Transcript
Page 1: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

l Rozmowy pod choinkę: Grażyna Barszczewska - str. 6; Ernest Bryll - str. 10, 11 l www.POLUDNIE.com.pl

ISSN 2082 - 6540

Rok VI nr 21 (103) l 22 GRUDNIA 2011 l Bezpłatnie

UWAGA! WSPÓLNOTY MIESZKANIOWE

planujące podłączenie do sieci cieplnej SPEC:

tylko do końca roku projekty przyłączy, węzłów cieplnych i doposażenia w instalacje

CO i CWU nawet 60% taniej.Oferta nie dotyczy budynków

podłączonych do węzłów grupowych

Informacje pod nr tel.: 22 886-44-39 lub e-mail: [email protected]

www.poludnie.com.pl www.facebook.com/Poludnie.Gazeta gazetapoludnie.bloog.pl

Z okazji

Świąt Bożego Narodzenia

chcemy złożyć wszystkim mieszkańcom Śródmieścia

najserdeczniejsze życzenia. Niech ten szczególny czas

przyniesie wiele szczęścia i radości,

a Nowy Rok spełni najskrytsze marzenia.

Rada i Zarząd Dzielnicy Śródmieścia

m.st. Warszawy

Z Rafałem Miastowskim, burmistrzem Bielan, rozmawia Andrzej Rogiński

- Jest Pan już drugi raz w Zarządzie Dzielnicy Biela-ny. Kiedy był Pan zastępcą

fot.

Leo

nard

Kar

piło

wsk

iburmistrza Zarząd podjął de-cyzję, aby urząd znajdował się w jednym budynku. Teraz to się udało.

– To prawda. Minęły już dwa lata odkąd Urząd Dzielni-cy Bielany ze swoich dziesięciu

lokalizacji sprowadził się w jed-no miejsce. Zawdzięczamy to w dużej mierze przychylności m.st. Warszawy i obecnej Pani Prezydent, która była także prezydentem w poprzedniej kadencji, czyli Hannie Gron-

kiewicz-Waltz. Wydaje się, że mieszkańcy powinni być usa-tysfakcjonowani łatwością dostępu do urzędników. Nie muszą już przemieszczać się pomiędzy budynkami.

dokończenie na stronie 9

Racjonalnie na Bielanach

Odbicie baru

Przed barem Marszałkowska 10/16, gromada rozdyskuto-wanych młodych ludzi rozdaje ulotki. Obok dyskretnie zbiera się policja. Jest też kamera, nie wiadomo czy telewizyjna czy policyjna. Trwają rozmowy z policjantami, legitymowanie i nerwy! Wewnątrz drobniutka studentka w kasie pobiera sym-boliczne opłaty: za placki ziem-niaczane złotówa, za leniwe nie wiem ile, bo szukam „kierowni-ka”. Kierownika nie ma, wszy-scy są równi. Przekazuję gazetę „Południe” sugerując opisanie sprawy. Za okienkiem młodzi ludzie w białych fartuchach, wydają słynne leniwe. Część stolików już zabrano, więc sia-dam na oknie i czytam ulotkę:

ZAPRASZAMY NA PONOW-NE OTWARCIE BARU „PRASO-WEGO”

Poniedziałek 19 XII 15.00 Go-dziny otwarcia baru - codziennie 12-18. Nie chcemy, aby Śródmie-ście stało się dzielnicą elitarną. Mamy dosyć ekskluzywnych sklepów, restauracji i banków. Nie zgadzamy się na zamykanie małych lokali użytkowych odpo-wiadających potrzebom miesz-kańców. Nie zgadzamy się na reprywatyzację, podwyżki czyn-szów, eksmisje. Nie zgadzamy się na zamknięcie „Prasowego”. W poniedziałek mieszkańcy sami otworzą bar na nowo! Zapra-szamy do współtworzenia tego miejsca. Pragniemy żeby tak, jak dotychczas, lokal był otwarty dla wszystkich i pełnił funkcje społeczne. Miasto zamknęło bar „Prasowy” bez żadnych konsul-tacji z mieszkańcami. Za to my otwieramy go z powrotem, tym samym otwierając dyskusję na temat przyszłości tego miejsca i całego Śródmieścia.

dokończenie na stronie 4

Informacje pożyteczne

25 grudnia (Boże Narodze-nie) upływa termin:

- składania deklaracji VAT oraz opłacenia podatku VAT;

- rozliczenia akcyzy za mie-siąc poprzedni.

5 stycznia upływa termin opłaty składek na ubezpie-czenia społeczne i zdrowotne przez państwowe samorzą-dowe jednostki budżetowe, zakłady budżetowe, jednostki pomocnicze.

10 stycznia upływa termin złożenia deklaracji ZUS przez osoby prowadzące działalność gospodarczą nie zatrudniają-cych pracowników i płacenia składek na ubezpieczenia spo-łeczne i zdrowotne (na drukach ZUS-DRA).

Zodiak wrócił

Zodiak ponownie otwarty. U zbiegu pasażu Wiecha i ul. Widok w poniedziałek, 19 grudnia, po generalnym remoncie otwarta została re-stauracja KFC. Zodiak to dla AmRest flagowa lokalizacja, skupiająca w jednym miejscu wszystkie najważniejsze marki z portfolio firmy: KFC, Pizza Hut, Burger King i Starbucks.

Zodiak zyskał nowoczesne i eleganckie wnętrze. W sali konsumpcyjnej – wspólnej dla restauracji KFC i Burger King – przygotowano dla gości 199 miejsc siedzących.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że Zodiak to dla war-szawiaków prawdziwa ikona, która dla wielu z nich wiąże się z mnóstwem osobistych wspomnień - mówi Maciej Jędrychowski, Local Store Marketing&Events Manager AmRest - Mamy nadzieję, że dzięki nowym inwestycjom fir-my AmRest sentyment, jakim warszawiacy darzą to miejsce, pozostanie wciąż żywy. Jedno-cześnie chcemy, aby to właśnie Zodiak stał się nowoczesną wi-zytówką marki KFC.

POŁUDNIE na Facebook

http://www.facebook.com/Poludnie.Glos

Page 2: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan2

Duch świąt. rys. Monika Janowska

2 grudnia w hali sportowej Centrum Rekreacyjno-Sporto-wego m.st. Warszawy w Dziel-nicy Bielany odbyła się impreza z okazji Dnia Osób Niepełno-sprawnych.

Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych obchodzony jest na całym świecie 3 grudnia. Został ustanowiony w 1992 r. przez Zgromadzenie Ogólne Naro-dów Zjednoczonych. Ustana-wiając ten dzień ONZ chciała zwrócić uwagę na problemy tej grupy społecznej i pod-kreślić konieczność działań na rzecz integracji osób nie-pełnosprawnych z resztą spo-łeczeństwa. Dzień wcześniej obchodzony był u nas.

Takie wydarzenia integracyj-ne są potrzebne nie tylko na Bielanach czy w Warszawie, ale w całej Polsce. W piątek, w hali kompleksu sportowego przy ul. Lindego 20, spotkali się uczniowie szkół Fundacji Pomocy Ludziom Niepełno-sprawnym, uczestnicy zajęć w Ośrodku Rewalidacyjno-Edu-kacyjnym z ul. Wrzeciono oraz uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej z ul. Wólczyńskiej. Niepełnosprawni uczniowie podjęli trud współzawodnic-twa. Pokazali, że potrafią po-konywać słabości ciała, a ruch daje im wiele zabawy.

Była więc gra w boccię pro-wadzona przez zawodników z Warsztatów Terapii Zajęcio-wej, slalom i „wyścig pełza-ków”. Aż serce rosło, kiedy mo-głem zobaczyć, jak wspaniale bawią się u nas dzieciaki z ro-dzicami bądź opiekunami. Wy-kazali się uczniowie ZSS nr 50 z Lindego, którzy przeprowa-dzili niesłychanie pasjonujący pokaz szermierki oraz sparingi z niepełnosprawnymi kolegami i koleżankami. Także dla nich była to niesamowita lekcja to-lerancji i integracji. Zjawili się członkowie grupy Spartanie Dzieciom, którzy przeprowadzi-li miniwyścigi, a także pokazali swoje stroje wzorowane na sta-rożytnych. Na koniec był pysz-ny tort i upominki dla dzielnych zawodników – pluszowe misie ufundowane przez CRS.

Ostatnie pełne dane doty-czące liczby osób niepełno-sprawnych w Polsce pochodzą z Narodowego Spisu Powszech-nego z 2002 r. i mówią o blisko 5,5 mln osób niepełnospraw-nych fizycznie bądź umysłowo. Fundacja Integracja szacuje, że jest ich obecnie ok. 6 mln. Na świecie niepełnosprawni sta-nowią ok. 10 proc. populacji, a więc ok. 600 mln.

Cały czas muszą borykać się z wieloma problemami, m.in. z brakiem odpowiedniego dostę-

pu do opieki zdrowotnej i rehabilita-cji, brakiem pracy i ak-t y w i z a c j i zawodowej, barierami ar-chitektonicz-nymi i transportowymi. Łama-ne są ich prawa obywatelskie, bo wiele z nich, np. z powodu barier architektonicznych, nie jest w stanie brać udziału w wy-borach. Według badań znaczna część osób niepełnosprawnych czuje się wykluczona, dyskrymi-nowana społecznie. Wynika to m.in. z braku możliwości uczest-nictwa w życiu społecznym, wyjścia do kina czy teatru. Na szczęście wszystko zmienia się na plus. My też staramy się udo-stępniać obiekty mieszkańcom, pełnosprawnym czy niepełno-sprawnym, gdyż one zawsze powinny być przystosowane do potrzeb wszystkich. I wierzę, że dzięki takim działaniom i wyda-rzeniom, przez przełamywanie stereotypów, obaw społecznych, możemy coś zmienić i dążyć do lepszego świata, gdzie każdy bę-dzie czuł się akceptowany i znaj-dzie dla siebie miejsce.

Grzegorz Pietruczuk, zastępca burmistrza Dzielnicy

Bielany m.st. Warszawy www.grzegorzpietruczuk.pl

Dzień Osób Niepełnosprawnych

Lekarze nie chcą sprawdzać, czy pacjent jest uprawniony do refundacji lekarstw, ani tym bardziej odpowiadać finan-sowo za wystawienie recepty osobie, której NFZ refundacji nie uzna.

Petycję w tej sprawie w wer-sji elektronicznej poprzez stro-nę Naczelnej Rady Lekarskiej poparło 15 680 lekarzy i den-tystów. Zażądali w niej:

Zmiany przepisów w taki sposób, aby uprawnienie pa-cjenta do otrzymania leku re-fundowanego było realizowane przez płatnika refundującego koszty leków, natomiast, leka-rze i lekarze dentyści zajmowali się wyłącznie wskazywaniem na recepcie, jakiego leku pacjent potrzebuje.

Zniesienia kary zwrotu „nie-należnej” refundacji. Refundacja przepisanych leków jest prawem pacjenta i obowiązkiem płat-nika. Jeżeli płatnik zrefunduje pacjentowi lek „nienależnie”, nie może obciążać tym problemem lekarzy. […]

Kontynuowanie dotychczaso-wych praktyk NFZ i dalsza repre-syjna biurokratyzacja przepisów wprowadzana ustawą o refun-dacji mogą spowodować, że lekarze i lekarze dentyści będą zmuszeni do wystawiania recept na leki za pełną odpłatnością.

16 grudnia odbyło się po-siedzenie Naczelnej Rady Le-karskiej, w którym uczestniczył Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia. Rada zadecydowała o zawieszeniu uchwały w spra-wie postępowania lekarzy po wejściu w życie ustawy o zmia-nie ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjal-nego przeznaczenia żywienio-wego oraz wyrobów medycz-nych z dnia 12 maja 2011 r., rekomendującej powstrzymy-wanie się lekarzy od orzekania o uprawnieniach pacjentów do recept refundowanych oraz od wpisywania odpłatności, o któ-rej mowa w art. 6 ust. 2 ustawy poprzez zamieszczanie na re-

cepcie adnotacji „Refundacja leku do decyzji NFZ”. Uchwa-ła została zawieszona do dnia Krajowego Zjazdu Lekarzy, który odbędzie się 25 lutego 2012 r. W tym czasie pracę roz-pocznie powołany przez NRL zespół do spraw współpracy z ministrem zdrowia w zakre-sie opracowania niezbędnych zmian ustawy refundacyjnej i innych aktów prawnych.

