gazeta na chmielnej - listopad 2012
DESCRIPTION
Listpadowe wydanie.TRANSCRIPT
EGZEMPLARZ
BEZPŁATNY
NUMER (23) WARSZAWA, NAKŁAD: STRON11/2012 LISTOPAD 2012 5000 EGZ. 8
www.czymogepomoc.pl STRONA 1www.cmp.med.pl www.minuta8.pl www.radiokolor.plwww.dtbj.pl
SponsorProjektu
Chmielna
SponsorProjektu
Chmielna
SponsorProjektu
Chmielna
PatronMedialny
G A Z E TA C H M I E L N E J I C A Ł E G O Ś R Ó D M I E Ś C I A
facebook.com/gazetanachmielnej
Aneta Grabowska
Dokończenie na str. 6
Czy mówią Wam coś oznaczenia 13N, 105Na, 105N2k?
Nie? Nic dziwnego, bo bardziej znane i powszechne
są ich nazwy robocze — „parówka”, „kaban”,
„szklarnia”, „bulwa”, „hipolit” czy „delfin”. Tak
zabawnie nazywane są przez mieszkańców Warsza-
wy tramwaje, które codziennie wożą nas do pracy,
szkoły, na zakupy. Niestety do końca tego roku tylko
niektóre z nich będą jeszcze jeździć po mieście.
Słynne „parówki” — najstarsze tramwaje jeżdżące po
stolicy — wraz z końcem tego roku znikną z ulic
Warszawy i tym samym odejdą do lamusa.
„Przyjedzie tramwaj, wskocz do niego…”
„Ta ostatnia podróż…”
Wiele lat temu do tramwaju wskakiwało się w biegu.
Było to możliwe dzięki temu, że niektóre pojazdy nie
miały drzwi. Ciekawostką był też sposób podró-
żowania. Oprócz miejsc wewnątrz wagonu możliwe
było siedzenie na dachu, gdzie znajdowały się
specjalne poręcze. Takie „wygody” możliwe były tylko
w tramwajach konnych, które w Warszawie pojawiły
się w 2. połowie XIX wieku. Po raz pierwszy na ulice
wyjechały 11 grudnia 1866 roku i obsługiwała je remiza
przy ulicy Inżynierskiej. Tę datę możemy traktować
jako początek historii warszawskich tramwajów.
Pierwsza linia tramwajowa miała długość zaledwie
sześciu kilometrów i łączyła Dworzec Wiedeński
z Dworcem Petersburskim (obecnym Dworcem Wileń-
skim) oraz nowo wybudowanym Dworcem Teres-
polskim (Dworcem Wschodnim). Z biegiem lat sieć
torów tramwajowych znacznie rozbudowano.
Zasadniczo rola tramwajów nie zmieniła się.
Nadal służą one do przewożenia mieszkańców miasta,
ale dawniej pełniły też inne ważne funkcje —
— mówi
Mateusz Kania z Klubu Miłośników Komunikacji
Miejskiej w Warszawie —
Tak będziemy mogli zaśpiewać słowa piosenki p.t.
„Ostatni tramwaj” jadąc „parówką” w ostatnich dniach
tego roku. Później ten znany tramwaj odjedzie w swoją
ostatnią podróż do zajezdni.
wyjaśnia Mateusz Kania.
Mimo że „wszystko ma swój
koniec” to i tak „tramwaj
rusza dalej…”
w czasie
okupacji tramwaje służyły do przewożenia broni, ulotek
przez oddziały AK, ratowania ludzi przed łapanką
stanowiły też barykady,
zarówno w wojnie obronnej 1939 roku jak i podczas
Powstania Warszawskiego.
„To ostatnia podróż równoznaczna z końcem
Słońce już w zenicie, styczeń mrozi oddech
Ostatni tramwaj w ostatnim mieście w Polsce wiezie
mnie…”
— Wycofanie tych pojazdów
wiąże się z dostawami 186 nowoczesnych wagonów
niskopodłogowych w ramach tzw. „kontraktu stulecia”—
Do tramwaju jak do raju
fot.
zar
ch.R
ober
taC
złap
ińsk
iego
,Pre
zesa
Zarz
ądu
Klu
buM
iłośn
ików
Kom
unik
acji
Mie
jski
ej
fot.
M.W
.
W TYM NUMERZE TAKŻE:
Zapomniane cmentarze Warszawy
art. na str.
szukaj na str.
4
5
oraz
czyli dokąd na konkretne zimowe śniadanko?
Przegląd mniej znanych warszawskich śniadaniowni
Śniadanie mistrzów
Słynna "parówka", która niebawem zniknie z ulic Warszawy
Makieta i skład: www.minuta8.pl2 STRONA
DA
Kto marzy o tym, aby spotkać wiele wybitnych
postaci polskiego filmu i teatru w jednym miejscu,
musi wybrać się do kina na Chmielnej! W ramach
cyklu Otwarte Kino Atlantic 15 listopada będzie
miało miejsce wyjątkowe spotkanie związane
z książką Łukasza Maciejewskiego pod tytułem
„Aktorki”.
„Aktorki” to zbiór portretów naszych rodzimych
gwiazd, które w wywiadach dla Maciejewskiego
opowiadają o swoim życiu, karierze zawodowej
i postrzeganiu świata. Goście kina Atlantic będą mieli
okazję nie tylko poznać samego autora książki, ale
również jego rozmówczynie, m.in. Ewę Błaszczyk,
Stanisławę Celińską, Annę Nehrebecką, Barbarę
Krafftównę, Zofię Kucównę, Beatę Tyszkiewicz i Ewę
Wiśniewską. Te nazwiska mówią same za siebie!
