poradnik autystyczny nr 1

9

Upload: magda-brzeska

Post on 30-Mar-2016

220 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Poradnik Autystyczny czyli wszystko co chcesz wiedzieć o autyzmie, a wstydzisz się zapytać

TRANSCRIPT

Page 1: Poradnik autystyczny  nr 1
Page 2: Poradnik autystyczny  nr 1

poradnik Autystyczny2

Każdy z nas odczuwa twórczy potencjał i po-trzebę tworzenia, aby móc wyrazić swoje uczu-cia i emocje. Poprzez sztukę odkrywamy swoje radości i smutki. Sztuka bowiem jest zapisem ludzkich przeżyć, uczuć, zarówno tych szczęśli-wych jaki i tych, które kryją w sobie głęboką rozpacz. Nabiera szczególnego znaczenia w od-niesieniu do osób niepełnosprawnych intelek-tualnie. Do osób, które nie potrafi ą w werbalny sposób przekazać swoich przeżyć. Dzieci z któ-rymi prowadzę zajęcia plastyczne i artystyczne w OSZW W Złotoryi w trakcie tworzenia spon-tanicznie wyrażają swoje przeżycia i stany emo-cjonalne. Poprzez obrazy komunikują innym jak wygląda ich świat. Nawet w niepozornym obrazku można zauważyć możliwości tworzą-cej go osoby i jej indywidualne aspekty emo-cjonalne. Obserwując swoich wychowanków na zajęciach mogę się dowiedzieć jakie są ich ma-rzenia, trudności, smutki i radości. Moi ucznio-wie uwielbiają zajęcia artystyczne są dla nich

wspaniałą zabawą, sposobem na odreagowanie nadmiernych napięć emocjonalnych.

Zajęcia plastyczne w pracy z dziećmi niepeł-nosprawnymi intelektualnie są bardzo ważnym elementem ich terapii i wspomagania rozwoju, dlatego powinny być dobrze zaplanowane i sys-tematycznie prowadzone. Prowokują one dzieci do samodzielnego wysiłku, przynoszą wiele sa-tysfakcji podczas pracy z materiałem plastycz-nym, pozwalają doskonalić umiejętności tech-niczne. Na co dzień zarażam dzieci swoja pa-sją i prowokuję do twórczego działania i myśle-nia. Pobudzam inwencje giętkości i płynności myślenia za pomocą różnych technik. Punktem wyjścia w moich zajęciach jest to, aby dzieci odczuły swoje ciało, aby dotykały i czuły czym i na czym tworzą. Biorąc za punkt wyjścia od-czuwanie swojego ciała, możemy, jak zapewnia Zinker „nauczyć się doświadczać siebie i swo-jej mocy sprawczej w otaczającym nas świe-cie”. Dlatego zachęcam do malowania palca-mi i stopami. J. Kielin w swojej książce „Roz-wój daje radość. Terapia dzieci upośledzonych w stopniu głębokim” pisze, że „dłoń jest podsta-wowym narzędziem poznania świata i jej twór-cze wykorzystanie bardzo poszerza zdolności rozumienia świata przez dziecko. Bawiąc się, uczeń eksperymentuje i poznaje różne materia-ły oraz ich właściwości”. Aktywność twórcza moich wychowanków jest bardzo często jedyną z form ich samorealizacji. Intuicyjnie wychwy-tuję minimalne symptomy świadczące o wrażli-wości ucznia i możliwości wyrażenia się w for-mie plastycznej. Stymuluje zmysły: wzroku, słuchu, węchu i dotyku bo uważam, że osobom

niepełnosprawnym intelektualnie trzeba otwo-rzyć pewnego rodzaju „drzwi”. Już samo to, że do nich podejdą i zajrzą przez nie, będzie ogromnym sukcesem. Zachęcam wszystkich, aby obudzili swoje pasje i możliwie jak naj-wcześniej „ Zaszczepiali” je wśród dzieci i mło-dzieży. Aby szeroko otwierali drzwi…. To pro-centuje!!!

Na dowód tego, ze sztuka przynosi radość i pobudza zmysły zapraszam na wernisaż wy-stawy prac dzieci z Ośrodka Szkolno-Wycho-wawczego w Złotoryi . Wystawa zatytułowana „W galerii Pani Zimy” – jest w dużej mierze na-sycona zimowymi krajobrazami i magią świąt Bożego Narodzenia. Składa z kilkudziesięciu prac. Dzieła podopiecznych OSZW są wyko-nane różnymi technikami, od szkiców ołów-kiem do bardzo kolorowych pastelowych ry-sunków, kolaży i prac przestrzennych. Dziecię-ca twórczość jest tak różnorodna i barwna jak wnętrze i charakter każdej istoty ludzkiej. Dzie-ci jako baczni obserwatorzy włożyli w swoje małe dzieła własne postrzeganie świata. Poka-zali swoją wrażliwość i drzemiące w nich ta-lenty. Nam dorosłym obserwatorom, widzom otworzyli bramę do wyjątkowego świata dzie-cięcych przeżyć i wyobraźni. Wystawa będzie czynna do 28 lutego w Siedzibie Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej przy ul. Szkol-nej 1 w Złotoryi.

