fragmenty mojego życia

30

Upload: wydawnictwo-karmelitow-bosych

Post on 23-Mar-2016

227 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Pasjonująca duchowa autobiografia autorki Pustyni – światowego bestselleru, za który otrzymała prestiżową nagrodę przyznawaną przez Akademię Francuską. Wydarzenia jej życia mogłyby zapełnić kilka życiorysów. Osoba, wobec której nie sposób przejść obojętnie, świadek i przykład, jak w trudnych czasach żyć głęboką wiarą w realiach codzienności jako żona, matka, spełniona kobieta z sercem pełnym humoru, miłości, cierpienia i radości.

TRANSCRIPT

Page 1: Fragmenty mojego życia
Page 2: Fragmenty mojego życia
Page 3: Fragmenty mojego życia

Wprowadzenie

Czy jest sens spisywać moje wspomnienia? Co wy, moi drodzy, o tym sądzicie? Wiem, jak odpowiedzie-liby mi ci z was, którzy znają mnie osobiście, którzy się ze mną przyjaźnią: „Dlaczego nie, Katie, napisz coś o swoim życiu! To może być zabawne, prawie tak jak komiksy – tyle w nim przecież przygód. Mieliby-śmy co czytać naszym dzieciom!”. Jestem pewna, że tak właśnie odpowiedzieliby moi przyjaciele z Har-lemu.

A moi dawni towarzysze w biedzie, Polacy i Ukra-ińcy, wśród których kiedyś mieszkałam – jaka była-by ich odpowiedź? Pewno żartowaliby ze mnie przy szklance domowej nalewki: „Katerina, tylko nie bu-jaj, mów, jak było naprawdę! Wiemy, że uwielbiasz opowiadać, masz to we krwi. Wszystko, co mówisz, jest prawdą, ale zanim książka ukaże się drukiem, z twojego opowiadania zrobi się wielka historia peł-na przygód! Coś tak zwykłego, jak imieninowe przy-jęcie dla dzieci, przemieni się w baśniową ucztę. Ty przecież nie potrafi sz opowiedzieć czegokolwiek bez upiększania, zupełnie tak jak my! Zaraz widać, że

Page 4: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 24

pochodzimy z  tych samych stron. Ale właściwie dlaczego nie miałabyś opisać swego życia w formie ciekawej historii? Dość jest biografi i, które mówią prawdę, ale w nudny sposób!”. Tak odpowiedzieliby moi znajomi z Toronto.

A  jaka byłaby opinia moich szanownych przyja-ciół intelektualistów, tych wielu wspaniałych ludzi, których poznałam na różnych uniwersytetach świa-ta? „Ależ naturalnie, Catherine, powinnaś napisać swoją biografi ę. Miałaś bardzo ciekawe życie, pełne niezwykłych zdarzeń i przygód. To prawda, że gdzieś po drodze, niestety, stałaś się osobą religijną, a reli-gijnych autobiografi i jest aż za dużo. Ale biorąc pod uwagę, że twoje wykłady są zawsze ciekawe i pełne werwy, a także to, że masz dar przemawiania tak do intelektualistów, jak i do ludzi prostych, dlaczego i ty nie miałabyś napisać historii swojego życia?”.

Moi wydawcy również namawiają mnie do napi-sania dalszego ciągu wspomnień o  moim życiu, bo jak dotąd moją jedyną biografi ą jest książka Tumble-weed6, napisana przez mojego – obecnie już nieżyją-cego – męża Edwarda. Jego opowiadanie kończy się na naszym ślubie w  1943 roku, a  wiele wydarzyłosię od tamtego czasu.

Jeśli mam być szczera, to mimo tych rad moich przyjaciół projekt pisania autobiografi i nie napawa

6 Tumbleweed (ang.) – górna, nadziemna część rośliny (np. z  rodziny szarłatowatych), odrywająca się jesienią i niesiona z wiatrem. Jest to zjawisko częste zwłaszcza w klimatach stepowych i pustynnych; w za-chodniej części USA określenie to stało się m.in. synonimem nieustan-nej wędrówki z miejsca na miejsce. [Przyp. red. pol.].

Page 5: Fragmenty mojego życia

Wprowadzenie 25

mnie samej entuzjazmem. Ale wydaje mi się, że po-winnam to zrobić – choćby dlatego, że moje życie było tak różnorodne, tak pełne zmian, że nikt inny nie potrafi go opisać tak jak ja.

Muszę jednak uprzedzić czytelnika, że będzie to trochę dziwna autobiografi a. Opowiadania i  roz-działy nie zawsze będą ułożone chronologicznie. Jestem urodzoną gawędziarką, fascynują mnie spra-wy codziennego życia i niejednokrotnie widzę ludzi takimi, jakimi są w rzeczywistości, a nie jakimi się wydają. W moich oczach życie często staje się prze-dziwne i tajemnicze. Moja autobiografi a będzie więc zbiorem fragmentów z  życia rosyjskiej gawędziar-ki, która przedstawia prawdę tak, jak jej samej było dane ją zobaczyć.

Zatem, drodzy przyjaciele i czytelnicy, ta książka to po prostu zbiór krótkich opowiadań lub, mówiąc ściślej, felietonów, wspomnień kobiety, przed której oczyma przesuwają się tam i z powrotem wydarze-nia jej życia: fragmenty dzieciństwa, młodości, wie-ku dojrzałego, starości.

