poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

8
l Autobus dla mieszkańców Solca - str. 2, 6 l Kochana władza wszystko może - str. 4 l Gdzie kręcił Bareja - str. 5 l ISSN 2082 - 6540 Rok VII nr 3 (106) l 2 LUTEGO 2012 l Bezpłatnie www.poludnie.com.pl www.facebook.com/Poludnie.Gazeta gazetapoludnie.bloog.pl Aparat słuchowy – jeden czy dwa? Porada laryngologa Doktor Ryszard Mikoła- jewski, laryngolog z 15-letnim stażem, odpowiada na nasze pytania dotyczące problemu niedosłuchu. Około 500 milionów ludzi na całym świecie cierpi w wy- niku ubytku słuchu. Problem najczęściej dotyka osoby star- sze, skutecznie utrudniając im funkcjonowanie w stale pędzą- cym świecie, przeszkadzając w codziennej komunikacji oraz narażając na bolesne uczucie wstydu. dokończenie na stronie 4 Mokra robota Wydział Biologii UW, Centrum Ochrony Mokradeł i Ja Wisła, zapraszają 4 lutego (Wydział Biologii Uniwersytetu War - szawskiego, ul. Miecznikowa 1, aula 9B) na Światowy Dzień Mokradeł. O godz. 12.00 mowa będzie o walorach turystycz- nych Wisły i turystyce bagiennej w Parku Narodowym Ujście Warty; o godz. 13.00 Melioracja - po- wrót demonów sprzed lat?. O godz. 15.00 podsumowa- nie inwentaryzacji mechowisk w Polsce. Sesję zakończy o godz. 16.00 pokaz slajdów bagiennych z różnych stron świata. Mistrzyni pierwszego planu Na festiwalu filmowym w Berlinie Meryl Streep odbierze nagrodę za całokształt dorob- ku. W związku z tym Iluzjon organizuje przegląd 7 filmów, w których udział zaowocował dla niej statuetką Oscara („Spra- wa Kramerów“, „Wybór Zofii“), a także Złotym Globem (m.in. „Kochanica Francuza“, „Julie i Julia“ i najnowszy obraz „Żela- zna Dama“). Przegląd potrwa od 3. do 16 lutego. Rodzina Warszawska Szkoła Zdrowia zaprasza na wykład mgr Ma- rioli Kosowicz „O zachowanie rodziny”. Spotkanie odbędzie się 14 lutego o godz. 17.00 w auli Wyższej Szkoły Ekologii i Zarządzania, przy ul. Rejtana 16. Wstęp wolny. Show Niedziela, 29 stycznia. Tego dnia nastąpiło długo oczekiwa- ne i wielokrotnie już przekłada- ne oficjalne otwarcie Stadionu Narodowego. Organizatorzy zapewnili 40 tys. darmowych wejśció- wek, które chętni mogli od- bierać od wolontariuszy przy wejściach na stadion. Imprezę obsługiwało 400 stewardów, 250 ochroniarzy, 25 pracowni- ków służby zdrowia w 5 punk- tach medycznych, 15 jednostek Państwowej Straży Pożarnej i ogromna liczba funkcjonariusz Policji – z czego większość po cywilnemu. Może było ich tak wielu, bo w pobliżu ronda Wa- szyngtona odbywała się, ofi- cjalnie zgłoszona demonstracja przeciwników porozumienia ACTA, którzy planowali tu spo- tkać premiera Donalda Tuska. Demonstracja przebiegła poko- jowo, a jej uczestnicy byli zdecy- dowanie zawiedzeni, ponieważ szef rządu nie pojawił się. Dla publiczności na stadio- nie przygotowano pięć go- dzinnych koncertów: Voo Voo i Haydamake o godz. 15, Zako- power o 16, Como o 17, dokończenie na stronie 4 Rejestr Stołeczni przedsiębiorcy widnieją już w nowej, cen- tralnej ewidencji. Warszawa kończy procedury związane z przeniesieniem gminnej bazy działalności gospodarczej do Centralnej Ewidencji i Informa- cji o Działalności Gospodarczej. Miasto Stołeczne Warszawa przekazało dane z gminnej ewidencji działalności gospo- darczej do Centralnej Ewiden- cji i Informacji o Działalności Gospodarczej prowadzonej przez Ministra Gospodarki. Tym samym Prezydent m.st. Warszawy nie jest już organem ewidencyjnym właściwym dla tych przedsiębiorców – jest nim Minister właściwy do spraw gospodarki (Minister Gospodarki). W związku z przekaza- niem danych, wyszukiwarka przedsiębiorców wpisanych do ewidencji działalności go- spodarczej prowadzonej przez m.st. Warszawa została wyłą- czona. Informację o przedsię- biorcach wpisanych do CEIDG można odnaleźć na stronie: www.firma.gov.pl W piątek, 27 stycznia odby- ła się sesja nadzwyczajna Rady Dzielnicy Żoliborz. Porządek obrad przewidywał informację Zarządu Dzielnicy na temat kon- kursu na stanowisko dyrektora Gimnazjum nr 55, oraz podjęcie uchwały uchylającej uchwałę nr 61/XII/11 Rady Dzielnicy Żo- liborz m.st. Warszawy z dnia 18 października 2011 r. w sprawie zaopiniowania zmiany siedziby i obwodu Gimnazjum nr 56 im. Aleksandra Dawidowskiego ps. „Alek” przy ul. Filareckiej 2 oraz zmiany obwodu Gimnazjum nr 55 z oddziałami integracyjny- mi im. Jana Bytnara ps. „Rudy” przy al. Wojska Polskiego 1A. – Potwierdzam, że konkurs odbył się zgodnie z przewi- dzianą procedurą i założonym harmonogramem – powiedział Michał Jakubowski, zastępca burmistrza. Dodał też, że kon- kurs na dyrektora Gimnazjum odbył się na podstawie ustawy o systemie oświaty, regulaminu konkursowego na stanowisko dyrektora oraz rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej w sprawie regulaminu konkursu na stanowisko dyrektora szkoły publicznej. Rozstrzygnięcie kon- kursu było złożone w ręce dzie- więcioosobowej komisji, w skład której wchodzili przedstawiciele miasta stołecznego Warszawy. Byli to pracownicy Urzędu Dziel- nicy Żoliborz. W składzie komisji zasiadał także przedstawiciele Kuratorium Oświaty oraz przed- stawiciel Rady Pedagogicznej i Rady Rodziców Gimnazjum nr 55 a także dwóch przedsta- wicieli związków zawodowych. Do konkursu zgłosiły się dwie kandydatki: Agnieszka Jajkie- wicz–Sołtys i Renata Kozłowska. Konkurs był dwuetapowy. Druga tura polegała na przedstawieniu wizji pracy placówki, w której miałyby pełnić funkcję dyrekto- ra oraz założeń programowych. W głosowaniu tajnym przepro- wadzonym przez przewodni- czącego komisji stwierdzono, iż większość głosów zdobyła Renata Kozłowska. Protokół z posiedzenia komisji został przedstawiony w Biurze Edukacji stołecznego ratusza. Ostateczne rozstrzygnięcie należy do Prezy- denta m.st. Warszawy. – Pojawiają się wątpliwości co do tego, czy ta decyzja była Łukasz Stebelski – żolibo- rzanin, właściciel firmy szkole- niowej, himalaista. Zdobywca Cho Oju – szóstej z najwyższych gór świata. Autor wystawy „Do- gonić marzenia – mój pierwszy ośmiotysięcznik”, którą można obejrzeć do 17 lutego na ogro- dzeniu parku Żeromskiego przy placu Wilsona. - Skąd pomysł na tę akurat górę? - Ta góra to był takim otwartym tematem. Nato- miast zawsze był to temat dla mnie, by wejść na najwyższe góry świata. Tak się po kolei zbierało, że byłem na najwyż- szej górze Ameryki Południo- wej, najwyższej górze Ame- ryki Północnej, w Afryce. No i gdzieś w którymś momencie każdy, kto się wspina w gó- rach wysokich, stwierdza: czas sięgnąć po jeden z czternastu ośmiotysięczników na świecie. I są dwie góry najbardziej ob- łożone ludźmi, to jest Everest i Cho Oju. Everest jako najwyż- sza góra, Cho Oju jako góra będąca dobrym wstępem do wspinaczki na ośmiotysięcz- niki. Jest dobra logistycznie. Jest możliwość wspinania się i w sezonie. Cho Oju uchodzi też wśród ośmiotysięczników za obiektywnie najbezpiecz- niejszą górę, czyli najmniej jest ryzyka związanego z la- winami. dokończenie na stronie 8 Z Żoliborza w Himalaje Konkurs na dyrektora szkoły do końca właściwa, skoro budzi tyle kontrowersji. Jak państwo widzą, przy innych konkursach nie spotykamy się z takimi kon- trowersjami. Z tego, co wiem, zarówno rodzice jak i nauczy- ciele byli bardzo zadowoleni, zresztą nawet chyba pan bur- mistrz też był bardzo zadowo- lony z pracy pani dyrektor Jaj- kiewicz i teraz to wszystko tak się dziwnie stało – powiedział Michał Konrat. Kontrowersje te to wybór nowego dyrektora zaledwie po trzech miesiącach od rozpoczęcia roku szkolne- go oraz fakt, że osoba, która została wybrana na nowego dyrektora gimnazjum, nie od- niosła się do kwestii klas inte- gracyjnych. dokończenie na stronie 3 Mróz Instytut Meteorologii i Go- spodarki Wodnej prognozuje dla Warszawy bardzo silny mróz. Do piątku, 3 lutego, do godz. 14.30, synoptycy prze- widują spadek temperatury do -24 st. C. Osoby starsze nie powinny wychodzić na dwór. dokończenie na stronie 6

Upload: poludnie-andrzej-roginski

Post on 22-Mar-2016

223 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

poludnie glos srodmiescia zoliborza bielan nr3 z dnia 02 stycznia 2012

TRANSCRIPT

Page 1: poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

l Autobus dla mieszkańców Solca - str. 2, 6 l Kochana władza wszystko może - str. 4 l Gdzie kręcił Bareja - str. 5 l

ISSN 2082 - 6540

Rok VII nr 3 (106) l 2 LUTEGO 2012 l Bezpłatnie

www.poludnie.com.pl www.facebook.com/Poludnie.Gazeta gazetapoludnie.bloog.pl

Aparat słuchowy – jeden czy dwa?

Porada laryngologa Doktor Ryszard Mikoła-

jewski, laryngolog z 15-letnim stażem, odpowiada na nasze pytania dotyczące problemu niedosłuchu.

Około 500 milionów ludzi na całym świecie cierpi w wy-niku ubytku słuchu. Problem

najczęściej dotyka osoby star-sze, skutecznie utrudniając im funkcjonowanie w stale pędzą-cym świecie, przeszkadzając w codziennej komunikacji oraz narażając na bolesne uczucie wstydu.

dokończenie na stronie 4

Mokra robotaWydział Biologii UW, Centrum

Ochrony Mokradeł i Ja Wisła, zapraszają 4 lutego (Wydział Biologii Uniwersytetu War-szawskiego, ul. Miecznikowa 1, aula 9B) na Światowy Dzień Mokradeł. O godz. 12.00 mowa będzie o walorach turystycz-nych Wisły i turystyce bagiennej w Parku Narodowym Ujście Warty; o godz. 13.00 Melioracja - po-wrót demonów sprzed lat?. O godz. 15.00 podsumowa-nie inwentaryzacji mechowisk w Polsce. Sesję zakończy o godz. 16.00 pokaz slajdów bagiennych z różnych stron świata.

Mistrzyni pierwszego planu

Na festiwalu filmowym w Berlinie Meryl Streep odbierze nagrodę za całokształt dorob-ku. W związku z tym Iluzjon organizuje przegląd 7 filmów, w których udział zaowocował dla niej statuetką Oscara („Spra-wa Kramerów“, „Wybór Zofii“), a także Złotym Globem (m.in. „Kochanica Francuza“, „Julie i Julia“ i najnowszy obraz „Żela-zna Dama“). Przegląd potrwa od 3. do 16 lutego.

RodzinaWarszawska Szkoła Zdrowia

zaprasza na wykład mgr Ma-rioli Kosowicz „O zachowanie rodziny”. Spotkanie odbędzie się 14 lutego o godz. 17.00 w auli Wyższej Szkoły Ekologii i Zarządzania, przy ul. Rejtana 16. Wstęp wolny.

ShowNiedziela, 29 stycznia. Tego

dnia nastąpiło długo oczekiwa-ne i wielokrotnie już przekłada-ne oficjalne otwarcie Stadionu Narodowego.

Organizatorzy zapewnili 40 tys. darmowych wejśció-wek, które chętni mogli od-bierać od wolontariuszy przy wejściach na stadion. Imprezę obsługiwało 400 stewardów, 250 ochroniarzy, 25 pracowni-ków służby zdrowia w 5 punk-tach medycznych, 15 jednostek Państwowej Straży Pożarnej i ogromna liczba funkcjonariusz Policji – z czego większość po cywilnemu. Może było ich tak wielu, bo w pobliżu ronda Wa-szyngtona odbywała się, ofi-cjalnie zgłoszona demonstracja przeciwników porozumienia ACTA, którzy planowali tu spo-tkać premiera Donalda Tuska. Demonstracja przebiegła poko-jowo, a jej uczestnicy byli zdecy-dowanie zawiedzeni, ponieważ szef rządu nie pojawił się.

