze się gotuje. Jako przykład na takie kulinarne fantazje chciałbym się podzielić dostosowaną do polskich warunków recepturą, którą opracował mój przyjaciel Paul McCauley i którą w ilościach hurtowych wspólnie przygotowywaliśmy w mroźną i śnieżystą michigańską zimę kilka lat temu.

Białe chili

250 g białej fasoli* polędwiczka wieprzowa ½ surowego kurczaka 4 białe papryki 4 cebule 2–4 pomarańczowe papryczki chili 250 g pieczarek 6 marchewek 8 ząbków czosnku 4 goździki 3–4 łyżeczki kminu rzymskiego

5 ziarenek pieprzu białego 5 ziarenek pieprzu czarnego 2 łyżeczki soli morskiej łyżeczka brązowego cukrupół doniczki supermarketowej

oregano, tymianku i kolendry oliwa z oliwek masło

* mowa o fasoli suchej, 125 g to mniej więcej 1 puszka fasoli konserwowej

44 Lawendowy Dom 2011

Page 45: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Fasolę przygotowujemy jak powyżej. Podobnie pastę przyprawową, która różni się od poprzedniej brakiem czerwonych składników. W dużym rondlu na oliwie i maśle obsmażamy kurczaka i polędwiczkę. Gdy przestaną być surowe, wyjmujemy mięso z naczynia i pozosta-wiamy do ostygnięcia. Następnie oddzielamy drób od kości. Całość kroimy w 1-centymetrową kostkę. Kości zalewamy 300 ml wody i gotujemy na nich bulion. Pieczarki kroimy na ćwiartki i smażymy osolone na patelni z oliwą, na dość dużym ogniu, aż przestaną parować. Marchew kroimy na półtalarki i podsmażamy na złoto na maśle. Paprykę i cebulę kroimy w kostkę. Papryczki chili, z zachowaniem ostrożności, kroimy na cienkie paski, pozbawiwszy je pestek. Wszystkie powyższe składniki wkładamy do granka (może być to ten sam, niekoniecznie

umyty rondel od smażenia mięsa), dodajemy pokrojone mięso i fasolę. Zalewamy bulionem i dodajemy pastę przyprawową. Chili gotujemy co najmniej do momentu, aż cebula się rozgotuje i zniknie. Będzie to bardzo skomplikowane, bowiem tak jak chili con carne, to danie też nie daje wytchnienia śliniankom kucharza. Chili można przechowywać w lodówce i podawać następnego dnia. Wtedy jest najlepsze. Przed podaniem należy dodać posiekane świeże zioła. Z mąki i wody można zagnieść ciasto, dość gęste. Następnie po schłodzeniu w lodówce podzielić na kulki wielkości śliwek. Teraz trzeba je na osolonej stolnicy cienko rozwałkować, oprószyć mąką i na suchej patelni upiec placki domowej pity albo tortilli. Będzie to doskonały akompaniament dla białego chili, podawanego ze śmietaną. Smacznego!

Page 46: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Wakacje dla leniwych

CZYLI KOBIETA PRACUJĄCA NA URLOPIE

TEKST I ZDJĘCIA CELINA MAŁGORZATA DZIEDZINA

46 Lawendowy Dom 2011

Page 47: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

CELINA MAŁGORZATA DZIEDZINA

Widok na jedną z siedmiu wysp kanaryjskich – w takim miejscudom to coś cudnego – oglądanie orgii błękitu codziennie o poranku to moje marzenie ;-)

47 Lawendowy Dom 2011

Page 48: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Droga do Savony, z której rozpo-czynam swoją przygodę, upływa w nerwowym rozglądaniu się za słońcem. Zapakowałam kremy

i balsamy do opalania, a w Austrii zmuszo-na jestem wyciągnąć z bagażnika zimową kurtkę i opatulić się kapturem z misiem. Zastanawiam się, czy to aby był dobry pomysł. Trzeba było lecieć do Egiptu – tam gwarancja słońca murowana, albo do Tu-nezji – tam nigdy nie pada. Moje zamiłowa-nie do jednostek pływających wzięło jed-nak górę. I nie mam tu na myśli słabości do munduru i rozkloszowanych marynarskich spodni, ściśle przylegających do pośladków „pokładowych majtków”. Mam na myśli mało kobiecą słabość do zapachu smaru, słonej wody, namokniętych lin i morskiej bryzy. W Savonie temperatura oscyluje w okolicy 10 stopni. Wiatr wieje, zacinając

deszczem. A miało być tak pięknie. W por-cie stoi statek – jeden z najmniejszych we flocie Costa. Zabiera jedynie około tysiąca pasażerów i 700 osób załogi. Największe pływające statki w tej flocie to prawie 5000 osób na pokładzie. To jakby zapa-kować jedną dzielnicę miasta i wysłać na wspólne wakacje.

Oczekując na zaokrętowanie, gwałtownie się starzeję, dostosowując się do średniej wieku pasażerów. O tej porze rejsy cieszą się największą popularnością wśród angiel- skich i niemieckich emerytów. W maleń-kiej kolorowej kajucie wraz z włączeniem silników zostaję ukojona delikatnym buczeniem i wibracją maszyny. Przesypiam wypłynięcie z mokrego portu, welcome drink i komunikaty organizacyjne. Ignoruję szkolenie bezpieczeństwa na górnym po-kładzie. Nie przeszkadza mi nawet syrena

wzywająca na ćwiczebny alarm. Budzi mnie do życia dopiero głód. Wychodzę po krętych schodach do restauracji, mijając po drodze wracających z ćwiczeń emery-tów odzianych w odblaskowe pomarańczo-we kamizelki. Pomagają sobie na schodach laskami, balkonikami i pomocną dłonią załogi. Załoga w większości składa się z Indonezyjczyków w za dużych butach. Przez cały rejs zastanawia mnie, dlaczego nie dobierają im odpowiednich rozmiarów.

Dzień na rozkołysanym morzu. Zawinię-cie do portu, które ginie w strumieniach deszczu. Zamiast wylegiwania się na słońcu ciepły polar. Pod drzwiami kajuty w pierwszy dzień napotykam Stewarda, który łamie sobie język na moim nazwisku. Stresuje mnie przez cały rejs, układając w idealną kostkę każdą część garderoby. Już na drugi dzień zaczynam składać swoje rzeczy, układać równiutko buty przy łóżku i wieszać ręcznik, który jeżeli tylko zmarszczę go nieodpowiednio, jest natychmiast wymieniany. Denerwuje się za każdym razem, gdy nie jestem pewna, co zrobiłam ze swoją bielizną i zdarza mi się galopem wracać do kajuty, żeby nie spłonąć z zażenowania na myśl o biustono-szu wiszącym w nieodpowiednim miejscu. Zaczynam dodatkowo stresować się ilością posiłków. Śniadanie rozpoczyna się już o 6:00. Można biesiadować do godziny 10:00. Po godzinie otwarty jest już bufet, który kończy się zaledwie pół godziny przed lunchem. Lunch kończy się zaledwie godzinę przed tea time, który prawie zahacza o kolację. Po kolacji zawsze można

Romantyczne wieczory na pokładzie –z jednej burty zachód słońca, a z drugiej... piękne widoki zmieniające się z każdą milą morską.

Gdy już przeprowadziłam się na wieś, skończyłam remont mieszkania, wyprałam, wyprasowałam, urządziłam i zagospodarowałam każdy kąt, załamałam ręce i powiedziałam BASTA. Przecież wszystko jest na mojej głowie. Tak dłużej być nie może. Jestem taka zmęczona… Otwarłam walizkę, wrzuciłam bikini i pojechałam. Na rejs dla kobiety, która nie ma siły ruszyć małym palcem. Zamarzyłam o beztroskim wylegiwaniu się w promieniach słońca. Śniadaniu, które ktoś mi poda do łóżka, naczyniach, które same się umyją i łóżku, które ścieli niewidzialna ręka. Zamarzyłam o byciu leniem na wakacjach! Bez planowania, samolotu, trampingu, plecaka…

Page 49: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Lanzarotte – wyspa zrodzona z ognia, jak na diabelską wyspę przystało, tonie w czarnym popiele, lawie i żwirze.

zawitać do baru, gdzie serwowane są zaką-ski. Ostatni posiłek jest o 23:30. Zawsze na wakacjach jedzenie kojarzyło mi się z polowaniem. Tutaj narzucam sobie kuli-narny rygor, żeby nie umrzeć od obżarstwa. Poza tym, jako prawie najmłodsza w tym całym wypoczynkowym towarzystwie, mam zamiar zabłysnąć na kolacji z kapita-nem, a dodatkowe kilogramy mi w tym nie pomogą. Posiłki są przepyszne. W trakcie rejsu zmieniają się wraz z odwiedzanymi państwami i zapachami, które niesie wiatr od lądu. Statek jest samowystarczalny. Ła-downie zapełnione smakołykami i ogromną ilością produktów. W wąskich pomieszcze-niach ogromny sztab ludzi pracujących w pocie czoła. Pod pokładem jest piekarnia, cukiernia, kilometry chłodni, lodówek, lśniących blatów. Hektolitry wybornego wina, soków i francuskiej wody butelkowa-nej. Do tego: krawiec, szewc, hydraulicy, strażacy, wszelkiej maści mechanicy i lekarze. A my dopiero mamy za sobą kilkaset mil.

W kolejnych portach tempe-ratura wzrasta, a ja z precyzją szwajcarskiego zegarka planu-ję kolejne trasy i miejsca, które koniecznie muszę zobaczyć.

Diabeł Timanfaya

Page 50: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

W Barcelonie mocuję się z blokadą rowe-ru, która za żadne pieniądze nie chce wydać mi wypożyczonego jednośladu. Spocona, z bolącymi pośladkami, objeżdżam kilka ulic i zabytkowych miejsc. Na Maderze pra-wie biegnę do ogrodów, bo czasu tak mało, a kolejka linowa dokładnie w ten dzień ma przerwę techniczną. Zostaję podziobana przez zakochanego pawia, który bronił swo-jego terytorium i musi mi to wystarczyć za główną atrakcję, bo nie mam już czasu na zwariowany zjazd wąskimi uliczkami na drewnianych tradycyjnych saniach.