Przesłanką do podjęcia decy-zji było dla NRL przedstawienie przez ministra zdrowia propo-zycji kilku rozwiązań, wydania wspólnego komunikatu przez ministra zdrowia i prezesa NFZ wyjaśniającego zawarte w usta-wie refundacyjnej sformułowa-ne „udokumentowane względy medyczne”. Komunikat taki wskazywałby, że „udokumen-towane względy medyczne” to wpisane przez lekarza w języku polskim rozpoznanie choroby do prowadzonej zgodnie z roz-porządzeniem MZ w sprawie rodzajów i zakresu dokumenta-cji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania; minister przy-pomniał, że zgodnie z ustawą o zawodach lekarza i lekarza dentysty zakres rozpoznania choroby należy wyłącznie do kompetencji lekarza. Dalej propozycji wydania wspólne-go komunikatu przez ministra zdrowia i prezesa NFZ dotyczą-cego możliwości potwierdzenia przez pacjenta faktu objęcia ubezpieczeniem zdrowotnym poprzez złożenie pisemnego oświadczenia o zgłoszeniu do ubezpieczenia zdrowotnego i rozporządzenia dotyczącego prowadzenia ograniczonej do-kumentacji medycznej w związ-ku z wystawieniem recept pro auctore i pro familia. Według rozporządzenia lekarz wysta-wiający te recepty nie będzie zobowiązany do prowadzenia pełnej dokumentacji medycz-nej – propozycja ta stanowić będzie realizację postulatu NRL zawartego w uchwale podjętej na poprzednim posiedzeniu

NRL, podczas którego przyję-ty został projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie do-kumentacji medycznej w takim właśnie zakresie.

Śląski Oddział Wojewódz-ki NFZ wprowadził elektro-niczną kartę ubezpieczenia zdrowotnego. Służy ona do weryfikacji statusu ubezpie-czeniowego uprawnionego użytkownika karty. Jest także nośnikiem danych osobowych oraz służy do autoryzacji wy-konanych świadczeń w ramach realizacji kontraktu ze Śląskim OW NFZ. Kartę mogą otrzy-mać osoby ubezpieczone, które posiadają numer ewidencyjny PESEL oraz mogą udokumen-tować zamieszkanie na terenie województwa śląskiego. Elek-troniczna karta jest wydawana bezpłatnie.

Od redaktoraMinister zdrowia otrzymał

dwumiesięczny kredyt zaufania od lekarzy. W tym czasie ma uporać się z biurokracją. Po-winno być normalnie: lekarze leczą, formalnościami zajmuje się Narodowy Fundusz Zdro-wia wspólnie z administracjami zakładów zatrudniających leka-rzy. Pacjent jest najważniejszy. Jego nie obchodzą potyczki ministra zdrowia i prezesa NFZ z lekarzami.

Wprowadzenie elektronicz-nej karty ubezpieczenia zdro-wotnego w całym kraju przy-niosłoby dodatkową korzyść. Oddziały wojewódzkie uzy-skałyby podstawę do rozliczeń wzajemnych. Ogół pacjentów województwa mazowieckiego w nim zameldowanych mo-głoby uzyskać zapewnienie, że „pieniądz idzie za pacjentem”. Zasada ta została obiecana obywatelom przy wprowadza-niu systemu kas chorych. Spra-wa jest ważna i z tego powodu, że pieniądze podatników z Ma-zowsza i drugi raz z Warszawy przekazywane są jako tzw. ja-nosikowe innym samorządom.

Andrzej Rogiński

Odroczenie protestu lekarzy do 25 lutego jako kredyt zaufania dla ministra

Recepta na biurokrację

Listy i Opinie l Listy i Opinie l Listy i Opinie l Listy i Opinie l Listy

Parkowanie na Marszałkowskiej

List do Ewy Malinowskiej–Gru-pińskiej, przewodniczącej Rady m.st. Warszawy w sprawie przy-wrócenia miejsc parkowania na odcinku ul. Marszałkowskiej od pl. Unii Lubelskiej do pl. Zbawi-ciela.

Moja „walka z wiatrakami” – administracją warszawską, trwa od czasu „modernizacji” ulicy Marszałkowskiej, w wyniku której pozbawiono mieszkańców i użyt-kowników tego rejonu przeszło 2/3 miejsc parkingowych! Ani mnie, ani stu pięćdziesięciu miesz-

kańców i użytkowników ulicy, którzy podpisali apel o przywró-cenie miejsc parkingowych, nie zadowala odpowiedź urzędników odpowiedzialnych za tę sytuację (kopie pism w załączeniu). Nie ustosunkowali się oni do żadnego z przedstawionych im zastrzeżeń. Zbiór życzeń i komunałów, które przedstawili w odpowiedzi, jest sprzeczny z naszymi potrzebami i istniejącą w tym rejonie sytu-acją, zwłaszcza że przed i za tym odcinkiem ulicy pozostawiono ist-niejące rozwiązania – parkowanie ze skosu. Należy uznać, że albo przyjęta strategia rozwoju syste-

mu transportowego jest błędna albo jej realizacja niewłaściwa. Strategia w interpretacji urzęd-ników nie mówi o „rozwoju” sys-temu ale o ograniczaniu systemu transportu. Zakładane „stopnio-we” ograniczanie ruchu samo-chodów zostało przeprowadzone nagłą redukcją prawie 70 proc. miejsc parkingowych, co wcale nie zmniejszyło intensywności ruchu. Przeciwnie, intensywność wzrosła ze względu na wielokrot-ne krążenie dookoła kwartału samochodów poszukujących miejsca parkowania.

dokończenie na stronie 4

Page 3: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 3

PRESTIŻOWA LOKALIZACJA

SOLIDNY INWESTOR

BLISKI WILANÓW

SPRZEDAŻ ROZPOCZĘTA 1 pok 27 - 36 m2

2 pok 39 - 56 m2

3 pok 62 - 68 m2

4 pok 80 - 112 m2

5 pok 130 - 148 m2

Spółdzielnia Inwestycji Mieszkaniowych „Ursynów”

ul. W. B. Jastrzębowskiego 22 02-786 Warszawatel. 22 643 72 12

[email protected] www.simur.pl

Wszystkim Osobom

zaprzyjaźnionym i współpracującym z naszą Spółdzielnią

składamy życzenia pełnych uroku i rodzinnej atmosfery

ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA

oraz dobrego zdrowia i wiele pomyslności

w Nowym - 2012 Roku

al. Rzeczypospolitej

Page 4: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan4

Zdrowych, spokojnych i radosnych

Świąt Bożego Narodzeniaoraz wszystkiego najlepszego

w Nowym 2012 Roku

Grzegorz Pietruczukradny Sejmiku Województwa Mazowieckiego

dokończenie ze strony 1Nawet wbrew woli władz,

zamierzamy w barze serwować posiłki i walczyć o prawo do miasta. Dzięki solidarności i sa-moorganizacji możemy sprzeci-wić się wykluczającej polityce miasta. Ludzie to nie towar, a miasto to nie firma. www.prasowy.waw.pl

Jak tu nie podziwiać mło-dych! Szkoda, bo i ja mam poczucie, że moja ulica, moja dzielnica, moje miasto War-szawa jest zawłaszczane przez urzędników i ich bezsensowne decyzje. Wracam do domu do codzienności i obowiązków. Nie mam tyle czasu i odwagi co oni. Pozdrawiam świątecz-

nie i noworocznie z nadzieją na rozsądek urzędników i pomoc mieszkańcom. Przypominam się w sprawie przywrócenia miejsc parkingowych.

Zygmunt J. Okoniewski

Od redakcjiObywatelska gazeta jest fo-

rum mieszkańców. Jeden z nich napisał to co powyżej.

Właścicielka baru podob-no zwróciła się o rozwiąza-nie umowy najmu w związku z przejściem na emeryturę. Ale mieszkańcy, nie tylko ci z cien-kim portfelem, chcą, by bar nadal funkcjonował. Przynieśli z domów stoły, obrusy, garnki,

patelnie, zastawę stołową. Po-dawali żurek, krokiety, pierogi z soczewicą, leniwe, fasolkę po bretońsku… Pracownicy ZGN poprosili o opuszczenie loka-lu. Bezskutecznie. Przyjechała więc policja. Wylegitymowano kilka osób.

Siła tradycji i niezamożność mieszkańców Śródmieścia wy-wołały swoistą manifestację. Wydarzenie to jest bardzo czytelnym przesłaniem do władz dzielnicy. Może wystar-czy banków, ekskluzywnych restauracji i salonów? Może warto zapytać obywateli, cze-go chcą?

Andrzej Rogiński

Odbicie baru

Wszystko o metrzeStowarzyszenie Społeczny

Komitet Budowy Metra urucho-miło swoją stronę internetową. Pod adresem www.skbm.pl

znaleźć można nieomal wszyst-ko na temat metra w Warsza-wie. Znajdują się tam nie tylko linki do najważniejszych stron

internetowych odnoszących się do metra. Internauci mogą zadawać pytania o wszystko co ich interesuje w tym zakresie.

Trwa budowa drugiej linii metra. Jej odcinek centralny przebiega wśród gęstej zabu-dowy mieszkalnej. Zamknię-cia ulic, ograniczenie ruchu kołowego w okresie budowy utrudnia naszą swobodę poru-szania. Ale wytrzymamy nie-dogodności, ponieważ wiemy, że metro jest dla nas, obywate-li Warszawy, oraz dla naszych gości.

Kiedy czujemy się traktowani poważnie? Wówczas, gdy otrzy-mujemy informacje prawdziwe i we właściwym czasie. Dlate-go stowarzyszenie Społeczny Komitet Budowy Metra po-stanowiło skorzystać z demo-kratycznej formy komunikacji – z Internetu. Na stronie www.skbm.pl internauta znajdzie lin-ki do stron, na których znajdują

się najistotniejsze informacje związane m.in. z budową me-tra: Zarządu Transportu Miej-skiego, Metra Warszawskiego, Konsorcjum AGP – wykonawcy inwestycji, Biura Koordynacji Inwestycji i Remontów w Pasie Drogowym. O sprawach bez-pieczeństwa dowiemy się od Komisariatu Policji Metra War-szawskiego.

- Stowarzyszenie SKBM oferuje także coś nowego. Umożliwia zadawanie pytań odnoszących się do inwesty-cji. Odpowiadać na nie będą przedstawiciele wymienionych wyżej podmiotów. Natomiast nasi eksperci, korzystając ze swej wiedzy zawodowej, będą udzielać wyjaśnień.

SKBM prezentować będzie ponadto swoje stanowiska –

powiedział Andrzej Rogiński, prezes Społecznego Komite-tu Budowy Metra. - Poprzez stronę www.skbm.pl stowa-rzyszenie zapraszać będzie na otwarte spotkania. Internauci będą mieli możliwość komen-towania. Będziemy wdzięczni za wszelkie sugestie, pomysły ulepszenia tej strony.