Dla publiczności na stadio-nie przygotowano pięć go-dzinnych koncertów: Voo Voo i Haydamake o godz. 15, Zako-power o 16, Como o 17,

dokończenie na stronie 4

Rejestr Stołeczni przedsiębiorcy

widnieją już w nowej, cen-tralnej ewidencji. Warszawa kończy procedury związane z przeniesieniem gminnej bazy działalności gospodarczej do Centralnej Ewidencji i Informa-cji o Działalności Gospodarczej.

Miasto Stołeczne Warszawa przekazało dane z gminnej ewidencji działalności gospo-darczej do Centralnej Ewiden-cji i Informacji o Działalności Gospodarczej prowadzonej przez Ministra Gospodarki. Tym samym Prezydent m.st. Warszawy nie jest już organem ewidencyjnym właściwym dla tych przedsiębiorców – jest nim Minister właściwy do spraw gospodarki (Minister Gospodarki).

W związku z przekaza-niem danych, wyszukiwarka przedsiębiorców wpisanych do ewidencji działalności go-spodarczej prowadzonej przez m.st. Warszawa została wyłą-czona. Informację o przedsię-biorcach wpisanych do CEIDG można odnaleźć na stronie: www.firma.gov.pl

W piątek, 27 stycznia odby-ła się sesja nadzwyczajna Rady Dzielnicy Żoliborz. Porządek obrad przewidywał informację Zarządu Dzielnicy na temat kon-kursu na stanowisko dyrektora Gimnazjum nr 55, oraz podjęcie uchwały uchylającej uchwałę nr 61/XII/11 Rady Dzielnicy Żo-liborz m.st. Warszawy z dnia 18 października 2011 r. w sprawie zaopiniowania zmiany siedziby i obwodu Gimnazjum nr 56 im. Aleksandra Dawidowskiego ps. „Alek” przy ul. Filareckiej 2 oraz zmiany obwodu Gimnazjum nr 55 z oddziałami integracyjny-mi im. Jana Bytnara ps. „Rudy” przy al. Wojska Polskiego 1A.

– Potwierdzam, że konkurs odbył się zgodnie z przewi-dzianą procedurą i założonym

harmonogramem – powiedział Michał Jakubowski, zastępca burmistrza. Dodał też, że kon-kurs na dyrektora Gimnazjum odbył się na podstawie ustawy o systemie oświaty, regulaminu konkursowego na stanowisko dyrektora oraz rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej w sprawie regulaminu konkursu na stanowisko dyrektora szkoły publicznej. Rozstrzygnięcie kon-kursu było złożone w ręce dzie-więcioosobowej komisji, w skład której wchodzili przedstawiciele miasta stołecznego Warszawy. Byli to pracownicy Urzędu Dziel-nicy Żoliborz. W składzie komisji zasiadał także przedstawiciele Kuratorium Oświaty oraz przed-stawiciel Rady Pedagogicznej i Rady Rodziców Gimnazjum

nr 55 a także dwóch przedsta-wicieli związków zawodowych. Do konkursu zgłosiły się dwie kandydatki: Agnieszka Jajkie-wicz–Sołtys i Renata Kozłowska. Konkurs był dwuetapowy. Druga tura polegała na przedstawieniu wizji pracy placówki, w której miałyby pełnić funkcję dyrekto-ra oraz założeń programowych. W głosowaniu tajnym przepro-wadzonym przez przewodni-czącego komisji stwierdzono, iż większość głosów zdobyła Renata Kozłowska. Protokół z posiedzenia komisji został przedstawiony w Biurze Edukacji stołecznego ratusza. Ostateczne rozstrzygnięcie należy do Prezy-denta m.st. Warszawy.

– Pojawiają się wątpliwości co do tego, czy ta decyzja była

Łukasz Stebelski – żolibo-rzanin, właściciel firmy szkole-niowej, himalaista. Zdobywca Cho Oju – szóstej z najwyższych gór świata. Autor wystawy „Do-gonić marzenia – mój pierwszy ośmiotysięcznik”, którą można obejrzeć do 17 lutego na ogro-dzeniu parku Żeromskiego przy placu Wilsona.

- Skąd pomysł na tę akurat górę?

- Ta góra to był takim otwartym tematem. Nato-miast zawsze był to temat dla mnie, by wejść na najwyższe góry świata. Tak się po kolei zbierało, że byłem na najwyż-szej górze Ameryki Południo-wej, najwyższej górze Ame-

ryki Północnej, w Afryce. No i gdzieś w którymś momencie każdy, kto się wspina w gó-rach wysokich, stwierdza: czas sięgnąć po jeden z czternastu ośmiotysięczników na świecie. I są dwie góry najbardziej ob-

łożone ludźmi, to jest Everest i Cho Oju. Everest jako najwyż-sza góra, Cho Oju jako góra będąca dobrym wstępem do wspinaczki na ośmiotysięcz-niki. Jest dobra logistycznie. Jest możliwość wspinania się

i w sezonie. Cho Oju uchodzi też wśród ośmiotysięczników za obiektywnie najbezpiecz-niejszą górę, czyli najmniej jest ryzyka związanego z la-winami.

dokończenie na stronie 8

Z Żoliborza w Himalaje

Konkurs na dyrektora szkołydo końca właściwa, skoro budzi tyle kontrowersji. Jak państwo widzą, przy innych konkursach nie spotykamy się z takimi kon-trowersjami. Z tego, co wiem, zarówno rodzice jak i nauczy-ciele byli bardzo zadowoleni, zresztą nawet chyba pan bur-mistrz też był bardzo zadowo-lony z pracy pani dyrektor Jaj-kiewicz i teraz to wszystko tak się dziwnie stało – powiedział Michał Konrat. Kontrowersje te to wybór nowego dyrektora zaledwie po trzech miesiącach od rozpoczęcia roku szkolne-go oraz fakt, że osoba, która została wybrana na nowego dyrektora gimnazjum, nie od-niosła się do kwestii klas inte-gracyjnych.

dokończenie na stronie 3

MrózInstytut Meteorologii i Go-

spodarki Wodnej prognozuje dla Warszawy bardzo silny mróz. Do piątku, 3 lutego, do godz. 14.30, synoptycy prze-widują spadek temperatury do -24 st. C.

Osoby starsze nie powinny wychodzić na dwór.

dokończenie na stronie 6

Page 2: poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan2

W sprawie ACTA zabrali już głos niemal wszyscy. Interpre-tatorzy wydarzeń wysnuwają rożne wnioski z masowych pro-testów przeciwko podpisaniu tego dokumentu przez polski rząd: dla prawicy to upragnio-ny znak, że rząd Platformy zmierza do upadku, dla socjo-logów to początek zmiany po-koleniowej, dla palikotowców to okazja, by się podczepić pod antyrządowe wystąpienia, dla komentatorów to pretekst do rozważań o granicach wolności, a dla tzw. twórców – powód do smętnej zadumy nad brakiem poszanowania ich pracy.

A ja, z mego obserwatorium, widzę dzieciaki, którym ktoś wmówił, że będą im odbierać zabawki, więc wzorem nie-których dorosłych (?) wyszły na ulicę, by rozładować swą frustrację. Żadne tłumacze-nia sensu dokumentów ACTA do małolatów nie dotrą, gdyż oni nawet nie wiedzą, przeciw czemu protestują. Nie sądzę wszelako, by akcja wyjaśnia-nia coś dała, zwłaszcza że jest podjęta poniewczasie; demon-strantom zaś wystarczy prze-świadczenie, że chodzi ogólnie o wolność, a także o własność - konkretnie komputerów, które mogą im odebrać w przypad-

ku korzystania z nielegalnego oprogramowania. Rolę tuby propagandowej tej hipotetycz-nej krzywdy wzięli na siebie politycy, korzystając z okazji, by dowalić rządowi. Palikotow-cy w maskach, zaklejone buzie posłów - ziobrystów, panapre-zesowe udawane oburzenie w sprawie internautów, których do niedawna wyszydzał - to wszystko dalszy ciąg tej dzie-cinady, charakterystycznej dla całej niemal klasy politycznej. Awantura, draka, bałagan - w tej atmosferze politycy do-brze się czują, a w dodatku wie-dzą, że łase na takie wydarzenia media zapewnią im odpowied-ni rozgłos. I koniecznie - uliczne manifestacje. Tam można pozo-wać na trybunów ludowych, tam rzucane hasła zastępują myślenie, tam rodzi się ruch grupujący sporą część obywa-teli i to nie tylko pod krzyżem. I tylko pogoda nie sprzyja: niska temperatura na razie uniemożliwia kontynuowanie szlachetnych poczynań, zmie-rzających do stworzenia alter-natywnego państwa, opartego na ulicznej demokracji.

Nieco starsi też wybrali uli-ce do wyrażenia swego nieza-dowolenia. Wsiedli zatem do swych samochodów i jeździli

w kółko z minimalną pręd-kością protestując przeciwko wysokim cenom wypalanej w czasie tej bezsensownej de-monstracji benzyny. - To wina rządów Tuska, który kupę pie-niędzy zarabia na litrze paliwa - żalili się kierowcy do podsta-wionych im przed nos kamer i mikrofonów.

Ciemne chmury zbierają się nad gabinetem premiera, obwi-nianego o zamach na wolność słowa oraz za drogie paliwa. Jeśli w następnej kolejności na ulicę wyjdą niezadowoleni z mrozu, niskich płac, nieuda-nych związków małżeńskich oraz z TVN24 okaże się, że notowania rządu spadną bar-dziej niż słupek rtęci. A wtedy do rządów dopchać się może pan Jarosław - czuwający pod prezydenckim pałacem, by podnieść z bruku porzuconą władzę. Brrr...

Pewną nadzieję na utrzy-manie się na stołkach ekipa premiera powinna pokładać w zmianach klimatycznych. Obecna mroźna atmosfera wo-kół poczynań rządu (włącznie z brakiem sukcesu na unijnym szczycie) nie potrwa przecież wiecznie - musi przyjść odwilż, a zaraz potem wiosna i piłkar-skie rozgrywki na oddanym

wreszcie do częściowego użytku sta-dionie narodowym. Lecz jeśli nasza drużyna wypadnie w mi-strzostwach tak jak zwykle - los premiera będzie przesądzony. Ogólnopolskie manifestacje obarczą go winą za porażkę. Słusznie - bo kogo?

Te spostrzeżenia potwier-dzają tezę głoszoną przez światłych publicystów, że na naszych oczach dokonuje się pokoleniowa zmiana. Dlatego już wiemy, co dziś jest najważ-niejsze dla hołdujących ulicznej demokracji Polaków: Internet, samochód i piłka nożna. Daw-niej - Bóg, honor, ojczyzna.

Antoni Kopff [email protected]

Do przeczytania jeden Kopff

Demokracja uliczna

5 bm. (niedziela) upływa termin opłaty składek na ubez-pieczenia społeczne i zdrowotne przez państwowe samorządowe jednostki budżetowe, zakłady budżetowe, jednostki pomocnicze.

10 bm. upływa termin złożenia deklaracji ZUS przez osoby prowadzące działalność gospodarczą nie zatrudniających pra-cowników i płacenia składek na ubezpieczenia społeczne i zdro-wotne (na drukach ZUS-DRA).

15 bm. upływa termin wpłaty składki na ubezpieczenie spo-łeczne i zdrowotne przez osoby prowadzące działalność gospo-darczą i zatrudniające pracowników.

11 czerwca 2011 r. w wyni-ku rozpoczęcia budowy cen-tralnego odcinka II linii metra i zamknięcia ul. Świętokrzyskiej i ul. Prostej został zmieniony szlak komunikacyjny autobu-sów m.in. na Powiślu i Solcu. Część zmian komunikacyjnych jest przeprowadzona dobrze, np. na ul. Tamka, ale obszar w rejonie ul. Ludnej i ul. Solec został potraktowany po maco-szemu.

Wprawdzie Zarząd Transpor-tu Miejskiego puścił wzmoc-nioną linię autobusową 118,

ale skierowanie jej z pl. Trzech Krzyży przez Al. Ujazdowskie w rejon stacji metra Politechni-ka jest wygodny tylko dla nie-których mieszkańców. Na Solcu brakuje połączenia z centrum, w tym z Dworcem Centralnym. Od czerwca wspieram miesz-kańców w ich słusznym postu-lacie poprawy komunikacji na Solcu. Obecna sytuacja powo-duje, że duża część Powiśla nie ma bezpośredniego połączenia z centrum. Wprawdzie jest moż-liwość przesiadki ze 118 do 171, ale należy sobie zadać pytanie, czy przesiadki, w których traci się po 20 minut w oczekiwaniu na autobusy, jest właściwym rozumieniem celu działania ko-munikacji miejskiej. Zwłaszcza że przesiadki są dokonywane zaledwie na przestrzeni jedne-go, dwóch przystanków. Dla dorosłego mężczyzny w sile wieku bez wózka dziecięcego to banał, ale problem zaczyna się, gdy zmuszani do tego są seniorzy, którzy potrzebują do-jechać po zakupy do sklepu, na dworzec, czy do przychodni.

dokończenie na stronie 6

Prosimy o połączenie dla Solca

Page 3: poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 3

dokończenie ze strony 1– Duża część rodziców

i wszyscy nauczyciele są za panią dyrektor Jajkiewicz, uwa-żają, że dobrze pełniła swoją funkcję jako dyrektor. Że dużo wniosła w rozwój tej szkoły, a komisja podejmuje inną de-cyzję. Oczywiście ma prawo, jest to zgodne z przepisami, ale czy nie uważa szanowny Za-rząd, że jest to dziwna decyzja? – zapytał Konrat.