W Casablance wlekę się przez cały brudny szary port, żeby powłóczyć się po starej medynie i pomedytować w cieniu przepięknego meczetu Hasan II. Ogrom budowli onieśmiela. Masywne drzwi muszą być otwierane przez kilku mężczyzn. Z za-dartą głową i bolącym karkiem podziwiam precyzję geometrycznych wzorów. Pod przeszkloną podłogą meczetu rozlewają się fale oceanu. Stąd nazwa budowli – tron na wodzie.

Kolejnego dnia o poranku statek do-stojnie sunie wśród czerwonych wybrzeży Maroka, żeby dobić do portu w Agadirze. Odległość od trapu do taksówki pokonuję w kilku skokach. Śpieszę się do hamamu i masażu z olejkiem arganowym. Moja absolutna słabość. Olej arganowy jest naj-cenniejszym olejem świata i równocześnie jednym z najdroższych. Potrafi zdziałać

cuda na skórze, a zwykłą insalatę mistę zamienia w dzieło sztuki. W oparach łaźni kobiety nacierają swoje ciała szary mydłem z dodatkiem oleju, szorują naturalnymi gąbkami. Jest to jedyne miejsce, gdzie ubierające się tradycyjnie w czador muzuł-manki odsłaniają swoją twarz i włosy.

Kolejne mile na pokładowym zegarze, a ja biegam między atrakcjami, portami i posiłkami. Na uroczystej kolacji prawie płaczę nad ilością i perfekcją menu. Za okrągłym bulajem złoci się morze, a ja chowam obdarte do krwi stopy po przejściu prawie całej trasy w Parku Narodowym Timanfaja na Lanzarote. Eleganckie buty, które taszczyłam przez pół Europy smętnie leżą pod krzesłem. Kolejny raz diabeł, który jest symbolem parku złośliwie chichocze, ukarawszy kolejną osobę za zakłócenie spokoju jego królestwa.

W eleganckiej sukni wychodzę na górny pokład, żeby pooddychać świeżym powie-trzem. Statek wypływa właśnie zza falo-chronów i trafia na gigantyczne fale, które wyrzucają go kilkadziesiąt metrów w górę i w dół. Obsługa dyskretnie rozwiesza na poręczach i w windach niebieskie plasti-kowe woreczki. Wyludniają się korytarze, wszyscy cierpią w samotności, a ja jestem w swoim żywiole. Statkiem miota jak łupin-ką, pokład ucieka spod nóg, a ja jeżdżę po pokładzie jak w wesołym miasteczku.

Nazajutrz słońce odbija się w wyszlifowa-nych tysiącami stóp kamiennych płytach na ulicach Santa Cruz de la Palma. Urokliwe miasteczko pełne budynków z misternie rzeźbionymi balkonami i wykuszami jest uważane za najpiękniejszą stolicę spośród wszystkich miast wysp kanaryjskich. Z oszałamiającym targiem kwiatowym i straganami z soczystymi owocami, z nie-wielką ilością odwiedzających turystów, ma nieuchwytny czar wyspiarskiej kultury. W porównaniu do Teneryfy, która kipi życiem na handlowych ulicach, pozostałe wyspy tchną spokojem i ciszą.

Diabeł TimanfayaMeczet Hassana II

Meczet jako jeden z niewielu jest udostępniony do zwiedzania dla wyznawców innej wiary.

Agadir, droga do hammamu – orginalnyhammam mieści się w dzielnicy zamieszkanej przez Marokańczyków. Droga do niego wije się wśród kolorowych fasad budynków.

Page 51: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Ogrody Madery nawet w pochmurny dzień mienią się tysiącami kolorów i barw, a zakochany paw to niezapomniany widok... chociaż bolesny.

Kolejny dzień rejsu w całości na morzu z pięknym słońcem i silnym wiatrem. Łapiąc wszystkie nieprzymocowane do ciała części garderoby, miotając się między fruwającymi kosmykami włosów i książką, która tonie w basenie – w końcu odpoczywam. Uświa-damiam sobie, że spędziłam najbardziej zabiegany urlop w swoim życiu. Odwiedziłam 9 portów w czte-rech krajach na 2 kontynentach. Nauczyłam się ścielić łóżko z wojskową precyzją przed każdym wyjściem z kajuty i jeść kolację przy ponaddziesięciometrowej fali. Po raz pierwszy zwiedzałam z zegarkiem w ręku, bo przecież statek na spóźnialskich nie będzie czekał. I chociaż kapitan do najprzystojniejszych nie należał, a marynarze nie noszą już obcisłych spodni, to, Szanowne Panie – warto było.

Meczet Hassana II ozdobiony jest kolorową mozaiką, kunsztownym stropem, fontannami i ogromnymi kutymi drzwiami o wadze 10 ton.

Page 52: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Jesienny parasol ochronny

ZŁOTA POLSKA JESIEŃ TO PORA, KTÓREJ WIELE OSÓB - TAK JAK JA - WYPATRUJE Z UTĘSKNIENIEM CAŁY ROK. JEST TO JEDNAK RÓWNIEŻ CZAS PRÓBY DLA NASZEGO ORGANIZMU — CZY NIE

PODDAMY SIĘ WIRUSOM?

WIĘKSZOŚĆ LEKARSTW WYKORZYSTUJE SIĘ,

ŻEBY ZWALCZYĆ JEDNĄ CHOROBĘ. HERBATA TO

PANACEUM NA WSZYSTKIE

DOLEGLIWOŚCI. (EISAI)

TEKST PAWEŁ DUDZIAK ZDJĘCIA KORNELIA BUŁANOW

52 Lawendowy Dom 2011

Page 53: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Nasz system odpornoś-ciowy uaktywnia się, kiedy

do organizmu przenikają obce drobnoustroje. Reaguje on na tę inwazję jak prawdziwy kontrwywiad – rozpoznaje i eliminuje. To właśnie od jego skutecznego i szybkiego działania zależy, czy szkodliwe mikroorganizmy zostaną w porę zniszczone, czy… wylądujemy razem z nimi pod ciepłą kołdrą.

Naukowcy odkryli, że regu-larne spożywanie herbaty może wzmocnić system immunologiczny organizmu i sprawić, że działa on nawet pięć razy sprawniej! Naj-aktywniejszymi w herbacie substancjami hamującymi rozwój bakterii, grzybów, drożdży, wirusów, mykoplazmy i pierwotniaków, a także dezaktywującymi wydzielane przez nie toksyny i enzymy są EGCG (w smaku herbaty odnajdziecie je pod postacią lekko cierpkiego, gorzkawego posmaku) oraz L-theanina. L-theanina wytwarza metyloaminę, która wzmac-nia i uaktywnia T-komórki

gamma-delta, uważane za pierwszą linię ochrony organizmu. Komórki te z kolei wywołują wydzielanie się interferonu, czyli najważniej-szej tarczy chroniącej orga-nizm przed infekcjami.

Pijcie herbatę, bo jest pyszna i różnorodna. A jeśli chcecie zadbać też o swoje zdrowie, to przy jej wyborze kierujcie się nie tyle rodzajem (czarna jest tak samo zdrowa jak zielona), ile świeżością liści. Najwięcej walorów zdro-wotnych mają te zapakowane szczelnie w miejscu zbioru (np. na Cejlonie), a nie tysiące kilometrów od plantacji (np. w Unii Europejskiej). Ja spośród wszystkich innych wybieram Dilmah - herbatę uprawianą przez rodzinę Fernando, Merrilla, Malika i Dilhana, którzy wielokrotnie gościli mnie na swoich cejlońskich plantacjach i których filozofię produkcji superświeżej herbaty bardzo cenię.

Chińskie przysłowie

PIJ JEDNĄ FILIŻANKĘ HERBATY DZIENNIE, A MEDYCY PÓJDĄ

Z TORBAMI.

CZY ZNAJDZIEMY W SOBIE DOŚĆ SIŁY, BY STAWIĆ CZOŁA BAKTE-RIOM? WIELE ZALEŻY OD NAS SAMYCH. PRZYZNAJCIE, ŻE KILKA

FILIŻANEK ŚWIEŻEJ, AROMATYCZNEJ HERBATY DZIENNIE TO RACZEJ PRZYJEMNOŚĆ, DO KTÓREJ NIE TRZEBA SIĘ ZMUSZAĆ

JAK DO NIESMACZNEGO LEKARSTWA… A TO WŁAŚNIE TA DROBNA PRZYJEMNOŚĆ POMOŻE NAM DOCENIĆ NIEPOWTARZALNY UROK

NAJBARDZIEJ POLSKIEJ SPOŚRÓD WSZYSTKICH PÓR ROKU. A ZATEM FILIŻANKI, KUBKI, SZKLANKI I CZARKI W GÓRĘ:

SMACZNEGO! WASZE ZDROWIE!

CZYTAJ WIĘCEJ NA BLOGU KLUBU MIŁOŚNIKÓW DOBREJ HERBATY.

