poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

8
l Duch Filtrowej - str. 2 l Wywiad z Janem Kidawą-Błońskim - str. 3, 8 l Odmieniony szpital przy Żelaznej - str. 3 l ISSN 2082-6516 Rok III nr 2 (26) l 9 LUTEGO 2012 l Bezpłatnie www.poludnie.com.pl www.facebook.com/Poludnie.Gazeta Aparat słuchowy – jeden czy dwa? Porada laryngologa Doktor Ryszard Mikoła- jewski, laryngolog z 15-letnim stażem, odpowiada na nasze pytania dotyczące problemu niedosłuchu. Około 500 milionów ludzi na całym świecie cierpi w wy- niku ubytku słuchu. Problem najczęściej dotyka osoby star- sze, skutecznie utrudniając im funkcjonowanie w stale pędzą- cym świecie, przeszkadzając w codziennej komunikacji oraz narażając na bolesne uczucie wstydu. dokończenie na stronie 4 Pięciolatki Jeszcze przez dwa lata istnie- je możliwość wyboru pomiędzy dalszą edukacją dziecka w od- dziale przedszkolnym a nauką w I klasie. Dzielnica Wola będzie kontynuowała kampanię infor - macyjną dla rodziców dzieci 5-letnich. Dzielnicowa konferen- cja odbędzie się 7 marca o godz. 17 w Szkole Podstawowej nr 26 przy ul. Miedzianej. Wszystkie terminy zaplanowanych przez wolskie przedszkola i szkoły podstawowe spotkań informa- cyjnych w ramach kampanii „Sześciolatek w I klasie” na stro- nie www urzędu. Lekcje w urzędzie „Czwartkowe lekcje w Urzę- dzie” w tym roku są dla uczniów klas drugich wolskich liceów ogólnokształcących. Zgłosiło się 14 szkół. W poprzednich latach na lekcjach czwartkowych urząd przyjmował uczniów gimna- zjów, którzy poznawali podsta- wowe zagadnienia dotyczące samorządu. Młodzi ludzie do- wiadują się m.in. jak załatwiać formalności w USC, jak złożyć wniosek o dowód osobisty i zarejestrować samochód. W Sali Ślubów szczególna okazja, by „przymierzyć się” do tego wy- jątkowego wydarzenia – można zasiąść na miejscu pary młodej. Szczęśliwice Południowe Plan zagospodarowania prze- strzennego Szczęśliwic Południo- wych został udostępniony wszyst - kim zainteresowanym na stronie internetowej Urzędu Dzielnicy Ochota. Przemoc Specjaliści z zakresu przeciw- działania przemocy w rodzinie prowadzą w Ośrodku Pomocy Społecznej Dzielnicy Ursus gru- py wsparcia dla osób doznają- cych takiej przemocy. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu po 2 godz. w Centrum Pomocy Rodzinie przy ul. Prawniczej 54. Zajęcia prowadzone w godzi- nach przedpołudniowych oraz popołudniowych są nieodpłatne. Konsultacje oraz nabór do grupy po ustaleniu terminu spotkania tel. 22 4784115. Nie musisz być b-mollem Chór Bemcanto zaprasza na bezpłatne warsztaty wokal- ne 09, 13, 16, 20, 23, 27 (po- niedziałki i czwartki) lutego w godz. 18– 20 do ratusz Dziel- nicy Bemowo (sala sesji) ul. Po- wstańców Śląskich 70. dokończenie na stronie 6 W Warszawie, od dawna próbowano wykorzystać wznie- sienia istniejące w obrębie mia- sta do instalowania wyciągów narciarskich. Takie działania podjęte swego czasu, m. in. na wolskim Moczydle, się nie po- wiodły. Na Szczęśliwicach było inaczej. 12 lat temu firma „Ener- gopol” zbudowała na istniejącej tam górce, całoroczną „stację narciarską”. Niestety, firma nie poradziła sobie z jej utrzyma- niem. Po długich negocjacjach stok narciarski na Szczęśliwicach przejęło miasto. 31 październi- ka 2008 r. decyzją Prezydenta Warszawy stokiem zaczął zarzą- dzać Warszawski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Po przeszkoleniu pra- cowników oraz przeprowadzeniu kompleksowych badań technicz- nych urządzeń (były konieczne, gdyż przez ostatnie dwa lata stok nie był używany), 19 grud- nia 2008 r. Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy oraz Janusz Kopaniak, dyrektor WO- SiR jako pierwsi zjechali na nar- tach z Górki i w ten sposób uru- chomili obiekt, z którego od tej pory mogą korzystać narciarze i snowboardziści zwani potocz- nie „deskarzami”. Na 75–metrową górę prowa- dzą dwa wyciągi: dwuosobowa krzesełkowa kolej oraz wyciąg talerzykowy. - Oba wyciągi w ciągu godziny mogą przewieźć ok. 2 tysięcy osób. Stok jest pokryty matą typu „Dendix”, latem zraszany „mgłą wodną”, zimą naśnieżany armatkami. Tegoroczny silny mróz po- zwala na intensywne naśnieża- nie, w tej chwili na stoku leży ok. metra śniegu, warunki do jazdy są więc znakomite. Trasa o długości 227 metrów jest co- dziennie solidnie przygotowy- wana dla naszych gości - mówi Arkadiusz Ryder , kierownik Ośrodka „Całoroczny Stok Nar- ciarski Szczęśliwice”. - Zatrud- niamy 26 osób, wśród nich Ro- mana Rybusa, pracującego od lat na Górce, jeszcze w czasach gdy zarządzał tu „Energopol”. dokończenie na stronie 7 Raj dla narciarzy i „deskarzy” W warszawskich szkołach prowadzi się politykę cięcia kosztów. Jednym z jej elemen- tów jest rezygnacja z prowa- dzenia przez szkoły stołówek, w tym utrzymywania na etatach pracowników kuchni, zaplecza technicznego i zaopatrzenia. Kuchnie są wynajmowane pry- watnym ajentom, którzy obsłu- gują daną szkołę, ale i sąsiednie. Popularny stał się też catering, czyli dowożenie posiłków. Oszczędności z tego tytu- łu są ewidentne. Dziwię się, że następują dopiero teraz. O niezbędności takiego działa- nia pisałem pierwszy raz blisko 20 lat temu. Postulowałem ta- kie działanie, gdy byłem rad- nym. Wtedy nie było politycz- nej woli i odwagi, by tak czynić, bo sprawa wzbudzała emocje rodziców i pracowników. Teraz jest podobnie. Mimo to do- piero bieda zmusiła do gospo- darskiego myślenia. Szkoda, że tak późno. A jeszcze niedawno projektowano nowe szkoły ze stołówkami, które dziś okazują się zbędne. Tylko na Mokotowie oszczęd- ności z likwidacji 113 etatów w stołówkach wyniosą 7 mln zł rocznie, o innych kosztach nie wspomnę. Myślę, że zmiany w całym mieście mogą przy- nieść oszczędność ok. 30-50 mln zł rocznie, porównując do sytuacji nieodległej przeszło- ści. Proszę sobie wyobrazić, ile można by zaoszczędzić, gdyby tę reformę wprowadzić 10, czy 20 lat temu. Oszczędności te można byłoby przeznaczyć na wynagrodzenia dla nauczycieli i naukę pływania itd., na które dziś brakuje. Dziś jest problem, jak wyko- rzystać pomieszczenia i sprzęt nieczynnych stołówek, bo nie wszystkie da się wynająć. Proble- mem generalnym jest realizacja szkół i przedszkoli zbyt drogich w budowie i eksploatacji, szcze- gólnie w kosztach ogrzewania. Wynika to z braku ekonomizacji w projektowaniu. Każda szkoła to inny projekt, często będący pomnikiem jej autora. Brak unifikacji w wyposaże- niu, co też podnosi koszty. Nikt też w mieście nie liczy pełnych kosztów budowy, szczególnie organizacyjnych i finansowych. Kosztem bowiem nie jest tylko kwota umowy z wykonawcą, ale i nadzór urzędu nad powstaniem projektu i budową oraz koszty pieniądza w czasie, szczególnie jeśli inwestycja trwa kilka lat. dokończenie na stronie 7 Bieda uczy gotować Pocztówka Jeszcze trwa karnawał, ale… Wielkanoc już za dwa miesiące. Wystarczająco dużo czasu, by przygotować piękne pocztówki świąteczne i wysłać je rodzinie, przyjaciołom, osobom, które lubimy. Przy zrobionej ręcznie, pomysłowej, niepowtarzalnej kartce - e-mail i mailbox w ko- mórce… wysiadają. Trzeba przy- znać, że kartki „hand made”, to pewne wyzwanie, ale ile przy- jemności - także dla ich auto- rów. Młodzi mieszkańcy Włoch mają teraz dodatkową motywa- cję: konkurs plastyczny „Moja pocztówka wielkanocna”. W konkursie, którego orga- nizatorem jest Dzielnica Wło- chy, mogą wziąć udział dzieci uczęszczające do dzielnicowych przedszkoli i szkół podstawo- wych. Ze zrozumiałych wzglę- dów są trzy kategorie wiekowe: dla przedszkolaków (kategoria I) 5-6 lat, szkolna młodsza (kat. II) 7–9 lat i szkolna starsza (kat. III) 10 – 13 lat. Konkurs polega na wykonaniu prac plastycznych w formacie A5 tematycznie związanych z Wiel- kanocą. Każdy z uczestników może przedstawić do konkursu tylko jedną pracę wykonaną na- stępującą techniką: malarstwo (farby wodne), rysunek, grafika, techniki mieszane, np. collage, wykonane w technice płaskiej. Praca w formacie A5 powin- na być wyraźnie opisana z tyłu według wzoru: imię i nazwisko, wiek autora/ kategoria wiekowa, adres, numer telefonu, e-mail osób indywidualnych/ nazwa i adres szkoły lub ośrodka/klu- bu, numer telefonu. Terminy: składania prac w Wydziale Kul- tury i Promocji Urzędu Dzielnicy (al. Krakowska 257) upływa 20 marca 2012 r. A więc do dzieła! mb Boks na Woli Sekcja bokserska Legii pro- wadzi zajęcia na Bemowie i Ur- synowie, a w najbliższym czasie rozpocznie treningi także na Woli. W hali sportowej „Reduta” przy ulicy Redutowej 37 zajęcia prowadzone będą w poniedział- ki i środy w godzinach 17.30 – 19.30. Treningi prowadzić będzie trener Jerzy Ciechanow- ski, medalista Mistrzostw Polski, dwukrotny finalista Turnieju Feliksa Stamma. Zapisy pod nu- merem tel. 502 076 195. W za- jęciach mogą brać udział zarów- no dzieci, młodzież, jak i dorośli. Treningi organizowane są przez Klub Bokserski Legia.

Upload: poludnie-andrzej-roginski

Post on 15-Mar-2016

217 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Poludnie Bemowo ochota ursus wlochy wola na 2 z dnia 9 lutego

TRANSCRIPT

Page 1: poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

l Duch Filtrowej - str. 2 l Wywiad z Janem Kidawą-Błońskim - str. 3, 8 l Odmieniony szpital przy Żelaznej - str. 3 l

ISSN 2082-6516

Rok III nr 2 (26) l 9 LUTEGO 2012 l Bezpłatnie

www.poludnie.com.pl www.facebook.com/Poludnie.Gazeta

Aparat słuchowy – jeden czy dwa?

Porada laryngologa Doktor Ryszard Mikoła-

jewski, laryngolog z 15-letnim stażem, odpowiada na nasze pytania dotyczące problemu niedosłuchu.

Około 500 milionów ludzi na całym świecie cierpi w wy-niku ubytku słuchu. Problem

najczęściej dotyka osoby star-sze, skutecznie utrudniając im funkcjonowanie w stale pędzą-cym świecie, przeszkadzając w codziennej komunikacji oraz narażając na bolesne uczucie wstydu.

dokończenie na stronie 4

PięciolatkiJeszcze przez dwa lata istnie-

je możliwość wyboru pomiędzy dalszą edukacją dziecka w od-dziale przedszkolnym a nauką w I klasie. Dzielnica Wola będzie kontynuowała kampanię infor-macyjną dla rodziców dzieci 5-letnich. Dzielnicowa konferen-cja odbędzie się 7 marca o godz. 17 w Szkole Podstawowej nr 26 przy ul. Miedzianej. Wszystkie terminy zaplanowanych przez wolskie przedszkola i szkoły podstawowe spotkań informa-cyjnych w ramach kampanii „Sześciolatek w I klasie” na stro-nie www urzędu.

Lekcje w urzędzie„Czwartkowe lekcje w Urzę-

dzie” w tym roku są dla uczniów klas drugich wolskich liceów ogólnokształcących. Zgłosiło się 14 szkół. W poprzednich latach na lekcjach czwartkowych urząd przyjmował uczniów gimna-zjów, którzy poznawali podsta-wowe zagadnienia dotyczące samorządu. Młodzi ludzie do-wiadują się m.in. jak załatwiać formalności w USC, jak złożyć wniosek o dowód osobisty i zarejestrować samochód. W Sali Ślubów szczególna okazja, by „przymierzyć się” do tego wy-jątkowego wydarzenia – można zasiąść na miejscu pary młodej.