Inny radny zadał pytanie, czy klasy integracyjne pozosta-ją w gimnazjum nr 55.

– Co jest tak naprawdę po-wodem, że kandydatura pani Kozłowskiej, która została już dyrektorem, wzbudza takie liczne kontrowersje w środo-wisku szkół na Żoliborzu – za-pytała radna Janina Selwant – Co takiego jest powodem, że tyle ludzi jest przeciw pani Kozłowskiej?

Radny Ryszard Mazur-kiewicz: - Rozmawiałem z przedstawicielami szkoły nr 92 i stwierdzono, że pani Renata Kozłowska jest człowiekiem dość konfliktowym, dość skon-fliktowanym ze środowiskiem nauczycielskim. Dodał też, że są świadkowie, którzy słyszeli wyraźnie, jak burmistrz Bubla powiedział pani Jajkiewicz, że sprawa jej wyboru jest całko-witą formalnością, kiedy po-wierzy jej stanowisko pełniącej obowiązki dyrektora szkoły nr 55. – Poza tym wtedy, kiedy nie udało się znaleźć stanowiska dla pani Renaty Kozłowskiej, okazuje się, że to stanowisko akurat znalazło się w szkole nr 55. Rozmawiałem z przedstawicielami szkoły, którzy byli na tej komisji, oni byli bardzo zdumieni wynikiem głosowania, dlatego że według ich opinii oferta przedstawiana przez panią Jajkiewicz biła na głowę ofertę, którą zgłosiła pani Renata Kozłowska – po-wiedział Mazurkiewicz. Według jego wiedzy podobno prezen-tacja pani Jajkiewicz była pro-fesjonalna i odnosiła się do tej szkoły, natomiast prezentacja pani Renaty Kozłowskiej zosta-ła przedstawiona ustnie.

Rodzic ze szkoły nr 92: - My jako rodzice, przestraszy-liśmy się, że w tym roku znowu będziemy mieć powtórkę z roz-rywki w związku z konkursem na dyrektora naszej szkoły i blady strach na nas padł i pomyśleliśmy sobie, że war-to się sprawie przyjrzeć. I otóż wzięliśmy ustawę, wzięliśmy regulaminy i sprawdziliśmy, co się właściwie wyprawia w tych komisjach. I jak to jest, że we wszystkich konkursach, które się ostatnio odbyły, zawsze przedstawiciele organu prowa-dzącego w liczbie trzech głosu-ją w poprzek, czyli na odwrót niż mieszkańcy, niż rodzice tego chcą. I doszliśmy do wnio-sku, że w tej komisji nikt nie

Konkurs na dyrektora szkołyma obowiązku ani przedsta-wiać koncepcji, ani oceniać tej koncepcji. Nikogo nie można nawet prosić o to, żeby przed-stawił jakiekolwiek argumenty, żeby wybierał między taką wi-zją a inną. Jedyny obowiązek, który członkowie tej komisji mają, to jest zagłosować. Rów-nie dobrze pani Kozłowska, choć każda inna pani, każdy inny pan mógł wejść, zatań-czyć, a teraz drogie dzieci misia …i tak dalej i wszyscy głosują i ten wynik jest ważny. I to nie jest wina pana Wertensteina i powiedzmy, tych układów politycznych, o których mówił pan Hlebowicz, po prostu takie jest prawo. Ja uważam, że jako mieszkaniec nie mogę ocze-kiwać ani nawet pomyśleć, że w tej komisji jakieś mądre gło-wy zasiądą i podejmą jakąkol-wiek mądrą decyzję, ponieważ ta komisja do tego nie służy. To jest maszynka do głosowania. I ja sobie tak pomyślałam, co ja z tym mogę zrobić? Mogę powiedzieć tak: panie prze-wodniczący, prawo pozwala wam wsadzić żonę waszego lokalnego działacza na stano-wisko dyrektora szkoły. Prawo wam pozwala na stanowisko dyrektora drugiej szkoły dać drugą żonę opatrznościową, być może innej opcji, ale żonę kolegi pana burmistrza z cza-sów, kiedy razem pracowali w jednym urzędzie. Wy możecie to robić, prawo wam pozwala, ale nie musicie. Nie musieliście wsadzić jednej żony opatrzno-ściowej do jednej szkoły, dru-giej żony opatrznościowej do drugiej szkoły. Nie złamaliście prawa, ale nie musieliście tego robić. Jesteście władzą samo-rządową i podejmujecie decy-zje. Nie musicie, tylko możecie to zrobić albo nie. A wasze wolne wybory są jakie?

Maria Wasiluk–Brzozow-ska, członek komisji wybiera-jącej dyrektora Gimnazjum 55: - Pierwszy konkurs odbył się w maju ubiegłego roku i nie został rozstrzygnięty z przyczyn formalnych leżących po stronie urzędu. Potem było wystąpie-nie do Rady Pedagogicznej z prośbą o zaopiniowanie kan-dydatury pani Agnieszki Jajkie-wicz–Sołtys. Chcę podkreślić, że cała Rada Pedagogiczna, łącznie z trenerami pływa-nia, udzieliła poparcia pani Agnieszce Jajkiewicz–Sołtys. Ponieważ pod koniec sierpnia, w przeddzień rozpoczęcia roku szkolnego był u nas w szkole pan burmistrz Bubla na zebra-niu Rady Pedagogicznej i po-parł koncepcję rozwoju szkoły przedstawioną przez panią Jaj-kiewicz. Obiecał sfinansowanie pracowni terapii sensorycznej, którą przedstawiła jako etap rozwoju placówki. Pochwalił nas za dotychczasowe osią-gnięcia i w obecności wszyst-kich pracowników stwierdził,

że wybór pani dyrektor Jajkie-wicz jest tylko formalnością. Po rozpoczęciu roku szkolnego, kiedy za pełnym poparciem Rady Pedagogicznej, rodziców i - jak rozumieliśmy - wydziału oświaty i burmistrza zaczęliśmy realizować poszczególne ele-menty tej koncepcji, dostaliśmy pieniądze. Pracownia została zorganizowana, człowiek zo-stał zatrudniony, ma rozpocząć działanie po feriach. Raptem po trzech miesiącach od roz-poczęcia roku dowiadujemy się, że jest ogłoszony konkurs. Dlaczego komisja, w której uczestniczyłam 9 stycznia, w liczbie 6 osób z 9 odrzuci-ła koncepcję zaprezentowaną przez panią Jajkiewicz–Sołtys popartą przez urząd i wydział oświaty zaledwie trzy miesiące wcześniej? Oraz dlaczego na

8 tygodni przed egzaminami gimnazjalnymi jest ktoś zain-teresowany sianiem niepokoju wśród dzieci i rodziców i pra-cowników szkoły? Dlaczego zanim konkurs jeszcze się odbył niektórzy nauczyciele i niektó-re osoby znały już jego wynik, o czym głośno mówiły w naszej szkole? Dlaczego kandydatka, do której od początku roku nie było jakichkolwiek zastrzeżeń, nie dostała szansy wypełnienia obowiązków w cyklu jedne-go roku, czyli do końca roku szkolnego? Dlaczego komisja podważyła decyzje finansowe urzędu, dotyczące przeznacze-nia środków na urządzenie tej pracowni? Oraz dlaczego ma-jąc o wiele lepszą ocenę pracy, o wiele lepsze kompetencje zawodowe oraz przygotowanie do pracy z dziećmi wymaga-jącymi specjalnych poczynań, nie dostała szansy pokazania, jakim jest dyrektorem, i jej kon-cepcja okazała się raptem gor-sza? W jakim punkcie koncep-cja pani Kozłowskiej okazała się lepsza? Ponieważ ja, będąc na tym konkursie i słysząc, że kontrkandydatka pani Jajkie-wicz nie odpowiedziała na sze-reg pytań, miedzy innymi na moje cztery, albo odpowiedzia-ła w sposób bardzo wymijający

lub mijając się z prawdą, bądź udzielając błędnej odpowiedzi, dlaczego raptem dostaje 6 gło-sów z 9 osobowej komisji?

Małgorzata Kaźmierska – matka dziewczynki chodzącej do Gimnazjum nr 55, członek Rady Rodziców zwróciła uwa-gę, że urząd powinien działać w interesie dzieci i takie są oczekiwania rodziców. Zadała pytanie, czy decyzje urzędu podjęte podczas tej sesji będą działały na ich korzyść, gdyż ma prawo wymagać tego od władz swojej dzielnicy. Dru-gie pytanie, które zadała: czy urząd bierze również pod uwa-gę opinię Rady Pedagogicznej, pracującej z panią Jajkiewicz od 12 lat, od momentu, gdy pani Jajkiewicz zaczęła pracować w szkole. Niepokoiła się także o przyszłość klas integracyj-

nych. Sławomira Laskowska brała udział w pracy komisji wybierającej nowego dyrektora gimnazjum nr 55. Nie chciałaby polityki w szkole. Zaprzecza, by szkoła miała złą opinię, uważa, że jest to bardzo dobra szkoła. Zapytała, dlaczego nie został rozstrzygnięty konkurs majowy na dyrektora szkoły.

– My byśmy się zgodzili na innego dyrektora, gdy-by rzeczywiście ten dyrektor przedstawił lepszą koncepcję. Zawsze zwycięża i wygrywa lepszy. Tak rzeczywiście po-winno być. Natomiast w na-szej ocenie pani Kozłowska nie przedstawiła lepszej koncep-cji, przedstawiła gorszą. Pani Agnieszka Jajkiewicz–Sołtys znalazła w swojej koncepcji miejsce dla wszystkich klas. Tego nie było w koncepcji pani Kozłowskiej. Dla nas istotną rekomendacją jest opinia rodzi-ców i opinia nauczycieli danej szkoły. Pani Agnieszka ma tu-taj rekomendację stu procent grona pedagogicznego, co było wcześniej podkreślone, i zdecydowanej większości ro-dziców – powiedziała Sławo-mira Laskowska.

Głos zabrał też Wojciech Starzyński – przewodniczą-cy fundacji „Rodzice Szkole”.

Powiedział, że nie może być dobrej szkoły w XXI wieku, w której nie ma harmonijnej współpracy pomiędzy rodzica-mi, radą pedagogiczną, dyrek-torem szkoły. Szkoła to dobro wspólne. Jest zwolennikiem powoływania dyrektora szkoły w trybie konkursowym. Komi-sja jednakże nie może podle-gać żadnym naciskom, w tym politycznym. Wyważenie racji merytorycznej i opinii lokal-nego środowiska jest jej obo-wiązkiem. Starzyński odnosi wrażenie, że w tym przypadku obowiązek nie do końca zo-stał przez komisję dopełniony. Brakuje dialogu społecznego w sprawach oświaty.

Na zadane pytania odpowia-dał zastępca burmistrza Michał Jakubowski. – W całym po-stępowaniu konkursowym Za-

rząd jako kolegialny organ nie odgrywa żadnej roli. Rozstrzy-gniecie losu konkursu oddano w ręce dziewięcioosobowej ko-misji. Miała oceniać merytorycz-nie. Po to się komisje powołało, żeby nikt inny w tej sprawie nie rozstrzygał. Możemy być nieza-dowoleni z rozstrzygnięcia, ale ono jest. I to rozstrzygnięcie w swoje ręce bierze organ, któ-rym jest prezydent Warszawy. Co się z tym stanie dalej, jak będzie się rozwijała sytuacja? Regulamin mówi, że unieważ-nienie konkursu jest możliwe, ale tylko wtedy, gdy nastąpiło nieuzasadnione niedopusz-czenie kandydata do postępo-wania konkursowego – co nie miało miejsca, postępowanie konkursowe było przeprowa-dzone bez wymaganego udzia-łu 2/3 członków komisji konkur-sowej – co nie miało miejsca. Naruszona została tajność gło-sowania – co nie miało miejsca. Jest czwarty punkt – innych nieprawidłowości, które mogły mieć wpływ na wyniki konkur-su. Jeżeli w sposób obiektywny te inne nieprawidłowości zo-staną stwierdzone, na pewno przez panią prezydent zostaną uwzględnione – powiedział Mi-chał Jakubowski. Na prace ko-misji Zarząd nie miał wpływu.

Naczelnik wydziału oświaty po-wiedział, że brak dokumentu - zamiast świadectwa ukończenia kursu zarządzania oświatą było zaświadczenie - stanowił prze-słankę uniemożliwiającą roz-strzygniecie konkursu w maju. To wstrzymało dalszą procedurę konkursową. Pisma od grona pedagogicznego i pisma Rady Rodziców zostały przekazane wraz z dokumentacją konkurso-wą do Biura Edukacji.

Powierzenie obowiązków dyrektora następuje decyzją Prezydenta miasta stołeczne-go Warszawy. Program klas integracyjnych na każdym po-ziomie będzie na Żoliborzu pro-wadzony.

Po przerwie radny Michał Konrat złożył projekt uchwały unieważniającej wybór dyrek-tora Gimnazjum nr 55. Nie został on przyjęty z uwagi na brak podstawy prawnej i pod-pisów pod projektem. Nie speł-niał wymogów uchwały usta-wodawczej. Natomiast decyzja w sprawie przeniesienia Gimna-zjum nr 56 do Gimnazjum nr 55 została utrzymana w mocy.