Wszystkich zainteresowanych zapraszamy 15 listo-
pada o godzinie 20.00. Po spotkaniu odbędzie się
projekcja filmu dokumentalnego w reżyserii Tomasza
Wolskiego pod tytułem „Aktorzy”. Obraz zdobył
wiele nagród i stanowi doskonałe uzupełnienie dla
tematu przewodniego, jakim są wybitne postacie
polskiego kina i teatru.
To nie jedyne spotkania i wydarzenia, jakie Atlantic
przygotowało dla swoich widzów. Wszelkie szczegóły
dostępne są na stronie www.kinoatlanic.pl.
Polecamy!
Mojadzielnica
Znamy już laureatów konkursu „Moja dzielnica”,
który redakcja Stolicy zorganizowała razem z Aka-
demią Fotografii. Jury w składzie: Jagna Lewandowska
z Akademii Fotografii, artyści fotograficy — Jacek
Sielski, Norbert Piwowarczyk oraz reprezentujący
redakcję Ewa Kielak—Ciemniewska i Jarosław
Zieliński, miało niełatwe zadanie. Wśród nadesłanych
prac większość prezentowała bardzo wysoki poziom.
W związku z tym jury zdecydowało o przyznaniu,
oprócz trzech nagród, dwóch wyróżnień dla nastro-
jowych zdjęć Tomasza Sroki (urzekające fotografie
Mostu Gdańskiego i Hali Mirowskiej) i Jacka Minongi
— autora portretu Elektrociepłowni Siekierki.
Trzecie miejsce otrzymał Robert Jankowski za
zdjęcia, na których odkrywa surowe i pełne kontras-
tów piękno Woli. Drugą nagrodę otrzymał Baltazar
Fajto za oryginalne spojrzenie na warszawskie
wieżowce.
Największe wrażenie na jury zrobiły jednak prace
Kariny Wojciechowskiej. Wykonane metodą otwor-
kową fotografie na kliszy 6x6 najlepiej spełniały
wymagania konkursu — oryginalne i niepowtarzalne
spojrzenie na swoje miasto. W konkursie oceniano też
dobór tematyczny zestawów zdjęć i wybór obiektów.
Czasem zdarzało się, że jedno zdjęcie w zestawie było
bardzo ciekawe — jednak całościowa propozycja była
o wiele słabsza.
Ani prezentacja na Facebooku, ani nawet repro-
dukcje w gazecie nie są w stanie oddać walorów
i wszystkich niuansów nadesłanych fotografii. Aby je
docenić w pełni przyjdźcie na wystawę do galerii
Jabłkowskich na ul. Chmielnej 21 — uroczyste otwarcie
15 listopada o godzinie 18:00. Zaprezentujemy 20
najbardziej interesujących prac w wielkoformatowych
wydrukach. Gospodarze galerii zapowiadają też inne
atrakcje m.in. jazz na żywo i herbatkę z malinami.
Dwie osoby, które jako pierwsze odpowiedzą na
zadanie konkursowe otrzymają
na dowolny wybrany seans w Kinie Atlantic.
Zadanie konkursowe brzmi:
Odpowiedzi przesyłajcie na adres e-mail: [email protected]ójne bilety
Wymień dwóch aktorów występujących w filmie “Bitwa pod Wiedniem”.
UWAGA! KONKURS
Plejada gwiazd w kinie Atlantic
NUMER 23 / LISTOPAD 2012
Okładka książki“Aktorki”
WARSZAWSKI FOTOBLOG
III nagroda w konkursie: “Magiczne podwórze” autorstwa Roberta Jankowskiego
3STRONAwww.czymogepomoc.pl
ZDROWIE:
Jeśli zdarza Ci się chorować każdej zimy i prze-
bywasz w dużych skupiskach ludzkich, nie czekaj.
Zgłoś się na konsultację lekarską i skorzystaj
z możliwości ochrony przed wirusem.
Grypa grozi każdemu z nas,
na zakażenie narażeni
jesteśmy wszędzie —
w szkole, w pracy,
w autobusie, w sklepie...
W prosty i tani sposób
możemy się zabezpieczyć
przed grypą — wystarczy się
zaszczepić.
Dzieci są głównymi
roznosicielami epidemii,
dlatego szczepimy je,
aby zabezpieczyć
również starszych
domowników...
Jesienne wahania temperatur, deszcze oraz silne
wiatry to symptomy i zapowiedź nadchodzącej
jesiennej słoty. Choć sezon szczepień rozpoczął się już
we wrześniu, warto pomyśleć o tym i w listopadzie,
aby zapewnić sobie zdrowie na cały jesienno-zimowy,
trudny dla naszego organizmu czas.
Szczepionki przeciwko grypie dają odporność
przeciw tej chorobie już w dwa tygodnie po
zaszczepieniu, a ochronny poziom przeciwciał
utrzymuje się aż 12 miesięcy. Najważniejsze, aby
zaszczepić się jeszcze przed sezonem najczęstszych
zachorowań na grypę i choroby grypopodobne, który
w Polsce przypada na przełom lutego i marca.