Szczęśliwice Południowe

Plan zagospodarowania prze-strzennego Szczęśliwic Południo-wych został udostępniony wszyst-kim zainteresowanym na stronie internetowej Urzędu Dzielnicy Ochota.

PrzemocSpecjaliści z zakresu przeciw-

działania przemocy w rodzinie prowadzą w Ośrodku Pomocy Społecznej Dzielnicy Ursus gru-py wsparcia dla osób doznają-cych takiej przemocy. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu po 2 godz. w Centrum Pomocy Rodzinie przy ul. Prawniczej 54. Zajęcia prowadzone w godzi-nach przedpołudniowych oraz popołudniowych są nieodpłatne. Konsultacje oraz nabór do grupy po ustaleniu terminu spotkania tel. 22 4784115.

Nie musisz być b-mollem

Chór Bemcanto zaprasza na bezpłatne warsztaty wokal-ne 09, 13, 16, 20, 23, 27 (po-niedziałki i czwartki) lutego w godz. 18– 20 do ratusz Dziel-nicy Bemowo (sala sesji) ul. Po-wstańców Śląskich 70.

dokończenie na stronie 6

W Warszawie, od dawna próbowano wykorzystać wznie-sienia istniejące w obrębie mia-sta do instalowania wyciągów narciarskich. Takie działania podjęte swego czasu, m. in. na wolskim Moczydle, się nie po-wiodły. Na Szczęśliwicach było inaczej. 12 lat temu firma „Ener-gopol” zbudowała na istniejącej tam górce, całoroczną „stację narciarską”. Niestety, firma nie poradziła sobie z jej utrzyma-niem. Po długich negocjacjach stok narciarski na Szczęśliwicach przejęło miasto. 31 październi-ka 2008 r. decyzją Prezydenta Warszawy stokiem zaczął zarzą-dzać Warszawski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Po przeszkoleniu pra-cowników oraz przeprowadzeniu kompleksowych badań technicz-nych urządzeń (były konieczne, gdyż przez ostatnie dwa lata stok nie był używany), 19 grud-nia 2008 r. Jacek Wojciechowicz,

wiceprezydent Warszawy oraz Janusz Kopaniak, dyrektor WO-SiR jako pierwsi zjechali na nar-tach z Górki i w ten sposób uru-chomili obiekt, z którego od tej pory mogą korzystać narciarze i snowboardziści zwani potocz-nie „deskarzami”.

Na 75–metrową górę prowa-dzą dwa wyciągi: dwuosobowa krzesełkowa kolej oraz wyciąg

talerzykowy. - Oba wyciągi w ciągu godziny mogą przewieźć ok. 2 tysięcy osób. Stok jest pokryty matą typu „Dendix”, latem zraszany „mgłą wodną”, zimą naśnieżany armatkami.

Tegoroczny silny mróz po-zwala na intensywne naśnieża-nie, w tej chwili na stoku leży ok. metra śniegu, warunki do jazdy są więc znakomite. Trasa

o długości 227 metrów jest co-dziennie solidnie przygotowy-wana dla naszych gości - mówi Arkadiusz Ryder, kierownik Ośrodka „Całoroczny Stok Nar-ciarski Szczęśliwice”. - Zatrud-niamy 26 osób, wśród nich Ro-mana Rybusa, pracującego od lat na Górce, jeszcze w czasach gdy zarządzał tu „Energopol”.

dokończenie na stronie 7

Raj dla narciarzy i „deskarzy”

W warszawskich szkołach prowadzi się politykę cięcia kosztów. Jednym z jej elemen-tów jest rezygnacja z prowa-dzenia przez szkoły stołówek, w tym utrzymywania na etatach pracowników kuchni, zaplecza technicznego i zaopatrzenia. Kuchnie są wynajmowane pry-watnym ajentom, którzy obsłu-gują daną szkołę, ale i sąsiednie. Popularny stał się też catering, czyli dowożenie posiłków.

Oszczędności z tego tytu-łu są ewidentne. Dziwię się, że następują dopiero teraz. O niezbędności takiego działa-nia pisałem pierwszy raz blisko 20 lat temu. Postulowałem ta-kie działanie, gdy byłem rad-nym. Wtedy nie było politycz-nej woli i odwagi, by tak czynić, bo sprawa wzbudzała emocje rodziców i pracowników. Teraz

jest podobnie. Mimo to do-piero bieda zmusiła do gospo-darskiego myślenia. Szkoda, że tak późno. A jeszcze niedawno projektowano nowe szkoły ze stołówkami, które dziś okazują się zbędne.

Tylko na Mokotowie oszczęd-ności z likwidacji 113 etatów w stołówkach wyniosą 7 mln zł rocznie, o innych kosztach nie wspomnę. Myślę, że zmiany w całym mieście mogą przy-nieść oszczędność ok. 30-50 mln zł rocznie, porównując do sytuacji nieodległej przeszło-ści. Proszę sobie wyobrazić, ile można by zaoszczędzić, gdyby tę reformę wprowadzić 10, czy 20 lat temu. Oszczędności te można byłoby przeznaczyć na wynagrodzenia dla nauczycieli i naukę pływania itd., na które dziś brakuje.

Dziś jest problem, jak wyko-rzystać pomieszczenia i sprzęt nieczynnych stołówek, bo nie wszystkie da się wynająć. Proble-mem generalnym jest realizacja szkół i przedszkoli zbyt drogich w budowie i eksploatacji, szcze-gólnie w kosztach ogrzewania. Wynika to z braku ekonomizacji w projektowaniu. Każda szkoła to inny projekt, często będący pomnikiem jej autora.

Brak unifikacji w wyposaże-niu, co też podnosi koszty. Nikt też w mieście nie liczy pełnych kosztów budowy, szczególnie organizacyjnych i finansowych. Kosztem bowiem nie jest tylko kwota umowy z wykonawcą, ale i nadzór urzędu nad powstaniem projektu i budową oraz koszty pieniądza w czasie, szczególnie jeśli inwestycja trwa kilka lat.

dokończenie na stronie 7

Bieda uczy gotować

PocztówkaJeszcze trwa karnawał, ale…

Wielkanoc już za dwa miesiące. Wystarczająco dużo czasu, by przygotować piękne pocztówki świąteczne i wysłać je rodzinie, przyjaciołom, osobom, które lubimy. Przy zrobionej ręcznie, pomysłowej, niepowtarzalnej kartce - e-mail i mailbox w ko-mórce… wysiadają. Trzeba przy-znać, że kartki „hand made”, to pewne wyzwanie, ale ile przy-jemności - także dla ich auto-rów. Młodzi mieszkańcy Włoch mają teraz dodatkową motywa-cję: konkurs plastyczny „Moja pocztówka wielkanocna”.

W konkursie, którego orga-nizatorem jest Dzielnica Wło-chy, mogą wziąć udział dzieci uczęszczające do dzielnicowych przedszkoli i szkół podstawo-wych. Ze zrozumiałych wzglę-dów są trzy kategorie wiekowe: dla przedszkolaków (kategoria I) 5-6 lat, szkolna młodsza (kat. II) 7–9 lat i szkolna starsza (kat. III) 10 – 13 lat.

Konkurs polega na wykonaniu prac plastycznych w formacie A5 tematycznie związanych z Wiel-kanocą. Każdy z uczestników może przedstawić do konkursu tylko jedną pracę wykonaną na-stępującą techniką: malarstwo (farby wodne), rysunek, grafika, techniki mieszane, np. collage, wykonane w technice płaskiej. Praca w formacie A5 powin-na być wyraźnie opisana z tyłu według wzoru: imię i nazwisko, wiek autora/ kategoria wiekowa, adres, numer telefonu, e-mail osób indywidualnych/ nazwa i adres szkoły lub ośrodka/klu-bu, numer telefonu. Terminy: składania prac w Wydziale Kul-tury i Promocji Urzędu Dzielnicy (al. Krakowska 257) upływa 20 marca 2012 r. A więc do dzieła!

mb

Boks na WoliSekcja bokserska Legii pro-

wadzi zajęcia na Bemowie i Ur-synowie, a w najbliższym czasie rozpocznie treningi także na Woli. W hali sportowej „Reduta” przy ulicy Redutowej 37 zajęcia prowadzone będą w poniedział-ki i środy w godzinach 17.30 – 19.30. Treningi prowadzić będzie trener Jerzy Ciechanow-ski, medalista Mistrzostw Polski, dwukrotny finalista Turnieju Feliksa Stamma. Zapisy pod nu-merem tel. 502 076 195. W za-jęciach mogą brać udział zarów-no dzieci, młodzież, jak i dorośli. Treningi organizowane są przez Klub Bokserski Legia.

Page 2: poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

POŁUDNIE - Bemowo, Ochota, Ursus, Włochy, Wola www.poludnie.com.pl2

PRZY UL. HO¯EJ 5/7 W WARSZAWIE

NOWY TELEFON22 629 24 44

PON.- PI¥T. 8.00-20.00 SOBOTA 9.00-15.00

W POBLI¯U DAWNEJ ZIELARNI PRZY PL. TRZECH KRZY¯Y

To pytanie zostało postawio-ne publicznie ubiegłej jesieni. Wyartykułował je zespół eks-pertów Polskiego Towarzystwa Socjologicznego pod kierun-kiem Janusza Kuczyńskiego, który pomagał dzielnicy w roz-wiązaniu konfliktu społecznego,

jaki powstał wokół nowej wizji „Zieleniaka”, a później w trakcie zbierania opinii na temat zago-spodarowani i możliwych zmian przestrzeni placu Narutowicza.

Hasło „Filtrujemy pomysły dla Filtrowej” było naturalnym py-taniem na ulicy, gdzie już dziś czuje się ducha miejsca, a mo-głoby być jeszcze lepiej

Pomysły, spostrzeżenia, uwagi można było zgłaszać już podczas jesiennego pikniku na

placu Narutowicza ankieterom dyżurującym pod koniec listo-pada w ochockich kawiarniach oraz na witrynie internetowej projektu. Zebrano około 200

pomysłów, co może nie rzuca na kolana w dzielnicy zamiesz-kanej przez ponad sto tysięcy osób, ale dobrze rokuje dla mądrych zmian. - Jest zaintere-sowanie społeczne – mówi pan Janusz Żywiecki, mieszkaniec Filtrowej, który za nic nie wy-

prowadziłby się z Ochoty. - Tu się urodziłem i wychowałem – mówi nie bez dumy.

Lis topadowo-grudniowy etap badawczy projektu „Filtro-

Jak obudzić ducha Filtrowej?wa” zakończył się warsztatem. Atmosferę spotkania warszta-towego (19 grudnia 2011 r.) w Urzędzie Dzielnicy Ocho-ta, na które zostali zaproszeni urzędnicy, aktywiści organizacji pozarządowych oraz eksperci wybrani spośród mieszkańców Ochoty, m.in. architekci, pro-jektanci, artyści - można uznać za przykład, a może i wzorzec debaty publicznej o marze-niach ludzi i możliwościach ich spełnienia.

Dwuczęściowe spotkanie z udziałem kilkudziesięciu osób rozpoczęło się od wprowadze-nia referującego wyniki badań zespołu znanego jako Ochocki Model Dialogu Obywatelskie-go. Rodzaj podnoszonych pro-blemów i proponowane pomy-sły na ich rozwiązanie układają się w trójjedyną ulicę marzeń: BEZPIECZNA komunikacja i stan nawierzchni, ESTETYCZ-NA zieleń, detale architektonicz-ne, WSPÓLNA kultura i integra-cja. Taka mogłaby być Filtrowa i zapewne niejedna ulica - nie tylko na Filtrach czy szerzej uj-mując na Starej Ochocie.

Jaka jest dziś Filtrowa? Moż-na przyjść i zobaczyć, „włą-czywszy” uprzednio zmysł życz-liwej obserwacji dla ludzi, życia które toczy się – jakby trochę wolniej (nawet, gdy mknie no-

woczesnym tramwajem), no i murów, które są pełne śladów historii. Niektóre postaci i zda-rzenia upamiętniają tablice.

- Przy nich też warto przy-stanąć. Przeczytać. I człowiek więcej wie – mówi pan Zieliń-ski, który wraca na Ochotę, na spacery sentymentalne. Wypo-sażony w przewodnik Jarosława Zielińskiego „Ochotnicy na spa-cer” (wydany z inicjatywy Dziel-nicy Ochota) wędruje trasami spacerowymi, które zapropo-nował autor. – Tu niedaleko poznaliśmy się z moją żoną! Pamiętasz? W tym miejscu się umawialiśmy! – starszy pan zwraca się do pani Zielińskiej.

Pytałem państwa Zieliń-skich, a także innych napotka-nych ludzi, co im przeszkadza na Filtrowej?

- Wie pan, jak człowiek prze-żyje tyle lat co my i ma jeszcze siłę chodzić, to nawet jakoś tak spokojniej patrzy, nawet na to co tak denerwuje – ten nierów-ny chodnik, albo bez wyobraźni poustawiane samochody, tak że drugi już się nie zmieści. Kto to widział? Ja na pewno bym tak nie stanął.