Jak wiecie, jestem zakochana w  Bogu! Lecz je-śli jest się zakochanym w Bogu, musi się równocze-śnie być zakochanym w ludziach – to tak pewne jak to, że noc następuje po dniu, a dzień po nocy! Więc i ja kocham was wszystkich, którzy będziecie czytać tę książkę, a jeśli się kogoś kocha, to chce się z nim wszystkim dzielić. Ja też chcę podzielić się z wami, moi znani i nieznani przyjaciele, choćby częścią mo-jego życia. W  ciągu długich lat, które poświęciłam pracy apostolskiej, wielu z  was dzieliło się ze mną

Page 6: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 26

swoim życiem. Teraz ja chcę podzielić się z  wami moim, bo naprawdę was kocham.

Catherine de Hueck DohertyMadonna House

Combermere, Ontario, Kanada

Page 7: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu

Przyszłam na świat w wagonie kolejowym. Moja matka, wybierając się na Wielkie Targi w  Niżnym Nowogrodzie, źle policzyła dni i urodziła mnie w po-ciągu. Bojąc się, że mogę nabawić się jakiejś choroby, dała mnie ochrzcić jeszcze tego samego dnia, a było to 15 sierpnia, w  uroczystość Wniebowzięcia Naj-świętszej Maryi Panny. Ochrzczono mnie w cerkwi prawosławnej, bo wówczas nie było w  tym mieście kościoła katolickiego.

Urodzić się to znaczy mieć rodzinę. Z tego, co mi opowiadano, wydaje mi się, że miałam wspaniałą ro-dzinę, której początki sięgają XI wieku. Moi przod-kowie byli rolnikami z  okolic Tambowa, leżącego na południe od Moskwy. Nazywali się Kołyszkin. Słowo koł odnosi się do słupa granicznego, z  czego wnioskuję, że któryś z  moich przodków mógł być mierniczym. Później car nadał szlachectwo mojemu prapradziadkowi. Jeśli o mnie chodzi, to mało mnie to interesowało – byłam bardzo zadowolona, że po-chodziłam z rodziny rolniczej.

Przede mną moi rodzice mieli także córkę, Na-taszę, która jednak umarła w  bardzo wczesnym

Page 8: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 28

dzieciństwie. Po mnie było trzech synów, ale wszy-scy przyszli na świat przedwcześnie i  zmarli przy urodzeniu. Naturalnie rodzice bardzo to przeży-li i opłakiwali swoje dzieci. Wszyscy zostali jednak ochrzczeni przed śmiercią. Później przyszło jesz-cze na świat dwóch młodszych braci – Siergiej, który urodził się w Egipcie, i Andriej, urodzony w Rosji, gdy miałam szesnaście lat. Z obydwoma byłam w bardzo bliskich stosunkach.

Moje najwcześniejsze wspomnienie to piękny park, gdzie – jak później powiedziała mi mama – bar-dzo lubiłam się bawić. Była tam sadzawka, do któ-rej spadało wiele czerwonych jesiennych liści. Ciągle za nimi biegałam, próbując je złapać. Któregoś dnia wbiegłam w tym celu wprost do sadzawki! Jakiż kło-pot sprawiłam tym mojej niani!

Od urodzenia miałam „fi lozofi czne” usposobie-nie. Lubiłam dyskutować. Mojemu ojcu nie prze-szkadzało to za bardzo, bo musiał mnie wysłuchiwać tylko przy obiedzie i kolacji, ale mama czasami tra-ciła cierpliwość. Dla przykładu opowiem o jednej ta-kiej „dyskusji”.

Gdy miałam pięć lat, doprowadzono wreszcie do naszego mieszkania elektryczność. Dla pięciolet-niej dziewczynki elektryczność była czymś nadzwy-czajnym. Odkryłam na ścianie mały pstryczek; gdy się go przycisnęło, światło się zapalało – dużo świa-tła. Zamiast tych wszystkich lamp naftowych, które trzeba było po kolei zapalać, pstryk! – i już jest świa-tło! Co to była za radość! Przyciskałam pstryczek bez końca. Cud światła był dla mnie wtedy naprawdę

Page 9: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu 29

cudem. Naturalnie nie było to z pożytkiem dla ów-czesnych elektrycznych urządzeń, więc mama zabro-niła mi tak się bawić.

Właściwie nie byłam nieposłuszną dziewczynką. Wręcz przeciwnie, byłam bardzo posłuszna, tyle że lubiłam dyskutować. Kiedy zatem mama kazała mi zostawić pstryczek w spokoju, usiadłam w wielkim fotelu ojca, aby się nad tym zastanowić.

– Ale dlaczego nie mam ruszać pstryczka i zapalaćświatła? – zapytałam.

Mama odrzekła po prostu:– Bo ja tak powiedziałam.Było to bardzo niefortunną odpowiedzią dla

dziecka o moim usposobieniu, bo jak już wspomnia-łam, miałam skłonności do „metafi zyki”.

– Tylko Pan Bóg może tak odpowiedzieć – stwier-dziłam – ale nie ty. Ty mi każesz co dzień porządko-wać lalki, ale jeśli powiem, że nie będę tego robić, bo nie mam ochoty, to co wtedy zrobisz?

