poludnie obywatelskie nr 2

4
nr 2 l 20 PAŹDZIERNIKA 2011 O rdynacja g ate Ostatnie wybory do Sejmu odbieram jako klęskę klasy politycznej. Jej przedstawicie- le załamują ręce nad frekwencją wyborczą. Niektórzy sprawę zamiatają pod dywan bądź bagatelizują. A przecież sami wywołali tę afe- rę. Sprzeniewierzyli się bowiem swemu suwe- renowi czyli Narodowi. Jan Kowalski, którego nazwisko nie zo- stało umieszczone na liście partyjnej, mu- siał zdobyć 750 tys. głosów, aby uzyskać mandat. A rekordziście Do- naldowi Tuskowi wystarczyło 374 920 głosów. Wielu nowym posłom wystarczyło kilka ty- sięcy głosów. W jaki sposób Jan Kowalski może zdobyć 5 proc. głosów w skali kraju? I to jest koronny zarzut, który sta- wiam demokratycznej Polsce. Zawiodły wszystkie instytucje Rzeczpospolitej Polskiej ponie- waż Jan Kowalski został pozba- wiony biernego prawa wybor- czego. Partie polityczne zawłaszczyły bierne prawo wyborcze. Nie glo- sowaliśmy na konkretnych ludzi lecz na partie. Partie, aby pełnić władzę nad państwem, zapra- gnęły panować nad obywatela- mi zamiast im służyć. Ordynacje wyborcze do Sejmu i do samorządu terytorialnego odpychają obywateli od uczest- nictwa w życiu społeczeństwa obywatelskiego. Przedmiotowe traktowanie obywateli przez partyjną mniejszość odbieram jako skandal polityczny. Skandal ten nazywam ordynacjagate. Kto się zgadza z odebraniem mu praw wy- borczych, niech napisze do redakcji „Południe” i uzasadni swoje zdanie. Chętnie udostępnię miejsca w gazecie zwolennikom partiokracji, by wytłumaczyli się wyborcom, których zlek- ceważyli. Andrzej Rogiński

Upload: poludnie-andrzej-roginski

Post on 22-Mar-2016

225 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Poludnie obywatelskie czyli istotne sprawy zwiazane z ordynacja wyborcza.

TRANSCRIPT

Page 1: Poludnie Obywatelskie nr 2

nr 2 l 20 PAŹDZIERNIKA 2011

OrdynacjagateOstatnie wybory do Sejmu odbieram jako

klęskę klasy politycznej. Jej przedstawicie-le załamują ręce nad frekwencją wyborczą. Niektórzy sprawę zamiatają pod dywan bądź bagatelizują. A przecież sami wywołali tę afe-rę. Sprzeniewierzyli się bowiem swemu suwe-renowi czyli Narodowi.

Jan Kowalski, którego nazwisko nie zo-stało umieszczone na liście partyjnej, mu-siał zdobyć 750 tys. głosów, aby uzyskać mandat. A rekordziście Do-naldowi Tuskowi wystarczyło 374 920 głosów. Wielu nowym posłom wystarczyło kilka ty-sięcy głosów. W jaki sposób Jan Kowalski może zdobyć 5 proc. głosów w skali kraju? I to jest koronny zarzut, który sta-wiam demokratycznej Polsce. Zawiodły wszystkie instytucje Rzeczpospolitej Polskiej ponie-waż Jan Kowalski został pozba-wiony biernego prawa wybor-czego.

Partie polityczne zawłaszczyły bierne prawo wyborcze. Nie glo-sowaliśmy na konkretnych ludzi lecz na partie. Partie, aby pełnić władzę nad państwem, zapra-gnęły panować nad obywatela-mi zamiast im służyć.

Ordynacje wyborcze do Sejmu i do samorządu terytorialnego odpychają obywateli od uczest-nictwa w życiu społeczeństwa obywatelskiego. Przedmiotowe traktowanie obywateli przez partyjną mniejszość odbieram jako skandal polityczny. Skandal ten nazywam ordynacjagate.

Kto się zgadza z odebraniem mu praw wy-borczych, niech napisze do redakcji „Południe” i uzasadni swoje zdanie. Chętnie udostępnię miejsca w gazecie zwolennikom partiokracji, by wytłumaczyli się wyborcom, których zlek-ceważyli.