„Studnia pomysłów” dla Fil-trowej jest głęboka. Tzw. mapa pomysłów, czyli graficzne uję-cie ulicy Filtrowej, uzupełnione aktualnymi zdjęciami pokazu-

jącymi poszczerbione krawęż-niki, dziko parkujące auta, aż za bardzo ekspresyjną mozaikę szyldów, tablic i ogłoszeń.

- Te ogłoszenia nalepiane wszędzie, na wszystkim, są najbardziej denerwujące, choć nikt nie twierdzi, że nie są po-trzebne – mówi strażnik miej-ski. Na przystanku ZTM służba porządkowa zdziera plakaty. - Czasem się trafiają ogłoszenia pewnej szkoły wyższej, która pośredniczy w rozdysponowa-niu pieniędzy unijnych na zało-żenie własnego biznesu. Chyba złożę wniosek… na uruchomie-nie firmy porządkowej – śmieje się człowiek gniotąc plakaty uwolnione spod oplotów taśmy klejącej.

Mapa pomysłów uplastycz-niła się w części przeznaczonej na dyskusję. Bo weźmy przy-kład – asfalt na międzytorzu.

- To nie wygląda dobrze!- Może dałoby się posiać

trawę?!- A czy nie można przełożyć

torowiska i puścić po nim ru-chu kołowego. Byłoby miejsce na szersze chodniki. No i może jeszcze ścieżki rowerowe…

- Trawnik w naszych warun-kach nie utrzyma się!

- Ale można obsadzić spe-cjalną zielenią, która ma mniej-sze wymagania niż trawnik.

Poszukiwanie docelowego obrazu Filtrowej, który organi-zatorzy nazwali roboczo „du-chem ulicy Filtrowej”, zajęło sporo czasu, a i tak uczestnicy warsztatu wychodzili w poczu-ciu, że po raz kolejny wkładamy kij w mrowisko. Bo czy można np. tworzyć wizje zagospo-darowania miejsc, które mają swoich gospodarzy, nie zawsze świadomych tego co posiada-ją? Albo liczyć na zmianę „tego co było zawsze”? Założeniem warsztatów w szerszym pla-nie jest tworzenie warunków dobrego, twórczego dialogu społecznego. Wtedy na pewno duch obudzi się i otworzy oczy. Nasz duch, nasze oczy. W koń-cu na naszej Filtrowej.

Tekst i zdjęcie Michał Borzymiński

PS Niedawno raport PTS został przekazany do Urzędu Dzielnicy.

Dziadek pokazał i opowiedział o wszystkim co widać z prawej strony autobusu 127 jadącego z Centrum do Włoch (no może poza jednym adresem na zakrę-cie… 18+). – O, a tu będziesz przychodził z mamą, jak zacho-rujesz – komunikuje rzeczowo pięcio-, sześcioletniemu wnuko-wi, gdy wóz zatrzymuje się przy Cegielnianej. Malec z nosem przyklejonym do szyby obser-wuje szary, błyszczący w słońcu budynek nowej przychodni.

Plany wybudowania tak bardzo potrzebnej placówki służby zdrowia powstały ho, ho… nawet dziadek nie pamię-ta! Budowę nowej przychodni zdrowia Urząd Dzielnicy za-powiedział dziesięć lat temu, a w przeszłości radnymi i bur-mistrzami byli… medycy. Na decyzję lokalizacyjną trzeba było jednak poczekać kolej-ne cztery lata. Potem była nadzieja, że projekt wejdzie w fazę realizacji – już, już… Przez wszystkie lata chorzy i lekarze przychodzili na Rejo-nową. Kto chce (i ma zdrowie) spojrzeć jeszcze raz, w jakich warunkach dawniej i dziś le-czono, niech koniecznie tam wpadnie. Już niedługo – na-prawdę! - historia przychodni nomen omen rejonowej na

Rejonowej zamknie się bez-powrotnie. Budynek wróci do dawnych właścicieli, którzy zapewne też odetchną z ulgą.

Z ulgą odetchną pacjenci w nowej przychodni, zwłasz-cza ci, którzy mają problem z chodzeniem po schodach. Trzy kondygnacje obsługuje pojemna winda, a do budynku prowadzą pochylnie. W środku przestrzeń, ład i nieskazitelna czystość nowości, a co najważ-niejsze wreszcie skompletowa-ne wyposażenie gabinetów, pracowni, pomieszczeń admini-stracyjnych.

dokończenie na stronie 4

Przychodnia przy Cegielnianej

Page 3: poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

POŁUDNIE - Bemowo, Ochota, Ursus, Włochy, Wola 3

O swoich najnowszych fil-mach, sympatii dla Śląska i Warszawy, opowiada reżyser filmowy Jan Kidawa–Błoński.

- W Pana ostatnim filmie, „Różyczce”, poruszająca jest scena na Dworcu Gdańskim. Pokazał Pan w niej coś, co wcześniej było pomijane w polskim kinie: wyjazd prze-śladowanych przez władzę Żydów w 1968 roku. Czy był szczególny powód wyboru takiego zakończenia?

- Wiemy wszystko o wyda-rzeniach 68 roku w Pradze, w Paryżu, o ruchu hipisow-skim w Stanach, ale nigdy nie opowiadaliśmy o tym, co wów-czas działo się w Polsce. Może dlatego, że był to niewygod-ny temat. Wydawało nam się ważne wypełnienie tej luki. I rzeczywiście, wiele osób dzię-kowało nam za to, że pokaza-liśmy polski rok 68. Sam nie mam osobistych wspomnień z Dworca Gdańskiego, bo w 68 mieszkałem jeszcze na Śląsku, ale Maciej Karpiński, scenarzy-sta filmu, odprowadził wielu swoich przyjaciół do słynnych pociągów.

Nakręciliśmy tę scenę na chwilę przed modernizacją

Czekam na odpowiedni scenariuszwiaduktu Dworca Gdańskiego. Wyglądał wówczas jeszcze jak czterdzieści lat wcześniej, kiedy rozgrywa się akcja filmu. Przez film może o miesiąc opóź-niliśmy rozbiórkę wiaduktu. I udało nam się utrwalić go na taśmie.

- „Różyczka” opowiada o specyficznie polskiej sy-tuacji. Czy jest zrozumiała dla widzów, którzy nie znają kontekstu historycznego?

- Tak, jak najbardziej. Już pi-sząc scenariusz, postawiliśmy sobie za punkt honoru: Jeżeli po raz kolejny opowiadamy o polskiej historii, to - na Boga - uniknijmy problemów, które zawsze się w tych przypad-kach pojawiają: że film będzie zrozumiały tylko w Polsce. To było trudne zadanie, bo jak opowiedzieć historię Pawła Ja-sienicy bez historii 1968 roku? I jak opowiedzieć o 68 bez opowiedzenia o „Dziadach” w reżyserii Dejmka? Musieliśmy i chcieliśmy pokazać Krakow-skie Przedmieście w trakcie tych wydarzeń. A przecież „Dziady” poza Polską są kompletnie niezrozumiałe, poczynając od trudnego do przetłumaczenia tytułu. Jednak nie da się zrobić filmu o 68 nie pokazując, jak

„Dziady” zostały zdjęte z afisza. Zadbaliśmy zatem o to, żeby każda scena, mimo osadzenia w specyficznych realiach, miała uniwersalny wydźwięk.

Film dużo jeździ po świecie: jest pokazywany na licznych przeglądach i festiwalach. I pod każdą szerokością geograficzną jest czytelny. Oczywiście czasem to czytelność na innym pozio-mie: bardziej jako opowieść o lu-dziach i emocjach niż o konkret-nych zdarzeniach historycznych. Pokazywałem „Różyczkę” na przykład w Szanghaju. Miałem tam wielki kłopot, bo zwykle zaczynam spotkanie po filmie mówiąc: Zobaczyli państwo, jak się żyło w Polsce, kiedy panował tam system totalitarny. W ostat-niej chwili ugryzłem się w język. A na koniec dyskusji zapytano mnie: – To jaka tak naprawdę jest różnica pomiędzy syjoni-zmem a katolicyzmem? Ha! I jak tu odpowiedzieć? A oni mają prawo o to pytać, bo w końcu ko-rzenie obu są takie same.

- Skąd wziął się pomysł na „Różyczkę”?

- Planowałem wówczas na-kręcić biografię Leopolda Tyr-manda. Wróciłem do lektury jego książek, zwłaszcza „Dzien-ników”, i w ten sposób cofną-

Szpital św. Zofii przy ul. Żela-znej 90 wzbogacił się w nowy oddział. 20 stycznia w obecności m.in. Hanny Gronkiewicz-Waltz, prezydenta m.st. Warszawy,

kard. Kazimierza Nycza, arcybi-skupa metropolity warszawskie-go i Andrzeja Włodarczyka, wi-ceministra zdrowia, oddano do użytku izbę przyjęć wyposażoną w 3 gabinety lekarskie i gabinet badań ktg czyli monitorowania akcji serca płodu. Badanie to przeprowadzane jest w ramach intensywnej opieki przed poro-dem. Pozwala wcześnie wykryć zagrożenie życia płodu.

W nowej części szpitala znaj-duje się też blok operacyjny z czterema salami operacyjny-mi, czterołóżkową salą poope-

racyjną i czterołóżkową salą intensywnego nadzoru me-dycznego. Nowy blok porodo-wy posiada sześć sal wyposażo-nych w pełne węzły sanitarne.

Nowa część budynku ma od-dział wcześniaków i patologii noworodka. Na oddziale położ-niczym i patologii ciąży jest 35 miejsc dla pacjentek w 14 sa-lach. To wszystko znajduje się na czterech nowych piętrach. Powierzchnia szpitala powięk-szyła się o ponad 4000 m kw.

– Otwieramy szpital w jakimś sensie po raz drugi. Został zbu-dowany nowy szpital, większy od starej części, nowoczesny, na miarę XXI wieku – powie-dział dyrektor placówki, lekarz naczelny Wojciech Puzyna.

Dzień uroczystego otwarcia nowego oddziału nie został wybrany przypadkowo. 20 stycznia 1912 roku przyjęto pierwszą pacjentkę do zakła-

du położniczego św. Zofii, bo taką nazwę nosił szpital sto lat temu. W 1912 r., dzięki stara-niom doktora Stanisława Zabo-rowskiego, przy wsparciu pry-watnego przedsiębiorcy Leona Goldstanda i magistratu miej-skiego powstał zakład położ-niczy, nazwany na cześć matki Goldstanda - św. Zofią. Był to wtedy pierwszy publiczny za-kład tego typu. Jak na ówcze-sne standardy placówka była nowoczesna, posiadała wen-tylację, oświetlenie elektrycz-ne, pokój kąpielowy i telefon.

Porody odbywały się w dwóch salach, jednej przeznaczonej do porodów normalnych, drugiej - przeznaczonej do porodów z powikłaniami. W czasie wojny i w okresie powojennym szpital pełnił funkcję szpitala wojsko-wego. W 1992 r. szpital objął nowy dyrektor – Wojciech Pu-zyna. Dzięki jego staraniom przywrócono szpitalowi nazwę św. Zofii. W tym samym roku w szpitalu odbył się pierwszy poród rodzinny.

Honorowy patronat nad obchodami 100-lecia urodzin szpitala objął prezydent Rzecz-pospolitej Polskiej Bronisław Komorowski.

tekst i fot. Andrzej Sitko

Nowy oddział w Szpitalu św. Zofii

łem się do lat 60., czyli czasów mojej młodości. Namawiałem zresztą Janusza Głowackiego, żeby napisał ze mną scena-riusz do filmu o Tyrmandzie, ale był zajęty. Zresztą teraz wiemy, że mniej więcej wtedy pisał scenariusz filmu Andrze-ja Wajdy o Wałęsie. Tak więc sprawa utkwiła w martwym punkcie i wtedy żona podsunę-ła mi historię Pawła Jasienicy. Zacząłem zgłębiać tę historię i stwierdziłem: Faktycznie, to gotowy scenariusz, może nawet ciekawszy niż historia Tyrman-da. I potem wszystko potoczyło się już szybko.

- Czy liczył Pan na to, że „Różyczka” zostanie polskim kandydatem do Oscara?

- Obliczeń nie prowadziłem. Ale myślę, że gdyby została ofi-cjalnym kandydatem, miałaby szansę mocno zaznaczyć swoją obecność. Nawet bez nomina-cji zaznaczyła się mocniej niż oficjalny polski kandydat z tam-tego roku i była obecna na 50 różnych festiwalach w samych Stanach.

- Czy duże szanse ma Pana zdaniem „W ciemno-ści” Agnieszki Holland, która w tym roku będzie starać się o nominację do Oscara?

- Olbrzymie, zważywszy na temat filmu i renomę Agniesz-ki. Ale Oscary to wielka nie-wiadoma, biorąc pod uwagę chociażby ogromną liczbę członków Akademii, którzy gło-sują na kandydatów. Nigdy nie wiadomo, co im się spodoba. W każdym razie film jest bar-dzo dobry i trzymam za niego kciuki.