Justyna Kościukjestem oligofrenopedagogiem, nauczycielką plastyki, zajęć artystycznych i funkcjonowania w środowisku oraz terapeutką wczesnej interwencji i wspomagania rozwoju małego dziecka w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Złotoryi. Bycie twór-czym i kreaatywnym nauczycielem jest moim codziennym i elementarnym obowiązkiem. Najważniejsze w mojej pracy jest aby to, co ja robię dla Dzieci i Szkoły dawało mi poczucie spełnienia. Odkrywanie i rozwijanie pasji u moich wychowan-ków daje mi poczucie dużej radości. Prywatnie jestem mamą pięcioletniej Marysi. Uwielbiam dobre książki, podróże i ludzi.

„Widzieć każde dziecko jako pytanie, Boską zagadkę, którą trzeba rozwiązać, praktykując w miłości do dziecka sztukę wychowania” Rudolf Steiner

ZAJĘCIA PLASTYCZNE w pracy z dziećmi niepełnosprawnymi

Page 3: Poradnik autystyczny  nr 1

nr 01, luty 2014 3

Skóra jest największym organem ludzkiego ciała i jednocześnie pierwszym organem zmy-słu, którym dziecko odbiera otoczenie. Zmysł dotyku rozwija się bardzo wcześnie. W zasa-dzie rozwija się jako pierwszy ze wszystkich zmysłów. Już w 6. – 8. tygodniu ciąży poja-wia się u płodu wrażliwość na dotyk w okolicy ust i nosa, a zaraz potem w okolicy policzków i czoła. W 9. – 10. tygodniu ciąży pojawia się wrażliwość na dotyk w okolicach brody, rą-czek i nóżek. W 12. – 14. tygodniu dziecko reaguje już prawie całą powierzchnią ciała. Do końca ciąży niewrażliwa na dotyk pozostaje część powierzchni głowy (czubek i tył) oraz pleców, co ma zasadnicze znaczenie w prze-biegu porodu.

Od około 19. – 20. tygodnia ciąży, w mia-rę rozwoju włókien czuciowych, dziecko zaczy-na świadomie poznawać swoje ciało – dotyka rączkami twarzy, ssie kciuk, potrafi się zdener-wować, gdy go zgubi. Szczególnie wrażliwe na dotyk pozostają przez wiele miesięcy po uro-dzeniu usta, język i opuszki placów – to głów-nie za ich pomocą dziecko rozróżnia kształty i wielkość przedmiotów, poznaje podstawowe pojęcia jak mokre, suche, zimne, gorące, szorst-kie, gładkie... I bardzo ważna informacja – pro-ces mielinizacji włókien czuciowych trwa od 6. miesiąca życia płodowego do końca pierwszego roku życia.

W początkowym okresie rozwoju do mó-zgu dziecka łatwiej docierają wrażenia dotyko-we niż wrażenia przekazywane przez pozostałe zmysły i są dla niego podstawowym źródłem in-formacji o środowisku zewnętrznym. Dotyk jest w tym czasie podstawą tworzenia więzi z rodzi-cami i relacji z otoczeniem, w tym także stosun-ku emocjonalnego dziecka do jakichkolwiek bodźców i przedmiotów.

Warto też przypomnieć, że dotyk rozwi-ja się z tego samego listka zarodkowego, co układ nerwowy, stąd m.in. jego ważność! Jest zmysłem, który rozwija się jako pierwszy i jest zmysłem największym. Możemy próbować wy-

obrazić sobie życie bez dobrze funkcjonującego wzroku czy słuchu, ale czy możemy wyobrazić sobie życie bez dotyku...?

Dotyk – język ciała i duszy...Kiedy dorastamy, tłumimy świadomość ilości informacji, jaką odbieramy i przekazujemy poprzez dotyk. Ufamy coraz bardziej innym zmysłom i umiejętnościom, takim jak słuch czy mowa. A język dotyku nie oszukuje, mówi o nas i nam najwięcej.

Oczywiście nie sposób nie dotykać niemow-lęcia, ale często nasz dotyk jest pospieszny, ner-wowy, przypadkowy, nieprecyzyjny, niepew-ny i bezradny, wymuszony sytuacją. W mojej pracy zawodowej próbuję przełamywać te ba-

riery, udzielam wskazówek i porad – jak radzić sobie z codziennymi wyzwaniami związanymi z opieką, pielęgnacją, życiem razem z dziec-kiem. Często też instynkt i intuicja rodzicielska podpowiada nam dobre rozwiązania.