Mieszkanka Żoliborza, jed-na z uczestniczek sesji Rady Dzielnicy tak oceniła sesję: – To jest dla mnie żenujący popis kompletnego lekceważenia, kompromitacja standardów. Sytuacja, w której jak się oka-zuje komisje nie są w ogóle me-rytorycznym ciałem, w których jak się okazuje nawet nie trze-ba zaprezentować koncepcji, że wygrywa tylko pogląd na temat kandydata, komu lepiej to powierzyć. Nikt nie zadaje sobie pytania, co jest dobre dla szkoły. Ustaliliśmy dzisiaj na komisji, że wygrywa żona lo-kalnego polityka PO, to nie jest nic złego. To nie jest nasz po-gląd, taki jest pogląd radnych, że to normalne i nie ma w tym nic złego – powiedziała Marta Cichowicz–Majer i dodała: Je-stem pełna podziwu dla rodzi-ców obu szkół – 55 i 56 - za to, że przedstawiali w tak mądry i wyważony sposób swoje ra-cje i jednocześnie do rzeczy. Jestem akurat rodzicem z innej szkoły, tylko po prostu oba-wiam się tego, co się tu dzieje. Myślę, że jeśli się spotkamy na innej niwie, to może nam się uda przeciwdziałać w przyszło-ści takim praktykom. W sprawie przeniesienia Gimnazjum nr 56 nikt nie zadał sobie trudu po-szukania innego rozwiązania. Jeśli nawet tak jest, że dzielnica nie ma pieniędzy na utrzyma-nie tego, to jakie były inne roz-wiązania? Czy ktoś próbował innego wyjścia z sytuacji? Czy ktoś próbował innych oszczęd-ności? Wygląda na to z dzisiej-szej sesji, że zapadła decyzja, iż szkoła została wyremontowa-na za publiczne pieniądze po to, żeby komuś ją teraz oddać w dzierżawę. Komu? Nie wiemy.

Tekst i fot. Andrzej Sitko

Page 4: poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan4

Laureat tytułu Firma Godna Zaufania

zapraszapon.-pt. w godz. 9:00-17:30

www.fonikon.plAutoryzowany dystrybutor:

Nowoczesne aparaty słuchowe od ponad 100 lat

Zapraszamy do naszych gabinetów:

ul. Koszykowa 78, tel. 22 425 67 06

ul. Żeromskiego 33, tel. 22 499 66 30

ul. Cegłowska 80, tel. 22 392 91 99

Posiadamy sieć 12 gabinetów na terenie całej Warszawy. Zapytaj o najbliższy gabinet:

22 392 76 19.

dokończenie ze strony 1Ubytki słuchu różnią się mię-

dzy sobą, jednak zdecydowana ich większość ma charakter obuuszny.

- Czy osoby mające uby-tek słuchu w każdym uchu powinny nosić dwa aparaty słuchowe?

- Ryszard Mikołajewski: Tak, z całą pewnością takie roz-wiązanie jest dla nich bardzo korzystne. Każdy mój pacjent, którego udało mi się przekonać do dwóch aparatów, potwier-dzi moje słowa.

- Może Pan podać przykła-dy z życia codziennego?

- Rozpatrzmy choćby dźwięk klaksonu samochodowego. Docierający do uszu sygnał informuje nas o niebezpieczeń-stwie. W ciągu ułamka sekundy mózg porównuje informacje z obu uszu, takie jak natężenie fal dźwiękowych oraz momen-ty, w których dźwięk dobiegł do każdego ucha. Dzięki temu natychmiast zdajemy sobie sprawę, z której strony dochodzi dźwięk i jak daleko znajduje się jego źródło oraz jesteśmy w sta-nie uniknąć niebezpieczeństwa.

- Ogromnym kłopotem niedosłyszących pacjentów jest także rozumienie mowy w hałaśliwym otoczeniu. Czy dwa aparaty pomagają roz-wiązać także i ten problem?

- Hałas otoczenia utrudnia rozumienie mowy. Dla osób, które nie słyszą oboma uszami tak samo dobrze, wyodrębnie-nie poszczególnych głosów jest trudne. Mózg potrzebu-je informacji z obu uszu, aby skutecznie rozróżniać dźwięki w trudnych sytuacjach słu-chowych, takich jak rozmowa

w zatłoczonej kawiarni lub w pomieszczeniu, do którego dobiegają hałasy przejeżdża-jących ulicą pojazdów. Dwa aparaty słuchowe pozwalają wspomóc naturalną zdolność

mózgu do „filtrowania” hała-sów dochodzących z tła.

- Lekarze zwracają tak-że uwagę na ryzyko utraty zdolności rozumienia mowy w przypadku zupełnej re-zygnacji z noszenia aparatu słuchowego. Czy może tak się stać, jeśli nosimy tylko je-den aparat?

- Zjawisko, o którym pan wspomina to tak zwana depry-wacja słuchu. Polega na stop-niowym traceniu przez mózg umiejętności przetwarzania informacji w wyniku trwałe-go braku pobudzania ucha bodźcem akustycznym. Im wcześniej zdecydujemy się na noszenie aparatu słuchowego na dotkniętym ubytkiem słu-chu uchu, tym mniejsze ryzyko wystąpienia deprywacji słuchu oraz tym większa korzyść z no-szenia aparatów słuchowych.

W dwóch aparatach słucho-wych dźwięki są przyjemniejsze do słuchania, nie trzeba się wy-silać, aby je usłyszeć. W natu-

ralny sposób są odbierane czy-sto, z odpowiednim poczuciem głośności i przestrzenności. Uzyskanie takiego efektu z jed-nym aparatem słuchowym nie jest możliwe w przypadku osób dotkniętych ubytkiem słuchu w obu uszach.

TS

Zapraszamy wszystkie za-interesowane osoby na bez-płatne badanie słuchu i kon-sultację protetyka słuchu. Osobom niepełnosprawnym proponujemy wizyty domo-we. Z uwagi na duże zainte-resowanie naszymi usługa-mi, prosimy o telefoniczne umawianie wizyt.

Porada laryngologa

dokończenie ze strony 1T.Love o 18 oraz Lady Pank

o godz. 19. Na zakończenie od-był się wspaniały pokaz sztucz-nych ogni. W tym czasie odbyły się też dwie imprezy zamknięte dla VIP-ów i budowniczych sta-dionu.

Otwarciu towarzyszyło... zamknięcie mostu Poniatow-skiego w godz. 19.30–21.30 i związany z tym paraliż komu-nikacyjny całej stolicy.

- Schody na stadion są zbyt strome i zbyt wąskie – mówili zgodnie wszyscy uczestnicy tego wydarzenia, z którymi rozmawiał reporter „Południa”. Kazimierz Burzyński z Mokoto-wa, który przybył tu z żoną oraz liczną rodziną spoza Warszawy, powiedział: - Jeśli będzie ja-kaś potrzeba nagłej ewakuacji uczestników tej lub innej impre-zy, to może dojść do... narodo-wej tragedii. Schody w całym

obiekcie mają ponad 10 tys. metrów, ale prawdziwe „scho-dy” zaczną się po zakończe-niu tej imprezy, ponieważ do EURO 2012 zostało już bardzo mało dni, a na stadionie nadal nie ma murawy. W wielu miej-scach, jak widać, trwają prace wykończeniowe i wszystko to nadal bardziej przypomina plac budowy niż stadion.

H.G. Fot. Tadeusz Gińko

Show

Na Stadionie Narodowym w niedzielę, 29 stycznia, od-była się - moim zdaniem - bezprawna impreza otwarcia obiektu, którego budowę rze-komo zakończono. Zgodę na tę imprezę masową Prezydent Warszawy wydała w piątek, ale już od środy media trąbiły, że buduje się scenę na świeżo wylanej betonowej płycie „boiska”. Na ustawienie tej sceny nikt nigdy nie wydał zgody, bo nikt nigdy o to nawet nie wystąpił. A prze-cież to odrębny obiekt bu-dowlany i to nie mały. To nie zabawka.

Nikt nie wystąpił o taką zgodę, bo nie mógł, gdyż takie roboty budowlane można wy-konać tylko na terenie obiek-tu, który ma decyzję nadzoru budowlanego o zgodzie na użytkowanie, a nie w trakcie budowy. Należy też zgłosić taki zamiar na 30 dni przed rozpo-częciem robót. Nie słyszałem, żeby zgoda na użytkowanie była wydana dla płyty stadio-

nu przed budową sceny, a jeśli nawet zostałaby wydana, to winna się po wydaniu upra-womocnić, a to trwa zgodnie z KPA 14 dni. Teoretycznie taka zgoda mogła być dopiero w czwartek, bo dopiero wtedy straż pożarna wydała pozytyw-ną opinię o płycie. Bo taka jest

kolej urzędowego postępowa-nia. Dotychczas wydana zgo-da na użytkowanie dotyczyła jedynie trybun i pozostałej części stadionu, jednakże z wy-łączeniem niektórych obiektów towarzyszących, takich właśnie jak płyta oraz garaże podziem-ne i szereg innych pomieszczeń.

A trzeba wiedzieć, że płyta stadionu stanowi strop tych garaży.

Jeśli decyzję o zgodzie na użytkowanie wydano w czwar-tek, to dziwię się nadzorowi bu-dowlanemu i straży pożarnej, bo świeżo wylana we wtorek płyta jeszcze dobrze nie wy-schła, więc nie ma wytrzyma-łości i nie jest jeszcze przygo-towana do eksploatacji. Beton

będzie się też łusz-czyć, bo dobrze nie związał z uwagi na mróz. Normalnie beton nabiera wy-trzymałości mini-mum po 21 dniach, ale w zimie dłużej, nawet jeśli dodaje

się substancje przyspieszające wiązanie betonu.

Jest ryzyko naruszenia wy-trzymałości płyty, szczególnie jeśli będzie na nią musiał (oby nie) wjechać wóz bojowy straży pożarnej.

Dziwię się też, że wydano decyzję na koncertową imprezę masową, skoro Wojewoda Ma-zowiecki w piątek na Komisji Sejmowej podał informację, że

Kochana władza wszystko możestadion nie jest jeszcze goto-wy do imprezy masowej pod-wyższonego ryzyka, jakim jest mecz Legia-Wisła, który ma się tam odbyć.

No cóż, trzeba było odtrąbić sukces budowy stadionu, to odtrąbiono, choć była to re-alizacja największej urzędowej samowoli budowlanej w tym kraju, bo zgodę na jej budowę wydano z rażącym narusze-niem prawa z wielu powodów.

Jednym z nich był brak decy-zji o środowiskowych uwarun-kowaniach realizacji inwestycji, którą wydano dopiero w poło-wie roku 2011, a winno się ją

uzyskać przed zgodą na budo-wę, wydaną w roku 2009.

W czasie realizacji obiektu zmieniono też szereg rozwiązań projektowych wymagających nowej zgody na budowę. Przy-kładem jest słynna konstrukcja schodów, na którą winno być wydane zamienne pozwole-nie na budowę, ale nie było, a przecież zmieniono konstrukcję.

Były też inne naruszenia pra-wa, ale nic to. Tak jest i będzie, bo moja kochana władzunia, jeśli chce, to wszystko może dla naszego dobra, bo my tego chcemy i władzę popieramy. Gorzej jest, jak obywatel, bu-

dując budynek, podwyższy na balkonie balustradę niezgodnie z zatwierdzonym projektem, bo zgodnie z przepisami zwiększa to kubaturę budynku, a to jest zmiana na tyle istotna, że wy-maga zamiennego pozwolenia na budowę. Nie żartuję, taki jest przepis.

Zadaję sobie pytanie, jaką presję politycy wywierali na urzędników, by ci przymyka-li na wszystko oko ze strachu przed zwolnieniem z pracy, jeśli nie wypełnią życzeń władzy. A potem się dziwimy, że są jakieś katastrofy i nie ma winnych.

Bogdan Żmijewski

takie roboty budowlane można wyko-nać tylko na terenie obiektu, który ma decyzję nadzoru budowlanego o zgo-dzie na użytkowanie, a nie w trakcie budowy. Należy też zgłosić taki zamiar na 30 dni przed rozpoczęciem robót.

Warszawska młodzież rzad-ko uczestniczy w zajęciach po-zalekcyjnych, a mimo to skarży się na brak wolnego czasu. Pa-radoks? Bynajmniej – to prosta konsekwencja niedostatecznej współpracy między szkołami a instytucjami kulturalnymi i sportowymi oraz organiza-cjami pozarządowymi. Tym-czasem czas poza szkołą jest zabijany za pomocą internetu czy gier komputerowych. Takie

wnioski płyną z badań przepro-wadzonych przez Polską Funda-cję Dzieci i Młodzieży (PFDiM) w ramach projektu współfinan-sowanego przez Unię Europej-ską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Statystyczny nastolatek po powrocie z zajęć lekcyjnych naj-częściej włącza komputer (a za jego pośrednictwem korzysta z internetu bądź słucha muzy-ki) lub spędza czas z kolegami.

Taką formę spędzania wolnego czasu często praktykuje ponad 60 proc. nastolatków. Kolej-ne 30 proc. robi to od czasu do czasu. Co trzeci nastolatek przyznaje, że w trakcie tygo-dnia często traci czas na tzw. „nicnierobieniu”. Proporcje te rosną podczas weekendu, gdy do regularnego „nicnierobie-nia” przyznaje się aż 41 proc. młodzieży.

dokończenie na stronie 6

Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży

Jak zaktywizować nastolatków?

Page 5: poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 5

Plac Grzybowski i odchodzą-ca od niego ulica Próżna znaj-dują się właśnie w przełomo-wym dla siebie momencie. Trwa remont czy też – jak to się dziś modnie mówi – rewitalizacja. Spójrzmy na zdjęcie: choć leży śnieg, to każdy warszawiak bez trudu dostrzeże, że zaniedbany trawnik i zdezelowany chodnik zastąpiła ciekawa kompozycja zawierająca nowoczesne rzeź-by, ławki i oczko wodne, zaś wokół kamienic przy ulicy Próż-nej stoją dźwigi i praca wre. Warszawiak-kinoman powinien w tym prezentowanym na foto-grafii ujęciu rozpoznać znajomy z ekranu widok.