- W swoim najnowszym fil-mie, „Nigdy się nie dowiesz”, Pan również cofa się do cza-sów wojennych.

- Zgadza się. Jaki to film nie-długo wszyscy się dowiemy, bo właśnie kończę jego montaż. Teraz mogę jedynie uchylić rąb-ka tajemnicy. To historia związ-ku dwóch kobiet, z których jed-na jest Polką a druga Żydówką. Rzecz dzieje się w Radomiu. Polka, trochę wbrew własnej woli, ukrywa w swoim domu Żydówkę. Może nawet nie jest tu tak istotne, że akcja rozgry-wa się w trakcie wojny, ale sam fakt, iż wojna spowodowała, że kobiety są odseparowane od świata zewnętrznego, skazane na siebie.

Dalej już nie mogę opo-wiadać, ale bohaterki tworzą związek zupełnie wyjątkowy. I prawdopodobnie widz od początku będzie podejrzewał, że nie może on się dobrze skończyć.

- Jest Pan z wykształcenia nie tylko reżyserem, ale też architektem.

- Prawie skończyłem archi-tekturę. Studiowałem ją pilnie przez cztery lata w Gliwicach, ale potem dostałem się do łódzkiej filmówki. I zostawiłem architekturę, choć może co innego nakazywał rozsądek. A zwłaszcza rodzice. Oznajmi-łem im, że zostanę filmowcem, nie architektem, co spotkało się ze szlochami mojej mamy. Bo jak można rezygnować z tak pewnego, dobrze płatnego za-wodu jak architekt na rzecz cze-goś tak szalonego jak reżyser?

- Czy uważa Pan lata spę-dzona na studiowaniu archi-tektury za zmarnowane?

- Wprost przeciwnie. Reży-ser uczy się na architekturze przydatnych cech, których nie nauczy się nigdzie indziej. Na przykład wyobraźni przestrzen-nej. Dzięki tym studiom mam łatwość w planowaniu miejsca ustawienia dekoracji, kamery itd. Architekt musi mieć duszę wizjonera, ale równocześnie być inżynierem. Reżyser–architekt jest dużo lepiej zorganizowany na planie. Pamięta, że film, jak porządny budynek, musi mieć swoje fundamenty, co ozna-cza przyzwoite przygotowanie już na etapie scenariuszowym. I ciągłej świadomości, że to, co się napisało, trzeba będzie prze-nieść na plan. Jeśli film nie jest osadzony na fundamentach, to każda z indywidualności twór-czych – operator, scenograf, ak-torzy – może go zdmuchnąć. Za to dobrze przygotowanego fil-mu nie da się tak łatwo popsuć. W ogóle myślę, że reżyserzy czy pisarze są tym lepsi, czym wię-cej w życiu przeżyli. Dodatkowy zawód jedynie im pomaga.

- Czy to znaczy, że reżyser nie powinien za dużo siedzieć w kinie?

- Siedzenie w kinie jest bar-dzo dobre, bo tam reżyser uczy się rzemiosła. Lecz nie powi-nien czerpać wiedzy tylko z fil-mów, bo potem jedynie kopiuje światy, które widział u kogoś innego.

- Czy planuje Pan film o powstaniu warszawskim? Teraz to popularny wśród fil-mowców temat.

- Chętnie zrobiłbym film o powstaniu warszawskim, gdybym miał na niego kon-kretny pomysł. Ale kilka filmów na ten temat już powstało, jak „Kanał” Andrzeja Wajdy – film, który bardzo cenię. Uważam, że jeśli dziś robi się film o powsta-niu warszawskim, to powinien on być lepszy niż „Kanał”. A to jest bardzo trudne. Na dodatek dziś trzeba zrobić film ze współ-czesnej perspektywy – z takiej, z jakiej nie mógł sprawy widzieć Andrzej Wajda robiąc „Kanał”.

dokończenie na stronie 8

Page 4: poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

POŁUDNIE - Bemowo, Ochota, Ursus, Włochy, Wola www.poludnie.com.pl4

Zespół dyplomowanych fi-zjoterapeutów i lekarzy pra-cujących w firmie Fizjo Med Poland istniejącej od 1997 r. udowodnił, że poprawa rezer-wy ruchowej w stawie objętym chorobą zwyrodnieniową oraz przywrócenie prawidłowego na-pięcia otaczających staw tkanek miękkich powoduje znaczną po-prawę funkcji oraz redukcję do-legliwości pacjenta. To zmienia dotychczasowe spojrzenie na re-habilitację kręgosłupa i stawów.

Pracowaliśmy nad doborem odpowiednich technik manual-nych uznanych w świecie medycz-nym od kilku lat. W tym okresie pomogliśmy kilku tysiącom ludzi! Dziś wiemy, że wyniki naszych obserwacji oraz doświadczenie, które posiadamy umożliwia nam skuteczne leczenie wielu dysfunk-cji narządu. To przełom w reha-bilitacji twierdzi Krzysztof Narosz szef zespołu terapeutycznego. Techniki, które wybraliśmy do naszej pracy są bardzo subtelne, a co za tym idzie nie powodują powikłań czyli pogorszenia stanu pacjenta. Jednym słowem może być tylko lepiej! Po pierwszej kon-sultacji wiemy czy jesteśmy w sta-nie Ci pomóc.

Lekarze, którzy obserwują wyniki naszej pracy, są zdu-mieni. Mając dotąd do dys-

pozycji tylko fizykoterapię zdają sobie sprawę z ograniczeń. Dziś inaczej patrzą na możliwości re-habilitacji ortopedycznej.

Najlepsze efekty uzyskujemy w rehabilitacji: stanów zwyrodnie-niowych stawów, dyskopatii, bólu kolan, bólu biodra, bólu głowy, ner-wobólach, rwy kulszowej, zespołu bolesnego barku, łokcia tenisisty i golfisty, zespole cieśni nadgarstka.

A oto kilka opinii naszych pa-cjentów:

Paweł, 51 l.: Jestem neu-rochirurgiem od lat cierpiałem z powodu bólu kręgosłupa, jednak decyzję o operacji odwlekałem. Moi koledzy dali mi wizytówkę Pana Narosza i zdecydowałem się na reha-bilitację. Nie zdawałem sobie dotąd sprawy, że jest możliwe usuniecie mo-ich problemów bez operacji. Polecam.

Maria, 69 l.: Moje kolano nie pozwalało mi wyjść z domu ,ból był tak duży. Córka woziła mnie na rehabilitację do Fizjo Medu i dziś już pierwszy raz od roku sama po-szłam do sklepu! Bardzo Wam dziękuję.

Kazimiera, 72 l.: Od lat leczy-łam swój chory bark nie spalam w nocy ze względu na ból, w dzień nie mogłam ruszyć ręką.

Po konsultacji nabrałam nadziei dziś śpię w nocy spokojnie i na-dal pracujemy nad ruchomością. Bardo się cieszę wspaniali tera-peuci. Jestem szczęśliwa, że trafi-łam na takich ludzi.

W opini pacjentów najskutecz-niejsi terapeuci w Warszawie.

W dniach od 9 do 23 lutego prowadzimy konsultacje pacjen-tów. Liczba miejsc ograniczona. Obowiązuje telefoniczna reje-stracja wizyt!

Przełom w leczeniu stawów i kręgosłupa!Bemowo, ul. Tkaczy 13

ul. Tkaczy 13 (Bemowo Jelonki), tel. 22 666 05 77

www.terapia-manualna.com

Krzysztof NaroszGabinet terapii narządu ruchuul. Tkaczy 13

(Bemowo - Jelonki)22 666-05-77

Laureat tytułu Firma Godna Zaufania

zapraszapon.-pt. w godz. 9:00-17:30

www.fonikon.plAutoryzowany dystrybutor:

Najlepsze aparaty słuchowe od ponad 100 lat

Porada laryngologa

Zapraszamy do naszych gabinetów:

ul. Leszno 17 (przychodnia specjalistyczna),

tel. 22 862 99 90ul. Ciołka 11

(przychodnia specjalistyczna), tel. 22 877 07 63

ul. Kartezjusza 2 (przychodnia specjalistyczna),

tel. 22 683 82 39

Posiadamy sieć 12 gabinetów na terenie całej Warszawy.

Zapytaj o najbliższy gabinet: 22 392 76 19.

dokończenie ze strony 1Ubytki słuchu różnią się mię-

dzy sobą, jednak zdecydowana ich większość ma charakter obuuszny.

- Czy osoby mające uby-tek słuchu w każdym uchu powinny nosić dwa aparaty słuchowe?

- Ryszard Mikołajewski: Tak, z całą pewnością takie roz-wiązanie jest dla nich bardzo korzystne. Każdy mój pacjent, którego udało mi się przekonać do dwóch aparatów, potwier-dzi moje słowa.

- Może Pan podać przykła-dy z życia codziennego?

- Rozpatrzmy choćby dźwięk klaksonu samochodowego. Docierający do uszu sygnał informuje nas o niebezpieczeń-stwie. W ciągu ułamka sekundy mózg porównuje informacje z obu uszu, takie jak natężenie fal dźwiękowych oraz momen-ty, w których dźwięk dobiegł do każdego ucha. Dzięki temu natychmiast zdajemy sobie sprawę, z której strony dochodzi dźwięk i jak daleko znajduje się jego źródło oraz jesteśmy w sta-nie uniknąć niebezpieczeństwa.

- Ogromnym kłopotem niedosłyszących pacjentów jest także rozumienie mowy w hałaśliwym otoczeniu. Czy dwa aparaty pomagają roz-wiązać także i ten problem?

- Hałas otoczenia utrudnia rozumienie mowy. Dla osób, które nie słyszą oboma uszami tak samo dobrze, wyodrębnie-nie poszczególnych głosów jest trudne. Mózg potrzebu-je informacji z obu uszu, aby skutecznie rozróżniać dźwięki w trudnych sytuacjach słu-chowych, takich jak rozmowa

w zatłoczonej kawiarni lub w pomieszczeniu, do którego dobiegają hałasy przejeżdża-jących ulicą pojazdów. Dwa aparaty słuchowe pozwalają wspomóc naturalną zdolność

mózgu do „filtrowania” hała-sów dochodzących z tła.

- Lekarze zwracają tak-że uwagę na ryzyko utraty zdolności rozumienia mowy w przypadku zupełnej re-zygnacji z noszenia aparatu słuchowego. Czy może tak się stać, jeśli nosimy tylko je-den aparat?

- Zjawisko, o którym pan wspomina to tak zwana depry-wacja słuchu. Polega na stop-niowym traceniu przez mózg umiejętności przetwarzania informacji w wyniku trwałe-go braku pobudzania ucha bodźcem akustycznym. Im wcześniej zdecydujemy się na noszenie aparatu słuchowego na dotkniętym ubytkiem słu-chu uchu, tym mniejsze ryzyko wystąpienia deprywacji słuchu oraz tym większa korzyść z no-szenia aparatów słuchowych.

W dwóch aparatach słucho-wych dźwięki są przyjemniejsze do słuchania, nie trzeba się wy-silać, aby je usłyszeć. W natu-

ralny sposób są odbierane czy-sto, z odpowiednim poczuciem głośności i przestrzenności. Uzyskanie takiego efektu z jed-nym aparatem słuchowym nie jest możliwe w przypadku osób dotkniętych ubytkiem słuchu w obu uszach.

TS

Zapraszamy wszystkie za-interesowane osoby na bez-płatne badanie słuchu i kon-sultację protetyka słuchu. Osobom niepełnosprawnym proponujemy wizyty domo-we. Z uwagi na duże zainte-resowanie naszymi usługa-mi, prosimy o telefoniczne umawianie wizyt.

dokończenie ze strony 2Przychodnię tworzą dwa blo-

ki połączone częścią centralną. Dzięki osobnym wejściom roz-dzielono różne grupy pacjen-tów, aby zapewnić im odpo-

wiedni komfort w czasie wizyt u specjalistów.

Pierwotny plan zakładał: Na poziomie -1 mieści się dział diagnostyki obrazkowej obejmujący pomieszczenia pracowni RTG, mammografii, gabinet USG oraz rejestrację,

pokój opisów i archiwów RTG.Na parterze w skrzydle od

strony ul. Cegielnianej zna-lazły się poradnie dla dzieci zdrowych i dla dzieci chorych - każda z osobnym wejściem.

W drugim skrzydle przychodni na parterze są pomieszczenia dla działu podstawowej opieki zdrowotnej: gabinety lekarskie, gabinet zabiegowy i gabinet pielęgniarski. W dalszej części zlokalizowano poradnię uza-leżnień z osobnym wejściem,

gabinetami lekarskimi i salą terapii grupowej.