Page 54: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST BEATA LIPOV ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV

WinogronaSłodycz zamknięta w słodkiej skórce,

kwintesencja jesiennej doskonałości

c

54 Lawendowy Dom 2011

Page 55: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Winogrona

Powidła z winogron bez cukru

3 kg dojrzałych, słodkich winogron

Winogrona przebrać, oczyścić z ogonków, dokładnie umyć. Włożyć do garnka z grubym dnem i smażyć na wolnym ogniu, mieszając często drewnianą łyżką, żeby się nie przypaliły. Po kilkunastu minutach, gdy winogrona zaczną wydzielać sok, można zmniejszyć częstotliwość mieszania. Gotować do momentu, aż sok odparuje, a zawartość garnka zgęstnieje. Powinno to zająć ok. 5–6 godzin. Po tym czasie powidła można przetrzeć przez gęste sitko, żeby pozbyć ich pestek i przesmażyć jeszcze raz. Gorące przełożyć do wyparzonych słoików i zakręcić mocno pokrywki.

h

Page 56: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Razowe ciasto z winogronami

250 g mąki pszennej razowejłyżeczka proszku do pieczenia2 jajka150 g cukru muscovado100 ml oliwy z oliwek60 ml mlekaok. 200 g drobnych winogron

h

Winogrona umyć i zostawić na sitku do przeschnięcia. Jajka ubić z cukrem i oliwą. Dodać mleko. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, połączyć z mokrymi składnikami. Należy to zrobić łyżką, nie mikserem i podobnie jak w przypadku muffinów, ciasto powinno być lekko grudkowate. Formę do pieczenia (u nas o wymiarach 11x25 cm) wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Do tak przygotowanej formy przelać ciasto. Na wierzchu ułożyć winogrona. Piec w piekarniku nagrzanym do 180ºC ok. 50 minut. Przed wyjęciem z piekarnika sprawdzić drewnianym patyczkiem, czy ciasto jest dopieczone w środku.

38 Lawendowy Dom 2011

56 Lawendowy Dom 2011

Page 57: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Focaccia z winogronami i rozmarynem

300 g mąki pszennejłyżeczka cukruszczypta soliłyżeczka drożdży instant250 ml wodyłyżka oliwydodatkowo:150 g dojrzałych winogron½ łyżeczki posiekanego drobno rozmarynugruboziarnista sól2 łyżki oliwy plus oliwa do wysmarowania blachy

Wymieszać mąkę z cukrem, solą, rozma-rynem i drożdżami. Cały czas wyrabiając, dodawać powoli wodę. Wyrobić elastyczne ciasto. W razie potrzeby dodać odrobinę mąki lub wody. Ciasto powinno być zwarte, gładkie i sprężyste. Uformować je w kulę i odstawić na godzinę w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. W tym czasie umyć winogrona i odstawić na sitku do odsączenia. Blachę do pieczenia nasmarować oliwą. Ciasto jeszcze raz zagnieść, podzielić na pół. Jedną część rozciągnąć na blasze na niezbyt gruby, prostokątny placek, skropić łyżką oliwy, posypać połową winogron. Przykryć drugim plackiem tej samej wielkości i ponownie posypać owocami, skropić oliwą i oprószyć solą. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 210ºC i piec ok. 15 minut, aż wierzch się wyraźnie zaru-mieni. To już koniec pracy. Teraz trzeba poczekać choć małą chwilkę, żeby focaccia przestygła i jest to najtrudniejszy moment, bo pachnie tak...

Page 58: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Kaczka z winogronami

2 piersi z kaczkigałązka świeżego rozmarynu2 łyżki miodu4 łyżki oliwy z oliwek50 ml czerwonego wina

150 g zielonych winogron2 łyżki masłaświeżo mielony pieprzsól

Skórę kaczki ponacinać tak, by powstała kratka. W moździerzu rozgnieść rozmaryn z solą. Połączyć go z miodem, oliwą i winem. Dodać pieprz, dokładnie wymieszać i powstałą mary-natą zalać mięso. Odstawić w chłodne miejsce na przynajmniej godzinę. Smażyć na dobrze rozgrzanej patelni z obu stron na złoto, następnie przełożyć do żaroodpornego naczynia i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180ºC i piec 35 minut. Winogrona przepołowić. Na patelni rozgrzać masło, prze-smażyć winogrona i obłożyć nimi kaczkę na 15 minut przed końcem pieczenia.

58 Lawendowy Dom 2011

Page 59: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Orzechowe koszyczki z winogronami

50 g sera z niebieską pleśniąłyżeczka jogurtu greckiego50 g zmielonych orzechów włoskichwinogrona

Ser zmiksować z jogurtem. W powstałej masie serowej zanurzać winogrona, a następnie obtaczać je w orzechach. Prawda, że proste? Orzechowy koszyczek z wyrazistą serową masą i zatopionym w niej słodkim owocem. Pycha!

h

Page 60: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4
Page 61: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Magazyn „Lawendowy Dom” i Villeroy & Boch zapraszają do udziału w konkursie fotograficznym „Moja jesień”

ZASADY KONKURSU:

Jesień magiczna, nostalgiczna, wesoła, chmurna. Jesień za oknem, w kuchni, w domu i na wycieczce – pokaż nam, jaka jest Twoja jesień. Chcielibyśmy poprosić Czytelników „Lawendowego Domu” o przesłanie zdjęcia,

którego tematem przewodnim będzie jesień.

W losowaniu nagród wezmą udział wszyscy, którzy prześlą do redakcji „Lawendowego Domu” zdjęcie konkursowe na zasadach opisanych poniżej.

MOJA JESIEŃ!

Zadanie konkursowe polega na przesłaniu do redakcji magazynu „Lawendowy Dom”

zdjęcia w formacie jpg, kolorowego lub czarno-białego

Nadsyłane pliki nie mogą być większe niż 1500x1000px. Każda osoba może nadesłać tylko jedno zdjęcie. Więcej niż jedno zdjęcie nadesłane przez jedną osobę oznacza dyskwalifikację. Zdjęcie z dopiskiem „Moja jesień” można nadsyłać do 20 listopada 2011 roku na adres [email protected].

Uczestnik konkursu może przesłać zdjęcie, do którego posiada prawa autorskie. Organizator zastrzega sobie prawo do wykorzystania nadesłanych zdjęć w celach marketingowych, promocyjnych i innych, a Uczestnik, przystępując do Konkursu, wyraża na to zgodę. Każda osoba przystępująca do Konkursu zgadza się na postanowienia Regulaminu. Regulamin dostępny jest na stronie www.lawendowydom.com.pl w zakładce Konkursy.

DO WYGRANIA DWA ZESTAWY PORCELANY DLA SZEŚCIU OSÓB Z PONADCZASOWEJ LINII ROYAL, CENIONEJ ZA UNIKALNE WZORY I PERFEKCYJNĄ JAKOŚĆ MARKI VILLEROY & BOCH.

W skład 30–elementowego kompletu wchodzi zestaw obiadowy składający się z talerzy głębokich, obiadowych, sałatkowych, oraz zestaw kawowy, składający się

z filiżanek ze spodkami.

Page 62: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Człowiek z Himalajów

Człowiek, ukrywający się pod pseudonimem kulinarnym Raji, przybył do naszego

kraju na początku lat dziewięćdziesiątych, by stać się prekursorem

kuchni indyjskiej w Polsce.

62 Lawendowy Dom 2011

Page 63: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST TOMEK SKORUPAPRZEPISY I PRZYGOTOWANIE POTRAW RAJI

ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV I TOMEK SKORUPA

Urodzony u podnóża Himalajów, na wysokości 3000 m. n.p.m., gdzie w otoczeniu klasztorów i atmosferze duchowości zdobywał swoje kulinarne doświadczenie.

Los i nieodparta ciekawość świata sprawiły, że w 1989 roku pożegnał się ze swoją ojczyzną i wyjechał do Dubaju. Po kilku latach opuścił Emiraty Arabskie i po drodze przez Londyn wylądował w Warszawie. W stolicy przez 9 lat pracował jako szef kuchni w jednej z pierwszych indyjskich restauracji w Polsce, „Taj Mahal”. Następnie otworzył własny sklep z orientalną żywnością, ziołami i kosmetykami, UK Himalaya. Prowadzi również obsługę cateringową, oferując dania kuchni północnoindyjskiej, na której się wychował. Jak mówi, wszystkie przepisy na potrawy, które od lat serwuje smakoszom indyjskiej kuchni w Polsce, pochodzą z notatnika jego rodziców i przodków.

O Polsce i Polakach wypowiada się bardzo ciepło. Uważa, że wszystko w naszym kraju zmienia się na lepsze, i to wręcz w ekspreso-wym tempie. Zapytany o ulubioną potrawę znad Wisły, bez wahania odpowie, że są to pierogi i sałatka awanturka. Jego najwięk-szym marzeniem jest własna knajpa, której nazwa jest już nawet gotowa w jego głowie – Himalaya Corner. Specjalnością zakładu będą indyjskie pierożki, samosy. Mocno trzymamy kciuki za powodzenie jego planów i cieszymy się, że los zesłał nam tego skromnego i niebywale zdolnego kucharza, jakim jest Raji.

Page 64: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

64 Lawendowy Dom 2011

Page 65: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Kumin utłuc w moździerzu. Mąkę, sól i kumin wymieszać, dodać masło. Składniki rozetrzeć palcami, następnie, cały czas wyrabiając, dodać stopniowo ciepłą wodę. Ciasto wyrobić, owinąć folią i odstawić. Ziemniaki i marchewkę pokroić w kostkę. W moździerzu roze-trzeć sól z nasionami kolendry, imbirem i chili. Na patelni rozgrzać olej, dodać przyprawy, podsmażyć, aż zaczną wy-dzielać intensywny aromat, następnie dodać pokrojoną w kostkę cebulę, cieciorkę, ziemniaki i marchewkę. Smażyć ok. 4 minuty. Zestawić z ognia, zostawić do ostygnięcia. Z ciasta uformować wałek, podzielić je na części wielkości śliwki. Kolejne kawałki rozwałkować na placki i prze-kroić na pół. Z każej połówki uformować rożek, sklejając brzegi ciepłą wodą. Do rożka włożyć nadzienie i zalepić brzegi. Gotowe samosy smażyć w głębokim tłuszczu, aż ciasto będzie złociste. Składniki sosu zmiksować, podać razem z samosami.