Dlatego też moja praca, moje spotkanie z ro-dzicem i jego małym dzieckiem jest narracją o wadze zmysłu dotyku i wadze prostych, naj-drobniejszych form bliskiego, cielesnego kon-taktu z dzieckiem podczas przewijania, kąpie-li, zmiany pieluszki, noszenia, ubierania, aż w końcu specjalnego czasu poświęconego na masaż niemowlęcia.

Często ignorujemy, zapominamy, trudno nam uwierzyć i docenić, jak wielka jest moc najprostszych form opieki i pielęgnacji oraz pieszczoty. Warto pielęgnować i doskonalić te umiejętności, formy, by dać sobie szansę na jak najbardziej pełne przeżycie pierwszych miesięcy i lat życia naszego dziecka.

Warto umieć docenić i warto podjąć próbę dostrzeżenia wagi najprostszych form komuni-kowania się z dzieckiem, a najprostszą i najdo-skonalszą formą jest właśnie dotyk.

Czucie to niezwykła właściwość ludzkie-go ciała, bardzo zróżnicowany i skompliko-wany system przekazywania najbardziej pod-stawowych informacji o własnym ciele, stanie

otoczenia oraz interakcjach i wzajemnych za-leżnościach między nami i innymi osobami.

Bez tego zmysłu żadna osoba/ istota nie by-łaby w stanie w pełni funkcjonować.

Korzystając z dotyku instynktownie, czę-sto nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile mu za-wdzięczamy. Jest chyba najmniej docenianym zmysłem człowieka. Mamy wrażenie, że do ba-dania świata i komunikowania się nawzajem wystarcza nam mowa, wzrok i słuch. Wyczuwa-my bezwiednie podłoże, strukturę i cechy doty-kanych przedmiotów, ale w relacjach między-ludzkich, w procesie wychowania, w codzien-nej pielęgnacji, zabawie i opiece nad dzieckiem – ignorujemy rolę i moc dotyku, często – mam wrażenie – w obawie przed tym, że „rozpuści-

my” dziecko, przyzwyczaimy do noszenia, tu-lenia, głaskania, pieszczot, a jest to oczywisty i bezsprzeczny kapitał włożony w rozwój nasze-go dziecka.

Czucie to zarówno dotykanie, jak i bycie dotykanym. To odczuwanie pozycji, w jakiej się znajdujemy, świadomość ruchu i w rezul-tacie warunków, a nawet nastawienia otocze-nia ku nam.

U noworodka i niemowlęcia czucie sta-nowi podstawę jego komunikacji z otocze-niem i jest najważniejszym czynnikiem jego edukacji rozwojowej, zaczynając od badania/ poznawania własnego ciała (wkładanie rą-czek i stópek do buzi np.), poprzez uczenie się swoich rodziców, kiedy się nim opiekują, a skończywszy na tworzeniu informacji o ce-chach podłoża, ubrania, różnych stanów sku-pienia (woda, powietrze), całej gamy czyn-ników, które my, dorośli, pomijamy, choćby dlatego że informacje o nich zostały skutecz-nie zintegrowane i zautomatyzowane w na-szym umyśle.

Myśląc o dotyku – nie chodzi tylko i wy-łącznie o stopień umiejętności „obsługi” dziec-ka, nie chodzi też tylko i wyłącznie o stan emo-cjonalny rodziców znajdujących się w pobliżu. Chodzi o bardzo proste zabiegi, które

W ROZWOJU MAŁEGO DZIECKAO roli dotyku w rozwoju małego dziecka...

Page 4: Poradnik autystyczny  nr 1

poradnik Autystyczny4

pozwolą na zorganizowanie dziecku przy-jaznego środowiska, które będzie skłaniać nie-mowlę do ciągłego doskonalenia swoich umie-jętności i zachowań w zakresie, jaki samo uzna za bezpieczny, bez nieuzasadnionego urucha-miania mechanizmów obronnych. To będzie drogą na ufne podejmowanie prób badania przedmiotów, przestrzeni i osób – pozwoli na optymalny stopień pełnego, wszechstronnego rozwoju.

Defi cyt odpowiedniej ilości i jakości bodź-ców czuciowych może prowadzić do zakłóceń funkcjonowania dziecka w sferze kontaktów społecznych. Ponadto determinuje podstawo-we procesy organizmu, jak trawienie, oddy-chanie, odporność na choroby, reakcje na stres, sposoby i skuteczność odbioru, analizy oraz możliwości wykorzystania informacji płyną-cych z otoczenia.