Na pierwszym piętrze jest dział rehabilitacji z salami fizykoterapii i kinezyterapii, pomieszczeniami masażu

i magnoterapii. W części środ-kowej mieści się poradnia gi-nekologiczna, a we wschodnim skrzydle poradnia ortopedycz-no-urazowa, poradnia chirur-giczna oraz stomatologiczna. Na drugim piętrze jest porad-nia kardiologiczna z pracownią

holterowską i gabinetem EKG, poradnia okulistyczna, derma-tologiczna i laryngologiczna. We wschodnim skrzydle usytu-owana została poradnia diabe-tologiczna, a także - w wydzie-lonej części - oddział szybkiej diagnostyki internistycznej (sala z ośmioma łóżkami, ga-binetem lekarskim i pokojem pielęgniarek). Przychodnia ma ogółem ok. 1,2 tysiąca metrów kwadratowych i parking samo-chodowy. Całość kosztowała ponad 10 milionów złotych.

- O tym, że zabrakło pienię-dzy na wyposażenie, zrobiło się głośno, gdy kompletny budy-nek opuścili w marcu ubiegłe-go roku wykonawcy murów, elewacji, robót wykończenio-wych wewnątrz i w otoczeniu. Gdy pobliski staw został ogro-dzony a brzegi umocnione i zabezpieczone nowym ogro-dzeniem wydawało się, że lada dzień nastąpi przeprowadzka przychodni do nowej wygodnej siedziby.

Potem było kilka artykułów prasowych, interpelacje rad-nych i nieśmiertelne pytania, dlaczego ktoś zapomniał o pie-niądzach na wyposażenie?

Wiadomo, że budynek trze-ba ogrzewać, doglądać – a to pociąga nieproduktywne kosz-ty. Miarą bezradności i frustra-cji zainteresowanych pacjentów są… nieliczne, ale za to dosad-ne komentarze w sieci. Poza tym w tej niemocy ludzie zo-bojętnieli. Czekają na konkret, czyli otwarcie nowej przychod-ni. Dostępny w sieci film (kroni-ka miejska) od 19 stycznia miał zalewie 30 odsłon.

- Chcieliśmy kupić wyposaże-nie za 5 mln. zł – poinformo-wała nas 27 grudnia ub. roku Marzena Piotrowska, dyrek-tor SZPLO Warszawa Włochy.

Tymczasem władze Warsza-wy znacznie obniżyły tę kwotę. Przypuszczam, że przeciąga-jące się uzgadnianie kwoty na wyposażenie specjalistyczne przychodni wpłynęło na termi-

ny przeprowadzenia ostatnich zamówień publicznych.

- 10 lutego odbędzie się jesz-cze jedno spotkanie w ratuszu warszawskim. Musimy podpi-sać nowy statut ZOZ-u, w któ-rym znajdzie się placówka na Cegielnianej. Do końca marca, najpóźniej, powinna nastąpić przeprowadzka z Rejonowej – zapewnia dyrektor Piotrowska.

Mieszkańcy, którzy intereso-wali się historią powstawania nowej przychodni, a zwłaszcza tempem realizacji kolejnych etapów inwestycji przy ulicy Cegielnianej we Włochach, wciąż nie mogą nadziwić się, dlaczego publiczne rodzi się w takich bólach. To jakiś ab-surd! Czy zawsze u nas tak być musi - pytają starsi ludzie? Pytają i porównują z prywatny-mi inwestycjami medycznymi w okolicy. Młodzi jeszcze nie zadają pytań. Na razie nie cho-rują przewlekle.

Tekst i fot. Michał Borzymiński

Mniej na wyposażenie

Przychodnia przy Cegielnianej

Page 5: poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

POŁUDNIE - Bemowo, Ochota, Ursus, Włochy, Wola 5

doczekamy się połączenia od Alej Jerozolimskich, przez Sko-rosze do Włoch. Fragment od ul. Chrościckiego, nad torami kolejowymi, przez ul. Połczyń-

ską do ul. Lazurowej wraz z rozszerzeniem Lazurowej ma dopiero wydaną decyzję środowiskową. Z mniejszych inwestycji realizowane jest połączenie ul. Gierdziejewskie-go z drogą krajową nr 2, czyli wylotówką na Poznań. Innymi słowy pojawi się połączenie

Ursusa z Morami. Będzie już na wiosnę i aż czteropasmowe.

Z poważnych inwestycji wy-mienić należy wielką rozbu-dowę trasy Armii Krajowej na

Pradze, oraz już na ukończeniu budowę mostu północnego - mostu im. Marii Skłodowskiej--Curie.

Jako mieszkańca Włoch, naj-bardziej zainteresowały mnie inwestycje, które ułatwią mi dojazd na Wolę czy Mokotów. W najbliższych kilku artykułach

skupię się nad tym obszarem. Sprawdzę, które trasy zostaną oddane na wiosnę. Postaram się podpowiedzieć kierowcom, jak skorzystać z nowych po-

łączeń. Często gubimy się na nowych rozjazdach, dlatego zamieszczę dokładne mapki poszczególnych węzłów uła-twiające orientację, aby można było prześledzić trasę palcem na papierze i być mniej zasko-czonym za kierownicą.

Artur Chorzewski

skiego i połączenie Marsa przez most Siekierkowski aż do Czerniakowskiej. Faktycznie są to inwestycje, które w ostatnich latach bardzo udrożniły niektó-re rejony miasta.

Teraz inwestycje realizowa-ne. Powstaje najważniejsza rzecz, czyli obwodnica Warsza-wy (droga S2). Na razie tylko jej południowa część, ale czy jest ważniejszy odcinek dla Czytelników „Południa”? Część ta bardzo pozytywnie wpłynie na nasze życie. Droga połączy węzeł „Konotopa” (do którego niedługo ma dotrzeć autostra-da A2), przez Ursus, Skorosze, Opacz, Raszyn, lotnisko aż do ul. Puławskiej.

Trasa ta będzie łączyć się w Opaczy z również realizowa-ną drogą prowadzącą od nie-dawno oddanego skrzyżowania ul. Łopuszańskiej z Al. Jerozo-limskimi do Janek (S8). Aż trud-no sobie wyobrazić, że za kilka lat nie będziemy stać w olbrzy-mich korkach w Raszynie, któ-re bywa że zaczynają się przy ul. 1 Sierpnia. Niestety tylko fragment Salomea-Opacz jest realizowany. Odcinek do Janek jest dopiero projektowany.

Ważną, a również reali-zowaną inwestycją jest ul. Nowolazurowa. Jest dobrze, choć nie idealnie, bo na razie

Zmiany w komunikacjiDużo dzieje się na drogach

Warszawy. Objazdów, remon-tów, utrudnień, ciągłych zmian organizacji ruchu jest tak wie-le, że dotykają praktycznie każdego. Klną kierowcy, ale i pasażerowie. Jednak nie ma tego złego, co by na do-bre nie wyszło. Dzięki stronie Stowarzyszenia Integracji Sto-łecznej Komunikacji (siskom.waw.pl) możemy przekonać się o szerszej wizji zmian, jakie nas dotykają.

Już na stronie głównej za-mieszczono schematyczny plan warszawskiego węzła drogo-wego (fragment publikujemy obok). Rozmach realizowanych i planowanych na najbliższe lata inwestycji można porów-nać chyba tylko do rozmachu i tempa odbudowy Warszawy po wojnie.

Dokładną mapę inwestycji już ukończonych, realizowa-nych i planowanych możemy zobaczyć po kliknęciu „Sisko-Mapa”.

Nie wiem czemu SISKOM chwali Trasę Łazienkowską jako inwestycję zrealizowaną. Łatwiej mi przyjąć Trasę Armii Krajowej czy połączenie od tej trasy przez Bemowo do węzła Mory. Przypominają nam rów-nież, że niedawno realizowano rozbudowę Wału Miedzeszyń-

Oddaję w Wasze ręce, dro-dzy czytelnicy, swoją własność. Jest nią ten skromny felieton, w którym chcę zawrzeć swoją wiedzę na temat nieustannie wałkowany od świtu do zmro-ku. W nocy też. Przyznaję, że pomyliłem się, uważając, że sprawa przycichnie, bo nie jest warta takiego nagłośnie-nia. Nie ja jeden - premier też się pomylił i teraz spija gorz-kie piwo uwarzone przez nie-przychylnych mu internautów i opozycyjnych harcowników.

Zachowując bezpieczną od-ległość od tego rozgardiaszu patrzę na problem zupełnie z innego punktu. Widzę bowiem głębokie niezrozumienie prawd podstawowych, zastępowanych przez jakieś powierzchowne dy-wagacje nacechowane złą wolą. Jej wykwitem są nieprawdopo-dobne wprost bzdury wygłasza-ne przez tzw. obrońców inter-netowej wolności pod adresem ludzi kreatywnych, zwanych twórcami. Ten konflikt, sztucznie rozdymany, jest daleko bardziej groźny niż zapisy ACTA, bo staje się kolejną linią podziału – my i oni. „My” - to konsumenci dóbr intelektualnych, wytworzonych przez „nich” - domagających się ochrony tego, co uważają za swą własność. Jakże to - piosen-ka, powieść, film, a także pro-gram komputerowy, fotografia, patent czy znak towarowy mają być własnością jakiegoś ziutka, któremu trzeba płacić za wy-korzystanie? To przecież ogra-niczenie wolności, bo kontrola użytkowania wymagać będzie ograniczenia anonimowości, a to uznano za podstawową wartość Internetu. Dzięki niej dowiadujemy się przecież od nieznanych z imienia i nazwiska osób, co sądzą o Hołdysie, że Jacek Bromski to ch. nie reżyser, a ZAiKS to zbrodnicze stowa-rzyszenie twórców, wyzyskujące nie tylko całe społeczeństwo, ale i swoich członków. Tę „myśl” rzucił jeden z blogerów, które-go bym nigdy nie podejrzewał o tak prymitywne poglądy.

W tej atmosferze ludzie kre-atywni czują się coraz bardziej zaszczuci. Zarzuca się im, że

w imię swych interesów blo-kują dostęp do swych dzieł (panie, co to za dzieła!) po-rządnym ludziom. To nie wiek pary i elektryczności, gdzie Edison czy bracia Wright chro-nieni patentami dorobili się majątków przy akceptacji za-chwyconego ich wynalazkami amerykańskiego społeczeń-stwa. To wiek komputerów, czyli natychmiastowego do-stępu do wszystkich wytwo-rów ludzkiej myśli –dodajmy: bezpłatnego i lekceważącego prawa wynalazców i twórców. Kto się będzie zajmował wy-twarzaniem dóbr kultury czy rozwojem technologii, jeśli ni-

komu nie będzie się opłacało być geniuszem?

W naszym kraju zwycięża vox populi, dlatego też nie moż-na – zresztą od dawna - liczyć na zrozumienie dla coraz mniej licznych kreatywnych jednostek. A przecież efekty pracy umysło-wej tych, których jeszcze parę lat temu pogardliwie stawiano na trzecim miejscu w hierar-chii społecznej po robotnikach i chłopach, dają rezultaty owo-cujące wzrostem zamożności ca-łego narodu. A tylko te kraje się liczą, które potrafią wykorzystać zdolności swych obywateli i nie skazują ich na ostracyzm, a w wielu przypadkach – na banicję.

Obecne dyskusje oddalają nas od właściwego pojmo-wania tych prostych prawd. Chciałbym, by wreszcie ktoś wytłumaczył zapiekłym mato-łom, że tzw. własność intelektu-alna jest w gruncie rzeczy wła-snością całego narodu, nawet tych głupków, którzy siedząc przed kompem wypisują obelgi przeciw znienawidzonym twór-com. Ta własność tworzy wyda-wałoby się niematerialną, ale najbardziej cenną część naro-dowego bogactwa. Ona także stawia kamienie milowe rozwo-ju ludzkości i dlatego przetrwa wszelkie dziejowe zawieruchy. Ci, którzy ją tworzą, powinni

być hołubieni przez władze i szanowani przez współoby-wateli - niestety, postawieni pod pręgierzem bezmyślnych opinii powinni przeprosić za to, że żyją.

Rozejrzyjcie się po własnym mieszkaniu – wszystko, co się tam znajduje, to wynik inten-sywnego myślenia utalento-wanych ludzi z krwi i kości, a przede wszystkim z mózgu. Użytkujecie to bez sekundy re-fleksji, że te przedmioty mają swych twórców, że bez nich bylibyśmy w jaskiniach, że tym dziś już niejednokrotnie zapo-mnianym ludziom należy się wdzięczność i podziw, a żyją-

cym gratyfi-kacja. Potem w y j d ź c i e na ulice i protestujcie prze-ciw twórcom ograniczającym waszą wolność, albo włączcie telewizor i obejrzyjcie sobie bicie piany na ten temat. Przy okazji dowiedzcie się, że obra-zek na ekranie zawdzięczacie niejakiemu Paulowi Nipkowo-wi, wynalazcy urządzenia do przetwarzania obrazu w impul-sy elektryczne, co stało się po-czątkiem telewizji. Urodził się w Lęborku, był Kaszubą.

Ale czy was to obchodzi...Antoni Kopff

[email protected]

Własność intelektualnaDo przeczytania jeden Kopff

Page 6: poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

POŁUDNIE - Bemowo, Ochota, Ursus, Włochy, Wola www.poludnie.com.pl6

dokończenie ze strony 1Warsztaty przeznaczone są

dla wszystkich, którym bliska jest muzyka i praca w grupie. Zajęcia są bezpłatne; prowadzi je pedagog, śpiewak, tancerz i muzyk z zamiłowania.