Mama odpowiedziała:– To samo, co teraz!I biorąc mnie za rękę, postawiła mnie za karę do

kąta!Stałam z nosem wciśniętym w róg między dwoma

ścianami i zastanawiałam się głęboko nad sytuacją – fi lozofowałam!

Po jakimś kwadransie mama zawołała, że mogę już wyjść z kąta.

Page 10: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 30

– Jeszcze nie skończyłam myśleć! – odpowiedzia-łam.

Mama nie zwracała na mnie uwagi. Wreszcie za-kończyłam moje przemyślenia i zakomunikowałam:

– Mamo! Myślę, że pójdę mieszkać do babci, bo tu nie jestem szczęśliwa! – lub coś w tym rodzaju.

Dodałam również:– Możesz sobie wziąć moje lalki!Babcia mieszkała o jakieś pięć ulic od nas, co było

dość daleko dla pięcioletniego dziecka. Gdy tam do-szłam, zapytałam babcię:

– Czy myślisz, że mama żałuje, że mi pozwoliła odejść?

Moja babcia była mądrą kobietą.– Jest jej bardzo smutno – odpowiedziała – zrobi-

łaś bardzo niemądrze.– Tak, chyba masz rację, babciu – powiedziałam

i pomaszerowałam z powrotem do domu.Cóż jeszcze mogę opowiedzieć o tych latach spę-

dzonych w Jekaterynosławiu7? Były one właśnie ta-kie. W  mojej pamięci przesuwają się jak obrazy, bo nie potrafi ę myśleć inaczej niż w obrazach. Można by więc namalować małą dziewczynkę wbiegającą do sa-dzawki, żeby złapać czerwone jesienne liście; można by narysować naburmuszoną fi gurkę z rękami w kie-szeniach, maszerującą pewnym krokiem do babci

7 Obecnie Dniepropetrowsk; nazwę Jekaterynosław, na cześć fundator-ki miasta, carycy Katarzyny II, zmieniono w roku 1926. [Przyp. red. pol.].

Page 11: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu 31

lub stojącą w kącie z nosem wciśniętym między dwie ściany, zatopioną w myślach i dochodzącą do wieko-pomnych wniosków.

Pewnego dnia ojciec oznajmił, że wyjeżdżamy do Turcji. Moja guwernantka wyciągnęła mapę, aby mi pokazać, gdzie ten kraj leży. Wsiedliśmy do pociągu jadącego w kierunku południowym, do Turcji.

Czy wiecie, jak wielkim przeżyciem dla pięciolet-niego dziecka jest podróż pociągiem? Cóż to była za radość! Jak bardzo wszystko mnie interesowało! Raz zgubiłam się niani, kiedy poszłam szukać lokomoty-wy. Poznałam maszynistę, który mi powiedział, że lokomotywę napędza się, paląc drewno w ogniu. Zro-biło mi się tak smutno, że się rozpłakałam.

– To ścina się nasze piękne drzewa, żeby je wrzu-cać do ognia w lokomotywie? – zapytałam. – Pan Bóg na pewno się za to gniewa.

Maszynista musiał być religijny, bo cierpliwie starał się wytłumaczyć mi, że Bóg na pewno się nie gniewa, bo przecież stworzył ziemię, drzewa i wszystko inne na świecie do naszego użytku. Cu-downie nam się rozmawiało. Nie rozumiałam nawet połowy z tego, co mówił, ani nawet jednej czwartej, ale i  tak rozmowa bardzo mi się podobała. W koń-cu znalazła mnie bardzo zagniewana niania i o mało nie dostałam w  skórę, bo szukała mnie na próżno w całym pociągu.

Zaprzyjaźniłam się również z  konduktorami, którzy bez końca poili mnie kwasem. Był to lekko

Page 12: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 32

fermentowany napój chlebowy, który bardzo mi smakował. Konduktorzy kiwali na mnie palcem i za-praszali, żeby wpadać do nich na kwas, kiedy tylko będę miała ochotę. Więc „wpadałam” do nich bar-dzo często. Podróże pociągiem bywały bardzo dłu-gie i trzeba było być dzieckiem, żeby się nie nudzić.

Odessa jest miastem portowym i  tam po raz pierwszy zobaczyłam morze w całej jego krasie. Przez parę dni nie mogłam potem dojść do siebie, tak wiel-kie wrażenie wywarło na mnie to piękno. Gdy zoba-czyłam okręty, zaczęłam klaskać w ręce z radości.

– Czy to Pan Bóg zrobił to wszystko? – pytałamojca.

Mój ojciec popatrzył na mnie uważnie i odpowie-dział:

– Pan Bóg stworzył człowieka i dał mu umiejęt-ność budowania okrętów. A więc tak, to Bóg zrobił okręty.

To była dobra odpowiedź na małe pytanie z dzie-cięcej metafi zyki.

W Odessie wsiedliśmy na statek płynący do Stam-bułu. Lubiłam rozmawiać z marynarzami. Podcho-dziłam do nich i szturchając ich gdzieś w kolano, bo to było najwyżej, gdzie mogłam sięgnąć, pytałam ku ich wielkiemu zdumieniu:

– Czy cieszycie się, że Bóg was stworzył?Wydaje mi się, że musiałam zostawiać za sobą

szereg bardzo zdziwionych ludzi.