W brzuchu mamy maluch doświadczał ści-śle określonych bodźców sensorycznych, czu-ciowych. Kiedy się rodzi, wchodzi w zupełnie nową rzeczywistość, pełną nieznanych, cza-sami niemiłych wrażeń. Każde doświadcze-nie jest dla dziecka ważne w procesie kształ-towania obrazu świata oraz własnej w nim roli i pozycji. Dlatego tak bardzo istotna okazuje się świadomość rodziców, a także personelu medycznego, jak podstawowe znaczenie dla rozwoju niemowląt i małych dzieci ma rodzaj, jakość i natężenie wzajemnych kontaktów. Szczególną grupą dzieci są tutaj dzieci przed-wcześnie urodzone.

Istnieją różne formy stymulacji czuciowej małego dziecka. Jedną z nich jest propono-wany coraz częściej w ostatnim czasie masaż Shantali.

Dziecko jest nieustannie dotykane przez swoich rodziców. Czuje ich ramiona, dłonie, włosy, bicie serca, czuje podłoże, na którym leży. Jest noszone, przekazywane z rąk do rąk, wkładane do wanienki z wodą, kąpane, ubie-rane. Dotyka, drapie, ssie pierś, ssie samo sie-bie – to nowe doznania/ doświadczenia, inne niż te, które pochodzą z okresu rozwoju pło-dowego.

P. Zawitkowski twierdzi, że „naprawdę nie jest wszystko jedno jak podniesiemy dziecko

z przewijaka, w jaki sposób zmienimy mu pie-luszkę, jakie zabawy i kiedy je zaproponujemy. Te najprostsze zabiegi pielęgnacyjne mogą stać się zarówno dla dziecka, jak i dla nas rodziców, czynnościami przynoszącymi mnóstwo radości, szczęścia i spokoju. Ale pamiętajmy, że te naj-prostsze czynności wymagają od nas najwięk-szej i stałej uwagi, koncentracji, a przede wszyst-kim czasu. Warto wyeliminować stres, pośpiech, nerwowość, a wprowadzić spokój i potraktować te czynności jako zabawę zmierzającą do głęb-szego poznania siebie nawzajem”.

Uprzedzajmy nasze dzieci ciałem i gło-sem o tym, co i jak chcemy przy nich zrobić. W trakcie takiej czynności starajmy się utrzy-mywać kontakt wzrokowy z naszym maleń-stwem, zainteresujmy je naszą twarzą, zain-teresujmy go własnym ciałem, nóżkami, rącz-kami. To buduje tak ważny schemat własnego ciała i zarazem jego świadomość.

Nigdy dość przypominania o tak ważnych, podstawowych prawdach. Bardzo łatwo o nich zapominamy w codziennych troskach, zabie-ganiu i stresie.

Masaż niemowlęcia – masaż Shantali...Masaż niemowlęcia zapewnia potomstwu bar-dzo bliski kontakt dotykowy. Delikatny do-tyk i głaskanie poprawia działanie właściwie wszystkich systemów decydujących o prawi-dłowym funkcjonowaniu organizmu (oddy-chanie, krążenie, trawienie, wydalanie, układ gruczołów dokrewnych, układ nerwowy).

Taki bliski kontakt fi zyczny okazuje się nie-zbędny nie tylko dla życia i zdrowia niemowlę-cia, ale i dla matki oraz jej zdolności do odpo-wiedniej pielęgnacji potomstwa.

Badania wykazały, ze rozwój dzieci, które przez cały czas/ dzień nie tracą bliskiego, fi zycz-nego kontaktu z matką, jest pod każdym wzglę-dem znacznie szybszy. W myśl teorii przywią-zania, małe dziecko jest ukierunkowane na kon-takt z jedną wybraną osobą. Wszystkie jej reak-cje są zwrócone monotropowo w jej kierunku. Już na bardzo małe dziecko ogromny wpływ ma stan emocjonalny osoby, która z nim przebywa. Bezpośredni kontakt dotykowy z matką stanowi dla niemowlęcia źródło doznań kinestetycznych

oraz bodziec stymulujący rozwój układu nerwo-wego. Masaż stanowi także czynnik wspoma-gający bardzo istotne stadium rozwoju osobo-wości dziecka. Doznania dotykowe pozwalają dziecku „stworzyć siebie”, poznać własne cia-ło, wyznaczyć jego granice i uświadomić sobie własną odrębność.

Zaspokojenie potrzeby kontaktu emocjonal-nego gwarantuje dziecku poczucie bezpieczeń-stwa. Przywiązanie pełni funkcję ochrony przed sytuacjami grożącymi jakimś niebezpieczeń-stwem, uwalnia od lęku przez nieznanymi oso-bami, przedmiotami i miejscami, przed ciemno-ścią, zwierzętami oraz od lęku wywoływanego przez gwałtowne ruchy. To także odporność na stres i wzmacnianie systemu immunologicznego.