O grypie słyszymy co roku w okresie zwłaszcza
jesieni lub przedwiośnia. Ta powszechność docie-
rającej do nas informacji o konieczności zaszczepienia
się, często rodzi w nas przekorę, obojętność, a czasem
i bunt. Najczęściej lekceważymy te wezwania i wie-
rzymy, że tej zimy się uda i grypa nas nie dopadnie.
Tymczasem bagatelizując profilaktykę związaną z
grypą (szczepienia) nie bierzemy pod uwagę tego, co
najważniejsze: grypa trwa co prawda od 5 do 7 dni, ale
jej powikłania mogą ciągnąć się za nami do końca życia.
Powikłania grypy to najczęściej zapalenie płuc,
zapalenie mięśnia sercowego, zapalenie opon
mózgowo - rdzeniowych, czy zapalenie uszu u dzieci,
które może skończyć się nawet całkowitą utratą słuchu.
W prosty i tani sposób możemy się zabezpieczyć
przed grypą — wystarczy się zaszczepić. Skład
szczepionek przeciwko grypie co roku jest aktuali-
zowany, ponieważ wirus ten stale podlega silnym
mutacjom. Nowoczesna technika biologii moleku-
larnej pozwala niezwykle precyzyjnie określić, które
szczepy wirusa będą atakowały w danym roku
i dostosować skład szczepionki do aktualnych potrzeb.
Grypa grozi każdemu z nas, na zakażenie narażeni
jesteśmy wszędzie — w szkole, w pracy, w autobusie,
w sklepie. W grupie największego ryzyka zachorowań
i wystąpienia poważnych powikłań pogrypowych
znajdują się dzieci do 5 roku życia, osoby starsze — po
65. roku życia, pracownicy służby zdrowia, osoby pra-
cujące lub przebywające wśród ludzi (np. w środkach
komunikacji miejskiej) oraz osoby przewlekle chore na
astmę, cukrzycę, niewydolność nerek czy niewy-
dolność układu krążenia. Grypa jest szczególnie
groźna dla osób chorujących na choroby układu
krążenia na tle miażdżycowym. Od dawna obserwuje
się największą liczbę zgonów na zawał serca czy udary
mózgu właśnie w sezonie epidemicznym, czyli
w okresie zwiększonych zachorowań na grypę. Ocenia
się, że aż 25% zgonów z tego powodu jest bezpośrednio
poprzedzone ostrą infekcją wirusową.
Lekarze zalecają profilaktykę przeciwgrypową
również karmiącym matkom, czy kobietom planu-
jącym zajście w ciążę.
Dzięki szczepieniu dzieci udaje się zredukować
liczbę zachorowań na grypę i choroby grypopodobne
o ok. 60—90%, co potwierdzają badania kliniczne.
O 1/3 mniej dzieci choruje też na ostre zapalenie ucha
środkowego. Dzieci są głównymi roznosicielami
epidemii, dlatego szczepimy je, aby również zabez-
pieczyć starszych domowników z grup wysokiego
ryzyka powikłań. Szczepienie dzieci chroni rodziny
przed grypą i jej powikłaniami!
Warto jeszcze przed nadejściem okresu częstych
infekcji wyposażyć nasze pociechy, przebywające na
co dzień w dużych skupiskach bakterii i wirusów
(przedszkola, żłobki, szkoły) w odporność.
Chroń się przed grypą!
Śniadanie mistrzówMarcin Wojtasik trzyposilkidziennie.blogspot.com
Śniadanie na mieście staje się powoli nową
warszawską tradycją. Już jakieś dwa lata temu
pojawiły się pierwsze jaskółki tego trendu, ale
dopiero w tym roku rozwinął się on w pełni. Oferta
jest naprawdę bogata i różnorodna
Śniadanie bliskowschodnie
Śniadanie angielskie i kontynentalneŚniadanie kulturalne
Właśnie szykuje się do otwarcia na Chmielnej nowa
kawiarnia pod szyldem Aroma. Dwie funkcjonują już
nieopodal, jedna na Kruczej, druga na Krakowskim
Przedmieściu. Wprawdzie jest to sieciówka, ale nie
robi takiego wrażenia. No może jeśli chodzi o wystrój
to tak, ale oferta kulinarna, a zwłaszcza oferta śniadań
jest naprawdę fajna, oryginalna, a nawet trochę egzo-
tyczna. Aroma jest bowiem siecią izraelską więc
propozycja śniadaniowa odzwierciedla upodobania
bliskowschodnie. Najbardziej izraelskim śniadaniem
jest shakshuka, czyli jajka w koszulkach z sosem
pomidorowo cebulowym, do tego serek, oliwki, sos
tahini, wypiekany na miejscu chleb, doskonała kawa,
i sok pomarańczowy. Rewelacja za 24 zeta (28 jeśli sok
pomarańczowy jest świeżo wyciskany) wprawdzie, ale
warto. Co ciekawe śniadanie jest wydawane od 7 rano
(w weekend od 9) aż do zamknięcia lokalu. Jak ktoś ma
bardziej konserwatywne podejście do repertuaru śnia-
daniowego może zamówić w tej samej cenie i na tych
samych warunkach sześć innych zestawów, np. równie
dobry zestaw francuski złożony croissanta, jajecznicy,
sera żółtego, łososia, serka kremowego.