Czytelnia na kliknięcie

Niespodzianka dla osób ko-rzystających z biblioteki na Woli, zwłaszcza dla studentów. Do 19.02 dostępna jest czytelnia on-line ibuk.pl. Dostępna sub-skrypcja obejmuje ponad 1000 tytułów książek naukowych takich wydawnictw, jak: WN PWN, Impuls, Wydawnictwo UJ, WN Scholar, Dialog, WN UAM i in. Uwaga: Pierwszych stu zaintere-sowanych czytelników biblioteki będzie mogło korzystać z czy-telni ibuk.pl także poza siecią wolskich placówek. Szczegóły: www.bpwola.waw.pl

Tai-chi dla seniorów

W ramach programu Druga Młodość - wolski program se-nioralny 2012 jest jeszcze kilka miejsc na zajęcia taoistycznego tai-chi (zestaw harmonijnych, powolnych ruchów pozytyw-nie wpływających na poprawę i utrzymanie zdrowia fizyczne-go i psychicznego) dla seniorów powyżej 60. roku życia, za-meldowanych w Dzielnicy Wola. Zajęcia tai-chi odbywać się będą na Miedzianej 11 w czwartki w godz. 12.30 - 13.30 od 9 lutego do 12 kwietnia br. (10 spotkań). Kontakt w sprawie zapisu: dziel-nicowy Wydział Spraw Społecz-nych i Zdrowia tel. 22 636 21 60.

Otwórzcie szuflady

Niebawem kolejna edycja Przeglądu „Włochowska Szu-flada”. Jego celem jest inspiro-wanie mieszkańców Dzielnicy Włochy do uprawiania twórczo-ści, promowanie amatorskich talentów literackich, plastycz-nych i fotograficznych oraz tworzenie dzieciom, młodzieży i dorosłym możliwości zapre-zentowania własnej twórczości. Przegląd obejmuje: konkurs literacki, plastyczny i fotogra-ficzny. Organizatorzy zapraszają uczniów włochowskich szkół, ich absolwentów oraz mieszkańców Dzielnicy Włochy, także tych któ-rzy się wyprowadzili.

Odeszła Małgorzata Baranowska

22 stycznia zmarła Małgorza-ta Baranowska - poetka, pisarka, krytyk i historyk literatury, var-savianistka, dwukrotnie nomi-nowana do nagrody literackiej Nike. Autorka ważnych książek o Warszawie: „Pamiętnik mi-styczny” i „Warszawa. Miesiące, lata, wieki”, a także wydanego w 2011 r. wyboru felietonów, pisanych dla miesięcznika „Ochotnik” między majem 2005 a grudniem 2010 „Wracam na Ochotę”.

Muzeum Powstania Warszawskiego, ul. Grzybowska 7913.02. godz. 18.30, Chłodna 25 - Spotkanie nt. książki „Mówi Warsza-wa”; 15.02. godz. 18.30 - wykład Jarosława Trybusia o Osiedlu Szwoleże-rów; 18.02. godz. 11:00 - Spotkanie z Jadwigą Syrokomską ps. Japonka, sanitariuszką Zgrupowania „Róg”, Batalionu „Gustaw”

Fotoplastikon Warszawski, Al. Jerozolimskie 51Do 18.02. - Wystawa „Impresje z tatrzańskich szlaków”; 16.02. godz. 20.00 - Jeszcze mniejszy koncert świata: Maja Kleszcz & IncarNations; 21-22.02. - „Wystawa na bis”

Ośrodek Kultury Ochoty, ul. Grójecka 75 11.02. godz. 18:00 - Wernisaż wystawy akwareli Rafała Rudko i Dominiki Łuczak „Kolory południa”. Wystawę można oglądać do 29 lutego; 18.02. godz. 18:00 - „W amerykańskim stylu”. Pokaz tańców połączony z nauką i wspólną zabawą; 19.02. godz. 12:00 - recital fortepianowy Katarzyny Pietroń; 19.02. godz. 18:00 - „Piosenki Ulotne”. Koncert zespołu „Pina-koteka”

DK Rakowiec, ul. Wiślicka 812.02. godz. 16:00 - „Bal Karnawałowy”; godz. 12:00-15:00 - Spektakl teatralny dla dzieci i rodziców „Kozia chałupka”; 14.02. godz. 19:00 - Koncert „POR MI CORAZON”. Hiszpańskie Walentynki z zespołem „Viva Flamenco”; 16.02. godz. 19:30 - spektakl „GARGANTULA I PANTAGRU-EL” 17.02. godz. 18:00 - wystawa malarstwa Igora Yelpatova; godz. 19.30 - koncert pieśni chóru „IMPREVISTI”; 20 i 22.02. godz. 19:00 - „Dy-plomacja” i „Jubileusz”. Spektakle teatralne na podstawie A.P. Czechowa.

Centrum Artystyczne Radomska 1318.02. godz. 17:00 - „Wesołe Kumoszki z Windsoru” w wykonaniu zespo-łu teatralnego „Jesienne Róże”.

Dom Kultury „Miś”, ul. Zagłoby 17do 19.02. godz. 10.00-16.00 w dni powszednie - Wystawa obrazów Ka-riny Bajkowskiej; 9.02 godz. 13.00 - „Dzień Babci i Dziadka”; 11.02 godz. 16.00 - „Miłość Ci wszystko wybaczy”. Walentynkowy wieczór taneczny w kawiarence Seniora; 18.02 godz. 16.00 - Pożegnanie karnawału. Bal kostiumowy w kawiarence Seniora; 20.02 godz. 18.00 - Radosne zakoń-czenie karnawału, muzyczno-taneczne popołudnie z zespołami artystycz-nymi Domu Kultury „Miś” „Wesołe nutki”, „Prymka”, „Bella Polonia”

Sukces i satysfakcja - organi-zatorów i uczestników - wień-czy ubiegłoroczne działania bibliotekarzy, pisarzy, redak-torów i wydawców na polu literatury z udziałem młodych

warszawiaków. Ich ambitnym przesłaniem pozostaną słowa: Czytać, to uczestniczyć w kul-turze bez ograniczeń. Połowę uczestników stanowili młodzi mieszkańcy Woli.

„Czytać…” to projekt au-torski Agnieszki Proszowskiej, animatora kultury działają-cej w Bibliotece Publicznej w Dzielnicy Wola m.st. Warsza-wy. Zaproszenie do udziału w tym ciekawym przedsięwzięciu

było skierowane do młodzieży w wieku 13–25 lat. Można po-wiedzieć, że ten szeroki zaciąg do biblioteki udał się, chociaż górna granica wieku uczest-ników to prawie drugie tyle,

ile mogli mieć najmłodsi zgła-szający się. Gdy czytelnictwo wychodzi z mody, a popular-ny serial telewizyjny pokazuje przypadek młodego człowieka, który od najmłodszych lat „boi się biblioteki”, trzeba zarzucać sieci szeroko. Na pocieszenie powiedzmy sobie, że chęć czy-tania jest darem i skarbem - więc była i będzie raczej elitar-na. Ale ludzie, którzy czytają, są wyjątkową elitą. Na szczę-

ście elitą, która się nie zamyka we własnym kręgu!

Poprosiliśmy Agnieszkę Proszowską o przypomnienie głównych założeń jej animator-skiej inicjatywy. Oto one:

- Popularyzacja literatury młodzieżowej jako ważnego narzędzia komunikacji spo-łecznej poprzez powołanie no-woczesnych, atrakcyjnych oraz integrujących klubów paralite-rackich w warszawskich biblio-tekach publicznych;

- Zaszczepienie w młodzie-ży chęci poszukiwania warto-ściowej literatury, wyrażania

swoich emocji i uczuć poprzez teksty literackie oraz przygo-towanie młodych ludzi do pro-wadzenia młodzieżowych kół czytelniczych;

- Stworzenie atrakcyjnego miejsca do wymiany myśli, do propagowania stylu życia opar-tego na czynnym uczestnictwie w kulturze, wskazanie wielokul-turowej i bogatej twórczości literackiej oraz zaangażowania ludzi zawodowo związanych z literaturą i upowszechnianiem czytelnictwa w merytoryczną realizację projektu;

- Sprowokowanie czytel-ników (szczególnie w wieku gimnazjalnym i ponadgimna-zjalnym), a także twórców, wy-dawców i krytyków literatury dla młodzieży, do polemiki na temat trendów współczesnego piśmiennictwa i czytelnictwa w dwóch przestrzeniach: wir-tualnej (np., na portalach spo-łecznościowych) oraz na żywo - podczas konferencji, która od-była się w sali posiedzeń Rady Dzielnicy Wola;

- Zmiana postrzegania wize-runku współczesnej biblioteki.

Jaka powinna być biblio-teka? Tradycyjną przestrzenią wypełnioną półkami i książka-mi, których mimo najlepszych chęci nie bylibyśmy w stanie zmieścić w naszym mieszkaniu, czy szczególnym ośrodkiem kultury specjalizującym się w literaturze, ale postrzeganej wielowymiarowo. Więc oprócz

książek może wystawy, spotka-nia dyskusyjnych klubów książ-kowych, miejsce spotkań ludzi z ludźmi.

Agnieszka Proszowska za-prosiła do współpracy Agniesz-kę Zygmunciak z Biblioteki Publicznej Dzielnicy Praga Po-łudnie. Dwie Agnieszki zbudo-wały most współpracy, którego nowe przęsła może dobudują inne biblioteki. Nota bene bi-blioteka na Pradze nosi imię Zygmunta Rumla, zapomnia-nego poety, autora pięknego wiersza o ulicy Słupeckiej na Ochocie.

Spotkanie podsumowujące projekt „Czytać to uczestniczyć w kulturze bez ograniczeń” było także okazją do publicz-nej premiery książki (wydanie broszurowe, ale 120 stron!) z zadziornym tytułem „Poczy-tasz, mordo?” W środku prace uczestników warsztatów lite-rackich, które były następnym etapem tej wyjątkowej, nowej przyjaźni z książkami i biblio-teką

Wziąłem autografy od kil-korga młodych autorów m.in. Marty Przybysz i Adriana Wy-pycha (wymyślił „mordy”). Może kiedyś te pierwsze kroki literackie, choćby tylko w jed-nym przypadku, staną się wię-cej warte niż emerytura z jakie-goś OFE. Szans jest kilkanaście!

Tekst i fot. Michał Borzymiński

Wola do czytania

Moralność w sieciczyli o ochronie praw w wirtualnej rzeczywisto-ści na kanwie ACTA

Człowiek, to stworzenie emocjonalne. To, że jednost-kami i masami kierują proste instynkty, pokazuje przykład lawiny protestów w sprawie ACTA. Już sama groźba, że rząd może czegoś zakazać, zdopin-gowała parę setek ludzi do sterczenia na mrozie i pikieto-wania. Zapewne gniew podsy-ciła forma, w jakiej rząd pol-ski zgodził się na wspomnianą umowę, oraz niezręczność z jaką teraz tłumaczone jest stanowisko Rady Ministrów (właściwie na czym stanęło? Ktoś wie? Bo mam wrażenie że co chwila słyszę nową wer-sję). Nie jest to jednak, myślę, jedyny powód eskalacji kon-fliktu. Sprawa ACTA dotyka bowiem głębszej, fundamen-talnej kwestii: moralności w Internecie.

Sęk w tym, że obecnie w sieci można znaleźć wszyst-ko. Spora grupa ludzi uwa-ża zatem, że nadeszły nowe czasy, i to co jest w Inter-necie powinno być i ma być dostępne za darmo. Kropka. Taka jest natura ludzka, że nawet jakby wszystko było za

przysłowiową złotówkę, nie-mały procent użytkowników i tak dla zasady nie wysupła złocisza. A ściągnie piracką, nieodpłatną kopię. I jeszcze z racji przekonań puści ją w obieg dalej. Bo tak.

W XXI wieku na naszych oczach tak oto odżywa konflikt jak u starego Karola Marksa - tych co mają z tymi co nie mają (przypomnijmy niedaw-ne zamieszki w Londynie!). Na przeciwnym biegunie od anar-chistów internetowych znajdują się nowi bourgeois, ci którzy nie chcą się dzielić i uważają, że za każdą kopię ich dzieła należy im się zapłata. Działania zwolenników ścigania piratów sieciowych nie są niczym no-wym w nowożytnej historii. Posiadacze dóbr strzegą ich zazwyczaj zazdrośnie – jak drzewiej w przypadku mono-polu na druk lub na sekret pro-dukcji jedwabiu. Powtarzam: zachowaniami obu stron bary-kady rządzi w przypadku sporu o ACTA psychologia.