Tak, tak, to właśnie w tym miejscu placu Grzybowskiego, na tle ulicy Próżnej, stoi w le-gendarnym Misiu Stanisława Barei otoczona unieruchomio-nymi wagonami platforma, na której konferansjer (w tej roli Maciej Pietrzyk) prezentuje wy-gonionym z tramwajów z po-wodu awarii pasażerom „pro-gram artystyczny z okazji dnia

pieszego pasażera”. Tu znajduje swoje miejsce artystyczne kosz-marny chałturnik – czyli „weso-ły Romek” (Zbigniew Bartosie-wicz), który wcześniej nieomal przyprawił o zawał serca kie-rownika produkcji Hochwande-ra (Krzysztof Kowalewski) pod-czas poszukiwania sobowtóra Ryszarda Ochódzkiego. Twórcy scenariusza – Stanisław Bareja i wykonawca głównej roli Sta-nisław Tym – napisali wpraw-dzie opowieść, fabułę, któż jednak pamięta, o czym jest Miś. Znacznie ważniejsza od fa-buły, będącej tylko pretekstem do zaprezentowania licznych gagów i komediowych scenek, okazała się satyryczna, prze-śmiewcza strona filmu, ostro piętnująca ówczesną rzeczywi-stość ze wszystkimi jej nonsen-sami i wynaturzeniami. Podczas gdy poprzedni film Barei, czyli Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, zdezorientowani krytycy przy-zwyczajeni, że Bareja to „ten od błahych komedyjek”, jeszcze nieśmiało, jakby półgębkiem

zestawiali z dziełami takich re-żyserów, jak Krzysztof Zanussi, Krzysztof Kieślowski, Janusz Kijowski czy Andrzej Wajda, to przy Misiu nikt już nie miał wątpliwości, że pod komedio-

wą politurą kryje się drapieżna krytyka współczesności, a sam film zaliczyć należy do nurtu „kina moralnego niepokoju” na równi z dziełami wymienionych wcześniej twórców. Oczywiście

„Jestem wesoły Romek…”ten wymiar filmu Barei dostrze-gli nie tylko recenzenci, ale i „pierwszy recenzent PRL”, czyli cenzura. Zaleciła wprowadze-nie do filmu ponad trzydziestu zmian, co w praktyce oznaczało

zmasakrowanie dzieła i pozba-wienie go właściwie wszyst-kich scen, które zadecydowały o powodzeniu Misia i statusie filmu kultowego. Na szczęście po wydarzeniach sierpniowych nastąpiła chwilowa odwilż i wszechwładna cenzura odpu-ściła co nieco.

Gdy Stanisław Bareja reali-zował sceny „dnia pieszego pasażera”, plac Grzybowski prezentował się zupełnie ina-czej niż dzisiaj. Dzisiaj nie jeżdżą już po nim tramwaje – jeszcze kilkanaście lat temu torowisko na placu Grzybow-skim było sprawne i traktowa-ne jako miejsce skierowania tramwajów na wypadek awa-rii. Najpierw zlikwidowano trakcję elektryczną, a podczas ostatniego remontu całkowi-cie zdjęto większą część szyn. Aby torowisko nie poszło w zapomnienie, nawierzchnię placu zaprojektowano w taki sposób, by odpowiednie uło-żenie kostki nawierzchniowej przypominało którędy prze-biegały zdemontowane tory tramwajowe. Tak wygląda ta zrewitalizowana część placu od strony kościoła Wszystkich Świętych i wylotu ulicy Próżnej, bo w jezdni od strony budynku Teatru Żydowskiego, którędy przebiega zasadnicza część ruchu przez plac Grzybowski, w asfalcie wciąż tkwią nieuży-wane już oczywiście szyny.

Uważny widz filmów Sta-nisława Barei dostrzeże, że Bareja lubił wracać do miejsc, które sprawdziły mu się jako plenery jego komedii. Na plac Grzybowski powrócił sześć lat po zdjęciach do Misia, realizu-jąc serial Zmiennicy. To właśnie tu nakręcił sceny, w których drewniane (zamiast plastiko-wych) tuleje powodują pożary kolejnych tramwajów, na co co-raz bardziej przyzwyczajony do wydobywających się z wago-nów kłębów dymu motorniczy Piórecki (Ignacy Machowski) może tylko w bezsilnej złości machnąć ręką.

tekst i fot. Rafał Dajbor

Ostatnio częściej w moich felietonach pobrzmiewają polemiki. Spieszę jednak uspo-koić Czytelników, że w każdej takiej polemice idzie o ważną sprawę, przedstawioną w tek-ście, który mnie do po-lemiki sprowokował. Umacnia bowiem wśród słabo zoriento-wanych popularne – i fałszywe jednocześnie – stereotypy.

W ostatnich tygodniach dużo – i właśnie błędnie! – pi-sano o Węgrzech, błędach rze-komo tylko poprzedniej ekipy i przy okazji o nieszczęściach, jakie przyniosła Węgrom transformacja. Teksty pocho-dziły z wiadomej strony sceny politycznej – tej, której śni się Budapeszt. No i właśnie stam-tąd, np. z publicystyki Igora Jankego, pochodzą oskarżenia socjaldemokracji węgierskiej o „zrujnowanie państwa”, a całą transformację przedstawia się jako jeden ciąg nieszczęść.

Warto więc przywró-cić właściwe proporcje i upomnieć się o uczci-wy i sensowny obraz węgierskiej (a przy oka-zji i polskiej) transfor-macji. W innym, dłuż-szym tekście dowodzę, że węgierska transfor-

macja była transformacją uda-ną i postawiła Węgry w gru-pie krajów transformacyjnego sukcesu. Wskazuję też, że ten sukces, mierzony m.in. wzro-stem poziomu życia, mógłby być większy, gdyby nie nad-mierna troska o uchronienie Węgrów przed kosztami zmian ustrojowych. Te próby zdestabi-lizowały węgierską gospodarkę w latach 1990-94 (kiedy, nota bene, rządzili konserwatyści). Socjaldemokracja, po dojściu do władzy, przeprowadziła niezbędne stabilizujące cięcia w wydatkach – i przegrała kolej-ne wybory. Po 1998 r. było już znacznie gorzej, gdyż rozpętany przez nową prawicę Orbana po-

pulistyczny festiwal obietnic – i rujnującej stabilność gospodar-ki ich realizacji – doprowadził do kolejnej destabilizacji. So-cjaldemokraci w końcu przegrali i mamy to, co mamy. Węgrzy mogliby być sporo zamożniejsi, gdyby nie owe ekscesy.

Ale w publicystyce pojawiła się też kolejna zbitka często po-wtarzanych „fałszywek” na te-mat polskiej transformacji i to z drugiej strony sceny politycz-nej. Powtarza ją od lat luminarz lewicowości, prof. Karol Mo-dzelewski. Nadal opowiada on te same nonsensy o zniszczeniu potencjału zbudowanej w ko-munizmie gospodarki (to samo słyszałem niedawno na konfe-rencji PAN od rosyjskich matu-zalemów tamtejszej ekonomii!). Ale nie tylko zniszczono co tak wspaniale wybudowano w PRL. Co gorsze, „szokowa terapia antyinflacyjna i neoliberalny sposób postępowania nowych ekip” zaostrzyły jeszcze kryzys. Po pierwsze: zaostrzyły kryzys,

czy przyspieszyły zmiany insty-tucjonalne i nieznane w naszej historii gospodarczej szybkie zmniejszanie dystansu do bo-gatego Zachodu?

Nawet jeśli historykowi śre-dniowiecza, jakim jest prof. Modzelewski, nie chciało się zaglądać do współczesnych statystyk, aby zobaczyć ów ogromny sukces w podnosze-niu poziomu życia, to być może warto było zmusić się do mniej czasochłonnego myślenia po-równawczego. Może wówczas uświadomiłby sobie, że to samo działo się na Węgrzech, w Czechach, a potem na Sło-wacji i w krajach bałtyckich w procesie transformacji. Wszystkie te kraje przeprowadzi-ły identyczne zmiany ustrojowe, niektóre kraje nawet bardziej radykalnie wolnorynkowe niż Polska. Są to właśnie te kraje, w

których – mimo popełnianych błędów w postaci odstępstw od recept liberalnego modelu – transformacja udała się. Ponie-waż innym, którzy tego modelu nie stosowali, lub robili to nie-konsekwentnie, takich sukcesów nie udało się osiągnąć, więc znaczy to, iż model sprawdził się w praktyce.

Wreszcie powinno to dać do myślenia różnym krytykom pol-skiej transformacji (w tym i rze-czonemu Profesorowi), że skoro kolejne rządy różnych orienta-cji – liberalnej, konserwatywnej i socjaldemokratycznej – nie odeszły zbyt daleko od tego modelu, to znaczy, że nie było dla niego niekatastrofalnej, czy choćby nawet nieszkodliwej, alternatywy. Nie dostrzegają tego krytycy udanej transfor-macji i z prawa, i z lewa…

Jan Winiecki

Prowincjonalizm krytyczny

czyli o ochronie praw w wirtualnej rzeczywisto-ści na kanwie ACTA

Człowiek, to stworzenie emocjonalne. To, że jednost-kami i masami kierują proste instynkty, pokazuje przykład lawiny protestów w sprawie ACTA. Już sama groźba, że rząd może czegoś zakazać, zdopin-gowała parę setek ludzi do sterczenia na mrozie i pikieto-wania. Zapewne gniew podsy-ciła forma, w jakiej rząd pol-

ski zgodził się na wspomnianą umowę, oraz niezręczność z jaką teraz tłumaczone jest stanowisko Rady Ministrów (właściwie na czym stanęło? Ktoś wie? Bo mam wrażenie że co chwila słyszę nową wer-sję). Nie jest to jednak, myślę, jedyny powód eskalacji kon-fliktu. Sprawa ACTA dotyka bowiem głębszej, fundamen-talnej kwestii: moralności w Internecie.

Sęk w tym, że obecnie w sieci można znaleźć wszyst-

ko. Spora grupa ludzi uwa-ża zatem, że nadeszły nowe czasy, i to co jest w Inter-necie powinno być i ma być dostępne za darmo. Kropka. Taka jest natura ludzka, że nawet jakby wszystko było za przysłowiową złotówkę, nie-mały procent użytkowników i tak dla zasady nie wysupła złocisza. A ściągnie piracką, nieodpłatną kopię. I jeszcze z racji przekonań puści ją w obieg dalej. Bo tak.

dokończenie na stronie 6

Moralność w sieci

Page 6: poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan6

HANDelu Społem WSS Śródmieście, Warszawa, ul. Nowy Świat 53www.wss.spolem.org.plSDH Hala Mirowska pn-pt 7-21 sob 7-18 pl. Mirowski 1*SDH Sezam pn-pt 7-21 sob 8-19 niedz 10-16 ul. Marszałkowska 126*Sklepy spożywcze: Długa 8/14*,Foksal 12/14*,Koszykowa 24, Koszykowa 31, Krak.Przedm. 16/18*, Miodowa 23, Mokotowska 46a, Mokotowska 67, Nowy Świat 53*, Solec 46*, Solec 66*, Solidarności 72*, Solidarności 83*, Widok 16,Wiejska 20*,Wspólna 41**realizacja zamówień na Kosze DelikatesoweSklepy przemysłowe: Andersa 25,Długa 8/14,Mokotowska 67, Wiejska 9

ReKlAMA w PołuDNiuul. Puławska 136, pon. pt. 9.00 - 17.00, tel./fax 22 844-39-45, tel. 22 844-19-15

BiuRA oGłoSZeŃ: u ul. Bokserska 42, Kiosk „Kram”, 22 357-11-21 u ul. Wąwozowa 23, ART MIL, 22 648-24-06, 22 648-24-07 u ul. Na Uboczu 3 (NOK) „Continental”, tf. 22 648-29-41 u Piaseczno, ul. Kniaziewicza 45 lok. 18, tel. 22 213-85-85, 601-213-555 u ul. Dobra 19, Biuro Ogłoszeń Prasowych „Katom”, tel. 22 828 46 64, 22 828 25 87 u ul. Grzybowska 39, „aTco”, tel. 22 652-26-30, 22 644-90-77, 22 620-17-83

iNFoRMAToR PołuDNiA

Dom Kultury Śródmieście, ul. Smolna 9Scena na Smolnej: 4.02. godz. 19.00 - Teatr Park „Wianki. Podwórzowe ojratorium”, spektakl wg Mirona Białoszewskiego; 5.02. godz. 11.00 - Poranek familijny, Teatr Wielkie Koło „Sznurkowe skrzaty”; godz. 17.00 - Slyde „Daj mi tę noc”, recital taneczny; 6.02. godz. 19.00 - „Lodołamacz serc”, recital pieśni i romansów rosyjskich w wykonaniu Marka Ravskiego; 11.02. godz. 19.00 - Studio Piosenki DKŚ „Nie ma nas” koncert piosenek zespołu Poluzjanci; 12.02. godz. 11.00 - Poranek familijny, Teatr Dobrego Serca „Księżniczka i rycerz”; godz. 17.00 - „Wszystkie barwy roku”, werni-saż wystawy fotografii Małgorzaty Bruz, Jacka Gilunia oraz Barbary i Ja-nusza Packów; godz. 18.00 - Dagny Baczyńska-Kissas „Ballady fortepia-nowe”, recital pianistyczny; 13.02. godz. 19.00 - Jubileusz Literacki prof. dr hab. Jerzego Jarzębskiego; Klub na Hożej: 4.02. godz. 19.00 - Grupa Improwizacyjna Lubieto Przymiarki kabaretowe oraz otwarcie wystawy fotografii Katarzyny Boni „Azja. Zdjęcia z podróży”; 11.02. godz. 19.00 - Przymiarki kabaretowe „Wieczór wg Sufina”, stand up i impro