Strona www.skbm.pl sta-nowi część aktywności sto-warzyszenia. Pod hasłem „Budowa naszego metra” kryje się również kontakt z osobami, które mieszkają w bezpośrednim sąsiedztwie budowy. Strona została sfi-nansowana ze środków Mia-sta Stołecznego Warszawy. Praca ekspertów wykonywa-na jest honorowo, a więc bez wynagrodzenia.

dokończenie ze strony 2Konsekwencją redukcji ilości

miejsc parkingowych są: Ogra-niczenie dostępności szpitala dziecięcego, teatrów, restauracji, sklepów i punktów usługowych – ograniczenie ich obrotów finanso-wych; Zakłócenia płynności ruchu na wąskiej na tym odcinku ulicy, dostępnej jednostronnie, przez sa-mochody dostawcze, samochody oczekujące na miejsce parkingo-we i parkujące równolegle; Za-grożenie ruchu przez kierowców i pasażerów opuszczających po-jazdy na pas ruchu; Wymuszenie sytuacji niezgodnych z przepisami ruchu: wjeżdżanie na chodnik, parkowanie w zatokach autobu-sowych, blokowanie wyjazdów z bram; Zwiększenie zanieczysz-czenia środowiska przez samo-chody wielokrotnie okrążające rejon parkowania w poszukiwaniu miejsca do parkowania; Zastawie-nie samochodami, w godzinach szczytu ulic przylegających do Marszałkowskiej (Litewska, Ole-andrów); Utrudnienie osobom chorym lub/i w zaawansowanym wieku dostępności do mieszkań i punktów usługowych, oraz wyła-dunku i transportu zakupów.

Śródmieście to dzielnica ludzi starszych. Stare budownictwo Śródmiejskie jest pozbawione garaży podziemnych a zamiesz-kujących ten rejon ludzi nie stać na drogi garaż i/lub co raz droż-sze paliwo. Z samochodów ko-rzysta się wiec tylko w naprawdę

koniecznych przypadkach, stąd możliwość parkowania nabiera szczególnego znaczenia.

Znaczna część ulicy, przezna-czona dla pieszych, pokryta jest kostką niewygodną do chodzenia, zagrażającą potknięciem się osób starszych i kobiet na wysokich obcasach. Przesunięcie słupków w głąb chodnika na nieprzydatną do chodzenia część ulicy pokry-tą kostką, przeniesienie ławek z których chętnie korzysta tzw. element, w miejsca nieprzydatne do parkowania, usunięcie donic, które niezagospodarowane, przez znaczną część roku, są wątpliwą ozdobą, umożliwiłaby chociaż częściową poprawę stanu „syste-mu transportowego” w tym rejo-nie.

Byłbym ponadto wdzięczny za ustosunkowanie się do kon-kretnych uwag zawartych w mo-ich pismach i artykule w gazecie „Południe” z 27 października b.r., które urzędnicy w swoich pismach kompletnie pominęli i zlekcewa-żyli. Konkretnego wyjaśnienia w ich pismach wymaga także: co rozumieją przez „...zrównowa-żony rozwój systemu transpor-towego...” oraz „…przywrócenie ulicom poza komunikacyjnych funkcji miejskich”? Jakie to funk-cje? Dostęp do „kultury” o której wspominają (teatrów i kina) ogra-nicza brak miejsc parkingowych. Z punktu widzenia „społecznego” utrudnienie życia mieszkańcom i użytkownikom jest nieuzasad-

nione. Za „funkcje estetyczne ulicy”, o których wspominają, trudno uznać słupki z Syrenką oraz nieużytkowane przez znacz-ną część roku donice na kwiaty. Jak zamierzają oni „… zapewnić właściwe proporcje między prze-pustowością układu ulicznego i pojemnością parkingów itd...” Jakie to są właściwe proporcje? Jak wynika z pisma dyrektora M. Reksnisa „ …poprawiono warunki komunikacji pieszej i rowerowej...” Na wspomnianym odcinku ulicy nie wytyczono ścieżki rowerowej a kostka brukowa z ubytkami i dziurami, którą wyłożono dawne miejsca parkingowe, nie zachęca do spacerów zagrażając połama-niem obcasów lub potknięciem się. Zlikwidowano 70 proc miejsc parkingowych nie uzyskując nic w zamian. Spowodowano po-gorszenie komfortu mieszkańców i użytkowników oraz pogorszono warunki środowiskowe i zwiększo-no zagrożenie ruchu. Czy to są te właściwe proporcje? Wszystko to wykonano za pieniądze podatni-ków wbrew ich interesom!

Uprzejmie proszę o podjęcie kroków, które przywrócą pier-wotne możliwości parkowania, zweryfikowanie i ocenę sposobu realizacji „Strategii...” w kwestio-nowanym rejonie oraz podjęcie prac nad jej korektą zgodną z po-trzebami jej mieszkańców i użyt-kowników.

Zygmunt Okoniewski

Listy i Opinie l Listy i Opinie l Listy i Opinie l Listy i Opinie l Listy

Page 5: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 5

Page 6: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan6

- Trudno przebić się do pani na Zielony Ursynów przez korki.

- Rzeczywiście, w godzi-nach szczytu dojazd trochę trwa. Ale spójrzmy na to opty-mistycznie: wreszcie w War-szawie buduje się dużo dróg i niedługo komunikacja będzie lepsza. Nam bardzo dobrze się tu mieszka: w pobliżu jest las, więc można poczuć się jak na wsi, a jednocześnie mamy blisko do centrum. Poza tym w dzielnicy sporo się dzie-je. Ostatnio miałam po są-siedzku spotkanie z widzami w niedawno otwartej biblio-tece. Byłam mile zaskoczona: świetna placówka organizują-ca różne wydarzenia kultural-ne; na spotkanie przyszło dużo osób i bardzo dobrze nam się rozmawiało.

- Czy lubi pani w ogóle Warszawę?

- Mam do niej dwoiste uczu-cia, bo w dzisiejszym kształcie pozostawia wiele do życzenia – przez dekady o losach mia-sta decydowali ludzie, którzy nie czuli się warszawiakami. Z drugiej strony urodziłam się w Warszawie i w niej pozo-stałam, więc to moje miasto z całym jego pięknem i uciążli-wościami. Mam do niej senty-ment, szczególnie do południo-wych dzielnic. Zawodowo także jestem związana ze stolicą. Mój macierzysty teatr to Teatr Pol-ski, ale gram też gościnnie w Ateneum, w Polonii.

- Czy rozważała pani, aby po studiach zostać w teatrze w Krakowie?

- W Krakowie, jeszcze w trak-cie studiów, zaczęłam wystę-pować na scenie. Bardzo lubię do tego miasta wracać. Ale po moim debiucie rolą Niny w „Czajce” Czechowa zapro-ponowano mi wyjątkową rolę: w „Ameryce” Kafki w reżyse-rii Jerzego Grzegorzewskiego w teatrze Ateneum. Miałam odmówić?

- A miała pani wątpliwo-ści?

- Wiele osób odradzało mi powrót do Warszawy. W Krako-wie przecież w ciągu dwóch se-zonów zagrałam kilka dużych, ważnych ról. Jednak ryzyko w tym zawodzie trzeba podej-mować. Nieważne, czy jest się na scenie 40 lat, czy dopiero zaczyna się karierę. I jeśli dziś tworzyłby się zespół podobny do teatru Grotowskiego, takie szaleństwo artystyczne, kto wie, czy nie zdecydowałabym się na tego typu artystyczną przygodę.

- Ale dziś każdy ma mniej czasu. Czy teatr Grotowskie-go, wymagający zaangażo-wania 24 godziny na dobę, byłby jeszcze możliwy?

- To prawda, wiele się pod tym względem zmieniło. Choć dawniej też byliśmy bardzo za-jęci: kręciliśmy filmy, teatry te-lewizji, seriale. Mimo wszystko zostawało więcej czasu nawet na spotkania towarzyskie. Kie-dy w latach 70. mieszkałam na Stegnach, w kręgu moich

kolegów byli Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Stanisława Celińska, Krzysztof Kieślowski, Marek Kondrat. Wpadaliśmy do siebie na herbatę, na plac-ki ziemniaczane. I rozmawiało się. Ale nie o tym, gdzie kto bywa, bo wtedy się nie bywało, nie było żadnych celebryckich eventów. Gadaliśmy o teatrze, polityce, o tym, co nas boli, co cieszy, a co nas wkurza. Dzi-siaj tylko premiera zatrzymuje nas na krótko po spektaklu. Środowiskowe życie towarzy-skie praktycznie nie istnieje, a szkoda.

- Czy do pomyślenia jest dla pani sytuacja, że aktorka nie pojawia się na spektaklu, bo ma inne, komercyjne obo-wiązki?

- Nie, dla mnie to niemożli-we. Zdarzyło mi się kilkakrotnie - i nie twierdzę, że bez żalu - odmówić atrakcyjnego wyjaz-du, np. na międzynarodowy festiwal filmowy, bo grałam w teatrze. Ale nawet nie śmia-

łam zaproponować dyrekto-rowi Kazimierzowi Dejmkowi czy Andrzejowi Łapickiemu, że wyjadę, a on będzie musiał od-wołać spektakl. Propozycje po-zateatralne ustala się wcześniej i dyrektor w miarę możliwości idzie aktorowi na rękę. Nikt ze starszych aktorów nie pamięta

sytuacji, by aktor świadomie nie przyszedł na spektakl.

Często przecież gramy na-wet narażając zdrowie: z wy-soką temperaturą, na silnych środkach przeciwbólowych, byle tylko nie odwołać przed-stawienia.

- Wciąż da się utrzymać teatr na pierwszym miejscu?

- To świadoma decyzja każ-dego aktora. Nie zagrałam dotąd w żadnej reklamie - dy-rektor Dejmek w latach 90. zabraniał tego swoim aktorom, ale nie osądzam tych, którzy te-raz to robią. Powody mogą być bardzo różne: od materialnych po ambicjonalne. A poza tym, w reklamie też można dobrze zagrać.

- Za to pani udziela się cha-rytatywnie, między innymi w polskim towarzystwie cho-rych na SM.

- Daje mi to dużą satysfak-cję. Czasem wystarczy niewiele, by komuś pomóc. Na przykład w zamianie mieszkania bez

windy na drugim piętrze na parter ze zjazdem do ogród-ka. Dla człowieka na wózku to zmiana jakości życia. Chociażby w ten sposób mogę spożytko-wać swój wizerunek dla innych.

- Zagrała pani w wielu fil-mowych produkcjach zagra-nicznych. Jest tam inaczej niż u nas?

- Dzisiaj w naszych po-ważnych produkcjach jest już podobnie, ale kiedy grałam w pierwszym zachodnim filmie

byłam mile zdziwiona, kiedy zaprowadzono mnie do przy-czepy kempingowej oznaczo-nej moim nazwiskiem, a w niej było wszystko, co pozwalało mi odpocząć, na przykład wziąć prysznic lub w skupieniu po-uczyć się roli.

W filmie „Jakub kłamca” z Robinem Williamsem pewne-go dnia przy śniadaniu reżyser wręczył mi gęsto zapisane dwie kartki A4 mówiąc: - Do-pisałem jeszcze jedną scenę i chciałbym, żebyśmy dziś ją zagrali. Jedna wersja jest moja, druga producenta. - A którą wersję mam zagrać? - spytałam. - Obie – odpowie-dział. Cóż było robić, w czasie przerw wkuwałam angielski tekst. Nakręciliśmy te dwie wersje, a potem jeszcze trze-cią, połączoną. Uff! I na ko-niec dostałam brawa od całej ekipy. To było bardzo miłe.

- A jakie sytuacje w pol-skich filmach wspomina pani szczególnie?

- Do filmu „Wszystko co naj-ważniejsze” Roberta Glińskiego zdjęcia powstawały sto kilome-trów od Ałma Aty: wokół step, jurty i pusta przestrzeń po ho-ryzont. Rano kierownik planu krzyczał: - Wytrząśnijcie buty, bo mogą tam być skorpiony! Zetknęliśmy się z inną rzeczywi-stością i na śniadanie jedliśmy nie jajecznicę, ale tłustą bara-ninę. Ale to było fascynujące! W końcu nie po to zostałam ak-torką, by żyć wygodnie.

- Fani dziś częściej kojarzą panią jako Ninę z „Kariery Ni-kodema Dyzmy” czy Ninę z „Londyńczy-ków”?