Czy jednak rzeczywiście twórcy są tak stratni, że ktoś zaznajomi się za friko z ich dziełami? Przecież to, że sko-piowałem na swój użytek pio-senkę Krzysztofa Krawczyka nie znaczy, że pan K.K. nie ma

co jeść. Swoim zainteresowa-niem podbijam właścicielowi dóbr intelektualnych bębenek popularności. Moje kliknięcie „download” pośrednio i tak prze-łoży się na finansową korzyść dla pisarza, muzyka, wynalazcy. Wy-stąpi w reklamie, podpisze cie-kawszy kontrakt. Będzie znany i podziwiany, a współcześnie to prosta droga do zostania milio-nerem (casus Banksy’ego). Ja mu ją ułatwiam, robię reklamę. Ja i tysiące fanów. Proste.

Dlatego jestem przeciwko ACTA. Nie dlatego, że ko-muś zazdroszczę i chcę kogoś okraść, ale uważam, że istnie-nie Internetu powoduje że coś za coś - szansa na sławę oku-piona jest ryzykiem tego, że na-sze dzieło trafi - kompletne lub nie - do sieci. Walka z piratami i próby cenzurowania Internetu to trochę jak walka koni z po-ciągami. Życie w sieci ma swo-je prawa, powinno mieć więc swoje prawo. Jakie - jeszcze nie wiem. Ale na pewno nie takie, jak ACTA.

Dr Grzegorz Roch Bajorek

POŁUDNIE na Facebook

http://www.facebook.com/Poludnie.Gazeta

Page 7: poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

POŁUDNIE - Bemowo, Ochota, Ursus, Włochy, Wola 7

l Naprawa pralek, lodówek, tanio, 502-253-670, 22 670-39-34.

USŁUGIl DEZYNSEKCJA skutecznie,

22 642-96-16.l HYDRAULIK, 797-135-321.l Hydraulika, gaz, glazura,

Zenek - 691-718-300.l Okna naprawy doszczelnie-

nia, 787-793-700.l Przeprowadzki,

512-139-430.

AGD - RTVNAPRAWA MASZYN DO SZYCIADOJAZD GRATISTEL. 508-08-18-08

l Malowanie, tapetowanie, elektryka, 886-990-486, 22 849-52-71.

l RADCA PRAWNY, 513-295-185.

l Sprzątanie piwnic, wywóz mebli, 694-977-485.

l Wywóz - Mebli, gruzu, liści, oczyszczanie piwnic, garaży, 600-359-594.

KUPIĘl Antyki, monety, znaczki,

meble, obrazy, pocztówki, książki oraz inne przedmioty, 22 610-33-84, 601-235-118, 669-154-951.

l Antyki za gotówkę, obrazy, platery, militaria, srebro, zegarki, bibeloty i inne. Antykwariat ul. Dąbrowskiego 1, 22 848-03-70, 601-352-129.

l Skup książek, 22 826-03-83, 509-548-582.

l Skup książek, różne dzie-dziny, 501-561-620.

NIERUCHOMOŚCIl Sprzedam mieszkanie

Natolin-Ursynów blisko metra, 793-973-996.

PRACA - daml Poszukuję przedstawicieli

handlowych - produkty medycz-ne. Praca stała lub dodatkowa - Benza Danuta, kontakt 507-519-144, biuro 22 565-85-19.

ZDROWIEl Fizjoterapia, masaż,

kompleksowo, Kleszczowa 1A, www.rehabilitacjalecznicza.pl 22 863-13-17 w godz. 13.00 - 19.00.

l Protetyka - Protezy z miękką wyściółką, z przyssaw-kami, szkielety bezklamrowe, korony, naprawa protez, tel. 694-898-532.

l TANIO, SZYBKO, GWARAN-CJA. Naprawa protez. Wyko-nanie nowych protez. Proteza calkowita 300 zł; Proteza szkie-letowa 500 zł; 602-646-986.

P R A W N I KTel. 517-249-447

22 666-92-52 PORADY 49 złO D

KANCELARIARADCóW PRAWNyCH

metro pl. Wilsona,ul. Słowackiego 5/13 lok. 142

tel. 22 [email protected]łny zakres spraw

przedsiębiorcówi osób fizycznych, w tym:

odszkodowania, umowy, sprawynieruchomości, spadki, rozwody, reprezentacja

w sądzie i przed urzędami, profesjonalni pełnomocnicy.

Uprzejmie zapraszamy

Wypoczynek w WiśleKlub „Złotego Wieku” PCK oraz DW „Halny” zapraszają

w dniach 26 luty –11 marca br. do Wisły. Zakwaterowanie w 2-osobowych pokojach z pełnym węzłem sanitarnym, TV i tarasem widokowym. W programie min. wycieczki autoka-rowe , ognisko, grill, nie zapominając o skoczni narciarskiej K-120 w Wiśle Malince. Dla zmotoryzowanych parking bez-płatny. Całkowity koszt 2-tygodniowego pobytu (z uwzględ-nieniem ww. atrakcji) 1310 zł od osoby. Możliwy jest również krótszy pobyt, zaś dla dzieci oferujemy zniżki. Dojazd pocią-giem Inter City. Ilość miejsc ograniczona. Rezerwacje nale-ży zgłaszać telefoniczne codziennie w godz. 9.00 do 22.00 tel. kom. 600 972 410 oraz wtorki piątki i soboty w godz. 14.00-17.00 osobiście w Klubie „Złotego Wieku” PCK przy ul. Belgijskiej 5, (środkowa klatka schodowa, domofon 32) tel. 22 845 08 18.

Na Stadionie Narodowym w niedzielę, 29 stycznia, odbyła się - moim zdaniem - bezpraw-na impreza otwarcia obiektu, którego budowę rzekomo za-kończono. Zgodę na tę imprezę masową Prezydent Warszawy wydała w piątek, ale już od śro-dy media trąbiły, że buduje się

scenę na świeżo wylanej beto-nowej płycie „boiska”. Na usta-wienie tej sceny nikt nigdy nie wydał zgody, bo nikt nigdy o to nawet nie wystąpił. A przecież to odrębny obiekt budowlany

i to nie mały. To nie zabawka.Nikt nie wystąpił o taką

zgodę, bo nie mógł, gdyż takie roboty budowlane można wy-konać tylko na terenie obiek-tu, który ma decyzję nadzoru budowlanego o zgodzie na użytkowanie, a nie w trakcie budowy. Należy też zgłosić

taki zamiar na 30 dni przed rozpoczęciem robót. Nie sły-szałem, żeby zgoda na użytko-wanie była wydana dla płyty stadionu przed budową sceny, a jeśli nawet zostałaby wydana,

to winna się po wydaniu upra-womocnić, a to trwa zgodnie z KPA 14 dni. Teoretycznie taka zgoda mogła być dopiero w czwartek, bo dopiero wte-dy straż pożarna wydała po-zytywną opinię o płycie. Bo taka jest kolej urzędowego postępowania. Dotychczas

wydana zgoda na użytkowa-nie dotyczyła jedynie trybun i pozostałej części stadionu, jednakże z wyłączeniem nie-których obiektów towarzyszą-cych, takich właśnie jak płyta

Kochana władza wszystko możeoraz garaże podziemne i sze-reg innych pomieszczeń.

A trzeba wiedzieć, że płyta stadionu stanowi strop tych garaży.

Jeśli decyzję o zgodzie na użytkowanie wydano w czwar-tek, to dziwię się nadzorowi budowlanemu i straży pożarnej, bo świeżo wylana we wtorek pły-ta jeszcze dobrze nie wyschła, więc nie ma wytrzymałości i nie jest jeszcze przygotowana do eksploatacji. Be-ton będzie się też łuszczyć, bo dobrze nie związał z uwagi na mróz. Normalnie beton nabie-ra wytrzymałości minimum po 21 dniach, ale w zimie dłużej, nawet jeśli dodaje się substan-cje przyspieszające wiązanie betonu.

Jest ryzyko naruszenia wy-trzymałości płyty, szczególnie jeśli będzie na nią musiał (oby nie) wjechać wóz bojowy straży pożarnej.

Dziwię się też, że wydano decyzję na koncertową imprezę masową, skoro Wojewoda Ma-zowiecki w piątek na Komisji

Sejmowej podał informację, że stadion nie jest jeszcze goto-wy do imprezy masowej pod-wyższonego ryzyka, jakim jest mecz Legia-Wisła, który ma się tam odbyć.

No cóż, trzeba było odtrąbić sukces budowy stadionu, to

odtrąbiono, choć była to re-alizacja największej urzędowej samowoli budowlanej w tym kraju, bo zgodę na jej budowę wydano z rażącym narusze-niem prawa z wielu powodów.

Jednym z nich był brak decy-zji o środowiskowych uwarun-kowaniach realizacji inwestycji, którą wydano dopiero w poło-wie roku 2011, a winno się ją uzyskać przed zgodą na budo-wę, wydaną w roku 2009.

W czasie realizacji obiektu zmieniono też szereg rozwiązań projektowych wymagających nowej zgody na budowę. Przy-

kładem jest słynna konstrukcja schodów, na którą winno być wydane zamienne pozwole-nie na budowę, ale nie było, a przecież zmieniono konstrukcję.

Były też inne naruszenia pra-wa, ale nic to. Tak jest i będzie, bo moja kochana władzunia,

jeśli chce, to wszystko może dla naszego do-bra, bo my tego chce-my i władzę popieramy. Gorzej jest, jak obywa-tel, budując budynek, podwyższy na balkonie balustradę niezgodnie

z zatwierdzonym projektem, bo zgodnie z przepisami zwiększa to kubaturę budynku, a to jest zmiana na tyle istotna, że wy-maga zamiennego pozwolenia na budowę. Nie żartuję, taki jest przepis.

Zadaję sobie pytanie, jaką presję politycy wywierali na urzędników, by ci przymyka-li na wszystko oko ze strachu przed zwolnieniem z pracy, jeśli nie wypełnią życzeń władzy. A potem się dziwimy, że są jakieś katastrofy i nie ma winnych.

Bogdan Żmijewski fot. Tadeusz Gińko

takie roboty budowlane można wyko-nać tylko na terenie obiektu, który ma decyzję nadzoru budowlanego o zgo-dzie na użytkowanie, a nie w trakcie budowy. Należy też zgłosić taki zamiar na 30 dni przed rozpoczęciem robót.

dokończenie ze strony 1Organizujemy wiele imprez,

m.in. w r. ub. hucznie obcho-dziliśmy „Tłusty Czwartek na śniegu”, udał się nam również sylwester na nartach, pokazała te imprezy telewizja. W tego-rocznej akcji „Zima w mieście” uczestniczyło na naszym Sto-ku kilka tysięcy warszawskich dzieci, również w ubiegłych latach w ramach akcji „Lato w mieście” gościliśmy tysiące dzieci.

Na Stoku możemy spotkać znane postacie ze świata spor-tu, mediów, kultury. - To jest dla całych rodzin znakomite miejsce do uprawiania rekre-acyjnego narciarstwa typu al-pejskiego – powiedziała nam dziennikarka Lidia Nowicka. To prawda, i taki właśnie ro-dzinny charakter miały zawody

przeprowadzone w niedzielę 5 lutego, będące mazowieckim finałem ogólnopolskiej impre-zy „Family Cup”. Wzięły w nich udział liczne trzy – osobowe rodzinne zespoły, startujące na nartach lub na deskach. Rywalizację wygrała rodzina Państwa Pszczółkowskich i ich

Raj dla narciarzy i „deskarzy”

dokończenie ze strony 1Od dawna twierdziłem

i nadal twierdzę, że można to zrobić inaczej. Zamiast budo-wać i utrzymywać budynek szkoły czy przedszkola, można je wynająć lub wyleasingować od developera, który zrobi to taniej. Tak zrobił Burmistrz Targówka, gdy potrzebował przedszkola na nowym osiedlu.

Bieda uczy gotowaćGdyby chciał budować sam, to z uwagi na różne procedury trwało by to 3-4 lata i dzieciom już niepotrzebne byłoby przed-szkole tylko szkoła, a tak zała-twił problem w rok. Szkoda, że nikt tego modelu nie powielił. Widocznie potrzebna jeszcze większa bieda, by uruchomić gospodarskie myślenie.

Bogdan Żmijewski

zobaczymy w marcu w wielkim finale Amatorskich Mistrzostw Polski w Czarnej Górze. A tym-czasem, warto przyjechać na Szczęśliwice, bo tu na „Cało-rocznym Stoku Narciarskim” naprawdę jest raj dla narciarzy i deskarzy.

Wojciech Grabowski

Bezpłatnie dla ofiar przestępstw

W Tygodniu Pomocy Ofia-rom Przestępstw (20-24 lutego br.) w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Ochota przy ul. Wi-ślickiej 6 w godz. 8.15-16.15 pełnione będą dyżury proku-ratorów, którzy udzielą bez-płatnych porad zgłaszającym się osobom. W tych dniach, takie same dyżury zorganizo-wane będą w Prokuraturze Re-jonowej Warszawa Wola przy ul. Ciołka 14, w godz. 9-15.

10 bm. upływa termin złożenia deklaracji ZUS przez osoby prowadzące działalność gospodarczą nie zatrudniających pra-cowników i płacenia składek na ubezpieczenia społeczne i zdro-wotne (na drukach ZUS-DRA).

15 bm. upływa termin wpłaty składki na ubezpieczenie spo-łeczne i zdrowotne przez osoby prowadzące działalność gospo-darczą i zatrudniające pracowników.