Kino Luna, Marszałkowska 281502. godz. 19.00 - „Diabeł” reż. Andrzej Żuławski

Staromiejski Dom Kultury, Rynek 2do 15.02. wystawa fotografii z wyprawy do Tunezji uczestników polsko--amerykańskich warsztatów fotograficznych; 2.02. godz. 19:00 - Kwartet Wilanów. W programie kwartety G. Bacewicz i W.A. Mozarta; 3.02. godz. 18:00 - projekcja filmu dokumentalnego „Ja” oraz spotkanie z reżyserem filmu Izą Olszewską; 4.02. godz. 14:00 - Klub małych pianistów, gradu-acja Niny Skubiszewskiej; 7.02. godz. 19:00 - „Zakazana miłość” - pokaz filmu oraz spotkanie z reżyserem Markiem T. Pawłowskim i producent-ką - Małgorzatą Walczak; 11.02. godz. 15:00 - Klub małych pianistów, graduacja Oli Konieckiej; godz. 18:00 – pokaz slajdów z wyprawy do Tunezji uczestników polsko-amerykańskich warsztatów fotograficznych; godz. 19:00 - „Czterech gości o miłości”, program z piosenką literacką; 12.02. godz. 19:00 - Na drodze. Blues na Niedzielę

Teatr Młyn, SCEK, ul. Jezuicka 44 i 5.02. godz. 19:00 - “Facet mojej żony”

Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa 205.02. godz. 16.00 – pokaz filmu Dorożkarz nr 13 (1937) w reżyserii Ma-riana Czauskiego; do 20.05. wystawa Chodząc po ziemi. 50 lat fotografii prasowej Aleksandra Jałosińskiego

Teatr Kamienica, al. Solidarności 9313.02. godz. 19.30 - „Zamknięty świat”; 15.02. godz. 16.00 - „Zamknięty świat”

dokończenie ze strony 2Sprawa jest o tyle ważna,

że po likwidacji słynnego sklepu spożywczego przy Sol-cu 63b z komedii Barei „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, mieszkańcy muszą dojeżdżać nawet po zakupy. Istnieją wprawdzie dobrze połączone z centrum przystanki na mo-ście Poniatowskiego, ale wej-ście na wiadukt można raczej porównać do wspinaczki niż do bezproblemowego wejścia na przystanki komunikacji miejskiej. W przypadku mostu Poniatowskiego toczę batalię z Zarządem Dróg Miejskich o postawienie wind umożli-wiających wjazd na wiadukty mostu i obiecuję, że nie od-puszczę w tej walce aż windy powstaną.

Wracając jednak do pro-blemów, które pojawiły się w związku z budową metra i dotyczą komunikacji na Sol-cu uważam, że problem jest do rozwiązania w dość prosty sposób. W czerwcu postulo-wałem przedłużenie trasy linii 118 do Dworca Centralnego, jednak ZTM pomimo obietnic przeanalizowania możliwości zmiany nic w tej sprawie na razie nie zrobił. W styczniu ponowiłem akcję po rozmo-wie z p. Jolantą Smoleńską z ulicy Okrąg i wspólnie roz-poczęliśmy działania na rzecz poprawy skomunikowania

Powiśla. Pani Jolanta zapro-ponowała zmiany w trasie autobusu linii 102, tak by z mostu Świętokrzyskiego przejeżdżał Solcem i Ludną przez Al. Jerozolimskie do Dworca Centralnego. Uwa-żam pomysł Pani Jolanty za bardzo dobry i wsparłem go w interpelacji do ZTM, jak i podpisując poparcie 112 mieszkańców z rejonu ul. Ludnej do ZTM w tej sprawie. Pani Jolanta razem z wnuczką przygotowały pi-smo i zebrały w ciągu paru dni podpisy. Byłoby ich jesz-cze więcej, ale już nie było potrzeby potwierdzania, że jest to ważny problem dla tego rejonu. Wspólnie z Panią Jolantą Smoleńską czekamy na pozytywne rozpatrzenie tej sprawy przez ZTM. Zmia-na w trasie linii 102 pozwoli starszym mieszkańcom Solca, a także rodzicom z wózkami na szybki i bezprzesiadkowy dojazd do centrum, dzięki temu całe Powiśle będzie czuło, że jest w centralnej dzielnicy Stolicy, a nie trochę na uboczu. Trzy-mam kciuki za pozytywną od-powiedź w tej sprawie i pragnę podziękować Pani Jolancie Smo-leńskiej za aktywne działanie na rzecz poprawy życia na Powiślu.

Daniel Łaga, radny Dzielnicy Śródmieście

(PO) [email protected]

Połączenie dla Solcadokończenie ze strony 4

Badania w ramach projek-tu Youth Empowerment Part-nership Programme Bielany, przeprowadzone na 300 an-kietowanych z warszawskich Bielan w wieku od 13 do 18 lat, dowodzą niskiej popular-ności zorganizowanych sposo-bów spędzania wolnego czasu. W ciągu tygodnia jedynie 7 proc. młodzieży często uczest-niczy w zajęciach pozalekcyj-nych, a kolejne 19 proc. robi to od czasu do czasu. Spędzanie czasu w zorganizowanych for-mach należy do grupy najrza-dziej wskazywanych sposobów spędzania wolnego czasu, ra-zem z korepetycjami oraz czy-taniem dla przyjemności. 2/3 młodzieży robi to rzadko lub nigdy. Jeszcze gorzej przedsta-wiają się dane dotyczące week-endów. W sobotę i niedzielę z zajęć pozalekcyjnych często korzysta co 20. nastolatek.

Z danych zebranych przez PFDiM płyną jednak także optymistyczne wnioski. Będąc w wieku gimnazjalnym mło-dzież niemal masowo korzysta z oferty kulturalnej i (częściej) sportowej, którą proponuje szkoła. 89 proc. gimnazjali-stów chociaż raz uczestniczyło w takich zajęciach. Wśród li-cealistów ten odsetek maleje o połowę, by wśród uczniów szkół zawodowych spaść do zaledwie 30 proc. Eksperci PFDiM wyciągają stąd jasny wniosek: młodzież wraz z wie-kiem wykazuje malejący zapał do zajęć pozalekcyjnych, zaś tradycyjne formy takiej aktyw-ności, jak kółka zainteresowań, trafiają do określonej liczby uczniów i tak zainteresowanych pogłębianiem wiedzy.

Tym bardziej, że sama mło-dzież nie wygląda na uprze-dzoną do zorganizowanych form spędzania wolnego czasu. Mniej niż co setny nastolatek jasno deklaruje, że nie intere-sują go żadne zajęcia pozalek-

cyjne. Co trzeci chciałby uczest-niczyć w zajęciach sportowych, prawie co trzeci deklaruje to samo w kontekście warsztatów artystycznych. Znacznie mniej-sza część młodych ludzi chcia-łaby uczestniczyć w zajęciach, pokrywających się z klasyczną pozalekcyjną ofertą placówek oświatowych. Zajęciami wy-równawczymi, kursami przy-gotowawczymi do matury czy nauką języków obcych jest za-interesowany mniej niż co dzie-siąty uczeń. Nastolatki oczeku-ją atrakcyjnych form spędzania czasu, dostarczających im sil-nych bodźców.

Dlaczego nie wszyscy chętni korzystają z propozycji innych niż szkoła instytucji, np. orga-nizacji pozarządowych (NGOs)? Brakuje wiedzy o prowadzo-nych działaniach: jedynie co piąty uczeń liceum czy szkoły zawodowej potrafi wymienić choćby jedną działającą orga-nizację pozarządową na terenie Bielan. Przede wszystkim cho-dzi np. o harcerstwo, lokalny klub karate i uczniowski klub sportowy. Nieco lepiej przed-stawia się sytuacja wśród mło-dzieży gimnazjalnej. 37 proc. gimnazjalistów zna co najmniej jedną podobną organizację, co daje nadzieje, iż w przyszłości skorzystają z ich oferty.

Znajomość organizacji po-zarządowych niekoniecznie jednak musi się wiązać z zaan-gażowaniem się w pracę w jed-nej z nich, co rodzi określone wyzwania dla ich przedstawi-cieli. Obecnie zainteresowanie podjęciem wolontariatu dekla-ruje dziewięciokrotnie więcej uczniów szkół zawodowych niż gimnazjalistów. Ciekawe, że idea wolontariatu jest o 2 pkt. proc. bardziej popularna wśród uczęszczających do szkół przy-sposabiających do zawodu niż wśród – wydawałoby się – ak-tywniejszych społecznie i bar-dziej zainteresowanych świa-tem zewnętrznym licealistów.

Co można zrobić dla ak-tywizacji młodzieży? PFDiM stawia sprawę jasno: należy poprawić komunikację na linii szkoły – NGOs oraz znaleźć obszary współpracy między nimi. Pomóc mogą w tym za-równo relacje formalne, jak i nieformalne. Szkoły i organi-zacje pozarządowe mogłyby w ten sposób wypełnić lukę, jaka powstaje wśród dorastają-cej młodzieży, tracącej najczę-ściej dziecięcy kontakt z rodzi-cami, a nieznajdujących godnej zaufania alternatywy wśród innych dorosłych. Niewystar-czająca współpraca pomiędzy różnymi instytucjami powo-duje, że oferta dla młodzieży jest często kształtowana na zasadzie chybił-trafił, w oparciu o tzw. common knowledge, wiedzę potoczną, zdroworoz-sądkową, która niekoniecznie musi się pokrywać z faktami.

Jak dotrzeć do uczniów z wypracowanymi pomysłami? Dzieci i młodzież wiedzę o za-jęciach pozalekcyjnych czer-pią przeważnie od znajomych bądź za pośrednictwem por-tali społecznościowych, takich jak Facebook. Szkoły i NGOs powinny się zatem skoncen-trować na wytypowaniu tzw. liderów opinii, młodych ludzi

obdarzonych charyzmą i popu-larnością wśród rówieśników. Za pośrednictwem marketin-gu szeptanego można uzy-skać znaczne lepsze wyniki niż w ramach bardziej tradycyjnych sposób przepływu informacji, jak ulotki czy newslettery. Wy-chowawcy muszą też nastawić się na odbiór informacji zwrot-nej od swoich podopiecznych, by łatwiej poznać ich potrzeby i oczekiwania.

Efekty mogą się okazać za-chęcające. Młodzi ludzie narze-kają, że czas przecieka im przez palce, choć często nie robią w wolnych chwilach niczego konstruktywnego. Zapropono-wanie im atrakcyjnych zajęć ułatwi im lepsze zorganizowa-nie się, co z kolei wpłynie na lepszą współpracę w czasie zajęć lekcyjnych, poprawiając postępy w nauce. Podsunięcie gotowych pomysłów najłatwiej wpływa na zmianę niekorzyst-nych dla rozwoju społecznego młodzieży nawyków. Szybko może się okazać, że komputer i „nicnierobienie” nie wyczer-pują listy ciekawych metod spędzenia czasu.

Więcej informacji: Marcin Szcześniak,

koordynator projektu, [email protected]

Jak zaktywizować nastolatków?

dokończenie ze strony 5W XXI wieku na naszych

oczach tak oto odżywa konflikt jak u starego Karola Marksa - tych co mają z tymi co nie mają (przypomnijmy niedaw-ne zamieszki w Londynie!). Na przeciwnym biegunie od anar-chistów internetowych znajdują się nowi bourgeois, ci którzy nie chcą się dzielić i uważają, że za każdą kopię ich dzieła należy im się zapłata. Działania zwolenników ścigania piratów sieciowych nie są niczym no-wym w nowożytnej historii. Posiadacze dóbr strzegą ich zazwyczaj zazdrośnie – jak drzewiej w przypadku mono-polu na druk lub na sekret pro-dukcji jedwabiu. Powtarzam: zachowaniami obu stron bary-kady rządzi w przypadku sporu o ACTA psychologia.

Czy jednak rzeczywiście twórcy są tak stratni, że ktoś zaznajomi się za friko z ich dziełami? Przecież to, że sko-piowałem na swój użytek pio-senkę Krzysztofa Krawczyka nie znaczy, że pan K.K. nie ma co jeść. Swoim zainteresowaniem podbijam właścicielowi dóbr intelektualnych bębenek popu-larności. Moje kliknięcie „do-wnload” pośrednio i tak przeło-ży się na finansową korzyść dla pisarza, muzyka, wynalazcy. Wystąpi w reklamie, podpisze

ciekawszy kontrakt. Będzie zna-ny i podziwiany, a współcześnie to prosta droga do zostania mi-lionerem (casus Banksy’ego). Ja mu ją ułatwiam, robię reklamę. Ja i tysiące fanów. Proste.

Dlatego jestem przeciwko ACTA. Nie dlatego, że ko-muś zazdroszczę i chcę kogoś okraść, ale uważam, że istnie-nie Internetu powoduje że coś za coś - szansa na sławę oku-piona jest ryzykiem tego, że na-sze dzieło trafi - kompletne lub nie - do sieci. Walka z piratami i próby cenzurowania Internetu to trochę jak walka koni z po-ciągami. Życie w sieci ma swo-je prawa, powinno mieć więc swoje prawo. Jakie - jeszcze nie wiem. Ale na pewno nie takie, jak ACTA.