- Oczywiście naj-większą popularność przyniosła mi „Karie-ra”, chociaż kiedy krę-ciliśmy nikt nie podej-rzewał nawet, że film stanie się tak wielkim przebojem. Ale tele-widzowie pytają też o „Londyńczyków”.

- Można porówny-wać „Dyzmę” z dzi-siejszymi serialami?

- „Karierę Nikodema Dyzmy” kręciło się jak film fabularny. Dziś ta-kie seriale to wyjątki.

Nie da się stworzyć wielkiej kreacji, jeśli w serialu czy telenowe-li trzeba zagrać 12 czy 14 scen jednego dnia.

- Czy występ w „Dyzmie” oznaczał podjęcie ryzyka? Rola była tak wyrazista, że mogła panią zaszu-fladkować.

- Ale się nie dałam. Kilkakrotnie odmówi-łam grania podobnej postaci. Dość smutne byłoby moje życie za-wodowe, gdybym cią-gle miała grać Ninusię.

Dojrzała aktorka musi za-cząć grać dojrzałe postaci, bo inaczej zostanie w martwym punkcie ze swoją pięknością i niezmarszczalnością. Zbi-gniew Zapasiewicz kiedyś po-wiedział, że aktorki robią sobie zawodowo krzywdę odmładza-jąc się na siłę. Miał rację.

- Jakich ról jeszcze pani od-mówiła?

- Proponowano mi rolę An-gielki w jednym z bollywoodz-kich tasiemców. Mój poten-cjalny partner filmowy, wielki hinduski gwiazdor, kręcił wtedy 47 filmów równocześnie! Ode mnie rola wymagałaby pobytu w Indiach co najmniej przez pół roku...

- Myślała pani o wyjeździe do Hollywood?

- Miałam kiedyś taką pro-pozycję, ale miała ona raczej charakter artystyczno-matry-monialny. Warunek był jeden: trzeba było się zakochać, a z tym był problem! (śmiech). A tak poważnie, to w Hol-

lywood jest tyle pięknych i zdolnych aktorek, że trzeba by wyjechać tam mając 10 lat, by mieć szansę na prawdziwą karierę.

- Jak doszło do tego, że za-częła pani reżyserować?

- Było tajemnicą Poliszyne-la, że wyreżyserowałam kilka przedstawień... Dlatego nama-wiano mnie, abym w końcu zrealizowała coś samodzielnie. Do aktora również przychodzi w pewnym momencie chęć sprawdzenia się w teatrze z dru-giej strony. To bardzo pouczają-ce doświadczenie. Na szczęście udało mi się nie polec na tym polu.

- Ogromnym sukcesem okazały się pani „Sceny nie-malże małżeńskie Stefanii Grodzieńskiej” w teatrze Ate-neum, do których napisała pani także scenariusz.

- Pomysł tego przedstawie-nia zrodził się nie tylko z moje-go uwielbienia do pani Stefanii i jej twórczości, ale także z ob-serwacji, że publiczność łaknie inteligentnej rozrywki. Takiej, która nie boi się abstrakcyjne-go żartu, metafory. Poczucia humoru pokrewnego temu z Kabaretu Starszych Panów. A piosenki Jerzego Jurandota, które śpiewamy, dopełniają wspólnej zabawy.

- Ogląda pani telewizję? - Nie mam na to czasu, cza-

sem tylko National Geographic. A filmy wolę oglądać w kinie, na dużym ekranie efekt jest zupełnie inny. Swoich filmów nie oglądam programowo. Przecież już niczego nie mogę w nich zmienić, więc bardzo się tym stresuję.

- Co ceni sobie pani najbar-dziej w pracy z reżyserem?

- Zaufanie, które pomaga współtworzyć postać. Tak było na przykład w filmie „Anioł w szafie” Stanisława Różewi-cza. To dla mnie bardzo ważny twórca. Wierny sobie, orygi-nalny, nieschlebiający nikomu. A poza tym – wspaniały czło-wiek. Bardzo przeżyłam jego odejście.

Każdy reżyser, który uwierzy w aktora, dokonuje najlepszej inwestycji w swoje dzieło. Spo-tkałam takich na swojej dro-dze filmowej. Ostatnio był to Wiesław Saniewski, z którym nakręciłam „Wygranego”, oraz Marysia Sadowska, u której zagrałam w „Dniu kobiet” – jej debiucie fabularnym, którego premiera już niedługo.

Udział w takich projektach to przyjemność, ale przecież nie wszystkie propozycje warto przyjmować. Niedawno usły-szałam coś, co mi bardzo po-chlebiło: - Szkoda, że pani nie gra w tym i w tamtym serialu - odezwał się do mnie pewien nieznajomy pan. A na to drugi, który usłyszał naszą rozmowę: - I dobrze! Bo ta pani nie jest aktorką „z pilota”.

Nie jestem aktorką „z pilota”Z Grażyna Barszczewską, wybitna aktorką, laureatką m.in.

Złotego Mokrofonu i Nagrody Południa za pielęgnowanie kul-tury poprzez kreacje artystyczne i za działalność charytatywną rozmawia Malwina Grochowska

Page 7: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 7

Page 8: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan8

HANDELu Społem WSS Śródmieście, Warszawa, ul. Nowy Świat 53www.wss.spolem.org.plSDH Hala Mirowska pn-pt 7-21 sob 7-18 pl. Mirowski 1*SDH Sezam pn-pt 7-21 sob 8-19 niedz 10-16 ul. Marszałkowska 126*Sklepy spożywcze: Długa 8/14*,Foksal 12/14*,Koszykowa 24, Koszykowa 31, Krak.Przedm. 16/18*, Miodowa 23, Mokotowska 46a, Mokotowska 67, Nowy Świat 53*, Solec 46*, Solec 66*, Solidarności 72*, Solidarności 83*, Widok 16,Wiejska 20*,Wspólna 41**realizacja zamówień na Kosze DelikatesoweSklepy przemysłowe: Andersa 25,Długa 8/14,Mokotowska 67, Wiejska 9

REKLAmA W POłuDNIuul. Puławska 136, pon. pt. 9.00 - 17.00, tel./fax 22 844-39-45, tel. 22 844-19-15

BIuRA OGłOSZEŃ: u ul. Bokserska 42, Kiosk „Kram”, 22 357-11-21 u ul. Wąwozowa 23, ART MIL, 22 648-24-06, 22 648-24-07 u ul. Na Uboczu 3 (NOK) „Continental”, tf. 22 648-29-41 u Piaseczno, ul. Kniaziewicza 45 lok. 18, tel. 22 213-85-85, 601-213-555 u ul. Dobra 19, Biuro Ogłoszeń Prasowych „Katom”, tel. 22 828 46 64, 22 828 25 87 u ul. Grzybowska 39, „aTco”, tel. 22 652-26-30, 22 644-90-77, 22 620-17-83

INFORmATOR POłuDNIA

Marysia Czerniak Gabrysia Kwiecińska Brajan Omelańczuk Jan Szewczyk Leon Grzegorowski Cezary ZalewskiZdjęcia w warszawskich szpitalach wykonuje firma Foto Życzenie.

W i t a j c i e w Ś r ó d m i e ś c i u !

Dom Kultury Śródmieście, ul. Smolna 9Scena na Smolnej: 28.12. godz. 19.00 - Ewa Kabsa „Illusionen. Piosenki Hildegard Knef” recital; 7.01.2012 godz. 19.00 - „Podarunki muzyczne – młodzi wokaliści słuchaczom”, koncert uczniów Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych nr 3 im. Grażyny Bacewicz i studentów Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina; 8.01. godz.11.00 – Poranek familijny Teatr Aplauz „Bajka Mikołajkowa”; Klub na Hożej: 7.01. godz. 19.00 - Teatr na Progu, „Literatura rosyjska – inspiracje”, spektakl; 11.01. godz. 18.00 - Studio Piosenki, „Karnawałowy ding-dąg”

Kino Luna, Marszałkowska 2828.12. godz. 19.00 - Niegrzeczna historia filmu: Ostatnie tango w Paryżu, reż. Bernardo Bertolucci

Staromiejski Dom Kultury, Rynek 229.12. godz. 16:00 - Zaczarowany świat operetki i musicalu, koncert

Stara Prochownia, ul. Boleść 2Teatr Konsekwentny: 28-30.12. godz. 20:00 oraz 31.12. godz. 16.30 i 20.00, Teatr Studio - Adam Sajnuk „Zaklęte rewiry”

Teatr 6.piętro, Pałac Kultury i Nauki29. i 30.12 godz. 19.30 - Edukacja Rity; 31.12 godz. 17:00 - Edukacja Rity

Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa 20do 31.12 – wystawa „Budujemy nowy dom. Odbudowa Warszawy w la-tach 1945–1952”; do 11.12, galeria plenerowa DSH (skwer im. ks. Jana Twardowskiego) – wystawa polsko-niemiecka „Architektoniczna spuści-zna socrealizmu w Warszawie i Berlinie”; do 29.01 – wystawa „Ja wolę FSO, niż innych fabryk sto...” 60 lat Fabryki Samochodów Osobowych.

Wśród jabłekW sobotę, 3 grudnia, w Me-

diatece START-META wystąpił znany bard i poeta – Grzegorz Tomczak. Artyście towarzyszyli śpiewaczka Lena Piękniewska oraz pianista Dawid Troczewski.

Poezja artysty przyciągnęła tłumy. Ponad 140 osób słuchało i śmiało się z zabawnych aneg-dot z życia poety, wplatanych pomiędzy utwory. Podczas 90 minutowego koncertu, zapre-zentowane zostały wszystkie znane piosenki artysty takie jak: Szukałem cię wśród jabłek czy Zamyśleni, które rozpoczynały się i kończyły gromkimi brawa-mi, nie obyło się też bez bisu.

Ten koncert na pewno zosta-nie w pamięci obecnych gości, którzy długo po występie oble-gali artystę, robiąc sobie z nim zdjęcia i prosząc o autografy.

/A.R./

Zabrałem się do sprzątania nieco (!) zakurzonej chałupy. Na pierwszy ogień poszły półki z książkami, na których osiadła gruba warstwa kurzu. Przyzna-ję - dawno już nie zaglądałem do biblioteczki, a tam wśród wielu wartościowych pozycji pałętają się stare książki tele-foniczne, wydawnictwa z po-przedniej epoki typu „Huta Sta-lowa Wola w służbie ludziom pracy” czy zbiory dawno nie-aktualnych magazynów mody. Trzeba z tym zrobić porządek!

Przeglądałem jedną pozycję za drugą i zastanawiałem się, co na śmietnik, a co się ma jesz-cze jakaś wartość: czyniłem to bardzo uważnie, bo dla sło-wa drukowanego mam nieco przesadny szacunek - często niezasłużony. I wtedy wpadła mi w ręce książka, którą wiele lat temu leżała pod choinką, była bowiem prezentem dla mnie: „Ludzie, którzy tworzyli przyszłość” Egona Larsena. Pa-miętam, jak zaczytywałem się w biografiach sławnych wyna-

lazców, podziwiając ich doko-nania i przyrzekając sobie, że i ja też stworzę coś wiekopom-nego, że jak Edison zdobędę nie tylko sławę i uznanie, ale także majątek - słowem, marzyłem, jak każdy naiwny, wchodzący w życie siedemnastolatek, bo tyle właśnie miałem lat, gdy św. Mikołaj przyniósł mi ten prezent.