Page 13: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu 33

Nawiązałam też znajomość z kapitanem okrętu. Nikt nie zauważył, jak weszłam po schodach prowa-dzących do jego mieszkania. (To najszybszy sposób, żeby poznać kapitana!). Znałam już alfabet, ale zaję-ło mi trochę czasu odczytanie napisu na drzwiach: „Kapitan”. Kiedy bardzo grzecznie zapukałam do drzwi, jakiś męski głos odpowiedział:

– Proszę wejść!– Dzień dobry! – powiedziałam. – Szczęść Boże!– Dzień dobry – odpowiedział – i szczęść Boże to-

bie też. Czy jesteś jedną z moich pasażerek?– Nie wiem, co to znaczy „pasażerek” – odpowie-

działam. – Przyszłam, żeby się dowiedzieć, co to zna-czy „kapitan”. Twoje mieszkanie jest tak wysoko, jak gniazdo! Czy ty jesteś jak kura, co opiekuje się nami dzień i noc?

Kapitan był bardzo miłym człowiekiem – pamię-tam, że był to dość masywny mężczyzna – i bardzo się zaprzyjaźniliśmy.

– Masz rację – powiedział – jestem jak kura, ale nie powinnaś mnie tak nazywać, bo ja jestem nie kura, ale kogut!

– Aha! – zawołałam – teraz już wiem! Ty jesteś raj-ski ptak! Przyniosę ci o nim książkę!

Przedstawiliśmy się też sobie nawzajem.– Przepraszam, że tu wlazłam, ale myślę, że znów

chyba przyjdę, bo stąd bardzo pięknie widać morze – zakomunikowałam. – Chciałabym też zobaczyć, gdzie ta woda się kończy. Do widzenia!

Page 14: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 34

Moi rodzice byli zaszokowani, gdy się o tej wizy-cie dowiedzieli.

– Nie wolno nachodzić kapitana bez zaproszenia! – strofowali mnie.

Od tego dnia jadaliśmy posiłki przy stole kapi-tańskim i bardzo się z kapitanem zaprzyjaźniliśmy. Miałam cudowny apetyt i zjadałam wszystko, co mi podano. Pewnie bardzo bym w ciągu tej podróży uty-ła, gdyby nie to, że miałam wiele ruchu, biegając po okręcie. Nie było zakątka, którego bym nie spenetro-wała.

W  końcu dopłynęliśmy do Stambułu, gdzie mój ojciec miał interesy do załatwienia. Zostaliśmy tam około roku. Z jakiegoś powodu dom w mieście, w któ-rym mieliśmy mieszkać, nie był gotowy, więc zatrzy-maliśmy się na pewien czas w  dużej, pięknej willi. Nikt mi tam nie przeszkadzał w  zabawie, więc ba-wiłam się wspaniale, zwiedzając wszystko wokół. Miałam wtedy – i ciągle jeszcze mam – zdolność za-chwycania się. Pamiętam, że rosło tam mnóstwo przepięknych kwitnących krzewów, które wprawia-ły mnie w zachwyt.

Czy wiecie, jak wyglądają ziarenka rycynusu8? Są śliczne – małe, czarno-białe, ale bardzo niebezpiecz-ne! Zbierałam je razem z małym Anglikiem, z któ-rym lubiłam się wtedy bawić, i ponieważ tak się nam podobały, zaczęliśmy je zjadać. Musieliśmy ich zjeść

8 Rącznik pospolity (pot. rycynus) – roślina z gatunku wilczomleczowa-tych, pochodząca z Afryki. Jej nasiona zawierają rycynę, w większych dawkach śmiertelną dla człowieka. [Przyp. red. pol.].

Page 15: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu 35

więcej niż po garści. Gdy nadszedł wieczór, byliśmy oboje bardzo chorzy i  trzeba było wezwać lekarza. Ale cóż może zrobić lekarz z  na wpół strawionymi nasionami? Niewiele. Cierpieliśmy więc przez całe trzy dni i mogę was zapewnić, moi drodzy, że nigdy więcej nie bawiliśmy się nasionkami rycynusu, na-wet najśliczniejszymi.

Mój angielski przyjaciel mieszkał ze swoimi ro-dzicami w tej samej willi. Mówił tylko po angielsku, ja natomiast znałam francuski, rosyjski, angiel-ski i trochę niemieckiego. Jego rodzice byli ciekawi, którego z tych języków ich syn nauczy się ode mnie, a moi rodzice mieli nadzieję, że ja będę się wprawiać w angielskim. Założyli się nawet między sobą w tej kwestii. Obawiam się jednak, że ani jedni, ani dru-dzy tego zakładu nie wygrali. I ja, i mój przyjaciel na-uczyliśmy się mówić po arabsku! Skąd? Od naszego towarzysza zabaw – małego Araba.

Zwiedzałam Stambuł, siedząc na ramionach bar-dzo wysokiego mężczyzny. Pracował on w naszej am-basadzie i  można było na nim całkowicie polegać. Dziecko, które ogląda miasto z ramion kogoś wyso-kiego, ma bardzo specyfi czny punkt widzenia. Widzi przeważnie czubki głów. Mężczyźni w  owych cza-sach nosili czerwone fezy z  czerwonymi pompona-mi. Kobiety chodziły całkiem zakryte, można było tylko zobaczyć ich brązowe lub czarne oczy. Nie wia-domo nawet było, czy są grube, czy chude, chyba że nagły podmuch wiatru poderwał ich czarne suknie do góry.