Pierożki warzywne samosa

NADZIENIE2 ugotowane ziemniakiugotowana marchewka½ szklanki ugotowanej cieciorkicebulałyżeczka nasion kolendryniewielki kawałek imbiru½ łyżeczki papryki chili w proszkuolej lub klarowane masło do smażeniasól

CIASTO250 g mąki (pszenna, żytnia

lub mąka z cieciorki)5 łyżek masła (najlepiej

klarowanego)ok. ⅓ szklanki przegotowanej

ciepłej wodyszczypta soliłyżeczka kuminu

SOS MIĘTOWY250 ml jogurtu naturalnegoświeża mięta, ew. kilka listków kolendryłyżeczka soku z cytrynysól

Page 66: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4
Page 67: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4
Page 68: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Kurczak Tikka Masala

MARYNATA150 ml jogurtułyżeczka mielonego imbirułyżeczka mielonego czosnkupapryczka chillisok z połowy cytrynyłyżeczka tanduri

ORAZ2 uda kurczaka2 łyżki śmietany 18%

Przygotować marynatę. Do jogurtu dodać imbir, czosnek, posiekaną drobno papryczkę, sok z cytryny i łyżeczkę przyprawy tandoori. Do tak przygotowanej marynaty włożyć kurczaka i odstawić na noc w chłodne miejsce.

Na drugi dzień przełożyć go do żaroodpornego naczynia. Piec w piekarniku w temperaturze 250°C przez około 45–50 minut.Cebule pokroić w kostkę. Na rozgrzanym oleju podsmażyć posieka-ny czosnek i imbir, rozgniecione w moździerzu ziarna kardamonu, goździki oraz cynamon. Dodać cebulę i smażyć, cały czas mieszając ok. 4 minut. Dodać pomidory, gotować, aż sos zgęstnieje. Mięso z kurczaka oddzielić od kości i dodać do sosu. Na koniec dodać śmietanę dla złagodzenia smaku.

SOS2 cebule½ główki czosnku4-centymetrowy

kawałek imbiru2 puszki pomidorów

bez skórki2 ziarna kardamonułyżeczka cynamonu5 goździkówolej do smażenia

Page 69: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Ryż szafranowySkładniki dla 2 osób ¼ łyżeczki szafranułyżka gorącej wody2 ząbki czosnku½ małej cebuli2 szklanki ugotowanego ryżu2 łyżki klarowanego masłasól

Szafran namoczyć w gorącej wodzie na 4 minuty. Na patelni rozgrzać masło, podsmażyć posiekaną cebulę, dodać rozgniecione ząbki czosnku. Smażyć na bardzo małym ogniu. Następnie dodać ugotowany ryż oraz szafran. Posolić, gotować razem ok. 4 minut.

Page 70: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

70 Lawendowy Dom 2011

Page 71: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

62 Lawendowy Dom ☀ 2011

Placki Missi Roti Paratha

500 g mąki z brązowej cieciorki2 łyżki posiekanych liści kolendrykilka posiekanych liści szpinakuczerwona cebula pokrojona w drobną kostkę posiekana papryczka chiliłyżeczka imbiru½ łyżeczki kurkumyok. 200 ml wodyklarowane masło do smażeniasól

Z podanych składników wyrobić gładkie ciasto. Podzielić je na kawałki wielkości śliwki, rozwałko-wać na placki. Na patelni rozgrzać masło. Smażyć średniej wielkości placki.

71 Lawendowy Dom 2011

Page 72: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

72 Lawendowy Dom 2011

Page 73: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Zupa Dal Makhani

sólpomidorcebulakurkuma200 g czarnej soczewicy200 g brązowej cieciorki łuskanejłyżka świeżego posiekanego imbiru½ główki czosnkuzielona papryczka chiliolej do smażenia

Soczewicę i cieciorkę zalać wodą i odstawić na noc. Następnego dnia dodać imbir, czosnek, kurkumę, sól oraz posiekane chili. Gotować tak długo, aż soczewica i cieciorka będą miękkie (w razie potrzeby dolać trochę wody). Na rozgrzanym oleju podsmażyć posiekaną cebulę i pomidor. Dodać do gotujących się warzyw i gotować jeszcze chwilę.

73 Lawendowy Dom 2011

Page 74: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

KOnKUrsKOnKUrs

PrzePis na 5!

Love Me TenderKojąca maseczka z dodatkiem miodu i rozjaśniających skórę truskawek...

Wystarczy zmiksować w blenderze5 cm ogórka4 truskawki3 łyżeczki greckiego jogurtułyżeczkę miodu akacjowegołyżeczkę wody różanej

Wiosenna MłodośćPropozycja dla cery dojrzałej z naturalnym jogurtem w towarzystwie odżywczej oliwy z oliwek i bogatej w witaminy marchwi.

W blenderze zmiksować 5 czubatych łyżeczek startej marchwiłyżeczkę soku marchwiowego2 łyżeczki miodu akacjowego2 łyżeczki oliwy z oliwek z dodatkiem

drobno zmielonych nasion kopru włoskiego

Składniki połączyć delikatnie z jogurtem.

74 Lawendowy Dom 2011

Page 75: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

MAGAZYN „LAWENDOWY DOM” I VIVAMIX, POLSKI DYSTRYBUTOR SPRZĘTU KITCHENAID, ZAPRASZAJĄ DO UDZIAŁU W CZWARTEJ,

NIETYPOWEJ EDYCJI KONKURSU PRZEPIS NA 5!

Każda osoba przystępująca do Konkursu zgadza się na postanowienia Regulaminu. Regulamin dostępny jest na stronie www.lawendowydom.com.pl w zakładce KONKURSY oraz na stronie www.vivamix.pl.

W losowaniu nagrody głównej konkursu wezmą udział wszyscy, którzy prześlą do redakcji „Lawendowego Domu” przepis konkursowy na zasadach opisanych poniżej.Ponadto, wśród pozostałych przepisów zgłoszo-

nych do konkursu, Jury wyłoni trzy, które będą sfoto-grafowane w profesjonalnej sesji fotograficznej i zapre-zentowane razem z ich autorami w kolejnym, zimowym wydaniu „Lawendowego Domu”.

W IV edycji konkursu „Przepis na 5!” prosi-my o nadesłanie przepisu na domowy kos-metyk. Czekamy na Wasze sprawdzone przepisy na balsamy, maseczki i kremy. Do wygrania nowy model blendera Artisan KitchenAid, w pełnym po-zytywnej energii, żółtym kolorze. Ten niezwykły blender pomoże Wam w pielęgnowaniu urody. Naturalne od-żywki do włosów na bazie avocado i żół-tek lub delikatne maseczki z greckiego jogurtu będą teraz na wyciągnięcie ręki. Nowy, ulepszony model Artisan ma roz-wiązania stosowane w sprzęcie profesjo-nalnym: wzmocnione sprzęgło, 5 prędkości,

tryb pulsacyjny, automatyczną funkcję kru-szenia lodu, funkcję miękkiego startu

oraz automatycznego dostosowywania prędkości i specjalnie wyprofilowa-

ny kielich z nożykiem o unikalnym kształcie. W ofercie także opcjo-nalnie większy i wygodny, bo lekki i jednoczęściowy kielich z tworzy-wa, do częstszych zastosowań. No-

wością w ofercie jest mniejszy kie-lich do blendera o pojemności 0,75 l,

przydatny do przygotowywania mniej-szych ilości produktów. Blender dostęp-

ny w 13 kolorach. Gwarancja 3 lata.www.vivamix.pl

Tym razem mamy dla Was propozycję nieco zaskakującą. Co powiecie na samodzielne wytwarzanie kremów, maseczek i innych kosmetyków za pomocą

blendera? Luksusowe, odprężające zabiegi poprawiające urodę w zaciszu domowym? Wyłącznie naturalne składniki, które za pomocą blendera tworzą

w jednej chwili kosmetyczne maseczki i inne specyfiki.

IV EDYCJAPrzePis na 5!

Zasady konkursu:Zadanie konkursowe polega na napisaniu przepisu na

KOSMETYK DOMOWEJ PRODUKCJI

Każda osoba może nadesłać tylko jeden przepis. Więcej niż jeden przepis nadesłany przez jedną osobę oznacza dyskwalifikację. Przepisy w formie pliku tekstowego z dopiskiem „Przepis na 5” można nadsyłać do 20 listopada 2011 roku na adres

[email protected]. Przepis powinien zawierać listę składników i sposób przygotowania.

Page 76: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

rOz W i Ą z a n i eKOn KU rUsU

PrzePis na 5!

PODSUMOWANIE III EDYCJI

Miło nam poinformować, że nagrodę główną otrzymała

Gosia Kalemba-DrożdżGratulujemy!

Mamy też ogromną przyjemność zaprezentować trzy wyjątkowe przepisy, nadesłane na konkurs „Przepis na 5”.

ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV

Magazyn „Lawendowy Dom” i Vivamix, polski dystrybu-tor sprzętu KitchenAid dziękują za udział w III edycji kon-kursu „Przepis na 5”, w którym nagrodą główną był sty-lowy, silny, wielofunkcyjny mikser Artisan KitchenAid – amerykański, profesjonalny mikser planetarny do wy-smakowanych kuchni, w miłym dla oka stylu lat 60-tych i jasnoniebieskim kolorze, z zestawem zawierającym uniwersalną maszynkę do wałkowania ciasta oraz dwa wykrojniki do makaronów: wstążki tagliatelle szerokość 6 mm i okrągłe spaghetti. To urządzenie do zadań spe-cjalnych, wykonane w całości z metalu, ma rozwiązania

techniczne stosowane w profesjonalnych urządzeniach dla piekarzy i cukierników. Duży zapas mocy pozwala narzędziom, poruszającym się w misie unikalnym, opa-tentowanym ruchem planetarnym, wyrobić każde ciasto i ciężką masę pasztetową. Mikser Artisan jest mistrzem świata w ubijaniu i napowietrzaniu mas. Łatwe w uży-ciu przystawki rozszerzają jego możliwości, wykonując czynności 18 urządzeń, a zajmując miejsce jednego – ku radości smakoszy i mistrzów kuchni. Gwarancja w Polsce 5 lat. www.vivamix.pl

Page 77: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Makaron jesienny

250 g makaronu (np. muszelki, świderki) 50 g cebuli 40 g tłuszczu 500 g grzybów świeżych (koźalrze, borowiki, maślaki)150 g słodkiej śmietany 18% ½ pęczka zielonej pietruszkisól i pieprz – do smaku woda IWONA LIDWIN

Mama, żona, a zawodowo pani od angielskiego. Przygotowy-wanie posiłków dla rodziny sprawia mi ogromną frajdę. W kuchni czasami jestem tra-dycjonalistką, a czasami eksperymentatorem. Inspi-racji kulinarnych szukam zarówno w starych książkach kucharskich jak i na współ-czesnych blogach. Uwielbiam celebrować posiłki od przy-gotowania, przez ich serwo-wanie, aż po jedzenie. Mam bzika na punkcie obrusów kuchennych.