Pięćdziesiąt lat później ze wzruszeniem pochyliłem się znów nad pożółkłymi kartami. Powtórna lektura nie przyniosła mi już poprzedniej satysfakcji,

bo choć biografia Edisona nic a nic się nie zmieniła, to własne doświadczenie życiowe wyelimi-nowało doszczętnie młodzień-czy entuzjazm. Doszedłem bo-wiem do wniosku, obserwując otaczającą mnie polską rzeczy-wistość, że światowej kariery w kraju nad Wisłą zrobić się nie da - tu nie Ameryka, gdzie lu-dzie zdolni mieli zielone światło, a w rezultacie zaszczyty, honory i bogactwo. I nie piszę tu o jed-nodniowych laureatach np. kon-kursów na pieśń, tylko o tych,

którzy w Polsce chcieli „tworzyć przyszłość” - ale zazdrosna głu-pota współziomków uniemoż-liwiła im osiągnięcie sukcesu. Taki Jacek Karpiński, który skon-struował pierwszy komputer osobisty, zanim kilka lat później pojawił się w Stanach, przy-nosząc niebywały majątek Gatesowi i pracownikom Doliny Krzemowej – przez ówczesnych idiotów został wysłany na „zie-loną trawkę”, a naprawdę do ho-dowli trzody chlewnej. Czesław Wiatrak, konstruktor jednobry-łowego samochodu „Beskid”, wyprzedzającego o dwanaście lat podobną konstrukcję renault twingo musiał oglądać zniszcze-nie nie tylko udanych prototy-pów, ale także oprzyrządowania produkcyjnego - bo tak nakaza-ła władza. Oni chcieli tworzyć przyszłość – ale debili, których wszędzie pełno w każdym ustro-ju, interesowało tylko hasło „tu i teraz”. A kiedy przyszłość stała się przeszłością, mogliśmy już tylko ponarzekać, co by było, gdyby... Dziś nie tylko dzieła, ale i nazwiska ich twórców pokrył kurz wstydliwego zapomnienia. A jest się czego wstydzić – i ża-łować...

Powiecie, że to były ofiary komunizmu. Nic podobnego - to głupota i jej córka pycha mają u nas nieustanną przewa-gę nad twórczymi i utalento-wanymi jednostkami. Dlatego Polska współczesna to kraj licencji - samochody, kompu-tery, programy telewizyjne - to wszystko z drugiej, nie swojej ręki. Ale to drobiazg, bo prze-cież naszym wielkim, oryginal-

nym wkładem w światowy dorobek my-śli są hasła na transparentach, marsze i wiece oraz plucie we własne gniazdo, w którym po raz pierwszy od niepamiętnych czasów rodzą się idee wykra-czające poza własne, polskie piekiełko. Ale „nasza chata z kraja” - więc trzeba Tuska z Sikorskim też wysłać do wszystkich diabłów, bo oni coś bredzą o przyszłości Europy, a nas obchodzi nadal tylko to, co „tu i teraz”! Jak dawniej?

Przeglądam lekturę swej młodości i widzę, jak za spra-wą osiągnięć opisanych w niej osób zmienił się świat przez ostatnie pięćdziesięciolecie. Ba, przeczytałem również „posło-wie”, dopisane przez Bolesława Orłowskiego. A tam m.in. wy-razy ubolewania nad tym, że w zbiorze biografii nie ma pra-wie nic o Marii Skłodowskiej--Curie. Ale, proszę państwa, my to teraz nadrabiamy! Na wszelki wypadek nie wspomi-namy o tym, że laureatka Nobla w swoim kraju osiągnęła status guwernantki, a karierę naukową zawdzięcza swej drugiej ojczyź-nie - Francji. Podobnie jak wielu innych noblistów, którzy uro-dzeni czy wychowani w Polsce - warunki do pracy znaleźli gdzie indziej. Nawet (jak Kapica) w Rosji! Zdrajcy - jak powiedział-by niejeden z naszych obecnych „patriotów”. Zresztą, według nich nasi współcześni laureaci - Wałęsa, Miłosz czy Szymborska, to też element podejrzany.

Zamykam odkurzoną księgę i kładę na półkę. Może kiedyś wnuk przeczyta? Pozostaję z refleksją, że jednak sporo mo-ich młodzieńczych marzeń się spełniło – w tym to najważniej-sze, o którym nie tylko ja ma-rzyłem. Może dlatego, że nie-wielu znajdowało pod choinką „dzieła” Józefa Stalina lub „Ży-woty Świętych” i na nich kształ-towało swój światopogląd.

Życzę Wam i sobie, by świat ludzi wolnych, rozumnych i we-sołych, od którego dzielą nas jeszcze narodowe kompleksy, polityczni oszuści i podsyca-na przez nich nieufność do „obcych” - zagościł na stałe w naszych progach, dając szan-sę wspólnego tworzenia po-myślnej przyszłości. Z polskim, znaczącym udziałem!

Wesołych Świąt!

Antoni Kopff [email protected]

Do przeczytania jeden Kopff

Prezent

Zemsta w mediatece

Do 1 lutego 2012 r. będzie-my mogli podziwiać w Media-tece START-META, wystawę malarstwa Piotra Zemsty. Arty-sta zaprezentował kilkadziesiąt surrealistycznych i wizjoner-skich obrazów, które nadały magiczny klimat sali „Kinoffej” w Mediatece.

Podczas wernisażu odbyła się prezentacja filmu stwo-rzonego przez Piotra Zemstę, a całą imprezę poprowadził z humorem, znany i lubiany pre-zenter radiowy – Witold Odro-bina, który na zakończenie wy-losował wizytówkę szczęśliwca. Nagrodą był obraz malarza.

/A.R./

Page 9: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 9

AGD - RTVl Naprawa pralek, lodó-

wek, tanio, 502-253-670, 22 670-39-34.

l Cyklina kompleksowo, 509-358-604.

l DEZYNSEKCJA skutecznie, 22 642-96-16.

l Malowanie, tapetowanie - solidnie, 799-052-635.

l Przeprowadzki, 512-139-430.

l Wróżka Irena, tanio, 607-903-446.

l Wywóz - mebli, gruzu, liści, oczyszczanie piwnic, garaży, 600-359-594.

KuPIĘl Antyki, monety, znaczki,

meble, obrazy, pocztówki, książ-ki oraz inne przedmioty, 22 610-33-84, 601-235-118, 669-154-951.

l Antyki, starocie, kupno - sprzedaż, Narbutta 23, 22 646-32-67, 502-85-40-90.

l Antyki za gotówkę, obrazy, platery, militaria, srebro, zegarki, bibeloty i inne. Antykwariat ul. Dąbrowskiego 1, 22 848-03-70, 601-352-129.

l Antykwariat, księgozbiory, dojazd, gotówka, 608-885-800.

l Skup książek, 22 826-03-83, 509-548-582.

NAuKAl Angielski, 609-776-896.

PRACA - daml Agencja - panie (18 - 35),

superzarobki, tylko lokal, Puławska 43 m. 1; 22 848-99-99.

KANCELARIARADCÓW PRAWNYCH

metro pl. Wilsona,ul. Słowackiego 5/13 lok. 142

tel. 22 [email protected]łny zakres spraw

przedsiębiorcówi osób fizycznych, w tym:

odszkodowania, umowy, sprawynieruchomości, spadki, rozwody, reprezentacja

w sądzie i przed urzędami, profesjonalni pełnomocnicy.

Uprzejmie zapraszamy

l Telepizza zatrudni osoby przy produkcji pizzy (nie wymagamy doświadczenia), dostawców z własnym samocho-dem oraz osoby do roznoszenia ulotek. Wyższe stawki, praca w centrum, możliwość awansu. Tel. 605-494-482.

ZDROWIEl Masaże - tylko dla panów -

Puławska 43 m. 1; 22 848-99-99.l Protetyka - protezy z mięk-

ką wyściółką, z przyssawkami, szkielety bezklamrowe, korony, naprawa protez, 694-898-532.

NIERuCHOmOŚCIl Bezpośrednio! Sprzedam

Dom (możliwość zamiany) 250/1000 - Ursynów, ul. Białozora 16 /Puławska/ Żołny; 601-20-40-73.

l Kupię mieszkanie; z lokato-rem, lokatorem z przydziału, za-dłużone, z możliwością wykupu, z dowolnym problemem praw-nym lub tzw. „dzikim lokatorem” 796-796-596, [email protected]

l Pilnie poszukuję nierucho-mości dla Klientów - Mieszkanie24.com - Zgłoś 609-13-33-44.

NAPRAWA MASZYN DO SZYCIADOJAZD GRATISTEL. 508-08-18-08

AuTO-mOTOl Kupię każdy samochód

z lat 97 - 2010, najwięcej zapła-cę, szybki dojazd, gotówka od ręki, 500-666-553.

l Skup aut po 97 roku, najwyższe ceny, płatność od ręki, profesjonalna obsługa, 500-540-100.

uSłuGIl A - Remonty kompleksowe -

solidnie, 799-052-635.l A Sprzątanie piwnic,

wywóz mebli, 694-977-485.

P R A W N I KTel. 517-249-447

22 666-92-52 PORADY 49 złO D

Wigilia i sylwester w WiśleKlub „Złotego Wieku” PCK oraz DW „Halny” w okresie od

23 grudnia br. do 2 stycznia 2012 r. organizują bardzo atrak-cyjny wypoczynek świąteczno – noworoczny w Wiśle (możli-wość przedłużenia do 8.01.2012 r.)

Pobyt w pokojach dwuosobowych z odbiornikami TVC, łazienkami z natryskami oraz tarasami. Na uroczystej kolacji wigilijnej, spotkaniach bożonarodzeniowych, Balu Sylwestro-wym oraz Noworocznym poznamy uroki folkloru góralskiego i zasmakujemy posiłków beskidzkich. Zainteresowanych ww. wypoczynkiem prosimy o kontakt, tel. kom. 600 972 410, w godz. 9.00-21.00. Ilość miejsc ograniczona.

Warszawa 02-624 ul. Puławska 136

tel./fax 22 844-39-45, tel. 22 844-19-15

[email protected]

[email protected][email protected]: Andrzej Rogiński

"Południe"redaktor naczelny:Andrzej RogińskiRedakcja czynna

w pon. - czw. w godz. 9.00 - 17.00pt. w godz. 9.00 - 16.00

W tych godzinach przyjmujemy także ogłoszenia.Łamanie, układ i oprawa graficzna:

Galder Grasfjord©Druk: PresspublicaISSN 2082-6540

Nakład 40 000 egz.Wydawca jest członkiem

Warszawskiego Towarzystwa Prasy Lokalnej

Redakcja nie odpowiada za treść ogło-szeń. Materiałów nie zamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustowania nadsyłanych

tekstów oraz zmian tytułów.Teksty sponsorowane oznaczamy

skrótem TS

Następny numer ukaże się w styczniu 2012

dokończenie ze strony 1Wystarczy wejść do ratusza,

do przestrzennej hali obsługi, gdzie można załatwić wszystko na miejscu.

- Hala na parterze dostęp-na jest także dla niepełno-sprawnych.

– Staraliśmy się, aby po-mieszczenia Wydziału Obsługi Mieszkańców były zaprojekto-wane i urządzone jak najbar-dziej funkcjonalnie. Chcieliśmy w ten sposób ułatwić dostęp do każdego stanowiska oso-bom niepełnosprawnym czy też osobom z dzieckiem, bo nawet przewidzieliśmy dla nich kącik.

- W każdej dzielnicy i w każdej gminie w Polsce nad-szedł czas oszczędzania. Po to, by nie było takich proble-mów, jak np. w Grecji. Toteż budżety dzielnic nie będą wszystkich satysfakcjono-wać. Trzeba było dokonać jakichś wyborów.

– Rzeczywiście nie dysponu-jemy kwotą, która by nas satys-fakcjonowała. Dzielnica Bielany,

jako część m.st. Warszawy, ko-rzysta z budżetu miasta, który – jak powszechnie wiadomo – w związku z obecną sytuacją ekonomiczną jest taki, że trzeba rewidować priorytety wydatko-wania na bieżąco i to w skali Miasta. Teraz kiedy rzeczywiście kryzys puka do drzwi rodzą się problemy oraz różnice zdań. Konflikty wynikają często z de-cyzji, które są trudne i nie za-wsze znajdują aprobatę społecz-ną. Przykładem tego jest m.in. próba zmian w strukturze oświa-ty na terenie dzielnicy Bielany. Podejmujemy działania mające na celu racjonalne gospodaro-wanie obiektami oświatowymi. Musieliśmy więc zdecydować o zamianie Szkoły Podstawowej nr 79 przy ul. Arkuszowej 202 na filię Szkoły Podstawowej nr 273 przy ul. Balcerzaka 1, przenieść Gimnazjum nr 71 z ul. Perzyńskiego 10 do budynku LO im. Lotnictwa Polskiego przy ul. Zuga 16. Z kolei dzięki konstruk-tywnym rozmowom z Warszaw-ską Spółdzielnią Mieszkaniową

zamierzamy podpisać nową, korzystną umowę na znaczne zmniejszenie stawki najmu po-mieszczeń dla Młodzieżowego Domu Kultury im. Marii Gwiz-dak, przy ul. Andersena 4. To oznacza, że oszczędności te nie wymagają już konieczności przenoszenia MDK-u do Bielań-skiego Centrum Edukacji Kultu-ralnej przy ul. Szegedyńskiej 9a.