Page 16: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 36

Arystokracja mieszkała w pięknych pałacach oto-czonych ogrodami. Ze względu na zawód ojca rodzi-ce często bywali tam zapraszani i czasami brali mnie ze sobą. Podczas tych wizyt lubiłam im się wymy-kać na zwiedzanie. Pamiętam, że raz odkryłam cały dziedziniec pełen dziewczynek i bawiłam się z nimi w  „ciuciubabkę”. Rodzice po każdej wizycie musie-li mnie szukać, ale nie gniewali się na mnie zbytnio z tego powodu. Jak większość pięciolatków, nudziło mnie towarzystwo dorosłych.

Z  Turcji pojechaliśmy do Grecji. Nie pamiętam, jak długo tam zostaliśmy, ale pamiętam, że Grecja mnie fascynowała. Po pierwsze, pełno tam było po-sągów z  odłamanymi rękami i  nogami, przed któ-rymi zawsze stały masy ludzi głośno wyrażających swój zachwyt. Były też świątynie, które z  jakiegoś powodu wywarły na mnie głębokie wrażenie. Czę-sto do nich wracałam i szłam popatrzyć na Apollina i  Wenus. Wszystko, absolutnie wszystko, było zro-bione z marmuru. Chodziło się po marmurze na uli-cach i po marmurowych podłogach w domu. Robiło to wspaniałe, chociaż trochę zimne wrażenie. Mała dziewczynka nie mogłaby mieszkać w Grecji i nie być oczarowana jej posągami i świątyniami.

Często biegałam tam i z powrotem po schodach amfi teatru, podczas gdy moja guwernantka siedziała gdzieś, robiąc na drutach. Ona bez przerwy robiła na drutach – tak mi się przynajmniej wydawało. Wymy-śliłam nawet o niej bajkę, w której zaplątała się sama w  swoją wełnę i  zrobiła z  siebie sweter, z  którego

Page 17: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu 37

potem nie mogła się już wypruć! Pamiętam też, że w  amfi teatrze bawiłam się, układając pociąg z  ka-mieni. Małe kamyczki służyły za ojca, mamę i ma-szynistę. Jeździliśmy tym pociągiem na wyprawy, a czasami nawet przeżywaliśmy katastrofy kolejowe!

W  naszym hotelu kelner, który usługiwał nam przy posiłkach, nazywał mnie po angielsku: „mała miss”. Później nauczyłam się mówić „mała miss” po grecku i zażądałam, żeby mnie tak nazywał. Bardzo mi się to podobało.

Naturalnie musiałam również spędzać pewien czas na nauce. Nie wspomniałam o tym dotychczas, bo nie było to przyjemne. Nie lubiłam lekcji, ale oj-ciec stanowczo wymagał, żeby mama uczyła mnie rosyjskiego. Umiałam mówić po rosyjsku, ale nie znałam jeszcze pisowni. A po rosyjsku łatwo jest mó-wić, ale trudno pisać. Poznałam alfabet i nauczyłam się składać poprawnie zdania.

W Grecji był nieustanny kłopot z malarzami, któ-rzy ciągle nas nagabywali, bo chcieli namalować mój portret z powodu moich włosów. Miałam naprawdę bardzo piękne włosy, mieniące się złotymi i  jasno-platynowymi, prawie srebrnymi pasami. Moja gu-wernantka zakrywała mi głowę rękami i odganiała artystów jak natrętnych żebraków.

Z  Grecji pojechaliśmy wprost do Aleksandrii w  Egipcie. Gdy mama powiedziała mi, że jedziemy do Egiptu, natychmiast zapytałam:

– Czy zobaczymy to samo, co Pan Jezus, gdy mieszkał tam jako mały chłopiec?

Page 18: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 38

Słyszałam już o Jezusie, ale nie bardzo wiedzia-łam, jak to się stało, że był w Egipcie, i co tam robił. Byłam jednak bardzo podniecona możliwością zoba-czenia miejsc, w których kiedyś przebywał.

Zamieszkaliśmy w bardzo dużym domu w pięknej miejscowości, położonej na samym wybrzeżu Mo-rza Śródziemnego, niedaleko Ramleh, przedmieścia Aleksandrii. Dom miał marmurowe tarasy otoczone drzewami pomarańczowymi i cytrynowymi. Był tam też bardzo ładny ogród. Miałam śliczny pokój, któ-ry bardzo lubiłam. Mieliśmy guwernantkę dla mnie, włoskie pokojówki i  arabskich kucharzy. Po jakimś czasie rodzice zdecydowali się zapisać mnie do szko-ły dla dziewcząt w Ramleh.

Jeśli mam być zupełnie szczera, to nie wiem, czym zajmował się mój ojciec. Nie interesowało mnie to wtedy zupełnie. Pamiętam tylko, że utrzymywał bliskie kontakty z ambasadorami oraz innymi waż-nymi osobistościami i że urządzał wspaniałe przyję-cia. Często wracał do domu powozem zaprzężonym w  sześć koni, strojnych w  białe pióropusze. Pamię-tam również, że zawsze musiałam być grzeczna!