Grzyby oczyścić, opłukać, poszatkować, dodać trochę tłuszczu i ½ ilości cebuli (w dużym kawałku), zalać niedużą ilością wody i udusić do miękkości, odparowując wywar. Wyjąć cebulę. Na końcu grzyby lekko przyrumienić, mieszając. Uważać, aby ich nie przypalić). Pozostałą cebulę podsmażyć na tłuszczu, aż się lekko zrumieni. Makaron ugotować według przepisu na opakowaniu, odsączyć na sicie. Makaron wymieszać z grzybami, cebulą, doprawić solą, pieprzem i posiekaną drobno zieloną pietruszką. Naczynie żaroodporne wysmarowac tłuszczem i posypać tartą bułką. Przełożyć makaron, zalać śmietaną i zapiekać w temperaturze 160ºC przez 30 minut. Wyłożyć na talerze, ew. ozdobić listkami zielonej pietruszki.

77 Lawendowy Dom 2011

Page 78: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

BOGUMIŁA WRÓBEL

W mojej kuchni królują zupy: lubczykowa, z fasolką szparagową, ogórkowa, a także tradycyjne dania. Choć dzięki córce, która prowadzi blog Niebieska Pistacja – otwieram się na nowe smaki, ostatnio meksykańskie. Oprócz gotowania w wolnych chwilach lubię pielęgnować kwiaty w moim ogrodzie. Oglądanie jak pięknie kwitną daje mi mnóstwo satysfakcji.

ZUPA3–4 ziemniaki2 l wodyduży pęczek lubczyku 20 dag słoniny z boczkiemsólpieprz

Zupa lubczykowa z domowym makaronem

MAKARONjajkomąka pszenna – tyle,

ile zabierze ciasto szczypta soliwoda

Z jajka, mąki z odrobiną soli i wody zagnieść elastyczne, gładkie, dosyć zwarte ciasto. Rozwałkować je na cienki placek i pokroić w formie dłuż-szych łazanek (mają być prostokątne). Zagotować wodę z 3–4 ziemniaka-mi pokrojonymi w grubą kostkę. Gotować, aż ziemniaki zmiękną. Słoninę pokroić w kostkę, podsmażyć, aż zrobią się rumiane skwarki. Całość wlać do gotującej się wody z ziemniakami, chwilę gotować, wrzucić pokrojony makaron i gotować, aż makaron będzie miękki (ok. 5 minut). Doprawić solą i pieprzem. Rozlać do talerzy, do każdego wrzucić dużo posiekanego lubczyku. Smacznego!

78 Lawendowy Dom 2011

Page 79: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Makaronowe kieszonki z grilla

4 gniazda makaronu tagliatelle4 grube, plastry mozarelli ucięte z 1 kuli

(kulę należy przeciąć na 4 równe plastry)4 grube plastry dużego, słodkiego pomidora

(najlepszy malinowy)kilka listków świeżej bazyliisól, pieprz do smakuoliwa4 arkusze foli aluminiowej

Zagotować wodę na makaron, osolić. Delikatnie włożyć gniazda do wrzącej wody tak, aby się nie rozpadły. Najwygodniej włożyć do garnka z wodą metalowe sitko i na nim ułożyć gniazda makaro-nowe. Gotować przez połowę czasu podanego na opakowaniu. W tym czasie przygotować 4 równe arkusze folii aluminiowej, każdy natłuścić oliwą. Wyjąć makaron razem z sitem i odsączyć. Na każdym kawałku folii ułożyć gniazdo makaronu, plaster pomidora, bazylię, doprawić do smaku i przykryć plastrem mozarelli. Zawinąć pakiecik z foli tak, aby folia nie dotykała powierzchni sera (nie chcemy, aby przy rozpakowywaniu ser „od-szedł“ wraz z folią ;-) Położyć na rozgrzanym grillu na ok. 10 minut do czasu rozpuszczenia sera. Dos-konale smakuje z grillowaną rybą, np. łososiem w najprostszej formie, tzn. Tylko doprawionym solą, pieprzem, cytrynką lub inną ryba pieczoną w całości. Doskonałe także z pikantnymi kiełba-skami typu marquez. Poza sezonem grillowym można pakieciki upiec w piekarniku.

ALEKSANDRA KOŚCIELAK

Zawodowo jestem specem od marketingu, nieustannie poszukuję najlepszych połączeń na linii marka – klient. Pracuję i dla wielkich koncernów kosmetycznych, samochodowych i dla niewielkich restauracji. Wraz z rodziną i przyjaciółmi uwielbiam odkrywać nowe smaki, oglądać zachód słońca przez lampkę wina i śmiać się do upadłego. Kocham wiosnę za budzącą się zieleń, lato za zapach owoców, jesień za kolory i zamykanie słońca w słoikach, a zimę za biały, leniwy relaks.

79 Lawendowy Dom 2011

Page 80: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

ZAWSZE ZIELONE

TEKST I ZDJĘCIA MAŁGORZATA DZIĘGIELEWSKA

Pomidory z dressingiem

3-4 pomidorygarść listków świeżej bazylii

ok. 3 łyżki oliwy extra vergineok. 1 łyżeczki octu balsamicznego

sól, pieprz (do smaku)

Pomidory umyć, osuszyć, pokroić na duże kawałki. Wrzucić do miseczki. Dodać oliwę, ocet balsamiczny i porwane listki bazylii.

Wymieszać. Doprawić do smaku solą i pieprzem.

Codzienny, poranny pośpiech odbiera nam to, co w jedzeniu istotne i przyjemne – wspólne, rodzinne chwile. Zamiast tego wybieramy kilka minut dłuższego snu, by potem w biegu

złapać kromkę chleba z serem i zagryzać pomiędzy ubieraniem a myciem zębów. Na szczęście w weekend łatwiej o celebrowanie rodzinnych chwil przy wspólnym śniadaniu. Moje dzieci

z radością czekają na sobotę i niedzielę, i dopytują, czy na pewno będzie „piknik przy stole”? Najczęściej domagają się jajecznicy. Albo takich oto wytrawnych racuchów ze szpinakiem,

bardzo delikatnych, smacznych, pachnących delikatnie curry...

MAŁGORZATA DZIĘGIELEWSKA

80 Lawendowy Dom 2011

Page 81: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST I ZDJĘCIA MAŁGORZATA DZIĘGIELEWSKA

Racuchy z ricotty ze szpinakiem

duży pęczek szpinaku lub zamiennie ok. 200g mrożonego

łyżka oliwy2–3 ząbki czosnkuszczypta soli i pieprzułyżeczka colombo lub dowolnej

mieszanki curry500g ricotty3 jajka (4 jeśli są małe)5–6 łyżek przesianej mąki pszennejsól, pieprz (do smaku)olej do smażenia (np. słonecznikowy

lub z pestek winogron)

Szpinak umyć, osuszyć, pokroić w paski. Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić szpinak i czosnek – króciutko przesmażyć. Doprawić colombo, solą i pieprzem – mieszając, smażyć jeszcze około minuty. Zdjąć z ognia i pozostawić do ostygnięcia. W międzyczasie w misie rozkłócić jajka. Mieszając, dodawać kolejno ricottę, mąkę i colombo. Na koniec, do gładkiej masy wmieszać przestygły szpinak i doprawić do smaku solą i pieprzem. Na czystej patelni rozgrzać olej. Nakładać łyżką kopczyki masy, lekko rozpłaszczyć i smażyć z obu stron na złoty kolor. Gotowe odkładać z patelni na papierowy ręcznik (wchłonie nadmiar tłuszczu z racuchów). Podawać na ciepło z sałatką pomidorową. Na zimno również są smaczne.

Page 82: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST KAROLINA KISIELIŃSKA-TOMCZAKPRZEPISY BEATA LIPOVZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV

Page 83: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

KAROLINA KISIELIŃSKA-TOMCZAK

Sposób na życie, czyli o zaletach diety śródziemno- morskiej

P rzygodę z dietą śródziemno-morską rozpoczęłam wiele lat temu podczas pierwszych

podróży do Włoch i Grecji. Wtedy rozsmakowałam się w oliwkach i oliwie. Zafascynowały mnie potrawy z bakłażanów i cukinii oraz bogactwo ziół. Sukcesywnie zaczęłam wpro-wadzać ją do mojej kuchni, wierząc, że jest zdrowszą alternatywą do tradycyjnego polskiego jedzenia. Od lat próbuję przekonywać moich klientów do zmiany nawyków żywie-niowych, proponując im właśnie dietę śródziemnomorską jako najzdrowszy sposób żywienia na całe życie.

W diecie śródziemnomorskiej wystę-puje dużo warzyw, również nasion roślin strączkowych, ziemniaków, produktów zbożowych, świeżych owoców, sporo ryb, jogurtu, sera i orzechów, a mało mięsa, jaj i cukru. Dominującym tłuszczem w tej diecie jest oliwa z oliwek. Nie ma zwyczaju smarowania pieczywa masłem, a jedynie maczania go w aromatycz-nej oliwie. Prawie nieznane są za-smażki z mąki czy dodatek śmietany do zup. Zupy zagęszcza się chlebem lub mielonymi migdałami. Produkty spożywcze są świeże i przyprawiane dużą ilością czosnku, cebuli i ziół. Do popołudniowych i wieczornych posił-ków pija się młode czerwone wino. W diecie tej jest dużo produktów roślinnych, a mało tłuszczów zwie-rzęcych.