Generalnie w miarę posiada-nych środków, będziemy reali-zować sprawy, które są bliskie i ważne dla bielańczyków. Mam tu na myśli projekty plenerowe cieszące się dużym zaintereso-waniem z bogatym programem rekreacyjno-sportowym i kultu-ralnym. Chcemy kontynuować przedstawienia teatrów ulicznych „Sztuka ulicy” i letniego kina ple-nerowego. Na pewno będziemy realizować takie programy jak „Otwarte sale i boiska sportowe”, „Bielańskie Czwartki Sportowe” czy „Od zabawy do sportu”.

- Niektórzy mieszkańcy mówią „zacznijcie oszczę-dzać od siebie”.

Racjonalnie na Bielanach

Filmowa gala

– I to czynimy. Od kilku lat pracujemy przy niezmienionej liczbie etatów. Obowiązków nam nie ubywa, a wręcz prze-ciwnie, przybywa. Jest coraz więcej obowiązków sprawoz-dawczych, z których urząd musi się wywiązać. Nawet czynności tzw. pierwszego kontaktu też trzeba właściwie przygotować co wymaga niekiedy pracy kil-ku urzędników.

- Na Bielanach powstało metro, powstał węzeł komu-nikacyjny Młociny. W jaki sposób te zmiany wpłynęły na funkcjonowanie dzielnicy, na życie mieszkańców?

– W godzinach szczytu ko-munikacyjnego wiele osób przejeżdża przez teren dzielni-cy Bielany. Staliśmy się dziel-nicą tranzytową. Mieszkańcy powiatu zachodniego chcą się dostać do Warszawy. Niedługo będą także przejeżdżać przez Bielany mieszkańcy Białołęki, Pragi Północ, Targówka, korzy-stając z mostu Marii Skłodow-skiej-Curie.

Bielany są dzielnicą stosun-kowo dobrze skomunikowaną. Mamy dwie trasy tramwajowe, które okalają dzielnicę. Spraw-nie funkcjonuje metro, będące najszybszym środkiem komuni-kacji, a przy jego stacjach orga-

nizowane są punkty usługowe i sklepy.

- Już trzeci rok na teren Bielan do dużej sieć punk-tów dystrybucyjnych dociera gazeta „Południe”. W jakiej mierze prasa lokalna poma-ga mieszkańcom dzielnicy?

– Prasa lokalna stwarza miesz-kańcom możliwość wypowiedzi, a z uwagi na ograniczony zasięg i tematy dnia codziennego jest doskonałą płaszczyzną integro-wania się różnych środowisk. Urząd Dzielnicy Bielany stara się śledzić głosy mieszkańców co nie oznacza, że zawsze potrafimy i możemy zareagować zgodnie

z oczekiwaniami mieszkańców. Prasa lokalna jest jednak dla nas ważnym źródłem informacji o bolączkach i potrzebach miesz-kańców.

Korzystając z naszego spo-tkania, za pośrednictwem „Po-łudnia”, składam Czytelnikom oraz mieszkańcom naszej dziel-nicy życzenia udanych, rodzin-nych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku.

- Dziękuję za rozmowę. Proszę przekazać bielańskim urzędnikom, że redakcja do-cenia ich pracę i składa im życzenia dobrej przyszłości zawodowej i szacunku ludzi.

W tym roku, podobnie jak w dwóch poprzednich, miej-scem rozdania Światowych Nagród Filmowych był Teatr Kamienica w Śródmieściu. Do 5 edycji konkursu nadesłano pro-dukcje z całego świata. W su-mie 1050 filmów z 80 krajów.

Grand Off to Światowe Na-grody Filmowe dla twórców niezależnych. Inicjatywa ta pro-muje kino niezależne w Polsce i stanowi jedno z najważniej-szych wydarzeń tego rodzaju na świecie. Or-gan i z a to rem była Fundacja Ciemna Art. 10 grudnia 2011 r. na-grodzono naj-lepsze prace w dziewięciu kategor iach . Na uroczystą galę przybyli wybitni akto-rzy, miłośnicy kina niezależ-nego oraz wie-lu z twórców nominowanych do głównych nagród. W gali uc zes tnic z y li również odtwórcy głównych ról.

Przyznano nagrody dla naj-lepszego reżysera, scenarzysty, aktorki i aktora, ale także za najlepsze zdjęcia, montaż, do-kument oraz animację. Oprócz

nagród konkursowych przeka-zano nagrodę specjalną, którą otrzymał wybitny polski scena-rzysta, Cezary Harasimowicz.

Nie był to jednak ostatni akord Festiwalu. Wszystkie nagrodzo-ne produkcje zostaną nieba-wem zaprezentowane w kinach w ponad 30 miastach Polski.

/W.A./

Page 10: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan10

W ciepłym wnętrzu kolędyW ciepłym wnętrzu kolędy, w jej miękkim owocuPulsuje gwiazda betlejemskiej nocyMałe ziarenka światła, któreśmy witaliJeszcze dziecinni, naiwni i mali

O, jakby trzeba nam dzisiaj uciekaćDo pasterzy, owieczek, do siana i mlekaDo podarków, co na nas u żłóbka czekałyDo otworzonej duszy zwierząt, co gadały

O jakby trzeba nam dzisiaj skosztowaćPastorałki tak słodkiej jak babka cukrowaSkurczyć się, w pacholęctwie zniknąć, w sianku schowaćPrzed dojrzałością prostą jak droga krzyżowa

Ernest Bryll

Ernest Bryll, pisarz, poeta, tłumacz; urodził się 1 marca 1935 r. w Warszawie. Debiutował w 1958 r. Jest autorem kilkudziesięciu tomików poezji, sztuk scenicznych, oratoriów, musicali, spektakli teatralnych i telewizyjnych programów kulturalnych. Tłumacz z języka irlandzkiego, czeskiego, jidysz. Laureat wielu nagród literackich.

Studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Pra-cował jako nauczyciel, dziennikarz, krytyk filmowy, kierownik literacki Teatru Telewizji Polskiej oraz jako szef i kierownik lite-racki kilku zespołów filmowych. Był pierwszym ambasadorem RP w Irlandii.

- Miłośnicy Pańskiej twór-czości mają wiele okazji, by czytać wiersze i słuchać Pana podczas spotkań au-torskich w domach kultury, bibliotekach, na konkursach poetyckich, a także na kon-certach. „Bryllowanie”, które upamiętniło Pański złoty ju-bileusz, z udziałem Marcina Stycznia i zespołu muzyczne-go, tak jak wcześniejsze śpie-wogry, musicale, oratoria, zostało utrwalone na płycie. Jak powstał ten koncert?

- Byłem przekonany, że je-stem stary, mniejszym lub większym klasykiem. A tu na-gle przyszedł młody chłopak, prawie go nie znałem i mówi „wie pan, bo ja chcę śpiewać pana wiersze”. Miał gitarę, zaśpiewał. Zrozumiałem, że on szuka czegoś ważnego, dla mnie również. Zapytałem go: w jakiej sprawie to śpiewasz? I doszliśmy do wniosku, że za-dajemy sobie pytanie, co się z nami stało? On zadaje to py-tanie zupełnie z innej pozycji i ja z innej, ale okazuje się, że poczucie, że coś niedobrego sta-ło się z nami - mamy wspólne. Ja recytuję swoje wiersze, on śpiewa. Czasami też sięgamy do innych poetów, bo chcemy ich przypomnieć. Podczas tych spotkań widzę, że istnieje jakaś bardzo duża grupa osób zapo-mniana przez środki oficjalnego przekazu, całkiem duże zagłębie tych, którzy chcą zadawać sobie pytania, więc chcą poezji.

- Czy dużo ludzi przychodzi na spotkania z poetą?

- Zależy nam, żeby przyszło 250 do 300 osób, nie więcej. I potrafimy mieć taką publicz-ność. Poza tym idzie szeptana propaganda. Ludzie z jednego miasta mają kogoś np. w Lubli-nie, a ci z Lublina w Ostródzie i tak dalej. I dają sobie znać. Nagle okazuje się, że sale są zapchane. Nie jest proste, żeby to wszystko zorganizować. Bo przecież trzeba znaleźć jakieś fundusze, zarezerwować salę, przygotować. Po występie roz-mawiamy z ludźmi, jest dys-kusja. Zdarzają się i klęski, ale generalnie jest ogromna liczba ludzi na tych spotkaniach. Za-praszają mnie do różnych kon-kursów poetyckich, więc widzę, że w Polsce ludzie piszą wiersze jak oszalali. Nie to, że są wybit-nymi artystami. Oni piszą, po-nieważ wiersz daje szansę wy-rażenia siebie i swojego bólu,

w sposób najprostszy, a jedno-cześnie najgłębszy. Bo trzeba się zastanowić, jak to wyrazić, bo nie może być napisane, że „ja jestem” tylko „dlaczego je-stem”. Tak poezja wymaga.

- Czy twórczość tych zwy-kłych ludzi wyraża tylko ból? Co z innymi uczuciami?

- Radość też wyrażają. Róż-ne uczucia. W liryce wyrażają siebie, pragnienie, żeby było inaczej, poczucie, że coś zmar-nowali, a jednocześnie radość, zachwyt z tego, że się zakocha-

li, albo że ktoś dla kogoś był dobry czy przerażenie, że coś się z nami stało, że porobiliśmy kariery, ale te kariery oddali-ły nas od siebie. Widzimy, że w dużej mierze jesteśmy społe-czeństwem singli, samotników, którzy tyle czasu poświęcają na urządzenie się w życiu, kariery, mieszkania, że kiedy przycho-dzi ten czas, gdy szukają, bo przypila ich coś - nie wiem, może biologia - jest taki czas, to oni nie umieją być razem. Bo oni chcą, żeby partner czy partnerka byli niezwykli, żeby odpowiadali temu a tamtemu. A oni mają życie już urządzone, do którego wybierana osoba musi pasować.

- I mają problem, bo te „idolealne” wzorce ulepio-ne i upowszechniane przez media, nie zawsze pasują do rzeczywistości. Więc pytają, jak żyć?

- Na pewno. Poza tym, oni muszą się wydobyć z tej ła-twizny – pozornej - kultury masowej. Bo oni widzą scenę, to co się dzieje na zewnątrz, a nie widzą łez idoli, tego, jak płaczą samotnie. Dzieją się ja-kieś rzeczy ciemne. Ważne jest, że ta w tańcu pokazała majtki, a ten to, a ten to. Ci zwykli lu-dzie chcą być razem, a nie za-wsze umieją. Bo razem to jest ucieranie się. Dawniej jak było się razem, to kłótnie też były. Natomiast istotą kłótni nigdy

nie było, że mamy się rozstać, Teraz jest zasada taka, co bę-dziemy siebie męczyć. Kiedy widać, że nie pasujemy, to się rozchodzimy, po pierwszej kłót-ni czy drugiej. Poza tym jest jeszcze problem przyjaciół. Kie-dy było źle, to lubiliśmy siebie. Trzymaliśmy się razem. Teraz, kiedy przychodzi czas kariery, to jest on tak ustawiony, że można ją zrobić samemu. Na-wet są takie zasady, zwłaszcza w korporacjach, oceniania in-nych, które ciebie zobowiązują do wydawania opinii o innych. Słynna jest ta opowieść o lu-dziach na samotnej wyspie, podzielonych na dwie grupy. W dawnych czasach – też by-łaby taka baśń, ale ważne by w niej starać się być razem, na-wet jeśli ktoś jest niesprawny, pomagano by mu. I przycho-dziłby moment, że to daje jakiś niebywały efekt. A co mamy te-raz? Istotą jest to, kto każdego dnia zostanie wyrzucony.