Byłam bardzo grzeczną dziewczynką. Od rana do wieczora uczono mnie dobrych manier: turec-kich, arabskich, greckich. Ojciec umiał mi wspaniale wszystko wyjaśniać. Tak więc tłumaczył mi koniecz-ność dobrych manier:

– Maniery to znaczy dobre zachowanie, a  dobre zachowanie to szacunek i miłość bliźniego.

Page 19: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu 39

Dla przykładu nałożył groszek na nóż i włożył do ust.

– Popatrz – powiedział – czy nie boisz się, że je-dząc w ten sposób, mogę się skaleczyć?

– Ojej! – zawołałam – pewnie, że się boję!Na to ojciec powiedział:– Właśnie dlatego jest to nieuprzejme, że sprawia

innym przykrość, a więc jest przeciw miłości bliźniego.W  ten sposób zrozumiałam, że dobre maniery

wypływają z miłości bliźniego.Zaczęłam chodzić do szkoły i  bardzo to polubi-

łam. Każdego ranka przychodził chłopak z  osioł-kiem i zabierał mnie do szkoły, która była oddalona od domu tylko o  jakieś dwa kilometry. Idąc, przez cały czas śpiewał piosenkę, którą pamiętam do dziś i której słowa brzmiały następująco: Tali ya bata, an a  male eh! Tali ya bata, an a  male eh! Chłopiec miał około trzynastu lat i zawsze wyglądał na tak zaspa-nego, że strach mnie ogarniał, czy przypadkiem nie uśnie w drodze. Ciągle go pytałam:

– Śpisz?A on odpowiadał:– Jeszcze nie całkiem, tylko w połowie!Było to szczerą prawdą: nie usypiał całkiem, tyl-

ko „w połowie”! Chcąc się rozbudzić, śpiewał sobie tę monotonną piosenkę: Tali ya bata, an a male eh! Ni-gdy się nie dowiedziałam, co znaczą te słowa, ale za to często i ja przy nich zasypiałam! Mimo to zawsze

Page 20: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 40

dojeżdżaliśmy do szkoły bez przygód. Musiałam wtedy mieć jakieś sześć lub siedem lat.

Jeśli chodzi o naukę, to byłam bardzo nieskompli-kowanym dzieckiem – wierzyłam we wszystko, co mi mówiono. Często bawiliśmy się w części boiska, któ-ra nazywała się „Zakątek św. Franciszka”. Namiętnie połykałam wszystko, co zakonnice opowiadały nam o św. Franciszku, i któregoś dnia oświadczyłam, że gdy dorosnę, będę taka jak on. Od tego czasu nigdy nie przestałam go kochać.

Uczyłam się dobrze. Nauka języków przychodziła mi bardzo łatwo, jak również czytanie, pisanie i roz-mawianie! Czytałam dużo i  szybko. W  owych cza-sach istniała seria zwana „Bibliothèque Rose”, która obejmowała setki książek pisanych specjalnie dla dziewczynek. Raz na tydzień ojciec dawał mi jedną z nich do czytania, chociaż nie mógł do końca uwie-rzyć, że naprawdę potrafi ę tak szybko czytać. Któ-regoś dnia, gdy zwracałam mu jedną z tych książek i prosiłam o następną, ojciec urządził mi niespodzie-wany egzamin! Tytuł książki, którą właśnie skoń-czyłam, brzmiał: Les Malheurs de Sophie. Opisywała ona przygody młodej dziewczyny, której było na imię Sophie i która nieustannie znajdowała się w jakichś opałach. Na żądanie ojca opowiedziałam całą hi-storię od początku do końca. To przekonało i  jego, i wszystkich innych!

Miałam również dobre stopnie z zoologii i bota-niki; wciąż zbierałam kwiaty i przynosiłam do domu najróżniejsze zwierzątka, czym wywoływałam pani-kę wśród moich nauczycieli i rodziców. Dla przykładu

Page 21: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu 41

przytoczę jeden taki incydent – dzień, w  którym znalazłam skorpiona, a mama zemdlała, choć moja mama nie należała do tych, co łatwo mdleją!

Tego dnia zauważyłam dwa zwierzątka, które wy-glądały mi na małe kraby, mocujące się w słońcu jak dwóch pojedynkujących się rycerzy. (Były to dwa samce walczące o  samicę, ale o  tym dowiedziałam się dopiero później). W końcu jeden z nich zabił dru-giego żądłem w ogonie. Bardzo mnie to rozgniewało.

– Ty paskudniku – krzyknęłam – za karę pójdziesz do więzienia!

Dzięki Bogu (bo z mojej strony było to zupełnie bezmyślne) chwyciłam go za środek tułowia, tak że nie mógł mnie ukłuć ogonem, co mogło się skończyć tragicznie. Zaniosłam go do mamy, wołając:

– Mamo, musimy coś zrobić z tym paskudnikiem, bo właśnie zabił kolegę albo może nawet brata!