Już wiemy, że w krajach, w których zwyczajowym sposobem żywienia jest dieta śródziemnomorska, życie trwa dłużej i mieszkańcy tych krajów rzadko zapadają na choroby układu krążenia, niektóre nowotwory, cu-krzycę i nadciśnienie tętnicze.

Stosowanie diety śródziemnomor-skiej w naszych warunkach nie powin-no polegać na spożywaniu od czasu do czasu potraw włoskich, greckich, francuskich czy hiszpańskich. Dieta śródziemnomorska może być sposo-bem żywienia na całe życie. Najlepiej byłoby rozpocząć stosowanie jej już od dziś. Ale większości z nas trudno jest zmienić nawyki żywieniowe natychmiast. Dobrym sposobem jest każdego dnia stopniowe wprowadza-nie do swojego żywienia elementów tej diety.

Zapiekanka z cukinii z fetą300 g cukinii120 g fety2 łyżki gęstego jogurtujajkoolej sól

Cukinię pokroić wzdłuż na bardzo cienkie plasterki (można użyć obieraka do jarzyn). Przełożyć do garnka, zalać osolonym wrzątkiem, gotować 2 minuty, odsączyć na sitku. Fetę rozkruszyć widelcem, wymieszać z jajkiem i jogurtem. Każdy plasterek cukinii posmarować farszem, zawinąć w rulonik i układać jeden obok drugiego w na-tłuszczonym naczyniu do zapiekania. Piec ok. 40 minut w temperaturze 200ºC. Podawać na ciepło lub na zimno.

Page 84: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Podstawą diety śródziemnomorskiej są produkty zbożowe. Główne źródło energii dla pracy mięśni i funkcjonowania całego or-ganizmu. Dzięki zawartej w nich skrobi, dają siłę, pozostawiają uczucie sytości i na długo zaspokajają głód. Dostarczają błonnik, który reguluje pracę układu pokarmowego i chroni przed nowotworami jelita grubego. Są też źródłem wielu witamin z grupy B i składników mineralnych.

Wbrew mitom, produkty te zjadane w umiarkowanych ilościach nie tuczą, jeżeli nie towarzyszą im tłuste dodatki, takie jak tłuste dania mięsne, sosy na bazie śmietany. W krajach śródziemnomorskich makaron. ryż, kasze zjadane są z dużą ilością warzyw. Mięso jada się chude i stanowi one niewielki dodatek do dań. Do pieczywa spożywanego w sporych ilościach zjada się duże porcje surówek warzywnych.

Siła zbóż

Kuchnia śródziemnomorska to również bogactwo warzyw przyrządzanych z dużą ilo-ścią czosnku, cebuli, ziół i przypraw. Warzywa są jadane od rana do wieczora w każdym posiłku, a nawet między posiłkami. Szcze-gólne miejsce zajmują pomidory, papryka, bakłażany, kapusta, oliwki, sałata. Śród- ziemnomorskie surówki i sałaty wzbudzają

apetyt różnorodnością barw i aromatem. W krajach śródziemnomorskich do zwyczaju należy zjadanie owoców jako deseru na koniec posiłku. Jest to z pewnością zdrowszy i mniej kaloryczny deser niż nasze ciasta czy ciastka. W Polsce moglibyśmy jeść więcej owoców sezonowych – truskawek, malin, jagód, po-rzeczek – zawierają duże ilości flawonoidów.

Warzywa i owoce – zbawienne przeciwutleniacze

Badania przeprowadzone w krajach położo-nych na wybrzeżu Morza Śródziemnego dowiodły, że spożywanie niewielkich ilości wina z posiłkami nie jest odstępstwem od zasad zdrowego żywienia. Jednak pamię-tajmy, że południowcy piją zazwyczaj wino

młode o niskiej zawartości alkoholu i nie popijają między posiłkami. Nie powinno się pić więcej niż jednego kieliszka wina dziennie. Natomiast tak bardzo popularny w Polsce zwyczaj picia mocnych alkoholi, niestety nie jest zdrowy.

Wino – zachowaj umiar!

Tradycyjne desery – ciasta, ciastka, czeko-ladki, batoniki – zawierają mnóstwo cukru i tłuszczu. Choć pyszne i często trudno się im oprzeć, powinniśmy ich unikać. Równie smaczną i zdrową alternatywą są sałatki owocowe, które można skropić likierem oraz orzechy, pestki (słonecznika lub dyni) i suszone owoce. Orzechy są bardzo zdrowe.

Są skoncentrowanym źródłem składników odżywczych, które pomagają zmniejszyć ryzyko chorób serca. Dostarczają naszemu organizmowi niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, witaminy E, magnezu i miedzi oraz błonnika. Pamiętajmy jednak, że są bardzo kaloryczne. Dziennie powin- niśmy zjeść nie więcej niż 30 g.

Deser – co zamiast batonika?

W diecie śródziemnomorskiej króluje oliwa z oliwek. Najlepsza jakościowo jest ta z pierw- szego tłoczenia, jednak jej cena jest najwyż-sza. Doskonałą alternatywą jest znacznie tańszy, nasz rodzimy olej rzepakowy nisko-erukowy. Zwany często „oliwą północy” jest nawet zdrowszy od oliwy z oliwek, a zupełnie u nas niedoceniany. Dostarcza nam szczegól-nie dużo cennych składników odżywczych. Ma jeden z najniższych poziomów kwasów tłuszczowych nasyconych (jedynie 7%), dużo jednonienasyconych oraz jedną z najwyż- szych wśród olejów zawartość kwasu

omega-3. Największym jego atutem jest optymalny stosunek omega-6 do omega-3. Olej rzepakowy zawiera także wysoki poziom witamin E, K i karotenoidów. Jest również bogatym źródłem steroli roślinnych poma- gających utrzymać prawidłowy poziom cholesterolu we krwi. Oliwę z oliwek cenimy między innymi za jej wspaniały aromat i smak, którym nie może pochwalić się olej rzepakowy. Dlatego oliwę warto stosować do surówek, jednak do smażenia, pieczenia, duszenia najlepiej nadaje się olej rzepakowy, gdyż lepiej odsącza się z produktu smażonego.

Olej rzepakowy – źródło najlepszych kwasów tłuszczowych

84 Lawendowy Dom 2011

Page 85: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Olej rzepakowy – źródło najlepszych kwasów tłuszczowych

Ok. 1 kg świeżej makreli2 łyżki soku z cytrynyok. 700 g pomidorów2 cebulegarść oliwek3 ząbki czosnkułyżka olejusól, pieprz

Ryby oczyścić, doprawić solą i pieprzem. Pomidory pokroić w plastry, jeśli są drobne, wystarczy przekoić na pół. Cebulę pokroić w plasterki. W wysmarowanym olejem naczyniu do zapiekania ułożyć cebulę, posiekany czosnek, pomidory, kawałki ryby skórą do dołu i oliwki. Całość skropić olejem i sokiem z cytryny. Naczynie wstawić do piekarnika nagrzanego do 190ºC i piec ok. 30–40 minut.

Makrela z pomidorami

85 Lawendowy Dom 2011

Page 86: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Mięso jest źródłem białka, witamin z grupy B i żelaza. Przyswajalność żelaza znacznie zwiększa obecność w posiłku witaminy C. Nawet z niewielkiej porcji mięsa zjadanego z warzywami bogatymi w witaminę C organizm czerpie dużo tego minerału. W diecie śródziemnomorskiej mięso jest jadane rzadko i w małych porcjach. Najczęściej jako dodatek do dań warzywnych. Wybierane są chude gatunki mięsa. Do przygotowywania dań jako tłuszczu używa się jedynie oliwy z oliwek. Dzięki temu dieta śródziemnomorska zawiera mało tłuszczu zwierzęcego odpowiedzialnego za rozwój miażdżycy i chorób nowotworowych. Z tradycji śródziemnomorskiej warto przejąć dania rybne. Powinniśmy jadać je co najmniej 2 razy w tygodniu. Wtedy nasz organizm będzie lepiej chroniony przed chorobą niedokrwienną serca. Ryby oprócz białka, witamin A, D i z grupy B, żelaza, wapnia, jodu zawierają bardzo cenne kwasy omega-3. Sprzyjają one wzmocnieniu odporności, obniżają „zły” cholesterol, trójglicerydy. Spożywane regularnie chronią przed chorobami układu krążenia, nadciśnieniem, miażdżycą i łagodzą procesy zapalne. Mieszkańcy krajów, w których występuje wysokie spożycie ryb i owoców morza prawie nie zapadają na choroby serca. Kwasy omega-3 mają ogromny wpływ na funkcje intelektualne, powodują lepszą pracę komórek mózgowych. Chronią nasz wzrok,

wpływając na prawidłowy rozwój siatkówki, zmniejszają podatność na wady wzroku i zwyrodnienie plamki żółtej. Niestety Polacy nadal jedzą zbyt mało ryb, choć ich jakość i dostępność bardzo poprawiły się w ostatnich latach. Najlepszym źródłem kwasów omega-3 są ryby morskie. Rekordzistami są śledź atlantycki, szprot i łosoś. Natomiast ryby słodkowodne takie jak karp, pstrąg mają go znacznie mniej. Nie należy bać się kalorii. Ryby jako źródło dobrego tłuszczu, odwrotnie niż mięso, im są bardziej tłuste, tym zdrowsze. Najlepiej zaopatrywać się w świeże ryby i przygoto-wywać je w domu. Najlepszą metodą obróbki jest pieczenie w folii lub w żaroodpornym naczyniu. Dodatek ziół, cytryny, czosnku czy imbiru spowoduje, że będą naprawdę smaczne. Panierowanie i smażenie dodaje nam niepotrzebnych kalorii. W związku z tym nie należy kupować paluszków, kotle-tów rybnych ani ryb w panierce, ponieważ zawierają więcej mąki, soli, ulepszaczy smaku niż wartościowych składników.