Masaż jest lekcją odporności na stres. Jest podstawą rozwoju silnej, trwałej więzi emocjo-nalnej z matką, przez co dziecko rozwija zaufa-nie do siebie i innych ludzi, co odgrywa ważną rolę w kształtowaniu osobowości dziecka.

Renata Ulman–Bogusławskapsycholog dziecięcy, logopeda, terapeuta SI drugiego stop-nia, terapeuta wczesnej interwencji, Certyfi kowany Instruktor masażu Shantali. Specjalizuje się w psychologii klinicznej dziecka oraz w psychologii rozwoju i wychowania. Prywatnie – szczęśliwa żona i równie szczęśliwa mama Marysi i Tom-ka. Biega, fotografuje codzienność i bardzo dobrze gotuje. W wolnych chwilach zgłębia kulturę Hiszpanii. Niezmiennie zafascynowana Człowiekiem. Z pasją prowadzi Gabinet Tera-pii Dziecięcej „SENSUUM” www.sensuum.com.pl

Literatura:Bogdanowicz Marta „Dotyk w terapii”Giczewska Aneta „Fenomen dotyku” Hirscher Petra „Masaż niemowląt”Schlomer Bettina „Masaż dziecka. Jak zapewnić prawi-dłowy rozwój fi zyczny, emocjonalny i dobre samopoczu-cie malucha” Zawitkowski Paweł „Dotyk – język ciała i duszy”

GABINET TERAPII DZIECIĘCEJ „SENSUUM”

ul. Skoroszewska 5 lok. 100, klatka C

02-495 Warszawa os. Skorosze

Tel. 502 379 381 www.sensuum.com.pl

e-mail: [email protected]

Kompleksowa diagnostyka dzieci w wieku 0. – 12. rok życia

Profesjonalna pomoc dzieciom przedwcześnie urodzonym

i dzieciom z grupy wysokiego ryzyka

Konsultacje Terapia Wspomaganie rozwoju Poradnictwo

Profi l Psychoedukacyjny PEP-R Szkolenia, warsztaty, prelekcje

psycholog dziecięcylogopedaneurologopeda

terapeuta Integracji Sensorycznejpedagog

terapeuta wczesnej interwencji

Page 5: Poradnik autystyczny  nr 1

nr 01, luty 2014 5

Informacji na temat kynoterapii (dogoterapii) jest coraz więcej. Wchodząc na stronę Polskie-go Towarzystwa Kynoterapeutycznego znaj-dziemy tam wszelkie informacje na temat pracy kynoterapeuty, psa terapeutycznego, warunków jakie muszą spełniać, wzory dokumentów, itd.

To, co według mnie jest podstawą do zajmo-wania się kynoterapią to świadomość ograni-czeń jakim podlaga człowiek pracujący z psem, pies pracujący z człowiekiem oraz szacunek dla psa jako istoty żywej, mającej określone potrze-by nie tylko fi zjologiczne, ale też emocjonalne.

Kiedy rozpoczynałam swoją przygodę z ky-noterapią nie przypuszczałam nawet jak mało wiem o psach. Pomimo tego, że w zasadzie przez całe swoje życie miałam psy, kochałam psy, okazało się, że nie wiem prawie nic o ich zachowaniu, o tym, w jaki sposób z nimi po-stępować. Nie zdawałam sobie sprawy jak waż-ną rolę w pracy z psami odgrywa zbudowanie zaufania psa do przewodnika oraz umiejętności „czytania” psa przez przewodnika.

Jako dziecko miałam psa rasy mieszanej. Dostałam go kiedy miałam lat kilka. Już dziś nie pamiętam ile. Pies nie był trenowany. Nie funk-cjonowało nawet wtedy pojęcie „trening”. Była „tresura”. Tresowany pies też nie był. Po prostu funkcjonował w naszej rodzinie. Nie pamiętam tego, jedynie z opowieści rodziców oraz babci wiem, że pies był papierkiem lakmusowym mo-jego samopoczucia. Kiedy byłam smutna, pies też był smutny. Kiedy byłam radosna, też był radosny. Kiedy ja płakałam, płakał i on. Była pomiędzy nami więź oparta na czymś dla czło-wieka dorosłego nieuchwytnym. Trudno powie-dzieć, że ten pies mnie terapeutyzował, na pew-no nie było to działanie celowe. Jednak dla cho-rowitej jedynaczki z nadopiekuńczymi rodzi-cami ten pies był najlepszym, co mogło jej się przytrafi ć.