Gdy mama zobaczyła mnie ze skorpionem w ręku, zemdlała na miejscu. Bardzo mnie to przestraszyło i  zaczęłam głośno krzyczeć o  pomoc. Domownicysię zbiegli i  cucili mamę. Tymczasem położyłam skorpiona na stole, po którym zaczął biegać w kółko. Służący podnieśli mamę, a pokojówki zaczęły prze-raźliwie krzyczeć. Jedyną osobą wśród obecnych, która zachowywała się sensownie, był nasz kucharz, Arab, więc zwróciłam się do niego z pytaniem:

– Dlaczego one tak wrzeszczą?– To stworzenie, które panienka położyła na stole

– odpowiedział – to jest skorpion, a skorpiony są bar-dzo niebezpieczne. Mogą zabić.

Page 22: Fragmenty mojego życia

Catherine Doherty – Fragmenty mojego życia 42

W  owych czasach miałam bardzo dobre stopnie z arytmetyki, ale nie trwało to długo, bo nigdy nie lubiłam matematyki. Jeśli chodzi o geografi ę, częste podróże to najlepszy sposób, żeby mieć dobre wyniki z tego przedmiotu.

Moja nauczycielka chciała również uczyć mnie rysunków, bo wchodziły one w zakres zadań szkol-nych nawet już w przedszkolu, ale zapytałam ją, czy zamiast rysowania nie mogłabym czegoś napisać. Zgodziła się chętnie. Napisałam więc następujące opowiadanie:

Pewnego dnia mały chłopczyk arabski poszedł na jarmark, bo spodziewał się, że ktoś da mu tam coś do jedzenia. Był sierotą, nie miał ani matki, ani ojca. Nikt go jednak nie nakarmił. Był dobrym chłopcem – rodzice nauczyli go żyć według Koranu. Koran zabrania kraść, więc i on nie kradł jedzenia i pod koniec dnia był bardzo, bardzo głodny. Na-wet turyści nie chcieli mu dać bakszyszu – paru gro-szy, o które żebrał wraz z innymi dziećmi. W końcu umarł z głodu i  sama Matka Boża przyszła, żeby zabrać go do nieba. (Jak wiecie, muzułmanie ko-chają Matkę Bożą, którą nazywają Miriam). Mat-ka Boża wzięła chłopczyka w ramiona i niosła go w górę do nieba. W połowie drogi spotkał ich Pan Jezus, który według Koranu był wielkim proro-kiem. Razem zanieśli chłopca do Boga Ojca. Bóg Ojciec bardzo się ucieszył, gdy go zobaczył, i  dał mu do jedzenia dużo wspaniałych owoców. W nie-bie chłopiec znalazł wielu przyjaciół, towarzyszy zabaw, tak jak to obiecuje Koran. A wiecie, co się

Page 23: Fragmenty mojego życia

Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu 43

stało z tymi wszystkimi, którzy nie chcieli chłop-czyka nakarmić? Straszne rzeczy – wszystkie ich towary zostały zniszczone, robaki zepsuły im całe jedzenie.

Moje opowiadanie bardzo się pani nauczycielce podobało.

Gdy wspominam towarzyszy zabaw, przypomina mi się dziewczynka, która miała na imię Maria Pa-panicola. Była córką prawosławnego popa greckiego obrządku i mieszkała przy cerkwi, która znajdowa-ła się tuż obok naszego domu. Moja mama była pra-wosławna i chodziła często do tej cerkwi. Maria i ja bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Uczyła mnie greckiego, ale najważniejsze było to, że miałam tak blisko towa-rzyszkę zabaw.

Już wtedy główną cechą mojego charakteru była swego rodzaju religijność – poczucie zachwytu. Wszystko na świecie wydawało mi się wspaniałe, za-dziwiająco ciekawe. Trochę później zbudziła się we mnie świadomość, że na świecie są również ludzie ubodzy. Gdy miałam około dziewięciu lat, zaczęłam odmawiać Zdrowaś Maryjo za każdego spotkanego nędzarza i robię to do dzisiaj.

Gdy Bóg przebije serce małej dziewczynki swymi strzałami, kto może zrozumieć, co dzieje się w jej du-szy? Tylko ona sama.

Page 24: Fragmenty mojego życia

SPIS TREŚCI

Przedmowa do wydania polskiego . . . . . . . . . . . . . . . . . 5

Wprowadzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23Najwcześniejsze wspomnienia: przy szklance kwasu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27Lata w Egipcie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45Tambow i rodzina . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61Nauka bycia kobietą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81Małżeństwo i pierwsza wojna światowa . . . . . . . . . . . . 95Z Murmańska do Toronto . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 113Poszukiwanie pracy w Nowym Jorku . . . . . . . . . . . . . . 135Chautauqua . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 149Początki apostolatu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171Toronto: dźwignięcie się i upadek . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191Misja w Europie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 211Paryż, Belgia i Warszawa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 227Harlem – ziemia niczyja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 255Uboga wśród ubogich . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 277Początki w Combermere . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 307Okres Soboru Watykańskiego II . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 327Kościół i ja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 347

Page 25: Fragmenty mojego życia

Polecamy książki Catherine Doherty

Sobornost’Doświadczenie jedności umysłu, serca i duszy

Sobornost’ – dla Catherine Doherty słowo to staje się obrazem, modelem, nośnikiem jej mistycznej wizji Ducha Zmartwychwsta-łego Jezusa, łączącej wszystkich wyznawców w jedno ciało – Jego Kościół. Wokół tego tematu jedności duchowej autorka snuje inne wątki, tak dla niej charakterystyczne: idea wewnętrznej pielgrzymki, wewnętrznej pustyni, życia kontemplacyjnego, jedności w Euchary-stii. Mamy tu do czynienia nie tylko z przedstawianymi nam koncep-cjami, co z „iskrami” lecącymi ze stron książki i rozpalającymi serca.