Dr Grzegorz Roch Bajorek

Moralność w sieci

dokończenie ze strony 1Osoby dorosłe i dzieci po-

winny zakładać ubranie wielo-warstwowe, tzw. „na cebulkę”. W 43 miejscach - na przystan-kach i węzłach komunikacyj-nych stoją koksowniki, przy których można się rozgrzać.

W stolicy działa 19 placówek noclegowych dla bezdomnych. W sprawie osób bezdom-nych można telefonować pod nr tel. 986, 196-56, 987.

Mróz

Page 7: poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 7

AGD - RTVl Naprawa pralek, lodó-

wek, tanio, 502-253-670, 22 670-39-34.

l HYDRAULIK, 797-135-321.l Malowanie, tapetowanie,

elektryka, 886-990-486, 22 849-52-71.

l Przeprowadzki, 512-139-430.

l RADCA PRAWNy, 513-295-185.

l Wywóz - mebli, gruzu, liści, oczyszczanie piwnic, garaży, 600-359-594.

KuPiĘl Antyki, monety, znaczki,

meble, obrazy, pocztówki, książ-ki oraz inne przedmioty, 22 610-33-84, 601-235-118, 669-154-951.

l Antyki, starocie, kupię, 601-272-964.

l Antyki, starocie, kupno - sprzedaż, Narbutta 23, 22 646-32-67, 502-85-40-90.

l Antyki za gotówkę, obrazy, platery, militaria, srebro, zegarki, bibeloty i inne. Antykwariat ul. Dąbrowskiego 1, 22 848-03-70, 601-352-129.

KANCelARiARADCów PRAwNyCH

metro pl. Wilsona,ul. Słowackiego 5/13 lok. 142

tel. 22 [email protected]łny zakres spraw

przedsiębiorcówi osób fizycznych, w tym:

odszkodowania, umowy, sprawynieruchomości, spadki, rozwody, reprezentacja

w sądzie i przed urzędami, profesjonalni pełnomocnicy.

Uprzejmie zapraszamy

l Antykwariat, księgozbiory, dojazd, gotówka, 608-885-800.

l Płyty gramofonowe klasyka, jazz, 22 642-81-80.

l Skup książek, 22 826-03-83, 509-548-582.

PRACA - daml Telepizza zatrudni

osoby przy produkcji pizzy (nie wymagamy doświadczenia), dostawców z własnym samocho-dem oraz osoby do roznoszenia ulotek. Wyższe stawki, praca w centrum, możliwość awansu. Tel. 605-494-482.

ZDRowiel Protetyka - protezy z mięk-

ką wyściółką, z przyssawkami, szkielety bezklamrowe, korony, naprawa protez, 694-898-532.

NieRuCHoMoŚCil Kupię mieszkanie; komu-

nalne, zadłużone, z lokatorem, z lokatorem z przydziału, z moż-liwością wykupu, z dowolnym problemem prawnym lub tzw. „dzikim lokatorem” 796-796-596, [email protected]

NAPRAWA MASZyN DO SZyCIADOJAZD GRATISTEL. 508-08-18-08

uSłuGil A - Remonty kompleksowe -

solidnie, 799-052-635.l A Sprzątanie piwnic,

wywóz mebli, 694-977-485.l DEZyNSEKCJA skutecznie,

22 642-96-16.l Hydraulika, gaz, glazura,

Zenek, 691-718-300.

P R A W N I KTel. 517-249-447

22 666-92-52 PORADY 49 złO D

wypoczynek w wiśleKlub „Złotego Wieku” PCK oraz DW „Halny” zapraszają

w dniach 26 luty –11 marca br. do Wisły. Zakwaterowanie w 2-osobowych pokojach z pełnym węzłem sanitarnym, TV i tarasem widokowym. W programie min. wycieczki autoka-rowe , ognisko, grill, nie zapominając o skoczni narciarskiej K-120 w Wiśle Malince. Dla zmotoryzowanych parking bez-płatny. Całkowity koszt 2-tygodniowego pobytu (z uwzględ-nieniem ww. atrakcji) 1310 zł od osoby. Możliwy jest również krótszy pobyt, zaś dla dzieci oferujemy zniżki. Dojazd pocią-giem Inter City. Ilość miejsc ograniczona. Rezerwacje nale-ży zgłaszać telefoniczne codziennie w godz. 9.00 do 22.00 tel. kom. 600 972 410 oraz wtorki piątki i soboty w godz. 14.00-17.00 osobiście w Klubie „Złotego Wieku” PCK przy ul. Belgijskiej 5, (środkowa klatka schodowa, domofon 32) tel. 22 845 08 18.

26 stycznia w Sejmie zostały złożone dwa projekty mające na celu nowelizacje naliczania janosikowego. Pierwszy został złożony przez marszałka woje-wództwa mazowieckiego Ada-ma Struzika, drugi, społeczny, przez Rafała Szczepańskiego

– inicjatora akcji „Stop janosi-kowe”.

– System finansowania za-dań samorządu terytorialnego jest stale powracającym tema-tem debaty publicznej. Jednym z nich jest tzw. janosikowe. Nie do końca serio można powie-dzieć, że Janosik w grobie się przewraca, albowiem on zabie-rał bogatym, a rozdawał bied-nym. System ten być może za-biera bogatym, ale na pewno nie rozdaje biednym. Rozdaje wszystkim - powiedział pod-czas konferencji prasowej 27 stycznia Piotr Zgorzelski, prze-wodniczący Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. - Sys-tem ten powoduje także to, że w konsekwencji wywraca finan-se samorządów, bo na zapłace-nie janosikowego samorząd województwa mazowieckiego musiał zaciągać kredyt. Po za-płaceniu janosikowego powiat legionowski z jednego z bogat-szych staje się jednym z bied-niejszych powiatów. Dotyczy to także gmin. Chcielibyśmy także odkłamać pokutującą tezę, że janosikowe dotyczy jednego województwa mazowieckiego. Nie, ono dotyczy wszystkich kategorii samorządu, woje-wództwa mazowieckiego tak-że, ale także województwa wielkopolskiego i dolnośląskie-go, powiatów rozłożonych po całym kraju, a także gmin.

- Nie jesteśmy przeciwni temu, co nazywamy solidary-zmem społecznym. Uważamy, że system powinien przewidy-wać wyrównanie – powiedział Adam Struzik, marszałek wo-jewództwa mazowieckiego. - Ten zaproponowany algorytm o tyle jest nieszczęśliwy, że był skonstruowany na dobre czasy, na czasy progresywnego wzro-stu gospodarczego. W sytuacji, kiedy mamy zjawiska kryzyso-we, kiedy następuje taka sinu-

soida i wzrostu gospodarczego i spadku, a janosikowe oblicza się na podstawie dochodu sprzed dwóch lat, dochodzi do takiego paradoksu, że naj-bogatsze województwo po za-płaceniu janosikowego, jeżeli chodzi o dochody per capita,

z pierwszego miejsca ląduje na ostatnim. To już nie jest system wyrównawczy, to jest system grabieżczy. W związku z tym proponujemy nowe rozwiąza-nie, które polega na zmianie algorytmu. To dotyczy zarów-no gmin, jak i powiatów i woje-wództw. Warszawa płaci i jako powiat i jako gmina około mi-liarda złotych – proponujemy złagodzenie, a nie odejście od tego systemu. I druga zasada: żeby to janosikowe nie przekra-czało 30 procent dochodów.

W 2012 r. janosikowe ma być naliczane według zasad obo-wiązujących w roku 2010. To oznacza, że Mazowsze będzie pozbawione ulgi, którą wywal-

czyło w 2011 r. i tym samym do budżetu państwa musi przeka-zać 659 mln złotych, czyli 40 procent dochodów podatko-wych. Jest to 31 mln zł więcej niż w ubiegłym roku. By móc wpłacić pierwszą ratę janosiko-wego, która wynosi 52 mln zł,

Mazowsze musiało zaciągnąć kredyt. Obecne janosikowe nie jest problemem jedynie War-szawy.

- Dla nas to jest kwestia bycia albo niebycia, wykony-wania podstawowych zadań powiatowych. Mój powiat płaci niespełna 8 mln janosikowego. Można powiedzieć, że to nie wiele. Dla nas bardzo dużo – powiedział Jan Grabiec, staro-sta legionowski - W ostatnich siedmiu latach nasze dochody jako powiatu wzrosły. Jesteśmy powiatem podwarszawskim. Osiedla się u nas sporo miesz-kańców, którzy nieźle zarabiali, zwłaszcza przed rozpoczęciem kryzysu finansowego. W związ-

ku z tym nasze dochody z PIT--u rosły i urosły w ciągu tych siedmiu lat aż o 50 procent, ale w tym samym czasie janosiko-we, które my płacimy, wzrosło o 300 procent. W związku z tym z powiatu, który miał jedną z największych w Polsce nadwy-żek operacyjnych, czyli różnicę między dochodami bieżącymi, jakie uzyskujemy, a wydatkami bieżącymi, w w 2012 roku ma nadwyżkę operacyjną ujemną. Po prostu więcej wydajemy niż uzyskujemy. Mówię tu o do-chodach bieżących, nie o wy-datkach inwestycyjnych, bo na nie już tak naprawdę pieniędzy nie mamy. W świetle ustawy o finansach publicznych taka sy-tuacja możliwa jest tylko w tym i przyszłym roku, bo budżety od 2014 roku muszą być zrów-noważone. W związku z tym nasz powiat, jeśli nie uzyska wsparcia jakiegokolwiek, cho-ciażby zmiany systemu nalicza-nia janosikowego, nie będzie mógł uchwalić janosikowego na rok 2014. Okażemy się zbyt biedni, żeby zrównoważyć dochody i wydatki, mimo że

w świetle przepisów o janosi-kowym jesteśmy jednym z bo-gatszych powiatów w Polsce. Dlatego zawiązaliśmy koalicję powiatów. W tej chwili do ko-alicji przystąpiło siedem powia-tów najbliższych: wołomiński, otwocki, piaseczyński, prusz-kowski, grodziski, warszawski zachodni i legionowski. Będzie-my współpracować z komisją samorządu terytorialnego, au-torami społecznego projektu ustawy, panem marszałkiem, nad rozwiązaniami, które tę sytuację zmienią – stwierdził Rafał Szczepański w wyda-nym dla mediów oświadcze-niu. – Taka wypaczona forma solidaryzmu jest niezgodna z duchem i literą konstytucji i europejskiej karty samorzą-du lokalnego. Dlatego Rada Warszawy w oparciu o naszą ekspertyzę prawną skierowała skargę do Trybunału Konstytu-cyjnego. W dniu wczorajszym Prezes Trybunału Konstytu-cyjnego oświadczył, iż skarga zostanie rozpatrzona jeszcze w tym roku, więc nie ucieknie-my od rozstrzygnięć w sprawie

janosikowego. Apelujemy do Sejmu o dialog w sprawie jano-sikowego, apelujemy o skiero-wanie obywatelskiego projektu do komisji i tam wypracowanie ostatecznego rozwiązania, któ-re będzie dawało gwarancję so-lidaryzmu potrzebującym, ale także uszanuje konstytucyjne prawa tych, którzy są dzisiaj w nadmierny sposób obciążani obowiązkiem ofiarności.

Mazowsze w latach 2004–2011 przekazało na rzecz in-nych województw w ramach janosikowego 5,1 mld złotych. W 2011 r. kwota janosikowe-go dla Mazowsza wyniosła 628 mln zł. Za taka kwotę moż-na by było np. wybudować 8 nowoczesnych szpitali lub 700 orlików. W województwie mazowieckim jest największa liczba gmin, bo aż 314. Z tego 100 gmin zaliczanych jest do najuboższych. Samorządowi województwa mazowieckiego podlega 29 jednostek kultury, 39 jednostek oświatowych i 30 jednostek ochrony zdrowia.

tekst i fot. Andrzej Sitko

Janosikowe w Sejmie

Bar mlecznyNawiązuję do „Baru prasowe-

go przypadków” w „Południu” (26 I). Kilka lat temu zniknął „Bar Gościnny” z budynku przy Ciesz-kowskiego/Słowackiego na cen-tralnym Żoliborzu. Był to świetny bar. Potrawy cechowała podsta-wowa zaleta: świeżość. Pachnące purée ze smażoną rybką, nale-śniki z serem należycie chrupiące z porządną śmietaną, pieczeń wieprzowa, a zupy! Nie ma baru. Nie mógł przecież wytrzymać kon-kurencji z farmakologicznym biz-nesem (mieści się tu teraz nawet wzięta apteka). Powstało „za to” kilka kebabowni. Cóż z tego, kiedy w takim przybytku jestem w stanie (a być może takich osób jest dużo) zjeść potrawę powiedzmy raz na kwartał i to mi wystarczy. Omijam tego rodzaju jedzenie ‘twarde’ jak również ‘szybkie’ (fast food), na-tomiast przepadam za ‚miękkim’ tradycyjnym, co tu dużo mówić, polskim (kto przeciw, niech pierw-szy rzuci kamieniem; przejmujmy z zagranicy, owszem, ale tylko to, co najlepsze, pozostając przy bar-dzo dobrym swoim).