Bardzo dobrą alternatywą dla dań mięs-nych są potrawy z nasion roślin strączkowych (fasoli, grochu, bobu, soczewicy). Podobnie jak mięso są dobrym źródłem pełnowarto-ściowego białka, a dodatkową ich zaletą jest to, że nie zawierają niezdrowego tłuszczu nasyconego, natomiast dostarczają flawono-idów oraz witamin z grupy B.

Nie tylko mięso źródłem pełnowartościowego białka!

Pasta z bakłażana z pieczoną papryką

3 bakłażany2 strąki czerwonej słodkiej papryki2 łyżki oliwy z oliwek2 ząbki czosnkusól

Bakłażany nakłuć widelcem w kilku miejscach, ułożyć na blasze do pieczenia i piec w piekarniku nagrzanym do 220ºC ok. 25 minut, aż będą miękkie. Pozostawić do ostygnięcia, następnie obrać ze skórki i oczyścić z nasion. Paprykę opiec w pie-karniku na funkcji grill, aż skórka będzie czarna. Przełożyć do naczynia z pokrywką i zostawić do ostygnięcia, następnie obrać ze skóry, usunąć gniazda nasienne i pokro-ić w kostkę. Czosnek rozgnieść

w moździerzu z solą na gładką masę. Ciągle mieszając, dodawać stopniowo olej, aż do uzyskania konsystencji zbliżonej do majonezu. Do czosnku z oliwą dodawać stopniowo kawałki bakłażana, rozgniatając je na miazgę. Można też dodać dwie, trzy łyżki jogurtu, wtedy pasta zyska bardziej kremową konsystencję i nieco łagodniej-szy smak. Pastę z bakłażana wymieszać z papryką.

86 Lawendowy Dom 2011

Page 87: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

87 Lawendowy Dom 2011

Page 88: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Więcej informacji, znajdziecie na blogu: www.lawendowydom.blogspot.com

Page 89: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

CHERRY ME TO WSCHODZĄCA NA POLSKIM RYNKU MARKA, KTÓRA POWSTAŁA Z PASJI I NIEZASPOKOJONEJ POTRZEBY DO TWORZENIA RZECZY W DOBRYM STYLU,

A JEDNOCZEŚNIE ZABAWNYCH, Z PRZYMRUŻENIEM OKA. KLASYKA I PONADCZASOWOŚĆ TO NASZA FILOZOFIA.

Na początek proponujemy klimat słodkich lat 50’tych, który ma swoje zwolenniczki na całym świecie. Prototyp fartuszka z serduszkiem powstał na potrzeby sesji fotograficznej utrzymanej w sylu pin up. Fartuszek stał się niekwestionowanym bohaterem zdjęć i przedmiotem pożądania coraz większej rzeszy wielbicielek tego stylu.

Pierwsza partia, w całoci zaprojektowana i uszyta w Polsce, powstała z bawełnianej tkaniny w klasyczną kratkę vichy. Wdzięczny model ozdobiony uroczymi marszczeniami i kieszonką w kształcie serduszka dostępny jest w dwóch klasycznych kolorach – niebieskim i czerwonym. Dopasowany w talii, delikatny i niezwykle kobiecy. Ku naszemu zaskoczeniu, nawet prawdziwi mężczyźni czują się i wyglądają w nim kusząco.

Niezastąpiony w kuchni, jeśli chcesz czuć się pięknie i seksownie nawet podczs codziennych zajęć. Polecany na prezent dla kogoś wyjątkowego, kto umie docenić prezenty nietuzinkowe. Sprawdzi się na kulinarnych warsztatach, spotkaniach towarzyskich i wieczorkach panieńskich. Fartuszek Cherry me to drobiazg, który wyrazi Twoją oryginalną osobowość.

Cóż dodać? Po prostu Cherry me!

BeataLipov

Page 90: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Filcowanie

BARBARA BŁASZCZYK

Filc to zwarta tkanina uzyskana bez tkania i dziania, znana człowiekowi niemal od zarania dziejów. Tajemnica jej powstania tkwi w specyficznej budowie włókna wełny, które wygląda jak cienki pęd złożony z drobniutkich łusek, dachówkowato zachodzących na siebie. Filcując, czy to na sucho, czy na mokro, powodujemy specyficzne splątanie runa, a powstała w ten sposób tkanina zachowuje swoją zwartość, ponieważ każde z włókien jest zaczepione i uwięzione przez sąsiednie.

TEKST I ZDJĘCIA LEKCYJNE BARBARA BŁASZCZYKZDJĘCIE GŁÓWNE KORNELIA BUŁANOW90 Lawendowy Dom 2011

Page 91: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

38 Lawendowy Dom 2011

NO TO DO DZIEŁA!Odrywamy (nie odcinamy nożyczkami!) z kłębka wełny czesankowej pasma o długości 4–5 cm, troszkę je rozciągamy, kształtujemy np. kuleczkę, krótko formujemy w rękach. Jeśli ma powstać sznur korali o tej samej średnicy, to najlepiej najpierw poporcjować wełnę na równe kupeczki. Ich rozmiar oszacować można, porównując przez lekkie ściskanie w obu dłoniach.

Kładziemy na podkładkę i najgrubszą igłą wkłuwamy miejsce przy miejscu w wełnę formując oczekiwany kształt. Warto pamiętać, że trzeba tę podkładkę i sam przedmiot często odwracać i nie pozwolić, aby nasz filcowany przedmiot dofilcował się do maty, a także by był równy i dobrze sfilcowany. Podczas pracy proszę uwa-żać na palce – igła jest naprawdę bardzo ostra i łatwo się skaleczyć.

Igłę najlepiej wkłuwać prostopadle do powierzchni pracy, wtedy „zadziorki” zbierają najwięcej wełny i filcują ją. Igły nie powinno się wyginać, bo łatwo pęka. Jeśli robimy koralik, to wkłuwamy począt-kowo całe ostrze igły, by go zagęścić równomiernie. Trzeba uważać, by wewnątrz koralika nie zrobiła się pusta przestrzeń, co może się zdarzyć, jeśli od początku igłę wkłuwamy zbyt płytko, bo potem trudno jest ten błąd naprawić.

Obracając kulkę, staramy się raz na jakiś czas „rozmasować” ją w dłoniach, by dodatkowo uformować ładny kształt i dodatkowo pozbyć się śladów po wkłuwanej igle.

Zaczynamy filcować igłą grubą, a po pewnym czasie, gdy mamy pro-blem w wkłuwaniem, zmieniamy na igłę cienszą. Filcowanie koralika o średnicy 2 cm trwa początkowo około 10–15 minut, proszę nie filcować zbyt długo, bo koralik będzie bardzo twardy i trudno będzie go nawlec na linkę.

Jeśli filcujemy z lekko zanieczyszczonej wełny, to czasem przy wykanczaniu pracy zachodzi potrzeba odcięcia nożyczkami wystają-cych twardych włosków, które nie dają się wfilcować w pracę.

Jeśli zrobimy już wystarczającą ilość kulek filcowych – możemy je nawlec na linkę, by stworzyć korale. Pomiędzy nimi możemy nawlekać różne przekładki z koralików ceramicznych, drewnianych lub z minerałów, by stworzyć niepowtarzalną biżuterię, jakiej nikt inny nie będzie miał.

DO FILCOWANIA NA SUCHO BĘDZIEMY POTRZEBOWAĆ:

specjalnych igieł, które na ⅓ swej długości mają nacięcia (haczyki), dzięki którym pasma włókien są przeciągane, przeszywane, co wzmacnia i ubija wełnę. Igły takie znajdziemy w sprzedaży w dwóch lub nawet trzech rozmiarach – wszystkie konieczne są do prawidłowego procesu filcowania. Najgrubsza to igła do ubijania wełny, średnia utwardza formowany kształt, najcieńsza wykańcza i służy do tworzenia uwypukleń, mata z gąbki (takiej najzwyklejszej do kąpieli lub mycia samochodu) albo specjalny rodzaj szczotki, która posłuży nam jako podkład. Będziemy na niej układać wełnę, nakłuwając igłami formować kształt filcowanego przedmiotu, rączka do przytrzymywania igieł zwłaszcza przy filcowaniu dużych płaskich rzeczy, w której można zamontować jednocześnie kilka igieł. Pozostaje jeszcze wybór koloru wełny czesankowej i możemy zabierać się do pracy.

1.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

Page 92: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Wietrzny dzwonek

TEKST BEATA LIPOVZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV92 Lawendowy Dom 2011

Page 93: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Astronomiczna jesień przychodzi do nas 23 września. Przyroda powoli przybiera jesienne barwy już z począt-kiem września. Zielone liście drzew i krzewów jeden po drugim żółcą się i czerwienią, by za jakiś czas zupełnie opaść. Letnie kwiaty przekwitają,

by ustąpić miejsca jesiennym pięknościom. Ptaki wyruszają w dalekie podróże. Czas zakopać cebulki, sprawdzić, gdzie wybierają się bociany i zrobić wietrzny dzwonek. Ale najpierw trzeba wybrać się na długi, jesienny spacer. Uwaga, może przydać się szalik!

Czemu liście przebarwiają się jesienią?Liście zawdzięczają swój zielony kolor chlorofilowi. Jest to barwnik, który w roślinach ma barwę zieloną. Już na początku września, pojawiają się liście żółte, potem dołącza do nich kolor czerwony i brązowy. Gdy koniec lata jest deszczowy, a jesień wita suchą i słoneczną pogodą, możesz obserwować prawdziwy spektakl kolorów. Mówimy wtedy o „złotej polskiej jesieni”. Dzień staje się coraz krótszy, temperatura powietrza coraz niższa. Różnice temperatur między dniem i nocą są coraz większe. Chlorofil stopniowo zanika, a na jego miejscu pojawiają się inne barwniki – odpowiadające za kolor żółty ksan-tofile i czerwony – karoteny, które nadają liściom ciepłe barwy żółci i czerwieni.