format 14,5 × 20,5 cm, stron 128, cena – 19,90 zł

PustyniaSpotykanie Boga w ciszy, samotności i modlitwie

Mówiąc mocnym głosem pośród zgiełku i pośpiechu dzisiejsze-go świata, Catherine Doherty pomaga odnaleźć „pustynię swojego serca” wszystkim tym, którzy w chaotycznej codzienności tęsknią za wiarą przemieniającą życie w wielką przygodę. Autorka, odsłaniając przed czytelnikiem swoje osobiste relacje z Chrystusem, proponuje nowy sposób wzrastania w życiu duchowym. Ogromny autentyzm jej świadectwa w połączeniu z jej radosną wiarą i prostotą sprawia, że Pustynia jest lekturą nie tylko fascynującą, ale także otwierającą serce na rzeczywistość modlitwy i służby bliźnim.

format 14,5 × 20,5 cm, stron 236, cena – 24,00 zł

Page 26: Fragmenty mojego życia

PielgrzymWezwanie do pielgrzymki serca

Pielgrzym, książka pełna opowieści i alegorii, jest interesującą lekturą duchową. Autorka harmonijnie łączy w niej swoje własne doświadczenia z lekcją teoretyczną, jaką z nich zaczerpnęła. Dla Doherty jej własne życie było wyraźnie pełne historii zbawienia. Fakt, że dzieli się tym – zwłaszcza w tak niezapomnianym dziele jak niniejsze – jest wielkim darem dla czytających. Jest to książka dla wszystkich, którzy tęsknią za głębszą duchową więzią z żywym Bogiem.

format 14,5 × 20,5 cm, stron 88, cena – 19,90 zł

MilczenieDoświadczenie ciszy Boga

Opierając się na własnym, bogatym doświadczeniu duchowym, Catherine Doherty oddziela milczenie od samotności, pokazując, że możliwe jest zachowywanie wewnętrznej ciszy i równoczesne otwarcie drzwi dla wszystkich potrzebujących naszej pomocy. To książka pełna wizji, przez które autorka zaprasza czytelnika na nie-zwykłą pielgrzymkę – w głąb Bożego milczenia. Tam rozpada się nasze fałszywe „ja”, a jego miejsce zajmuje dar oczekującego na nas Boga: mądrość.

format 14,5 × 20,5 cm, stron 96, cena – 19,90 zł

Page 27: Fragmenty mojego życia

JurodiwiŚwięci głupcy

Catherine Doherty, przyjeżdżając do Kanady jako rosyjski uchodźca, przeszczepiła na nowy grunt dziedzictwo rosyjskiego chrześcijaństwa. W książce o tytule zaczerpniętym z jej ojczyste-go języka – Jurodiwi czyli „święci głupcy” – dzieli się z czytelnika-mi swoją wizją pełnego zawierzenia Chrystusowi. Zaprasza nas do tego, abyśmy szeroko otworzyli drzwi naszych serc dla Pana Miło-ści i stali się głupcami dla Niego, tak jak On uczynił to dla nas. „Je-śli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świa-ta jest głupstwem u Boga” (1 Kor 3, 18–19).

format 14,5 × 20,5 cm, stron 96, cena – 19,90 zł

W przygotowaniu kolejne książki z serii „Madonna House Classics”:

• Bogurodzica •

Page 28: Fragmenty mojego życia

Dusza mojej duszyDroga do serca modlitwy

Ta książka jest odważnym i bardzo aktualnym świadectwem, że modlitwa to zanurzenie w żywioł miłowania Boga, gdyż jest to modlitwa ognia Bożej miłości i łez skruchy, łez wdzięczności czło-wieka pragnącego zjednoczenia z tą miłością; „modlitwa ręcznika i wody”, która przynosi ulgę innym ludziom. Jeśli ktoś szuka mi-styki codzienności, kontemplacji prowadzonej w życiu małżeńskim, rodzicielskim, zawodowym, to w tej książce znajdzie odpowiedź, jak je odnaleźć.

format 14,5 × 20,5 cm, stron 136, cena – 19,50 zł

Ewangelia bez kompromisuLektura dla tych, którzy chcą na serio potraktować przesła-

nie Ewangelii Jezusa Chrystusa. Książka przedstawia to przesłanie w sposób jasny i całkowicie bezkompromisowy. Stawia poprzeczkę bardzo wysoko – czy też po prostu nie obniża jej zgodnie z panującą tendencją – ale nie zniechęca. Wręcz przeciwnie, gdyż jest żywym świadectwem kobiety, która po wielu trudach osiągnęła ogromny sukces, po czym zostawiła wszystko, aby naśladować Chrystusa.

format 14,5 × 20,5 cm, stron 200, cena – 24,00 zł

Page 29: Fragmenty mojego życia

ZAPRASZAMY DO KSIĘGARNI INTERNETOWEJ

www.wkb-krakow.pl

Page 30: Fragmenty mojego życia