Drugi pies w moim życiu był już tresowany. Tresowany standardowymi metodami opartymi na teorii dominacji Johna Fishera. Teoria ta mó-wiła, iż w celu „ułożenia” psa należy wytwo-rzyć układ hierarchiczny poprzez wymuszanie

określonych zachowań. Więcej miało to wspól-nego z zastraszaniem i tłamszeniem zwierzę-cia niż z nauką. Efektem była złamana psychi-ka psa, którego zachowanie opierało się na pró-bie sił. A że pies był rasy owczarek niemiecki, w dodatku zdecydowanie w górnych granicach wymiarów dla rasy... łatwo sobie wyobrazić, że proces dominowania psa nie był łatwy. Jed-nak, mimo wszystko, relacje między nim a mną, 12-latką wówczas, opierały się nie na hierarchii siły, ale na porozumieniu wymykającym się do-rosłym. Nie byłam przewodnikiem tego psa, byłam jego współtowarzyszką, a on był moim współtowarzyszem.

Pies był przy mnie zawsze, kiedy był mi po-trzebny. Jego nie wyrażane werbalnie zrozu-mienie, współczucie, jego spokojna, ale stała obecność, a przede wszystkim to, że nie wyma-gał ode mnie niczego, że nie oceniał mnie, nie wartościował mojego wyglądu, efektów w na-uce, zachowania dawało mi poczucie bezpie-czeństwa. Uciekając od ludzi na kilkugodzinne spacery z psem czułam się spokojna i na właści-wym miejscu.

Teraz, po wielu latach, jako osoba dokształ-cona, zaznajomiona z pewnymi sprawami, po przejściu badań, które wykazały, że z całą pew-nością nie jestem osobą neurotypową, mogę

stwierdzić, że dzięki tym psom moje życie było łatwiejsze, a pomimo braku jakiejkolwiek tera-pii dzięki nim nauczyłam się nie uciekać obec-nością innych istot, w tym ludzi.

Pierwszego psa kupiłam dopiero jako osoba mocno dorosła. Owczarek australijski typ ame-rykański, zwany inaczej Aussie. Oczywiście, w nieświadomości swojej popełniłam standar-dowy błąd kierując się na szkolenie oparte na teorii dominacji Fishera. Miałam jednak prze-ogromne szczęście, ponieważ Pies był mądrzej-szy ode mnie. Traf chciał, że syn mojego part-nera miał zaburzenia rozwojowe i Mój Pies za-czął zachowywać się przy dziecku w bardzo specyfi czny sposób. Już jako kilkumiesięcz-ny szczeniak „prowadził” dziecko przez sytu-acje stresujące, nowe, nieznane, wywołujące u młodego poczucie dyskomfortu. Obserwując

Psa i dziecko doszliśmy wspól-nie z partnerem do wniosku, że może warto byłoby pokusić

się o bardziej profesjonalne wykorzystanie tej naturalnej

sk łonności .

Udaliśmy się więc do przemiłej osoby, pani Asi, która jest kynoterapeutką, behawiorystką psią i trenerką. Pani Asia jako pierwsza zwró-ciła nam uwagę, że wszelkie problemy zwierząt leżą nie w zwierzętach, ale we właścicielach i że pracując z Psem powinniśmy zacząć od pracy nad sobą.

Zaczęła się więc długa i mozolna praca pod okiem pani Asi, która zarzuciła mnie literatu-rą fachową z zakresu behawioru psów. Dzięki pani Asi zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, jak ślepy jest człowiek w porównaniu z psem. Pies bezbłędnie odczytuje nasz nastrój, nasze samopoczucie pscyho-fi zyczne. Pies dokładnie wie kiedy jesteśmy chorzy, kiedy jesteśmy zmę-czeni, kiedy jesteśmy smutni czy zdenerwowa-ni. A czy przeciętny właściciel psa potrafi po-wiedzieć w jakim stanie jest jego podopiecz-ny? Dzięki zajęciom z panią Asią nauczyłam się czytać zachowanie psów. Potrafi ę teraz odróż-nić zachowanie rzeczywiście agresywne od za-chęty do zabawy, wiem dlaczego pies przywo-ływany nie biegnie wprost do właściciela, dla-czego kładzie się, „udaje”, że nie słyszy, zwal-nia kroku zamiast przyspieszać. Wiem kiedy pies jest zmęczony, zdenerwowany, zaniepoko-jony czy przestraszony. Wiedza ta jest kluczo-wa dla współpracy z psem pracującym w tera-pii. Jest kluczowa do nawiązania z psem relacji opartej na bezwzględnym zaufaniu psa do jego przewodnika. Nie na dominacji, ale na zaufa-niu. To jest podstawowa praca jaką musi wyko-nać właściciel – przewodnik psa terapeutyczne-go. Relacja pies-przewodnik w żadnym wypad-ku nie może być oparta na strachu. Pies czują-cy strach przed przewodnikiem jest niestabilny emocjonalnie, nie można przewidzieć jego re-akcji, gdyż posłuszeństwo wymuszone nie jest posłuszeństwem bezwzględnym. Pies ufający swojemu przewodnikowi jest psem przewidy-walnym i wykona każde polecenie, ponieważ w jego pojęciu przewodnik jest „tym, który wie i zawsze postępuje słusznie”.