Moje działania w kierunku otwarcia baru w innym miejscu i lokalu były następujące. Kilka

tekstów w „Informatorze Żolibo-rza”, 2-3 rozmowy z prezesem WSS, p. Skupem (b. uprzejme), rozmowa z przew. Komisji tzw. za-gospodarowania przestrzennego dzielnicy, rozmowa z szefową biura zarządzania nieruchomości. Cho-dziło oczywiście o lokal. Sam też chodziłem, wypatrywałem suteren, proponowałem przeszklony pawi-lon obok dawnego lokalu przy Kre-chowieckiej (nic nie może tam być postawione z powodu ciągu ziele-ni i przewietrzania od Wisły przez pl. Lelewela, do skweru Żywiciela i dalej do parku Sady). Sugerowa-no lokal w przyszłym Pasie Nad-wiślańskim (tam, gdzie Centrum Olimpijskie)…

Zapewne moim błędem było to, że działałem w pojedynkę, choć zainteresowałem trochę opinię publiczną. Powyższe napisałem, gdyż popieram zrelacjonowane w „Południu” działania dla konty-nuacji baru mlecznego „Prasowe-go” przy Marszałkowskiej 10/16 (tym bardziej, że „Centralny” w Al. Jerozolimskich naprzeciwko dworca Śródmieście już się przecież nie odrodzi). Popieram, gdyż inwe-storzy, deweloperzy zawsze znajdują jakby chętniejsze ucho u urzędników.

Andrzej Kamieński, Żoliborz

listy i opinie l listy i opinie l listy i opinie

Page 8: poludnie srodmiescie nr3 z dnia 02 02 2012

Warszawa 02-624 ul. Puławska 136

tel./fax 22 844-39-45, tel. 22 844-19-15

[email protected]

[email protected][email protected]: Andrzej Rogiński

"Południe"redaktor naczelny:Andrzej RogińskiRedakcja czynna

w pon. - czw. w godz. 9.00 - 17.00pt. w godz. 9.00 - 16.00

W tych godzinach przyjmujemy także ogłoszenia.Łamanie, układ i oprawa graficzna:

Galder Grasfjord©Druk: PresspublicaISSN 2082-6540

Nakład 40 000 egz.Wydawca jest członkiem

Warszawskiego Towarzystwa Prasy Lokalnej

Redakcja nie odpowiada za treść ogło-szeń. Materiałów nie zamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustowania nadsyłanych

tekstów oraz zmian tytułów.Teksty sponsorowane oznaczamy

skrótem TS

Następny numer ukaże się 16 lutego

dokończenie ze strony 1Statystyka mówi, że najmniej

tam ginie ludzi, co oczywiście nie oznacza, że jest bezpieczna.

- Czy długo pan się przygo-towywał do tej wyprawy?

- Można powiedzieć, że dwa-dzieścia lat. Wejście na taką górę to umiejętność fizyczna, trening aerobiczny, który moż-

na robić przez dwa, trzy lata. Ale wejście na taką górę, gdzie jest dużo wyzwań, na każdym kroku: postawienie nogi jak już wszystko boli, postawienie ko-lejnego kroku i kolejnego kroku to jest psychiczne przygotowa-nie. Dlatego mówię, że jest to dwadzieścia lat przygotowań,

Z Żoliborza w Himalajewspinania się, góra po górze.

- Jak należy się przygo-tować, by pojechać w takie góry? W Himalaje?

- Myślę, że są dwie rzeczy. Po pierwsze dobre przygotowanie fizyczne. Trzeba dużo biegać, chodzić z plecakiem w góry, poświęcić na to dość dużo cza-su. Fizyczny trening pod te wy-

jazdy, na Mc Kinleya na wiosnę i na Cho Oju na jesieni zajął mi dwa lata dobrego przygoto-wania. Natomiast druga rzecz to przygotowanie psychiczne. I tutaj nie ma innego treningu, jak być w górach, znaleźć się w ciężkich warunkach. Pojechać w Tatry zimą, pojechać w Alpy. Stawiać sobie kolejne wyzwania. I jak już wszystko boli, boli gło-wa od niedotlenienia, jeść się nie chce, wtedy mówić sobie: to do-brze, trzeba zrobić kolejny krok. Najprostszym treningiem, który wszystkim polecam, to zrób jed-ną niewygodną dla ciebie rzecz każdego dnia i to cię nauczy, że-byś przyzwyczaił siebie psychicz-nie, że OK, trzeba przełamywać barierę na każdym kroku, czy to będzie telefon do kogoś, z kim dawno nie rozmawialiśmy, czy to będzie wyjście i pobieganie, gdy śnieżyca jest za oknem. To nas przygotowuje psychicznie, żeby robić te niewygodne rzeczy.

- Czy miał pan jakieś nie-bezpieczne sytuacje podczas tego wyjazdu?

- Mieliśmy jeden dzień, któ-ry był naprawdę trudny psy-chicznie. Schodziliśmy w dużej śnieżycy. Było duże zagrożenie lawinowe. Śnieg był po pas. Mieliśmy atakować szczyt, ale okazało się, że jest zbyt dużo śniegu. Wycofywaliśmy się z obozu drugiego w dół do bazy i okazało się, że nawet to nie jest takie łatwe. Było bar-dzo dużo śniegu, który napa-dał w nocy. Brodziliśmy w nim po pas. Przecieraliśmy szlak żeby zejść na dół, zjeżdżaliśmy później przez pas seraków. Tam po raz pierwszy góra pokazała, co to znaczy łatwy ośmiotysięcznik: na linach po-ręczowych, po których się zjeż-

dża, wisiał niestety martwy człowiek, który poprzedniego wieczoru w tych warunkach zmarł. Doszliśmy do obozu pierwszego, który zwykle jest położony w bardzo bezpiecz-nym miejscu i tam się w ogóle odpoczywa. Natomiast okaza-ło się, że tam też jest bardzo dużo śniegu. Nasz namiot był

do połowy zasypany, więc po-wiedziałem mojemu szerpie, że nie będziemy tam spali, bo jest zbyt duże zagrożenie, mimo że stok był dwudziesto-metrowy. Nie minęła godzina, gdy z tego stoku zeszła lawina, która zasypała nasz namiot i namiot obok. Zobaczyliśmy, że z tamtego namiotu dobija-ją się ludzie, których zasypa-ło. Szybko ich odkopaliśmy. To psychicznie bardzo ciężki moment; człowiek ma świa-domość, że obok leżą ludzie, potrzebują pomocy, trzeba ich odkopać, a fizycznie po prostu nie ma się siły. Tych dwoje lu-dzi odkopaliśmy razem z moim szerpą. Niestety trzy dni póź-niej dowiedzieliśmy się, że był obok jeszcze jeden namiot, w którym został człowiek.

- Która z tych gór, które do tej pory pan zdobył, jest dla pana najważniejsza?

- Ja myślę, że ten ośmiotysięcz-nik, ponieważ on otwiera drzwi do kolejnych. Z góra-mi jest tak, że to jest kwestia bar-dziej drogi niż celu samego w sobie, każdy kolejny krok powoduje zado-wolenie.

- Ale zdobycie kolejnej góry, wejście wyżej czy pokonanie trud-niejszej, sprawia satysfakcję.

- Dokładnie tak. Drogą nazywam te kolejne góry, a nie tylko pojedyncze. Czyli moją drogą jest zdobycie tej

góry, zdobycie tamtej góry. Trochę tak, jakbyśmy jechali pociągiem i osiągali kolejną stację. To jest ta droga. Nie tyl-ko droga na pojedynczą górę, ale droga po kolei przez te góry w moim życiu.

- I co będzie celem?- Moim celem jest wejść na

Everest przed czterdziestką. Mam na to jeszcze trzy lata.

- Jak długo pan był teraz w Himalajach?

- Sześć tygodni. Sama dzia-łalność górska, to znaczy od momentu, gdy dotarliśmy do bazy na pięć siedemset do po-wrotu stamtąd, to był miesiąc.

- Jakie warunki panują na łatwym ośmiotysięczniku, za jaki uchodzi Cho Oju?

- Powiedzmy sobie, co to znaczy łatwy ośmiotysięcznik. Na każdej dużej górze może nie być dużych trudności tech-nicznych, wspinaczkowych, dla kogoś, kto się wspina. Nato-miast wraz z wysokością obniża się ciśnienie atmosferyczne, co powoduje, że jest coraz mniej tlenu. Tutaj mamy powiedzmy około tysiąca hPa na poziomie morza, w Warszawie. Na szczy-cie Cho Oju jest 350 hPa, czyli dla organizmu jest to raptem jedna trzecia tego, co jest do-stępne tutaj na dole. Nawet w bazie, która jest tym „home, sweet home” jest raptem poło-wa tego ciśnienia atmosferycz-nego, co tutaj. To bardzo duże wyzwanie dla całego organi-zmu. Powoduje apatię, nie ma się ochoty jeść, więc nie ma się siły, nie ma energii. Tam trzeba pić bardzo dużo. Trzeba jeść, trzeba się wyspać. Tymczasem wyzwaniem są najprostsze rze-czy: wstanie ze śpiwora jest już problemem, a każdy kolejny krok, wspinanie się po porę-czówkach, nawet zjeżanie po tych poręczówkach potrafi być dużym wysiłkiem dla organi-zmu. Gdyby wziąć dowolną osobę stąd i wstawić do obozu drugiego, to w ciągu trzydzie-stu minut by nie żyła, bo or-ganizm musi się przystosować. A jest ograniczony poziom, do którego może się przystoso-

wać. Strefę powyżej siedmiu i pół tysiąca określa się strefą śmierci. Poziom tlenu jest tam tak niski, że organizm się nie re-generuje, nie ma czegoś takie-go jak odpoczynek. Gdyby tam dowolna osoba, najbardziej sprawna fizycznie, wytrenowa-na, przebywałaby wystarcza-jąco długo, powoli zanikłyby funkcje życiowe organizmu. Dlatego przebywa się tam jak najkrócej. Więc dochodzimy do obozu trzeciego na wysokości siedem i pół, siedem sześćset o godzinie drugiej po połu-dniu, śpimy pięć, sześć godzin i od razu atakujemy, od razu ruszamy do ataku szczytowego, który zaczyna się o północy.

- Na szczycie był pan jedy-nym Polakiem?

- Byłem jedynym Polakiem. Jeszcze jedną Polkę spotkałem w bazie pod tą górą. Natomiast wiem, że ona nie weszła, bo kon-taktowałem się z nią później.

- Zatytułował pan swoją wystawę „Dogonić marzenia – mój pierwszy ośmiotysięcz-nik”. Czy to są pana marze-nia? Te góry?

- To są moje marzenia. Ale to, na czym mi naprawdę zależy, to żeby inspirować ludzi do go-nienia swoich marzeń, bo czę-sto gdzieś to gubimy, właśnie w tej szarości, w tym wirze i rzece życia. Natomiast ja myślę, że jest możliwość gonić marze-nia, pomimo tego, że wpadamy w rytm codzienności. I jak spoj-rzymy sobie wstecz to tym, co sprawia nam największą satys-fakcję i najmilsze wspomnienia, nie jest to, co robiliśmy dzień po dniu, tylko kiedy wyrwaliśmy się i zrobiliśmy coś wyjątkowego, szczególnie te rzeczy, na których nam gdzieś tam zależało. Jest taki fantastyczny cytat, który strasznie mi się podoba: dlacze-go dorośli ciągle pytają dzieci, kim chciałyby zostać. Bo chcą sobie sami przypomnieć, jakie mieli kiedyś marzenia. I myślę, że jest w tym dużo prawdy.

- A jak rodzina do tego podchodzi?

- To jest pytanie, które do-staję za każdym razem, więc

jestem na nie częściowo przy-gotowany. Staram się włączyć częściowo moją rodzinę. Kiedyś wspinałem się z żoną. Więc ona rozumie satysfakcję z tego pły-nącą. Czuję jej wsparcie. Teraz staram się włączać też swoje dzieci, po to, żeby je inspiro-wać.

- Dobrze, że ma pan wspar-cie w rodzinie, bo himalaizm jest postrzegany jako niebez-pieczne zajęcie, niebezpiecz-ny sport.

- To się zgadza. Jest to nie-bezpieczny sport, natomiast można powiedzieć, że życie co-dzienne też jest niebezpieczne, choć może nie w tym samym stopniu; trzeba patrzeć na to, co daje nam największą war-tość w życiu.

- Co by pan radził komuś, kto chciałby pójść w pana ślady?

- Proponuję zaczynać krok po kroku, znaleźć sobie dobre towarzystwo, z którym można to robić. Bo jednak najlep-szą motywacją do tego, żeby coś robić, są ludzie wokół nas. Podzielić się swoim ce-lem z innymi i znaleźć sobie prawdziwych kibiców. Czy to będzie rodzina, czy znajomi. Bardzo polecam, aby wcią-gnąć swojego szefa w pracy we własne marzenia. Jeśli nie ma się umiejętności technicz-nych, pójść na profesjonalny kurs. Dobrze jest umieć sobie poradzić chociażby przy za-grożeniu lawinowym, gdzie wyznaczyć szlak, którędy iść, w jaki sposób zjeżdżać przy tak dużym niedotlenieniu mózgu. Pewne rzeczy trzeba umieć robić automatycznie, więc jest to kwestia wytreno-wania. Każdy błąd to tak na prawdę jest ryzyko spadnięcia i śmierci. Działamy w sytuacji ostrego zmęczenia, ostrego niedotlenienia mózgu, więc to muszą być automatyczne czynności. Ważne jest też by zdefiniować sobie cele i nie zapominać o nich,

Rozmawiał Andrzej SitkoFot. Łukasz Stebelski

Łukasz Stebelski na tle wystawy swojego autorstwafot. Andrzej Sitko