- Eliminacja…- Wykluczenie. I są przy tym

wywiady, kogo będziesz wyrzu-cał? A dlaczego? Bo może on będzie chciał mnie wyrzucić! Istotą jest, jak ten ktoś odcho-dzi. A reszta zostaje – na chwi-lę - w jednodniowym szczęściu. Tylko że oni zaczynają czuć, że sukces nie wynagradza im tego, co tracą. Nie wiem, jak

będzie dalej. Nasi genialni wy-myślili urząd ds. wykluczonych. Tego nie da się zrobić od góry.

- Szukamy odpowiedzi. Czas przed świętami temu pomaga?

- W Polsce szczególnie dbali-śmy o przeżycie tych świąt. Ale to, co się dzieje u nas z Bożym Narodzeniem, pokazuje pewne niebezpieczeństwo tego, co się dzieje z nami. Przede wszyst-kim ginie okres oczekiwania czyli Adwent. Od 1 listopada, zaraz po Zaduszkach świecz-ki nagrobne przerabia się na bombki.

- Co to znaczy?- My nie zdajemy sobie spra-

wy, że my czekamy na coś. A na co my czekamy?

Jest w nas coś takiego, że odnosimy się dosyć lekceważą-co do Bożego Narodzenia. Nas interesuje - jakby wziąć kolędę Karpińskiego „Bóg się rodzi” - Boże Dziecię, które podno-si rączkę i błogosławi nasze domy, majętność i Ojczyznę. Natomiast nie za bardzo intere-suje nas kim jest to Boże Dzie-cię? No jest… Nie interesuje nas fakt – ja to staram się pisać i jak mam spotkania tłumaczyć – że my jesteśmy z kręgu jedy-nej chyba na świecie monote-istycznej religii oksymoronu, czyli niemożliwości. Bóg stał się człowiekiem. Śpiewamy „słowo ciałem się stało”. I nawet jak jest napisane u Karpińskiego, to tę pierwszą zwrotkę przela-tujemy, jakoś tak bezmyślnie, bez zastanowienia. A tam jest napisane to, co nas wyróżnia spośród innych wielkich religii monoteistycznych – a więc ju-daizmu, mahometanizmu – że stało się niemożliwe. Przed-wieczne, nie mające początku i końca, stało się śmiertelne, mając początek i koniec. Czyli my wierzymy w jakąś niemoż-liwość. Dla wierzących innych religii to czasami brzmi jak ja-kaś głupota. My wierzymy, że Bóg stał się człowiekiem; oni też wierzą w Boga, ale zawsze jest relacja odrębna. Stał się. Stał się czasowy. Urodził się, żeby umrzeć, bo inaczej by nie zmartwychwstał…

- Ze wszystkimi konse-kwencjami dla wyznawców i tych, którzy uwierzą.

- To głęboko warunkuje da-lej. U nas się nie myśli, a co dalej? A tu stało się coś – wła-ściwie przeciwko doskonałości Przedwiecznego i Wszechmoc-nego Boga. I co więcej staje się przeciw tak rozumianej do-skonałości potem. Bo ten Bóg, który był z nami – i ciągle jest z nami - przeżywał to samo, co my, w sposób bardzo ludzki. Gdzieś tam wraca. I ta wszech-doskonałość jest zaatakowana czymś czasowym. Ludzie, jeśli stawiają sobie pytania wykra-czające poza materialność, zmagają się z myślami swoimi i cudzymi, próbując znaleźć

odpowiedź na najważniejsze pytanie. Mówię o tym, bo chrześcijaństwo bardzo długo z tym się zmagało. I próbowa-ło logicznie wyjść. A to, że było złudzenie, że to był fantom. To było istnienie niby w ciele, ale naprawdę to było istnie-nie tylko człowiecze. Religia chrześcijańska bardzo twardo walczyła z herezjami. Bardzo twardo walczyła z tym przeko-naniem, że trzeba wywalić całą część Ewangelii Łukaszowej, bo - jak krzyczeli - ona śmierdzi szczynami niemowlęcia. No, bo śmierdzi szczynami i też trzeba zdać sobie sprawę z tego.

Pisząc, staram się oddać całe ciepło i rodzinność tych świąt Bożego Narodzenia, ale jedno-cześnie nie ograniczać się do tego, że „jesteśmy razem” i jest dobrze. Bo jesteśmy razem, ale po coś. Łamiemy się opłatkiem, ale ma to znaczenie czegoś. Bo-żenie Narodzenie jest świętem rodzinnym, przez które obcho-dzimy coś większego. To się w Polsce bardzo, bardzo, bar-dzo zaciera.

- Dlaczego? - To jakoś jest w naszym

obyczaju. Gdy tak popatrzymy w kolędy, to zauważymy po-kusę, by to tak udziecinniać. Gdzieś jakieś sianko, jak lilija – to bardzo piękne wiersze, ale jakby takie odchodzące od dra-matyzmu tej sprawy, która się stała. Archanioł Boży Gabriel przyszedł do Panny Maryi. Zwiastowanie. Wielki poeta polski Leśmian napisał taki wiersz – piękny - że Matka Bo-ska wyszywa już pieluszki, św. Józef patrzy przez okno. Ooo! Jedzie saniami anioł. Anioł przychodzi i mówi, że będzie to dziecko i robi się piękny obraz polski, ale nie wolno na nim poprzestawać. Szczególnie w dzisiejszych czasach. Tu trze-ba zdawać sobie sprawę, że On jest już w jakiś sposób naszym bratem. Bratem krwi. Że to ni-gdy nie mija. Nie wiadomo jak tam boskie łączyło się z ludz-kim. Ale to ludzkie doświad-czenie było do końca wątpliwo-ści, strachu, w różnego rodzaju doświadczeniach, czego są śla-

dy. Ja nie jestem teologiem, ale poeta musi to mówić ludziom, żebyśmy nie zostali tylko z tym, że Boże Dziecię, jest tylko po to, że Bóg podnosi rękę nad naszym domem, nad którym coraz to inna grupa wywiesza swoją chorągiewkę.

- Po latach wraca słynna „Kolęda nocka”. Czym będzie teraz?

- „Kolęda nocka” wraca jako zupełnie nowe przedstawienie. Zrobili to ludzie młodzi, opiera-jąc się na tamtym szkielecie i na zupełnie nowych moich wier-szach, tak że będzie to mocno inne. I dobrze odnoszące się do tego, co było dawniej i do tego, jak widzimy to dzisiaj, kiedy że-śmy tyle zmarnowali.

- Jak było dawniej ?- Bardzo prosto. Ja pisałem

wiersze siedząc w Katowicach, bo tam pracowałem w 1979 r. Wyszło mi dużo wierszy, m.in. taki „Za czym kolejka ta stoi? Po szarość, po starość”. Mam list od redakcji, do której po-słałem ten wiersz, gdzie mi na-pisał – bardzo rozsądny facet – że nie wydrukujemy, bo po-pada w obiegowy pesymizm. Polska nie stoi w kolejce po szarość i starość, tylko Polska w ogromnym trudzie się rozwi-ja. Ja w to uwierzyłem. Pomy-ślałem, że może ma rację. I wie-le innych wierszy, które potem stanowiły trzon „Kolędy nocki” nie poszło do druku. I nagle – bo gdzieś one były, ktoś je czytał, czytali je młodzi ludzie, m.in. Wojtek Trzciński - kompo-zytor, Krzysztof Bukowski, któ-ry był reżyserem. Daleko było jeszcze do strajku w Gdańsku - przybiegli do mnie i mówią, że trzeba pisać. Chce zaryzykować dyrektor Teatru Muzycznego, trzeba napisać coś o Polsce, żeby zaistniało. Że on tego nie pokaże cenzurze aż na przed-stawieniu. Strasznie ryzykował. Zapytałem, z czego chcecie ro-bić? Z tych twoich wierszy! Tu masz, ten i ten - otwieraj szufla-dy, dawaj! Ja nagle zrozumia-łem - młodzi widzą, że coś jest we mnie. Zaczęliśmy ustawiać. Powstał musical otwarty, duże plany wydarzeniowe. Trzciński

Co się z nami stało?Z Ernestem Bryllem rozmawia Michał Borzymiński

Page 11: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 11

zaczął pisać muzykę. Jak napi-sał „Za czym kolejka ta stoi”, powiedział - musi być refren, wychodzi to z muzyki – powie-dział i zagrał mi.

- I dopisał Pan…- „Stój jak kamień, stój wy-

trzymaj, kiedyś te kamienie drgną”. To jest dowód na to, że połączenie poezji z muzyką buduje, i wiersz staje się więk-szy niż był. Jest konstatacją, ale jednocześnie staje się jakby pewnego rodzaju przesłaniem.

- Czy teraz też przyszli młodzi?

- Tak, i powiedzieli: chcemy to robić. Ale to nie może być tak, jak było to dawniej, chce-my oprzeć na paru starych pio-senkach, ale dawaj nowe wier-sze To bardzo dziwna rzecz, jak myślę, co młodych powinno poruszyć. Oni sięgają do wier-szy, które dotyczyły mojego pokolenia Ale to znaczy, że im się tak samo dzieje. I pew-ne rzeczy dokładnie tak samo układają się, jak w „Kolędzie…” sprzed lat. Teraz nawet nie cho-dziłem i nie oglądałem przygo-towań. Z grubsza przeczytałem zarys scenariusza. Uważam, że poszli w bardzo dobrym kierun-ku. Bo inscenizacja odnosi się do wspomnienia dawnego, ale widzianego przez dziś. Bardzo to jest gorzkie, bardzo gorzkie i takie powinno być.

- Czy znów drgną i potoczą się kamienie?

- Dawniej myślano o „Za czym kolejka ta stoi”, że to pytanie o kolejkę do sklepu mięsnego. Niedawno opowia-dano mi taką sytuację, że teraz, gdzieś w przychodni, wyszedł lekarz i zobaczył przed gabi-netem kolejkę czekających pa-cjentów, i zaśpiewał „Za czym kolejka ta stoi? Po szarość, po starość”. Czyli bardzo dobrze rozumiał – dowcipkując – rozu-miał o co chodzi.

- …?- A teraz chodzi o to, cośmy

spieprzyli z tą Polską. Czy to się da poskładać? Ja nie mam recepty. Ale czuję, że gdzieś brniemy, że nie dzieje się do-brze. Ja nie obarczam kogoś tą winą, a kogoś inną. Wydałem teraz książkę „Tam bije serce Twoje”, taki poetycki reportaż o ludziach z pielgrzymki. Al-bum ze wspaniałymi zdjęciami pielgrzymujących. Nie żadne świętości. Tylko te nogi idących do Częstochowy. Polska piel-grzymka jest wspólna, bolesna, trudna. Pierwszy dzień, drugi dzień, trzeci dzień… - idzie się w strasznym kurzu, jest duszno. Nie widać już żadnego kra-jobrazu. Czujemy się brudni, wchodzimy na siebie, śmierdzi-my i zaczynamy się nie lubić, a nawet nienawidzić. Napisa-łem, że idziemy w kompanii w tych najgorszych etapach. Idziemy, ale już jak byśmy nie byli razem. Pielgrzymkę trzy-ma przekonanie, że przyjdzie

moment tzw. Przeprośnej Gór-ki. To jest miejsce pod Często-chową, przed ostatnim etapem pielgrzymki, gdzie przystają, bandażują nogi, ubierają się w to, co mają najlepszego, czyszczą, jedzą jajka na twar-do, odpoczywają, po to żeby móc się wyspowiadać. Stąd jest ta nazwa Przeprośnej Górki. Bo żeby dobrze wyspowiadać się, trzeba się przeprosić.