Dla wielu osób obfite śniadanie, po którym apetyt
odzyskuje się gdzieś w okolicach kolacji to archetyp
porannego posiłku. Wprawdzie pełne angielskie
śniadanie z owsianką, black puddingiem i wędzonym
śledziem na gorąco raczej jest w Warszawie nie-
dostępne, za to bardziej przystępny klasyk angielskich
pubów, czyli jajka, chrupiący bekon i kiełbaski
z tostami można zjeść w wielu miejscach. Ostatnio
jadłem bardzo przyzwoite angielskie śniadanie w Sofa
Restaurant & Bar vis a vis Mariotta. Miejsce nasuwa
wspomnienia lat dziewięćdziesiątych i doskonale
sprawdza się wieczorową porą jako bar, ale i śniadania
serwują tu bardzo dobre. Zestaw angielski z cappu-
ccino kosztował ok. 20 zł.
Drugim archetypicznym podejściem do poran-
nego posiłku jest śniadanie kontynentalne, czyli raczej
lekkie, bazujące na dobrym pieczywie i kawie.
Francuskie piekarnio-kawiarnie już od jakiegoś czasu
zdobywają w Warszawie coraz większą popularność,
nieraz wręcz kultowy status, a ostatnio takie miejsce
otworzyło się przy Nowym Świecie, w bezpośrednim
sąsiedztwie Chmielnej. Petit Appetit już od wczesnych
godzin porannych (6.30 to chyba rekordowo wcześnie)
daje możliwość wypicia kawy z croissantem, względ-
nie spożycia omletu, sałatki czy jednego z tutejszych
słodkich wypieków czytając niespiesznie gazetkę
i spoglądając na budzącą się warszawską ulicę. Krzesła
w ogródku i we wnętrzu ustawione są bowiem wzo-
rem paryskim przodem do ulicy. Idealny początek
dnia.
Są jednak tacy, którym poza jedzeniem i kawą
potrzebna jest jeszcze do życia strawa duchowa.
Bogata oferta śniadaniowa okolic Chmielnej uwzglę-
dnia również takie zachcianki.
W tej kategorii Cafe Lorenz wygrywa lokalizacją.
Jest nią dziedziniec Muzeum Narodowego. Sąsiedz-
two nagromadzonej za ścianą, w salach i magazynach,
sztuki, oraz piękna modernistyczna architektura
Muzeum robią świetny klimat, zwłaszcza latem, kiedy
można śniadać na dziedzińcu na leżakach i kocach. Na
tę możliwość trzeba będzie niestety poczekać do
wiosny, ale małe, z gustem urządzone wnętrze rów-
nież zachęca do posiedzenia. Wielka kanapka za 9 zł,
w której składników nie żałują wystarczy za całe
śniadanie.
Inną opcję śniadania z kulturą oferuje Wrzenie Świata
na tyłach Nowego Światu. W tym przypadku
komponentem kulturalnym jest literatura. Kawiarnia
połączona jest z księgarnią, często organizowane są tu
spotkania z autorami, zwłaszcza felietonów i repor-
taży. W kwestii oferty śniadaniowej Wrzenie Świata
jest przykładem opcji „jesz ile chcesz”, w tym
przypadku za 18 zł (napoje płatne dodatkowo).
Śniadaniowy bufet obejmuje kiełbaski na ciepło,
wędliny, ser żółty, sałatki, pasty, warzywa, twarożek,
musli, owoce i doskonałe świeże pieczywo.
Klasyk angielskich pubów,
czyli jajka, chrupiący bekon
i kiełbaski z tostami można
zjeść w wielu miejscach
w Warszawie.
Francuskie piekarnio–
kawiarnie już od jakiegoś
czasu zdobywają
w Warszawie coraz większą
popularność, nieraz wręcz
kultowy status.
Aroma
Sofa Restaurant & Bar
Petit Appetit
Cafe Lorentz
Wrzenie Świata
ul. Krucza 6/14,
ul. Krakowskie Przedmieście 7
ul. Emilii Plater 28 (wejście od ul.
Nowogrodzkiej)
ul. Nowy Świat 27
Al.Jerozolimskie 3
ul. Gałczyńskiego 7
Marcin Wojtasik
Od niepamiętnych czasów ludzie w Europie szcze-
gólną wagę przywiązują do daty, gdy jesienią dzień
zrównuje się z nocą i od tej pory noc będzie zyskiwać
coraz większą przewagę. Jest to symboliczny mo-
ment, kiedy przyroda zapada w sen podobny do
śmierci. Dlatego wokół tej daty w ciągu wieków
narosły tradycje związane ze śmiercią i wspomi-
naniem zmarłych. W Polsce częścią tej tradycji są
nieznane poza terenami dawnej Rzeczypospolitej
zwyczaje związane z odwiedzaniem grobów i opieką
nad nimi. Żadnego innego dnia, nawet w wakacyj-
nym szczycie, tylu Polaków nie podróżuje po kraju.
Podróżują na ojcowiznę, żeby dotrzeć do grobów
swoich bliskich, do miejsc, które choć na krótki czas
przywrócą im poczucie zakorzenienia i ciągłości. Nad
cmentarzami unosi się łuna i dym tysięcy zniczy.
Jednak nie nad wszystkimi. Są miejsca pochówku
zapomniane, których już nikt nie odwiedza, których
związek z żywymi został bezpowrotnie przerwany.
W Warszawie takich miejsc jest dużo i mają bardzo
ciekawą historię.