Więcej pomysłów na jesienne zabawy znajdziecie w książce Beaty Lipov „Dzieciaki w naturze”.

POTRZEBNE BĘDĄ:

szyszki, kasztany, jarzębina,

patyk, gruba igła, czerwony

sznurek, drewniane kółeczka

(użyliśmy kółka ze starego karni-

sza, ale mogą to być inne wyszpe-

rane w piwnicy przedmioty,

np. kawałki bambusowych

tyczek, kora)

Page 94: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

5

Mały detektyw tropi oznaki jesieni:Obejrzyj liście brzozy, jakiego są koloru?

Czy pamiętasz, jak nazywa się drzewo, na którym rosną żołędzie?

Przyjrzyj się swojej grządce z nasturcją. Prawdopodobnie wciąż jeszcze ma zielone liście. Czy uda Ci się znaleźć

twarde nasiona? Zostaw je do wyschnięcia, a następnie spakuj do podpisanej, papierowej torebki. Wiosną będziesz

znów mógł zasiać nasturcję z własnej hodowli!

Które drzewa pozostaną zielone na zimę? Pamiętasz nazwy niektórych z nich?

Z jesiennnych spacerów znosimy do domu prawdziwie skarby. Żadna pora roku nie oferuje tylu bogactw.

Czerwone korale jarzębiny i kaliny, owoce dzikiej róży i głogu, szyszki, kasztany i żołędzie w śmiesznych berecikach. Robimy z nich ludziki i inne stwory. Można je wykorzystać do zrobienia oryginalnej dekoracji. W sam raz do targania jesiennym wiatrem. Przygotuj zebrane na spacerze

szyszki, kasztany oraz jarzębinę. Nawlecz je z pomocą igły na czerwony sznurek. Przygotuj dwa wisiorki, około 30-centyme-trowej długości. Na dwóch innych kawał-kach sznurka przywiąż kółeczka lub inne twarde elementy. Wszystkie sznurki przywiąż do patyczka. Na obu końcach patyka przywiąż ok. 40 cm długości sznurek, który będzie służył do zamocowa-nia wietrznego dzwonka na dworze.

ZADANIA DLA DZIECI:

Zbierz na spacerze kasztany, szyszki i dary jesieni, z których chcesz zrobić dzwonek. Nawlecz je na sznurek, przy twardych elemen-tach pomoże Ci ktoś dorosły. Przywiąż wisorki do patyka. Wybierz odpowiednie miejsce i zawieś dzwonek.

1

2

3 4

94 Lawendowy Dom 2011

Page 95: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

www.dekoria.plSklep internetowy z dekoracjami tekstylnymi

JESIEŃ 2011

Nowy katalog!

Obejrzyj

TUTAJ!

M i e s z k a j P i ę k n i e j !

Page 96: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

TEKST BEATA LIPOVMAKIJAŻ ANNA GOSTKIEWICZZDJĘCIA KORNELIA BUŁANOW

MODELKA AGATA PIENIĄŻEK

Otulić się wełną jesienią można na różne sposoby. Jak lepiej, na serio, czy z przymróżeniem oka? O pomoc zwróciliśmy się do naszych czytelniczek i powiem Wam, że rezultat przerósł nasze najśmielsze marzenia. Na nasze wełniane wezwanie napłynęły do redakcji paczki, a w nich przedmioty przepiękne, które z wielką przyjemnością Wam przedstawiamy.

Pomysł na...wełnę

96 Lawendowy Dom 2011

Page 97: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

SZAL–TUNELBRANSOLETKAWyk. Roboty ręczne

97 Lawendowy Dom 2011

Page 98: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

KOCYKWyk. Agnieszka Sionek

Page 99: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

PODUSZKA Z MUFFINEM

Wyk. Jolanta Milak

Page 100: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

KOTWyk. Ania Wróbel

100 Lawendowy Dom 2011

Page 101: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

PIEROGIWyk. Ania Wróbel

Page 102: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

KAPCIE, PODKŁADKI POD KUBKIWyk. Agata Makoudi

102 Lawendowy Dom 2011

Page 103: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

CZAPECZKA Z KOTEMWyk. Agnieszka Sionek

Page 104: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

CZAPKASPODENKI

NASZYJNIK POMPONIKWyk. Roboty ręczne

My też zakochałyśmy się w całej kolekcji zespołu Robotów i z czystym sumieniem polecamy te oryginalne i pomysłowe gadżety.

Page 105: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

AGNIESZKA SIONEK

Z wykształcenia architekt, z zamiłowania wszechstronny twórca: szyję, dziergam, piszę, trochę rysuję, wciąż brakuje mi czasu na realizację wszystkich pasji. Na co dzień jestem matką czterech córek, które mnie inspirują i motywują do działania.

JOLANTA MILAK

Mam na imię Jola, szyję, robię na drutach praktycznie od zawsze... Wraz z córką tworzymy w wolnym czasie różnego rodzaju tekstylia, którymi ozdabiamy nasze mieszkania.

ANIA WRÓBELwww.sankowo.com Sankowo to moje miejsce, które powstało z pasji. Narzędziem mojej pracy jest szydełko, a materiałem różnego rodzaju włóczki i wełny, nowe i pochodzące z odzysku. W Sankowie powstają przede wszystkim KOTY, ale nie one jedyne. Poza kotami w mojej manufakturze powstają sowy, misie, świnki, czasem jakiś zagubiony królik. Robię zabawki służące do zabawy w gotowanie lub sklep –włóczkową włoszczyznę i pierogi ze skwarkami, a dla młodocianych miłośników motoryzacji auta do ciągnięcia. Odbiorców moich prac można znaleźć zarówno wśród dzieci, jak i wśród dorosłych, którzy kupują koty dla siebie. Ponad dwa lata temu zamieniłam pasję w pracę na pełen etat i uczyniłam dzierganie sposobem na życie. W ten sposób pogodziłam opiekę nad dziećmi z pracą i realizo-waniem siebie. Uwielbiam robić to, co robię i życzę każdemu, żeby praca sprawiała mu tyle radochy i satysfakcji, co mnie moja.

AGATA MAKOUDI

Mama dwóch fantastycznych dziewczynek, instruktorka decoupage. Blogerka uwielbia-jąca rekodzieło.

ROBOTY RĘCZNE www.robotyreczne.com

To taki twórczy kolektyw mamy, córki oraz kilku przyjaznych nam osób, w tym babć z ogromnym doświadcze-niem w robieniu na drutach. Wszystko zaczęło się 3 lata temu, gdy podczas pobytu w Finlandii mama przysyła-ła mi ręcznie dziergane czapki. Te spodobały się moim zagranicznym znajomym i po powrocie do Polski zaczęły napływać zamówienia od nich oraz od ich znajomych. Dzierganie traktowałyśmy jako hobby, a ja wyjechałam na staż do Anglii. Cały czas jednak tęskniłam za Polską, a mama za dzierganiem. Wróciłam więc i otworzyłam firmę. Od tamtej pory nasza oferta rozszerzyła się o szale, rękawiczki, spodenki, a nawet biżuterię – bransoletki oraz pomponowe naszyjniki. Sprawy same nabrały rozpędu.

W międzyczasie zauważyły nas i napisały o naszych działaniach ma- gazyny The Daily i Nylon oraz portale TheCoolHunter.net, HighSnobette.com i wiele innych. Cały czas się rozwija-my, tworzymy nowe wzory i modele. Ostatnim naszym projektem jest system „AddMe“, czyli bransoletki modułowe, które można rozbudowy-wać wedle potrzeb i gustu. Planujemy też bardzo limitowane edycje, dlate-go zachęcamy do śledzenia nowości na www.robotyreczne.com. Niedługo też zaprosimy Was do naszego sklepu internetowego, gdzie będzie można zakupić nasze Roboty prosto od brygady RR, a daję gwarancję, że w każdy z nich wkładamy nasze serce, kawałek siebie, co czyni je unikatowymi.

Page 106: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

Lawendow y Dom od kuchni...

106 Lawendowy Dom 2011

Page 107: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4
Page 108: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

DZIĘKUJEMY ZA POMOC, UŚMIECH I ŻYCZLIWOŚĆ

VIVAMIXwww.sklep.vivamix.pl CH „Panorama” lokal 210, 2 piętro, al. Witosa 31, Warszawa

RedOnion www.redonion.pl ul. Burakowska 5/7, Warszawa

Home&You www.home-you.com CH „Arkadia” al. Jana Pawła II 82, Warszawa

Villeroy&Boch www.eshop.villeroy-boch.com/pl CH „Promenada” ul. Ostrobramska 75, Warszawa

KappAhl www.kappahl.com/pl CH „Arkadia” al. Jana Pawła II 82, Warszawa

Wonderhome www.wonderhome.pl

Brocante brocante.pl

3031, 33

miseczka ze złotym rantem – Zara Homepatera oraz talerz – Villeroy & Boch

Gruszka jak marzenie

3940, 41

ceramiczny moździeż – DUKAbiałe kokilki oraz taca – Villeroy & Boch

Jesienny TexMex

64

6970

pomarańczowy ceramiczny talerz – Pracowania Ceramiczna BMW

niebieska miska – TK MAXXzłota patera – DUKA

Człowiek z Himalajów

75, 76ceramiczne naczynia – Pracownia Ceramiczna BMW

Podsumowanie konkursu

Page 109: Lawendowy Dom Jesień 2011 / Numer 4

W NASTĘPNYM NUMERZE:• spełniamy noworoczne postanowienia• przedstawiamy gorące pomysły dla zakochanych• udowadniamy, że zima wcale nie musi być biała.

Widzimy się już 1 grudnia!