- Co to znaczy dobrze prze-prosić się?

- Przeprosić, to znaczy zrozu-mieć nie tylko naszą krzywdę, ale krzywdę, jaką wyrządzili-śmy tym, co stali się naszymi przeciwnikami. Trzeba nawet zrozumieć, że musimy zrezy-gnować z nadymania się naszą krzywdą. Że trzeba zrozumieć innych, a oni znowu mają zro-zumieć nas. I że znajdujemy jakieś porozumienie w tym przeproszeniu. Ono musi być głębokie i szczere, bo inaczej ta spowiedź nie ma sensu. Ludzie potem idą dalej i może nawet się pokłócą, ale nigdy tak samo jak na tych złych etapach, kie-dy wydawali się sobie niena-wistnymi przeciwnikami. Na to czekam i na to liczę.

- Dziękuję za spotkanie i podzielenie się z nami my-ślami, także obawami i – na koniec - nadzieją. Chciałbym wierzyć, że ludzie mają na-dzieję, a pokój i szczęście, które przynosi Boże Narodze-nie, będzie z nami w nowym roku.

Michał Borzymiński Zdjęcia Magda Bryll

Kiedy można odwołać darowiznę?Zawarcie umowy darowizny

polega na przekazaniu przez darczyńcę części swojego ma-jątku innej osobie, przy jed-noczesnym braku świadczenia wzajemnego od drugiej stro-ny. Umowa ta jest najczęściej zawierana pomiędzy osoba-mi pozostającymi ze sobą w bliskich relacjach, pomiędzy członkami rodziny czy przyja-ciółmi. Darowizna jest więc aktem szczególnej szczodro-bliwości ze strony darczyńcy i pomimo braku świadczenie wzajemnego nakłada ona na obdarowanego etyczny i mo-ralny obowiązek wdzięczności. Nie zawsze jednak ten obowią-zek jest realizowany, w związ-ku z czym należy bliżej przyj-rzeć się możliwości uchylenia się od daleko idących skutków umowy darowizny.

Umowa darowizny wywiera takie same skutki, jak umowa sprzedaży – powoduje całko-wite przejście własności do przedmiotu darowizny na oso-bę obdarowaną. Taki też jest zazwyczaj zamiar stron umowy

darowizny. Problem powstaje jednak w sytuacji, gdy pomię-dzy darczyńcą a obdarowanym po wykonaniu darowizny doj-dzie do konfliktów lub niepo-rozumień. Wówczas najczęściej darczyńca pragnie odzyskać przedmiot darowizny i niejako „ukarać” niewdzięcznego ob-darowanego.

Rozwiązaniem w takiej sy-tuacji może być przewidziana przez Kodeks cywilny instytu-cja „rażącej niewdzięczności” obdarowanego względem dar-czyńcy.

„Rażąca niewdzięczność” obdarowanego jest termi-nem bardzo pojemnym, na co zresztą wskazuje jej niejasne brzmienie. Można ją zdefi-niować jako każdy przejaw zachowania obdarowanego, które jest świadomie skiero-wane przeciwko darczyńcy w nieprzyjaznym zamiarze. W orzecznictwie podaje się przykładowe sytuacje, które mogą być uznane za przejaw takiego zachowania. Z pew-nością należy do nich zaliczyć:

pozostawienie obdarowanego bez niezbędnej pomocy, po-mówienie darczyńcy o czy-ny, które mogą go poniżyć w ocenie innych osób czy za-żądanie od darczyńcy czynszu za korzystanie z mieszkania, uprzednio darowanego przez niego. Przejawem rażącej nie-wdzięczności nie są natomiast zwykłe konflikty rodzinne, a więc występujące we wszyst-kich rodzinach incydentalne sprzeczki.

Odwołanie darowizny jest dosyć skomplikowanym przed-sięwzięciem, składa się bowiem z kilku etapów. W pierwszej kolejności, należy złożyć obda-rowanemu na piśmie oświad-czenie o odwołaniu darowi-zny. Możliwość jego złożenia jest ograniczona terminem, bowiem można tego dokonać nie później niż w ciągu roku od dnia powzięcia wiadomości o niewdzięczności obdarowa-nego. Po upływie terminu pra-wo do odwołania darowizny definitywnie wygasa.

Sporządzając oświadczenie

nie trzeba precyzować przy-czyn odwołania darowizny, na-leży jednak wyznaczyć termin na stawienie się u notariusza, jeżeli przedmiotem darowizny była nieruchomość.

W przypadku darowizny nieruchomości konieczne jest bowiem zrealizowanie drugie-go etapu, bez którego nie od-zyskamy prawa własności do nieruchomości. Tym kolejnym krokiem jest zawarcie w for-mie aktu notarialnego umowy zwrotnego przeniesienia wła-sności nieruchomości.

Najczęściej jednak darczyń-ca nie będzie chciał podpisać dobrowolnie aktu notarialne-go. Wówczas konieczne bę-dzie zrealizowanie trzeciego etapu w postaci udania się do sądu cywilnego z pozwem o zobowiązanie obdarowane-go do zwrotnego przeniesie-nia własności nieruchomości. Prawomocny wyrok sądu w tej sprawie przeniesie własność z powrotem na darczyńcę.

Odwołanie darowizny wbrew pozorom jest dosyć trudną ope-

racją, w razie trafienia sprawy przed sąd wymagającą również skomplikowanego postępowa-nia dowodowego. Warto wie-dzieć jednak, że taka instytucja istnieje, warto również wie-dzieć, jak się nią posługiwać.

Joanna Senkowska, radca prawny,

[email protected]

Kancelaria Radców Prawnych,

ul. Słowackiego 5/13 lok. 142 tel. 22-241-17-14

Radca prawny głosi

26–30 czerwca 1978 r. Nowy Orlean – Drużynowe Brydżowe Mistrzostwa Świata.

Po kolejnych przekonujących zwycięstwach w eliminacjach z drużynami Kanady, Panamy, Holandii, Finlandii, Szwajcarii, Szwecji, Indii, Japonii, Austrii, Wielkiej Brytanii, Włoch, po-nieśliśmy porażkę z drużyną Francji. By się zakwalifikować do finałowej czwórki musie-liśmy zmierzyć się z drużyną Maroka, w której występował Holender, Bob Slavenburg, ak-tualny mistrz świata. Udało się – wygraliśmy. I przed nami były już tylko dwie najlepsze druży-ny amerykańskie naszpikowane samymi mistrzami świata. Nie było łatwo, ale się udało.

W półfinale stanęliśmy do boju znów z drużyną Francji – aktualnym mistrzem Europy. Był to już długi mecz. Przez cały czas prowadzili Francuzi. Zwycięstwo nie przyszło nam łatwo. Udało się nam ograć Francuzów wygrywając z nimi w dwóch ostatnich rozdaniach meczu.

I mieliśmy już srebrne meda-le mistrzostw świata.

W finale 64.-rozdaniowy mecz rozegrać mieliśmy ze zna-komitą drużyną Brazylii.

Po raz pierwszy od półfi-nału mecze rozgrywane były za zasłonami. Pokoje w któ-rych rozgrywany był mecz po przekątnej podzielone były na połowy szerokości dziesięć metrów i wysokości dwa i pół metra przesłonami. Sędziowie siedzieli nad przesłonami, tak jakby w bocianich gniazdach,

i podawali po angielsku licyta-cje. Do rozgrywania zapowie-dzianego kontraktu odchylała się tuż nad stołem klapka, tak że można było widzieć tylko wyłożone karty dziadka i do-kładane karty pokazywane przez oponentów.

Nie peszyło to nas, bo od pierwszego rozdania prowa-dziliśmy w meczu finałowym. Ale wiadomo, że przy tej klasie przeciwników nie było to wyso-kie prowadzenie.

Dopiero w rozdaniu nr 15, graliśmy - ja na literze S, An-drzej Macieszczak na N., a na E – Taunay, W – Bartosa.

Przyszła mi następująca karta: P - C 109872 K KW73 T D765Oczywiście będąc na pierw-

szym ręku spasowałem.W otworzył licytację 1 Pik.

Mój partner, Andrzej Maciesz-czak, skontrował, E zalicytował

2 Piki. A ja, mając zaledwie 6 punktów, zalicytowałem… 3 Piki. Wydaje się, że to czyste wariactwo, tym bardziej, że to my byliśmy po partii, a przeciw-nicy przed partią.

Licytacja przeszła na drugą stronę zasłon i po powrocie do nas sędziowie zakomunikowali:

W – 4 Piki, N - kontra. E – spasował, a co ja? Myślałem długo. Wyrzucając sobie, po co mi to było. Wreszcie sięgnąłem po kartkę z czerwonym serdusz-kiem i zameldowałem 5 Kier. Nastąpiły 3 pasy i uniosła się klapka. Andrzej wyłożył mi na-stępujące karty:

P AW5 C AKD54 K D952 T 4Całość rozdania wyglądała

następująco: AW5 AKD54 D952 4D109863 K7423 W6A84 106A103 KW982 - 109872 KW73 D765Z wygraniem kontraktu nie

miałem problemu. Nasi współ-partnerzy, Andrzej Wilkosz i Marian Frenkiel, grali 4 Piki, a ponieważ Marian Frenkiel nie trafił waleta pikowego i kon-trakt przegrał bez dwóch za - 100, a my uzyskaliśmy wynik + 650, saldo wyniosło + 550 dla Polski, co dało nam 11 punktów i nasze prowadzenie wyniosło w tym momencie 27 punktów.

A więc zadziałała w tym roz-daniu moja niesamowita wręcz intuicja.

Cieszyłem się, że licytacja odbywała się za zasłonami, nikt więc nie mógł nas ani przez moment podejrzewać o przeka-zanie sobie w sposób nielegal-ny jakichkolwiek informacji.

Mecz finałowy rozgrywa-no 10-rozdaniowymi seriami. Gdy skończyła się trzecia seria zaproszono nas do sali brydżo-ramy, w której naszą grę ob-serwowało ponad dwa tysiące kibiców. A na temat gry wy-

powiadało się chyba przeszło dwudziestu ekspertów z całego świata. Zaczęło się od gratula-cji i gromkich braw dla mnie za to 15-te rozdanie. Opowiada-no nam, że gdy tak myślałem w nim, czy spasować na kontrakt 4 Pik, eksperci w swej większo-ści mówili z przekonaniem, że spasuję. Gdy zalicytowałem 5 Kier sala oszalała z braw.

Ale było to jednak dopiero 15 rozdanie z 64. Jednak już do końca prowadzenia nie od-daliśmy. To rozdanie mogliśmy więc uznać za kluczowe rozda-nie meczu. Pokonaliśmy Bra-zylię 164 : 80. Było to bardzo wysokie zwycięstwo, nie spoty-kane na tym poziomie.

Było to pierwsze mistrzostwo świata uzyskane przez polskich brydżystów. Amerykańskie gaze-ty pełne były uznania dla nas za to nasze zwycięstwo. Twierdzono wręcz, że nie ważne są ogromne pieniądze, które np. miliarderzy amerykańscy łożyli na swoich reprezentantów, by zwyciężali, liczą się głowy. Dzięki naszemu zwycięstwu pisała amerykańska prasa, z amerykańskich sklepów zniknęły zakorzenione głęboko w kulturze amerykańskiej Polish Jokes tj. np. kubki z uszkami od środka, którymi rzekomo po-sługiwali się Polacy jako głupi naród. Naród, którego reprezen-tanci zwyciężają w taki sposób w najbardziej logicznej, matema-tycznej grze nie może być naro-dem głupców.

Po tym naszym zwycięstwie przyszły następne i następne.

Janusz Połeć – arcymistrz światowy

W brydżu ważna jest intuicja

Page 12: Poludnie Srodmiescie nr 21 z dnia 22 12 2011

Top Related