Ocalone przed zniknięciem
Dawni mieszkańcy
Pośród bloków osiedla Bródno wznosi się samotna
kolumna, z krzyżem i tablicą, na której można prze-
czytać:
Jest to pozostałość po
cmentarzu ofiar epidemii dżumy założonym w roku
1708, co czyni ten pojedynczy obelisk najstarszym
zachowanym pomnikiem nagrobnym na terenie
Warszawy. Nikt z rodziny już raczej znicza na tym
grobie nie zapali, ale sam pomnik został niedawno
gruntownie odnowiony i wśród nowej zabudowy
przypomina o tym, że historia tego miejsca jest długa.
Inny z ostatnio odnowionych cmentarzy mało
komu o czymkolwiek przypomina, bo mało kto wie
o jego istnieniu. Cmentarz choleryczny na Pradze leży
bowiem na terenie ze wszystkich stron oddzielonym
od miasta nasypami kolejowymi, tak, że legalnie
praktycznie nie ma tam jak dojść. Znacznie późniejszy
od poprzedniego, bo założony w roku 1872, został
zlikwidowany w czasie budowy linii kolejowej, a to, co
obecnie pozostało, to zbiorowa mogiła, w której
zgromadzono szczątki zebrane z likwidowanych
grobów. Pomnik ten, który z biegiem czasu niemal
zupełnie się rozsypał, został w zeszłym roku pięknie
odrestaurowany przez zarządzającą terenem spółkę
PKP. Warto nielegalnie przejść przez tory kolejowe od
ulicy Starzyńskiego, żeby zobaczyć ten dziwną koleją
losu ocalony od zapomnienia cmentarz.
Nie wszystkie jednak stare cmentarze mają tyle
szczęścia. Cmentarz Żydowski na Bródnie, niegdyś
wielka nekropolia, będąca od roku 1780 miejscem
pochówku dla całej żydowskiej społeczności prawo-
brzeżnej Warszawy porasta dzisiaj las, w środku
którego leży sterta dość bezładnie zwalonych macew
pobazgranych graffiti z dominującym motywem
swastyki. Mimo, że w latach dziewięćdziesiątych
cmentarz został sumptem fundacji Nissenbaumów
otoczony porządnym ogrodzeniem z imponującą
bramą, to na tym niestety poprzestano.
Najwięcej zapomnianych cmentarzy zachowało
się po praskiej stronie Warszawy, co wynika prawdo-
podobnie z braku zniszczeń wojennych i mniej
intensywnego rozwoju tej części miasta. Jednak
również po lewej stronie rzeki można znaleźć takie
miejsce. I to bardzo blisko rzeki, gdyż jest to cmentarz
ludzi z rzeką związanych. Olędrzy, oni bowiem
spoczywają na tym cmentarzu, byli protestanckimi
osadnikami z terenów Niderlandów, sprowadzanymi
do Polski od osiemnastego wieku, aby zagospodaro-
wywać zalewane i podmokłe tereny nad Wisłą. Jeden
z ich cmentarzy znajduje się na Kępie Zawadowskiej,
za Siekierkami. Założono go prawdopodobnie w roku
1832. Do dziś zachowało się tylko kilka ledwie wyróż-
niających się wśród roślinności mogił.
Zapomniane cmentarze to pozostałość albo
wielkich epidemii, albo społeczności, które zamiesz-
kiwały Warszawę, lecz z różnych powodów odeszły —
Żydzi zostali wywiezieni przez nazistów do obozów
zagłady, ostatni holenderscy osadnicy jako związani
z niemiecką opcją protestanci musieli opuścić War-
szawę razem z wycofującymi się hitlerowcami. Po tych
wszystkich ludziach zostały groby, których nikt nie
odwiedza, ale które są świadectwem długiej i drama-
tycznej historii miasta.
“Tu Michał Walemberger powietrzem ruszony
z synem i córką leży, który od swey żony te pamiątkę odbiera,
prosząc mijających do Boga o westchnienie na dusze
leżących, w dzień drugi września wieku skończył, doczekał w
rok Pański tysiąc siedemset ósmy”.
Zapomniane cmentarze to
pozostałość albo wielkich
epidemii, albo społeczności,
które zamieszkiwały
Warszawę...
Makieta i skład: www.minuta8.pl4 5STRONA STRONAwww.czymogepomoc.pl
W poszukiwaniusmaku
RECENZJA KULINARNAfot.
M.W
.
fot.
M.W
.
NUMER 23 / LISTOPAD 2012
Zapomniane cmentarze Warszawy
Klasyczne śniadanie angielskie w Sofie
6 STRONA Makieta i skład: www.minuta8.pl
NUMER 23 / LISTOPAD 2012
Dokończenie ze str. 1:
Do tramwaju jakdo raju
Tramwaje „parówki” jeżdżą po Warszawie od 1959
roku. Obsługuje je zajezdnia Żoliborz. Co dalej się
z nimi stanie? Być może zostaną odrestaurowane i po-
nownie pojawią się na ulicach w celach turystycznych
podobnie jak ich starsi „koledzy”.
— od początków
elektryfikacji w 1908 roku do lat 70-tych XX wieku —
zaznacza Mateusz Kania
Sprawne pojazdy
możemy spotkać na liniach turystycznej i specjalnej,
a także podczas Nocy Muzeów i Dni Transportu
Publicznego.
Dziś kilkudziesięcioletnie wagony zastępowane są
nowoczesnym, oszczędnym i niskopodłogowym
taborem. Nowe wagony są ciche, wygodne, szybkie
i przestronne. Najnowszym nabytkiem warszaw-
skiego ZTM są SWINGI.
wylicza zalety
pojazdów Mateusz Kania.