Andrzej Rogiński

Page 2: Poludnie Obywatelskie nr 2

Zasady wyborcze - dylemat Kowalskiego

Jan Kowalski, któremu towarzyszyliśmy w staraniach o mandat posła, doświadczył w naszych, polskich wyborach dylematu: czy aby wybory według Kodeksu wyborczego, uchwalonego przez Sejm w styczniu tego roku są zgodne z Konstytucją Rzeczypo-spolitej Polskiej, która w Art.96 ust.2 sta-nowi, że „Wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym”.

Pierwsza zasada „powszechności” stano-wi dzisiaj kanon wolnych wyborów. Wybory powszechne oznaczają, że zarówno pra-wo głosowania (czynne prawo wyborcze), jak i kandydowania (bierne prawo wybor-cze) przysługuje wszystkim obywatelom. W pierwszym przypadku jest OK, natomiast okazuje się, że Polacy nie posiadają biernego prawa wyborczego. Nikt sam, bez decyzji ko-mitetu wyborczego i jego pełnomocnika, do wyborów stanąć nie może. Jako retoryczne pozostaje pytanie: czy polskie wybory okre-ślane w konstytucji jako „powszechne” są ze swoimi przelicznikami głosów na mandaty powszechnie zrozumiałe?

Druga zasada „równości” wyborów, głosi, że każdy głos ma na tyle, na ile to możliwe, jednakową wagę, to znaczy, by na jeden mandat przypadała w przybli-żeniu jednakowa ilość głosów. W każdych naszych wyborach rozbieżność poparcia dla poszczególnych posłów wynosi czę-

sto od kilkuset do setek tysięcy głosów. Również bez odpowiedzi pozostawię py-tanie: czy równe są prawa wyborcze za-równo dla pojedynczego obywatela jak i dla partii?

Trzeciej zasady „bezpośredniości” nie należy mylić z głosowaniem osobistym, jako bezpośrednim. Bezpośredniość wyborów oznacza, że wyborcy poprzez akt głosowania wybierają swoich przedstawicieli bez szczebli pośrednich. Są to wybory jednostopniowe. W obecnym systemie ten wymóg kon-stytucyjny nie jest realizowany. Każ-dy może stwierdzić, że najpierw wy-bierają partie, układając swoje listy, a wyborcy wybierają spośród już wcześniej wybranych.

Czwarta zasada „proporcjonalno-ści” wydawałoby się powinna być koja-rzona z matematyką. Niestety, w Polsce nie ma z nią nic wspólnego. Nasze tzw. „wybory proporcjonalne” to wybieranie w okręgach wielomandatowych z gło-sowaniem na listy partyjne. Konsty-tucja gwarantuje zasadę, ale nic nie mówi o metodzie uzyskania proporcjo-nalności wyborów. Aby spełnić tę kon-stytucyjną zasadę, można skorzystać z różnych metod jej realizacji. Świat demo-kratyczny stosuje generalnie dwie podsta-wowe metody: przelicznikową, polegającą na przeliczania głosów na mandaty i drugą,

metodę większościową, jednomandatową. W każdej z metod istotnym jest, aby mandat odpowiadał, w miarę tej samej puli wybor-ców. Im dokładniej, tym bardziej propor-cjonalnie. Podczas minionych wyborów do Sejmu realizowaliśmy zasadę proporcjonal-ności metodą przelicznikową, według regu-ły d’Hondta, która jest często niezrozumia-ła dla samych posłów, a co dopiero mówić o wyborcach. I tu znowu kłania się zasada powszechności. Natomiast metoda jedno-mandatowych okręgów wyborczych (JOW), gdzie w jednym okręgu wybiera się tylko jednego posła, stosowana w Wielkiej Bry-tanii, USA, Kanadzie, Francji i wielu innych krajach, jest najprostszą i powszechnie zro-zumiałą. Doświadczamy jej w wyborach do Senatu.

Ostatnia zasada, „tajności” wyborów, jako jedyna w naszych wyborach do Sejmu jest spełniana bez zastrzeżeń. To za mało jak na przyzwoity standard demokratycznego pań-stwa.

Współczujemy naszemu Janowi Kowalskie-mu, który każdego dnia zadawał sobie pyta-nie: czy aby naprawdę uczestniczę w pełni demokratycznych wyborach?