Po kilku miesiącach zdecydowaliśmy się na kupno drugiego psa, konkretnie Suczki, także owczarek australijski typ amerykański. Z punk-tu widzenia przydatności terapeutycznej był to strzał w 10. Jak się później okazało, z tej ho-dowli wyszło też kilka innych psów, które pra-cują jako terapeuci.

Mieliśmy zatem dwa psy przygo-towywane do pracy terapeutycznej.

Z PSEMPRZEZŻYCIE

„Ludzie rodzą się po to, aby mogli się nauczyć jak dobrze żyć – kochać innych i być miłym (...) Psy od początku wiedzą jak to robić, dlatego nie potrzebują tak dużo czasu”

➼ s.6

Page 6: Poradnik autystyczny  nr 1
Page 7: Poradnik autystyczny  nr 1
Page 8: Poradnik autystyczny  nr 1
Page 9: Poradnik autystyczny  nr 1

nr 01, luty 2014 9

Nie masz pomysłów na zabawy z dzieckiem? Nie wiesz, jak kształto-wać jego zainteresowania? Chcesz wprowadzić coś nowego i pobudzić dziecięcą wyobraźnie? W tym miejscu znajdziesz kilka łatwych i tanich sposobów, które możesz wykorzystać już teraz.

MASA SOLNANajbardziej popularna masa, która pomaga roz-wijać motorykę małą i kre-atywne myślenie – prosta, tania i plastyczna. Możemy ją ugniatać, robić placuszki, wałeczki i kuleczki, może-my ozdabiać ją patyczkami, albo koralikami. Tyle fraj-dy, a potrzebować będzie-my tylko: mąki, soli i wody – wszystko mieszamy i gotowe.

MEMORY DOTYKOWESzukamy par? Tylko jak? Używamy paluszków, aby je znaleźć. Memory sen-soryczne ćwiczy pamięć, rozwija zmysł dotyku, uczy pojęć: gładki, szorst-ki, miękki, śliski itp.. Za-krętki, materiały o różnej fakturze, klej „magic” i gra gotowa.

DODAWANIETwoje dziecko lubu-je się w matematyce? Potrafi już liczyć, roz-różnia cyfry? Naucz go dodawać. Do przy-gotowania wystarczy kartka, kostki do gry, kamyczki i zakrętki na których wypisujemy cyfry.

A jak się bawić? Dziecko i dorosły rzucają kostką. Pytamy dziecko o ilość oczek, które wypadły na obu kostkach i prosimy o odnalezie-nie takich samych ilości na dwóch pozostałych. Układamy kostki na planszy mówiąc: „5 i 5 to 10”. Następnie raz jeszcze pytamy dziecko o ilość oczek i po prawidłowej odpowiedzi prosimy o położenie od-powiedniej ilości kamyczków pod kostką. Możemy wtedy powtórzyć „5 kamyczków i 5 kamyczków daje nam 10 kamyczków ”. Na końcu przypasowujemy odpowiednie zakrętki. Po kilku takich razach, moż-na wprowadzić słownictwo: dodać, równa się. Do dzieła!

Wszystkie propozycje znajdujące się tutaj można wykorzystać. Jeśli macie sugestie, co do zamieszczanych pomocy, albo zainteresowani jesteście zabawami w konkretnym kierunku to piszcie.

Agnieszka Chudziejpedagog, nauczyciel wychowania przedszkolnego, nauczyciel Montessori; pracuje w przed-szkolu Montessori, prowadzi zajęcia z ceramiki oraz działa w Fundacji Aktywnej Rehabilitacji.

to, że może być nie tylko wesoło i przyjemnie, ale że zdarzają się trudne momenty. Konieczne jest opracowanie na wypadek ich wystąpienia procedury awaryjne. I – najważniejsze – trzeba uprzedzić wychowawcę o problemach dziecka (najlepiej spisać je waz z prostymi sposobami radzenia sobie z nimi) i przygotowanych pla-nach awaryjnych. Warto zaopatrzyć dziecko w plan dnia na piśmie. Ustalenie pór kontak-tu z rodzicami też bywa pomocne, by dziecko co pięć minut nie próbowało się z nami łączyć, ale też byśmy mu nie zakłócali pobytu dziecka poza domem niepotrzebnymi telefonami. Pory te powinny także zostać zapisane w planie dnia. I by i dziecko wypoczęło, i rodzic nie zwario-wał, konieczne jest obustronne przestrzega-nie tych pór. Wreszcie pozostaje cieszyć się, że dziecko jest na tyle samodzielne, że podjęło wyzwanie wyjazdu bez rodziców.