Tuż przed wprowadzeniem tramwajów elek-
trycznych 234 tramwaje konne obsługiwały 17 linii.
Obecnie możemy się pochwalić liczbą ponad 809
wagonów, z czego 19% to niskopodłogowce. Kiedyś
mieliśmy zaledwie 6 km tras tramwajowych, dziś aż
242 km.
Od 2005 roku furorę w stolicy robi tramwaj
wodny. Warszawa jest jednym z sześciu miast
w Polsce, gdzie taki tramwaj kursuje. W okresie letnim
po Wiśle pływają dwie jednostki. Początek trasy ma
miejsce przy Starym Mieście, a koniec na Przyczółku
Czerniakowskim.
Zwolennicy naziemnej komunikacji mogą
w okresie wakacyjnym skorzystać z omnibusów kon-
nych. Z wyglądu przypominają tramwaje, lecz nie
poruszają się po torach. Kursują gównie na terenie
Śródmieścia jako atrakcja turystyczna.
Dziś tramwaj, nowoczesny lub zabytkowy,
możemy nawet wynająć — na wieczór panieński,
kawalerski, imprezy okazjonalne, przeprowadzki czy
zwiedzanie z przewodnikiem. Okazji może być wiele.
W przeciwieństwie do Krakowa czy Szczecina nie
mamy w stolicy Muzeum Komunikacji, gdzie
zainteresowani mogą oglądać najstarsze modele
tramwajów. Zabytkowe pojazdy stacjonują w zajezdni
Mokotów przy ulicy Woronicza, a pozostałe rozsiane
są po innych siedzibach Tramwajów Warszawskich.
Aby zobaczyć unikatowy tramwaj trzeba się udać do
zajezdni albo na wycieczkę turystyczną po mieście. Na
pocieszenie pozostają słowa piosenki, bo mimo że
„wszystko ma swój koniec” to i tak „tramwaj rusza
dalej…”
— W Warszawie jest
30 elektrycznych wagonów turystycznych będących
niemymi świadkami historii stolicy Polski
— Obecnie sprawnych jest
dziesięć pojazdów, pozostałe czekają na remont
i przywrócenie ich warszawiakom.
— Wagony typu SWING są
wyposażone w 100% niskiej podłogi, automatyczną rampę
dla inwalidy, klimatyzację przedziału pasażerskiego, ponad
200 miejsc ogółem, w tym 44 siedzące —
„Wszystko ma swój koniec…”
fot.
zar
ch.R
.Czł
apiń
skie
go,P
reze
saZa
rząd
uK
MK
M
Słynna "parówka", która niebawem zniknie z ulic Warszawy
7STRONAwww.czymogepomoc.pl
Aby napisać powieść dobrą, a wręcz doskonałą,
należy posiadać: pomysł, talent, bohaterów cieka-
wych i uwikłanych w problem, wątek miłosny, nie za
słodki, nie za gorzki, odrobinę magii (nie zawsze
widocznej!), garść emocji i kreatywność wszelaką w
ilości dowolnej. Wywar ten, odpowiednio zwarzony,
mieszany z miłością i pasją stanie się jak narkotyk.
Będzie wodził czytelnika na pokuszenie, uzależniał
i mamił. Choć przez parę chwil…
Jeżeli pójść takim tokiem myślenia, Linda
Holeman posiadła tę tajemną widzę i rzuciła na swoich
odbiorców czar. Czar wspaniałej, emocjonującej his-
torii, pełnej barw, egzotyki i zawirowań.
Przepis na powieść nie jest wcale odrealniony, bo
pisarka opiera swój pomysł na konstrukcjach dobrze
znanych, które w rękach zdolnego twórcy zawsze
przeradzają się we wspaniałe, pełne pasji opowieści.
Podwaliną całości jest tutaj kobieta — silna osobowość,
która wbrew wszelkim przeciwnościom losu nie
poddaje się i uparcie dąży do celu, jakim jest szczęście.
Darya to kobieta urodzona w kraju surowym dla
kobiet. Nie ma litości ani szans na bycie niezależną.
Dziewiętnastowieczny Afganistan nie będzie patrzył
przychylnym okiem na łamanie zasad. A tym bardziej
na… bezpłodność. Młodziutka dziewczyna, pełna
wiary i marzeń, zostaje wystawiona na ciężką próbę.
Wydana za mąż wbrew woli, bita i gwałcona, trzyma
się życia kurczowo, wierząc, że nadejdzie dzień
wybawienia.
Wydawać by się mogło, że dosyć już lektur
o kobietach, które nie uginają się pod ciężarem życia,
a w końcu stają na nogi, zaskakując wszystkich wokół.
Tak jednak nie jest. Darya snuje swą opowieść w spo-
sób tak czarowny i plastyczny, że czas wokół zdaje się
zatrzymywać, jakby sam zasłuchał się w tę opowieść.
I nic dziwnego, skoro fabuła kipi od emocji, wrażeń
i zwrotów akcji.
Droga Daryi jest długa, kręta i wyboista. Zdaje się
nie mieć końca, a kolejne napotkane osoby okazują się
przynosić nieszczęście i zniewolenie. Oczywiście
dobre duchy także nie śpią i na pewno zarzucą na
piękną bohaterkę swe ochronne moce, ale przyznać
trzeba, że los jej nie oszczędza i nie pozwala zaznać
spokoju.