Mariusz Wis - prezes Fundacji im. J. Madisona

Centrum Rozwoju Demokracji

Page 3: Poludnie Obywatelskie nr 2

Oburzeni„Oburzeni” wyszli 15 października na uli-

ce około dwustu miast na świecie. W kręgu wpływów kultury europejskiej. Także w War-szawie kilkaset osób. W różnym wieku, męż-czyźni i kobiety. Wydaje się jednak, że do-minowali młodzi. Zjechały ekipy telewizyjne.

Wśród warszawskich „oburzonych” zna-leźli się uczniowie Wielokulturowego Li-ceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia. W konstytucji szkolnej czytam m.in.: Każdy obywatel Rzeczypospolitej Szkolnej ma prawo do: poszanowania swoich przekonań; god-nego traktowania przez władze szkoły oraz innych członków społeczności szkolnej; wolno-ści słowa i ekspresji - oznacza to, że nikt nie może być ukarany za przedstawioną opinię, z wyjątkiem sytuacji, w której ta opinia godzi w godność osobistą lub jest przedstawiona w sposób wulgarny; [...] Ta i inne informa-cje pochodzące ze strony internetowej WLH dowodzą, że szkoła przygotowuje do życia w społeczeństwie obywatelskim, wpaja sta-wianie wymagań sobie i innym. Dlatego do ich głosu odnoszę się poważniej niż do głosu polityków.

W sobotnim wydaniu „Gazety Wyborczej” (17 bm.) znalazłem takie wypowiedzi: Grze-

gorz - Myślę, że tak, bo bardzo lubię dzieci. Ale zdecyduję się tylko pod warunkiem, że zapew-nię mu przyszłość. To znaczy, że będę mógł mu dać mieszkanie, edukację, opiekę zdrowotną i jakieś podstawowe minimum.

A co jest dla ciebie najważniejsze?Wolność i równość.Michalina - […] państwo chciałoby, żebyśmy

produkowali dzieci, ale nie zapewnia warun-ków, żebyśmy mogli godnie je wychowywać.

Oburza mnie to, że partie zmonopolizowały władzę.

W tym samym wydaniu „Gazety Wybor-czej” w korespondencji z Nowego Jorku znajduje cytat z „The Occupied Wall Street Journal: Nie musimy akceptować świata na-rzuconego nam przez banki, polityków i poli-cję. My jesteśmy przyszłością.

Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że „obu-rzeni” wyszli na ulice miast świata. Z każdym rokiem rośnie aktywność organizacji poza-rządowych, także w krajach Europy środko-wo-wschodniej. Na internetowych forach społecznościowych wre. Widać wyraźna ten-dencję: demokracja obywatelska kontra de-mokracji telewizyjnej.

Tak naprawdę ludzie nie zamierzają nisz-

czyć systemu. Chcą jedynie, by wszyscy byli równie ważni. Chcą uczestniczyć w zmianach i w obowiązkach. Oczekują pod-miotowości. Jeśli politycy wciąż będą głusi i ślepi, Naród ich odwoła. Szybciej niż się tego spodziewają.

Naród jest suwerenem i może zmienić wiele. I zmieni. Konieczne jest uznanie po-datników obywatelami. Ludzie domagają się udziału w podejmowaniu decyzji na każdym szczeblu. To politycy spowodowali, że pro-centowy udział Polaków w akcie głosowania nie jest zadowalający. Będą głosować, gdy otrzymają bierne prawo wyborcze zawłasz-czone przez partie. Oczekują ponadto party-cypacji, której klasa polityczna z Wiejskiej nie rozumie.

Oburzeni są na życie cudzym kosztem, na rządzenie państwem, gminą bez obywateli. Obywatele nie są jedynie do płacenia i pracy. O nich trzeba dbać, politycy i banki mają im służyć, a nie nad nimi panować. Czy państwo nie ma sobie niczego do zarzucenia?

Ja również jestem oburzony. Więc piszę.Andrzej Rogiński

Page 4: Poludnie Obywatelskie nr 2

PKW – szara eminencja wyborów Art.227 § 5 Kodeksu wyborczego:”Jeżeli na karcie do głosowania znak” x”

postawiono w kratce z lewej strony obok nazwisk dwóch lub większej liczby kandyda-tów z tej samej listy kandydatów, to taki głos uważa się za głos ważnie oddany na wska-zaną listę kandydatów z przyznaniem pierw-szeństwa do uzyskania mandatu kandydato-wi na posła, którego nazwisko na tej liście umieszczone jest w pierwszej kolejności”.