We wszystkim, o czym piszę trzeba jednak zachować umiar. W końcu pamiętać należy, że ma być to okres wypoczynku i miłego spędza-nia czasu. Nie musimy zwiedzać połowy Europy, przygotowywać się do mistrzostw świata w roz-maitych dyscyplinach sportowych, robić wyści-gów ile atrakcji dziennie dziecku zorganizuje-my. Plany mają służyć eliminacji niebezpieczne-go ryzyka i poczucia zagrożenia, ale nie powin-ny być elementem restrykcji i szantażu żadnej ze stron. Wato też zwrócić uwagę, by podejmowa-ne aktywności były bezpieczne dla dziecka i jego otoczenia. I sprawiały wszystkim przyjemność.

Grażyna Ulman artystka, arteterapeutka, trenerka szkoleń osób dorosłych, współpracująca ze stowarzyszeniami strażniczymi i pracują-cymi z osobami niepełnosprawnymi, od 2010 roku prowadzą-ca szkolenia dla rodziców dzieci z zaburzeniami zachowania, matka trzech niezwykłych, wymagających synów, autorka bloga „Nie-poradnik Gawła”

✵ Zachowujemy „normalny” porządek dnia

✵ Przygotowujemy wspólnie plany i realizujemy je rozsądnie

✵ Planujemy spędzanie czasu na świeżym powietrzu

✵ Uwzględniamy alternatywy dla ryzykownych punktów programu

✵ Dbamy o relacje

✵ Gromadzimy materiały na zabawę pod dachem

✵ Przygotowujemy skarbiec pomysłów ✵ Unikamy długiego siedzenia przed komputerem i telewizorem

✵ Pamiętamy o bezpieczeństwie dziec-ka i jego otoczenia

✵ Nastawiamy się na wspólną dobrą zabawę

ZABAWY Z DZIECKIEM

Ośrodek Szkolno-Wychowawczyim. Janusza Korczaka

ul. Staszica 2, 59-500 Złotoryjatel./fax: 76 8783 372

[email protected]

Dynamiczna i zintegrowana ze środowiskiem lokal-nym placówka oświatowa szkolnictwa specjalnego. Uczęszczają do nas dzieci niepełnosprawne intelektualnie w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym, a także ze sprzężonymi defi cytami rozwojowymi. W Ośrodku działa Szkoła Podstawowa, Gimnazjum i Szkoła Zawodowa. Dla osób niepełnosprawnych w stopniu głębokim prowadzimy zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze. Dla dzieci spoza Zło-toryi zapewniamy całodobową opiekę w internacie. Mamy profesjonalnie przygotowaną, wykwalifi kowaną i kreatywną kadrę oligofrenopedagogów, logopedów, psychologa, arteterapeutów oraz pedagoga. Proponujemy różnorod-ność innowacyjnych i niekonwencjonalnych metod pracy, opartych na wielozmysłowym poznawaniu otaczającego świata, rodzinną i przyjazną atmosferę, nowocześnie wyposażone gabinety, wielospecjalistyczną i funkcjonalą diagnozę każdego wychowanka, autorskie programy edukacyjno-terapeutyczne, rewalidacyjne i wychowawcze. Staramy się tworzyć w naszym Ośrodku miejsce otwarte i przyjazne dziecku oparte na właściwych wzorcach postępowania i przygotowujące do samodzielnego życia. Przebywającym u nas wychowankom zapewniamy miłą i przyjazną atmosferę oraz indywidualne podejście do każdego ucznia. Stwarzamy warunki właściwego rozwoju, nauki, jak również dbamy o ich rozwój psychofi zyczny. W naszym Ośrodku motywujemy uczniów pozytywnie pokazując im ile już osiągnęli. Uczymy pokonywania trudności i czerpania radości z każdego, choćby najmniej-szego sukcesu. Mottem Specjalnego Ośrodka Szkolno--Wychowawczego im. Janusza Korczaka są słowa patrona „…mów dziecku, że jest dobre, że może, że potrafi …”. Od 50 lat staramy się, aby te słowa znalazły odzwierciedlenie w pracy z naszymi wychowankami.

F E R I E W PU N K TAC H :

© Wszelkie prawa zastrzeżone – zakaz kopiowania, udostępniania w części i/ lub w całości bez zgody autorów zabronione