„Księżycowa klatka” to powieść na jeden wieczór.
Tak ciekawa i wciągająca, że czytelnika czeka nie-
zapomniana podróż do bliskich i dalekich krajów, bez
chwili zastanowienia czy znużenia. A sama historia?
Pozostaje w pamięci, ukryta w wyobraźni jak piękna
baśń, którą opowiada się dzieciom w upalne, letnie
wieczory. Tak. Ta książka pachnie upałem, przygodą
i miłością. Idealna mieszanka, która jak eliksir — może
zawrócić w głowie. I tego sobie życzmy!
Czytelnia
Danuta Awolusi www.ksiazkizbojeckie.blox.pl
Czarowna opowieść na jedną noc...
W Domu Kultury Śródmieście od kilku miesięcy trwa
projekt „Podzielmy się kulturą. Budżet partycypacyjny
DKŚ”. Jest on realizowany przez Fundację Pole
Dialogu, we współpracy z Urzędem Dzielnicy Śród-
mieście oraz, rzecz jasna, samym Domem Kultury
Śródmieście. Budżet partycypacyjny, czy inaczej nazy-
wany obywatelskim, oznacza, że jest on planowany
wspólnie przez mieszkańców i pracowników domu
kultury.
W toku warsztatów, z których odbyło się już pięć,
mieszkańcy planują wydatki w ramach budżetu
programowego instytucji w przyszłym roku. Do tej
pory ponad 40 osób wzięło udział w spotkaniach,
podczas których można było dowiedzieć się jak działa
dom kultury, jaką ma misję, jakie działania realizuje
i ile one kosztują. Cała ta wiedza była konieczna, aby
rozpocząć dyskusję nad tym, jak budżet programowy
DKŚ powinien wyglądać w 2013. Czy DKŚ powinien
organizować więcej zajęć? Wtedy, aby starczyło
środków, trzeba obciąć pieniądze na inne działania. Co
jest zatem priorytetowe, czego mieszkańcy Śród-
mieścia potrzebują najbardziej? O jakie grupy
odbiorców należy przede wszystkich zadbać? Na te
i na wiele innych pytań muszą odpowiadać osoby,
które biorą udział we wspólnym planowaniu budżetu.
Pracownicy DKŚ podczas trwania warsztatów służyli
swoim doświadczeniem i wiedzą o kulisach funkcjo-
nowania tej dużej instytucji.
Przed nami finał, na który zaproszeni są wszyscy
mieszkańcy Śródmieścia. Odbędzie się on
Będzie to ostatnie
spotkanie w ramach projektu, podczas którego
odbędzie się dyskusja nad wariantami, które zostały
wypracowane dotychczas, ostateczne głosowanie
i wybór jednego z wariantów oraz towarzyszących mu
rekomendacji do programu DKŚ na 2013 rok.
Czy DKŚ powinien
organizować więcej zajęć?
Co jest zatem priorytetowe,
czego mieszkańcy
Śródmieścia potrzebują
najbardziej?
O jakie grupy odbiorców
należy przede wszystkich
zadbać?
24 listopada,
w sobotę w godzinach 11—17, w Domu Kultury
Śródmieście przy Smolnej 9.
Przyjdź i zadecyduj! Każdy głos się liczy!
Spotkanie jest otwarte dla wszystkich.
Bardzo prosimy o potwierdzanie obecności:
E-mailowo: [email protected]
Telefonicznie: 880 788 468 lub 22 826 25 86
Projekt „Podzielmy się kulturą” jest finansowany
z dotacji Fundacji im. Stefana Batorego oraz
Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Więcej informacji, plan spotkania finałowego oraz
materiały informacyjne na stronie:
konsultacje.um.warszawa.pl/budzet_partycypacyjny_DKS
Okładka książkiLindy Holeman
Mieszkańcy planują budżet Domu Kultury Śródmieście
Makieta i skład: www.minuta8.pl8 STRONA
NUMER 23 / LISTOPAD 2012
Daj hajs na hejtera!
Wiem, że ludzie każdą innowację wolą uznać za niepotrzebne zamieszanie, a każdą nową teorię za niebezpie-
czeństwo i że z obawy przed naruszeniem dotychczasowych zasad istnienia raczej wolą nie robić nic niż coś. Tak,
czytałam analizę społeczeństwa demokratycznego Alexisa de Tocqueville’a. Wiem również, że w kryzysie
stosowniej byłoby zaproponować nielimitowany dostęp do Wesołego Miasteczka lub darmowe dropsy wywo-
łujące samoodnawiającą się ekstazę. Mimo to jednak ośmielam się Wam zaproponować ideę wprowadzenia
nowego przymusowego podatku.
W tym wielkim kraju, który na scenie tego starego kabaretu jakim jest Europa najczęściej bywa obsadzany w roli
epigona do testowania niezagospodarowanego gdzie indziej szczęścia, zapewne wiele przydałoby się funduszy.