20 bm. upływa termin wpłaty zaliczki na podatek dochodo-wy od przychodów ze stosunku pracy, z pracy nakładczej i z wy-płaconych zasiłków z ubezpieczenia społecznego, wpłaty zaliczki na podatek dochodowy od wypłaconych należności innych niż ze stosunku pracy, tj. umów zlecenia, z praw autorskich.

Page 8: poludnie zachod n2 z dnia 09 02 2012

Warszawa 02-624 ul. Puławska 136

tel./fax 22 844-39-45, tel. 22 844-19-15

[email protected]

[email protected][email protected]: Andrzej Rogiński

"Południe"redaktor naczelny: Andrzej RogińskiRedaktor prowadzący wydanie:

Michał Borzymiński [email protected]

Redakcja czynna w pon. - czw. w godz. 9.00 - 17.00

pt. w godz. 9.00 - 16.00W tych godzinach

przyjmujemy także ogłoszenia.Łamanie, układ i oprawa graficzna:

Galder Grasfjord©Druk: PresspublicaISSN 2082-6516

Wydawca jest członkiem Warszawskiego Towarzystwa

Prasy LokalnejRedakcja nie odpowiada za treść ogło-szeń. Materiałów nie zamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustowania nadsyłanych

tekstów oraz zmian tytułów.Teksty sponsorowane oznaczamy

skrótem TS

Następny numer ukaże się w 23 lutego 2012

dokończenie ze strony 3A może na pewne spojrzenie

by mu nie pozwolono? Teraz nasza wiedza o powstaniu jest nieporównywalnie większa, a filmu o nim nikt nie będzie cenzurował. Te czynniki nakła-dają na twórcę wielką odpo-wiedzialność.

Poza tym oczekiwania wo-bec nowego filmu o powstaniu – nie tylko warszawiaków, ale ludzi z całego kraju – są olbrzy-mie. Przez lata nagromadziło się wiele hipotez, pytań o jego sens i konsekwencje. Widzowie po pierwszym po latach filmie o powstaniu będą oczekiwali odpowiedzi na te pytania. Ro-biąc taki film czułbym się zobo-wiązany, żeby próbować odpo-wiedzieć. Tu nie da się spełnić wszelkich oczekiwań.

Już robiąc film o Marcu’68 roku spotkałem się z wieloma zarzutami, że powinienem szerzej określić kontekst wy-darzeń, nie pokazywać ich w formie melodramatu. –To było o wiele bardziej skom-plikowane – słyszałem wielo-krotnie. To wszystko prawda, tylko całej historii nie da się pomieścić w dwugodzinnej opowieści!

Dlatego, mówiąc trochę żar-tobliwie, jak już wszyscy wypo-wiedzą się o powstaniu ogól-niej, podsumują je i rozliczą wielkimi filmowymi historiami, ja będę mógł zrobić kameral-ny film o zwykłych ludziach. Bo powstanie warszawskie jest tematem, z którego można

Zofia Grużewska i Jakub Trzaskoma.

Właściwe zawody o puchar burmistrza dzielnicy Ochota rozpoczęły się przed godziną siedemnastą. Zawodnikom zo-stały zaprezentowane drogi, na których mieli się wspinać. Or-ganizatorzy przygotowali pięć dróg: dwie łatwe, dwie średnio trudne i jedną - najtrudniejszą. Wspinanie odbywało się z dol-ną asekuracją lub na wędkę, jak to miało miejsce w przypadku konkurencji „na czas”. Pierwsze – to wspinanie, w którym wspi-nacz idąc drogą, na poszczegól-nych stanowiskach asekuracyj-nych wpinał linę, tym samym zabezpieczał się przed upad-kiem na ziemię. Druga metoda polegała na tym, że stanowisko asekuracyjne znajdowało się nad wspinaczem. O tyle o ile w pierwszym przypadku od-padnięcie od ściany mogło za-kończyć się lotem wahadło-wym, to w drugim przypadku wspinacz po odpadnięciu od ściany praktycznie znajdował się w tym samym miejscu. W jednym i w drugim przypad-ku ważna jest postać partnera asekurującego wspinacza. To

Sobota, 4 lutego w Ośrod-ku Sportu i Rekreacji przy ul. Nowowiejskiej 37b prze-biegła pod znakiem zawodów wspinaczkowych. Zorganizo-wane zostały przez OSiR Ocho-ta, szkołę alpinizmu W Pionie i Klub Wysokogórski Warszawa.

Dzieci startowały w trzech kategoriach wiekowych. Pierwsza, do szóstego roku życia, druga – dzieci w wieku od sześciu do dziewięciu lat. Trzecia kategoria – od dziewią-tego do dwunastego roku ży-cia. Do pokonania miały kilka dróg. Asekurowane były przez rodziców. W konkurencji dzie-cięcej w swoich kategoriach wiekowych pierwsze miejsca zajęły: Kasia Stefańska i Olek Kowalski – w pierwszej, Basia Żurawska i ex aequo: Mate-usz Zająć, Filip Polsakiewicz i Mateusz Drażan – w drugiej oraz, w trzeciej grupie wieko-wej: Hania Grużewska i Hu-bert Włoszek.

Po godzinie dwunastej roz-poczęła się część piknikowa przeznaczona dla młodzieży i dorosłych, osób zaraz po kur-sie i średnio zaawansowanych. Zawody piknikowe wygrali:

on dzięki blokadzie liny na przyrządzie asekuracyjnym tzw. kubku lub płytce – potrafi zatrzymać upadek wspinacza. Inną konkurencją w zawodach

był boulder, czyli wspinanie bez asekuracji. Tu wspinacz po odpadnięciu ze ściany spada na przygotowane wcześniej mate-race. Oczywiście wysokość nie może być duża. W boulderze liczy się przede wszystkim trud-

ność drogi, umiejętność wyko-rzystania chwytów, na często bardzo pochylonej ścianie. W towarzyskich zawodach o pu-char burmistrza Ochoty pierw-

sze miejsce wśród kobiet zajęła Marta Czajkowska uzyskując 342 punkty, drugie Paulina Guz – 307 pkt, trzecie miejsce – Kaja Matejek – Zarębska z 239 punktami. Pierwsze miej-sce w kategorii mężczyzn zajął

Jakub Jodłowski zdobywając 420 punktów, drugi był Arka-diusz Smaga – 377 pkt, trzecie miejsce zajął Michał Łodziński uzyskując wynik 353 punktów.

Jak podkreślił w rozmowie Stefan Stefański ze szkoły al-pinizmu W Pionie, impreza nie odbyłaby się gdyby nie kilku-nastu sponsorów.

Tekst i fot. Andrzej Sitko

Zawody wspinaczkowe

czerpać przez lata, na różne sposoby.

- Czy lubi Pan mieszkać w Warszawie?

- Przeprowadziłem się tu trzydzieści lat temu, bo oże-niłem się z warszawianką. Ale moje widzenie Warszawy pozostaje spojrzeniem spe-cyficznym i tro-chę z zewnątrz: mieszkam w wa-runkach wysoce komfor towych: w Ursusie, a wła-ściwie w Gołąb-kach, w przepięk-nej posiadłości, którą moja żona odziedziczyła po swoich przod-kach. Jednym z jej pradziadków był premier Wła-dysław Grabski, a drugim prezy-dent Stanisław Wojciechowski. Wybudowali dom dla swoich dzieci, czyli dziadków mojej żony.

- Czy archi-tekt może polu-bić to miasto?

- Przyjechałem ze Śląska, który dla ludzi z zewnątrz nie jest naj-piękniejszym rejonem Polski. Ale nikt nie zaprzeczy, że to re-gion o niesamowitej spójności estetycznej. Czerń hałd, czer-wień budynków i okien – dla mnie Śląsk w całej swojej brzy-docie zawsze był piękny. I fil-mowo fascynujący, właśnie ze względu na swoją wyrazistość.

Za to Warszawa rozczaro-wała mnie w kategoriach ar-chitektonicznych i urbanistycz-nych. To odwrotność śląskiej spójności, koronny przykład rozgardiaszu. Oczywiście ni-gdy nie czułem się tu tak źle jak w Łodzi, do której przyje-chałem na studia. Gdy wysia-

dłem na dworcu Łódź Fabrycz-na myślałem, że się rozpłaczę. Ale w końcu przyzwyczaiłem się i do Łodzi.

Warszawa od początku była dla mnie odmienną, interesu-jącą i bogatą przestrzenią, ale raziła pod względem estetycz-nym. Najbardziej brakuje mi w niej starej zabudowy, której

pozbawiła Warszawę wojna. Boli mnie, że nigdy tych bra-ków nie nadrobiono, jedynie pogarszano sytuację: zabudo-wą gomułkowską w latach 60., gierkowską, jeszcze brzydszą, w 70. Zresztą i współczesne budownictwo warszawskie nie zawsze mi się podoba.

Jednak przywy-kłem do takiej War-szawy, nawet ją po-kochałem. Imponuje mi dynamizm jej roz-woju.

- Co lubi Pan w mieście szczególnie?

- Powiem herezję: lubię Pałac Kultury. Należę do grupy, która rzuciłaby się do szyi pomysłodaw-com obudowania go innymi budynkami. Chętnie podejmę każą polemikę ze zwolennikami zbu-rzenia czy zmniejsze-nia wizualnie Pałacu – już nie jestem ofi-cjalnie architektem, więc mogę się innym architektom narazić... Uważam, że Pałac stanowi o osobowo-ści Warszawy. Oczy-wiście, jest przyciężki

i należy do minionej epoki, ale przynajmniej jest jakiś. To najładniejszy z pałaców, które zbudowali Rosjanie. Te, które widziałem u nich, są jeszcze bardziej toporne. Mało tego, w naszym udało się przemycić odrobinę polskiego wdzięku.

- Czy Ślązacy się o Pana upominają? Chcą, żeby po-

szedł Pan w ślady Kazimierza Kutza?

- Tak, wielokrotnie spotka-łem się z takimi prośbami. Emocjonalnie wciąż jestem mocno związany ze Śląskiem. Może stałem się trochę warsza-wiakiem, ale nie odcinam się od miejsca, w którym spędzi-łem dzieciństwo i młodość.

W różny sposób próbowa-no zwerbować mnie, żebym znowu zrobił śląski film. I w końcu to się udało. Planu-ję dużą produkcję z historią wielkiego Górnika Zabrze w tle. Chcę opowiedzieć po-plątany życiorys jednego z piłkarzy Górnika Zabrze, Jana Banasia. Akcja filmu będzie toczyć się głównie w Zabrzu i w czasie mistrzostw świata w 1974 roku w Niemczech. Mam nadzieję uchylić rąb-ka tajemnicy, czemu Banaś nie zagrał w wielkim meczu z Niemcami o wejście do półfi-nału. Jak wiemy, zamiast niego zagrał świetnie Grzegorz Lato.

- Czy nadal jest Pan kibi-cem Górnika?

- Dyplomatycznie powiem, że tak. Legia zawsze była fanta-styczna, ale kibicowałem Gór-nikowi. Ale dziś już nie mogę patrzeć na porażki polskiego futbolu! Dlatego chciałem przypomnieć, że kiedyś mieli-śmy jedną z największych dru-żyn na świecie, wygrywaliśmy z najlepszymi i wszyscy się nas bali.

- Czy planuje Pan również film o współczesności? Może żona podsunie pomysł, jak to było w przypadku „Ró-życzki”?

- Podsunęłaby mnóstwo, ale nie wiem, czy powinienem się za nie brać. Temat „Różyczki” był bezpieczny, bo ta histo-ria wydarzyła się 40 lat temu. Bardzo interesuję się współcze-snością, lecz wciąż czekam na odpowiedni scenariusz. Przez moment po katastrofie smoleń-skiej myślałem, że to dobry pre-tekst do zrobienia mocnego, współczesnego filmu. Potem tak się złożyło, że wziąłem się za inne tematy.

Ale wciąż bardzo chciałbym pokazać nową Polskę. Bo uwa-żam że bardzo się zmieniliśmy w ciągu ostatnich 20 lat, a teraz znowu dochodzimy do decydu-jącego historycznie momentu: kończy się wiara w liberalizm jako jedyną słuszną drogę, kry-zys jest na ustach wszystkich. Postrzegam przyszłość z coraz większą troską. I nie jestem w tym odosobniony.

- Dziękuję za rozmowę.Malwina Grochowska

Jan Kidawa-Błoński – re-żyser, scenarzysta i producent filmowy. Autor między innymi „Skazanego na bluesa” – bio-grafii wokalisty zespołu Dżem, Ryszarda Riedla, oraz nagro-dzonej w 2010 roku Złotymi Lwami na Festiwalu w Gdyni „Różyczki”. „Różyczka” jest inspirowaną życiorysem Paw-ła Jasienicy historią o miło-ści znanego pisarza do dużo młodszej kobiety, zwerbowa-nej przez SB. Jan Kidawa-Błoń-ski pochodzi z Chorzowa, od 30 lat mieszka w Warszawie. Mąż posłanki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.

Czekam na odpowiedni scenariusz