Jakież było moje zdziwienie, gdy przeczy-tałem wytyczne dla obwodowych komisji wy-borczych uchwalone przez PKW (Państwową Komisję Wyborczą), gdzie w punkcie 43 czy-tamy na początku identycznie jak w kodek-sie, ale w końcówce widniało: „…którego na-zwisko jest umieszczone wyżej na tej liście od innych nazwisk, przy których postawiono znak „x” (art.227§ 5 Kodeksu wyborczego)”. PKW odwołała się do konkretnego artykułu pisząc jego własne brzmienie. Kodeks wybor-czy sobie, a PKW sobie.

Treść zapisana w ustawie z 5 stycznia 2011 r. „Kodeks wyborczy” objaśnia jednoznacz-nie, komu przyznać głos. Nie pierwszemu zakreślonemu, zaznaczonemu, wyróżnione-mu, czy którego nazwisko jest umieszczone wyżej, ale temu kandydatowi, którego na-

zwisko umieszczone jest w pierwszej kolej-ności na liście, czyli temu, który ma numer kolejny pierwszy na tej liście. W pierwszej kolejności na liście umieszczony jest konkret-ny kandydat oznaczony numerem 1. Gdyby to miała być inna osoba, wówczas ustawo-dawca dodałby sformułowanie np.: „spośród osób zaznaczonych”, bądź postąpiłby tak, jak w przypadku zapisu w wyborach do samo-rządu, gdzie analogiczny zapis w tym samym Kodeksie wyborczym brzmi na początku po-dobnie, a w końcówce zapisano tak, cyt:... „z przyznaniem pierwszeństwa do uzyskania mandatu temu kandydatowi, przy którego nazwisku znak „x” jest umieszczony w pierw-szej kolejności” (art.440. § 4).

Treść zapisu o przyznaniu głosu w wybo-rach do Sejmu RP jest jednoznaczna dla czy-tającego kodeks: przyznaje się głos przy 2 i więcej skreśleniach pierwszemu w kolejności umieszczonemu na liście, a do samorządu pierwszemu w kolejności, zaznaczonemu znakiem „x”. Z nieznanych bliżej powodów PKW podpowiada komisjom, aby przyznawa-ły głos inaczej niż jest zapisane w ustawie. O co tutaj chodzi? Czy to tylko niechlujstwo ję-zykowe PKW? Przecież takie wytyczne mogą skutkować przyznaniem mandatu nie temu,

który dostał więcej głosów zgodnie z Kodek-sem wyborczym a nie wytycznymi PKW.

W świetle właśnie tak zapisanego prawa w ustawie, całkowicie uzasadnionym jest tzw. „liderowanie” na liście w wyborach do Sejmu i najprzeróżniejsze polityczne zabiegi zwią-zane z pierwszą kolejnością na liście, gdyż niesie to dodatkowo określone profity przez odpowiednie zaliczanie głosów w przypadku dwóch i więcej skreśleń. Gdyby na skutek in-strukcji PKW nastąpiło, niezgodne z zapisa-nym prawem przyznawanie głosów, mogłoby to wpłynąć na wynik wyborów, z uwagi na przypisanie niewłaściwej ilości głosów po-szczególnym kandydatom.

Zobaczymy co teraz zrobi z tym fantem Sąd Najwyższy, do którego złożyłem stosow-ny protest wyborczy zgodnie z art.82 § 1. ust. 2). Poinformujemy o jego rozstrzygnięciu naszych czytelników. A tak na marginesie, swego czasu prokurator postawił zarzuty wi-ceminister kultury za wykreślenie słów „lub czasopisma” na etapie projektowania usta-wy, a nie za naruszanie samej ustawy, która nota bene nigdy nie została ustanowiona.

Mariusz Wis – prezes Fundacji im. J. Madisona

Centrum Rozwoju Demokracji

James Madison, IV prezydent Stanów Zjednoczonych,

autor konstytucji i Jan Kowalski (po bokach)