Jednak żadna z potrzeb nie wydaje mi się ostatnio tak pilna jak stworzenie
W czasach, kiedy niewielu już czerpie moc z osobistego rozwoju (choć wszystkim wciąż się go zaleca), kiedy
prawie nikt nie czerpie siły z poczucia bezpieczeństwa (a większość o nim marzy) tylko ona jedna — wielka
frustracja rozwija się w naprawdę dynamicznym tempie. Internet — niezwykły wynalazek ludzkości do jej
wylewania ledwo żyje pod jej naporem. To ów wynalazek zmienił zupełnie rolę tzw. opinii społecznej. O ile
kiedyś studiowanie cudzych opinii było niezbędnym wstępem do wyzwolenia umysłu, dziś stanowi raczej
preludium do pomieszania zmysłów. Żadne to odkrycie, że w sieci postawa typu: dawno poległa
w starciu z postawą
Być może jednak fakt, że nie spędzam w sieci za dużo czasu sprawił, że nie zdawałam sobie sprawy z dynamiki
przyrostu ekspertów od nienawiści. Przyznam, że dość mnie poruszył ostatnio niezwykły wysyp „eksperckich“
opinii na temat nowego Przekroju, na który przypadkiem się natknęłam na Facebooku. To, że się komuś nie
podoba propozycja merytoryczna czy graficzna to oczywiście mieści się w osobniczym prawie do podobania
i niepodobania i nic mi do tego. Jednak niezwykła wiedza wielu reprezentantów społeczeństwa na temat tego,
jak trzeba robić wysokonakładowy tygodnik w pięć osób poniżej pięciu złotych doprawdy przekroczyła moje
oczekiwania. Również i to, że zadanie pytania czytelnikom o ich osobiste doświadczenia na jakimś polu uznane
zostało przez „ekspertów“ za lenistwo i obciach. (Ciekawe, że rubryki typu: listy do redakcji istnieją
w dziesiątkach pism juz kilka dekad i mają się dobrze). Natomiast ogłaszanie informacji o wielkim spadku
nakładu, po tygodniu funkcjonowania na rynku jest dla mnie tajemnicą niedoścignioną. Jak się taki spadek udało
zmierzyć? Przy pomocy barometra ciśnienia krwi w żyłach opcji światopoglądowo przeciwnej? Czy też są jakieś
inne czujniki bądź czułki, które wyłapują te dane w tak szalonym tempie? Chętnie poznam te narzędzia,
zakładając, że oczywiście, że istnieją. Nie o nie jednak chcę tu kruszyć kopie. Są rzeczy ważniejsze. Choćby gorycz,
która zalewa serca hejterów i sprawia, że gotowi są sobie wypatroszyć ostatnie włókno z jelit, by wraz z nim
pozbyć się frustracyjnej męki. Dla nich to właśnie, dla tych ludzi udręczonych każdym dookoła przedsięwzięciem,
każdym przejawem aktywności ludzkiej innej niż własna proponuję utworzyć fundusz kojący frustrację.
Nic tak nie mobilizuje do działania jak rywalizacja, nic też nie dopinguje bardziej niż szansa na nagrodę. Dlatego
też proponowałabym z funduszu narodowego kojącego frustracje organizować na naszym ekskluzywnym
stadionie narodowym olimpiadę hejterów. Nienawistnicy, działający samotnie w czeluściach swoich domów,
plujący na innych bez specjalnego poklasku, mogliby wreszcie zaznać kolektywnych emocji. Mogliby w światłach
kamer dokonać samoidentyfikacji z ideą i stanąć w szranki z najlepszymi w swojej dziedzinie. Mogliby swoją
frustrację przelać na jakiś konkret. Wywalczyć, dzięki niej medale, mistrzowskie tytuły. Mogliby zdobyć sławę
i towarzyszące jej przywileje. Stając się hejterami glamour straciliby może wreszcie powody do frustracji. Nie
mieliby już po co hejtować, bo byliby sławni, piękni, dostrzeżeni. Odfrustrowani!
Zdaję sobie sprawę z tego, że dość to paskudne i mało wzniosłe budować społeczne zadowolenie na nowym
podatku od każdego obywatela, ale może jest w takim funduszu do kojenia frustracji narodowej jakaś nadzieja
dla tego nieszczęsnego kraju. Fundusz za pomocą którego stworzono by ogólnopolską olimpiadę dla frustratów,
wyleczyłby wielu z nich z tej dotkliwej przypadłości. A tym, którzy skazani są na to, by teraz dzień w dzień na
cudzą żółć się natykać, pozwoliłby działać bez zawracania sobie głowy zjawiskami zbędnymi. Co Państwo na to?
funduszu kojenia frustracji
narodowej.
Myślę, bo lubię
Szydzę, więc jestem.
Tropem podglądacza FELIETON ULI RYCIAK
Ula Ryciak
www.ularyciak.bloog.pl
Pisarka i scenarzystka. Autorka dwóch
powieści (Taniec ptaka, 2006, Clitoris
erectus, 2004) oraz wielu opowiadań
i tekstów podróżniczych,
publikowanych m.in. w Gazecie
Wyborczej, w licznych miesięcznikach
kulturalnych i portalach internetowych.
Realizuje kampanie społeczne, tworzy
akcje interaktywne oraz instalacje
przestrzenne.
Urodziła się w Warszawie, ale
odczuwa przynależność do różnych
miejsc na ziemi.
REDAKCJA:
Adres redakcji:
Redaktor naczelny: Sekretarz redakcji:
Promocja/reklama: Wydawca:
ISSN 2083-2524,
Nakład: 5000 egz.
00-021 Warszawa, ul. Chmielna 21 lok. 22B,
Marta Jabłkowska, Piotr
Jędrzejczyk, [email protected],
Aneta Grzegrzółka 500 662 391,
Fundacja CMP — Czy mogę pomóc?,